0 francuską miłość
pytały w Pruszkowie, o masturbację w Wołominie, o udawane orgazmy w
Skierniewicach. Dwie dziewczyny jeżdżą z kamerą po Mazowszu i rozmawiają z
ludźmi o seksie. Pojechałem z nimi.
Jacek Tomczuk
Po drugie, nie mają samochodu,
więc wybierają miejscowość, do której można dojechać pociągiem lub autobusem.
Po trzecie, miasto musi mieć minimum 10 tysięcy mieszkańców, w mniejszych
ulice są po prostu puste. - Możemy koczować trzy dni, żeby namówić kogoś, kto
zechce nam opowiedzieć o orgazmie albo czy rozmiar członka ma znaczenie -
wyliczają. Po czwarte, trzeba przetrwać falę szyderstw w rodzaju: „Mam się
wypowiedzieć? Daj 50 tysięcy” Od pół roku jeżdżą z kamerą po podwarszawskich
miejscowościach, prowadzą badania terenowe. Co czwartek wrzucają sondę do
sieci. O francuską miłość pytały w Pruszkowie, o masturbację w Wołominie, o
zdradę w Olecku, o prostytutki w Ełku, a o udawane orgazmy w Skierniewicach.
Jadę z nimi. 8.35 rano, pociąg do Siedlec. - Dlaczego Siedlce? Byłyśmy już
wszędzie wokół Warszawy - mówią dziewczyny. - Zdałyśmy sobie sprawę, że lepiej
orientujemy się, jak wygląda życie erotyczne w mitycznym Nowym Jorku niż w
"Wyszkowie czy Legionowie.
Nogi na pagony
Pierwszy wyjazd, koniec stycznia.
Siostry Dellfma Dellert i Dorota Konarska wsiadły w pociąg do Otwocka. -
Bałyśmy się. Czego? Wszystkiego. Nie miałam doświadczenia dziennikarskiego,
nie wiedziałam, jak zadać pytanie, nie miałam pojęcia, czy coś od ludzi
wyciągnę. Dorota nie wiedziała, jak obsługiwać kamerę. Z nerwów zaczęłyśmy
nagrywać jeszcze w pociągu. W Otwocku 20 stopni mrozu, najpierw zamarzały nam
palce, potem szczęki, wreszcie aparat. Nie ma gdzie się schować, żadnej galerii
handlowej - wspomina Dellfina.
Dorota pracowała w Polsacie, była
szefową działu promocji. Po 10 latach pracy w mediach wyjechała na Mazury,
gdzie jako członek zarządu pracowała w firmie produkującej oświetlenie dla
dużych obiektów: Stadion Legii, Stadion Narodowy, aquapark w Nowej Zelandii. Dellfina wyjechała z Polski w wieku 24
lat. W Londynie spotkała Thomasa Dellacroix, artystę, stworzyli duet w
pracy i życiu. Mieszkali w Paryżu, Sztokholmie, Barcelonie. - Thomas to w
Szwecji legenda, założyciel pierwszego punkowego zespołu - mówi. To wtedy
przyjęła pseudonim Dellfma Dellert. Razem zaczęli serię zdjęć „Self Portrait of Others”, w której wcielali się w role słynnych ludzi, inscenizowali
legendarne sytuacje i kadry, przedstawiając ich bohaterów w innym świetle.
-
Byłam Madonną, Marilyn Monroe, Fridą Kahlo, a Thomas - Stalinem,
Hitlerem, Che Guevarą... Mieliśmy wielki sukces
artystyczny, komercyjny i wielką porażkę w związku. Zazdrość, zaborczość -
wspomina Dellfina. Po siedmiu latach małżeństwa spakowała walizki i wróciła do
Warszawy. Po kilku latach rozmów siostry połączyły siły w projekcie „Seks w
małym mieście”.
Fetyszyzm to coś z feminizmem
Dziewczyny ani razu nie używają
słowa „feminizm”, ale kiedy rozmawiamy o seksie, zawsze schodzi na temat
kobiet. – Te pół roku badań w terenie dały nam
pewność, że równouprawnienie płci, o którym tyle się mówi, to mit.
Przynajmniej w seksie. Kobietom trudno się przyznać, że mają jakieś potrzeby w
łóżku, że mogą czegoś się domagać - mówi Dellfina.
Kiedy kręciły odcinek o udawanych
orgazmach, powtarzały się opinie, że kobieta udaje, żeby mężczyzna poczuł się
lepiej, żeby mu nie sprawić przykrości, zatrzymać go, zbudować z nim stały
związek. No dramat, pomyślały. Smutkiem powiało też w odcinku o grze wstępnej.
Przed kamerą staje para po sześćdziesiątce. Mężczyzna pewny siebie,
stwierdza, że 15 minut to optymalny czas na erotyczną rozgrzewkę. - Żebyś ty
chociaż 10 mi
kiedykolwiek dał - żona nie może się powstrzymać od komentarza. Inna opowiada,
jak robi to jej partner: - Jak najkrócej.
Kobiety nie wiedzą, czy im w ogóle
wypada mówić publicznie o seksie. Mężczyźni od razu wchodzą w rolę ekspertów,
popisują się.
- Kobieto nie może mówić o swoim
doświadczeniu seksualnym, bo okazałoby się, że w ogóle je ma. Skąd? Miała
kilku partnerów? W takich miejscach nie jest to mile widziane. Za to faceci
mają dobre samopoczucie, bo oni rządzą w związkach - twierdzi Jacek
Wasilewski, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
- To takie przechwalanie się.
Chłopak, który chodził z dziewczyną, będzie zaklinał się, że miał ją wiele
razy, choćby tylko trzymali się za rękę. Jej nikt nie uwierzy - mówi Marek,
sprzedawca w sklepie w Wołominie .
Zofia, księgowa z Otwocka, śmieje
się, że miała duże nieprzyjemności ze swoim „drugim” chłopakiem, który miał jej
za złe, że wcześniej się już całowała.
- Czasami miałyśmy poczucie, że w
tych miasteczkach w ogóle się nie rozmawia o seksie. Przyjeżdżamy jako obce
kobiety z kamerą, zadajemy jedno pytanie i mamy spowiedź życia. Jakby niektóre
kobiety tylko na to czekały, chciały wylać z siebie przeszłość. W Olecku
trafiłyśmy na kobietę, która zaczęła nam opowiadać, jak przez 20 lat była
bita, gwałcona i zdradzana - mówi Dorota.
Masturbacja? Od tego rosną włosy
na rękach
Pytam Anię, 40-letnią agentkę
nieruchomości z Karczewa, czy seks w małym i dużym mieście czymś się różni: -
Nie - nie waha się ani sekundy.
Innego zdania jest seksuolog dr
Andrzej Depko. - Potrzeby mamy wszyscy takie same, ale różne możliwości ich
zaspokojenia. I nie ma co ukrywać, że swoboda zachowań seksualnych w małym
mieście jest ograniczona. Zasada jest prosta: musisz realizować schemat, by
nie znaleźć się na językach. Co to oznacza w praktyce? Ze w takich miejscach
ludzie mówią jedno, a robią drugie. Przecież nikt nie przyzna się do zdrady czy
oglądania pornografii, tylko będzie jeszcze lepiej to ukrywał. Potrzeba
odbycia stosunku analnego czy zmiany partnera jest taka sama w Warszawie i
Otwocku. Ale w tym drugim miejscu nikt nie przyzna się, że coś takiego
popełnił. Zostałby ogłoszony zboczeńcem - mówi. Wśród pacjentów z małych
miejscowości Depko widzi gotowość do podjęcia niestandardowych zachowań. Ale
też wie, że podczas ulicznej sondy wyprą się tego pragnienia. Będą kupować
kajdanki, gadżety erotyczne, ale głośno powiedzą, że to obrzydliwe.
- W Pruszkowie rozmawiałyśmy o
seksie oralnym, emerytka do kamery powiedziała, że to skandal. Jednak kiedy
wyłączyłyśmy sprzęt, zaczęła opowiadać szczerze, jak wygląda seks w
sanatorium, co się dzieje na wycieczkach emerytów, w klubach seniora, o
koleżankach, które nie boją się przygody, o swoich byłych kochankach - wspomina
Dellfina. - W Piasecznie pytaliśmy o seks w miejscach publicznych. Kobieta
koło czterdziestki zaczęła fantazjować, jak chciałaby kochać się na balkonie
Pałacu Kultury i Nauki. Myślimy, fajnie, że w takich miejscowościach można
mówić tak pikantnie, z pasją. Wieczorem przysłała e-mail, że jednak nie chce,
żeby ją pokazywać - dorzuca Dorota.
Orgazm jest jak dobry kebab
- Domówki, ogniska i dysko-błysko
- tak Zofia, księgowa z Otwocka, odpowiada na pytanie, gdzie w jej mieście
odbywa się życie erotyczne. - W poniedziałek koleżanki omawiały sobotę: która
z kim tańczyła, kto jest szmatą, zdzirą, która fałszywą suką, bo chciała odbić
chłopaka. Na początku dziennym było bicie się dziewczyn o chłopaków. Ani razu
nie słyszałam, że jakiś koleś był niefajny, zawsze dziewczyny źle mówiły
o dziewczynach.
Seksuolog prof. Zbigniew Izdebski poprosił studentów, by odwiedzali
dyskoteki w małych miastach. - Dyskoteki wyrastają tam na prawdziwą instytucję
seksualną. Do zbliżeń dochodzi w specjalnie po to
zaprojektowanych lożach,
toaletach, okolicznych samochodach, na parkingach. Z badań wynika, że chodzą tam
już gimnazjaliści - mówi autor raportu „Seksualność Polaków na początku XXI
wieku”.
- Takie miejsca mają specyficzną
kulturę. Z jednej strony zanurzone w swojej małomiasteczkowej moralności,
tradycji. Z drugiej sąsiedztwo Warszawy sprawia, że przenikają tam wzorce
wielkomiejskie, głównie związane z aspiracyjnym spędzaniem czasu, ubiorem -
dodaje dr Wasilewski. - Proszę zobaczyć, kto przesiaduje w warszawskich
centrach handlowych, często to licealiści z przedmieść i ludzie z podwarszawskich
miejscowości. Aspiracyjność to chęć uczestniczenia w czymś większym, tym czymś
może być konsumpcja, zabawa albo kultura.
Na prowincji szybko przechodzą na
konkretne gadżety: tablety, telefony, ubrania. Wystarczy kilka miesięcy i
młodzi wyglądają tam samo jak ich rówieśnicy w stolicy. Ale urok stolicy
blednie. Wzorce czerpie się dziś głównie z intemetu.
A seks? Też ulega modom? - Z nim
jest tak samo jak z innymi trendami - mówi Wasilewski. - Łatwiej kupić wibrator
i zaszyć się z nim w sypialni samej, niż namówić partnera
na wspólną zabawę sado-maso. To wymagałoby otwartości. Małe miasta w ogóle
sprzyjają sytuacjom zastępczym.
Seks? Oj, już
dawno zapomniałam
Dellfina i Dorota są załamane,
stanem wiedzy o seksie w małych miastach: homoseksualista to zboczeniec, kamasutra
to japoński komiks, mięśnie Kegla są na barku, ewentualnie w odbycie; miłość
francuska kojarzy się z wycieczką do Paryża; fetyszysta to „cichy skromny
pan”. Większość pytanych wypiera się oglądania pornografii.
- Kiedy pokazałyśmy wibrator, tylko
jedna osoba wiedziała, co to jest. I opisała to w bardzo okrężny
sposób: czy to jest pilot do kierowania bardzo ważnym urządzeniem? - opowiada
Dellfina.
- Kurczę, rok temu sama bym nie
wiedziała, gdyby ktoś mnie spytał na ulicy - oponuje Dorota. - Jednak wibrator
kojarzył się przez lata z wielkim żylastym penisem. Dzisiaj design tak
poszedł do przodu, że połowa z nich nie przypomina ludzkich genitaliów.
- Kiedy zaczęłam studiować, nie
miałam wrażenia, że jestem opóźniona w sprawach edukacji seksualnej tylko
dlatego, że jestem z Otwocka - mówi Zofia. - Wpadłam na drugim roku, ale
dziewczyny z Warszawy też wpadały. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że one
częściej decydowały się na aborcję i to jest ta różnica. Ja nawet nie brałam
tego pod uwagę, nie mówiąc o tym, że nie wiedziałabym, jak ją zorganizować.
Nie najlepiej jest też z
tolerancją: - Wystarczy wyjechać 30 kilometrów od wielkiej Warszawy i robi się
krucho. Kiedy robiłyśmy materiał o Conchicie Wurst, byłyśmy zdziwione skalą
homofobii. 95 proc. ludzi mówiło, że to zboczenie, wypowiedzi aż tryskały
agresją - wspominają autorki „Seksu w małym mieście”.
Za to zachwyca je język Polaków i
ich skojarzenia. Penis to konfabulus, lacha, śmigło, pento; pochwa: waciocha,
buła, pipka; seks - młócka; gra wstępna - ten-teges; pozycja od tyłu: zajść od
zakrystii.
Kiedy dojeżdżamy do Siedlec,
okazuje się, że nie zabrały kabla łączącego mikrofon z kamerą. - Czasami
czujemy się jak Bridget
Jones, która próbuje coś powiedzieć przed
kamerą. Ale uczymy się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz