niedziela, 18 listopada 2018

Płatność przeterminowana



Miły, życzliwy, uśmiechnięty i z koneksjami. Archetyp uwłaszczonej nomenklatury. Życie Dariusza Przywieczerskiego zatacza koło - jeden z macherów od afery FOZZ będzie ostatnią ofiarą sprawy, która przedawniła się lata temu

Wojciech Cieśla

Głodowo pod Lipnem. Ogród w stylu angielskim chro­ni wielka żelazna brama. Ostatni raz mieszkańcy Głodowa widzieli właści­ciela trzynaście lat temu - podobno przy­cinał gałęzie jabłoni. Potem zniknął - tuż przed wyrokiem w procesie, w którym za­robił trzy i pół roku odsiadki za kradzież miliona dolarów z Funduszu Obsługi Za­dłużenia Zagranicznego.
   Z innego miejsca Dariusz Przywieczerski zniknął równie niespodziewanie. Jeszcze kilkanaście dni po wydaniu li­stu gończego sąsiedzi w Aninie widzieli, jak wysiada z auta, otwiera bramę, wcho­dzi do swojej willi. Nikt nie zauważył, jak wyjechał. Krążyły pogłoski, że ukrył się na Cyprze lub Kajmanach. W rzeczywisto­ści rozkręcał kolejne biznesy w Wielkiej Brytanii i Stanach. Tak jak potrafił, han­dlował mydłem i powidłem, sprzedawał gwoździe. On - były milioner, złote dzie­cko lat 90. Kilka dni temu, deportowany przez Amerykanów, wylądował w areszcie na Służewcu.

I
Falenica pod Warszawą, lata 50. Trwa apel po śmierci Stalina. Uczeń Dariusz Przywieczerski wyjmuje z tornistrów ko­legów zeszyty i książki. Dzieli na kilka ku­pek i podpala. Gubi go systematyczność i pewność siebie: zamiast podpalić wszyst­kie naraz, spala każdą kupkę po kolei. Wpada, gdy podkłada ogień pod ostatnią.
   Dorasta przy ojcu (mama umiera, gdy ma 12 lat). Ojciec to wzór: handlowiec, urzędnik w handlu zagranicznym, ab­solwent handlowej szkoły w Antwerpii. Członek aparatu - w PRL handlem za­granicznym zajmują się tylko zaufani. Dariusz Tytus Przywieczerski pójdzie tą samą ścieżką. Wierzy w wartości uniwer­salne: wierność partii to klucz do profitów. Do PZPR wstępuje po maturze, człon­kiem partii zostanie aż do końca. Ma 21 lat, gdy zaczyna pracę w pierwszej Centra­li Handlu Zagranicznego. Kto w PRL zała­pie się do takiej roboty, ten chwycił Pana Boga za nogi - kontakty z firmami zza że­laznej kurtyny, wyjazdy, możliwość prze­mytu, upragniona waluta.

II
Skrzyżowanie Alei Jerozolimskich i Nowego Światu - pałac PZPR. W 1974 r. Przywieczerski trafia do Komitetu Cen­tralnego. Dwa lata później przełożeni wysyłają go do Radomia. Ma wybadać na­stroje przed podwyżkami. Robotnicy mają dość podwyżek, wybuchają strajki, ludzie wychodzą na ulice. Milicja brutalnie pa­cyfikuje demonstracje. Przywieczerski przemawia do robotników Zakładów Me­talowych im. „Waltera”: - Uczciwą pra­cą, tak jak uczciwi ludzie, wyrazimy swoje poparcie dla towarzysza Gierka. Musimy wszyscy sami sobie spojrzeć w oczy, sami wyrzucić z „Waltera” osoby, które są nam tutaj niepotrzebne.
   Z „Waltera” wyleci na bruk 224 ludzi.
   Cztery lata po Radomiu Przywieczerski znów jest w handlu zagranicznym. Oficjalnie radca handlowy ambasady PRL w Nairobi, pokątnie handluje kawą i herbatą. - Moja działalność nie do koń­ca była zgodna z prawem, ale wtedy bar­dzo niewiele można było zrobić zgodnie z prawem - tłumaczy po latach. W Afryce zarabia pierwszy milion dolarów. Dla oby­watela PRL to niebotyczna kwota.

III
W połowie lat 80. zostaje dyrektorem Universalu. To jedna z central handlu zagra­nicznego, które w PRL mają monopol na eksport. Prezes Universalu miał dostęp do dóbr nieosiągalnych na rynku, był bogiem.
   Przywieczerski jest prezesem, a kierow­nikiem działu jest Janina Chim. Łączy ich romans.
   Aparatczycy, ludzie władzy w spółkach jako pierwsi wyczuwają wiatr zmiany. Upada komunizm, PZPR się rozwiązuje, a Przywieczerski przekształca państwo­wy Universal w spółkę akcyjną. Ponad 70 proc. akcji trafia do prywatnych rąk.
   Uwłaszczony prezes urzęduje na 11. piętrze biurowca w centrum Warszawy. Ci, którzy go poznają, są trochę zdziwieni: - Wyglądał i zachowywał się jak chłop ma­łorolny - charakteryzuje go były publicy­sta postkomunistycznej „Trybuny”.
Universal staje się symbolem sukcesu. Przywieczerski występuje w telewizyj­nych reklamówkach Universalu ucharakteryzowany na Napoleona. Tygodnik „Polityka” i Business Centre Club uznają go za biznesmena roku.
   Zapytany przez „Gazetę Wyborczą” o to, kim jest, odpowiada: - Hedonistą, nie mylić z homoseksualistą. Zawsze wiedzia­łem, że będę pracować w biznesie. (...) Lu­bię robić nowe rzeczy. A szczególnie takie, które wydają się niemożliwe. Sukces mnie usypia. Poza tym szybko się nudzę.


IV
W 1989 r. pracownica Universalu, Janina Chim, zostaje wicedyrektorem Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. FOZZ powstaje w lutym 1989 r., pod koniec rzą­dów ekipy Mieczysława Rakowskiego. Za­dłużenie PRL wobec Zachodu przekracza 40 mld dol. FOZZ ma dyskretnie skupo­wać polski dług za granicą.
   PRL nie może skupować swoich dłu­gów oficjalnie, ale po cichu mogą to robić agenci - małe firmy, banki, podstawieni biznesmeni. FOZZ wciąga do współpra­cy kilkadziesiąt polskich i zagranicznych firm. W 1989 r., gdy w Polsce straszą puste półki, na konta FOZZ z Ministerstwa Fi­nansów wpływa (w przeliczeniu na obec­ne) miliard złotych. W ciągu kolejnego półtora roku FOZZ straci na dziwnych operacjach 354 mln złotych. Uda jej się kupić ok. 300 mln dolarów polskiego za­dłużenia. Co się stało z resztą pieniędzy, nie do końca wiadomo.
   Pierwsze skrzypce w FOZZ grają Grze­gorz Żemek, dyrektor Funduszu i agent służb wojskowych, oraz jego zastępczy­ni Chim. Jeszcze rok po tym, jak odwo­łano ich ze stanowisk, Chim i Żemek przeprowadzają operacje z pieniędzmi FOZZ. Fundusz jest gigantyczną skar­bonką, z której rozdawane są pieniądze na lewo i prawo. Ze skarbonki czerpie BIG Bank, czerpie i Zygmunt Solorz.

V
W1989 r. Przywieczerski startuje do Sena­tu. Robi kampanię w Płocku, do sklepów zwozi niedostępne gdzie indziej pralki i lodówki, wszystko oklejone nalepkami „I Love Universal” i hasłem: „Życie pój­dzie lepszym torem, Przywieczerski se­natorem”. W trakcie kampanii wypatruje w Głodowie pod Lipnem klasycystyczny pałacyk. Wkrótce staje się on jego włas­nością. Twierdzi, że odzyskał rodowy ma­jątek po przodkach.
   W Universalu w 1990 r. Janina Chim, Grzegorz Żemek i Dariusz Przywieczerski zakładają spółkę Trast. Na biznes zacią­gają kredyty - łącznie ponad 500 tys. do­larów, których zabezpieczeniem są środki FOZZ. Pożyczki nie spłacają. To tylko jed­na z transakcji, które wspólnie przepro­wadzili, a na których stracił Fundusz. Za kilka lat prokuratura stwierdzi, że posłu­żyli się Trastem, żeby zagarnąć 1,256 mln dolarów z FOZZ.
   Na początku lat 90. na warszawskich ulicach trwa wojna Pruszkowa z Wołomi­nem, wymiar sprawiedliwości słabo radzi sobie z pospolitą przestępczością, z tą bar­dziej wyrafinowaną nie radzi sobie wcale. Prokuratura wie, że FOZZ to afera, ale nie zna mechanizmów kreatywnej księgowo­ści. Na FOZZ wszyscy się uczą - i wszyst­kim brakuje wyobraźni. W prokuraturach i sądach między jedną a drugą ważną de­cyzją w sprawie afery FOZZ upływa rok.

VI
- Na początku lat 90. ekonomiści robili sobie z Przywieczerskiego podśmiechujki - opowiada były publicysta „Trybuny”.
- Że to uwłaszczona nomenklatura, że w prawdziwym kapitalizmie zginie. Do­piero po latach okazało się, że kombino­wał lepiej niż Bagsik z Gąsiorowskim.
   Prokuratura nie zarzuciła Przywieczerskiemu i spółce prania pieniędzy, bo takie­go paragrafu nie było wtedy w kodeksie. Tymczasem pieniądze z FOZZ fruwały między Kajmanami a Arubą, a prokura­tura stawiała Przywieczerskiemu śmiesz­ny zarzut „uzyskania ponad 1 mln dolarów (...) bez odpowiedniego zezwolenia dewi­zowego”. Niedługo potem w ogóle umo­rzyła śledztwo.
   Akcje Universalu wchodzą na giełdę w 1992 r. Ich kursy skaczą w górę i w dół, można szybko zarobić i szybko stracić. Rynek uważa, że firma jest potężna. Mało kto widzi, że to państwowa centrala han­dlu zagranicznego przemalowana na spół­kę akcyjną.
Choć już wiadomo, że za Przywieczerskim ciągnie się sprawa FOZZ, to na po­czątku lat 90. jest złotym dzieckiem przemian. Universal kupuje ponad 50 firm, ale zaledwie kilka przynosi zysk. Wszystkie, nawet najdrobniejsze decyzje podejmuje prezes.

VII
Przywieczerski próbuje kupić zakłady Łucznika, montować Hyundaie, handlu­je ziemią z Ziemi Świętej w woreczkach i wodą z Jordanu (interes z ziemią i wodą nie wypala, klienci boją się, że ziemia jest z pola, a woda z Wisły). W tym samym czasie zabiera się do produkcji prezerwa­tyw, kupuje spółkę Unimil. Strzał w dzie­siątkę. - Nie jest to taka prosta produkcja, jak się dowiedziałem. Nasza fabryka jest w górach, bo konieczne jest między inny­mi świeże powietrze - chwali się prezes.
   W 1994 r. Universal kupuje 20 proc. ak­cji Polsatu. Zygmunt Solorz przyzna bez ogródek, że gdyby nie te pieniądze, to jego telewizja straciłaby koncesję. Przywie­czerski kontroluje też „Trybunę” - gdy w końcu trafi na ławę oskarżonych w pro­cesie FOZZ, dziennik będzie go bronił.
   Gdy dzwoni do dziennikarzy, wita się: „Niech będzie pochwalony”, a potem ostrzega, że wytoczył ponad 20 procesów tym, którzy źle pisali o nim i jego firmie. Wysyła sprostowania do każdego tekstu, który wiąże go z FOZZ.
   Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawę, autorów książki „Via bank i FOZZ”, będzie ciągał po sądach czternaście lat.

VIII
Koniec 1994 r., noworoczne spotkanie Universalu. Każdy wchodzący jest z imie­nia witany przez konferansjera. Prezes zapowiada, że stworzy koncern medial­ny (nigdy nie powstanie), luźno rozmawia z dziennikarzami: - Ten Grauso [Nicola Grauso, ówczesny właściciel „Życia War­szawy” - red.] to jakiś wariat. Na dzień przed Wigilią asystentka dzwoni do mnie i mówi, że ma osobistą przesyłkę od pana Grauso. Nie wiedziałem, czy to może ja­kaś oferta, więc nerwowo rozdarłem ko­pertę. Patrzę, a to koszula. W dodatku zły rozmiar - 42, a ja, kurwa, noszę 44. Tego samego dnia wykosztowałem się i wysła­łem Włochowi DHL-em skarpetki za 60 dolarów.

IX
Universal handluje niemal 200 towarami. Przywieczerski tłumaczy, że ta pstrokacizna to strategia.
   Były publicysta „Trybuny”: - Zajmo­wał się dziesiątkami drobnych interesów. Był barwną postacią schyłku socjalizmu, chciał się odnaleźć w latach 90., ale nie dał rady.
   Pod koniec lat 90. Przywieczerski tra­ci kontrolę nad spółką, w 1999 r. Komisja Papierów Wartościowych wyrzuca Uni­versal z giełdy. Gdy wydaje się, że spra­wa FOZZ trafi ad acta, w styczniu 1998 r. prokuratura wysyła do sądu akt oskarże­nia. To początek końca.
   Sprawa wchodzi na wokandę w 2000 r. - i zawisa na kołku. Sędzia Barbara Piwnik, która ją prowadzi, zostaje ministrem sprawiedliwości w rządzie SLD. W dru­giej odsłonie proces rusza jesienią 2002 r.
Sędzia Andrzej Kryże zaczyna go zda­niem: - Można powiedzieć, że w tej spra­wie jest 40 milionów poszkodowanych.
   Od wybuchu afery część zarzutów się przedawniła, część umorzono. W sądzie trwa wyścig z czasem.

X
Żadna z głośnych afer III Rzeczypospo­litej nie budzi takiej gorączki jak FOZZ. Głównie z powodu pytań: jakie partie były finansowane z pieniędzy FOZZ? Kto po­zwolił na swobodną działalność Żemka i spółki?
   Już w 1991 r. Jarosław Kaczyński twier­dzi, że odrzucił propozycję Przywie­czerskiego finansowania Porozumienia Centrum (sam Przywieczerski twier­dził, że człowiek Kaczyńskich chciał wy­ciągnąć od niego pieniądze na spółkę Telegraf). Jednak Anatol Lawina, były dy­rektor w Najwyższej Izbie Kontroli (zgi­nął w 2006 r., pobity przez nieznanych sprawców), wśród beneficjentów FOZZ wymieniał partię Kaczyńskich.
    Jako łącznicy między FOZZ a PC ujaw­niają się Janusz Heathcliff Iwanowski Pineiro i Jerzy Klemba, były oficer wywia­du (obaj ścigani listami gończymi za mal­wersacje). W dokumencie TVP „Dramat w trzech aktach” oskarżają Kaczyńskich o przyjęcie pieniędzy z FOZZ. Potem przed sądem będą kluczyć i wycofywać się z zeznań. Jednak wątek rzekomego finan­sowania PC wraca w wielu publikacjach do dziś.
   Przywieczerski przed sądem twier­dzi, że „pożyczka” z FOZZ była zakamu­flowanym wynagrodzeniem za zrobione z Chim i Żemkiem „studium marketingo­we”. Nigdy nie pokaże tego dokumentu. Prywatnie powtarza, że przeklina dzień, w którym poznał Żemka.
   Jeszcze w czasie trwania procesu jego majątek tajemniczo się rozpływa. Nie­oficjalnie wiadomo, że część dobytku przepisuje na żonę. Córka i syn firmują spółki, do których przez jakiś czas nale­ży „Trybuna”. W trakcie procesu milio­ner Przywieczerski oświadcza sądowi, że nie ma pracy. Żyje z tego, co mu przy­śle córka z Wielkiej Brytanii (nie mówi nic o tym, że na Wyspach ma zarejestro­wane dwie spółki).
   Wyrok zapada po 14 latach śledztwa i procesu. Na jego ogłoszenie Przywieczerski nie przychodzi.

XI
Już w 2006 r. wiadomo, że uciekł do USA. Interpol namierza go w niewielkim miasteczku w stanie New Jersey. Prowa­dzi firmę handlującą gwoździami, drew­nianymi panelami i sprzętem Zelmera. Na Florydzie ma rezydencję za pół mi­liona dolarów.
   Od 2006 r. pisowski minister Zbigniew Ziobro zabiega o ekstradycję Przywieczerskiego - bez skutku. Nieoficjalnie wiadomo, że z ekstradycji nici, bo Przywieczerski współpracuje z wywiadem USA. Dopiero teraz dochodzi do przeło­mu - Amerykanie zgadzają się wydać by­łego szefa Universalu. O tym, jak ważnym więźniem jest dla PiS - a przynajmniej dla
niektórych polityków rządzącej forma­cji - świadczy anegdota z korytarzy TVP. W dniu, w którym Przywieczerski eskor­towany jest ze Stanów, w publicznej tele­wizji rozchodzi się plotka: USA w ostatniej chwili wstrzymały deportację.
   Samolot leci, ale czy z Przywieczerskim? Ktoś z TVP budzi w środku nocy ministra Ziobrę, ten kolejnych współpra­cowników, grzeją się telefony. Wreszcie - ulga. Jednak leci.

XII
Czy były bogacz rozsypie się za kratka­mi i opowie o kulisach afery? Najpraw­dopodobniej nawet nie odsiedzi swoich trzech lat z okładem. Wyjdzie na przed­terminowe zwolnienie. Nie ma intere­su, żeby rozwikłać aferę w prezencie dla PiS. Wszystkie zarzuty w sprawie FOZZ się przedawniły. Wielu bohaterów skan­dalu sprzed niemal 30 lat nie żyje. A co z żyjącymi?
   Grzegorz Żemek odsiedział wyrok za FOZZ i drugi - za wyłudzenie kredytów. W Warszawie założył firmę „Organizacja przedsięwzięć gospodarczych Grzegorz Żemek”. Janina Chim też odsiedziała dwa wyroki. Niedawno jej firma Bestteam została wykreślona z rejestru przedsiębiorców.
   Janusz Heathcliff Iwanowski Pinei­ro założył firmę producencką. Współprodukował filmy „Ja wam pokażę”, „Ryś”, „Jeszcze raz” i „Złoty środek”. Zrobił ka­rierę. Wyszedł na prostą - jako jeden z niewielu, którym FOZZ pokręcił życio­rysy. Podobno żeby nikt nie kojarzył go z FOZZ, w branży występował jedynie jako Iwanowski.

1 komentarz: