sobota, 20 października 2018

Jak pieniądze z FOZZ pomogły Kaczyńskim



Antykomunizm PiS zawsze był finansowany za pieniądze postkomunistów, osłaniany przez ludzi, którzy pracowali w PRL-owskim sądownictwie i aparacie represji. Ale wyborcy mają o tym nie wiedzieć, więc powrót afery FOZZ może być dla Kaczyńskiego niebezpieczny

Decyzję amerykańskich władz o ekstradycji do Polski Dariusza Przywieczerskiego PiS-owskie media wykorzystały do przypomnienia narracji o zatrutych korzeniach III RP, która miała się naro­dzić z pieniędzy FOZZ. Przywieczerski - przypomnijmy - został skazany zaocz­nie w sprawie FOZZ na trzy i pół roku więzienia.
   Afera Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego była jedną z najgłośniej­szych na przełomie PRL i III RP. Miliony dolarów przeznaczone na wykup długu zaciągniętego w czasach rządów Edwar­da Gierka zostały zdefraudowane i zasi­liły różne spółki, działające na zapleczu polskiej polityki.
   Jednak w rzeczywistości afera FOZZ jest najbardziej kłopotliwa dla Jarosława
Kaczyńskiego. Do tego stopnia, że trud­no orzec, czy Przywieczerski jest trzyma­ny przez Zbigniewa Ziobrę w areszcie na warszawskim Służewcu dla Kaczyńskie­go, czy przeciw niemu. Dostęp do kluczo­wej postaci afery FOZZ mają wyłącznie prokuratorzy Ziobry i agenci służb Mariu­sza Kamińskiego. A właśnie tych dwóch polityków związał ostatnio tymczasowy sojusz. Obaj kontrolują materiały afery podsłuchowej, która zdemolowała ostat­nio wizerunek premiera Morawieckiego. Z kolei kontrolowanie człowieka będące­go źródłem wiedzy na temat afery FOZZ to ich polisa ubezpieczeniowa w relacjach z samym Jarosławem Kaczyńskim.

ZATRUTE ŹRÓDŁA PC
O ile bowiem postkomunistyczni beneficjenci FOZZ zostali już dawno wskazani (były to spółki i media z zaple­cza postpezetpeerowskiej lewicy), o tyle wciąż niewyjaśniona pozostaje sprawa powiązania z FOZZ samego Kaczyńskie­go i najważniejszych postaci jego pierw­szej partii - Porozumienia Centrum. Do spółki Telegraf czy Fundacji Praso­wej Solidarność, kontrolowanych przez braci Kaczyńskich i zapewniających fi­nansowanie ich partii, trafiły miliony złotych z Banku Przemysłowo-Handlo­wego i Budimeksu, kierowanych wów­czas przez ludzi, których w prawicowym żargonie nazywano postkomunistycz­nymi oligarchami. Ich zainteresowanie wspólnym robieniem interesów wyni­kało z tego, że Jarosław Kaczyński był wówczas szefem kancelarii Lecha Wa­łęsy, a Lech - szefem Biura Bezpieczeń­stwa Narodowego.
   Przyjaciółmi liderów Porozumie­nia Centrum byli wówczas bohaterowie
innych wielkich afer III RP. Bogusła­wa Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego ostrzegł przed aresztowaniem Maciej Zaleski (jeden z liderów PC, zajmujący się zbieraniem funduszy na „biznesowe” przedsięwzięcia partii), który został za to skazany na dwa i pół roku więzienia. Jarosław Kaczyński tłumaczył się z tej sprawy z charakterystycznym dla siebie cynizmem: „Gdybyśmy przyjęli założe­nia czysto moralne, to byśmy nigdy ni­czego nie mieli. Spotykalibyśmy się jak dawniej na Puławskiej w 50 osób, a Ge­remek by tu rządził”.

CZERWONE PIENIĄDZE
W aktach sądowego postępowania dotyczącego afery FOZZ znajdują się zeznania co najmniej czterech osób twierdzących, że Fundusz był jednym ze źródeł „czerwonych pieniędzy, które zasilały biznesowo-polityczne przedsię­wzięcia braci Kaczyńskich. Jako bez­pośredni odbiorcy pieniędzy z FOZZ pojawiają się w sądowych aktach Maciej Zaleski, Adam Glapiński (wówczas jeden z liderów PC, dziś prezes NBP) oraz sam Jarosław Kaczyński.
   O przekazywaniu im pieniędzy mó­wią Janusz Pineiro i Jerzy Klemba (ofi­cer służb wojskowych z okresu PRL). Wiarygodność tych zeznań została póź­niej podważona przez fakt, że Pineiro i Klemba sami zostali skazani za finan­sowe przekręty. A sąd w wytoczonej im przez Jarosława Kaczyńskiego sprawie uznał, że „Pineiro nie przedstawił wy­starczających dowodów na potwierdze­nie swych tez”.
   Jednak także były prezes NBP Grzegorz Wojtowicz zeznał, że Adam Glapiń­ski lobbował u niego na rzecz powołania na stanowisko wiceprezesa NBP Grze­gorza Żemka - tajnego współpracowni­ka WSI, skazanego w sprawie FOZZ na dziewięć lat więzienia. Zeznania Wojto­wicza potwierdzają słowa Pineiry, który twierdził, że powołanie Żemka na wice­prezesa NBP miało być częścią układu między ludźmi PC a osobami dysponują­cymi pieniędzmi Funduszu.
   Kolejną osobą, której zeznania w pro­cesie dotyczącym FOZZ uderzały w Ja­rosława Kaczyńskiego i jego ludzi, był Anatol Lawina, dawny działacz opozycji o radykalnie antykomunistycznych po­glądach. Był on wysokim urzędnikiem NIK, bezpośrednim przełożonym Mi­chała Falzmanna, który jako pierwszy natrafił na nieprawidłowości w zarzą­dzaniu FOZZ. To pion kierowany przez Lawinę zajmował się badaniem całej afery.
   Lawina zeznał przed sądem, że pie­niądze z FOZZ trafiały do Porozumie­nia Centrum za pośrednictwem Adama Glapińskiego, Janusza Pineiry i jedne­go z urzędników Biura Bezpieczeństwa Narodowego, którym kierował wówczas Lech Kaczyński.
   Anatol Lawina zmarł w 2006 r. w wyni­ku powikłań po pobiciu przez nieznanych sprawców. Prawica zawsze twierdziła, że za śmiercią osób zajmujących się aferą FOZZ (Michała Falzmanna, który zmarł na atak serca, i prezesa NIK Waleriana Pańki, który zginął w wypadku samo­chodowym) stali postkomuniści. Jednak pobicie Lawiny miało miejsce za rządów PiS, a prokuratura, która nie umiała roz­wiązać tej sprawy, podlegała Zbigniewo­wi Ziobrze.
   Po ekstradycji Przywieczerskiego ro­dzina Anatola Lawiny (jego syn i dwie córki) opublikowała list otwarty, w któ­rym czytamy m.in.: „W ostatnich tygo­dniach media podporządkowane Prawu i Sprawiedliwości przypominają afe­rę FOZZ, którą nasz ojciec Anatol La­wina badał, będąc dyrektorem Zespołu Analiz Systemowych w Najwyższej Iz­bie Kontroli. Przy tej okazji politycy PiS manipulują opinią publiczną, przywołu­jąc tylko fragmentarycznie ustalenia na­szego ojca, nie wspominając o tym, że za jednych z wielu beneficjentów FOZZ wy­mieniał on braci Kaczyńskich i ich ugru­powanie polityczne”.

FOZZ NAMASZCZA MINISTRÓW
Sprawa dotycząca FOZZ była dla prowadzących ją sędziów przepust­ką do rządów SLD i PiS. Barbara Piwnik, która zajmowała się sprawą FOZZ tak drobiazgowo, że media zaczęły ją podej­rzewać o przeciąganie jej do momentu przedawnienia, zastała przez premie­ra Leszka Millera powołana na stanowi­sko ministra sprawiedliwości. Podobnie było po stronie Prawa i Sprawiedliwo­ści. Andrzej Kryże (w PRL dyspozycyjny sędzia skazujący opozycjonistów, m.in. Bronisława Komorowskiego) prowadził sprawę FOZZ bezpośrednio po Piwnik. Kiedy ją dostał, był już związany z PiS, dla którego przygotowywał projekt za­ostrzenia kodeksu karnego, był też men­torem młodego prawnika Zbigniewa Ziobry, wydelegowanego później przez PiS do komisji rywinowskiej.
   To Kryże zdecydował o umorze­niu wątku afery FOZZ dotyczącego fi­nansowania Porozumienia Centrum. Sąd drugiej instancji zarzucił mu licz­ne błędy i stronniczość w postępowa­niu, jednak do sprawy finansowania PC już nie wrócono. A sam Andrzej Kryże został wiceministrem sprawiedliwości w pierwszym rządzie PiS.
   Inny człowiek, który trafił na aferę FOZZ u progu swojej politycznej karie­ry, to Janusz Kaczmarek. Choć zaczynał pracę w prokuratorze w PRL jako czło­nek PZPR, był najbardziej zaufanym współpracownikiem Lecha Kaczyń­skiego, gdy ten w 2000 r. został mini­strem sprawiedliwości w rządzie AWS. Jako zastępca prokuratora generalne­go przeprowadził najważniejsze dzia­łania osłaniające braci Kaczyńskich w sprawie FOZZ. Pięć lat później, po zwycięstwie wyborczym PiS, został po­wołany przez Zbigniewa Ziobrę na sta­nowisko prokuratora krajowego, a rok później awansował na stanowisko mini­stra spraw wewnętrznych w rządzie PiS, z którego został odwołany po wybuchu afery gruntowej.
Cezary Michalski

1 komentarz: