Miły, życzliwy,
uśmiechnięty i z koneksjami. Archetyp uwłaszczonej nomenklatury. Życie Dariusza
Przywieczerskiego zatacza koło - jeden z macherów od afery FOZZ będzie ostatnią
ofiarą sprawy, która przedawniła się lata temu
Wojciech Cieśla
Głodowo
pod Lipnem. Ogród w stylu angielskim chroni wielka żelazna brama. Ostatni raz
mieszkańcy Głodowa widzieli właściciela trzynaście lat temu - podobno przycinał
gałęzie jabłoni. Potem zniknął - tuż przed wyrokiem w procesie, w którym zarobił
trzy i pół roku odsiadki za kradzież miliona dolarów z Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego.
Z innego miejsca Dariusz Przywieczerski
zniknął równie niespodziewanie. Jeszcze kilkanaście dni po wydaniu listu
gończego sąsiedzi w Aninie widzieli, jak wysiada z auta, otwiera bramę, wchodzi
do swojej willi. Nikt nie zauważył, jak wyjechał. Krążyły pogłoski, że ukrył
się na Cyprze lub Kajmanach. W rzeczywistości rozkręcał kolejne biznesy w
Wielkiej Brytanii i Stanach. Tak jak potrafił, handlował mydłem i powidłem,
sprzedawał gwoździe. On - były milioner, złote dziecko lat 90. Kilka dni temu,
deportowany przez Amerykanów, wylądował w areszcie na Służewcu.
I
Falenica pod Warszawą,
lata 50. Trwa apel po śmierci Stalina. Uczeń Dariusz Przywieczerski wyjmuje z
tornistrów kolegów zeszyty i książki. Dzieli na kilka kupek i podpala. Gubi
go systematyczność i pewność siebie: zamiast podpalić wszystkie naraz, spala
każdą kupkę po kolei. Wpada, gdy podkłada ogień pod ostatnią.
Dorasta przy ojcu (mama umiera, gdy ma 12
lat). Ojciec to wzór: handlowiec, urzędnik w handlu zagranicznym, absolwent
handlowej szkoły w Antwerpii. Członek aparatu - w PRL handlem zagranicznym
zajmują się tylko zaufani. Dariusz Tytus Przywieczerski pójdzie tą samą
ścieżką. Wierzy w wartości uniwersalne: wierność partii to klucz do profitów.
Do PZPR wstępuje po maturze, członkiem partii zostanie aż do końca. Ma 21 lat,
gdy zaczyna pracę w pierwszej Centrali Handlu Zagranicznego. Kto w PRL załapie
się do takiej roboty, ten chwycił Pana Boga za nogi - kontakty z firmami zza żelaznej
kurtyny, wyjazdy, możliwość przemytu, upragniona waluta.
II
Skrzyżowanie Alei Jerozolimskich
i Nowego Światu - pałac PZPR. W 1974 r. Przywieczerski trafia do Komitetu Centralnego.
Dwa lata później przełożeni wysyłają go do Radomia. Ma wybadać nastroje przed
podwyżkami. Robotnicy mają dość podwyżek, wybuchają strajki, ludzie wychodzą na
ulice. Milicja brutalnie pacyfikuje demonstracje. Przywieczerski przemawia do
robotników Zakładów Metalowych im. „Waltera”: - Uczciwą pracą, tak jak
uczciwi ludzie, wyrazimy swoje poparcie dla towarzysza Gierka. Musimy wszyscy
sami sobie spojrzeć w oczy, sami wyrzucić z „Waltera” osoby, które są nam tutaj
niepotrzebne.
Z „Waltera” wyleci na bruk 224 ludzi.
Cztery lata po Radomiu
Przywieczerski znów jest w handlu zagranicznym. Oficjalnie radca handlowy
ambasady PRL w Nairobi, pokątnie handluje kawą i herbatą. - Moja działalność nie do końca była zgodna z prawem, ale
wtedy bardzo niewiele można było zrobić zgodnie z prawem - tłumaczy po latach.
W Afryce zarabia pierwszy milion dolarów. Dla obywatela PRL to niebotyczna
kwota.
III
W połowie lat 80. zostaje
dyrektorem Universalu.
To jedna z central handlu zagranicznego,
które w PRL mają monopol na eksport. Prezes Universalu miał dostęp do dóbr nieosiągalnych na rynku, był bogiem.
Przywieczerski jest prezesem, a kierownikiem
działu jest Janina Chim. Łączy ich romans.
Aparatczycy, ludzie władzy w spółkach jako
pierwsi wyczuwają wiatr zmiany. Upada komunizm, PZPR się rozwiązuje, a
Przywieczerski przekształca państwowy Universal w
spółkę akcyjną. Ponad 70 proc. akcji trafia do prywatnych rąk.
Uwłaszczony prezes urzęduje na 11. piętrze
biurowca w centrum Warszawy. Ci, którzy go poznają, są trochę zdziwieni: -
Wyglądał i zachowywał się jak chłop małorolny -
charakteryzuje go były publicysta postkomunistycznej „Trybuny”.
Universal
staje się symbolem sukcesu. Przywieczerski
występuje w telewizyjnych reklamówkach Universalu ucharakteryzowany na
Napoleona. Tygodnik „Polityka” i Business Centre Club uznają go za biznesmena
roku.
Zapytany przez „Gazetę Wyborczą” o to, kim jest, odpowiada: - Hedonistą, nie mylić z
homoseksualistą. Zawsze wiedziałem, że będę pracować w biznesie. (...) Lubię
robić nowe rzeczy. A szczególnie takie, które wydają się niemożliwe. Sukces
mnie usypia. Poza tym szybko się nudzę.
IV
W 1989 r. pracownica Universalu, Janina Chim, zostaje wicedyrektorem Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego. FOZZ powstaje w lutym 1989 r., pod koniec rządów
ekipy Mieczysława Rakowskiego. Zadłużenie PRL wobec Zachodu przekracza 40 mld
dol. FOZZ ma dyskretnie skupować polski dług za granicą.
PRL nie może skupować swoich długów
oficjalnie, ale po cichu mogą to robić agenci - małe firmy, banki, podstawieni
biznesmeni. FOZZ wciąga do współpracy kilkadziesiąt polskich i zagranicznych
firm. W 1989 r., gdy w Polsce straszą puste półki, na konta FOZZ z Ministerstwa
Finansów wpływa (w przeliczeniu na obecne) miliard złotych. W ciągu kolejnego
półtora roku FOZZ straci na dziwnych operacjach 354 mln złotych. Uda jej się
kupić ok. 300 mln dolarów polskiego zadłużenia. Co się stało z resztą
pieniędzy, nie do końca wiadomo.
Pierwsze skrzypce w FOZZ grają Grzegorz
Żemek, dyrektor Funduszu i agent służb wojskowych, oraz jego zastępczyni Chim.
Jeszcze rok po tym, jak odwołano ich ze stanowisk, Chim i Żemek przeprowadzają
operacje z pieniędzmi FOZZ. Fundusz jest gigantyczną skarbonką, z której
rozdawane są pieniądze na lewo i prawo. Ze skarbonki czerpie BIG Bank, czerpie
i Zygmunt Solorz.
V
W1989 r. Przywieczerski startuje
do Senatu. Robi kampanię w Płocku, do sklepów zwozi niedostępne gdzie indziej
pralki i lodówki, wszystko oklejone
nalepkami „I Love
Universal” i hasłem: „Życie pójdzie lepszym
torem, Przywieczerski senatorem”. W trakcie kampanii wypatruje w Głodowie pod
Lipnem klasycystyczny pałacyk. Wkrótce staje się on jego własnością. Twierdzi,
że odzyskał rodowy majątek po przodkach.
W Universalu w
1990 r. Janina Chim, Grzegorz Żemek i Dariusz Przywieczerski zakładają spółkę
Trast. Na biznes zaciągają kredyty - łącznie ponad 500 tys. dolarów, których
zabezpieczeniem są środki FOZZ. Pożyczki nie spłacają. To tylko jedna z
transakcji, które wspólnie przeprowadzili, a na których stracił Fundusz. Za
kilka lat prokuratura stwierdzi, że posłużyli się Trastem, żeby zagarnąć 1,256
mln dolarów z FOZZ.
Na początku lat 90. na
warszawskich ulicach trwa wojna Pruszkowa z Wołominem, wymiar sprawiedliwości
słabo radzi sobie z pospolitą przestępczością, z tą bardziej wyrafinowaną nie
radzi sobie wcale. Prokuratura wie, że FOZZ to afera, ale nie zna mechanizmów
kreatywnej księgowości. Na FOZZ wszyscy się uczą - i wszystkim brakuje
wyobraźni. W prokuraturach i sądach między
jedną a drugą ważną decyzją w sprawie afery FOZZ upływa rok.
VI
- Na początku lat 90. ekonomiści
robili sobie z Przywieczerskiego podśmiechujki - opowiada były publicysta
„Trybuny”.
- Że to uwłaszczona
nomenklatura, że w prawdziwym kapitalizmie zginie. Dopiero po latach okazało
się, że kombinował lepiej niż Bagsik z Gąsiorowskim.
Prokuratura nie zarzuciła Przywieczerskiemu
i spółce prania pieniędzy, bo takiego paragrafu nie było wtedy w kodeksie.
Tymczasem pieniądze z FOZZ fruwały między Kajmanami a Arubą, a prokuratura
stawiała Przywieczerskiemu śmieszny zarzut „uzyskania ponad 1 mln dolarów
(...) bez odpowiedniego zezwolenia dewizowego”. Niedługo potem w ogóle umorzyła
śledztwo.
Akcje Universalu wchodzą
na giełdę w 1992 r. Ich kursy skaczą w górę i w dół, można szybko zarobić i
szybko stracić. Rynek uważa, że firma jest potężna. Mało kto widzi, że to
państwowa centrala handlu zagranicznego przemalowana na spółkę akcyjną.
Choć już wiadomo, że za
Przywieczerskim ciągnie się sprawa FOZZ, to na początku lat 90. jest złotym
dzieckiem przemian. Universal kupuje ponad 50 firm, ale zaledwie kilka przynosi zysk. Wszystkie, nawet
najdrobniejsze decyzje podejmuje prezes.
VII
Przywieczerski próbuje kupić
zakłady Łucznika, montować Hyundaie, handluje ziemią z Ziemi Świętej w
woreczkach i wodą z Jordanu (interes z
ziemią i wodą nie wypala, klienci boją się, że ziemia jest z pola, a woda z
Wisły). W tym samym czasie zabiera się do produkcji prezerwatyw, kupuje spółkę
Unimil. Strzał w dziesiątkę. - Nie jest to taka prosta produkcja, jak się
dowiedziałem. Nasza fabryka jest w górach, bo konieczne jest między innymi
świeże powietrze - chwali się prezes.
W 1994 r. Universal kupuje
20 proc. akcji Polsatu. Zygmunt Solorz przyzna bez ogródek, że gdyby nie te
pieniądze, to jego telewizja straciłaby koncesję. Przywieczerski kontroluje
też „Trybunę” - gdy w końcu trafi na ławę oskarżonych w procesie FOZZ,
dziennik będzie go bronił.
Gdy dzwoni do dziennikarzy, wita się: „Niech
będzie pochwalony”, a potem ostrzega, że wytoczył ponad 20 procesów tym, którzy
źle pisali o nim i jego firmie. Wysyła sprostowania do każdego tekstu, który
wiąże go z FOZZ.
Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawę,
autorów książki „Via
bank i FOZZ”, będzie ciągał po sądach
czternaście lat.
VIII
Koniec 1994 r., noworoczne
spotkanie Universalu.
Każdy wchodzący jest z imienia witany przez
konferansjera. Prezes zapowiada, że stworzy koncern medialny (nigdy nie
powstanie), luźno rozmawia z dziennikarzami: - Ten Grauso [Nicola Grauso, ówczesny właściciel „Życia Warszawy” - red.] to
jakiś wariat. Na dzień przed Wigilią asystentka dzwoni do mnie i mówi, że ma osobistą przesyłkę od pana Grauso. Nie
wiedziałem, czy to może jakaś oferta, więc nerwowo rozdarłem kopertę. Patrzę,
a to koszula. W dodatku zły rozmiar - 42, a ja, kurwa, noszę 44. Tego samego dnia
wykosztowałem się i wysłałem Włochowi DHL-em skarpetki za 60 dolarów.
IX
Universal
handluje niemal 200 towarami. Przywieczerski
tłumaczy, że ta pstrokacizna to strategia.
Były publicysta „Trybuny”: - Zajmował się
dziesiątkami drobnych interesów. Był barwną postacią schyłku socjalizmu, chciał
się odnaleźć w latach 90., ale nie dał rady.
Pod koniec lat 90. Przywieczerski traci kontrolę nad spółką, w 1999 r. Komisja Papierów
Wartościowych wyrzuca Universal z giełdy. Gdy wydaje się,
że sprawa FOZZ trafi ad acta, w styczniu 1998 r. prokuratura wysyła do sądu
akt oskarżenia. To początek końca.
Sprawa wchodzi na wokandę w 2000 r. -
i zawisa na kołku. Sędzia Barbara Piwnik, która ją
prowadzi, zostaje ministrem sprawiedliwości w rządzie SLD. W drugiej odsłonie
proces rusza jesienią 2002 r.
Sędzia Andrzej Kryże zaczyna go
zdaniem: - Można powiedzieć, że w tej sprawie jest 40 milionów
poszkodowanych.
Od wybuchu afery część zarzutów się
przedawniła, część umorzono. W sądzie trwa wyścig z czasem.
X
Żadna z głośnych afer III
Rzeczypospolitej nie budzi takiej gorączki jak FOZZ. Głównie z powodu pytań:
jakie partie były finansowane z pieniędzy FOZZ? Kto pozwolił na swobodną
działalność Żemka i spółki?
Już w 1991 r. Jarosław Kaczyński twierdzi,
że odrzucił propozycję Przywieczerskiego finansowania Porozumienia Centrum (sam Przywieczerski twierdził, że człowiek Kaczyńskich
chciał wyciągnąć od niego pieniądze na spółkę Telegraf). Jednak Anatol Lawina,
były dyrektor w Najwyższej Izbie Kontroli (zginął w 2006 r., pobity przez
nieznanych sprawców), wśród beneficjentów FOZZ wymieniał partię Kaczyńskich.
Jako łącznicy między FOZZ a PC ujawniają
się Janusz Heathcliff Iwanowski Pineiro i Jerzy Klemba, były oficer
wywiadu (obaj ścigani listami gończymi za malwersacje). W dokumencie TVP
„Dramat w trzech aktach” oskarżają Kaczyńskich o przyjęcie pieniędzy z FOZZ. Potem przed sądem będą kluczyć i wycofywać
się z zeznań. Jednak wątek rzekomego finansowania PC wraca w wielu
publikacjach do dziś.
Przywieczerski przed sądem twierdzi, że
„pożyczka” z FOZZ była zakamuflowanym wynagrodzeniem za zrobione z Chim i
Żemkiem „studium marketingowe”. Nigdy nie pokaże tego dokumentu. Prywatnie
powtarza, że przeklina dzień, w którym poznał Żemka.
Jeszcze w czasie trwania procesu jego
majątek tajemniczo się rozpływa. Nieoficjalnie wiadomo, że część dobytku
przepisuje na żonę. Córka i syn firmują spółki, do których przez jakiś czas
należy „Trybuna”. W trakcie procesu milioner Przywieczerski oświadcza sądowi,
że nie ma pracy. Żyje z tego, co mu przyśle córka z Wielkiej Brytanii (nie
mówi nic o tym, że na Wyspach ma zarejestrowane dwie spółki).
Wyrok zapada po 14 latach śledztwa i procesu. Na jego ogłoszenie Przywieczerski nie
przychodzi.
XI
Już w 2006 r. wiadomo, że uciekł
do USA. Interpol namierza go w niewielkim miasteczku w stanie New Jersey. Prowadzi
firmę handlującą gwoździami, drewnianymi panelami i sprzętem Zelmera. Na
Florydzie ma rezydencję za pół miliona dolarów.
Od 2006 r. pisowski minister Zbigniew Ziobro
zabiega o ekstradycję Przywieczerskiego - bez skutku. Nieoficjalnie wiadomo, że
z ekstradycji nici, bo Przywieczerski współpracuje z wywiadem USA. Dopiero
teraz dochodzi do przełomu - Amerykanie zgadzają się wydać byłego szefa Universalu. O tym, jak ważnym więźniem jest dla PiS - a przynajmniej
dla
niektórych polityków rządzącej
formacji - świadczy anegdota z korytarzy TVP. W dniu, w
którym Przywieczerski eskortowany jest ze Stanów, w publicznej telewizji
rozchodzi się plotka: USA w ostatniej chwili wstrzymały deportację.
Samolot leci, ale czy z Przywieczerskim?
Ktoś z TVP budzi w środku nocy ministra Ziobrę, ten kolejnych
współpracowników, grzeją się telefony. Wreszcie - ulga. Jednak leci.
XII
Czy były bogacz rozsypie się za
kratkami i opowie o kulisach afery? Najprawdopodobniej nawet nie odsiedzi
swoich trzech lat z okładem. Wyjdzie na przedterminowe zwolnienie. Nie ma
interesu, żeby rozwikłać aferę w prezencie dla PiS. Wszystkie zarzuty w
sprawie FOZZ się przedawniły. Wielu bohaterów skandalu sprzed niemal 30 lat
nie żyje. A co z żyjącymi?
Grzegorz Żemek odsiedział wyrok za FOZZ i
drugi - za wyłudzenie kredytów. W Warszawie założył firmę „Organizacja
przedsięwzięć gospodarczych Grzegorz Żemek”. Janina Chim też odsiedziała dwa wyroki.
Niedawno jej firma Bestteam została wykreślona z rejestru przedsiębiorców.
Janusz Heathcliff Iwanowski Pineiro założył firmę producencką. Współprodukował filmy „Ja wam
pokażę”, „Ryś”, „Jeszcze raz” i „Złoty środek”. Zrobił karierę. Wyszedł na
prostą - jako jeden z niewielu, którym FOZZ pokręcił życiorysy. Podobno żeby
nikt nie kojarzył go z FOZZ, w branży występował jedynie jako Iwanowski.
Pojebało was całkowicie
OdpowiedzUsuń