Wojskowe
Służby Informacyjne były przedstawiane jako wielka scentralizowana organizacja
przestępcza. Z tego opisu w przedłożonym w lutym 2007 r. raporcie Macierewicza
pozostało niewiele.
CEZARY BIELAKOWSKI
Czym
były Wojskowe Służby Informacyjne? Według raportu Antoniego Macierewicza zlikwidowane
w 2006 r. WSI zostały zaplanowane na początku lat 80. Wtedy to została
określona doktryna, że wojskowe służby w celu finansowania się oraz
utrzymywania sieci agentury na terytorium wroga mają pozyskiwać pieniądze z
przestępczej działalności. Decyzją gen. Czesława Kiszczaka miała się tym zająć
nowa formacja - Wojskowa Służba Wewnętrzna, której priorytetowym zadaniem było
utworzenie dla realizacji tego celu sieci zagranicznych spółek. Czas zimnej
wojny wyznaczał inne reguły gry. Dla bloku komunistycznego realnym wrogiem był
Zachód. Przestępstwa popełniane na jego terytorium były naturalnym, akceptowanym
sposobem walki z nim.
Po upadku PRL bez weryfikacji, bez
większych ingerencji, w tym samym składzie kadrowym WSW została przekształcona
w WSI. Z doktryną, przyzwyczajeniami i dorobkiem z czasów komunistycznych.
Do wolnej Polski przeszły - bez
żadnych przeszkód i weryfikacji - kadry o dużym potencjale zagrożenia
infiltracją ze strony służb specjalnych ZSRR, potem Rosji. To zagrożenie było
szczególnie silne w latach przełomu, kiedy KGB i GRU, przewidując, a później
kontrolując upadek systemu, na pewno nasiliły operacje werbunkowe wobec polskich oficerów szkolonych na uczelniach i kursach w ZSRR
i bloku komunistycznym. Jeszcze w ramach bratniej współpracy.
Teoretycznie to był potężny atut
wojskowych służb. Po przystąpieniu Polski do NATO stare kontakty ze służbami
sowieckimi można było - jak to się mówi w żargonie służb - odwracać, czyli
pozyskiwać dla swoich nowych celów. Pytanie, czy polska kadra oficerska
wojskowych służb była do tego mentalnie i politycznie gotowa.
Według raportu Sowieci mieli dużą
swobodę w infiltrowaniu polskiego wojska, w tym wojskowych służb. Nasza armia
strukturalnie i naturalnie była podporządkowana hegemonowi bloku komunistycznego.
Na stronie 25 raportu czytamy, że w Zarządzie II Sztabu Generalnego i w WSW
sowieckie służby miały swoje przedstawicielstwa, w których umieszczani byli
rezydenci GRU i KGB. Mieli oni swobodny dostęp do wszelkich zasobów służb
polskich. Żadna nowość, obszernie o tym opowiadał płk Ryszard Kukliński.
I nie będzie pewnie odbiegało od
prawdy stwierdzenie - cytowane w raporcie - że w WSI (po połączeniu w 1991 r.
WSW i Zarządu II SG) istotne znaczenie miała grupa oficerów, którzy przeszli
szkolenie w ZSRR.
2.
Ostatnie jednostki radzieckie
stacjonujące w Polsce opuściły nasz kraj w 1993 r. W strukturach tych
jednostek byli oficerowie i KGB, i GRU. Raport Macierewicza zawiera
stwierdzenie, że w tym czasie obie te formacje intensywnie pozyskiwały agenturę
i operacyjnie zbierały informacje o polskich obywatelach. Głównym celem tych
działań miało być stworzenie tzw. agentury zamrożonej, która mogłaby być
uruchomiona przez sowieckie lub już postsowieckie służby w przyszłości.
WSI nigdy nie podjęły
kompleksowego rozpracowania operacyjnego oficerów i żołnierzy, którzy przeszli
szkolenia w ZSRR. Raport przypomina, że dopiero w drugiej połowie lat 90.
rozpoczęto taką kontrolę pod kryptonimem „Gwiazda”, co spowodowało zwolnienie
się ze służby niektórych osób przeszkolonych przez KGB i GRU. Ale poza tym
efekty kontroli, według raportu, były mizerne. „W stosunku do trzech osób
Oddział Bezpieczeństwa Inspektoratu WSI dysponuje informacjami świadczącymi o
tym, iż stanowili obiekt zainteresowania radzieckich służb specjalnych”. Raport
wskazuje, że dopiero w styczniu 1998 r. szef Oddziału Bezpieczeństwa wskazał w
„Notatce dot. zagrożeń i powiązań wojskowych służb specjalnych PRL-ZSRR”,
że istnieje potrzeba przeprowadzenia działań operacyjno-osłonowych
zmierzających do ustalenia, czy kadra powiązana ze Wschodem gwarantuje
zachowanie tajemnicy. Według tej notatki WSI nie dysponowały dokładną liczbą
oficerów, którzy przeszli takie szkolenia. Oddział Bezpieczeństwa zaniżał tę
liczbę i nie wykazywał wszystkich znanych sobie uczestników kursów. Według
wewnętrznych informacji WSI oceniano, że w ośrodkach służb specjalnych oraz
akademiach wojskowych ZSRR i innych krajów bloku komunistycznego przeszkolono
około 300 oficerów z WSW i Zarządu II SG, którzy pełnili służbę w WSI w chwili
jej powstania. Dalej raport stwierdza, że w 1998 r. służbę pełniła jeszcze
ponad połowa z nich - czyli 153 oficerów - i zdecydowana większość z nich (ok.
75 proc.) zajmowała eksponowane i kierownicze stanowiska. Przy czym te
statystyki mogą być mocno zaniżone. Raport, powołując się na analizy przeprowadzone
przez komisję weryfikacyjną, stwierdza, że WSI świadomie sprzyjały ukrywaniu
związków własnych żołnierzy i oficerów ze służbami komunistycznymi.
3.
Czy tak zbudowana służba, oparta w
znacznej mierze na kadrach z minionej epoki, czyli ludziach już nie
najmłodszych, mogła gwarantować sukcesy w pracy wywiadowczej na szczególnie
wrażliwym odcinku wschodnim? Koronny zarzut wobec WSI - taki, że przez cały czas swojego istnienia nie zatrzymały
ani jednego rosyjskiego szpiega - mógłby być w zasadzie wystarczającym powodem
decyzji o likwidacji tej formacji. Nawet gdyby pominąć inne nieprawidłowości
czy wręcz działalność przestępczą z udziałem osób wywodzących się ze struktur
WSI.
Zresztą ocena wielu konkretnych
przedsięwzięć gospodarczych inicjowanych przez oficerów WSI nie jest możliwa
bez wglądu w tajne akta tych spraw. Bo z natury służb specjalnych wynika ich
sposób działania - żeby złapać przestępcę,
trzeba go udawać. A budowanie legend temu służących to czasami lata
konsekwentnej pracy. Na przykład na rynku handlu bronią. Nie dziwi też, że
służby takie jak WSI dążyły do udziału w tym rynku, pozyskując nieoficjalne
środki na finansowanie działalności operacyjnej. Zapewne wszystkie wywiady
świata to robią. Dopóki nie zostaną złapane za
rękę. A nasze służby były przez lata do tego zobowiązane.
W służbach cywilnych problem
spuścizny i zagrożeń postsowieckich rozwiązano radykalnie. W miejsce Służby
Bezpieczeństwa powstał od zera Urząd Ochrony Państwa. Też zresztą kilka lat
później zlikwidowany i przekształcony w Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
ale z powodów zgoła odmiennych. Choć trzeba przyznać, że też w aurze rozliczeń
z działalnością postsowieckich służb i ich agentury.
Likwidacja albo głęboka
reorganizacja WSI była nieunikniona. To była kwestia czasu. Dzieła dokonały
partia i rząd, który miał to wpisane w swój program. I między innymi dlatego
PiS wygrało wybory. WSI były przedstawiane jako wielka scentralizowana
organizacja przestępcza. Z tego opisu po sporządzeniu raportu zostało niewiele.
Nawet prof. Andrzej Zybertowicz przyznał, że nie udało się szczegółowo
udokumentować istnienia sieci, której działania koordynowaliby konkretnie
wskazani ludzie WSI.
Oddzielną kwestią jest sprawa, jak
ta operacja została przeprowadzona. Sama lektura raportu i innych dokumentów
wystarcza do stwierdzenia, że stało się to w wielkim pośpiechu. Likwidacja była
decyzją polityczną. Raport musiał ją szybko uzasadnić. A przy okazji polskie
służby wojskowe zostały odsłonięte i na lata rozmontowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz