niedziela, 28 października 2018

Strategia lwa czy strategia lisa?



Jak wobec ataków rządzących na państwo prawa mają zachować się sędziowie? Powinni być niezłomni czy raczej przebiegli?

Ewa Siedlecka

Stać twardo na gruncie wartości? Odmawiać podporządkowa­nia się bezprawnemu prawu? Pamiętać, że każda koncesja na rzecz bezprawia, nawet jako wybór mniejszego zła, autoryzuje bez­prawie? Wreszcie: polec na barykadzie, ale z honorem?
   Czy raczej wykorzystać słabe punk­ty przeciwnika? Wlewać się jak woda
w szpary skały, żeby ją rozsadzić? Iść na kompromisy, byle trwać na przyczół­ku, na którym mimo wszystko można zrobić coś pożytecznego? Albo strategia znana z PRL: wejść w system po to, by go łagodzić i modernizować od środka.
   W przypadku zmian w prawie, które reguluje przecież wszystkie dziedziny życia państwa i społeczeństwa, jest jesz­cze jeden aspekt przy wyborze strategii: odpowiedzialność za państwo, za to, żeby nie potęgować chaosu i nie urucha­miać postępującej destrukcji.

Po raz pierwszy dylemat strategii lwa czy lisa pojawił się przed sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Dotyczył wpuszczenia lub nie dublerów sędziów do Trybunału. Zaprzysiężeni nocą zja­wili się rannym świtem w asyście BOR, by tego samego dnia sądzić pisowską ustawę „naprawczą”. Prezes Andrzej Rzepliński z ówczesnym szefem Biura Trybunału, ministrem Maciejem Granieckim, wybrali strategię lisa: wpuścili, dali gabinety i pensje, ale nie dopuścili do orzekania. Czy słusznie? W ten sposób częściowo uprawomocnili ich obecność w Trybunale. A dubler Mariusz Muszyński dostał dostęp do rozmaitych informacji dotyczących funkcjonowa­nia Trybunału. Jako wyszkolony agent potrafił je zdobywać. I wykorzystywać.
   Sędziowie Trybunału wielokrotnie sta­wiani byli przed dylematem: strategia lwa czy lisa? Najważniejszy: zostać, by w ten sposób przyczyniać się do podniesienia jakości orzecznictwa, ale też legitymi­zować Trybunał, czy odejść, pokazując, że ta instytucja przestała pełnić funkcję Trybunału Konstytucyjnego. Wybrali strategię lisa. Nawet kiedy kierownic­two przejęli Julia Przyłębska i Mariusz Muszyński, którzy - co stwierdzili sami sędziowie - zostali obsadzeni na tych funkcjach ze złamaniem prawa. Sędzio­wie podporządkowali się ich poleceniom. Łącznie z tymi bezprawnymi, jak wielo­krotne nieraz zmiany składu sądzącego poszczególne sprawy. Wielu prawników wyrażało rozczarowanie, że sędziowie „przedpisowscy”, zostawszy w Trybunale, nie grają roli gęsi kapitolińskich, alarmu­jąc o nadużyciach i głośno nie odcinając się od łamania prawa.
   Dylemat: strategia lwa czy lisa, dla wielu prawników pojawił się z chwilą dopuszczenia do orzekania dublerów. Każdy prawnik wie, że jeśli skład sądu był nienależycie obsadzony, to rozstrzy­gnięcie nie jest wyrokiem. Więc uznawać wyroki wydane z udziałem dublerów czy nie? Nieuznawanie oznaczać może cha­os prawny. W trudnej sytuacji znalazł się rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, który kierował sprawy do Try­bunału. Koniec końców przyjął strategię lisa: wycofywał wnioski dotyczące naj­bardziej wrażliwych spraw, jeśli wyzna­czono do nich dublerów (odrzucano jego wnioski o wyłączanie ich ze składu), jak sprawę granic inwigilacji, „owoców za­trutego drzewa” (dowody zdobyte w dro­dze przestępstwa) czy ustawy antyterro­rystycznej. Dopuszcza zaś do osądzenia z udziałem dublerów sprawy związane z konkretnymi problemami obywateli.

Kolejny dylemat strategii lwa czy lisa stanął przed sędziami sądów po­wszechnych, gdy ogłoszono konkurs na miejsca w Krajowej Radzie Sądow­nictwa, opróżnione bezprawnie przez PiS. Startować, próbując przejąć przy­najmniej część miejsc w KRS, i legity­mizować tym samym bezprawny organ - strategia lisa? Czy ogłosić bojkot? Sto­warzyszenia sędziowskie zaapelowały o nieuczestniczenie w tej bezprawnej procedurze. Czyli strategia lwa. Odnio­sły sukces: władzy ledwo udało się zna­leźć kandydatów.
   Z KRS dylemat miała I Prezes Sądu Naj­wyższego Małgorzata Gersdorf: zwołać czy nie zwoływać pierwszego posiedze­nia, a tym samym legitymizować bez­prawie? Kiedy zwlekała, władza wniosła do Sejmu projekt ustawy, że to nie I Pre­zes SN, ale prezes TK zwołuje pierwsze posiedzenie Rady. A pani prezes Gersdorf zagrożono dyscyplinarką. Ostatecznie zrezygnowała z postawy lwa: zwołała posiedzenie KRS, tłumacząc, że jako organ państwa (I Prezes SN) nie może stosować obywatelskiego nieposłuszeństwa.
   Kolejny dylemat mieli sędziowie są­dów powszechnych, gdy od listopada
do lutego minister-prokurator Zbigniew Ziobro odwoływał dotychczasowych prezesów sądów i powoływał nowych. Stowarzyszenia sędziowskie i zgroma­dzenia sędziów poszczególnych okręgów sądowych apelowały, by nie przyjmować funkcji po bezprawnie odwoływanych prezesach - strategia lwa. Alternatywna strategia - lisa - wyglądałaby tak, żeby o nic nie apelować, a jeśli ministerstwo zwróci się z propozycją objęcia prezesu­ry do sensownych osób - zgadzać się dla dobra danego sądu.
   Sędziowie Sądu Najwyższego, przed­wcześnie odesłani pisowską ustawą na emeryturę, stanęli przed dylema­tem: prosić prezydenta o pozwolenie na dalsze orzekanie (co samo w sobie narusza konstytucję, bo uzależnia orzekanie od woli władzy wykonaw­czej), czy nie prosić. A jak nie prosić, to czy odejść z sądu, czy zostać, uznając, że nowy wiek emerytalny ich nie objął, bo jest sprzeczny z konstytucją (PiS za­stosował obniżenie wieku emerytalne­go wstecz, do orzekających sędziów)? Ta ostatnia strategia - niewątpliwie lwia - mogła jednak spowodować skutki dla obywateli: powstałaby wątpliwość, czy wyroki takiego sędziego są ważne. Stra­tegia lisa to poprosić prezydenta o prze­dłużenie orzekania i orzekać - dla do­bra ludzi. Sędziowie się podzielili: jedni poprosili prezydenta o pozwolenie, inni odeszli. Jeszcze inni przyjęli strategię mieszaną lwio-lisią, której pierwszy użył prezes Izby Karnej SN Stanisław Za­błocki: złożyli deklarację o woli dalszego orzekania, ale nie zwracali się do prezy­denta i o nic nie prosili.
   Strategia lwa to uchwały trzech skła­dów Sądu Najwyższego o posłaniu pytań prejudycjalnych w sprawie ob­niżenia wieku emerytalnego sędziów i postanowienie o tymczasowym zawie­szeniu tych przepisów. A potem pytani o legalność powołania KRS. Za nimi poszli sędziowie sądów powszechnych: Ewa Maciejewska z Sądu Okręgowego w Łodzi i Igor Tuleya z Sądu Okręgowego w Warszawie, którzy zapytali Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej o to, czy nowe przepisy dyscyplinarne nie są zagrożeniem dla sędziowskiej nieza­wisłości - co natychmiast spowodowało represje dyscyplinarne.

Kolejna próba dla sędziów SN: jak zareagować na pisma, w których pre­zydent posłał ich w stan spoczynku? I to w obliczu faktu, że Sąd Najwyższy zawiesił działanie przepisów o sta­nie spoczynku w związku z posłaniem pytania prejudycjalnego do Trybuna­łu Sprawiedliwości? Sędzia Zabłocki podporządkował się decyzji prezyden­ta, ale zrobił sobie lisią furtkę: „Gdyby w wyniku np. ewentualnych orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Euro­pejskiej polskie władze zmieniły stano­wisko wobec sędziów 65-latków w Sądzie Najwyższym (...) gotów jestem powrócić do orzekania (...)”. Strategię lisią wybrali sędziowie Anna Owczarek, Maria Szulc, Wojciech Katner, Jacek Gudowski i Józef Iwulski. Złożyli oświadczenia, że na­dal są sędziami SN, ale powstrzymują się od orzekania dla dobra stron - żeby podsądni nie mieli obaw, czy wyrok, jaki wydadzą, będzie ważny.
   Nabór do Sądu Najwyższego znowu postawił przed sędziami, ale także ad­wokatami, prokuratorami, radcami prawnymi, notariuszami i pracowni­kami naukowymi - czyli wszystkimi, którzy mogą się starać o orzekanie w SN dylemat strategii lwa czy lisa. Konkurs prowadził niekonstytucyjnie powołany organ - KRS. W dodatku już samo ob­wieszczenie prezydenta o konkursie było niekonstytucyjne, bo bez kontrasygnaty premiera (jest zresztą zagadką, dlaczego premier jej nie złożył). A więc postawa lwa to odmowa uczestnictwa w tym procederze. Postawa lisa: zgłosić się, wygrać - zapewnić ludziom szanse na dobre, wolne od partyjnej podległości orze­kanie w Sądzie Najwyższym. Postawa obarczona jednak podejrzeniem grani­czącym z pewnością, że nie dostanie się akceptacji partyjnie wybranej Krajowej Rady Sądownictwa.

Koniec końców strategię lisa podjęło kilka osób, ale nie miała ona na celu dostania się do SN, co było utopią, tyl­ko uzyskanie możliwości zaskarżenia negatywnej opinii KRS o kandydacie do Naczelnego Sądu Administracyjne­go. I umożliwienie mu zbadania, czy KRS jest legalnie wybranym ciałem i ma pra­wo przeprowadzać konkursy na wolne miejsca sędziowskie.
   Lisią strategię przyjęły dwa składy Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie odwołań tych osób od nega­tywnego ich zaopiniowania przez KRS: wydały postanowienie tymczasowe o zawieszeniu nominacji sędziowskich w tym konkursie. Ale tylko w tych przy­padkach, gdzie decyzji KRS nie podpisał jeszcze prezydent. Strategia lwa polega­łaby tu na zawieszeniu realizacji wyni­ków konkursów do wszystkich izb SN, skarżący podnosili bowiem, że konkurs w całości jest nieważny (brak kontrasy­gnaty premiera na ogłoszeniu konkur­sów, niekonstytucyjna KRS, niekonsty­tucyjne warunki konkursu).
   Dylemat strategii lwa czy lisa stanie też przed sędziami, którym przyjdzie sądzić sprawy razem z sędziami mianowany­mi przez niekonstytucyjną KRS - czy to do SN, czy do sądów powszechnych, czy administracyjnych. I którym przyj­dzie rozpatrywać odwołania i apelacje oparte na takim właśnie argumencie: że wyrok jest nieważny, bo sąd był nie­należycie obsadzony. A takie argumen­ty pojawią się na pewno, bo pełnomoc­nicy stron wykorzystają każdy powód do podważenia wyroku niekorzystnego dla klienta.
   Wybór strategii stanie się wręcz palą­cy, kiedy w sprawie polskich ustaw o KRS i SN wypowie się Trybunał Sprawiedli­wości Unii Europejskiej. A to, że się wy­powie, jest już pewne. Jeśli uzna, że po­wołanie KRS było nielegalne - dalsza akceptacja decyzji tego gremium, w tym uznawanie sędziów przez nią nomino­wanych, będzie sprzeciwieniem się unij­nemu prawu. Postawa lwa w tej sytuacji będzie oczywista: posłuszeństwo wy­rokowi Trybunału. Pytanie, jak będzie wyglądała postawa lisa?
   Strategie lwa i lisa można też zobaczyć - symbolicznie - w postawach dwóch sędziów: Igora Tulei z Sądu Okręgowego w Warszawie i Łukasza Bilińskiego z Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia.
   Sędzia Tuleya to postawa lwa. Sądził m.in. sprawę „doktora G.”, kardiochirur­ga oskarżonego o łapówkarstwo. W wy­roku porównał metody CBA i prokura­tury stosowane w tej sprawie (za czasów pierwszych rządów PiS) do czasów sta­linowskich. A nakazując prokuraturze wznowić śledztwo w sprawie plenarne­go posiedzenia Sejmu przeniesionego do Sali Kolumnowej, mówił: „16 grud­nia pogrzebano demokrację, bezkarnie zgwałcono prawo, tamtej nocy umarła zwykła, ludzka przyzwoitość”. W orze­czeniach odwołuje się do konstytucji i wartości moralnych. Został za to za­atakowany przez propisowskie media, a także polityków PiS, jako sędzia „po­lityczny”. Wiceprzewodniczący KRS Wiesław Johann uważa, że powinien za te uzasadnienia wyroków ponieść od­powiedzialność dyscy­plinarną. Prokuratura wyjaśnia, czy nie ujaw­nił w uzasadnieniu po­stanowienia w sprawie „kolumnowej” tajemni­cy śledztwa i informa­cji niejawnych. Sędzia Tuleya udziela się też na wiecach w obronie sądów, był na Pol’and’Rock Festival (dawniej Przystanek Woodstock), spoty­ka się z ludźmi na spotkaniach organizowanych przez organizacje pozarządowe, gdzie mówi o zagrożeniach dla niezawi­słości sędziów i niezależności sądów. Zadał też Trybunałowi Sprawiedliwości pytanie prejudycjalne w sprawie prze­pisów dyscyplinarnych dla sędziów uchwalonych przez PiS.
   Sędzia Biliński to strategia lisa. Robi wrażenie technokraty, jego uzasad­nienia też odwołują się do konstytucji i orzecznictwa międzynarodowych Trybunałów, ale nie ma w nich „publi­cystyki”, tylko rzeczowe stwierdzenia. Stosuje technikę drobiazgowej analizy stanu faktycznego i znamion wykrocze­nia czy przestępstwa, znajdując słabe punkty oskarżenia. Tak doszedł do wniosku, że nie można karać za blokowanie legalnego zgromadzenia - miesięcznicy smoleńskiej, bo miesięcznice nie speł­niają ustawowych wymogów zgroma­dzenia. Nie budzi agresji propisowskich mediów ani pisowskich polityków. Wła­ściwie go nie zauważyli, mimo że wyda­je gros orzeczeń w sprawach rozmaitych obywatelskich protestów w Warszawie.
Nie chodzi na protesty pod sądami. Tłu­maczy to bardzo racjonalnie: odbywają się najczęściej w śródmieściu Warszawy, a więc w razie czego nie mógłby sądzić spraw z nimi związanych.

Strategia lwa czy lisa to był też wy­bór, przed którym stawali sędzio­wie w stanie wojennym. Prawo stanu wojennego łamało prawa człowieka zawarte w oenzetowskim Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych, którego PRL była stroną. I zostało wprowadzo­ne sprzecznie z ówczesną konstytucją, bo przez Radę Państwa, mimo trwającej sesji Sejmu. Strategia lwa mogła polegać na odejściu z sądownictwa w proteście przeciwko bezprawnemu prawu. Albo pozostaniu i odmowie stosowania prawa stanu wojennego, co mogło, chociaż nie musiało, spotkać się z retorsją - np. prze­niesieniem do innego wydziału lub po­zbawieniem urzędu przez Radę Państwa. Strategia lisa polegała zaś na tym, żeby trwać, sądzić i starać się wydawać takie wyroki, które będą jak najmniej dotkli­we dla podsądnych. Postawy takich sę­dziów docenili m.in. Adam Strzembosz i Maria Stanowska w książce „ Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981-1988”.
Ewa Siedlecka
Tekst jest fragmentem książki „Sędziowie mówią. Zamach PiS na wymiar sprawiedliwości” autorstwa naszej redakcyjnej koleżanki. Wydana przez Czerwone i Czarne książka będzie dostępna na rynku od 17 października.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz