Film „Kler” bijący
rekordy oglądalności i mapa pedofilii przygotowana przez ofiary duchownych
zmusiły biskupów do przeprosin. Czy to początek przełomu, czy tylko ruchy
pozorowane?
Aleksandra Pawlicka
Biskupi
okopują się w schronach, ale liczą, że nawet jeśli przyjdzie fala, to zmyje
sąsiada. Prawdziwego tsunami nie będzie - mówi duchowny, uczestnik obrad
episkopatu, które odbyły się pod koniec września. Zakończyły się deklaracją,
że do końca listopada powstanie raport w sprawie pedofilii w Kościele. To
inicjatywa prymasa Wojciecha Polaka, tyle że większość hierarchów jest jej
przeciwna.
KROKODYLE ŁZY
Na blisko stu czynnych biskupów tylko
czterech ujawniało dotychczas skalę pedofilii w podległych im parafiach. W
diecezji płockiej bp Piotr Libera zorganizował konferencję, na której
przyznał, że w ciągu 11 lat jego urzędowania o nadużycia seksualne wobec
nieletnich zostało oskarżonych dziewięciu duchownych. Kolejny był biskup
połowy Józef Guzdek, który poinformował o zarzutach dla czterech duchownych
ordynariatu. Trzech oskarżono o molestowanie nieletnich, czwartego - o
posiadanie zdjęć pedofilskich. Wszyscy nie są już kapelanami, a jeden został
usunięty ze stanu kapłańskiego i siedzi w więzieniu.
Także biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński przyznał, że w ciągu 26
lat istnienia tej diecezji postępowania wszczęto wobec 12 duchownych, z czego
trzy sprawy zakończyły się wyrokami sądów, siedem jest w toku, a w dwóch
śledztwo nie potwierdziło
prawdziwości zarzutów. Największym
echem odbiło się wystąpienie biskupa opolskiego Andrzeja Czai. W liście do
wiernych przeprosił za krzywdy wyrządzone przez księży pedofilów. O odczytanie
listu poprosił księży swojej diecezji. Część zignorowała prośbę, a niektórzy
ocenzurowali biskupa i skrócili jego list do modlitwy za ofiary.
- Opór jest potężny i na każdym szczeblu - przyznaje jeden z moich
rozmówców.
- A przecież w tych oficjalnych
wystąpieniach biskupów jest mowa wyłącznie o przypadkach ujawnionych: księżach
skazanych lub oczekujących na wyrok. To wierzchołek góry lodowej.
Gdy na posiedzeniu episkopatu prymas Polak zaproponował przygotowanie
raportu, biskupi nie kryli niezadowolenia. Zwłaszcza w kuluarach wielu
deklarowało, że nie podporządkuje się wytycznym. Propozycja prymasa zakłada
bowiem nie tylko zebranie informacji o duchownych z prawomocnym wyrokiem
i tych, przeciwko którym prowadzone jest śledztwo,
ale też o przypadkach znanych biskupom z przeszłości. To właśnie budzi opór,
bo który z hierarchów będzie chciał donieść na samego siebie? Który przyzna, że
wiedział, a nie powiedział? Choć właśnie ujawnienie tej wiedzy mogłoby przerwać
wieloletnią zmowę milczenia i uruchomić proces oczyszczania Kościoła z zarzutu
krycia pedofilów.
Łódzki biskup Grzegorz Ryś już latem podczas pielgrzymki na Jasną Górę
mówił, że „grzechy pedofilii to wyraz nadużycia władzy w Kościele”, a za ich
ukrywanie odpowiedzialni są ci duchowni, który tworzą chroniącą siebie kastę.
- Jestem więcej niż sceptyczny co do tego, że raport cokolwiek wniesie do
posiadanej już wiedzy. Nie uzupełni mapy pedofilii opublikowanej przez
Fundację „Nie lękajcie się”. Biskupi będą lać krokodyle łzy i pilnie strzec,
aby to, co nie ujrzało dotychczas światła dziennego, takie nadal pozostało
- mówi „Newsweekowi” ksiądz zaangażowany w proces
kościelnych rozliczeń.
Mapę pedofilii przygotowała świecka fundacja pomagająca ofiarom księży
pedofilów. Jej przedstawiciele twierdzą, że tylko w ciągu jednego dnia od
chwili publikacji zgłosiło się 70 kolejnych ofiar. Na mapie jest 259 ofiar i
63 sprawców z wyrokami sądowymi. Co ciekawe, żadnego nie odnotował rejestr
pedofilów ujawniony na początku tego roku przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Podczas prezentacji mapy w Sejmie nie zjawił się, mimo zaproszenia,
żaden przedstawiciel episkopatu.
LISTEK FIGOWY
O opolskim biskupie Andrzeju Czai zrobiło się głośno nie tylko z powodu niedzielnego
kazania o pedofilii. Jeden z aktorów filmu „Kler”, Arkadiusz Jakubik,
powiedział po premierze, że dedykuje swoją rolę koledze z rodzinnych Strzelc
Opolskich, któremu „ksiądz zmarnował życie na wyjazdach ministrantów”. Biskup
Czaja od razu wysłał do Jakubika mail z prośbą o kontakt do ofiary, ale w
międzyczasie zgłosiła się do kurii matka poszkodowanego. Sprawę skierowano do
prokuratury.
Biskup przyznał w lokalnym radiu, że na film Smarzowskiego poszedł z
przekonaniem, że „może Bóg ma mu w ten sposób coś do powiedzenia”. Najbardziej
wstrząsnęła nim scena przesłuchania ofiary księdza pedofila, kiedy komisja
duchownych próbuje przekonać poszkodowanego, że składając zeznania, szkodzi
Kościołowi. „Ludzie, co wy robicie?” - pyta przesłuchiwany i wychodzi. - To
jest przesłanie. Bóg woła w naszą stronę, do naszych księży: „Ludzie, co wy
robicie?” - mówi bp Czaja i dodaje: - W takich sytuacjach trzeba działać jak
przy zawale serca.
Czynie czuje się osamotniony? Na to pytanie nie chce
odpowiedzieć„Newsweekowi”. Ale znający biskupa opolski ksiądz twierdzi, że
hierarcha przeżył ostracyzm w środowisku episkopatu i zachowawczą postawę
własnych księży. - Zachował się tak, jak należało, ewangelicznie, ale siła
tych, którzy będą próbowali sprawę wyciszyć i odłożyć rozliczenia ad calendas
graecas, jest przeważająca - mówi mój rozmówca.
W episkopacie biskup Czaja pełni funkcję przewodniczącego Komisji
Nauki Wiary. - To ważna komisja, ale głos biskupa Czai nie jest ważny. Traktują
go jak listek figowy: „O! Mamy Czaję, nasz wzór z Sevres, więc nie można nam zarzucić, że nic nie robimy w sprawie
walki z kościelną pedofilią!” - mówi jeden z
księży, nie kryjąc gorzkiej ironii.
RĘKA RĘKĘ KRYJE
W rzeczywistości obowiązuje bowiem inny model.
Można go nazwać modelem abp. Paetza, choć nie chodzi tylko o byłego metropolitę Poznania oskarżonego o molestowanie
kleryków w seminarium duchownym, ale o mechanizm, dzięki któremu mógł on przez
lata dopuszczać się homoseksualnej przemocy na studentach i nie ponosić za to
żadnej odpowiedzialności. A ci, którzy go kryli, mogli robić kościelne kariery.
Jedna z osób zaangażowanych w proces reformy Kościoła przekazała redakcji
„Newsweeka” list napisany przez ks. Tadeusza Karkosza, byłego rektora Arcybiskupiego
Seminarium Duchownego w Poznaniu. List powstał w listopadzie 2001 r., czyli parę
miesięcy przed ujawnieniem afery z abp. Paetzem. Autor opisuje w nim
poczynania poznańskiego metropolity - zapraszanie kleryków do rezydencji
metropolity, skąd wracaj ą „roztrzęsieni i mimo
ustnego zakazu wydanego przez księdza Arcybiskupa, relacjonują rektorowi
dokładnie przebieg spotkania”. Ks. Karkosz pisze, że gdy zwrócił abp. Paetzowi
uwagę na niestosowność jego zachowań, usłyszał: „I co? Mam wyciągnąć z tego
wnioski?”.
List wyjaśnia, że o sprawie zostali poinformowani: nuncjusz apostolski
w Polsce, którym wówczas był bp Józef Kowalczyk, oraz
sekretariat stanu Stolicy Apostolskiej, w którym kardynał Angelo Sodano wraz z osobistym sekretarzem papieża, bp.
Stanisławem Dziwiszem, decydowali, które informacje mają trafić do Jana Pawła
II. Ks. Karkosz informował o sprawie także zastępców abp. Paetza, trzech biskupów
pomocniczych. Krótko mówiąc - wiedzieli wszyscy, cała kościelna wierchuszka,
ale papież o skandalu dowiedział się dopiero od swojej świeckiej przyjaciółki
Wandy Półtawskiej.
Ks. Karkosz kończył swój list informacją, że gdy pierwsze przecieki o
aferze trafiły do mediów, abp Paetz zwołał spotkanie z najważniejszymi duchownymi
swojej diecezji. Dał im do podpisania lojalkę, „komunikat odwołujący się do
rzekomych pomówień wobec Księdza Arcybiskupa, wyrażający z nim solidarność i
podkreślający ducha posłuszeństwa”. Komunikat miał być odczytany we wszystkich
kościołach na niedzielnej mszy, ale ostatecznie zostało to odwołane - czytamy w liście.
Ks. Karkosz wkrótce po napisaniu tego listu przestał być rektorem
seminarium i został przeniesiony do Rzymu.
Współdziałający z nim ówczesny dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu
im. Adama Mickiewicza, ks. Tomasz Węcławski, ostatecznie odszedł ze Stanu
duchownego, dokonał aktu apostazji i zmienił nazwisko na Tomasz Polak.
Jedyną karą, jaką poniósł abp Paetz, było usunięcie z funkcji
metropolity poznańskiego. Przez lata celebrował msze, uczestniczył w
procesjach, przecinał wstęgi, pozostał poznańskim celebrytą. Do dziś ma do
dyspozycji piętrową kamienicę otoczoną rozległym ogrodem tuż obok
archikatedry.
Nuncjusz papieski abp Józef Kowalczyk po zakończeniu watykańskiej misji
został prymasem Polski. Sekretarz papieża bp Stanisław Dziwisz został kardynałem
i arcybiskupem w Krakowie. Prawa ręka abp. Paetza, jego biskup pomocniczy
Marek Jędraszewski, dostał arcybiskupstwo w Łodzi. Dziś jest metropolitą
krakowskim.
Czy coś łączy sprawę molestowania kleryków i wykorzystywania
Seksualnego dzieci przez osoby duchowne? Na tak zadane pytanie odpowiedział prof. Tomasz Polak (wcześniej ks. Tomasz Węcławski). Pytanie zadał
mu publicysta Adam Szostkiewicz, a odpowiedź brzmiała: „Tak. Są dwa elementy:
nadużycie własnej pozycji i uzależnienie ofiar
i po drugie - sposoby reagowania osób i instytucji kościelnych powiadamianych o
problemie. A dokładniej: próby ukrycia sprawy”.
DANYCH BRAK
Dziś prof. Polak, pytany o to, czy społeczne poruszenie
wywołane filmem „Kler” może oznaczać koniec nietykalności Kościoła w Polsce,
odpowiada: - Chciałoby się powiedzieć:
„nareszcie”, prawda? Zalecałbym jednak ostrożność z tym „nareszcie”.
Jego sceptycyzm podziela katolicki publicysta Zbigniew Nosowski. Polski
Kościół - mówi w jednym z wywiadów - nie
uniknie wypłaty odszkodowań za czyny pedofilskie duchownych, jak ma to miejsce
na Zachodzie, ale jeszcze nie teraz. „Teraz nie jestem w stanie sobie tego
wyobrazić, tak duża jest aktualnie w naszym Kościele niechęć do płacenia
odszkodowań”.
W ostatnim czasie zapadł po raz pierwszy wyrok w sprawie milionowego odszkodowania
dla ofiary księdza pedofila. Kościół odwołał się w tej sprawie do Sądu
Najwyższego.
Na luty przyszłego roku papież Franciszek zapowiedział spotkanie z
przewodniczącymi episkopatów z całego świata. Temat: molestowanie seksualne w'
Kościele. Z czym pojedzie do Watykanu szef polskiego episkopatu, abp Stanisław
Gądecki? W polskich diecezjach i zakonach od czterech lat działają wyznaczeni
przez kurie delegaci, których zadaniem jest zbieranie zgłoszeń ofiar przemocy
seksualnej duchownych. Koordynator episkopatu ds. walki z pedofilią, ks. Adam
Żak, zapytany ostatnio, ilu zgłosiło się dotychczas poszkodowanych, przyznał z
rozbrajającą szczerością: „Nie mamy takich danych”.
Oznacza to mniej więcej tyle, że bez nacisku Watykanu i opinii
społecznej na zmiany w polskim Kościele nie ma wielkich szans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz