poniedziałek, 15 października 2018

Morawiecki kontratakuje



Paradoksalnie afera podsłuchowa może umocnić Mateusza Morawicckiego. Nawet slaby wynik wyborów samorządowych da mu pretekst do zmian w rządzie i rozprawy ze Zbigniewem Ziobrą.

Renata Grochal

Od wybuchu afery podsłu­chowej prezes PiS Jaro­sław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki dzwonią do siebie po kil­ka razy dziennie. Spotykają się co porę dni. Wszystko ze sobą konsultują - co Morawiccki ma powiedzieć na wiecu, ile pieniędzy może obiecać na inwestycje w regionach.
   Kaczyński odetchnął z ulgą. bo według badań zamówionych przez PiS afera podsłuchowa na razie nic załamała poparcia dla partii. Bliski doradca prezesa mówi mi. że zmiany w poparciu dla PiS i pre­miera są w granicach błędu statystycz­nego. Zaufanie do Morawicekicgo spadło o jeden punkt procentowy, a notowania PiS wzrosły o jeden punkt. Dlatego w PiS
uważają, że ujawnienie nagrań raczej nie wpłynie na wynik wyborów samorządo­wych. Potwierdza to zresztą sondaż pra­cowni Ibris dla „Rzeczpospolitej”: aż 70,2 proc. badanych powiedziało, że nagra­nia nie wpłynęły na ich decyzje dotyczą­ce wyborów samorządowych.
   Według mojego rozmówcy Kaczyń­ski początkowo obawiał się, że ujawnione nabrania negatywnie odbiją się na poparciu dla PiS i premiera w twar­dym elektoracie, bo wyborcy par­tii uznają, że Morawiecki jednak nie jest swój i pozostał banksterem. Na nagraniach premier chwali przecież kanclerz Merkel, sam siebie nazy­wa liberałem i mówi, że ludzie powin­ni obniżyć swoje oczekiwania, bo gdy „po wojnie i w jej trakcie zap... za mis­kę ryżu. to gospodarka się rozwijała". Dlatego w PiS zapadła decyzja, że na finiszu kampanii samorządowej trze­ba się zająć przede wszystkim utwar­dzaniem własnego elektoratu

TYLKO DLA SYMPATYKÓW PIS
W środowe popołudnie na rynku w Augustowie zebrało się kilkadzie­siąt osób. średnia wieku powyżej 50 lat. Na środku skweru ustawiono scenę, na której za chwilę stanie Morawiecki. Bę­dzie wspierał kandydatów PiS do lokal­nego samorządu. Cztery lata temu PiS wygrało na Podlasiu wybory do sejmi­ku wojewódzkiego, ale nie udało mu się zbudować większości. Politycy PiS liczą, że teraz Podlasie będzie jednym z sied­miu województw, gdzie zdobędą samo­dzielną większość w sejmikach.
   Zatem zwołano naprędce, nie ma go w oficjalnym programie wizyty premie­ra. Pan Sylwek. który na spotkanie z premierem zabrał dwójkę dzieci, mówi, że informacja o wiecu rozeszła się pocztą pantoflową. Lokalni działacze PiS ob­dzwaniali sympatyków. Mimo to na skwerku są także przeciwnicy rządu, w tym kilkuosobowa ekipa w koszulkach z napisem „Konstytucja”. Tuż przy ba­rierkach przy scenie 65-letnia pani Da­niela spiera się z dwoma mężczyznami którzy przyszli wręczyć premierowi mis­ki ryżu.
   - Chcemy dać premierowi ryż żeby sani go sobie wepchnął do buzi, skoro chce nim ludzi karmić - mówi Jarosław Grondys, działacz Kukiz'15. kandydat do sejmiku wojewódzkiego. Jego kole­ga Marcin Bartoszewicz trzyma w ręce maskotkę sowy która ma przypominać, że Morawiecki jest taki sam jak politycy PO bo oni także spotykali się w restaura­cji Sowa i Przyjaciele.
   - Te nagrania są manipulowane. Pre­mier Morawiecki to jest szczery i otwar­ty człowiek. My jesteśmy tak do niego przekonani, że to co media podają, nie zmieni nastawienia społecznego, PiS będzie rządziło na przekór wszystkim - mówi pani Daniela.
   - Jaka miska ryżu? Ja nic nie słysza­łam. Codziennie oglądani TVP, TVP Info i tam nic takiego nie mówili - włą­cza się do dyskusji pani Anna, emeryt­ka. TVN nie ogląda, bo - jak twierdzi - to jest fałszywa telewizja. Uważa, że taśmy Platformy Obywatelskiej to ro­biły wrażenie, jak Bieńkowska mówiła, że tylko złodziej albo idiota pracuje za 6 tysięcy złotych. A Morawiecki nic ta­kiego nie powiedział.
   Żadnej z kobiet nie przeszkadza, że szef rządu sam o sobie mówił przed pięcioma laty, że jest liberałem, a teraz jest w PiS.
   - I co z tego? Tylko krowa nie zmienia poglądów, człowiek może zmienić. To nic, że był z PO. Ważne jest to co zrobił. Wykrył afery VAT-owskie, zlikwidował ubóstwo dzięki 500+, dał leki dla senio­rów, mieszkanie+ - wylicza pani Danie­la. Według pana Sylwka PiS będzie miało dobry wynik na Podlasiu, bo podczas su­szy minister rolnictwa przekonał rolni­ków, że władze powiatu blokują wnioski o pomoc państwa. Ludzie byli wtedy so­lidnie wkurzeni.
   Ale musimy przerwać rozmowę, bo na scenę wchodzi brunet w garniturze z mikrofonem. To Marcin Kleczkowski, kandydat PiS na burmistrza Augusto­wa. - Proszę państwa, proszę spojrzeć w lewo, nadchodzi premier Mateusz Mo­rawiecki! - zapowiada.

SPISEK MAFII VAT-OWSKIEJ
Premier idzie w obstawie kilku­nastu ochroniarzy. Towarzyszą mu były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel i wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.
   Morawiecki wskakuje na scenę, a Kleczkowski przypomina, że premier był w Augustowie pięć lat temu, gdy jeszcze jako prezes BZ WBK odsłonił tu pomnik żołnierzy niezłomnych. Publicz­ność klaszcze. Morawiecki zachęca do głosowania na kandydata PiS. Przypo­mina, że rząd obiecał 500+ i dotrzymał słowa, obiecał obniżenie wieku emery­talnego i też dotrzymał słowa.
   - Teraz oferujemy pomoc związa­ną z termomodernizacją domów. To jest pomoc dla ludzi - podkreśla, jakby na chwilę wcielił się w rolę bankowego sprzedawcy. Sypie obietnicami jak z rę­kawa. Będą pieniądze na remont drogi z Augustowa do Białegostoku, 1,5 milio­na złotych dla szpitala w Sokółce, po trzy tysiące dofinansowania dla kół gospo­dyń wiejskich. Skąd Morawiecki zamie­rza wziąć na to wszystko pieniądze? Nie powiedział. Ale mieszkańcom Augusto­wa to się podoba, biją premierowi brawo. Morawiecki jest lekko zestresowany, ale mówi dużo lepiej niż wtedy, gdy zostawał premierem. Zapewnia, że rząd chce, żeby kraj się rozwijał, z czego mają korzystać ci mniej zamożni, o których Polska zapo­mniała przez ostatnie trzydzieści lat.
   O taśmach w ogóle nie wspomina, ale nikt ze zgromadzonych nie pyta. Mówi tylko, że rząd ma pod górkę. Bo odkąd zwalczył mafię VAT-owską, dzięki czemu mógł odkupić od prywatnego właścicie­la Polskie Koleje Linowe, to „przeciwnik jest coraz bardziej zdenerwowany”.
   - Jesteśmy wściekle atakowani, bo chcemy, żeby demokracja była w służ­bie całego narodu, wszystkich ludzi. Tak długo, jak PiS będzie rządzić, to mafie VAT-owskie nie wrócą tutaj i nie będą hulały jak wilki stepowe - zapewnia Mo­rawiecki. Znowu oklaski.
   Gdy pytanie szefowi rządu chce zadać pani Katarzyna, samotna matka chorej córki, która przekroczyła próg dochodo­wy i straciła prawo do pomocy społecz­nej i 500+, mieszkańcy ją uciszają.
   - Pani to chyba przyszła przeszkadzać! - irytuje się jedna z emerytek.
   - A co ja mam zrobić, zabić dziecko? - pyta kobieta ze łzami w oczach. Ale ochroniarze nie chcą dopuścić jej bli­żej premiera. Dopiero gdy Morawiecki schodzi ze sceny, pani Katarzynie uda­je się dopchać do niego. Morawiecki pro­si asystentkę, żeby zapisała jej namiary. Obiecuje oddzwonić.
   - Jest konkretny, bezpośredni, to jest spełnienie naszych marzeń i modlitw. Radzę uwierzyć, że są ludzie porządni na świecie. I odczepić się od tych taśm! - mówi mi tuż po spotkaniu zdenerwo­wana emerytka, podkreślając, jak bardzo nie lubi „Newsweeka”. Gdy premier od­jeżdża, policjanci spisują mężczyzn, któ­rzy przynieśli ryż na spotkanie z szefem rządu.

AGENT W OBOZIE WROGA
W pierwszych dniach po ujawnieniu nagrań Morawieckiego w PiS zapano­wała panika. Przez kilka dni znani posło­wie nie bronili publicznie premiera.
   - Nie wiem, kim jest ten facet. Skoro kiedyś grał na dwa fronty, rozmawiając i z nami, i z PO, to jaką mamy gwarancję, że dziś nie robi tak samo? - pyta polityk z władz PiS.
   - A co, jeśli prezes zdecyduje się po­święcić premiera? Po co robić z siebie głupka, jak można się narazić Nowo­grodzkiej - to inny znany poseł, którego pytam, dlaczego nie bronił szefa rządu.
Ale bliski współpracownik Kaczyń­skiego zapewnia, że prezes ani przez moment nie pomyślał o wymianie pre­miera. Przede wszystkim dlatego, że to byłoby przyznanie racji opozycji, która się tego domaga. I przyznanie się do błę­du, a Kaczyński nie lubi tego robić.
   - Teraz już jest za późno, żeby wymie­nić premiera. W listopadzie jest druga tura wyborów samorządowych, a póź­niej co pół roku będą jakieś wybory aż do połowy 2020 r. Morawiecki będzie naszą twarzą w kolejnych kampaniach. Poza tym prezes jest pod jego gigantycznym wrażeniem - tłumaczy mój rozmówca, Dodaje, że PiS miało do tej pory premie­rów jeżdżących po kraju, jak Marcin­kiewicz, albo koncentrujących się na pracach rządu, jak Kaczyński. A Mora­wiecki łączy te umiejętności.
   Kaczyński osobiście zaangażował się w obronę Morawieckiego. W TVP prze­konywał, że był on Konradem Wallenro­dem PiS, czyli agentem w obozie PO. Po raz pierwszy prezes powiedział, że Mora­wiecki przez jakiś czas grał na dwa fronty, jednocześnie współpracując z PO i z PiS. To był rok 2013 i 2014. Morawiecki spo­tykał się z Kaczyńskim raz w miesiącu. Jedli kolację i rozmawiali o gospodarce. Morawiecki dostał wtedy od PO propo­zycję objęcia teki ministra finansów, póź­niej ministra skarbu. Prezes PiS zdradził w TVP, że Morawiecki od razu przyszedł z tym do niego. Według mojego rozmów­cy Morawiecki powiedział Kaczyńskie­mu, że próbuje wytargować dla siebie stanowisko wicepremiera w ekipie PO. Przekonywał prezesa, że wejdzie do rzą­du Tuska, a później, jak PiS wygra wybory, pozostanie w gabinecie. Jednak Kaczyń­ski uznał, że dla wyborców PiS byłoby to nie do zaakceptowania. Dlatego Mora­wiecki propozycji Platformy nie przyjął i zaimponował Kaczyńskiemu. Lider PiS potraktował to jako pierwszy test na lojalność. I stwierdził, że prezes banku nie jest łasy na rządowe zaszczyty. - Afera taśmo­wa umocniła Morawieckiego w twardym elektoracie, bo nasi wyborcy usłysze­li od prezesa, że Morawiecki był naszym agentem w obozie wroga. A twardy elek­torat ma z Kaczyńskim więź wręcz meta­fizyczną - zapewnia mnie bliski doradca prezesa PiS.

POJEDYNEK Z ZIOBRĄ
Sam premier może wykorzystać afe­rę z taśmami do wewnętrznej roz­grywki w obozie Zjednoczonej Prawicy. Według moich rozmówców Morawie­cki jest przekonany, że za ujawnieniem nagrań stoi minister sprawiedliwo­ści Zbigniew Ziobro. Jako prokurator generalny dokładnie wiedział, co jest w materiałach śledztwa w sprawie afery podsłuchowej i co jest w nagraniach.
   Ziobro od trzech lat wojuje z Morawieckim o wpływy w spółkach skarbu państwa. Zaufany współpracownik sze­fa rządu zwraca uwagę, że minister sprawiedliwości milczał przez tydzień po ujawnieniu nagrań. Dopiero w poniedziałek tydzień temu wystąpił na konferencji prasowej i mówił, że należy zadać pytanie o apolityczność sędziów Sądu Najwyż­szego, którzy udostępnili dziennikarzom akta sprawy. Podczas rozmowy z Jarosła­wem Kaczyńskim Morawiecki przyznał, że podejrzewa Ziobrę o zainspirowanie dziennikarzy. Przekonywał prezesa, że konflikt trzeba wreszcie przeciąć.
   Kilku moich rozmówców w PiS uwa­ża, że jeśli wynik wyborów samorządo­wych będzie zły albo średni, to zacznie się szukanie winnych. A skoro Morawie­cki jest nie do ruszenia, to może paść na Ziobrę. - Morawiecki będzie mógł po­wiedzieć: poprowadzę was do wyborów, ale nie w tych warunkach, kiedy co chwi­lę ktoś podstawia mi nogę - mówi ważny polityk PiS. Dodaje, że Kaczyński pew­nie zgodzi się na wszystkie propozycje Morawieckiego. To może oznaczać, że po wyborach samorządowych wróci po­mysł wysłania Ziobry do Parlamentu Eu­ropejskiego, Jest pytanie, czy minister sprawiedliwości da się wypchnąć. Gdy powstawała koalicja Zjednoczonej Pra­wicy, mówił, że chce kandydować do PE. Ale później jego chęć startu osłabła.
   W umowie koalicyjnej, którą Zjedno­czona Prawica odnowiła w grudniu, za­pisano, że pierwsze miejsce na liście do europarlamentu na Mazowszu ma do­stać wicemarszałek Senatu Adam Bie­lan z partii Jarosława Gowina, dwójkę na Dolnym Śląsku - Beata Kempa z Solidarnej Polski Ziobry, a trzecie miejsce w Małopolsce - także Solidarna Polska. Współpracownicy prezesa pytali wte­dy Ziobrę, czy będzie startował. Odpo­wiedział, że jeszcze nie zdecydował, ale raczej nie.
   - Jeśli Zbyszek będzie w stanie się obronić, to zostanie w Polsce, A jeśli uzna, że Morawiecki jest zbyt silny, to ucieknie na pięć lat do Brukseli - mówi doradca Kaczyńskiego. Ale nawet jeśli Ziobro zostanie w rządzie, to jest prak­tycznie przesądzone że za aferę pod­słuchową zapłaci osłabieniem wypływów w spółkach skarbu państwa. W otocze­niu Kaczyńskiego coraz bardziej umac­nia się przekonanie, że cała kampania, przeciwko Morawieckiemu jest zasilana pieniędzmi ze spółek kontrolowanych przez ludzi Ziobry. I nieważne, czy to jest prawda, czy nie. Ważne, że Kaczyński co­raz bardziej zaczyna w to wierzyć.
   Kolejna odsłona afery podsłucho­wej pokazała coraz głębsze pęknięcia w obozie władzy. W kampanii wybor­czej koszty wewnętrznych walk będą co­raz większe. A Jarosław Kaczyński zrobi wszystko, żeby wygrać kolejne wybory parlamentarne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz