Gdyby nie katastrofa
smoleńska, ród kaczyńskich mógłby odegrać w Polsce taką rolę jak rodzina
Kennedych w USA.
CEZARY ŁAZAREWICZ
Choć
wokół nich było mnóstwo ludzi, to Jarek miał zaufanie tylko do Lecha, a Lech
tylko do Jarka - opowiadał przed laty poseł Porozumienia Centrum Józef Orzeł,
opisując niezwykłą relację między braćmi bliźniakami, z których jeden za kilka
lat został prezydentem, drugi premierem.
„Twierdzenie, że porozumiewają się
bez słów, jest płytkie i banalne. Gdy Lecha boli ząb, trzeba borować Jarka. Gdy
Jarek ma kłopoty w rządzie, Lech przerywa istotną wizytę zagraniczną” - tak tę
zależność opisywał Jacek Merkel, który współpracował z braćmi w kancelarii prezydenta
Lecha Wałęsy.
KORZENIE
O pradziadkach Lecha i Jarosława
Kaczyńskich wiadomo tylko, że służyli w carskiej armii. Dziadek ich matki,
Marii Kaczyńskiej z domu Jasiewicz, był rosyjskim pułkownikiem, ale w czasie
rewolucji 1917 r. przeszedł, jak twierdzi Jarosław, na stronę polską. Zginął
gdzieś w zawierusze porewolucyjnej. Jego synowie służyli już w polskiej armii,
walcząc w 1920 r. z Rosjanami.
Podobne korzenie ma dziadek ojca,
Rajmunda Kaczyńskiego. Był oficerem carskiej armii i walczył pod koniec XIX w.
w wojnie turecko-rosyjskiej.
Przed drugą wojną światową rodzina
Kaczyńskich mieszkała w Baranowiczach (obecnie Białoruś). Dziadek prezesa PiS
był tam kolejarzem, ojciec kończył liceum matematyczno-fizyczne. Brat i siostra
Rajmunda umarli jeszcze przed wojną.
Po wkroczeniu Rosjan do Baranowicz
rodzina Kaczyńskich w obawie przed zsyłką na Syberię uciekła do Warszawy. Tutaj
18-letniemu Rajmundowi zaproponował przystąpienie do konspiracyjnego oddziału
jego szkolny kolega Jerzy Fiedler.
Fiedler, jeden z najbliższych
przyjaciół Rajmunda, ma dziś 92 lata i od lat 50. mieszka w Australii. Z powodu
różnicy czasu najlepiej do niego dzwonić koło północy. Mówi, że z ojcem
prezydenta poznał się w Baranowiczach, a potem, już w Warszawie, chodził z nim
do Państwowej Wyższej Szkoły Maszyn im. Wawelberga i Rothwande’a (wydział mechaniczny Rajmund ukończył w 1943 r.).
- Lubił się kłócić, narzucać swoją
wolę, bo uważał, że on ma zawsze rację - mówi Fiedler. - Nie był zły, ale miał
taki charakter.
W konspiracji Kaczyński przybrał
pseudonim Irka i 1 sierpnia 1944 r. poprowadził swoją drużynę na jednostkę
kawalerii SS, stacjonującą na Torze Wyścigów Konnych.
Niemcy odstrzelili mu kciuka
prawej ręki. Bardzo krwawił, więc przekazał dowodzenie i wycofał się za mur
wyścigów. Za poprowadzenie tego szturmu dostanie później Krzyż Walecznych.
Virtuti
Militari dostał z kolei za osłanianie akcji
odwrotu oddziałów powstańczych kanałami, jak opowiadał w jednym z wywiadów
Jarosław.
Z ręką na temblaku walczył do kapitulacji
Mokotowa. Trafił do obozu w Piasecznie.
Fiedler: - Spotkałem się tam z Rajmundem.
„Ja do Niemiec nie jadę - powiedział. - Słuchajcie, ja stąd wyjadę tą
furmanką, która zbiera trupy po mieście”.
I rzeczywiście położył się na
niej, kazał przykryć trupami i wyjechał. Niemcy tego nie zauważyli. Gdyby go
znaleźli, toby go rozstrzelali.
U TEŚCIA JASIEWICZA
Po wojnie Rajmund studiował do
1947 r. na Politechnice Łódzkiej. „Był jednym z tych, którzy w czerwcu 1945 r.
utworzyli Koło Lotnicze, stawiające sobie za główny cel »przypięcie studentom
skrzydeł« przez zorganizowanie latania na szybowcach” - zapamiętał jego kolega inż. Ryszard Witkowski.
Po studiach wrócił do Warszawy i
tu spotkał na balu karnawałowym w 1948 r. przyszłą żonę, pięć lat od niego
młodszą Jadwigę Jasiewicz, studentkę polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Jeszcze w tym samym roku wezmą
ślub, a w 1949 r. z tego związku narodzą się bliźniacy - Lech i Jarosław.
Rajmund po ślubie zamieszkał z żoną przy ulicy Suzina na Żoliborzu. Mieszkanie
należało do teścia, Aleksandra Jasiewicza, inżyniera, który z matką Jadwigi
osiedlił się na Żoliborzu jeszcze przed wojną. Ojciec bliźniaków dość szybko
załatwił rodzinie mieszkanie przy ulicy Lisa-Kuli. Umówił się z właścicielem,
że wyremontuje zrujnowaną kamienicę w zamian za wynajęcie 80-metrowego lokalu.
Metraż gigantyczny jak na standardy
powojennej, zburzonej Warszawy.
Jarosław z rodzicami będzie tam
mieszkał aż do końca lat 90. ubiegłego wieku.
Z DALA OD POLITYKI
Jadwiga całe życie zawodowe z
krótką przerwą na pracę w szkole spędziła w Instytucie Badań Literackich, do
którego trafiła w 1953 r. Tam przygotowała swoje monumentalne dzieło, czyli
monografię Leona Kruczkowskiego, pisarza, dramaturga i komunisty. WIBL blisko
współpracowała z polonistą Janem Józefem Lipskim, później jednym z założycieli
Komitetu Obrony Robotników.
Z kolei Rajmund od 1958 r. aż do
emerytury, na którą przeszedł w 1987 r., pracował na Politechnice Warszawskiej
w Instytucie Techniki Cieplnej.
Wbrew rozpowszechnionemu mitowi
rodzice bliźniaków trzymali się z dala od polityki, zachowując równy dystans
zarówno wobec PZPR, jak i opozycji. W ten sposób skutecznie dostosowali się do
nowych czasów. Nie wierzgali ani nie kontestowali.
„Żadnych deklaracji politycznych
Rajmunda nie pamiętam” - napisał w e-mailu do mnie jego przyjaciel z czasów
studiów Ryszard Witkowski. „Jak większość z nas trzymał się z daleka od
lewicowych struktur, które na uczelni powstawały.
O represjach nic mi nie wiadomo.
Ja wylądowałem w piwnicy powiatowego UB dopiero w lutym 1949. Rajmund »się
nawrócił«, ale zrobił to, jak wielu, dla kariery”. Dzięki temu podstawowa
organizacja partyjna na politechnice mogła w kolejnych opiniach wystawianych
inż. Kaczyńskiemu pisać, że wykazuje się on postawą moralną i społeczną bez
zarzutu. To zaufanie pozwalało mu już w latach 60. brać udział w ministerialnych
wyjazdach na Zachód: do Anglii, Belgii, Holandii, RFN, Włoch, a nawet Libii.
- Po wojnie on miał dość
konspiracji. Wiedział, że to niebezpieczna zabawa - mówi Jerzy Fiedler, który
odwiedzał przyjaciela, gdy przyjeżdżał do Polski.
W 1968 r. ojciec braci zapisał się
też do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację,
peerelowskiej organizacji kombatanckiej, do której oprócz bohaterów z wojny
należeli również funkcjonariusze UB i utrwalacze władzy ludowej. Czym się
Rajmund Kaczyński zajmował w ZBoWiD? Trudno to ustalić, bo Urząd ds.
Kombatantów i Osób Represjonowanych, który przejął archiwa ZBoWiD, odmawia
udostępnienia jakichkolwiek informacji bez
zgody Jarosława Kaczyńskiego. W latach 70. Rajmund za swoje zaangażowanie
społeczne został odznaczony przez Radę Państwa PRL Złotym Krzyżem Zasługi.
MAMA - PUNKT ODNIESIENIA
W latach 60. na Żoliborzu w
mieszkaniach dawnych walterowców - Jacka Kuronia i Seweryna Blumsztajna -
rodzi się KOR-owska opozycja. Ale ani Lecha, ani Jarosława to nie pociąga. Jarek
rozczytuje się wtedy w endeckim ideologu Romanie Dmowskim. „Gdybym wtedy
spotkał młodych narodowców, związek mógłby być
silniejszy” - mówił Jarosław autorom książki „O dwóch takich... Alfabet braci
Kaczyńskich”. Dopiero w następnej dekadzie dzięki Janowi Józefowi Lipskiemu
zbliży się do KOR i zacznie działać w opozycji.
- Jak pamiętam, to zawsze się z
ojcem kłócili - mówi Fiedler. - Ojciec ich rugał, a oni się na nim odgrywali. W
zgodzie z ojcem rzadko byli. Tak było, gdy byli dziećmi i jak byli młodzieńcami.
Dlatego to nie ojciec, lecz matka
Jadwiga od wczesnych lat 60. jest dla nich punktem odniesienia, centrum
wszechświata i ostateczną wyrocznią. „Miałem pewne trudności w kontaktach z
ojcem - przyznawał Lech. - Ojciec całe dnie spędzał w pracy i miał mniejszy
wpływ na moje życie”.
Jarosław twierdził zaś, że
konspiracyjne opowieści mamy bardziej przemawiały do niego i robiły na nim
większe wrażenie. Chociaż w powstaniu nie wzięła jednak udziału, bo nie było
jej wtedy w Warszawie, w hucznych obchodach rocznicy 2004 r., odbywających się
pod patronatem prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, rolę bohaterki
odgrywała raczej Jadwiga niż Rajmund, który podczas walk został odznaczony Virtuti Militari.
Ojciec przyszłego premiera i
prezydenta zmarł w 2005 r., jeszcze przed zwycięstwem PiS, ale próżno byłoby
szukać o nim jakichkolwiek informacji w gazetach.
- Nigdy nie potrafiłam zrozumieć,
dlaczego wokół matki, która nie brała nawet udziału w powstaniu, bracia stworzyli
legendę wojenną, a o ojcu zupełnie zapomnieli? - mówi P., koleżanka pani Jadwigi z IBL.- W tej rodzinie zawsze więcej
mówiło się o powstańczych zasługach siostry Jadzi, Ireny, i jej męża, wujka
Stanisława Miedzy-Tomaszewskiego, niż o ojcu. Po śmierci Rajmunda jego kolega ze studiów zamieścił list
na dziennikarskim portalu Studio Opinii: „Rajmund
Kaczyński, kompletnie przemilczany
w mediach i przez swoich synów, nie był człowiekiem, którego musieliby się oni
wstydzić”.
OFENSYWA KUZYNÓW
Wujkowie Tomaszewscy z Saskiej
Kępy to najbliższa rodzina Lecha i Jarosława. Irena Tomaszewska z domu
Jasiewicz to starsza siostra ich matki Jadwigi i jednocześnie druga żona
Stanisława Miedzy-Tomaszewskiego, plastyka i AK-owca. W czasie okupacji udało
mu się uciec z Pawiaka, dzięki czemu ocalił życie. To on był ojcem chrzestnym
Lecha Kaczyńskiego. I on w latach 60. ubiegłego wieku znalazł ogłoszenie, że
poszukuje się bliźniaków do filmu na podstawie książki Makuszyńskiego. Sprawił
więc, że po premierze „O dwóch takich, co ukradli księżyc” o bliźniakach
Kaczyńskich zrobiło się głośno.
Synem Ireny i Stanisława jest Jan
Maria Tomaszewski, z którym bracia znali się od dzieciństwa. Kilka lat temu,
gdy kończyły się rządy PiS w Polsce, dziennikarze „Dziennika” wytropili, że
brat cioteczny premiera i prezydenta, z zawodu plastyk, dzięki koneksjom
rodzinnym zatrudniony był w kilku instytucjach powiązanych z PiS. Jednocześnie
pracował w warszawskich wodociągach, Orlenie i Telewizji Polskiej, gdzie
zatrudnił go prezes Andrzej Urbański. Zaraz potem Urbański, wcześniej szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
został zawieszony na stanowisku prezesa TVP. We wszystkich
firmach Tomaszewski miał wysokie zarobki, ale nie bardzo wiadomo, czym się
zajmował, bo rzadko przychodził do pracy. Obecnie pracuje w dziale rozrywki TVP.
Inny kuzyn Jarosława Kaczyńskiego
też trafił na intratne stanowisko po zwycięstwie PiS. Były dyrektor Lasów
Państwowych Konrad Tomaszewski został szefem gabinetu politycznego Jana Szyszki
w Ministerstwie Środowiska, mimo że był wówczas oskarżony w sprawie karnej.
Jego brat Grzegorz jest zaś prezesem spółki Forum, która wydaje „Gazetę Polską
Codziennie”.
NASTĘPNA GENERACJA
- Jako córka prezydenta, osoba
młoda - inteligentna, ma potężny potencjał wyborczy - mówił o córce Lecha i
Marii Kaczyńskich były spin doktor PiS Michał Kamiński. - Tylko czy ona tego
chce?
- Trzymam się z dala od polityki -
odpowiada od lat na wszelkie propozycje Marta Kaczyńska. Po śmierci Lecha i
Marii Kaczyńskich w katastrofie smoleńskiej nie ma więc raczej szans na
kontynuowanie politycznego zaangażowania przez kolejne pokolenie Kaczyńskich.
Kolejnego klanu Kennedych w wydaniu polskim nie będzie.
Marta nigdy się polityką nie
interesowała. Gdy ojciec w 1995 r. po raz pierwszy startował w wyborach
prezydenckich, ona miała zaledwie 15 lat. - Polityka ją nuży - mówiła wtedy o córce Maria Kaczyńska, a Marta dodawała: -
Za młoda jestem, by mieć sprecyzowane poglądy polityczne. Raz sama się
zaangażowałam, wzięłam udział w manifestacji antyfutrzarskiej.
W 2005 r. otarła się o wielką politykę,
wspierając ojca w kolejnej kampanii. Trafiła wtedy na billboard z córka Ewą i
ówczesnym mężem Piotrem Smuniewskim, z którym się rozwiodła zaraz po wyborach.
Ambicje polityczne miał za to drugi mąż Kaczyńskiej, Marcin Dubienecki, syn
postkomunistycznego aparatczyka, któremu marzyła się kariera w PiS. Ale te
ambicje skutecznie powstrzymał stryj Marty.
Zamiast polityki Marta wybrała
karierę zawodową. W 2005 r. rozpoczęła aplikację adwokacką w zaprzyjaźnionej z
ojcem kancelarii prawnej Głuchowski Jedliński Rodziewicz Zwara i Partnerzy. Na
kilka miesięcy przed katastrofą smoleńską Marta zdała wszystkie egzaminy
adwokackie, ale pracy jako adwokatka nie rozpoczęła. Zajmuje się wychowywaniem
dzieci. „Marta ma wiele cech Leszka, w tym sensie, że jest dobra, chętna do
pracy” - pisał o niej wuj w książce „Polska naszych marzeń”. „Mam wrażenie, że
po śmierci rodziców jest bardziej melancholijna, gdzieś głęboko ma w sobie
smutek”.
Wiele wiem ale jeszcze się dowiedziałam .Dla mnie krętacze i tyle!!
OdpowiedzUsuń