Najbliższe otoczenie
Jarosława Kaczyńskiego pokłada w partii Roberta Biedronia ogromne nadzieje. Czy
jednak pojawienie się Wiosny rzeczywiście oznacza klęskę opozycji?
Palikot, Kukiz, Petru. Każda z
tych inicjatyw startowała z ogromnymi nadziejami, gdy mogło się wydawać, że
duopol PiS-PO się wyczerpuje, Każdej przewodził charyzmatyczny lider i
wszystkie skończyły się totalnymi porażkami.
Charyzma liderów miała swoje granice (każdy z nich był
tykającą bombą, głównie z powodu nadmiaru narcyzmu), a wprowadzeni przez nich
do polityki ludzie okazali się: totalnie niekompetentni i łatwi do
rozegrania. Zarówno „nowi brzydcy z prowincji” Palikota i Kukiza, jak też „nowi
ładni i wykształceni z wielkich miast" Petru. Wreszcie elektorat
wszystkich tych przedsięwzięć, szybko i skutecznie zmobilizowany na „charyzmę”,
„event” i „projekt”, równie szybko się zniechęcał.
Czy Robert Biedroń ma szansę przełamać to fatum?
DŁUGIE TRWANIE W POLITYCE
Jarosław Flis, socjolog analizujący zachowania elektoratu, zapytany przez „Newsweek” o
potencjał do przełamania duopolu PiS-PO wskazuje, że ten podział głęboko się
zakorzenił. Na mapie polskich powiatów wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich
z 2005 roku (Donald Tusk - Lech Kaczyński) powtórzyły się dziesięciu latach
(Bronisław Komorowski
- Andrzej Duda), aż w 97 probantach. A przecież jedna trzecia
wyborców deklarowała, że zmieniła swoje preferencje wyborcze, większość zaś
twierdziła, że czeka na zmianę. W dodatku to właśnie w czasie dekady 2005-2015
pojawili się Palikot, Kukiz i Petru.
Jednak konflikt polityczny, kulturowy, wręcz
cywilizacyjny, dzielący Polskę bardziej liberalną i zorientowaną na Zachód
(kojarzoną z PO) od Polski anty- liberalnej i eurosceptycznej (reprezentowanej
przez PiS) okazał się podziałem trwalszym i silniej organizującym emocje
Polaków. I to do niego musiały się dopasować także nowe* antysystemowe
ugrupowania.
Palikot werbował w elektoracie Platformy i SLD, Kukiz
podbierał młodzież PiS, a Petru przejmował
młodszych wyborców PO. Flis twierdzi, że także Biedroń jest całkowicie odcięty
od elektoratu prawicy, również socjalnego. Pozostaje mu wyłącznie
wielkomiejski liberalny wyborca.
Politolog Rafał Chwedoruk mówi „Newsweekowi”, że w chwili
startu Wiosny skończył się mit Biedronia jako polskiego Macrona. - Francuski
prezydent już w momencie startu wchłonął zarówno większą część Partii Socjalistycznej,
jak i centroprawicowych gaullistów. Tymczasem Biedroń grasuje tylko na jednym,
liberalnym podwórku - twierdzi Chwedoruk.
WYBORCA, KTÓRY SIĘ WAHA
Za każdym razem antysystemowe
inicjatywy bazują na elektoracie młodszym, mniej zdecydowanym, bardziej przepływowym.
Liderzy Wiosny nazywają go elektoratem nadziei i zmiany. Jarosław Flis mówi o
tych wyborcach z ogromną dozą sceptycyzmu „elektorat zgrywy”.
- Od dziecka są ukształtowani
przez media społecznościowe, podatni na mody, unoszeni przez fale entuzjazmu i
hejtu. Łatwo ich zmobilizować, ale prawie niemożliwie jest utrzymanie tej
mobilizacji
- Rafał Chwedoruk potencjalnych wyborców charyzmatycznych
liderów rozszerza na elektorat zgrywy i buntu. Ograniczony wiekowo do nieco
ponad 20 lat i wyjątkowo niestabilny. - Palikot stał się; początkowo bogiem
dla elektoratu zgrywy i buntu, bo jako jedyny polityk tak mocno postawił
postulat legalizacji marihuany. Później jednak ci najmłodsi wyborcy, którzy
mieli bardzo różne i bardzo płynne poglądy na gospodarkę, nacjonalizm czy
imigrantów, bez problemu przepłynęli do Pawła Kukiza. Dziś część z nich patrzy
z zainteresowaniem na inicjatywę Biedronia, jednak to nie oni są głównym
adresatem marketingowego przekazu Wiosny - mówi Chwedoruk.
Jego zdaniem Wiosna zabiega przede wszystkim o elektorat
korpo, Nieco starszy, do 35 lat, wychowany nie tylko przez Facebooka, lecz
także przez pracę w korporacjach i coaching. Czyli lepiej wychowany, łagodniejszy, ale i bardziej zdyscyplinowany niż
elektorat zgrywy i buntu. Nauczony tego, aby konflikt opakowywać w
profesjonalny język negocjacji i porozumienia. A nawet, jak nieco złośliwie
dodaje Chwedoruk: „żeby ludzi wyrzucanych przez korporację z pracy żegnać miłym
uśmiechem i życzeniami, by im się w dalszym życiu powiodło”.
Na elektoracie zgrywy i buntu urośli Palikot i Kukiz. Z
elektoratu korpo czerpał Ryszard Petru. I to jest także główny cel Biedronia i
Jakuba Bierzyńskiego (specjalisty od reklamy i marketingu, który w 2015 roku odpalał inicjatywę Ryszarda Petru, a dziś
pracuje dla Wiosny). Chwedoruk twierdzi, że nie tylko warszawska konwencja
Biedronia, ale także jego spotkania w większych polskich miastach przypominają
korporacyjne zjazdy integracyjne czy szkolenia bankowców średniego szczebla. Z
charakterystycznym dla takich imprez przerostem formy nad treścią, a także
bardzo profesjonalnie kontrolowanym scenariuszem i entuzjazmem.
Chwedorukowi przeszkadza infantylizacja przekazu obecna już
w samej nazwie formacji. - Unia Wolności, Unia Pracy, Platforma Obywatelska,
Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej... wszystkie te
ugrupowania, nawet jeśli z praktyką bywało różnie, przynajmniej w samej nazwie
niosły pewną treść, sygnalizowały jakieś idee - mówi
politolog. - Wiosna to nazwa kompletnie infantylna, charakterystyczna właśnie
dla korporacyjnego języka, który cechuje pustosłowie mające jednak tworzyć
dobrą atmosferę i mobilizować do pracy.
POLOWANIE NA SIEROTY PO NOWOCZESNEJ
Podstawowym celem Biedronia wcale
nie jest elektorat lewicy. Także elektorat socjalny to raczej hasło niż
prawdziwy adresat przekazu Wiosny. Lewicowy socjolog Maciej Gdula stojący na
scenie obok Roberta Biedronia, ale grzecznie wykonujący cały rytuał korporacyjnego
coachingu, jest raczej wielkomiejskim inteligentem niż łącznikiem pomiędzy
Wiosną i ludem.
Jak twierdzi Jarosław Flis, działacze partii Biedronia są
społecznie wrażliwi raczej na sposób protekcjonalny i paternalistyczny bez
realnego dostępu do faktycznego elektoratu socjalnego na prowincji czy w
blokowiskach. Jego zdaniem spośród wszystkich nowych liderów tylko Janusz
Palikot potrafił przejmować tradycyjny elektorat lewicy uzyskując na samym
początku doskonałe wyniki w Sosnowcu, Bydgoszczy i paru innych matecznikach
SLD. Ale Palikot był wizerunkowo twardszy od Biedronia, nie udawał też
symetryzmu wobec PiS, przeciwnie, wobec całej polskiej prawicy był wyjątkowo
agresywny, co zapewniło mu początkowy przepływ tradycyjnego elektoratu SLD.
Biedronia z tradycyjnym wyborcą SLD nie łączy zupełnie nic.
I jego prawdziwy cel nie skupia się wcale na przejęciu lewicowego wyborcy, ale
- jak mówi Rafał Chwedoruk - na przechwyceniu wyborców Nowoczesnej, którzy
wracali do PO, lecz bez entuzjazmu.
Faktycznie, projekt Grzegorza Schetyny polegał na ponownym
skonsolidowaniu elektoratu Platformy Obywatelskiej z 2007 roku, tego bardziej
liberalnego i bardziej konserwatywnego, starszego i młodszego, co podobnie jak
wówczas miałoby zapewnić zwycięstwo nad PiS. Realizacji tego
celu służyło nawet dość brutalne rozegranie Petru i Katarzyny Lubnauer czy
zaproszenie do współpracy Barbary Nowackiej.
Wyborcy Nowoczesnej powoli wracali do PO czy też do
tworzonej wokół Platformy koalicji. Wybory samorządowe pokazały skuteczność
tej strategii. Później jednak doszło do zbyt pospiesznej próby wchłonięcia
Nowoczesnej, która tak naprawdę opóźniła i skomplikowała projekt powtórnego
jednoczenia centrowego elektoratu. A teraz pojawił się Biedroń, który może
powrót wyborców Nowoczesnej do PO zablokować totalnie. I to jest jego absolutny
polityczny priorytet, a nie wchłonięcie SLD czy Partii Razem z jej śladowym
elektoratem. Chwedoruk zwraca uwagę na to, że ludzie Biedronia bardzo konsekwentnie
unikają nawet słowa „lewica”. Przedstawiają się jako progresywni, bo to słowa
nie płoszy liberalnych wyborców, którzy w 2015 roku postawili na Petru.
PiS CHŁODZI SZAMPANA
Podzielenie centrowego elektoratu, podobne do tego, jakie za sprawą Nowoczesnej wydarzyło się
w 2015 roku, na pewno zwiększa szanse Kaczyńskiego: na utrzymanie się u władzy.
Liderzy PiS dobrze to rozumieją. Podczas gdy najgłupsi ludzie prawicy, rycerze
kulturowych wojen atakują Biedronia w sposób zupełnie furiacki (nazywając go
lewakiem, a nawet Stalinem), najbliższe otoczenie Jarosława Kaczyńskiego, w
tym pracujący nad strategiami wyborczymi Adam Bielan i Jacek Kurski, pokładają
w jego partii ogromne nadzieje.
Po pierwsze dlatego, że symetrystyczny Biedroń chętnie
wbija szpile w PO i Schetynę, ale prawie nigdy nie wymienia z nazwiska
Kaczyńskiego. W końcu o dawnych wyborców
Nowoczesnej nie walczy się z PiS, ale właśnie z Platformą, PO drugie, Biedroń
nie ma żadnej szansy choćby na zbliżenie się do socjalnego elektoratu PiS. Ten
jest trwale zorientowany na prawo w wymiarze kulturowym. Jak mówi Rafał
Chwedoruk: „w całej Europie kiedyś w pierwszych rzędach w kościele siedzieli
bogaci, a dziś siedzą biedni”. A dla polskiego ludowego Kościoła geje, związki
partnerskie czy liberalizacja aborcji to synonim szatana.
Maciej Gdula ma nadzieję, że kulturową przepaść pomiędzy
Biedroniem i socjalnymi wyborcami PiS da się zasypać pieniędzmi. Ale stratedzy
Kaczyńskiego nie bardzo w to wierzą.
Czy jednak pojawienie się Biedronia rzeczywiście oznacza
klęskę opozycji? Grzegorz Schetyna ma kłopoty z przebiciem się do młodszego
elektoratu. Ciężko: mu też wystawić ekipę, atrakcyjną wizerunkowo. Grupa
premierów i szefów MSZ, którzy jako pierwsi poparli budowaną wokół PO Koalicję
Europejską, na tle młodych twarzy za plecami Biedronia przypomina raczej - jak
napisał złośliwie Michał Szułdrzyński - listę ugrupowania Jesień.
Jeśli jednak - jak twierdzą Flis i Chwedoruk - Platformie
uda się stworzyć: choćby fasadę koalicji i utrzymać przewagę w sondażach, to
taka koalicja stanie się w oczach całego centrowego elektoratu jedyną
gwarancją na odsunięcie Kaczyńskiego od władzy. A wówczas także część
potencjalnych wyborców Biedronia uzna, że zapewnienie jego ludziom miejsc w
Brukseli za cenę czterech kolejnych lat rządów PiS w Warszawie to zbyt wielkie
ryzyko.
Potwierdza to najnowszy sondaż Instytutu Spraw
Publicznych, w którym samodzielnie startująca PO ma wciąż kilka punktów straty
do PiS, a Biedroń otrzymuje prawie 12 procent poparcia. Jednak jeśli tę samą
próbkę Polaków pyta się o poparcie dla szerokiej Koalicji Europejskiej
budowanej wokół PO, to wygrywa ona z PiS, a Wiosna dostaje: ledwie 8 procent
głosów.
Dla lego. jak mówi Rafał Chwedoruk, choć po starcie
inicjatywy Biedronia politycy PiS chłodzą już szampana, to z jego otwieraniem
powinni poczekać.
Cezary Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz