Koordynator ds. służb
specjalnych Mariusz Kamiński oraz jego zastępca Maciej Wąsik są znani z
hołdowania zasadzie: cel uświęcił środki. Ich powiązania z jednym z głównych
bohaterów afery reprywatyzacyjnej mogą to potwierdzać
Renata Grochal
Komisja reprywatyzacyjna miała pogrążyć PO i pozbawić ją władzy w Warszawie. Zamiast
tego nieoczekiwanie skierowała reflektory na niewygodny dla ekipy rządzącej
wątek powiązań nadzorców służb specjalnych z PiS z Jakubem Rudnickim, byłym
zastępcą dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami w ratuszu. Rudnicki,
chociaż został oskarżony o przyjmowanie łapówek, chce, by pisać o nim pod
nazwiskiem, bo uważa się za niewinnego. Odpowiadał za decyzje dotyczące zwrotu
stołecznych nieruchomości.
Komisja wezwała na przesłuchanie mecenasa Roberta Nowaczyka.
specjalisty od reprywatyzacji, także oskarżonego w tej sprawie. Nowaczyk na
pytania o wręczanie łapówek nie chciał odpowiadać. Bardziej rozmowny stał się,
gdy szef komisji Patryk Jaki zaczął dopytywać, czy ktoś wyżej, poza
kierownictwem BGN, mógł wiedzieć o nielegalnym procesie reprywatyzacji.
- Jedyną rzeczą, o której mogę powiedzieć, były moje rozmowy z Jakubem
R.. który jak odszedł z urzędu, to zaczął współpracować z CBA - mówił
Nowaczyk. - I wtedy zaczął się spotykać ze mną. Chciał, żebym pomógł szukać
haków na Hannę Gronkiewicz-Waltz, prawników i urzędników z
ratusza. Przy następnym spotkaniu usłyszałem, że jakbym oddał 30 procent
dochodów z reprywatyzacji, to CBA będzie mnie ochraniać - zeznawał. Jaki był wyraźnie
zaskoczony. Liczył na to, że Nowaczyk obciąży urzędników z ekipy Gronkiewicz-Waltz.
KOLEDZY Z CBA
Wtorkowe popołudnie.
Siedzimy w lobby hotelu Sheraton. Robert Nowaczyk wycisza telefon, bo co chwilę
ktoś dzwoni. Odkąd złożył zeznania przed komisją, chcą z nim rozmawiać dziennikarze,
a na Facebooku odezwał się fanklub kibiców Legii, bo podczas przesłuchania
mówił, że to jego ulubiona drużyna. Mecenas ze szczegółami opowiada o swoim
spotkaniu z Jakubem Rudnickim z 2016 roku.
- To był szczyt afery reprywatyzacyjnej. Myśmy się codziennie
spotykali. Tego dnia spacerowaliśmy wokół placu Unii Lubelskiej i Kuba
przedstawił mi tę propozycję. Jakbym się zgodził, to następnego dnia mieliśmy
iść do CBA. Oni chcieli skompromitować Hannę Gronkiewicz-Waltz, żeby PiS wygrało wybory w Warszawie. Jednak powiedziałem,
że nic o niej nie wiem i mu nie pomogę.
- Miał pan wcześniej takie oferty? - pytam.
- Nie - zapewnia mecenas. Propozycja przypominała działania mafii, ale
wydała mu się wiarygodna. Rudnicki, obiecując ochronę CBA, podawał szczegóły
dotyczące prowadzonych przez Nowaczyka spraw reprywatyzacyjnych, chociaż od
dawna nie pracował już w urzędzie.
- Kuba tych chłopaków z CBA traktował jak kolegów od wódki. To byli
przyjaciele jego brata. Znają się od wielu lat. Kuba też miał prawicowe
poglądy. Mówił, że PiS będzie rządziło długo - opowiada mi Nowaczyk.
SZAMPAN Z BUTA NA IMPREZIE
Jakub Rudnicki
wyszedł z aresztu w styczniu. O szczegółach śledztwa w sprawie
reprywatyzacji nie chce rozmawiać. Mariusza Kamińskiego, dziś koordynatora ds.
służb Specjalnych, jego zastępcę Macieja Wąsika i Ernesta Bejdę, szefa CBA,
poznał przez brata Marcina. Chodził on z Wąsikiem do jednej klasy w liceum,
później razem studiowali. Byli przyjaciółmi. Wąsik jest ojcem chrzestnym córki
Marcina, był świadkiem na jego ślubie. Wspólnie imprezowali. To podczas jednej
z tych imprez - jak zeznał Nowaczyk - pijany Kamiński na czworakach miał
całować psa Marcina Rudnickiego - bokserkę Tequilę,
Na innej imprezie miał pić szampana z buta siostry Marcina. Jakub, chociaż
młodszy od Marcina o trzy lata, też był w tym środowisku.
- Mam w domu zdjęcie z kampanii prezydenckiej Wałęsy z 1990 roku z
politykami dawnego Porozumienia Centrum, pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego.
Kaczyński kierował kampanią, a ja razem z Wąsikiem i Tomaszem Prusem [też pracownik
CBA z ekipy Kamińskiego - red.] jeździliśmy po mieliście maluchem moich
rodziców i rozklejaliśmy plakaty. Raz nawet klej wylał się nam w aucie - opowiada
mi Marcin Rudnicki. - Byliśmy w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, braliśmy
udział w strajku na UW w 1988 roku. Parę lat temu bym z panią nie rozmawiał.
Nie brałem do ręki „Newsweeka” ani „Wyborczej”. Byłem oczadziały. Bardzo
wierzyłem w PiS. Dziś mi przeszło, bo widzę, jakimi metodami oni działają -
mówi Marcin Rudnicki. Jest przekonany, że Jakub nie trafił do urzędu
miejskiego przez przypadek.
- Miał pilnować interesów PiS. Nie wiem, czy rekomendował go Wąsik, czy
Kamiński, ale moim zdaniem to oni przedstawili mu Marcina Bajkę, dyrektora BGN,
z którym dogadywał swoje zatrudnienie - dodaje Marcin Rudnicki.
DOBRY BIZNES NA ROSZCZENIACH?
Jest 2006 rok.
Kamiński stoi na czele CBA, Wąsik jest jego zastępcą. Warszawą rządzi Lech Kaczyński. W
lipcu Rudnicki zostaje głównym specjalistą i p.o. wicedyrektorem BGN, szybko
awansuje na wicedyrektora. Stanowią z Bajką zgrany tandem. Mają opinię
dobrych specjalistów od reprywatyzacji. Po wygranych przez PO wyborach Hanna
Gronkiewicz-Waltz zostawia obu na stanowiskach.
- Bejda przyszedł do mojego
brata jako wiceszefa BGN z prośbą o pomoc z działką przy ulicy Srebrnej,
gdzie PiS ma nieruchomość. Chodziło o jakieś przekształcenia. Był 2009 albo
2010 rok. Brat, gdy już był aresztowany, powiedział mi: „Gdybym wtedy im
pomógł, to nie byłbym dzisiaj w takiej sytuacji” - opowiadał Marcin Rudnicki
rok temu w „Wyborczej”.
Ernest Bejda był wtedy prawnikiem zatrudnionym w spółce Srebrna. Dziś,
po opublikowaniu nagrań biznesowych negocjacji Kaczyńskiego, kierowane przez
niego CBA odmówiło wszczęcia kontroli oświadczenia majątkowego prezesa PiS,
czego domagała się opozycja. CBA twierdzi, że „podczas analizy oświadczenia
majątkowego Kaczyńskiego nie stwierdzono podstaw do rozpoczęcia kontroli”.
Bejda na pytanie „Newsweeka”, czy nie widzi konfliktu interesów w tym, że
nadzorowana przez niego służba ma badać Srebrną, w której on kiedyś pracował,
nie odpowiada.
Zanim Jakub Rudnicki odmówił Bejdzie, poszedł się poradzić do dyrektora
BGN. - Bajko odradził mu angażowanie się w sprawę Srebrnej, „bo jeśli coś
pójdzie nie tak, to będą kłopoty” - wspominał w rozmowie z „Wyborczą” Marcin
Rudnicki.
Działka przy ulicy Srebrnej to słynna nieruchomość z taśm Jarosława
Kaczyńskiego. Spółka Srebrna chciała tam budować 190-metrowy biurowiec, o
którym prezes PiS rozmawia Z austriackim biznesmenem na ujawnionych przez
„Wyborczą” nagraniach.
Marcin Rudnicki wspomina w rozmowie z „Newsweekiem”, że na weselu
Ernesta Bejdy w Jachrance doszło do bójki między Wąsikiem a jego bratem
Jakubem. Szarpali się tak, że goście musieli ich rozdzielać.
- Domyślam się, że chodziło o to, że brat nie wywiązał się z jakichś
zobowiązań. Kamiński miał o to do Kuby pretensje. Ta Srebrna to jest
wierzchołek góry lodowej - ocenia mój rozmówca. Dodaje że już po bójce pijany
Kamiński podszedł do żony Jakuba Rudnickiego, całował ją po rękach i mówił, że
zasługuje na kogoś lepszego.
Także Nowaczyk słyszał o pretensjach polityków PiS pod adresem
Rudnickiego. - Kuba mówił mi, że Wąsik i Kamiński mieli pretensje, że nie
załatwił sprawy Srebrnej. Chodziło O oczyszczenie tej nieruchomości z roszczeń
reprywatyzacyjnych. Ale on nie był w stanie tego zrobić, bo tam jest kilku spadkobierców
lub właścicieli, którzy nie chcą sprzedać roszczeń. Sam reprezentuję dwie
rodziny - opowiada mi Nowaczyk.
Według relacji Marcina Rudnickiego
Bejda wiele razy dzwonił do jego brata, nie tylko w sprawie Srebrnej. - Sądzę,
że chodziło o skupowanie roszczeń reprywatyzacyjnych, żeby robić na tym biznes
- kreśli scenariusz mój rozmówca.
W 2016 roku stowarzyszenie Miasto Jest Nasze publikuje mapę dzikiej
reprywatyzacji, czyli siatkę powiązań polityczno-biznesowych przy okazji
różnych transakcji. Pojawiło się na niej nazwisko Jakuba Rudnickiego. Wtedy
poprosił on brata, żeby skontaktował go: z Wąsikiem, wówczas zastępcą koordynatora
ds, służb specjalnych. Powiedział, że chce współpracować ze służbami i da im
to, co będą chcieli. Marcin Rudnicki zadzwonił do Wąsika. Ustalili, że z
Jakubem spotka się Tomasz Prus. Rozmowa odbyła się w domu Marcina. Atmosfera
była luźna. Potem Jakub spotykał się z funkcjonariuszami CBA w mieście. Przed
aresztowaniem powiedział bratu, że „oni” nie są zadowoleni, bo nie chce im dać
tego, co chcą, czyli informacji o udziale Hanny Gronkiewicz-Waltz i innych
polityków PO w aferze reprywatyzacyjnej. W styczniu 2017 roku Jakub Rudnicki
został zatrzymany przez CBA.
Chciałam spotkać się z Wąsikiem, Kamińskim i Bejdą, żeby zapytać o ich
relacje z Jakubem Rudnickim, o to czy zlecali mu jakieś działania w
sprawie Srebrnej a także o to, czy planowali wspólny biznes związany z reprywatyzacyjną, ale odmówili spotkania.
- Wydamy w tej sprawie oświadczenie - powiedział tylko Wąsik i zakończył
rozmowę telefoniczną. We wspólnym oświadczeniu Wąsik, Kamiński i Bejda
piszą, że Jakub Rudnicki od miesięcy ich pomawia, bo taka jest jego linia
obrony. Dodają, że zarzuty podnoszone przez braci Rudnickich w 2018 roku badała
kontrolowana przez rząd prokuratura, ale postępowanie zostało umorzone z powodu
„braku cech przestępstwa”.
Bejda w odpowiedzi na pytania „Newsweeka”, które przesłaliśmy do CBA,
zapewnia, że nie zlecał Nowaczykowi zbierania haków i nie chciał od niego
żadnych pieniędzy za ochronę. Cała trójka grozi pozwami tym, którzy będą powtarzać
te informacje.
- Pytanie, dlaczego oni od roku straszą pozwami, ale nie kierują ich do
sądu? Odpowiem. Bo to wszystko prawda, o tych sytuacjach, o których ja
opowiadam, wiedziało wiele osób - mówi mi Marcin Rudnicki. W oświadczeniu
nadzorców służb przytoczono też zeznania Marcina Bajki, w których mówi on, że
nie rozmawiał ani z Wąsikiem, ani z Kamińskim o zatrudnieniu Jakuba
Rudnickiego. Jednak gdy rok temu „Wyborcza” zapytała Bajkę, kto poznał go z
Rudnickim, oraz o interwencję w sprawie Srebrnej, powiedział: „Nie mogę
potwierdzić ani zaprzeczyć. Mam skomplikowaną sytuację procesową”. Po wybuchu
afery reprywatyzacyjnej Bajko został dyscyplinarnie zwolniony z ratusza. Nie
postawiono mu zarzutów, ale dwukrotnie był przesłuchiwany przed komisją
reprywatyzacyjną.
KOWBOJE NA CZELE SŁUŻB
Wśród dawnych kolegów
z NZS, dziś znanych warszawskich prawników, Wąsik
i Kamiński mają opinię radykałów, nieprzywiązujących zbytniej wagi do procedur.
- Jak się wchodziło do pokoju NZS na uniwersytecie, to tam były non stop
balangi. Wszyscy byli napici, a każda impreza to była popijawa do spodu. Kiedyś
na imprezie w domu Tomka Prusa zabrakło alkoholu. Właściciel lokalu rozdał
kolegom piżamy swego ojca i tak przebrani - na pełnej bani - poszli do sklepu
po wódkę - wspomina jeden z moich rozmówców.
Gdy w Polsce rodziły się demokracja i wolny rynek, Kamińskiego i Wąsika
interesowały głównie historia, lustracja, walka z agentami i komuchami, których
szczerze nienawidzili.
Część studentów czy absolwentów wyjeżdżała już wtedy za granicę, żeby
uczyć się gospodarki rynkowej i przenieść te wzorce do Polski. - Ale nie Wąsik
i Kamiński. Oni dużo mówili o tym, że trzeba zmienić gospodarkę, jednak nie
mieli pojęcia, jak to zrobić - wspomina mój rozmówca.
Dodaje, że tak samo było ze służbami. Gdy
PiS doszło do władzy w 2005 roku,
Kamiński i Wąsik ściągnęli tam
swoich znajomych z warszawskiej straży miejskiej. Od tamtego czasu Wąsik ma w
PiS, przezwisko „gumowe ucho”, bo jako wiceszef CBA zainstalował w swoim gabinecie
tzw. stanowisko odsłuchowe. To jest specjalna
aparatura pozwalająca podsłuchiwać rozmowy telefoniczne. W ciągu trzech lat
kierowania biurem Wąsik logował się do systemu po kilka razy dziennie.
W 2010 roku Wąsik, wówczas już kandydat na posła PiS, zatankował na
stacji paliwo za około 220 złotych i odjechał bez płacenia rachunku. Gdy sprawę
opisały tabloidy, protestował przeciwko nazywaniu tego kradzieżą i tłumaczył
się „gapiostwem”. Przekonywał, że robił na stacji zakupy i kasjer nie wliczył
do rachunku paliwa, a on nie zwrócił na to uwagi.
- Oni mają taki kowbojski styl. Wszyscy, którzy nie są od nich, są
ludźmi gorszego sortu. Uważają, że to, iż oni chcą rozliczyć komuchów, zwalnia
ich z obowiązku przestrzegania procedur - uważa znany warszawski adwokat,
kolega Wąsika ze studiów.
Gdy Kamiński i Wąsik zostali skazani przez sąd za przekroczenie
uprawnień w związku ze śledztwem w sprawie afery gruntowej, o ich ułaskawienie
zabiegał u prezydenta Andrzeja Dudy osobiście Jarosław Kaczyński. Traktuje on
Kamińskiego prawie jak syna.
- Jarosław ufa mu bezgranicznie. To jest człowiek prezesa do zadań
specjalnych - mówi ważny polityk PiS. Podczas ostatniego kryzysu taśmowego
Kamiński brał udział w naradach z prezesem. Po kilku dniach CBA zatrzymało
biznesmenów, którzy złożyli zeznania obciążające posła opozycji Stefana
Niesiołowskiego. Chociaż materiały w tej sprawie CBA zebrało już trzy lata
temu, jeszcze za czasów poprzedniego szefa Pawła Wojtunika, to zatrzymania
przeprowadzono dopiero teraz.
Kamiński jest dziś jednym z najpotężniejszych ministrów w rządzie. W
kluczowych spółkach ma swoich ludzi, którzy mają oko na to, co tam się dzieje.
- Wysoka pozycja Kamińskiego w rządzie bierze się stąd, że dostarcza
Kaczyńskiemu wiedzy i zbiera haki na ministrów - mówi mi ważny polityk
Zjednoczonej Prawicy. Przypomina, że to CBA przygotowało materiały obciążające
zatrzymanego ostatnio Bartłomieja Misiewicza, byłego szefa gabinetu Antoniego
Macierewicza.
HAKI NA PREMIERA
W partii mówi się, że
Kamiński jest skonfliktowany z premierem. Według jednego ze źródeł kilka
miesięcy temu Mateusz Morawiecki miał zabiegać u prezesa o zgodę na odwołanie
Kamińskiego z funkcji koordynatora ds. służb specjalnych. Nieoficjalnie mówiło
się, że chodzi o jego słabość do mocnych trunków. Jednak Kaczyński odprawił
szefa rządu z kwitkiem.
- Morawiecki chciał się pozbyć Kamińskiego, bo na jego temat też zbiera
haki - mówi mój rozmówca z kręgów rządowych. Przypomina, że CBA bada sprawę
prywatyzacji Ciechu. Spółkę kupiła firma należąca do nieżyjącego już Jana
Kulczyka. Dom maklerski BZ WBK pośredniczył w tej prywatyzacji. Prezesem banku
był wtedy Morawiecki.
Z kolei Prokuratura Regionalna w Szczecinie bada kredyty walutowe
udzielane przez BZ WBK za czasów Morawieckiego. W śledztwo zaangażowana jest
podlegająca Kamińskiemu ABW.
- Gdy po aferze w Komisji Nadzoru Finansowego jej nowym szefem został
człowiek premiera Jacek Jastrzębski, media obiegła informacja, że w skład
Komisji wejdzie też Maciej Wąsik. Ma tam reprezentować koordynatora ds. służb
specjalnych. W centrali PiS komentowano, że Wąsik będzie patrzeć na ręce
ludziom premiera. Bo - jak mówi ważny polityk Zjednoczonej Prawicy - Kaczyński
zawsze postępuje zgodnie z zasadą „ufaj, ale sprawdzaj”. Chociaż to stara
bolszewicka maksyma to - jak dodaje mój rozmówca - prezes uważa, że wciąż jest
aktualna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz