czwartek, 21 lutego 2019

Gliniana armia


Zbigniew Ziobro chciał zrobić z prokuratury karne wojsko, ale armia mu się kruszy. Prokuratorom zaczynają puszczać nerwy wobec wykorzystywania ich do politycznych gier.

Ostatnie doniesienia z fron­tu: prokuratorzy z Gdańska zażądali od swojego przeło­żonego, który domagał się od nich postawienia zarzutu byłemu prezesowi Lotosu Pawłowi Olech­nowiczowi, wydania takiego polecenia na piśmie. Prowadzący śledztwo ma takie prawo, gdy jest innego zdania niż przeło­żony, może też wnioskować o wyłączenie go ze sprawy. - Nigdzie, ani w Kodeksie po­stępowaniu karnego, ani cywilnego nie wy­stępuje jakaś enigmatyczna „prokuratura”. Jest „prokurator”, który podejmuje taką, a nie inną decyzję, podpisuje ją własnym nazwiskiem i za. nią ponosi odpowiedzial­ność. Każdy prokurator powinien być świa­dom tej odpowiedzialności - mówi Andrzej Janecki, ostatnio wizytator w Prokuraturze?; Generalnej, a od marca 2016 r. przeniesiony przez Ziobrę do Prokuratury Rejonowej Warszawa Wola. Sam Janecki pierwszy otwarcie przeciwstawi się za czasów SLD naciskom zwierzchnika, który domagał się od niego wycofania z sądu aktu oskarżenia przeciwko likwidatorowi partii SdRP. Ja­necki postawił się, co przypłacił utratą sta­nowiska, ale uważa, że nie można inaczej.
   Olechnowicz, który był prezesem Loto­su od 2002 do 2016 r., został pod koniec stycznia o świcie zatrzymany przez CBA i w konwoju przywieziony do Prokuratu­ry Regionalnej w Gdańsku. Usłyszał jeden zarzut: wyrządzenie znacznej szkody majątkowej, nie mniejszej niż 246 tys. zł, poprzez zawarcie w 2011 r. umowy na do­radztwa poza „trybem negocjacyjnym”. Mowa o koncernie, którego przychód roczny wynosił wtedy 19 mld zł. Poszedł wniosek o jego aresztowanie, uzasadnio­ny obawą matactwa i zagrożeniem wyso­ką karą. O szczególnym potraktowaniu tej sprawy przez Prokuraturę Regional­ną w Gdańsku świadczy to, że do sądu na posiedzenie aresztanckie stawił się obok prowadzącego śledztwo także, rzecz niespotykana, sam wiceszef tejże proku­ratury. To nie pomogło. Sąd kazał puścić Olechnowicza wolno.

Masowe zatrzymania
Te wydarzenia zbiegły się w czasie z opublikowanymi przez „Gazetę Wybor­czą” „taśmami Kaczyńskiego". Był to rze­czywiście czas, kiedy człowiek miał prawo budzić się rano z pytaniem: „a kogo CBA zatrzymało dzisiaj?”. Taki był wysyp dzia­łań prokuratury wespół z CBA. A okazuje się, że ta współpraca od dawna nie wynika już tylko z potrzeb prowadzącego sprawę prokuratura. O tym, jakimi śledztwami zaj­mie się CBA, decyduje osobiście zastęp­ca Zbigniewa Ziobry, prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Taką informację rozesłał do prokuratur pod koniec grud­nia 2017 r. Wszystkie ostatnie zatrzymania przeprowadzili właśnie funkcjonariusze nie policji, ale CBA.
   Dzień po dniu: współpracownik Anto­niego Macierewicza Bartłomiej M., prezes Lotosu, potem trzej biznesmeni „uwikłani w korupcyjny proceder” - jak podało CBA w swoim komunikacie - z udziałem byłe­go wieloletniego posła PO Stefana Niesio­łowskiego... z tej wzmożonej aktywności zaczęła się wykruszać łódzka prokuratura, dotąd żelazny bastion prokuratora Dariu­sza Barskiego, doradcy Ziobry. Niespodzie­wanie wniosek o odejście z zawodu złożył doświadczony prokurator z łódzkiego eli­tarnego wydziału zamiejscowego depar­tamentu Prokuratury Krajowej do walki ze zorganizowaną przestępczością i ko­rupcją. A drugi prokurator, delegowany dwa lata temu do tego samego wydziału z prokuratury okręgowej, został nagle cof­nięty z tej delegacji i odesłany z powrotem do okręgu. Ma to mieć związek z dużymi śledztwem korupcyjnym, które jednak kie­rownictwo kazało im umorzyć.
   Delegacje to taki „kij i marchewka” - metoda zarządzania prokuratora krajo­wego Bogdana Święczkowskiego, jak sam powiedział to wprost w wywiadzie dla internetowej telewizji w Polsce. W górę to większy prestiż i większe pieniądze. „Kijem” jest rzecz jasna delegacja w dół. Jak niedawno Piotra Skiby, który wszczął śledztwo o znieważenie Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego przez dziennikarza TVP Info Cezarego Gmyza obraźliwym wpisem na Twitterze. Śledztwo mu ode­brano i wysłano go na delegację do Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Mazo­wieckim. Słynny prokurator Zbigniew Pustelnik z Prokuratury Regionalny w Katowicach został nagle delegowany do Prokuratury Rejonowej w Zabrzu. W tle są decyzje nie po myśli CBA. To działania doraźne, bo hurtowo Ziobro poradził sobie tym sposobem ze „starymi” kadrami już na wstępie - 113 prokuratorów ze szczytu Prokuratury Krajowej czy regionalnej rzu­cił, bez żadnych uzasadnień i bez prawa do odwołania się, do prokuratur rejono­wych, tam gdzie zwykle zaczyna się, a nie kończy prokuratorską karierę.
   Narzędzia do zbudowania posłusznej i w pełni podległej sobie armii prokura­torów zostały skrupulatnie przygotowane w nowej pisowskiej ustawie o prokuratu­rze ze stycznia 2016 r. Pojawił się zapis po­zwalający na awansowanie prokuratorów nawet o kilka szczebli do Prokuratury Kra­jowej, regionalnej lub okręgowej, z pomi­nięciem wymogów ustawowych dotyczą­cych stażu pracy na niższym stanowisku . Zniknęło nawet to, że przed Sądem Najwyższym czy Trybunałem Konstytucyjnym prokuratora generalnego mogą reprezentować tylko prokuratorzy z najwyższymi tytułami. Teraz prokurator generalny może wyznaczyć, kogo zechce.

Nowe kadry
Zwolnione miejsca - w sumie 100 stano­wisk służbowych w prokuraturach dwóch najwyższych szczebli - zapełniono no­wymi kadrami. Nowymi także w pełnym tego słowa znaczeniu. Jak np. Adam Bociek - dopiero co, w styczniu 2017 r., z asesora został mianowany prokuratorem w Pro­kuraturze Rejonowej na warszawskiej Woli. Chwilę później już jako prokurator okręgowy trafił na sam szczyt - wprost do Biura Spraw Konstytucyjnych Proku­ratury Krajowej. Mając za sobą rok stażu jako prokurator, w marcu 2018 r. wystę­pował już w imieniu Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Konstytucyjnym. Albo Arkadiusz Jaraszek, były dziennikarz, pro­kurator rejonowy, powołany w czerwcu 2015 r., po 17 miesiącach miał już stano­wisko prokuratora Prokuratury Okręgo­wej w Warszawie, delegowany do działu prasowego Prokuratury Krajowej, dziś już w elicie elit: w warszawskim wydziale za­miejscowym departamentu Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowa­nej i korupcji.
   Niejako też nową kadrą prokuratorską, bo po długiej przerwie związanej z przeby­waniem na emeryturze ze względu na stan zdrowia, jest też żona wiceprezesa Trybu­nału Konstytucyjnego Anita Muszyńska. Od razu dostała od Ziobry najwyższy tytuł: prokuratora Prokuratury Krajowej. - Żeby otrzymać odpowiedni tytuł, trzeba mieć określony w ustawie staż pracy. Dotarły do nas informacje, że pani Muszyńska - nie ma pięcioletniego stażu pracy na stano­wisku prokuratora okręgowego i dlatego chcieliśmy to zweryfikować. Zapytaliśmy Prokuraturę Krajową w trybie dostępu do informacji publicznej o jej staż pracy, ale dostaliśmy odmowę odpowiedzi - mówi prokurator Krzysztof Parchimowicz, prezes stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia (łac. Prawo ponad wszystko). Parchimowicz nie kryje oburzenia: - To jest demoralizowanie ludzi. Co ona powie kole­żankom, które20 lat ciężko pracowały, żeby awansować?
   Opublikowany właśnie raport Komite­tu Obrony Sprawiedliwości, utworzonego przez prawników w obronie niezawisłości i niezależności zawodów prawniczych, nie pozostawia złudzeń co do jakości nowych kadr. Na podstawie konkretnych przypad­ków opisuje je pokrótce tak: „• prokurato­rzy karani dyscyplinarnie, • członkowie ro­dzin parlamentarzystów partii sprawującej władzę, którzy we wcześniejszym okresie, jako prokuratorzy niższego szczebla, pomi­mo wielokrotnego ubiegania się, nie uzy­skali wyższego tytułu służbowego w drodze transparentnej procedury konkursowej prowadzonej przez niezależny organ sa­morządu prokuratorskiego, • adwokaci i radcowie prawni (zatrudnieni w pro­kuraturze 20-25 lat temu na najniższych stanowiskach służbowych), awansowani bez weryfikacji ich rozwoju zawodowego bezpośrednio na najwyższe stanowiska prokuratorskie; • prokuratorzy kierujący jednostkami niższego szczebla (prokurato­rami regionalnymi), którzy uzyskali stano­wiska służbowe prokuratorów Prokuratury Krajowej bez jakiegokolwiek okresu zatrud­nienia (bądź delegacji) w prokuraturze naj­wyższego szczebla, nieświadczący pracy w jednostce, do której zostali powołani”.
   Jak wynika z danych Komitetu Obrony Sprawiedliwości, w połowie 2017 r. około 1,2 tys. prokuratorów (na ogólną liczbę 5,8 tys.) pracowało w ramach delegacji w jednostkach wyższego rzędu. Mło­dy wiek i słabszy status prokuratorów czasowo delegowanych sprzyja ich pod­porządkowaniu i jednocześnie powierza­niu spraw o kontekście politycznym.
   Prokurator Renata Śpiewak wyzna­czona do przesłuchań Birgfellnera także jest oddelegowana.

Pokorni i niepokorni
Dziś symbolem prokuratury Zbi­gniewa Ziobry jest 44-letnia Magdalena Kołodziej, od 2016 r. szefowa wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Warszawie, dokąd trafiają najgłośniejsze poli­tycznie sprawy. Przyszła tu prosto z Pro­kuratury Rejonowej na Mokotowie. Jej podpis widnieje pod umorzeniem śledz­twa o pobicie przez narodowców prote­stujących kobiet w 2017 r. podczas Mar­szu Niepodległości. Napisała, że kobiety co prawda były kopane i uderzane kijem od flagi, ale nie z zamiarem pobicia, lecz „okazania niezadowolenia”.
   Jej podpis widnieje także pod umo­rzeniem śledztwa w sprawie kryzysu sej­mowego z 16 grudnia 2016 r. Działania opozycji nazwała „praktyką obstrukcji parlamentarnej”, a zachowanie posłów PiS, którzy blokowali wejście do Sali Ko­lumnowej, gdzie przeniesiono obrady, nazwała „uzasadnioną potrzebą zabez­pieczenia możliwości wykonywania przez nich praw i obowiązków”. Odmówiła też wszczęcia śledztwa z zawiadomie­nia m.in. Ewy Siedleckiej, dziennikarki POLITYKI, w sprawie niewpuszczania do Sejmu dziennikarzy, gdzie protestowali niepełnosprawni, stwierdzając, że zakazy­wanie wejścia „w żadnej mierze nie może być oceniane jako utrudnianie czy tłumie­nie krytyki prasowej”.
   Pisowska ustawa o prokuraturze z jednej strony dała Ziobrze swobodę w kształto­waniu „swoich” kadr, z drugiej ostro za­brała się za niepokornych. Po raz pierwszy wprowadzono „odpowiedzialność służbo­wą”, nie dając żadnej jej definicji. Wydłu­żono - do pięciu lat - terminy pozwalające na pociągnięcie do odpowiedzialności dyscyplinarnej prokuratorów, wprowa­dzono możliwość wystąpienia przez sąd dyscyplinarny do sądu rejonowego o wy­danie postanowienia o zatrzymaniu pro­kuratora na 48 godzin i jego przymusowe doprowadzenie przez policję.
   Takim sędzią dyscyplinarnym jest np. Elżbieta Krężołek, prokurator Proku­ratury Rejonowej w Kielcach, wcześniej rzeczniczka straży miejskiej w Zabrzu, z awansem na zastępcę komendanta i nie­udanymi startami na stanowisko sędzie­go. Jest dziś sędzią dyscyplinarną sądzącą niepokornych prokuratorów. W tym Pio­tra Wojtowicza, niegdyś szefa Prokuratury Okręgowej w Legnicy, z tytułem prokura­tora apelacyjnego, obecnie oddelegowa­nego do rejonu. Prokurator oskarżony jest za wypowiedź podczas wiecu w obro­nie wolnych sądów w lipcu 2017 r., którą zacytował lokalny portal. „Nie mam nic do stracenia. A co mi zrobią? Przeniosą do Ełku?” - odpowiadał na pytanie zna­jomej dziennikarki, czy nie boi się brać udziału w takiej manifestacji.
   Pierwszy rzecznik dyscyplinarny, któ­ry dostał sprawę jego wypowiedzi jako sprzecznej z apolitycznością prokurator­ską, umorzył ją z powodu znikomej szko­dliwości. Zaskarżył to prokurator krajowy Święczkowski. W grudniu była wyzna­czona pierwsza rozprawa przed Sądem Dyscyplinarnym w siedzibie Prokuratury Krajowej w Warszawie. Prokurator Woj­towicz z obrońcą i grupą prawników i sę­dziów działających w Komitecie Obrony Sprawiedliwości nie został wpuszczony do środka budynku. Na ich dobijanie się do drzwi strażnicy nie reagowali. Rozpra­wa ruszyła bez nich. Gdy wreszcie weszli, sędzia prokurator Krężołek powiedziała, że zrelacjonuje im dotychczasowy prze­bieg, że nie trzeba od początku zaczy­nać procesu.
   Potem, gdy zrobił się wokół tego szum pokazała oświadczenie urzędników sądu że oskarżonego pod drzwiami nie rozpoznali, dlatego nie wpuścili. „Jak mieli roz­poznać, skoro mnie nie znają?” - pytał już wpuszczony na swoją rozprawę oskarżony prokurator. Następnie prokurator sędzia Krężołek zażądała od publiczności wyle­gitymowania się. Kiedy obecna wśród pu­bliczności sędzia Małgorzata Kluziak, była prezes Sądu Okręgowego w Warszawie, zapytała o podstawę prawną, prokurator Krężołek nie potrafiła odpowiedzieć, ale zaprzestała spisywania. Na prośbę o reje­strację rozprawy - odmówiła. Sędziowska publiczność od razu podniosła, że nie spytała całego składu o zdanie. Wtedy zarządziła przerwę. Ale przecież decyzja już została zaprotokołowana. Zrobiła się z tego komedia, nie dramat.

Decydenci pełni niechęci
Postępowań dyscyplinarnych wobec tzw. prokuratorów niepokornych jest masa, najwięcej wobec prokuratorów aktywnych w stowarzyszeniu Lex Super Omnia. Sam jego prezes Krzysztof Parchi­mowicz ma cztery postępowania wyjaśniające, w tym za wystąpienie na konferencji zorganizowanej przez rzecznika praw oby­watelskich, i kilka wszczętych dyscyplinarek. Do tej pory przedstawiono mu łącznie osiem zarzutów natury dyscyplinarnej.
   Postępowanie wyjaśniające ma m.in. prokurator Andrzej Kaucz za wygłosze­nie referatu na Wydziale Prawa Uniwer­sytetu Wrocławskiego pt. „Zabezpieczenie dowodów uzyskanych drogą elektronicz­ną w postępowaniu karnym”. Ma też jeszcze dwa razy umarzane i na wnio­sek prokuratora krajowego ponawiane postępowanie dyscyplinarne za krytyczne wypowiedzi w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” o zmianach w proku­raturze. Prokurator Ewa Wrzosek ma za­rzuty z powodu wypowiedzi w gmachu Sejmu w trakcie wysłuchania „ustaw sejmowych”.
   Czara goryczy się przelała, gdy rzecznik dyscyplinarny prokurator Rafał Sławnikowski zarzucił całemu zarządowi Stowa­rzyszenia „uchybienie godności urzędu prokuratora”. Miało ono polegać na tym, że zarząd skrytykował komunikat praso­wy Tomasza Janeczka, szefa Prokuratury Regionalnej w Katowicach - dotyczący możliwego popełnienia przestępstwa przez sędzię Agnieszkę Pilarczyk, prowa­dzącą sprawę śmierci ojca Zbigniewa Zio­bry - za to, że podano jej nazwisko, zanim udowodniono jakąkolwiek winę. To postę­powanie stało się bezpośrednim powodem zwołania 26 stycznia nadzwyczajnego Zjazdu stowarzyszenia Lex Super Omnia.
   - Cechą wspólną tych wszystkich postę­powań jest głęboka niechęć decydentów, niechęć do innego zdania, które może wy­powiedzieć prokurator, niechęć do wolno­ści słowa, niechęć do obywatelskiej aktyw­ności członków stowarzyszenia - z tym nie możemy się nigdy pogodzić -mówił proku­rator Parchimowicz. Przyjęto dwie głośne uchwały. Jedna ogólna, z apelem by Ziobro przestał niszczyć prokuraturę, a druga, podsumowująca szykany władzy wobec niepokornych prokuratorów z wnioskiem, by stanąć do walki, sięgając po to, co znają najlepiej - prawo. By analizować poszcze­gólne działania kierownictwa prokuratu­ry i w uzasadnionych przypadkach, gdy będzie łamane prawo, składać zawiado­mienia o popełnieniu przestępstwa lub deliktu dyscyplinarnego.
   - Pierwsze zawiadomienie o podej­rzeniu popełnienia przestępstwa, które chcemy złożyć na dniach, będzie doty­czyło pobierania przez ludzi z Prokura­tury Krajowej nienależnych ryczałtów mieszkaniowych - mówi Parchimowicz. Jego zdaniem w okresie od marca 2016 r. do sierpnia 2018 ok. 40 osób z Prokura­tury Krajowej pobierało miesięcznie po 2,7 tys. zł ryczałtu na mieszkanie w Warszawie, mimo że im się prawnie nie na­leżał. - Zawiadomienie będzie skierowane do premiera jako do osoby nadrzędnej nad ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Komu on to przekaże do pro­wadzenia, przy tej podległości prokuratury i w sytuacji, gdy ten stan sankcjonował sam Ziobro, nie wiem. Niech sam wymyśli. Je­dyne rozsądne to wymiana kierownictwa i połowy kadry Prokuratury Krajowej, która pobierała te nienależne pieniądze. To na początek.
Violetta Krasnowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz