Z dokumentów, do
których dotarł „Wprost”, wynika, że Wojskowa Akademia Techniczna była
infiltrowana przez obcy wywiad.
CEZARY BIELAKOWSKI
Fundacja
Pro Civili to w raporcie Antoniego Macierewicza jeden z kilku dowodów
na nielegalne działania Wojskowych Służb Informacyjnych. Raport dowodzi, że
fundacja, zarządzana przez oficerów WSI wspólnie z Wojskową Akademią
Techniczną, podejmowała przestępcze przedsięwzięcia biznesowe, z których powodu
wojskowa uczelnia traciła pieniądze. Do dziś informacje zebrane w raporcie
Macierewicza wyczerpywały w zasadzie ten temat. Wydawało się też, że o samej
fundacji napisano już wszystko, co można było napisać.
Tajne dokumenty, do których dotarł
„Wprost”, poszerzają wiedzę o Pro Civili, wprowadzając nowe wątki i
szczegóły. Wszystko wskazuje na to, że zostały one wytworzone na potrzeby
aneksu do raportu z likwidacji WSI.
Jaka jest zasadnicza różnica
między oficjalnym raportem a tajnymi dokumentami, które opisujemy? Sposób
wskazania osób odpowiedzialnych za to, co działo się w fundacji. W oficjalnym
raporcie w rozdziale o działalności oficerów WSI w Wojskowej Akademii
Technicznej i Fundacji Pro Civili autorzy napisali po prostu
informacyjnie, że ministrami obrony narodowej w opisywanym okresie byli: Stanisław
Dobrzański, Janusz Onyszkiewicz i Bronisław Komorowski.
W dokumencie, który mógł posłużyć
do napisania aneksu, brzmi to już inaczej: „Wojskowe Służby Informacyjne, które
odpowiedzialne były za kontrwywiadowczą osłonę technologii rozwijanych w ramach
projektów badawczych na WAT, same przekazywały je w obce ręce. Odpowiedzialność
za to ponosi nie tylko ówczesny szef WSI, ale także były szef MON. Bronisław
Komorowski w sposób szczególny traktował wszystkie kwestie związane z WAT i
interesami uczelni. Działo się tak zwłaszcza w okresie, gdy kierownictwo we
WSI sprawował gen. Tadeusz Rusak”.
Warto odnotować, że nazwisko gen.
Rusaka w całym raporcie pada tylko trzy razy, bez szerszego kontekstu czy noty
biograficznej.
W opisywanym tajnym materiale znalazła
się już informacja, że gen. Rusak to „były dowódca kompanii czołgów przygotowanej
do spacyfikowania kopalni »Wujek« (do pacyfikacji zgłosił się jako ochotnik), a
następnie współpracownik WSW w Opolu - rekomendowany przez Bronisława
Komorowskiego na szefa delegatury UOP w Krakowie i w efekcie mianowany
przez Andrzeja Milczanowskiego na to stanowisko”
POCZĄTKI FUNDACJI
Powstanie Fundacji Pro Civili jest co najmniej zagadkowe. Utworzona została w lipcu 1994
r. i miała pomagać osobom, które poniosły szkodę, broniąc bezpieczeństwa
państwa. Według raportu jej założycielami byli Austriacy: Anton Wolfgang Kascu
i Patryk Manfred Holletschek. O Kasco raport Macierewicza milczy. Holletschka
opisuje jako twórcę pierwszej piramidy finansowej w Polsce - Global System.
W nieznanych dotąd dokumentach
jest na ten temat znacznie więcej. Znajduje się w nich m.in. informacja, że
Kasco jest „poszukiwany listem gończym za malwersacje finansowe w spółce Advantage”. O Holletscheku znajduje się zaś dodatkowa informacja, że został
aresztowany przez polską policję w 1998 r. za malwersacje finansowe. Dalej
czytamy, że „był zaangażowany we wspólne interesy z Olegiem Białym ps. Kot,
pełnomocnikiem firmy Billa Poland, współzałożycielem AB Holding i
Pancom”
AB Holding handluje dziś wyrobami
hutniczymi, także z krajami na wschód od naszej granicy. Niestety, wszystkie
dostępne telefony do tej firmy nie odpowiadały.
Billa Poland to w zasadzie już firma historyczna. Jej marka stała się
znana po otwarciu w 1991 r. sieci marketów na wzór austriacki. Billę Poland założyli słynni już z afery orle- nowskiej Andrzej Kuna i
Aleksander Żagiel. W jej zarządzie pracował Sławomir Wiatr.
- Czy z Billa Poland współpracował Rosjanin o nazwisku Oleg Biały? - Żaden Oleg
nie pracował w Billi. W ogóle nie było żadnego Rosjanina, osoby mówiącej po
rosyjsku - mówi dziś Sławomir Wiatr.
Jak Rosjanina charakteryzuje
dokument?
„Oleg Biały miał stać na czele
grupy wywodzącej się z byłych żołnierzy i oficerów Północnej Grupy Wojsk Armii
Czerwonej stacjonujących w Legnicy oraz członków ukraińskich grup przestępczych
(więcej na ten temat oraz związków Olega Białego z mafią znajduje się w
artykule na str. 20). W takim oto kontekście autorzy tajnego dokumentu
umieścili Fundację Pro
Civili.
Kilka lat temu Antoni Macierewicz
twierdził, że w 2008 r. ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski jako
gość sejmowej komisji sprawiedliwości nie chciał rozmawiać o tej fundacji.
HOLLETSCHEK CZY LEIMER. KARL CZY PATRYK?
We wspominanym dokumencie
opisującym nowe fakty z działalności Fundacji Pro Civili pada
enigmatyczne zdanie, że „pierwszych nadużyć dokonywano w ramach założonej
Fundacji Dziecko Warszawy, której prezesem był muzyk Adam Martin” A „sprawami
finansowymi tej fundacji zajmowali się Patryk Holletschek i Adam Martin”. To
być może bardzo ważne zdanie pomocne w ocenie tego dokumentu. Dlaczego? Według
dostępnych informacji nie było fundacji pod taką nazwą. Jest natomiast
założona w 1994 r. Fundacja Dziecka Warszawy. Do dziś obecna w Krajowym
Rejestrze Sądowym. A w radzie fundacji do dziś obecny jest... Manfred Karl
Holletschek. Na stronach Fundacji Dziecka Warszawy jako fundator przedstawiany
jest z kolei Manfred Holletschek. Czy to jedna i ta sama osoba? Fundacja działa
do dzisiaj. Pomaga jednemu z domów dziecka. Dwa lata temu placówką zaczęła
kierować nowa dyrektor. Nigdy nie słyszała nazwiska Holletschek. Aktualny
prezes fundacji nie zareagował na prośby kontaktu z „Wprost” Czy autorzy
dokumentu o Pro
Civili w ogóle zaglądali do KRS i weryfikowali
swoje informacje? Także inne. Jak te o Olegu Białym? Dodać można, że
Holletschek [twórca pierwszej polskiej piramidy finansowej - jak określa go
raport Macierewicza] występuje też pod nazwiskiem Manfred Leimer i według
internetowych forów był aktywny na rynku tzw. marketingu sieciowego. A jego
interesy prześwietlały tygodniki „Polityka” i „NIE”.
FUNDACJA POD OCHRONĄ SŁUŻB SPECJALNYCH?
Jak taka fundacja jak Pro Civili trafiła w ręce WSI? W dokumencie, do którego dotarliśmy,
zdanie określające ten proces jest lakoniczne: fundację przejęli oficerowie
WSI. Bez dat i okoliczności. Prezesem zarządu
został Krzysztof Werelich (podający się za oficera Zarządu II WSI).
Przewodniczącym rady fundacji był z kolei były oficer WSI, kapitan rezerwy
Piotr Polaszczyk (do sierpnia 1995 r. oficer obiektowy na WAT, skąd Fundacja Pro Civili wyłudziła później 400 min zł). Dyrektorem generalnym była
żona kapitana Elżbieta Polaszczyk (z zawodu opiekunka do dzieci). Jednym z
pracowników fundacji był oficer Zarządu III WSI płk Marek Wolny. To cytaty z tajnych
dokumentów, do których dotarł „Wprost”
W cytowanych dokumentach kpt.
Polaszczyk jest opisywany znacznie szczegółowiej niż w raporcie Macierewicza.
W1993 r. Polaszczyk (wówczas oficer WSI) przedstawiał się jako pełnomocnik MON.
„Jako żołnierz poruszał się mercedesem należącym do Centrum Mercedesa S. Zasady
[...]. Podejrzewany był o kontakty ze złodziejami samochodów” - czytamy.
I dalej: „Skład osobowy fundacji,
jej działania, a także prowadzone względem niej trzy osłonowe procedury
operacyjne, nie pozostawiają wątpliwości, że było to przedsięwzięcie
zorganizowane i prowadzone od samego początku przez WSI, pod ścisłym nadzorem
MON”.
Takich wniosków w raporcie
Macierewicza nie ma. Czy są w tajnym aneksie?
Z nowych dokumentów dowiadujemy
się także, czemu służyła fundacja w pierwszej fazie swej działalności, czyli od
1994 r. Jej celem było pomaganie w prowadzeniu działalności w Polsce
austriackim firmom ubezpieczeniowym. W tym miejscu pada kolejne enigmatyczne
zdanie, że oferowanie produktów ubezpieczeniowych „pozwoliło szybko i w sposób
zalegendowany dotrzeć do jednego z dyrektorów UOP, którego pozyskano następnie
do przestępczej grupy skupionej wokół Pro Civili” To
zdanie może tylko oznaczać, że w ramach Fundacji Pro Civili prowadzona była działalność
operacyjna i werbunkowa. Na rzecz WSI?
Czy przytoczone wyżej zdanie ma
związek z innym fragmentem, który opisuje, że w okresie powstawania Fundacji Pro Civili zastępcą szefa UOP, a następnie pełniącym obowiązki szefem
tego urzędu, był Jerzy Nóżka? Autorzy dokumentu dodają, że ten fakt jest
kluczowy dla sprawy, ponieważ to UOP razem z WSI „miał rzekomo rozpracowywać
przestępczą sieć powstałą wokół Fundacji Pro Civili. W
rzeczywistości wszelkie działania miały charakter prewencyjno-ochronny”. Tej ostrej
tezy też brakuje w oficjalnym raporcie.
W PRZESTĘPCZEJ SIECI
Fundacja rozwinęła skrzydła w 1996
r., w chwili utworzenia w Wojskowej Akademii Technicznej Centrum
Usługowo-Produkcyjnego. Od tego momentu rozpoczyna się szeroka współpraca Pro Civili z tą uczelnią. Weryfikatorzy Macierewicza, powołując się na
prokuratorskie śledztwo, wyliczyli w oficjalnym raporcie, że przez CUP nielegalnie
wyprowadzono prawie 400 min zł. Na czym polegał ten proceder? Najkrócej rzecz
ujmując, uczelnia zamawiała w licznych firmach związanych z Pro Civili fikcyjne usługi i towary. Było to kilkadziesiąt
wspólnych przedsięwzięć polegających na zawieraniu pozornych umów, wyłudzaniu
podatku VAT, kredytów bankowych, sprzedawaniu fikcyjnych wierzytelności.
Raport Macierewicza wspomina jedną
z takich transakcji: fikcyjny zakup dla WAT systemu do zabezpieczania
dokumentów i określania ich wiarygodności o nazwie AXIS.
Czy w raporcie jest błąd? Bo z
opisywanego nowego dokumentu w tej sprawie wynika co innego. To nie WAT kupił
system, ale Pro Civili
od WAT. Jedno się zgadza. Ustalono ponad
wszelką wątpliwość, że system AXIS nie istniał. A celem całej tej
operacji było wyłudzenie podatku VAT w wysokości ponad 11 mln zł.
W dokumencie pada wiele innych
przykładów nielegalnych działań Pro Civili nieobecnych w raporcie
Macierewicza. Choćby handel nieistniejącym systemem komputerowym Unimed.
Pada też informacja, że Pro Civili stała się głównym dostawcą dla MON samochodów z firmy
Sobiesław Zasada SA i Volvo Poland. Fundacja lubiła handlować
autami. W dokumencie opisany jest kontrakt, jaki Pro Civili podpisała
z firmą Hyundai - na tysiąc samochodów Sonata Taxi. Miały być
one dalej dzierżawione przez korporację taksówkową Bayer Taxi. Fundacja odliczyła sobie stosowny VAT. Ale odebrała od Hyundaia tylko niewielką część zamówionych
samochodów - ok. 100.
KAPYLOW VEL CASTELLO
W raporcie Macierewicza opisana
jest umowa leasingu jachtu motorowego dla WAT za pośrednictwem Korporacji ADAR.
Pierwsza - na 36 min, druga - na 20 min zł. Właścicielem jachtu jest cypryjska
spółka Parsley Co. Ltd. Raty leasingowe trafiają wprost do Bank of Cyprus. Szefem zarządu Korporacji ADAR był cudzoziemiec posługujący
się trzema różnymi danymi personalnymi - raz występował jako obywatel Litwy Valerijus Baskowas, innym razem jako Igor Kapylow z Białorusi, a
jeszcze innym - jako Konstantinos Palivanidis, reprezentant spółki Parsley.
Nowe dokumenty opisują ten wątek
znacznie szerzej. Padają zdania, że wysokość tych umów znacznie przekracza
wartość samego jachtu. Pada też informacja, że ADAR kupił od Parsley platformę wiertniczą za 125 min dolarów. I wniosek, że
umowy te były prostą i szybką drogą do wytransferowania pod osłoną WSI 130 min
dolarów mafijnych pieniędzy poza polski system bankowy. Co więcej, umowy miały
zawierać klauzule pozwalające tym firmom na wgląd w budżet i bilans finansowy
WAT, w tym finansowanie prac naukowych, badawczych i wdrożeniowych na
zapotrzebowanie polskiego wojska i Komitetu Badan Naukowych.
W nieznanych dotąd dokumentach
pada ostra konkluzja: „Oznacza to, że posługujący się kilkoma tożsamościami,
powiązany z obcym wywiadem, międzynarodowy przestępca Igor Kapylow miał
otrzymywać informacje o stopniu zaawansowania ściśle tajnych prac badawczych
[...]. Ustalono, że szczególnie interesował go system rakietowy. WSI, które
odpowiedzialne były za kontrwywiadowczą osłonę technologii [...] na WAT, same
przekazały je w obce ręce”.
Interesujący fragment dotyczący Kapylowa
znajduje się w innym fragmencie przytaczanych dokumentów. Okazuje się, że nosił
on jeszcze jedno nazwisko: Patrick Castello. Na przełomie 1991/92 polscy
producenci i eksporterzy broni - m.in. Zakłady Mechaniczne Łucznik i Męsko -
do wniosków o zgodę na wywóz broni dołączali kontrakty zawarte przez Patricka
Castella. Miał on reprezentować „Ministerstwo Obrony i Bezpieczeństwa Burkina Fasso” (pisownia oryginalna). Po analizie tych dokumentów
prokuratura postawiła C astellemu zarzut fałszerstwa. W tym czasie był on już
poszukiwany od dłuższego czasu międzynarodowym listem gończym w związku ze
swoją działalnością na terenie Niemiec. W dokumencie czytamy: „WSI posiadały informacje o osobie P. Castella i jego wątpliwej wiarygodności w związku
ze sprawą GROT [chodzi zapewne o handel bronią - red.]. Jednak nawet gdy wobec
P. Castella pojawiły się zarzuty o posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami,
WSI nie podjęły działań”. Dalej czytamy, że Castello był także czołowym
organizatorem procesu wyłudzania ogromnych kredytów bankowych i używał także
innych personaliów - w tym... Igor Kapylow. Ale również Grzegorz Dąbrowski,
Peter Pella, Elenys Vaidotas.
Paszport na nazwisko „Dąbrowski”
miał mu załatwić oficer WSI za 2,5 tys. dolarów. Pieniądze zostały wręczone
„naczelnikowi jednego z wydziałów paszportowych w Warszawie”
Kapylew vel Castello miał
regularnie kontaktować się z kpt. Polaszczykiem i Krzysztofem Werelichem z
Fundacji Pro Civili.
„Ich kontakty należy określić jako zażyłe”.
Werelich najwyraźniej nie chce
wracać do tych faktów. Nie odebrał telefonu ani nie odpowiedział na SMS. Miałby
zapewne i czym opowiadać, bo według dokumentów
Kapylow miał być inicjatorem tzw. factoringu. Mechanizm ten polegał na
zakładaniu fikcyjnych spółek na fałszywe tożsamości lub podstawione osoby w
zamian za wynagrodzenie. „Następnie firmy te zaciągały kredyty w IV Oddziale
PKO BP w Warszawie, gdzie osoby odpowiedzialne za ich przyznawanie były
członkiem tej przestępczej grupy. Po krótkim czasie spółki ogłaszały bankructwo
lub upadłość, a zaraz potem upadały spółki, które poręczyły kredyty. Były to
m.in. Korporacja Adar, Petimpex, Parsley, Kapron, Czok,
Kiumar, Glicor. Wszystkie spółki były kapitałowo i osobowo powiązane z Igorem
Kapylowem. Ocenia się, że kwota wyłudzeń sięgała ok. 100 min zł”.
I tych faktów i wniosków nie ma w
raporcie Macierewicza. Odtajnienie tego dokumentu i opublikowanie go dopisało
puentę do historii Pro
Civili i Kapylowa. W różnych miejscach Polski
ze zdumieniem zaczęto odkrywać, że partnerami biznesowymi w różnych
przedsięwzięciach stały się firmy i ludzie związani z fundacją. Jak w Sieradzu,
gdzie w 1997 r. firma Kapylowa ADAR kupiła od miasta grunty inwestycyjne. A w
dokumentach tej transakcji widnieje nazwisko Litwina Valerijusa Baskovasa. Podobnie jak w Cieszynie. W tym przygranicznym mieście
znajduje się zabytkowy hotel Pod Brunatnym Jeleniem. Na początku lat 90. kupił
go Ryszard Bogucki, który dziś odsiaduje wyrok za zabicie Pershinga, szefa
mafii pruszkowskiej. Gdy Bogucki trafił do więzienia, miasto odkupiło hotel.
Kolejnym właścicielem zabytku została firma ADAR, a następnie Sicura, też
związana z Fundacją Pro
Civili. Jej współwłaścicielem był wówczas
Białorusin Igor Kapylew.
Działalność fundacji zakończyła
kontrola skarbowa w Wojskowej Akademii Technicznej. W lipcu 1999 r.
prokuratura i UOP rozpoczęły śledztwo. W 2000 r. padły pierwsze zarzuty dla
pracowników WAT.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz