Lipny instytut
naukowy, podejrzany artykuł, dęty doktorat. Jak Patryk Jaki chce zostać
Einsteinem polskiej kryminologii.
Andrzej Sikorski
W
biogramie zamieszczonym na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości Patryk Jaki
chwali się, że jest „twórcą Polskiego Instytutu Kryminologii”. Nie ma takiego
instytutu. Jest Instytut Kryminologii i Penitencjarystyki (IKiP), ale skoro
Jaki nie odróżnia Dunaju od Dunajca, czeskiej od warszawskiej Pragi, to trudno
wymagać, aby wiedział, jak nazywa się instytut, który stworzył.
Anonimowy instytut
IKiP został formalnie powołany na
mocy zarządzenia Zbigniewa Ziobry we wrześniu 2017 r., a miał zacząć działać od
1 stycznia 2018 r. W statucie napisano, że IKiP będzie „prowadził działalność
naukową i badawczo-rozwojową” i wspierał rozwój „polskiego systemu penitencjarnego
oraz nauk związanych z jego funkcjonowaniem przez tworzenie, aktualizowanie i
weryfikowanie naukowych podstaw funkcjonowania więziennictwa dla potrzeb
profilaktyki kryminologicznej oraz praktyki penitencjarnej”.
Choć wkrótce minie rok od jego powołania, to instytut nadal istnieje
tylko na papierze. Ze strony internetowej wynika, że zatrudnia dyrektora,
sekretarkę, rzecznika prasowego, głównego księgowego, inspektora danych
osobowych. Wszyscy są anonimowi.
W czerwcu 2018 r. wysłałem pytania
do rzecznika. Ponieważ nie było odzewu, zadzwoniłem. Rozmowa wyglądała tak:
- Kiedy otrzymam odpowiedzi?
- Prosiłbym o autoryzację.
- O czym pan mówi? Przecież autoryzować można wywiad, a ja chcę
odpowiedzi na piśmie.
- Jaką mam pewność, że jest pan dziennikarzem tygodnika „NIE”?
- Możemy się spotkać, pokażę legitymację prasową.
- Niestety w najbliższym czasie nie będzie to możliwe, mam jeszcze inne
obowiązki...
- Z kim rozmawiam? Dlaczego się pan nie przedstawił?
- Przepraszam, naszą rozmowę powinienem zacząć od tego: nazywam się
porucznik Konrad Wierzbicki.
Funkcjonariusz Służby Więziennej w roli rzecznika prasowego instytutu
naukowego, który tak się zachowuje, wzbudza podejrzenia. Ponieważ odpowiedzi,
które otrzymałem po ponagleniach, nie były wyczerpujące, postanowiłem złożyć
niezapowiedzianą wizytę Wierzbickiemu. Był piątek 3 sierpnia 2018 r., 11.40.
Wchodzimy do środka
IKiP mieści się w Warszawie przy
Wiśniowej 50 w budynku Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej. Wejścia do
budynku strzegą pancerne drzwi, uzbrojeni funkcjonariusze i bramka
pirotechniczna. Na ścianie wisi informacja o zakazie używania telefonów
komórkowych.
Strażnik z portierni połączył mnie z sekretarką. Wierzbickiego i dyrektora
instytutu nie zastałem. Jak się dowiedziałem, są spoza Warszawy i pojechali
do domów.
- Czy dyrektor i rzecznik w każdy piątek urywają się z pracy?
- Nie jestem upoważniona do udzielania takich informacji.
- Chciałbym zobaczyć, jak wygląda instytut. Wpuści mnie pani do środka?
- Niestety nie mogę.
- Dlaczego?
- Nie jestem upoważniona. Proszę kontaktować się z porucznikiem
Wierzbickim.
Zadzwoniłem do rzecznika, ale nie odbierał telefonu albo by! zajęty. Po
jakimś czasie dostałem od niego SMS (pisownia oryginalna): „Dzień dobry,
Szanowny Panie Redaktorze, uprzejmie proszę o kontakt emaliowy, telefoniczny
dopiero w poniedziałek. Jestem poza biurem. Jednocześnie uprzejmie informuję
Pana, że odpowiadam wyłącznie na korespondencję przesłaną przez dziennikarzy.
Korespondencja powinna zawierać nazwisko dziennikarza, redakcję i numer
telefonu”.
Wysłałem pytania, ale odpowiedzi się nie doczekałem.
Informatyk-pedagog
Od czasu, gdy
zacząłem się interesować instytutem, nastąpił ruch w interesie. Na stronie
internetowej pojawiły się informacje o naborze pracowników, Ziobro powołał 7
członków rady naukowej.
Zgodnie z zapisami statutu rada jest „organem stanowiącym, inicjującym,
opiniodawczym i doradczym Instytutu w zakresie jego działalności statutowej
oraz w sprawach rozwoju kadry naukowej i badawczo-technicznej”.
Członkiem rady został m.in. magister politologii Patryk Jaki. W skład
rady wchodzi też mjr dr Marcin Strzelec, od niedawna zastępca dyrektora
generalnego Służby Więziennej. Jeszcze w 2017 r. Strzelec był kapitanem
i zastępcą komendanta Centralnego Ośrodka Szkolenia
Służby Więziennej w Kaliszu. Jaki zrobił go majorem, zastępcą dyrektora
generalnego, przewodniczącym zespołu do spraw zmiany modelu naboru i szkolenia
w Służbie Więziennej i przeniósł do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Wewnętrzna kontrola wykazała, że w podległym Strzelcowi zakładzie technologii
informatycznych w godzinach pracy wykonywano prywatne zlecenia na służbowym
sprzęcie. Strzelec miał firmę informatyczną i wykonywał zlecenia dla spółki
transportowej. Sprawa trafiła do prokuratury, która uznała, że Strzelec co
prawda dorabiał na boku, ale „sporadycznie i incydentalnie” - i nie dopatrzyła
się naruszenia prawa.
Wobec Strzelca wszczęto też postępowanie dyscyplinarne. Sprawa została
jednak umorzona. Zdecydował o tym Patryk Jaki.
Ucierpieli za to funkcjonariusze ze związków zawodowych, którzy nagłośnili
i drążyli aferę. Dr mjr Robert Poklek przeniesiony został do Aresztu Śledczego
w Szczecinie (384 km),
kpt. Tomasz Nawrocki, szef związkowców w Kaliszu, do ośrodka Kule (133 km). Do ośrodka Sucha (235 km) trafił kpt. inż.
Cezary Mecwaldowski, a do Aresztu Śledczego w Olsztynie (339 km) mjr Magdalena
Chojnacka.
„Związkowiec, domagając się rozliczenia nieprawidłowości, działa w
interesie społecznym. Nie może być za to karany” - mówił w „Rzeczpospolitej”
Dariusz Mieczyński, szef związku zawodowego Służby Więziennej w Poznaniu.
Strzelec jest specjalistą od informatyki, a doktorat z pedagogiki
zrobił w 2015 r. Dorobek naukowy? Próżno szukać śladów jego publikacji, wystąpień,
referatów czy udziału w konferencjach. A będzie decydował o przyjęciu do
instytutu pracowników - profesorów i doktorów habilitowanych - a potem oceniał ich pracę.
Członkiem rady naukowej IKiP jest też dr Marcin Romanowski, którego
Ziobro zrobił dyrektorem Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości
(IWS). Za pierwszych rządów PiS
Romanowski był asystentem Ziobry w gabinecie politycznym. Gdy panowie
odchodzili z ministerstwa, zostawili uszkodzone laptopy, nie oddali kilku kart
telefonicznych (twierdzili, że uległy przypadkowemu zniszczeniu), a z dysku
komputera sekretariatu gabinetu politycznego skasowano terminarz ministra oraz
korespondencję z prokuraturami na temat „politycznych” śledztw. Następca
Ziobry prof. Zbigniew Ćwiąkalski stwierdził, że zniszczenie laptopów nie
miało charakteru przypadkowego i wszystko
wskazuje na celowe działanie. Ziobro z Romanowskim poczuli się urażeni i
wytoczyli Ćwiąkalskiemu procesy, które potem przegrali.
Teolog-kryminolog
W radzie naukowej instytutu zasiada
dr hab. Tomasz Przesławski (habilitację zrobił w 2016 r.), pracownik Instytutu
Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, człowiek
nie tylko wielkiej wiedzy z zakresu kryminologii i prawa, ale przede wszystkim
głębokiej wiary. Przesławski obronił pracę magisterską na kierunku teologia
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zatytułowaną „Łaska Boża w
Dzienniczku św. Faustyny”, na podstawie której napisał potem monumentalną
monografię pod tym samym tytułem wydaną przez Apostolicum - wydawnictwo
Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego Prowincji Chrystusa Króla w Ząbkach.
Ciekawą postacią w radzie jest dr hab. Leszek Wieczorek z Uniwersytetu
Jana Kochanowskiego w Kielcach. W 2016 r. Wieczorek chciał zostać sędzią
Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, ale jeszcze niezależna od
PiS Krajowa Rada Sądownictwa nie uwzględniła jego kandydatury. W sierpniu
2017 r. Ziobro zrobił Wieczorka zastępcą dyrektora krakowskiego Instytutu
Ekspertyz Sądowych im. dr. Jana Sehna. Nominacja wzbudziła zaskoczenie i
spekulacje, gdyż dyrektor nigdy nie miał dwóch zastępców, a wyłącznie jednego
- ds. naukowych. Od stycznia 2018 r. Wieczorek jest już dyrektorem.
Warto dodać, że to w Instytucie Ekspertyz Sądowych powstała kontrowersyjna
ekspertyza w sprawie wypadku Beaty Szydło w Oświęcimiu, zgodna z pisowską
narracją o winie maturzysty. Biegli orzekli, że rządowa kolumna nie
przekroczyła dozwolonej prędkości 50 km/godz., a z rejestratorów nie potrafili
odczytać, czy samochody BOR miały włączone sygnały dźwiękowe.
Pedagog od siłowni
Barwne towarzystwo uzupełnia dyrektor
instytutu ppłk dr Piotr Łapiński, specjalista od promocji zdrowego trybu życia
wśród więźniów. Na Linkedln - międzynarodowym serwisie społecznościowym,
specjalizującym się w kontaktach zawodowo-biznesowych - napisał o sobie tak:
„Jestem pedagogiem. Interesuje mnie: wykorzystywanie aktywności fizycznej w
procesie resocjalizacji, wykorzystywanie aktywności fizycznej w profilaktyce
wybranych patologii społecznych, powiązania wychowania fizycznego i
zdrowotnego więźniów oraz ich zaangażowanie w proces resocjalizacji”.
Zanim Jaki zrobi! Łapińskiego dyrektorem IKiP, był on skromnym
specjalistą w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej. Łapiński może pochwalić
się kilkoma publikacjami naukowymi. Najbardziej przełomowa i odkrywcza jest ta,
w której dowodzi (na podstawie badań przeprowadzonych wśród
recydywistów w Zakładzie Karnym w Inowrocławiu), że więźniowie, którzy ćwiczą
na siłowni zbyt często i bez rozgrzewki, doznają kontuzji.
Przegląd na tle porównawczym
W 2017 r. Łapiński został redaktorem
naczelnym „Przeglądu Więziennictwa Polskiego”, kwartalnika poświęconego
zagadnieniom prawnym, kryminologicznym i penitencjarnym, wydawanego przez
Centralny Zarząd Służby Więziennej, podległy Ministerstwu Sprawiedliwości,
czyli Jakiemu. Sekretarzem redakcji mianowano porucznika Wierzbickiego, który
wcześniej był rzecznikiem prasowym Zakładu Karnego w Chełmie. Tak się składa,
że redakcja mieści się pod tym samym adresem, co instytut. Wierzbicki nie
odpowiedział na pytanie o kwalifikacje swoje i Łapińskiego do zajmowania
stanowisk w piśmie naukowym i instytucie.
W tym samym czasie, gdy
Łapiński został redaktorem, w „Przeglądzie Więziennictwa Polskiego" ukazał
się artykuł Jakiego „Zatrudnienie więźniów w Polsce na tle porównawczym".
Dlaczego artykuł został przyjęty do druku? Czy na druk artykułu miało
wpływ to, że Jaki jako sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości
nadzoruje więziennictwo? Czy prawdą jest, że Patryk Jaki konsultował z ppłk.
dr. Piotrem Łapińskim treść artykułu? Czy prawdą jest, że ppłk dr Piotr Łapiński
udzielał Jakiemu rad i wskazówek, jak ma napisać artykuł? Czy wskazał mu
źródła? - na te pytania również nie uzyskałem odpowiedzi od rzecznika
Wierzbickiego.
Przewód Jakiego
Okazuje się, że kandydat na prezydenta
Warszawy otworzył przewód doktorski na Uniwersytecie Opolskim. Będzie pisał o
więziennictwie, za które odpowiada jako wiceminister, a warunkiem otwarcia
przewodu była właśnie publikacja w piśmie naukowym.
Jaki będzie robił doktorat w Instytucie Politologii. Promotorem jego
pracy ma zostać prof.
Zbigniew Machelski, kierownik Katedry Systemów
Politycznych w tym instytucie. W 2010 r., w czasie kampanii prezydenckiej, był
członkiem honorowego komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego na Opolszczyznie.
Komitet organizował wówczas poseł PiS Sławomir Kłosowski, a Jaki był pracownikiem
jego biura.
Wiceminister sprawiedliwości ma też prowadzić zajęcia ze studentami z
przedmiotu „Bezpieczeństwo państwa”. Rzecznika prasowego Uniwersytetu
Opolskiego zapytałem m.in., czy Jaki posiada kwalifikacje do prowadzenia
takich zajęć oraz czy władzom uniwersytetu nie przeszkadza, że Jaki nie
orientuje się w podstawowych zagadnieniach prawnych, społeczno-politycznych i
ustrojowych Polski?
Maciej Kochański odpisał (pisownia oryginalna z bykiem ortograficznym):
„Niestety ze względu na okres urlopowy nie mam możliwości przygotowania
odpowiedzi na Pana pytania. Rektorzy obecnie przebywają na urlopach (do
26.08.). a Rada Wydziału Nauk Społecznych zbieże się dopiero w nowym roku
akademickim. Po zakończeniu okresu urlopowego zapraszam do kontaktu i postaram
się udzielić odpowiedzi na Pana pytania”.
A co ma do powiedzenia Jaki?
Nie odpowiedział na e-mail, a
chciałem m.in. wiedzieć, dlaczego przewód doktorski otworzył na
prowincjonalnym Uniwersytecie Opolskim, a nie na jednej z licznych w Warszawie
uczelni wyższych. Rozwiązanie tej zagadki nie jest trudne. Kandydat na
prezydenta Warszawy traktuje zdobycie władzy w stolicy jako powiększenie
kolejnej strefy wpływów, a na razie interesy trzymają go w rodzinnym Opolu, którym
nieformalnie rządzi z tylnego siedzenia.
Przypuszczam, że żadna szanująca się warszawska uczelnia nie zgodziłaby
się, aby w tych okolicznościach w jej murach wiceminister sprawiedliwości robił
karierę naukową. Mamy do czynienia z ustawką. Jaki stworzył instytut ad hoc, bez jakiejkolwiek koncepcji działania, na potrzeby swojej
przyszłej kariery naukowej. Obsadził go ludźmi niekoniecznie o najwyższych
kompetencjach, ale za to oddanych i lojalnych, którzy będą pracować na jego
konto. Wszyscy zawdzięczają mu kariery i jadą na tym samym wózku. Jednak
skutecznie zmniejszają przestępczość, bo strach iść do więzienia, kiedy tymi
zakładami trzęsie takie towarzystwo.
Skoro, szanowne autorki artykulu, opisanego na:
OdpowiedzUsuńhttps://www.rp.pl/Polityka/312279902-Tajemnica-wypadku-Beaty-Szydlo.html
zadaja konkretne pytanie:
"Kim jest dr hab. Leszek Wieczorek? To absolwent pedagogiki i prawa. Przez wiele lat był adiunktem w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego. Dwa lata temu, jeszcze za rządów PO–PSL został dyrektorem Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu. Obecnie jest prodziekanem ds. nauki i współpracy z zagranicą Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach."
proponuje, by zapoznac sie z takim szczegolem zyciorysu tegoz ... "wybitnego znawcy prawa karnego", wzietego biznesmena, ktore, opisuje koniecznosc jego osobistej obecnosci, jako glownego oskarzonego w slynnym procesie karnym, w zwiazku z aktem oskarzenia z 1995 r. prokuratury rejonowej w Bytomiu, dotyczacym okolicznosci nabycia Drukani Technicznej w Bytomiu spolka z o. o., ul. Przemyslowa 2, prowadzonym przez Sad Rejonowy w Bytomiu do wyroku w 2005 roku!
A, skoro, poprosiliscie resort sprawiedliwości o odpowiedź, dlaczego nowym szefem IES zostanie właśnie dr hab. Leszek Wieczorek, mozna w tymze resorcie, jak mniemam, uzyskac informacje, takze i tym, podobnie zreszta, jak i w sadzie rejonowym w Bytomiu ...
Serdecznie pozdrawiam