Marek Dukaczewski „Wprost”
ma ściśle tajne dokumenty komisji Antoniego Macierewicza, która pisała raport z
weryfikacji WSI. Materiały, w których negatywnie opisywany jest obecny
prezydent, wyciekły już w 2007 r.
SYLWESTER LATKOWSKI, MICHAŁ MAJEWSKI
47
stron z adnotacjami „ściśle tajne" „egzemplarz pojedynczy” - tak wygląda materiał, w którego posiadaniu jesteśmy. To pierwszy twardy
dowód, że z komisji Macierewicza wyciekły dokumenty, które w 2007 r. były
podstawą stworzenia tzw. aneksu do raportu z weryfikacji WSI.
WYCIEK SPRZED SIEDMIU LAT
Papiery wyciekły z zespołu
Macierewicza siedem lat temu. I trafiły od jednego z członków komisji do
wąskiej grupy osób, m.in. kilku dziennikarzy i PR-owców. Dwa tygodnie temu
jeden z nich, zastrzegając anonimowość, przekazał dokumenty redaktorowi
naczelnemu „Wprost” Sylwestrowi Latkowskiemu.
Dlaczego jemu? Wiedział, że
Latkowski interesuje się od dawna tematem Wojskowych Służb Informacyjnych.
Wspólnie z Piotrem Pytlakowskim z „Polityki” zamierza opublikować książkę na
ten temat. Papiery, jak wynika z zebranych przez nas
informacji, wyciekły jeszcze na etapie pisania aneksu do raportu WSI, czyli
przed październikiem 2007 r. Materiał jest częściowo rozproszony, nie są to
kolejno ponumerowane strony. Kilka kartek dotyczących jednego aspektu,
kolejnych kilka - innego. Widać, że materiał jest wyjęty z większego
opracowania. Strony nie mają numeracji. Na części są adnotacje „ściśle tajne” i
„egz. poj.” Skąd przekonanie, że materiał jest autentyczny? I że posłużył do
tworzenia aneksu?
ANEKS U PREZYDENTA
Przypomnijmy. Główny raport
Macierewicza został opublikowany w połowie lutego 2007 r. Weryfikacja WSI
trwała jednak nadal. Niemal od razu Macierewicz i jego ludzie zabrali się do
pisania aneksu do raportu, który miał być rozszerzeniem opublikowanego
dokumentu. W październiku 2007 r. aneks trafił do prezydenta Lecha
Kaczyńskiego. Ten jednak nie zdecydował się go ujawnić. Dokument do dziś
pozostaje ściśle tajny i znajduje się w Kancelarii Prezydenta.
Przez ostatnie dwa tygodnie
sprawdzaliśmy autentyczność posiadanych przez nas papierów. Nabraliśmy
pewności, że materiał pochodzi z komisji Macierewicza i posłużył do stworzenia
ostatecznej wersji aneksu do raportu. Skąd ta pewność? Po kolei.
HANDEL BRONIĄ I KOMOROWSKI
Nasz informator był w bliskich
związkach z osobami posądzanymi, że mają nieuprawniony dostęp do papierów
komisji poprzez jednego z jej członków. To była pierwsza
poszlaka. Od 2007 r. pojawiały się niepotwierdzone informacje, że ściśle tajne
materiały służące do napisania aneksu wyciekły z komisji Macierewicza. Nie było
jednak twardego potwierdzenia tych wiadomości. Dziś są już na to materialne
dowody. Dokumenty, które mamy, są merytorycznie zgodne z zapowiedziami autorów
aneksu, w tym samego Macierewicza - papiery są poświęcone przedsięwzięciom
gospodarczym Wojskowych Służb Informacyjnych i handlowi bronią.
Kolejny element: obszerne passusy
dokumentu, do którego dotarliśmy, dotyczą Bronisława Komorowskiego, który -
według przecieków do mediów - ma być właśnie jednym z bohaterów aneksu. To na
razie poszlaki. Są też jednak twarde, bezsporne dowody, że papiery są
prawdziwe. Dowody te są w samych dokumentach.
WYSŁUCHANIA PUŁKOWNIKA O PREZESA
Skąd na przykład wiadomo, że nie
jest to wybrakowany materiał, który pozostał po głównym raporcie Macierewicza
publikowanym w lutym 2007 r.? W dokumentach są treści, które mogli znać tylko
członkowie komisji weryfikacyjnej. Przykład? W przypisach papierów, które
mamy, autorzy powołują się na wysłuchanie przed komisją weryfikacyjną płk. D.M.
(w papierach jest pełne nazwisko). To wysłuchanie, jak można przeczytać, odbywa
się 31 maja 2007 r., czyli ponad trzy miesiące po publikacji głównego raportu.
Odnaleźliśmy płk. D.M. Spytaliśmy
go, czy był wysłuchiwany przez komisję Macierewicza pod koniec maja 2007 r.
- Byłem wysłuchiwany przez komisję
dwa razy. Już po publikacji raportu. Pierwszy raz w marcu lub w kwietniu 2007
r. Drugi raz jakieś dwa miesiące później. Także to by się zgadzało - odparł.
W kolejnym z przypisów mowa jest o
tym, że 30 maja 2007 r. komisja wysłuchiwała prezesa W., szefa firmy zajmującej
się handlem bronią.
Zadzwoniliśmy do W.
- Czy pan 30 maja 2007 r. był
wysłuchiwany przez komisję Macierewicza? - spytaliśmy.
- Wkraczamy w obszar spraw
tajnych. Mam ten komfort, że mogę się zasłonić niepamięcią - W. śmieje się do
słuchawki.
- Czy przypadkiem nie jest tak, że
ktoś próbował grać tymi papierami? Na przykład składał propozycję, że pewne
rzeczy można w aneksie pominąć?
- Jest pan blisko sedna sprawy.
Powiem tylko, że nie jest pan pierwszą osobą, która pyta mnie o tamto
wysłuchanie - mówi prezes W.
Kolejny trop. W raporcie komisji
Antoniego Macierewicza, publikowanym w lutym 2007 r., autorzy omyłkowo łączą w
jedną postać dwóch słynnych handlarzy bronią: Monzera al-Kassara i Adnana Khashoggiego.
W dokumentach, które mamy, ten błąd jest już naprawiony i obu handlarzom poświęcone
są obszerne, zgodne z faktografią fragmenty.
PAPIERY KONTRWYWIADU
Pokazaliśmy papiery byłemu
oficerowi wywiadu WSI. - Jedną z opisywanych tu historii znam. Nazwiska
oficerów i ludzi z branży zbrojeniowej się zgadzają, ale niewiele będę mógł wam
pomóc. Dlaczego? Bo to jest dokument stworzony na podstawie papierów
kontrwywiadu wojskowego - ocenił.
Poszliśmy do innego oficera
wywiadu:
- Nazwiska oficerów, stopnie
wojskowe się zgadzają. Używana nomenklatura, język również.
- Na przykład?
- Na przykład ZZT WSI, czyli
zakład zabezpieczenia technicznego. OPP, czyli oficer pod przykryciem. BBW,
czyli Biuro Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI, które było swoistą policją w
policji. APW - akta postępowania weryfikacyjnego. Teczka WS, czyli
współpracownika. Określenia teczek: dwa zera na początku, czyli ściśle tajne,
jedno zero, czyli tajne. Tutaj wszystko się zgadza.
Spotkaliśmy się z byłym oficerem
kontrwywiadu. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że dokument powstał w dużej
mierze na podstawie akt oddziału szóstego kontrwywiadu wojskowego. Oddział
szósty trzymał pieczę nad branżą zbrojeniową. W ostatnim okresie działalności
WSI pracowało w nim około dziesięciu oficerów. Na potrzeby tej jednostki
działali jednak również żołnierze WSI w innych miastach Polski.
HANDLARZE Z SZÓSTKI
W przypisach do dokumentów, które
ma „Wprost” przywoływane są konkretne nazwy teczek, m.in. „Firmy polskie”,
„Handlarze” „Rynki”, „Indie”, „Sprawa problemowa Pestka”. - To są wszystko
teczki z oddziału szóstego. Takie właśnie były ich tytuły. Nazwy, nazwiska,
daty, okoliczności są prawdziwe. Fakty się zgadzają. To są poważne sprawy i nie
ma tu lipy. Mówię o faktach, a nie o interpretacjach,
które również znajdują się w papierach, które mi pokazujecie. W jednym z
przypisów znajdują się nawet słowa z mojej notatki - usłyszeliśmy od byłego
oficera kontrwywiadu.
- Jednego nie rozumiemy. To są
bardzo ciekawe materiały. Dlaczego te kwestie nie zostały przedstawione w
głównym raporcie Macierewicza, który publikowano w lutym 2007 r. ? - pytamy tę
samą osobę.
- Dobre pytanie. Macierewicz i
jego zespół od początku byli zainteresowani gospodarczymi przedsięwzięciami
WSI. Z tego, co wiem, szef „szóstki” był wysłuchiwany przez Macierewicza na
samym początku, już jesienią 2006 r., zaraz po gen. Marku Dukaczewskim. Tyle że
weryfikatorzy niewiele mogli zrobić. Wytłumaczenie jest dość zabawne. Otóż
weryfikacja toczyła się w bałaganie i sprinterskim tempie. Dopiero po
publikacji głównego raportu weryfikatorzy wpadli na to, że oddział szósty w oddzielnym
pokoju ma dość zasobne archiwum - odpowiada rozmówca z kontrwywiadu. Archiwum
oddziału było spore, papiery gromadzono w szafach pancernych. Kwatermistrzostwo
WSI utyskiwało nawet, że szaf w oddziale szóstym jest zbyt wiele i grozi to
zawaleniem stropu w budynku przy ulicy Oczki w Warszawie. Do teczek w archiwum
„szóstki” trafiały papiery związane z firmami zbrojeniowymi, ich
przedsięwzięciami, procesami koncesyjnymi, dokumenty na temat postaci z
branży. Wszystko było podzielone i posegregowane tematycznie.
KASA ZA TAJNE PAPIERY
- Może jednak komisja Macierewicza
miała dostęp do tego archiwum wcześniej? W głównym raporcie, publikowanym w lutym
2007 r., co prawda mniej szczegółowo, ale jednak są poruszone niektóre tematy
związane np. z handlem bronią. W głównym raporcie są powołania na akta z teczki
„Firmy polskie”. Co panna to? - dopytujemy oficera kontrwywiadu.
- Niektóre tematy są
zasygnalizowane w raporcie, ale wyrywkowo i na podstawie teczek, które mieli u
siebie oficerowie „szóstki”. Na etapie pisania głównego raportu komisja
Macierewicza nie miała jeszcze wiedzy o archiwum oddziału. Informacja o tym, że
do niego dotarli, do mnie trafiła bodaj w marcu 2007 r., czyli już po publikacji
raportu. Usłyszałem też, że archiwum „szóstki” to jest teraz podstawa do
pisania aneksu do raportu WSI.
- Czy pan widział kiedyś
dokumenty, które teraz panu pokazujemy?
- Nie. Natomiast wiosną 2007 r.,
czyli w okresie, gdy pisany był aneks, przyszedł do mnie płk Leszek Tobiasz
[oficer WSI, zmarł w lutym 2012 r. - red.]. Pokazał fragmenty tekstu. Dokument
był podobnie złamany, podobna czcionka i przypisy do tego, co widzę tu. To nie
było aż tyle kartek. To również był dokument sporządzony na podstawie archiwum
„szóstki” ale inne fragmenty niż te, które widzę teraz. Leszek powiedział, że
to są materiały, które mają się znaleźć w aneksie. I można zorganizować kasę,
żeby to jednak z aneksu wypadło. Zrozumiałem, że chodziło o organizowanie kasy
od biznesmenów i firm, które się we wstępnym dokumencie pojawiły. Odpowiedziałem
mu, że nie będę organizował żadnej kasy, bo będąc w kontrwywiadzie, nie
popełniałem przestępstw i nie wchodzę w takie projekty - opowiada nasz rozmówca
z kontrwywiadu.
- Tobiasz powiedział, skąd ma te
papiery?
- Mówił, że dostał je od płk. L.,
który ma relacje z ludźmi będącymi blisko komisji Macierewicza.
MACIEREWICZ NIE REAGUJE
O sprawie chcieliśmy porozmawiać z
Antonim Macierewiczem, który w 2007 r. był przewodniczącym komisji weryfikacyjnej
WSI. Nie zareagował on jednak na naszą prośbę o kontakt. Redakcja „Wprost” nie
zamierza ukrywać zdobytych materiałów. Jeśli śledczy wystąpią o nie, przekażemy
dokumenty do prokuratury. Co konkretnie znajduje się w papierach, do których
dotarliśmy? Główne wątki opisujemy w artykułach znajdujących się na kolejnych
stronach dzisiejszego „Wprost”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz