Paradoksalnie
afera podsłuchowa może umocnić Mateusza Morawicckiego. Nawet slaby wynik
wyborów samorządowych da mu pretekst do zmian w rządzie i rozprawy ze
Zbigniewem Ziobrą.
Renata Grochal
Od
wybuchu afery podsłuchowej prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz
Morawiecki dzwonią do siebie po kilka razy dziennie. Spotykają się co porę
dni. Wszystko ze sobą konsultują - co Morawiccki ma powiedzieć na wiecu, ile
pieniędzy może obiecać na inwestycje w regionach.
Kaczyński odetchnął z ulgą. bo według badań zamówionych
przez PiS afera podsłuchowa na razie nic załamała poparcia dla partii. Bliski
doradca prezesa mówi mi. że zmiany w poparciu dla PiS i premiera są w
granicach błędu statystycznego. Zaufanie do Morawicekicgo spadło o jeden punkt
procentowy, a notowania PiS wzrosły o jeden punkt. Dlatego w PiS
uważają, że ujawnienie nagrań
raczej nie wpłynie na wynik wyborów samorządowych. Potwierdza to zresztą
sondaż pracowni Ibris dla „Rzeczpospolitej”: aż 70,2 proc. badanych
powiedziało, że nagrania nie wpłynęły na ich decyzje dotyczące wyborów
samorządowych.
Według mojego rozmówcy Kaczyński początkowo obawiał się, że ujawnione
nabrania negatywnie odbiją się na poparciu dla PiS i premiera w twardym
elektoracie, bo wyborcy partii uznają, że Morawiecki jednak nie jest swój i
pozostał banksterem. Na nagraniach premier chwali przecież kanclerz Merkel, sam siebie nazywa liberałem i mówi, że ludzie powinni
obniżyć swoje oczekiwania, bo gdy „po wojnie i w jej trakcie zap... za miskę ryżu. to gospodarka się rozwijała". Dlatego
w PiS zapadła decyzja, że na finiszu kampanii samorządowej trzeba się zająć
przede wszystkim utwardzaniem własnego elektoratu
TYLKO DLA SYMPATYKÓW
PIS
W środowe popołudnie na rynku w
Augustowie zebrało się kilkadziesiąt osób.
średnia wieku powyżej 50 lat. Na środku skweru ustawiono scenę, na której za
chwilę stanie Morawiecki. Będzie wspierał kandydatów PiS do lokalnego
samorządu. Cztery lata temu PiS wygrało na Podlasiu wybory do sejmiku wojewódzkiego,
ale nie udało mu się zbudować większości. Politycy PiS liczą, że teraz Podlasie
będzie jednym z siedmiu województw, gdzie zdobędą samodzielną większość w
sejmikach.
Zatem zwołano naprędce, nie ma go w oficjalnym programie wizyty premiera.
Pan Sylwek. który na spotkanie z premierem zabrał dwójkę
dzieci, mówi, że informacja o wiecu rozeszła się pocztą pantoflową. Lokalni
działacze PiS obdzwaniali sympatyków. Mimo to na skwerku są także przeciwnicy
rządu, w tym kilkuosobowa ekipa w koszulkach z napisem „Konstytucja”. Tuż przy
barierkach przy scenie 65-letnia pani Daniela spiera się z dwoma mężczyznami którzy
przyszli wręczyć premierowi miski ryżu.
- Chcemy dać premierowi ryż żeby sani go sobie wepchnął do buzi, skoro chce nim ludzi karmić - mówi Jarosław Grondys,
działacz Kukiz'15. kandydat do sejmiku wojewódzkiego. Jego kolega Marcin
Bartoszewicz trzyma w ręce maskotkę sowy która ma przypominać, że Morawiecki
jest taki sam jak politycy PO bo oni także spotykali się w restauracji Sowa i
Przyjaciele.
- Te nagrania są manipulowane. Premier Morawiecki to jest szczery i
otwarty człowiek. My jesteśmy tak do niego przekonani, że to co media podają,
nie zmieni nastawienia społecznego, PiS będzie rządziło na przekór wszystkim -
mówi pani Daniela.
- Jaka miska ryżu? Ja nic nie słyszałam. Codziennie oglądani TVP, TVP Info i tam nic takiego nie mówili - włącza się do dyskusji pani
Anna, emerytka. TVN
nie ogląda, bo - jak twierdzi - to jest
fałszywa telewizja. Uważa, że taśmy Platformy Obywatelskiej to robiły wrażenie,
jak Bieńkowska mówiła, że tylko złodziej albo idiota pracuje za 6 tysięcy
złotych. A Morawiecki nic takiego nie powiedział.
Żadnej z kobiet nie przeszkadza, że szef rządu sam o sobie mówił przed
pięcioma laty, że jest liberałem, a teraz jest w PiS.
- I co z tego? Tylko krowa nie zmienia poglądów, człowiek może zmienić.
To nic, że był z PO. Ważne jest to co zrobił. Wykrył afery VAT-owskie,
zlikwidował ubóstwo dzięki 500+, dał leki dla seniorów, mieszkanie+ - wylicza
pani Daniela. Według pana Sylwka PiS będzie miało dobry wynik na Podlasiu, bo
podczas suszy minister rolnictwa przekonał rolników, że władze powiatu
blokują wnioski o pomoc państwa. Ludzie byli wtedy solidnie wkurzeni.
Ale musimy przerwać rozmowę, bo na scenę wchodzi brunet w garniturze z
mikrofonem. To Marcin Kleczkowski, kandydat PiS na burmistrza Augustowa. -
Proszę państwa, proszę spojrzeć w lewo, nadchodzi premier Mateusz Morawiecki!
- zapowiada.
SPISEK MAFII VAT-OWSKIEJ
Premier idzie w obstawie kilkunastu ochroniarzy. Towarzyszą
mu były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel i
wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.
Morawiecki wskakuje na scenę, a Kleczkowski przypomina, że premier był w
Augustowie pięć lat temu, gdy jeszcze jako prezes BZ WBK odsłonił tu pomnik
żołnierzy niezłomnych. Publiczność klaszcze. Morawiecki zachęca do głosowania
na kandydata PiS. Przypomina, że rząd obiecał 500+ i dotrzymał słowa, obiecał
obniżenie wieku emerytalnego i też dotrzymał słowa.
- Teraz oferujemy pomoc związaną z termomodernizacją domów. To jest
pomoc dla ludzi - podkreśla, jakby na chwilę wcielił się w rolę bankowego
sprzedawcy. Sypie obietnicami jak z rękawa. Będą pieniądze na remont drogi z
Augustowa do Białegostoku, 1,5 miliona złotych dla szpitala w Sokółce, po trzy
tysiące dofinansowania dla kół gospodyń wiejskich. Skąd Morawiecki zamierza
wziąć na to wszystko pieniądze? Nie powiedział. Ale mieszkańcom Augustowa to
się podoba, biją premierowi brawo. Morawiecki jest lekko zestresowany, ale mówi
dużo lepiej niż wtedy, gdy zostawał premierem. Zapewnia, że rząd chce, żeby
kraj się rozwijał, z czego mają korzystać ci mniej zamożni, o których Polska
zapomniała przez ostatnie trzydzieści lat.
O taśmach w ogóle nie wspomina, ale nikt ze zgromadzonych nie pyta. Mówi
tylko, że rząd ma pod górkę. Bo odkąd zwalczył mafię VAT-owską, dzięki czemu
mógł odkupić od prywatnego właściciela Polskie Koleje
Linowe, to „przeciwnik jest coraz bardziej zdenerwowany”.
- Jesteśmy wściekle atakowani, bo chcemy, żeby demokracja była w służbie
całego narodu, wszystkich ludzi. Tak długo, jak PiS będzie rządzić, to mafie
VAT-owskie nie wrócą tutaj i nie będą hulały jak wilki stepowe - zapewnia Morawiecki.
Znowu oklaski.
Gdy pytanie szefowi rządu chce zadać pani Katarzyna, samotna matka
chorej córki, która przekroczyła próg dochodowy i straciła prawo do pomocy
społecznej i 500+, mieszkańcy ją uciszają.
- Pani to chyba przyszła przeszkadzać! - irytuje się jedna z emerytek.
- A co ja mam zrobić, zabić dziecko? - pyta kobieta ze łzami w oczach.
Ale ochroniarze nie chcą dopuścić jej bliżej premiera. Dopiero gdy Morawiecki
schodzi ze sceny, pani Katarzynie udaje się dopchać do niego. Morawiecki prosi
asystentkę, żeby zapisała jej namiary. Obiecuje oddzwonić.
- Jest konkretny, bezpośredni, to jest spełnienie naszych marzeń i
modlitw. Radzę uwierzyć, że są ludzie porządni na świecie. I odczepić się od
tych taśm! - mówi mi tuż po spotkaniu zdenerwowana emerytka, podkreślając, jak
bardzo nie lubi „Newsweeka”. Gdy premier odjeżdża, policjanci spisują
mężczyzn, którzy przynieśli ryż na spotkanie z szefem rządu.
AGENT W OBOZIE WROGA
W pierwszych dniach po ujawnieniu nagrań Morawieckiego
w PiS zapanowała panika. Przez kilka dni znani posłowie nie bronili
publicznie premiera.
- Nie wiem, kim jest ten facet. Skoro kiedyś grał na dwa fronty,
rozmawiając i z nami, i z PO, to jaką mamy gwarancję, że dziś nie robi tak
samo? - pyta polityk z władz PiS.
- A co, jeśli prezes zdecyduje się poświęcić premiera? Po co robić z
siebie głupka, jak można się narazić Nowogrodzkiej - to inny znany poseł,
którego pytam, dlaczego nie bronił szefa rządu.
Ale bliski współpracownik Kaczyńskiego
zapewnia, że prezes ani przez moment nie pomyślał o wymianie premiera. Przede
wszystkim dlatego, że to byłoby przyznanie racji opozycji, która się tego
domaga. I przyznanie się do błędu, a Kaczyński nie lubi tego robić.
- Teraz już jest za późno, żeby wymienić premiera. W listopadzie jest
druga tura wyborów samorządowych, a później co pół roku będą jakieś wybory aż
do połowy 2020 r. Morawiecki będzie naszą twarzą w kolejnych kampaniach. Poza
tym prezes jest pod jego gigantycznym wrażeniem - tłumaczy mój rozmówca,
Dodaje, że PiS miało do tej pory premierów jeżdżących po kraju, jak Marcinkiewicz,
albo koncentrujących się na pracach rządu, jak Kaczyński. A Morawiecki łączy
te umiejętności.
Kaczyński osobiście zaangażował się w obronę Morawieckiego. W TVP przekonywał, że był on Konradem Wallenrodem PiS, czyli
agentem w obozie PO. Po raz pierwszy prezes powiedział, że Morawiecki przez
jakiś czas grał na dwa fronty, jednocześnie współpracując z PO i z PiS. To był
rok 2013 i 2014. Morawiecki spotykał się z Kaczyńskim raz w miesiącu. Jedli
kolację i rozmawiali o gospodarce. Morawiecki dostał wtedy od PO propozycję
objęcia teki ministra finansów, później ministra skarbu. Prezes PiS zdradził w
TVP, że Morawiecki od razu przyszedł z tym do niego. Według
mojego rozmówcy Morawiecki powiedział Kaczyńskiemu, że próbuje wytargować dla
siebie stanowisko wicepremiera w ekipie PO. Przekonywał prezesa, że wejdzie do
rządu Tuska, a później, jak PiS wygra wybory, pozostanie w gabinecie. Jednak
Kaczyński uznał, że dla wyborców PiS byłoby to nie do zaakceptowania. Dlatego
Morawiecki propozycji Platformy nie przyjął i zaimponował
Kaczyńskiemu. Lider PiS potraktował to jako pierwszy test na lojalność. I
stwierdził, że prezes banku nie jest łasy na rządowe zaszczyty. - Afera taśmowa
umocniła Morawieckiego w twardym elektoracie,
bo nasi wyborcy usłyszeli od prezesa, że Morawiecki był naszym agentem w
obozie wroga. A twardy elektorat ma z Kaczyńskim więź wręcz metafizyczną -
zapewnia mnie bliski doradca prezesa PiS.
POJEDYNEK Z ZIOBRĄ
Sam premier może wykorzystać aferę z taśmami do
wewnętrznej rozgrywki w obozie Zjednoczonej Prawicy. Według moich rozmówców
Morawiecki jest przekonany, że za ujawnieniem nagrań stoi minister
sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Jako prokurator generalny dokładnie wiedział,
co jest w materiałach śledztwa w sprawie afery podsłuchowej i co jest w
nagraniach.
Ziobro od trzech lat wojuje z Morawieckim o wpływy w spółkach skarbu
państwa. Zaufany współpracownik szefa rządu zwraca uwagę, że minister
sprawiedliwości milczał przez tydzień po ujawnieniu nagrań. Dopiero w poniedziałek
tydzień temu wystąpił na konferencji prasowej i mówił, że należy zadać pytanie
o apolityczność sędziów Sądu Najwyższego, którzy
udostępnili dziennikarzom akta sprawy. Podczas rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim
Morawiecki przyznał, że podejrzewa Ziobrę o zainspirowanie dziennikarzy.
Przekonywał prezesa, że konflikt trzeba wreszcie przeciąć.
Kilku moich rozmówców w PiS uważa, że jeśli wynik wyborów samorządowych
będzie zły albo średni, to zacznie się szukanie winnych. A skoro Morawiecki
jest nie do ruszenia, to może paść na Ziobrę. - Morawiecki będzie mógł powiedzieć:
poprowadzę was do wyborów, ale nie w tych warunkach, kiedy co chwilę ktoś
podstawia mi nogę - mówi ważny polityk PiS. Dodaje, że Kaczyński pewnie zgodzi
się na wszystkie propozycje Morawieckiego. To może oznaczać, że po wyborach
samorządowych wróci pomysł wysłania Ziobry do Parlamentu Europejskiego, Jest
pytanie, czy minister sprawiedliwości da się wypchnąć. Gdy powstawała koalicja
Zjednoczonej Prawicy, mówił, że chce kandydować do PE. Ale później jego chęć
startu osłabła.
W umowie koalicyjnej, którą Zjednoczona Prawica odnowiła w grudniu, zapisano,
że pierwsze miejsce na liście do europarlamentu na Mazowszu ma dostać
wicemarszałek Senatu Adam Bielan z partii Jarosława Gowina, dwójkę na Dolnym
Śląsku - Beata Kempa z Solidarnej Polski Ziobry, a trzecie miejsce w Małopolsce
- także Solidarna Polska. Współpracownicy prezesa pytali wtedy Ziobrę, czy
będzie startował. Odpowiedział, że jeszcze nie zdecydował, ale raczej nie.
- Jeśli Zbyszek będzie w stanie się obronić, to zostanie w Polsce, A
jeśli uzna, że Morawiecki jest zbyt silny, to ucieknie na pięć lat do Brukseli
- mówi doradca Kaczyńskiego. Ale nawet jeśli Ziobro zostanie w rządzie, to jest
praktycznie przesądzone że za aferę podsłuchową zapłaci osłabieniem wypływów
w spółkach skarbu państwa. W otoczeniu Kaczyńskiego coraz bardziej umacnia
się przekonanie, że cała kampania, przeciwko Morawieckiemu jest zasilana
pieniędzmi ze spółek kontrolowanych przez ludzi Ziobry. I nieważne, czy to jest
prawda, czy nie. Ważne, że Kaczyński coraz bardziej zaczyna w to wierzyć.
Kolejna odsłona afery podsłuchowej pokazała coraz głębsze pęknięcia w obozie
władzy. W kampanii wyborczej koszty wewnętrznych walk będą coraz większe. A
Jarosław Kaczyński zrobi wszystko, żeby wygrać kolejne wybory parlamentarne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz