poniedziałek, 11 lutego 2019

Układ ze srebrna w tle


Koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński oraz jego zastępca Maciej Wąsik są znani z hołdowania zasadzie: cel uświęcił środki. Ich powiązania z jednym z głównych bohaterów afery reprywatyzacyjnej mogą to potwierdzać

Renata Grochal

Komisja reprywatyzacyjna miała pogrążyć PO i pozbawić ją władzy w Warszawie. Za­miast tego nieoczekiwanie skierowała re­flektory na niewygodny dla ekipy rządzącej wątek powiązań nadzorców służb specjal­nych z PiS z Jakubem Rudnickim, byłym zastępcą dyrektora Biura Gospodarki Nie­ruchomościami w ratuszu. Rudnicki, chociaż został oskarżony o przyjmowanie łapówek, chce, by pisać o nim pod nazwiskiem, bo uważa się za niewinnego. Odpowiadał za decyzje dotyczące zwrotu stołecznych nieruchomości.
    Komisja wezwała na przesłuchanie mecenasa Roberta Nowa­czyka. specjalisty od reprywatyzacji, także oskarżonego w tej sprawie. Nowaczyk na pytania o wręczanie łapówek nie chciał odpowiadać. Bardziej rozmowny stał się, gdy szef komisji Patryk Jaki zaczął dopytywać, czy ktoś wyżej, poza kierownictwem BGN, mógł wiedzieć o nielegalnym procesie reprywatyzacji.
   - Jedyną rzeczą, o której mogę powiedzieć, były moje rozmo­wy z Jakubem R.. który jak odszedł z urzędu, to zaczął współpra­cować z CBA - mówił Nowaczyk. - I wtedy zaczął się spotykać ze mną. Chciał, żebym pomógł szukać haków na Hannę Gronkiewicz-Waltz, prawników i urzędników z ratusza. Przy następnym spotkaniu usłyszałem, że jakbym oddał 30 procent dochodów z reprywatyzacji, to CBA będzie mnie ochraniać - zeznawał. Jaki był wyraźnie zaskoczony. Liczył na to, że Nowaczyk obciąży urzędników z ekipy Gronkiewicz-Waltz.

KOLEDZY Z CBA
Wtorkowe popołudnie. Siedzimy w lobby hotelu Sheraton. Robert Nowaczyk wycisza telefon, bo co chwilę ktoś dzwoni. Od­kąd złożył zeznania przed komisją, chcą z nim rozmawiać dzien­nikarze, a na Facebooku odezwał się fanklub kibiców Legii, bo podczas przesłuchania mówił, że to jego ulubiona drużyna. Me­cenas ze szczegółami opowiada o swoim spotkaniu z Jakubem Rudnickim z 2016 roku.
   - To był szczyt afery reprywatyzacyjnej. Myśmy się codzien­nie spotykali. Tego dnia spacerowaliśmy wokół placu Unii Lu­belskiej i Kuba przedstawił mi tę propozycję. Jakbym się zgodził, to następnego dnia mieliśmy iść do CBA. Oni chcieli skompro­mitować Hannę Gronkiewicz-Waltz, żeby PiS wygrało wybory w Warszawie. Jednak powiedziałem, że nic o niej nie wiem i mu nie pomogę.
   - Miał pan wcześniej takie oferty? - pytam.
   - Nie - zapewnia mecenas. Propozycja przypominała dzia­łania mafii, ale wydała mu się wiarygodna. Rudnicki, obiecu­jąc ochronę CBA, podawał szczegóły dotyczące prowadzonych przez Nowaczyka spraw reprywatyzacyjnych, chociaż od dawna nie pracował już w urzędzie.
   - Kuba tych chłopaków z CBA traktował jak kolegów od wód­ki. To byli przyjaciele jego brata. Znają się od wielu lat. Kuba też miał prawicowe poglądy. Mówił, że PiS będzie rządziło długo - opowiada mi Nowaczyk.

SZAMPAN Z BUTA NA IMPREZIE
Jakub Rudnicki wyszedł z aresztu w styczniu. O szczegółach śledztwa w sprawie reprywatyzacji nie chce rozmawiać. Ma­riusza Kamińskiego, dziś koordynatora ds. służb Specjalnych, jego zastępcę Macieja Wąsika i Ernesta Bejdę, szefa CBA, poznał przez brata Marcina. Cho­dził on z Wąsikiem do jed­nej klasy w liceum, później razem studiowali. Byli przyjaciółmi. Wąsik jest ojcem chrzestnym cór­ki Marcina, był świadkiem na jego ślu­bie. Wspólnie imprezowali. To podczas jednej z tych imprez - jak zeznał Nowa­czyk - pijany Kamiński na czworakach miał całować psa Marcina Rudnickiego - bokserkę Tequilę, Na innej imprezie miał pić szampana z buta siostry Mar­cina. Jakub, chociaż młodszy od Marci­na o trzy lata, też był w tym środowisku.
   - Mam w domu zdjęcie z kampanii pre­zydenckiej Wałęsy z 1990 roku z polity­kami dawnego Porozumienia Centrum, pierwszej partii Jarosława Kaczyńskie­go. Kaczyński kierował kampanią, a ja razem z Wąsikiem i Tomaszem Prusem [też pracownik CBA z ekipy Kamińskiego - red.] jeździliśmy po mieliście malu­chem moich rodziców i rozklejaliśmy plakaty. Raz nawet klej wylał się nam w aucie - opowiada mi Marcin Rudni­cki. - Byliśmy w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, braliśmy udział w strajku na UW w 1988 roku. Parę lat temu bym z pa­nią nie rozmawiał. Nie brałem do ręki „Newsweeka” ani „Wy­borczej”. Byłem oczadziały. Bardzo wierzyłem w PiS. Dziś mi przeszło, bo widzę, jakimi metodami oni działają - mówi Mar­cin Rudnicki. Jest przekonany, że Jakub nie trafił do urzędu miejskiego przez przypadek.
   - Miał pilnować interesów PiS. Nie wiem, czy rekomendował go Wąsik, czy Kamiński, ale moim zdaniem to oni przedstawili mu Marcina Bajkę, dyrektora BGN, z którym dogadywał swoje zatrudnienie - dodaje Marcin Rudnicki.

DOBRY BIZNES NA ROSZCZENIACH?
Jest 2006 rok. Kamiński stoi na czele CBA, Wąsik jest jego zastępcą. Warszawą rządzi Lech Kaczyński. W lipcu Rudnicki zostaje głównym specjalistą i p.o. wicedyrektorem BGN, szyb­ko awansuje na wicedy­rektora. Stanowią z Bajką zgrany tandem. Mają opi­nię dobrych specjali­stów od reprywatyzacji. Po wygranych przez PO wyborach Hanna Gronkiewicz-Waltz zostawia obu na stanowiskach.
   - Bejda przyszedł do mojego brata jako wice­szefa BGN z prośbą o po­moc z działką przy ulicy Srebrnej, gdzie PiS ma nieruchomość. Chodziło o jakieś przekształcenia. Był 2009 albo 2010 rok. Brat, gdy już był areszto­wany, powiedział mi: „Gdybym wtedy im pomógł, to nie byłbym dzisiaj w takiej sy­tuacji” - opowiadał Marcin Rudnicki rok temu w „Wyborczej”.
   Ernest Bejda był wtedy prawnikiem zatrudnionym w spółce Srebrna. Dziś, po opublikowaniu nagrań biznesowych ne­gocjacji Kaczyńskiego, kierowane przez niego CBA odmówiło wszczęcia kontroli oświadczenia majątkowego prezesa PiS, czego domagała się opozycja. CBA twier­dzi, że „podczas analizy oświadczenia majątkowego Kaczyńskiego nie stwier­dzono podstaw do rozpoczęcia kontro­li”. Bejda na pytanie „Newsweeka”, czy nie widzi konfliktu interesów w tym, że nadzorowana przez niego służba ma badać Srebrną, w której on kiedyś pracował, nie odpowiada.
   Zanim Jakub Rudnicki odmówił Bejdzie, poszedł się poradzić do dyrektora BGN. - Bajko odradził mu angażowanie się w sprawę Srebrnej, „bo jeśli coś pójdzie nie tak, to będą kłopoty” - wspominał w rozmowie z „Wybor­czą” Marcin Rudnicki.
   Działka przy ulicy Srebrnej to słynna nieruchomość z taśm Jarosława Kaczyńskiego. Spółka Srebrna chciała tam budo­wać 190-metrowy biurowiec, o którym prezes PiS rozmawia Z austriackim biznesmenem na ujawnionych przez „Wyborczą” nagraniach.
   Marcin Rudnicki wspomina w rozmowie z „Newsweekiem”, że na weselu Ernesta Bejdy w Jachrance doszło do bójki mię­dzy Wąsikiem a jego bratem Jakubem. Szarpali się tak, że go­ście musieli ich rozdzielać.
   - Domyślam się, że chodziło o to, że brat nie wywiązał się z jakichś zobowiązań. Kamiński miał o to do Kuby pretensje. Ta Srebrna to jest wierzchołek góry lodowej - ocenia mój roz­mówca. Dodaje że już po bójce pijany Kamiński podszedł do żony Jakuba Rudnickiego, całował ją po rękach i mówił, że za­sługuje na kogoś lepszego.
   Także Nowaczyk słyszał o pretensjach polityków PiS pod adresem Rudnickiego. - Kuba mówił mi, że Wąsik i Kamiń­ski mieli pretensje, że nie załatwił sprawy Srebrnej. Chodziło O oczyszczenie tej nieruchomości z roszczeń reprywatyzacyjnych. Ale on nie był w stanie tego zrobić, bo tam jest kilku spad­kobierców lub właścicieli, którzy nie chcą sprzedać roszczeń. Sam reprezentuję dwie rodziny - opowiada mi Nowaczyk.
Według relacji Marcina Rudnickiego Bejda wiele razy dzwo­nił do jego brata, nie tylko w sprawie Srebrnej. - Sądzę, że cho­dziło o skupowanie roszczeń reprywatyzacyjnych, żeby robić na tym biznes - kreśli scenariusz mój rozmówca.
   W 2016 roku stowarzyszenie Miasto Jest Nasze publikuje mapę dzikiej reprywatyzacji, czyli siatkę powiązań polityczno-biznesowych przy okazji różnych transakcji. Pojawiło się na niej nazwisko Jakuba Rudnickiego. Wtedy poprosił on brata, żeby skontaktował go: z Wąsikiem, wówczas zastępcą koordy­natora ds, służb specjalnych. Powiedział, że chce współpraco­wać ze służbami i da im to, co będą chcieli. Marcin Rudnicki zadzwonił do Wąsika. Ustalili, że z Jakubem spotka się To­masz Prus. Rozmowa odbyła się w domu Marcina. Atmosfera była luźna. Potem Jakub spotykał się z funkcjonariuszami CBA w mieście. Przed aresztowaniem powiedział bratu, że „oni” nie są zadowoleni, bo nie chce im dać tego, co chcą, czyli informacji o udziale Hanny Gronkiewicz-Waltz i innych polityków PO w aferze reprywatyzacyjnej. W styczniu 2017 roku Jakub Rud­nicki został zatrzymany przez CBA.
   Chciałam spotkać się z Wąsikiem, Kamińskim i Bejdą, żeby zapytać o ich relacje z Jakubem Rudnickim, o to czy zlecali mu jakieś działania w sprawie Srebrnej a także o to, czy plano­wali wspólny biznes związany z reprywatyzacyjną, ale odmówili spotkania.
   - Wydamy w tej sprawie oświadczenie - powiedział tylko Wą­sik i zakończył rozmowę telefoniczną. We wspólnym oświad­czeniu Wąsik, Kamiński i Bejda piszą, że Jakub Rudnicki od miesięcy ich pomawia, bo taka jest jego linia obrony. Dodają, że zarzuty podnoszone przez braci Rudnickich w 2018 roku ba­dała kontrolowana przez rząd prokuratura, ale postępowanie zostało umorzone z powodu „braku cech przestępstwa”.
   Bejda w odpowiedzi na pytania „Newsweeka”, które przesła­liśmy do CBA, zapewnia, że nie zlecał Nowaczykowi zbierania haków i nie chciał od niego żadnych pieniędzy za ochronę. Cała trójka grozi pozwami tym, którzy będą powtarzać te informacje.
   - Pytanie, dlaczego oni od roku straszą pozwami, ale nie kie­rują ich do sądu? Odpowiem. Bo to wszystko prawda, o tych sy­tuacjach, o których ja opowiadam, wiedziało wiele osób - mówi mi Marcin Rudnicki. W oświadczeniu nadzorców służb przyto­czono też zeznania Marcina Bajki, w których mówi on, że nie rozmawiał ani z Wąsikiem, ani z Kamińskim o zatrudnieniu Ja­kuba Rudnickiego. Jednak gdy rok temu „Wyborcza” zapytała Bajkę, kto poznał go z Rudnickim, oraz o interwencję w spra­wie Srebrnej, powiedział: „Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć. Mam skomplikowaną sytuację procesową”. Po wybuchu afery reprywatyzacyjnej Bajko został dyscyplinarnie zwolnio­ny z ratusza. Nie postawiono mu zarzutów, ale dwukrotnie był przesłuchiwany przed komisją reprywatyzacyjną.

KOWBOJE NA CZELE SŁUŻB
Wśród dawnych kolegów z NZS, dziś znanych warszawskich prawników, Wąsik i Kamiński mają opinię radykałów, nieprzywiązujących zbytniej wagi do procedur.
   - Jak się wchodziło do pokoju NZS na uniwersytecie, to tam były non stop balangi. Wszyscy byli napici, a każda impreza to była popijawa do spodu. Kiedyś na imprezie w domu Tom­ka Prusa zabrakło alkoholu. Właściciel lokalu rozdał kolegom piżamy swego ojca i tak przebrani - na pełnej bani - poszli do sklepu po wódkę - wspomina jeden z moich rozmówców.
   Gdy w Polsce rodziły się demokracja i wolny rynek, Kamiń­skiego i Wąsika interesowały głównie historia, lustracja, walka z agentami i komuchami, których szcze­rze nienawidzili.
   Część studentów czy absolwentów wyjeżdżała już wtedy za granicę, żeby uczyć się gospodarki rynkowej i prze­nieść te wzorce do Polski. - Ale nie Wą­sik i Kamiński. Oni dużo mówili o tym, że trzeba zmienić gospodarkę, jednak nie mieli pojęcia, jak to zrobić - wspo­mina mój rozmówca.
   Dodaje, że tak samo było ze służbami. Gdy PiS doszło do władzy w 2005 roku,
Kamiński i Wąsik ściągnęli tam swoich znajomych z warszawskiej straży miej­skiej. Od tamtego czasu Wąsik ma w PiS, przezwisko „gumowe ucho”, bo jako wiceszef CBA zainstalował w swoim gabinecie tzw. stanowisko odsłuchowe. To jest specjalna aparatura pozwalająca podsłuchiwać rozmowy telefoniczne. W ciągu trzech lat kierowania biurem Wąsik lo­gował się do systemu po kilka razy dziennie.
   W 2010 roku Wąsik, wówczas już kandydat na posła PiS, za­tankował na stacji paliwo za około 220 złotych i odjechał bez płacenia rachunku. Gdy sprawę opisały tabloidy, protestował przeciwko nazywaniu tego kradzieżą i tłumaczył się „gapio­stwem”. Przekonywał, że robił na stacji zakupy i kasjer nie wli­czył do rachunku paliwa, a on nie zwrócił na to uwagi.
   - Oni mają taki kowbojski styl. Wszyscy, którzy nie są od nich, są ludźmi gorszego sortu. Uważają, że to, iż oni chcą roz­liczyć komuchów, zwalnia ich z obowiązku przestrzegania pro­cedur - uważa znany warszawski adwokat, kolega Wąsika ze studiów.
   Gdy Kamiński i Wąsik zostali skazani przez sąd za przekro­czenie uprawnień w związku ze śledztwem w sprawie afery gruntowej, o ich ułaskawienie zabiegał u prezydenta Andrze­ja Dudy osobiście Jarosław Kaczyński. Traktuje on Kamińskie­go prawie jak syna.
   - Jarosław ufa mu bezgranicznie. To jest człowiek preze­sa do zadań specjalnych - mówi ważny polityk PiS. Podczas ostatniego kryzysu taśmowego Kamiński brał udział w na­radach z prezesem. Po kilku dniach CBA zatrzymało biznes­menów, którzy złożyli zeznania obciążające posła opozycji Stefana Niesiołowskiego. Chociaż materiały w tej sprawie CBA zebrało już trzy lata temu, jeszcze za czasów poprzed­niego szefa Pawła Wojtunika, to zatrzymania przeprowadzo­no dopiero teraz.
   Kamiński jest dziś jednym z najpotężniejszych ministrów w rządzie. W kluczowych spółkach ma swoich ludzi, którzy mają oko na to, co tam się dzieje.
   - Wysoka pozycja Kamińskiego w rządzie bierze się stąd, że dostarcza Kaczyńskiemu wiedzy i zbiera haki na ministrów - mówi mi ważny polityk Zjednoczonej Prawicy. Przypomina, że to CBA przygotowało materiały obciążające zatrzymanego ostatnio Bartłomieja Misiewicza, byłego szefa gabinetu Antoniego Macierewicza.

HAKI NA PREMIERA
W partii mówi się, że Kamiński jest skonfliktowany z premierem. Według jednego ze źródeł kilka miesięcy temu Mateusz Morawiecki miał zabiegać u pre­zesa o zgodę na odwołanie Kamińskiego z funkcji koordynatora ds. służb specjal­nych. Nieoficjalnie mówiło się, że cho­dzi o jego słabość do mocnych trunków. Jednak Kaczyński odprawił szefa rządu z kwitkiem.
   - Morawiecki chciał się pozbyć Ka­mińskiego, bo na jego temat też zbie­ra haki - mówi mój rozmówca z kręgów rządowych. Przypomina, że CBA bada sprawę prywatyzacji Ciechu. Spółkę ku­piła firma należąca do nieżyjącego już Jana Kulczyka. Dom maklerski BZ WBK pośredniczył w tej prywatyzacji. Prezesem banku był wtedy Morawiecki.
   Z kolei Prokuratura Regionalna w Szczecinie bada kredyty walutowe udzielane przez BZ WBK za czasów Morawieckiego. W śledztwo zaangażowana jest podlegająca Kamińskiemu ABW.
   - Gdy po aferze w Komisji Nadzoru Finansowego jej nowym szefem został człowiek premiera Jacek Jastrzębski, media obiegła informacja, że w skład Komisji wejdzie też Maciej Wą­sik. Ma tam reprezentować koordynatora ds. służb specjal­nych. W centrali PiS komentowano, że Wąsik będzie patrzeć na ręce ludziom premiera. Bo - jak mówi ważny polityk Zjedno­czonej Prawicy - Kaczyński zawsze postępuje zgodnie z zasadą „ufaj, ale sprawdzaj”. Chociaż to stara bolszewicka maksyma to - jak dodaje mój rozmówca - prezes uważa, że wciąż jest aktualna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz