W ostatnich wyborach
Bezpartyjni Samorządowcy dostali więcej głosów niż PSL w 2015 r. Za cenę
obniżenia podatku miedziowego właśnie zawiązali na Dolnym Śląsku koalicję z
PiS. A za rok podejmą kolejną próbę dostania się do Sejmu. I spróbują wcisnąć
się do rządu.
Na
Dolnym Śląsku 73-tys. Lubin znany jest głównie z funkcjonującego na jego
terenie giganta KGHM. Może jeszcze grającego w Ekstraklasie Zagłębia, też
zresztą należącego do miedziowego kombinatu. Ze stolicy regionu Wrocławia to
tylko 76 km.
Z sąsiedniej 100-tys. Legnicy kilkanaście. Ale to właśnie w tym miasteczku
bije dziś polityczne serce regionu.
To także tu w 2014 r. „wymyślono” i stworzono Pawła Kukiza
jako polityka. Stąd rok później kierowano jego kampanią prezydencką, w której
udało mu się przekonać do swojego nieco chaotycznego programu co piątego
polskiego wyborcę. Tu wreszcie powołano do życia Bezpartyjnych Samorządowców,
którzy w zachodniej Polsce wyrośli na trzecią siłę w ostatnich wyborach
samorządowych. Ich kandydaci na prezydentów triumfowali w ostatnich wyborach
nie tylko w Lubinie, gdzie tradycyjnie (już po raz piąty i po raz czwarty z
rzędu już w pierwszej turze) bezkonkurencyjny okazał się Robert Raczyński.
Kolejne kadencje zapewnili sobie związani z Bezpartyjnymi również prezydenci
Bolesławca (Piotr Roman), Zielonej Góry (Janusz Kubicki) i Szczecina (Piotr
Krzystek).
Ze swoimi sześcioma mandatami w sejmiku dolnośląskim
Bezpartyjni są głównym rozgrywającym. Mija tydzień, jak zawiązali w nim
koalicję z PiS.
Przez trzy tygodnie o ich względy równie mocno zabiegała
Platforma, zdesperowana, by utrzymać władzę w jednym ze swoich mateczników. Za
cenę zawiązania współpracy w swoim macierzystym regionie Schetyna gotów był
dopuścić Bezpartyjnych Samorządowców tam, gdzie do większości nie są mu
potrzebni: w Lubuskiem i Zachodniopomorskiem. Ostatecznie nie był jednak w
stanie konkurować z ofertą wspomaganą rządowymi pieniędzmi.
Dwa tygodnie temu Robert Raczyński, który przewodzi
Bezpartyjnym Samorządowcom, spotkał się w Warszawie z Mateuszem Morawieckim, z
którym zna się jeszcze z czasów wspólnego zasiadania w klubie AWS
dolnośląskiego sejmiku na przełomie XX i XI w. Postawił jeden główny warunek:
koalicja w zamian za obniżenie podatku miedziowego. Po tygodniu namysłu
premier się zgodził, co oznacza, że tym jednym ruchem Raczyński zapewnił
rządzonemu przez siebie Lubinowi i okolicznym gminom, na terenie których
usytuowane są zakłady KGHM, roczne wpływy rzędu nawet 60-80 mln zł.
W nowym zarządzie województwa Bezpartyjni będą mieli prawo
wskazania nie tylko marszałka, ale i dwóch jego członków. PiS zadowoli się w
nim tylko dwoma miejscami i stanowiskiem przewodniczącego sejmiku.
Na tym jednak nie koniec. Bo jak słychać nieoficjalnie, przedmiotem
umowy były również stanowiska w spółkach należących do miedziowego giganta,
które w przyszłości objąć będą mogli „lubińscy”. Już po zawarciu porozumienia
lider PO zarzucił PiS „polityczną korupcję”, a Bezpartyjnym Samorządowcom,
choć nie wyartykułował tego wprost, coś na kształt „politycznej prostytucji”.
- Na jednej szali mieli ofertę od nas: opartej na zaufaniu
rzeczywistej współpracy na rzecz całego regionu, na drugiej czystą gotówkę,
przede wszystkim dla samego Lubina -
ocenia Grzegorz Schetyna. - Mam nadzieję, że wyborcy zapamiętają sobie na
przyszłość, że głos oddany na Bezpartyjnych to w rzeczywistości głos oddany na
PiS.
Nie ideologia, ale interesy
Z obrotowości swojej ekipy Robert
Raczyński uczynił metodę działania. Zaraz po wyborach rozpoczął rozgrywkę z
PiS i Platformą. Jeśli rozmawiał z Morawieckim, to chwilę potem umawiał się na
spotkanie ze Schetyną. Za każdym razem podkreślając, że jest w stanie dogadać
się z każdym. Bo w polityce chodzi mu o robienie interesów.
- Nie jesteśmy obozem politycznym, więc nie scala nas ideologia,
a chęć załatwiania wspólnych projektów -
klarował jeszcze przed podjęciem decyzji Raczyński. I powtarzał do znudzenia:
- Naszą najważniejszą cechą jest zdolność do rozmowy ze wszystkimi. Każdy,
kto będzie chciał z nami współpracować, będzie musiał jednak przystać na
realizację naszego programu jako dominującego. Jeśli PiS na to pójdzie, to
będziemy rządzić z PiS. Jeśli Platforma, to
też się dogadamy. Do obu zachowujemy równy dystans.
W Platformie mówią dziś, że to
tylko poza. Bo Raczyńskiemu zawsze bliżej było do PiS niż ich obozu. Że
powyborcze targi traktował jak poligon przed przyszłorocznymi wyborami, kiedy
to Bezpartyjni będą chcieli wystawić listy w całym kraju i powalczyć o miejsca
w Sejmie. A potem być w nim języczkiem u wagi,
który da PiS kolejną kadencję w rządzie. Wystawiając za to oczywiście równie
słony jak obecnie rachunek. Pomóc w tym mają nie tylko dobre kontakty samego
Raczyńskiego z Mateuszem Morawieckim, ale Patryk Wild, jeden z bezpartyjnych
radnych, brat Mikołaja Wilda - wiceministra infrastruktury i pełnomocnika
rządu ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Ale stratedzy z Lubina nie byliby sobą, gdyby nie zakładali
różnych scenariuszy. Co jeśli przyszłoroczne wybory wygra jednak Platforma z
Nowoczesną?
- Sami większości nie zdobędą. A wtedy i dla nich będziemy
mieli ofertę. Bo my się na nikogo nie obrażamy - śmieje się jeden z Bezpartyjnych Samorządowców. - Interesuje
nas przede wszystkim współpraca z rządem. Niezależnie, czy to PiS czy PO.
A i koalicję w sejmiku Dolnego
Śląska można w każdej chwili zmienić. Do odwołania obecnego zarządu potrzebnych
będzie 22 radnych. To dokładnie tylu, ilu liczy obecna sejmikowa opozycja plus
my.
Idealiści, indywidualiści
Jeśli spojrzeć na przeszłość
polityków tworzących dziś Bezpartyjnych Samorządowców, znajdą się wśród nich zawiedzeni
przedstawiciele wszystkich głównych partii. Sam Raczyński w latach 90. związany
był z nieco dziś zapomnianą Partią Chrześcijańskich Demokratów. Prezydent
Bolesławca Piotr Roman należał kolejno do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego,
Przymierza Prawicy i PiS. Razem z Raczyńskim wchodzili w skład komitetu
poparcia Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich w 2010 r.
Wybrany na prezydenta Zielonej Góry Janusz Kubicki był
członkiem SdRP, a potem SLD. Piotr Krzystek i dotychczasowy marszałek Dolnego
Śląska Cezary Przybylski to z kolei byli prominentni członkowie Platformy
Obywatelskiej. Pierwszy opuścił partię po tym, gdy odmówiła mu poparcia w wyborach
samorządowych w 2010 r. Drugi odszedł po przejęciu steru w PO przez Grzegorza
Schetynę.
Co spina ludzi z tak różną polityczną przeszłością?
„Jesteśmy pracującymi na rzecz społeczności lokalnych samorządowcami, dla
których nadrzędną zasadą jest niezależność gmin, miast i regionów, szacunek dla
indywidualnych potrzeb naszych społeczności oraz brak konieczności
podporządkowania się odgórnym wytycznym. Jesteśmy ruchem wolnych ludzi, którzy
w codziennej pracy nie potrzebują partyjnej struktury i ograniczeń narzucanych
przez centralne komitety” - sformułowali w swoim politycznym credo, przyjętym
podczas ubiegłorocznego I Kongresu Ruchu Samorządowego Bezpartyjni w Tarnowie
Podgórnym w Wielkopolsce. Raczyński mówił tam: „Polacy są już dawno zmęczeni walkami
politycznymi w kraju. To zmęczenie, które widać teraz, na co dzień, i które
jest widoczne w procesie wyborczym. W ostatnich wyborach nasi kandydaci
bezpartyjni zdobywali po 60 proc. poparcia w pierwszej turze, a więc już nam
wyborcy sygnalizowali, że ta oferta partyjności samorządów jest ofertą złą,
niedobrą dla Polski”.
Pytany, czy współpraca z partią, która dąży do podporządkowania
samorządów władzy centralnej, do tego odpowiada za łamanie konstytucji, wygasza
niezależność sądów i powoli zmierza do wycofywania Polski z Europy, nie burzy
jego definicji „bezpartyjności”, Raczyński uśmiecha się: - To wszystko
problemy krajowe, a my się tymi w regionach zajmować nie będziemy - mówi
spokojnie. - Czy jako prezydent Lubina miałbym się obrażać o to, że w KGHM
mam prezesa z PiS? Przecież to głupie, bo nie moglibyśmy współpracować na rzecz
Lubina. Uważam więc, że problemy parlamentarne muszą być rozwiązywane w
parlamencie. A to, że partie polityczne są nieudolne i nie chcą tego robić,
według mnie zresztą celowo, to ich problem, nie mój.
Wywodzącemu się z Platformy Przybylskiemu, który zgodnie z
umową koalicyjną pozostanie na stanowisku marszałka, odpowiedź na tak zadane
pytanie przychodzi z większym trudem:
- To, że decydujemy się na
współpracę z PiS, nie znaczy, że będziemy jak oni - mówi. - To będzie wręcz wyzwaniem: pokazać, jak
jesteśmy od nich różni. Także w kwestii pewnych wartości.
Operacja „Paweł Kukiz"
Lubinem Raczyński rządzi
nieprzerwanie od 16 lat (był jego prezydentem również w latach 1990-94). 21
października po raz czwarty wybrano go już w pierwszej turze.
Rządzi niepodzielnie - w urzędzie
nie ma nawet zastępcy, a w poprzedniej kadencji w 23-osobowej radzie miejskiej
miał 22 swoich radnych. Ostatni wszedł do niej tylko dlatego, że na wyborczej
ulotce napisał, że też popiera Raczyńskiego.
Pod jego okiem miasto kwitnie i dawno już z sypialni dla
górników i kadr KGHM przemieniło się w całkiem wygodne miejsce do życia. Z
bezpłatną komunikacją, darmowym internetem dla wszystkich, dobrymi drogami
dojazdowymi i nowoczesnymi miejscami wypoczynku i rekreacji. W ostatnich
latach przybyła nowoczesna hala widowisko-sportowa i kompleks otwartych
basenów. Jest lodowisko i jedyny w regionie tor łyżwiarski. Mini zoo z
naturalnych rozmiarów figurami dinozaurów. A mieszkańcy, choć majętni (średnia
pensja w KGHM to dziś ok. 10 tys. zł, przy czym zatrudnieni w kombinacie biorą
ich w roku nie 12, a
14), nie płacą podatków od nieruchomości i posiadanych psów. Bo Raczyński
uznał, że miasto z budżetem ponad 400 mln zł da sobie bez tego radę.
Niedawno wprowadził się do odnowionego ratusza, który od
lat 90. wynajmowany był jednemu z banków. Wraz z budynkiem zrewitalizowany
został okoliczny plac, który służy teraz lubinianom jako miejsce organizowania
miejskich koncertów i imprez, jak choćby tradycyjne obchody tzw. zbrodni
lubińskiej.
- Robert już kilka lat temu doszedł do wniosku, że w lokalnej
polityce wygrał wszystko, co jest do wygrania. I chce więcej - opowiada dobry znajomy prezydenta z samorządu, który prosi
jednak o niepodawanie nazwiska.
Na ogólnopolskie wody próbował wypływać dotychczas
dwukrotnie. I dwukrotnie bez większego powodzenia. Najpierw wystawienie
wspólnej listy do Sejmu zablokował współpracujący z Raczyńskim w ramach
projektu Polska XXI prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Współtworzona przez
nich Unia Prezydentów wystawiła listy tylko do Senatu. Skończyło się blamażem -
spośród 100 kandydatów mandat zdobył tylko Jarosław Obremski, dotychczasowy
zastępca Dutkiewicza we wrocławskim magistracie.
Po tych wyborach drogi Dutkiewicza i Raczyńskiego się rozeszły.
Pierwszy w 2014 r., już po zmarginalizowaniu Schetyny i odebraniu mu władzy nad dolnośląskimi strukturami przez
Jacka Protasiewicza, postawił na współpracę z Platformą Obywatelską. Drugi
rozpoczął budowę własnego środowiska. Tak powstali Bezpartyjni Samorządowcy.
Do startu w wyborach do sejmiku udało się wtedy Raczyńskiemu
namówić Pawła Kukiza, wówczas jeszcze bardziej muzyka celebrytę niż lidera
społecznego buntu przeciwko „partiokracji”.
- Już wtedy mówił mi, że wystawiają Pawła tylko po to, by
przetestować go później jako kandydata protestu w wyborach prezydenckich. A
następnie powalczą z nim o miejsca w parlamencie - wspomina dzisiaj Dutkiewicz. - Miała to być próba powtórzenia
tego, co wydarzyło się po wyborach prezydenckich w 2000 r., kiedy to na
17-proc. wyniku Andrzeja Olechowskiego powstała Platforma Obywatelska.
I o ile wybory prezydenckie wyszły Bezpartyjnym i Kukizowi
lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał - liczyli na maksymalnie 15 proc. głosów,
dostali co piąty - o tyle zaplanowane kilka miesięcy później wybory do
parlamentu zakończyły się klęską. Zaraz po kampanii prezydenckiej,
sfinansowanej, ułożonej i prowadzonej przez ludzi z Lubina, Kukiz obraził się
na Bezpartyjnych Samorządowców. Oskarżył, że „na jego plecach chcą się dostać
do Sejmu” i zamiast nich, na listy swojego ruchu zaprosił Ruch Narodowy i
Kongres Nowej Prawicy. I z tak skleconej ekipy wprowadził na Wiejską 42 posłów
(dziś, po ostatnim odejściu Marka Jakubiaka, zostało mu tylko 26).
Próbując ratować swój projekt, w 2015 r. Bezpartyjni
Samorządowcy zarejestrowali ogólnopolski komitet. Udało im się zaprosić na
listy m.in. Andrzeja Aumillera, ministra budownictwa w rządzie Jarosława
Kaczyńskiego (z nadania Samoobrony), i kilku znanych sportowców. Ale skończyli
z poparciem na poziomie 0,1 proc.
Woltę Kukiza Robert Raczyński przyjął wtedy z mieszaniną
zawodu i pogardy. „Szukaliśmy znanej twarzy. Może gdybyśmy postawili nie na
Pawła, a na przykład Dodę, to w wyborach prezydenckich dostalibyśmy nie 20, a 30 procent?” - kpił w
2015 r. w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Ale dziś wielkich emocji między oboma politykami już nie
ma. „Cieszę się z wysokiego wyniku Bezpartyjnych Samorządowców, bo z nimi zaczynałem
współpracę jeszcze w czasach startu do sejmiku dolnośląskiego i propagowania
jednomandatowych okręgów wyborczych - mówił w jednym z ostatnich wywiadów
Kukiz. - Oni mają bardzo podobne postulaty zmian ustrojowych. Są mi bliscy
programowo. Co z tego będzie? Czas pokaże, czy potrafimy iść wspólną drogą”.
Raczyński: - Z Pawłem utrzymujemy normalne relacje.
Przed wyborami samorządowymi odwiedził mnie nawet w Lubinie. Czy będziemy
współpracować - nie wiem. Wiem natomiast, że w polityce nie mówi się „nigdy”.
O przyszłości za kilka tygodni
Na Bezpartyjnych Samorządowców w
całym kraju oddano trzy tygodnie temu 800 tys. głosów. To mniej niż na Kukiza,
ale to oni mają swoich przedstawicieli nie tylko w sejmikach. Kukiz nie ma
żadnego. Bezpartyjni mają kilku swoich prezydentów (Szczecin, Zielona Góra,
Lubin, Bolesławiec) i burmistrzów (Kórnik, Sejny, Ścinawa, Chocianów). Kukiz
tylko Wojciecha Bakuna, który wygrał w Przemyślu.
I choć Raczyński unika odpowiedzi nie tylko na pytanie o
możliwość ponownej współpracy z Pawłem Kukizem, ale i o to, czy Bezpartyjni
rzeczywiście będą w 2019 r. po raz kolejny próbowali dostać się do Sejmu, to
jak słychać nieoficjalnie, przynajmniej w tym drugim przypadku, klamka zapadła
dawno temu. Formalną decyzję podjąć ma jednak rada wykonawcza Bezpartyjnych
Samorządowców, która zbierze się za kilka tygodni. Oczywiście w Lubinie.
Jacek Harłukowicz - Autor jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz