Macierewicz miał
rację, że WSI to gangrena. Tylko źle się do tego wziął, ten jego raport to
szaleństwo, a merytorycznie - śmieć - tłumaczy Jarosław „Masa” S.
Rozmawiał SYLWESTER LATKOWSKI
Wspomniałeś kiedyś, że ty i
twoi koledzy byliście „mafią trzepakową”, bo tą prawdziwą były Wojskowe Służby
Informacyjne, dawni esbecy, którzy zostali negatywnie zweryfikowani, więc nie
mogli kontynuować służby i musieli się gdzieś podziać. Lata 90. to było ich
Eldorado. Porozmawiajmy o związkach Pruszkowa z WSI.
Nie każdy miał te związki. Ale
jeżeli ktoś już dobił do koryta i wspiął się na wyższy poziom mafijny,
oczywiste było, że chciał otwierać biznes, obojętnie jaki. I do tego potrzebne
były WSI. A może inaczej: wiatach 90., jeżeli chodzi o gangsterkę, szarą strefę
i tym podobne sprawy, WSI wchodziły dosłownie we wszystko. We wszystkie firmy
zakładane przez mafiosów. I doskonale wiedzieli, gdzie i w co wchodzić. Mieli
w końcu bardzo dobry wywiad (śmiech). Zawsze trzymali rękę na pulsie. Zawsze wiedzieli,
gdzie się zakręcić. Myśmy wchodzili z nimi w interesy, bo niby byli pomocni,
ale w gruncie rzeczy to była bardziej nasza wyobraźnia niż rzeczywistość.
Funkcjonowaliśmy na zasadzie g.. .no przyczepiło się do okrętu i mówi
„płyniemy”.
I co? Funkcjonariusze WSI po
prostu się do was zgłosili? Zapukali do jednego z szefów mafii, Pershinga, i
powiedzieli: chcemy z wami pracować?
Przyszli nie do Pershinga, ale do
mnie i do Kiełbasy. To myśmy po spotkaniu z nimi poszli do Pershinga i
powiedzieliśmy o propozycji, jaką złożyło nam WSI.
A dlaczego akurat do was?
My wtedy byliśmy już możni i
sławni, stąd ich obecność przy nas. Wiedzieli, że najłatwiej spotkać nas koło
19.00 w kawiarni Telimena, bo mieliśmy tam dosłownie swoje godziny urzędowania, podobnie zresztą jak i w innych
miejscach. Mieli świetnie zlustrowany świat przestępczy, więc wiedzieli, kto
nas zna i kto ich do nas zaprowadzi. Weszli z jakimś naszym znajomym. To było
dla nich proste. Nie chcieli wlepić się w żadną gangsterkę, bo nie mieli tego w
zwyczaju, ale chcieli też mieć pieniądze, więc interesy z nami robili bardzo
chętnie.
Który to był rok?
Chyba 1993.
Chcieli wam sprzedać
helikoptery, wozy pancerne?
Właśnie. Chodziło nie tylko o
helikoptery czy transportery, ale też o wiele, wiele innych rzeczy. W zasadzie
oferowali nam wszystko, co było dostępne w polskim wojsku. My z Kiełbasą
podeszliśmy do tego bardzo lajtowo. Chwilę po rozmowie w Telimenie jak zwykle
pojechaliśmy w obchód po mieście, który skończyliśmy u Wariata w Babicach. Tam
się spotykaliśmy z Andrzejem [Pershingiem] i jeszcze kilkoma chłopakami. I w
ramach podsumowania dnia opowiedzieliśmy, że było takie spotkanie z WSI i taka
propozycja. Na co Pershing stwierdził, żeby ich do niego dawać.
I WSI przyjechało do Babic?
Najpierw my z Kiełbasą spotkaliśmy
się z nimi jeszcze raz. Wzięliśmy od nich specyfikacje. Kilka razy
rozmawialiśmy w operacyjnym mieszkaniu Służb. Omawialiśmy szczegóły całej
akcji. Aż w końcu zaprowadziliśmy tam Andrzeja [Pershinga - red.]. I dalej już oni robili biznes. My sami nie mieliśmy co
sklejać, bo nie mieliśmy drugiej strony. To Andrzej tę drugą stronę miał. Od
nas dostał kontakt do WSI, od razu się zorientował, że można na tym zarobić, i
poprzez B. i G. poszedł duży transport helikopterów i czołgów do Syrii.
A wy dostaliście z tego
działkę.
I to grubą. Później, kiedy
zostałem zaprzysiężony na świadka koronnego, to operacyjne mieszkanie WSI
przewinęło się w moich zeznaniach. Razem z prokuratorem Jerzym Mierzewskim go
szukaliśmy. I znaleźliśmy, ale nic nam w tym mieszkaniu nie wychodziło. Ich
tam już nie było. Albo zmyli się, bo wiedzieli, że ich szukamy. Trzeba
pamiętać, że to był 2000 albo 2001 r., okres, kiedy WSI cały czas jeszcze
hulały. I bardzo szybko zresztą to WSI wytrąciło Mierzewskiemu sprawę.
Prokuratorowi Mierzewskiemu
zeznałeś, że pamiętasz zakup wyrzutni rakietowej.
No tak, tylko że to nie była
wyrzutnia otrzymana od WSI, tylko z WAT-u, od pułkownika z Wojskowej Akademii
Technicznej.
Od pułkownika K.? O nim jest
mowa w raporcie WSI. Miał współpracować z wami. W 1991 r. był rozpracowywany
przez WSI.
Nie wiem. Taki niewyględny był.
Przyszedł w dżinsowych spodniach, zielonym moro, niby tak, jak się wtedy
łaziło. Ale na milionera nie wyglądał.
Jak wyglądała transakcja?
Odbyła się w Babicach, w
warsztacie Wariata. Byłem ja, Kiełbiński, Sz., Pershing, Paweł M., Klimas,
Budzik i Parasol. Jak również R. ze Słowikiem. Oni już wcześniej rozmawiali, ja
nie wiedziałem, że dojdzie do zakupu. Wariat poprosił nas do biura na piętrze,
poszliśmy wszyscy na górę. To były trzy zapieczętowane rakiety. Jedną ten pułkownik
rozpieczętował i szkolił Pawła M., jak się nią
posługiwać. Prosto nawet. Był to przedmiot w kształcie rury. Rozsuwało się
rakietnicę, wyciągało celownik i wychodził spust. Według oficera była już
gotowa do użycia.
Po co wam były te wyrzutnie
rakietowe?
Chodziło o wojnę z Henrykiem
Niewiadomskim. Miały posłużyć do strzelania w jego okno.
Wspominałeś kiedyś w rozmowie,
że poznałeś pułkownika WSI, kooperując ze spółką byłego senatora Aleksandra
Gawronika „ItalmarCA”.
Tam mieliśmy pułkownika, którego
przyprowadził Gawronik. Mnie i Gawronika ten pułkownik traktował z szacunkiem,
respektem wręcz. Ale był taki bufoniasty. Deklarował, że jak trzeba
gdzieś pozamiatać, to nie ma problemu. Wystarczy, że powiemy, kogo ma nie być,
to go nie będzie.
W raporcie i aneksie WSI jest
mowa o tym, że mafia współpracowała z Fundacją Pro Civili. Powstała ona po nieudanej próbie zorganizowania przez
Baraninę, Grubego Marka i Herszmana Bezpiecznej Służby. Słyszałeś o niej?
Tak, ale nie znam sprawy.
Założyć ją mieli m.in. Anton
Wolfgang Kasco i Patryk Manfred Holletschek. Ten drugi miał prowadzić wspólne
interesy z Olegiem Białym ps. Kot. Znasz takiego?
Tak, to czołówka wierchuszki
rosyjskiej mafii.
Był w Polsce jej rezydentem?
Nie. Robił tu swoje interesy. Nie
interesowała go gangsterka. Później się dowiedzieliśmy, że gdyby chciał, to
by tu wszystko u nas pozamiatał w sekundę. To był jeden z możniejszych gangsterów
rosyjskich, bardzo dobry znajomy Wańki.
Robił z Wańką i Charonem
interesy?
Robił. To nie był bandyta, ale
biznesmen. Powiedz, który z oligarchów nie ubrudził sobie wcześniej rąk jakąś
czarną czy szarą strefą? Nie róbmy sensacji tam, gdzie jej nie ma. Każdy z nich
się o nas otarł.
Byłeś przesłuchiwany przez
komisję Macierewicza w sprawie związków z WSI?
Nie. Mało tego, Macierewicz, jak
szaleniec, umieścił mnie i Andiego w raporcie. Twierdził, że byliśmy
wysłannikami neapolitańskiej mafii w Warszawie.
W raporcie WSI wymieniony
jesteś w przypisie 257 na stronie 134. Zacytuję: „Według ustaleń UOP z
fundacją powiązani byli również uważany za przedstawiciela mafii włoskiej Andreas Edlinger oraz Jarosław Sokołowski ps. Masa. Proces
powołania tej fundacji przypomina powołanie działającej przy MSW Fundacji
Bezpieczna Służba”.
To bzdury, jakieś cuda-wianki.
A jak skomentujesz to, że
Antoni Macierewicz i jego komisja opisują w raporcie i aneksie związki WSI,
ludzi wojska, z mafią i w ogóle nie pyta o szczegóły ciebie, świadka
koronnego, który poszedł na współpracę z organami ścigania? Nie chciał
potwierdzić?
Ten raport jest mocno chaotyczny.
Aneksu nie znam, słyszę o jego treści teraz od ciebie. Macierewicz wiedział, że
gdzieś dzwoni, tylko nie wiedział gdzie. Podejrzewam, że WSI miały taki wywiad
i taką zasłonę dymną, że nie dopuszczały do swoich informacji nawet polityków.
To była bardzo hermetyczna grupa. Bez dwóch zdań, WSI to była gangrena. I tutaj
Macierewicz miał rację. Tylko źle się do tego wziął i ten jego raport to
generalnie szaleństwo, merytorycznie ten raport to śmieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz