wtorek, 13 listopada 2018

Bezwład



W PiS złośliwie mówią o nim „Andrzejek”. Nie ma żadnych własnych projektów politycznych ani pomysłu na prezydenturę. Ale bardzo lubi być prezydentem

Renata Grochal

Obchody setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości to miał być punkt kulminacyjny prezydentury Andrzeja Dudy. Miało być referendum na temat zmian w konstytucji i obchody z wielką pompą. Ale PiS prezydenckie referen­dum utrąciło. A gdy okazało się, że nie ma pomysłu na żadne spektakularne wydarzenia, które Pola­cy mogliby zapamiętać na lata, Duda zaczął negocjacje z naro­dowcami.
   Chciał stanąć na czele Marszu Niepodległości. Jednak narodowcy odmówili, tłumacząc, że nie zamierzają oddać swojego marszu. Wtedy rzecznik prezydenta oświadczył, że Duda nie pójdzie w marszu, bo „od rana do wieczora bę­dzie na uroczystościach”. W kancelarii zdecydowano na­wet, że prezydent powinien wyjechać na ten czas z Warszawy - miał się pojawić wieczorem na uroczystościach w Gorzowie Wielkopolskim.
   Nieoczekiwanie prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała marszu narodowców. I Duda mógł na cztery dni przed rocznicą ogłosić, że organizuje wraz z premierem państwowy marsz w rocznicę niepodległości.
   - To, co oni zrobili z tym stuleciem niepodległości, to jest re­kord świata. Przygotowywać się dwa lata, wydać 200 milionów złotych i na końcu, żeby tego się do kupy nie dało zebrać, to jest niezwykłe! - nie może się nadziwić były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Dodaje, że Duda mógł zaprosić do Warszawy światowych przy­wódców i zorganizować duże uroczystości. - Gdyby miał tro­chę prestiżu w świecie, zrobiłby wielkie wydarzenie 10 listopada, z udziałem kanclerz Merkel, prezydenta Macrona, bo 11 odbędą się w Paryżu obchody setnej rocznicy zakończenia I wojny świa­towej - twierdzi Kwaśniewski.
   11 listopada to dla Dudy data symboliczna. Dokładnie cztery lata temu podczas rocznicowych uroczystości w Krakowie pre­zes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił, że Duda będzie kandydatem partii na prezydenta. Duda deklarował, że jego prezydentura „bę­dzie dynamiczna, aktywna w polityce zagra­nicznej i będzie to prezydentura łączenia tutaj, w Polsce”. Dzisiaj te słowa brzmią jak żart. Prezydent zalicza gafę za gafą, na are­nie międzynarodowej się nie liczy, a Polska nigdy nie była tak bardzo podzielona.

LIGA POWIATOWA RZĄDZI
Bliski współpracownik Dudy, pytany o nastroje w Kancelarii Prezydenta, odpo­wiada krótko: - Bezwład.
   Jest koniec października. Duda na forum polsko-niemieckim w Berlinie oskarża UE o deficyt demokracji, bo zakazała sprzedaży zwykłych żarówek i można kupić tylko ener­gooszczędne. Ludzie prezydenta wiedzą, że głupio chlapnął i zaraz zostanie bohaterem memów. Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który siedzi obok Dudy, demon­stracyjnie odwraca wzrok, a obecni na sali zaczynają buczeć. Internauci nazywają gło­wę państwa polskim Januszem za granicą.
   Jeden z moich rozmówców w pałacu prezydenckim przyznaje, że przykład z żarówkami nie był najszczęśliwszy, ale Duda chciał zwrócić uwagę na to, że wiele spraw w Unii jest przeregulowanych. Jednak żaden z prezydenckich ministrów nie próbował tłu­maczyć w mediach, o co chodziło głowie państwa. Powinien to robić rzecznik prezydenta Błażej Spychalski, ale on jest nowy i nie wyczuwa jeszcze, które miny trzeba szybko rozbroić. Szef gabine­tu prezydenta Krzysztof Szczerski, który ma największe doświad­czenie polityczne w kancelarii, woli się nie wychylać. Otoczenie prezydenta nie reaguje też na wpisy Dudy na Twitterze, chociaż kilku rozmówców przyznaje, że prezydent sobie szkodzi, wdając się w pyskówki z dziennikarzami.
   Kiedy Duda nazywa „uroczym” zdjęcie przywódców Rosji, Nie­miec, Turcji i Francji trzymających się za ręce po szczycie w spra­wie konfliktu w Syrii, internauci piszą, że poważny polityk byłby na tym spotkaniu, a nie komentował je w internecie. Ale - jak twier­dzi mój rozmówca - Duda jest przekonany, że liberałów i tak do sie­bie nie przekona, a jego elektoratowi wpisy w stylu Trumpa mogą się spodobać.
   - Szczerski nie chce mówić Dudzie, że popełnia błędy, żeby się nie narazić, a reszta ministrów jest bardziej pochłonięta promo­waniem siebie albo wewnętrznymi wojenkami niż kreowaniem polityki głowy państwa - przyznaje osoba z otoczenia prezydenta.
I przytacza anegdotę, żeby zobrazować klimat panujący w pała­cu. Jest cotygodniowe spotkanie kierownictwa kancelarii. Za sto­łem zasiadają szefowa kancelarii Halina Szymańska i ministrowie Krzysztof Szczerski, Wojciech Kolarski oraz Paweł Mucha. Mają ustalić kalendarz spotkań prezydenta. Głównym tematem staje się kwestia koronacji obrazu Matki Boskiej w jednej z parafii na Pomorzu Zachodnim. Stamtąd pochodzą Mucha i Szymańska, radni w lokalnym sejmiku. Mucha przekonuje, że ktoś z kance­larii musi być na uroczystości. A jeśli nie, to trzeba przynajmniej
wysłać list.
   - To nie jest kancelaria Kwaśniewskiego, która funkcjonowała najlepiej, bo byli tam doświadczeni, pierwszoplanowi gracze. To jest liga powiatowa - przyznaje bez ogródek mój rozmówca. Mucha rywalizuje ze Szczerskim, nie chcąc, żeby za bardzo urósł. Naj­chętniej sam zostałby szefem kancelarii.
   Bliski znajomy Dudy przyznaje, że nie po­trafi on egzekwować od współpracowników wykonywania poleceń. Przygotowanie ob­chodów stulecia niepodległości prezydent powierzył Kolarskiemu, przyjacielowi jesz­cze z czasów harcerstwa. Kolarski, jak mówią w pałacu, jest przemiły, ale nie wymyślił nic wielkiego. Poza tym nie ma kontaktów mię­dzynarodowych, trudno byłoby mu ściągnąć do Polski światowych przywódców. Gdy Duda zorientował się, że będzie klapa, to się wku­rzył i wymyślił, że wraz z prezydentową wyślą Polakom ponad 40 tysięcy biało-czerwonych flag. Kłopot jest tylko taki, że Poczta Polska może nie zdążyć ich dostarczyć do 11 listopada.

PREZYDENCKIE BŁYSKOTKI
Po odejściu Krzysztofa Łapińskiego, prezydenckiego rzecz­nika, w pałacu nie ma stratega z politycznym instynktem, który mógłby doradzić Dudzie, co powinien robić.
   - Łapiński odszedł, bo zrozumiał, że Duda nie jest zdolny do uprawiania realnej polityki. Jak jesteś prezydentem, to nie mo­żesz się angażować na pół gwizdka. Kwaśniewski ciągle robił po­litykę, wpływał na rząd. Duda zadowala się błyskotkami władzy - podkreśla jeden z moich rozmówców. Dodaje, że prawie cały sierpień Duda spędził w prezydenckim ośrodku w Juracie, gdzie pływał na jet ski i czytał książki. Do Warszawy przyjechał tylko na obchody Święta Wojska Polskiego i wtedy, gdy leciał do Austra­lii podpisać list intencyjny w sprawie zakupu fregat dla polskiej armii. Ale podróż zakończyła się klapą, bo rząd w ostatniej chwi­li wycofał się z transakcji. Z drogiej wycieczki na koszt podatnika została wpadka prezydenta, który w przemówieniu dwukrotnie pomylił Nową Zelandię z Irlandią.
   Wolny czas Duda chętnie spędza w willi Promnik w Rudzie Tar­nowskiej, niedaleko od Warszawy. Jest tam hala z basenem, ja­cuzzi, siłownią, sauną, kortem tenisowym, a nawet lądowisko dla helikopterów. Z kolei zimą Duda namiętnie jeździ na nartach. Na pytania „Newsweeka”, ile dni prezydent spędził w ciągu trzech lat w Juracie, willi Promnik i zimowej rezydencji w Wiśle, Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała.
   - Jemu się ta prezydentura naprawdę spodobała. Zarabia mniej niż europoseł, ale wszystko ma podane pod nos. Jeden telefon i wszyscy w Juracie czekają. Obsługa zrobi zakupy, ugotuje naj­bardziej wymyślne potrawy. Andrzejek świat sobie pozwiedza. Może zaprosić do pałacu znajomych z Krakowa i elegancko ich ugościć - opowiada ważny polityk PiS. Dodaje, że dworskie życie bardzo wciągnęło i Dudę, i jego małżonkę, która towarzyszy mu w zagranicznych podróżach.

MURZYŃSKIE STOSUNKI Z USA
Nawet w PiS przyznają, że funkcja prezydenta przerosła Dudę. Nie ma żadnych własnych projektów politycznych ani po­mysłu na prezydenturę.
   - On w ogóle zrezygnował z budowania własnej pozycji - ocenia ważny polityk PiS. 500+ i obniżenie wieku emerytalnego to były wspólne projekty Dudy i rządu. Prezydent obiecał pomoc frankowiczom, ale ustawy w tej sprawie nie udało się uchwalić.
   Dla najwierniejszych druhów Kaczyńskiego, np. Joachima Brudzińskiego czy Mariusza Błaszczaka, Duda pozostał posłem z trzeciego szeregu, który znalazł się w pałacu prezydenckim tyl­ko dzięki prezesowi. W PiS złośliwie mówią o Dudzie „Andrzejek”, co ma podkreślać, że nie jest samodzielnym politykiem.
   Aleksander Kwaśniewski dorzuca, że w polityce zagranicznej Duda jest niewidoczny. Nie przyjął propozycji Kaczyńskiego, by reprezentował Polskę na posiedzeniach Rady Europejskiej, cho­ciaż mógł na tym zbudować swoją pozycję. Gdy kilka tygodni temu w Leżajsku prezydent nazwał UE wyimaginowaną wspól­notą, z której niewiele wynika, Kwaśniewski nie wytrzymał i na­pisał do niego list otwarty. Przestrzegał, że takie stwierdzenia są nie tylko nieprawdziwe, ale i nieodpowiedzialne, bo spychają Pol­skę na margines.
   Według Kwaśniewskiego Duda jest najgorszym prezydentem Polski po 1989 r. - Z każdym stanowiskiem można zrobić wię­cej, jeśli się wie, co chce się robić. W przypadku Dudy jest kło­pot, bo on nie wie. Do niedawna wydawało się, że jego główną słabością jest charakter. Ale po jego ostatnich wypowiedziach trzeba powiedzieć, że i z głową nie jest najlepiej - mówi były prezydent.
   Współpracownicy Dudy liczyli, że wzmocni go wizyta w Waszyng­tonie i spotkanie z prezydentem Trumpem. Ale po przyjeździe do Polski Duda zorientował się, że w kraju jest krytykowany za podpi­sywanie porozumienia na stojąco przy siedzącym Trumpie i wpadł w szał. Zaatakował na Twitterze dziennikarkę „Gazety Wyborczej” Dominikę Wielowieyską za to, że nie docenia jego osiągnięć.
   - Oglądałem przypadkowo rosyjską telewizję i tam też to eksploatowali jako przykład słabej pozycji Polski wobec Sta­nów Zjednoczonych. Zdjęcie stojącego Dudy było dowodem, że nasze stosunki są - jak mówił Sikorski - murzyńskie - wspomina Kwaśniewski.

JĘZYK SIŁY KACZYŃSKIEGO
Znajomi Dudy uważają, że jego prezyden­turę zdefiniowało nocne zaprzysiężenie sędziów dublerów do Trybunału Konstytu­cyjnego, wymuszone przez Kaczyńskiego.
I Duda - nawet gdyby chciał - to nie zdoła zmienić już wizerunku PiS-owskiego pre­zydenta, który podpisuje wszystko, jak leci.
   - Gdy na początku kadencji Duda nie po­parł Szydło, prezes zrozumiał, że on jest miękki - mówi mi polityk PiS. Opowiada, że tuż po wygranych wyborach politycy z tzw. zakonu PC namawiali Kaczyńskie­go, żeby to on został premierem. Szydło siedziała w gabinecie obok i łkała załama­na. Jej współpracownicy poprosili wtedy Dudę, by wygłosił orędzie, w którym jasno powie, że powierzy Szydło misję tworzenia rządu. Jednak prezydent się na to nie zde­cydował, mimo że Szydło była szefową jego kampanii.
   - Nie chciał się narazić prezesowi i po­psuć swoich relacji z PiS. On nie lubi konfliktów i ma mocno za­korzenioną potrzebę autorytetu - ocenia bliski współpracownik prezydenta. Profesor Jan Zimmermann, były szef Dudy w kate­drze prawa administracyjnego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, uważa, że on jest za słaby, żeby walczyć i ma osobowość zależ­ną. Zawsze musiał mieć kogoś nad sobą. Kiedyś to był dominujący ojciec, a dziś żona i Kaczyński.
   Ludwik Dorn, który głosował na Dudę w wyborach prezyden­ckich, mówi, że jest on dla niego wielkim rozczarowaniem.
   - To jest prezydentura całkowicie miałka, nijaka, bez żadnej koncepcji, poza jedną: będę robił dokładnie to, czego oczekuje pan Kaczyński. Pod jednym warunkiem - że moje kompetencje nie będą uszczuplane na korzyść tego czy innego ministra. I niech prezes Kaczyński publicznie nie ujawnia, że mnie nie szanuje i się ze mną nie liczy - mówi Dorn.
   Im bliżej wyborów, tym częściej Duda i jego żona nie panują nad emocjami. Alergicznie reagują na osoby w koszulkach z napisem
„konstytucja”, które podążają za nimi podczas podróży po kra­ju i za granicą. W pałacu pierwsza dama ma opinię humorzastej. Z tego powodu miała odejść z jej biura zaufana współpracowni­ca, wiceszefowa gabinetu pierwszej damy Dorota Skrzypek, wdo­wa po byłym szefie NBP Sławomirze Skrzypku.
   - Agata jest apodyktyczna i trudna we współpracy. Jako nauczy­cielka jest przyzwyczajona, że nikt nie podważa jej zdania. Niko­go nie słucha. Skrzypkowa miała tego dość - opowiada znajomy prezydenta.
   Duda obawia się, że PiS może go nie poprzeć na drugą kaden­cję, a do wyborów zostało zaledwie półtora roku. Co prawda Ka­czyński publicznie deklarował, że Duda będzie kandydatem PiS, ale zastrzegł, że to będzie decyzja władz partii. Bliski doradca prezesa mówi, że gafy Dudy coraz bardziej irytują Kaczyńskie­go. Prezydent wie, że jeśli jego notowania będą słabe, to prezes bez mrugnięcia okiem zmieni kandydata i wskaże np. Mateusza Morawieckiego albo Beatę Szydło.
   A w sondażach prezydenta widać wyraź­ną tendencję spadkową. W rankingu zaufa­nia CBOS Duda co prawda wciąż prowadzi, ale jego notowania spadły z 74 procent w styczniu do 68 procent we wrześniu. Nie­ufność do głowy państwa w styczniu dekla­rowało 17 procent badanych, a we wrześniu już 22 procent. W pałacu bardziej od star­tu w wyborach Donalda Tuska obawiają się tego, że Koalicja Obywatelska wystawi Rafała Trzaskowskiego. Do tej pory więk­szość sondaży dawała urzędującemu pre­zydentowi wygraną z Tuskiem, a sukces Trzaskowskiego w Warszawie był spekta­kularny. Współpracownicy Dudy pociesza­ją się, że Warszawa to nie jest cała Polska i wskazują, że prezydent jest mocny na prowincji. Jednak to może nie wystarczyć do wygranej, a wybory samorządowe pokazały, że duże miasta są poza zasięgiem PiS. Również z rankingu zaufania do polityków wynika, że prezydent najgorsze notowania ma w wielkich mia­stach. Na razie jedynym pomysłem na kampanię Dudy są podróże po powiatach i przypominanie, że to dzięki 500+ poprawił się po­ziom życia wielu Polaków.
   Andrzej Duda nie tylko nie zbudował przez trzy lata samodziel­nej pozycji, ale totalnie podporządkował się PiS. Stał się zakład­nikiem polityki prowadzonej przez partię rządzącą. A zatem los Dudy będzie zależał od losu PiS. Jeśli PiS wygra wybory, to jego szansa na zostanie prezydentem będzie duża. Jeśli jednak PiS przegra albo wygra, ale nie stworzy koalicji, to Duda będzie kry­tykowany przez nowy rząd i będą mu groziły wnioski do Trybu­nału Stanu. A wtedy reelekcja może nie być jego największym problemem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz