poniedziałek, 4 lutego 2019

Wieże i sprawiedliwość



W gąszczu nieruchomości i udziałów, asystentów i sekretarek awansowanych na prezesów od niemal trzech dekad interesu partii pilnuje naczelnik państwa

Wojciech Cieśla

Srebrna, Srebrna Media, Celsa, Air Link, Geranium, Forum, Instytut Lecha Ka­czyńskiego. Krąg spółek i in­stytucji związanych z PiS jest imponujący - żadna inna partia nie ob­rosła tak mocno biznesami. Na pozór rozwijają się one siermiężnie - nie wcho­dzą na giełdę, nie inwestują, nie szukają nowych pomysłów. Nie muszą. Mają to, co w stolicy jest najcenniejsze: nierucho­mości. - Musicie pamiętać, że myśmy to wszystko kupili w czasie, kiedy rządzili komuniści - przypomina na słynnej ta­śmie Jarosław Kaczyński, który osobi­ście od 30 lat pilnuje tego majątku.

I
Jest zima1990r. w sali kongresowej dogorywa Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Milicja od niedawna znów jest policją. Ulice są zastawione „szczę­kami” z wędlinami, czekoladą z Niemiec i puszkami z fantą. Gdzieś w Warszawie spotykają się politycy z otoczenia Le­cha Wałęsy - senator i redaktor naczel­ny „Tygodnika Solidarność” Jarosław Kaczyński, Sławomir Siwek, Krzysztof Czabański, Maciej Zalewski. Mają po­mysł - a właściwie ma go Kaczyński: założyć fundację.
   W połowie marca rejestrują Funda­cję Prasową „Solidarność” (FPS), każ­dy wpłaca niewiele, tylko po 30 zł. To pierwszy z finansowych wehikułów, którymi z czasem obrośnie środowisko Kaczyńskich. Na razie występują jako grono współpracowników Wałęsy. Na partię Porozumienie Centrum trzeba jeszcze zaczekać.
   Po co fundacja, na dokładkę związa­na z prasą? Solidarnościowi politycy wiedzą, że PRL-owski koncern medial­ny RSW Książka-Prasa-Ruch za chwilę zostanie zlikwidowany, a jego majątek rozparcelowany.
   I faktycznie, tydzień po założeniu FPS Sejm likwiduje RSW. Rząd Mazowie­ckiego wystawia na sprzedaż dziesiątki tytułów prasowych, a z nimi nierucho­mości. Fundacja Kaczyńskiego w ciągu kilku miesięcy przejmie - bez przetargu - popularną popołudniówkę „Express Wieczorny” i zakłady graficzne przy ul. Srebrnej i Nowogrodzkiej. Tak zaczyna się droga do kolejnych biznesów.

II
W maju 1991 r. Jarosław Kaczyński jest na fali - minister stanu, szef kance­larii prezydenta Lecha Wałęsy. Uchodzi za drugą osobę w państwie. Gdy FPS ku­puje „Express Wieczorny” i nierucho­mości, nikt nie pyta, skąd ma pieniądze. Trwa karnawał drapieżnego kapitali­zmu. Dziwnym zrządzeniem losu BPH, duży państwowy bank, postanawia do­finansować raczkującą fundację. Dzięki temu środowisko Kaczyńskich wchodzi w biznes medialny. A w biurowcu „Expressu” w Al. Jerozolimskich, który przejmuje fundacja, bank BPH wynaj­mie pomieszczenia. I - znów miły gest - czynsz zapłaci za 12 lat z góry.
   Opowiada były dziennikarz, który zaj­mował się finansami PC w latach 90.:  - BPH zarządzał Janusz Quandt, który uchodził za człowieka związanego ze ści­słym kierownictwem PZPR. Mówiło się, że na jego polecenie wsadzał pieniądze partii w różne spółki. Kaczyńscy weszli do fundacji z niczym. Dzięki likwida­cji RSW w rok urobili majątku na grube miliony.
   Inni założyciele fundacji też radzą so­bie wyśmienicie: Maciej Zalewski zo­staje wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, a Sławomir Siwek - pre­zydenckim sekretarzem stanu. FPS ma być jak przystań, gdy partia lub działacze mają pod górkę - dla FPS pracuje m.in. Krzysztof Tchorzewski (dziś minister energii), gdy nie dostaje się do Sejmu.
   W latach 90. polityka i biznes miesza­ją się jak pastele kolorowych, modnych krawatów. Nikt nie ma problemu z tym, że w 1990 r. politycy z otoczenia Kaczyń­skiego zakładają spółkę Telegraf.

III
To do dziś najbardziej tajemniczy interes środowiska polityków PiS. Do władz Telegrafu w 1990 r. wchodzą m.in. Jarosław i Lech Kaczyńscy, Maciej Za­lewski, Andrzej Urbański, Krzysztof Czabański.
   W tym czasie część polityków PC uwa­ża, że tylko zaplecze biznesowe pozwo­li partii przetrwać w polityce. - Patrz, co robią czerwoni - ma mówić w 1992 r. Ma­ciej Zalewski, wówczas prawa ręka Jaro­sława Kaczyńskiego. - Uwłaszczyli się, mają spółki, pieniądze, media. Jeżeli nie będziemy robić tak samo, to za kilka lat znikniemy, a oni przetrwają.
Do Telegrafu lgną państwowe spółki. Znów pomocną dłoń wyciąga BPH i do Telegrafu trafia 11 mld starych złotych. Państwowy Budimex kupuje udziały za 9 mld zł. Od września 1990 r. do lutego 1991 r. w radzie nadzorczej Telegrafu zasiada Lech Kaczyński. W tym czasie ka­pitał spółki rośnie kilkadziesiąt razy do kwoty blisko 2 mln dolarów.
   Telegraf to pomysł Zalewskiego: uzy­skiwać od firm prowadzonych przez dawną PZPR-owską nomenklaturę „da­rowizny” - choć formalnie firmy ku­pują akcje. Przez jakiś czas biznes się kręci. To właśnie m.in. Telegraf poży­czy FPS ponad miliard starych złotych na przejęcie nieruchomości po RSW. Potem spółka upadnie w tajemniczych okolicznościach.
   W 2003 r., gdy po Telegrafie nie będzie już śladu, Lech Kaczyński udzieli wy­wiadu: - Telegraf absolutnie nie finanso­wał PC. Nasze związki z nim były bardzo przelotne. Nie mieliśmy żadnego wpły­wu na decyzję tej firmy i innych firm, które ją finansowały. (...) Zresztą proku­ratura, która była wówczas pod kontrolą Belwederu, prowadziła zaciekłe śledz­two w sprawie Telegrafu, które umorzy­ła, bo tam nie było żadnej afery.

IV
Mimo to przez lata Telegraf obrósł złą legendą. Dariusz Tytus Przywieczerski, jeden z bohaterów afery FOZZ, de­portowany z USA do Polski kilka miesięcy temu, twierdził, że Zalewski chciał wy­ciągnąć od niego pieniądze na Telegraf.
   Spółkę oskarżano o udział w aferze FOZZ, o niejasne kontakty z dziwnym biznesmenem Januszem Pineiro. Afe­rzyści Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski twierdzili, że ich spółka wpłaciła Telegrafowi 57 mld zł.
   Spółka padła po kilku latach. Gdzie się podziały wielkie pieniądze - nie wiado­mo. Na gruzach Telegrafu powstała spół­ka Vers Print. Dziś też już nie istnieje. Krzysztof Tołłoczko z Vers Printu, pyta­ny w 1996 r. przez Annę Bikont o majątek Telegrafu, odpowiedział: - Jak zostałem prezesem, to już za dużo tych pieniędzy nie było.
   Na początku lat 90. działacze PC robi­li wszystko, żeby przychylić nieba par­tyjnym biznesom. Adam Glapiński, dziś szef NBP, a wtedy minister budownictwa z PC, podpisywał list intencyjny między Telegrafem a włoską firmą w sprawie uruchomienia prywatnej telewizji.
   To również działacze PC mieli stać za pomysłem, który pomógł się uwłasz­czyć PC na państwowym. W1991 r. Sejm przyjął ustawę przygotowaną w resor­cie Glapińskiego, dzięki której FPS prze­jęła wynajmowane wcześniej budynki w Warszawie (uzyskała prawo do dzier­żawy wieczystej).
   To, w jaki sposób uzyskała to pra­wo, zbadała prokuratura. Okazało się, że kierownik urzędu rejonowego po­mógł przejąć FPS budynki, poświad­czając nieprawdę w dokumentach - grunty bez przetargu mógł kupić koncern RSW, który już nie istniał. Fundacja podała się za jego spadkobier­cę. Sprawa - z powodów formalnych - nie została nigdy osądzona.
   Inne śledztwo, w sprawie nieprawid­łowości przy procedurze uwłaszcza­nia majątku RSW Prasa-Książka-Ruch, umorzono w 2010 r.

V
Tylko jeden człowiek odpowie za Telegraf: Maciej Zalewski, pomysło­dawca spółki. Z wykształcenia poloni­sta, działacz podziemnej Solidarności w środowisku Wola. Na początku lat 90. od władz gminy, dawnych kolegów z pod­ziemia, dostaje przydział na lokal dla Telegrafu.
   Opowiada dawny znajomy z konspira­cji: - Coś się z nim stało. Naraz był kró­lem życia. Rozbijał się wykwitną na owe czasy hondą accord. Maciek? Nasz Ma­ciek? Nie mogłem uwierzyć. Stuknął w końcu kogoś tą hondą. Po pijaku.
   Prokuratura oskarży Zalewskiego, że przywłaszczył sobie miliony dola­rów, które dostał od Art-B na akcje spół­ki Telegraf. W 2003 r. sąd skazuje go na dwa i pół roku więzienia za wyłudzenie 4 mln zł pożyczki dla Telegrafu. W 2005 r. zaczyna odsiadywać wyrok. Nie pro­si prezydenta Kaczyńskiego o akt ła­ski. Wychodzi przed terminem. – Wziął wszystko na siebie - opowiada były spra­wozdawca sądowy. - Nie powiedział ani jednego złego słowa o ludziach z PC i z PiS.
   Gdy Zalewski rozbija się po Warsza­wie hondą accord, przed wyborami do Sejmu w 1991 roku FPS daje Porozu­mieniu Centrum 800 tys. zł kredytu na kampanię.
   Ale w wyborach PC ponosi klęskę i fundacji zaczyna brakować gotów­ki. Żeby przeżyć, w 1993 r. FPS sprze­daje „Express Wieczorny” Szwajcarom z Marquard Media. A pożyczka na wybo­ry? Rada fundacji (jej szefem jest Jaro­sław Kaczyński) stwierdza, że pożyczka została oddana. Mimo to prokuratura stawia zarzuty Kaczyńskiemu, Siwko­wi i Czabańskiemu, bo uznaje, że niele­galnie finansowali PC. Ta sprawa umrze dopiero w 2000 r., na etapie sądowym. Wyłącznie z powodów formalnych.
   Maciej Zalewski dziś ma się dobrze. Jest prezesem lub udziałowcem w czte­rech spółkach, pisze scenariusze dla te­lewizji, związany jest z produkcją filmów.

VI
W 1995 r. fundacja ma już nieru­chomości w Al. Jerozolimskich (6 tys. mkw.), przy ulicach Ordona (8 tys. mkw.) i Srebrnej (5 tys. mkw.), wszystkie ku­pione bez przetargu i po niskich cenach (dzięki „ustawie Glapińskiego”). Czas na kolejne ruchy. FPS zostaje głównym udziałowcem spółki Srebrna. Dawni fundatorzy w praktyce stają się właści­cielami spółki. We wszystkich biznesach wokół Srebrnej, bez względu na ich for­malną konstrukcję, decydujący głos na­leży do Jarosława Kaczyńskiego. Tak jak w partii, jest tu wodzem.
   Wkrótce na bazie dawnego majątku FPS powstają kolejne podmioty - Srebrna Media, którą zarządza Krzysztof Czabański z rodziną, Air Link (dostaje w zarząd nieruchomości przy Nowogrodzkiej) czy Celsa (dostaje magazyny przy Ordona).
   W Srebrnej zmieniają się udziałowcy. FPS zostaje rozwiązana w 2012 r. („wy­czerpanie środków finansowych”), a jej miejsce zajmuje Instytut im. Lecha Ka­czyńskiego (czyli dawna Fundacja Nowe Państwo, też związana z PiS).
   W Radzie Instytutu zasiada Jarosław Kaczyński. To Instytut ma teraz w akty­wach Srebrną. W biznesach związanych ze Srebrną ważne funkcje pełnią w swo­im czasie Barbara Skrzypek, sekretarka prezesa, oraz jej syn. Podobnie jak Ja­cek Cieślikowski, asystent Kaczyńskie­go (czasem mylnie nazywany kierowcą).
   Spółki wokół Kaczyńskiego to nie tylko nieruchomości. To również tar­cza ochronna dla partii (wszystkie me­dia związane z Tomaszem Sakiewiczem podporządkowane są linii PiS) i przecho­walnia dla swoich na chude lata.
   Tego, kto będzie zwiedzać Warszawę szlakiem spółek związanych z PiS, czeka długa wycieczka. Najpierw Ochota: przy Filtrowej działa spółka Forum, wydawca „Gazety Polskiej Codziennie”. Udziały w firmie wydającej portal Niezależna.pl ma spółka Srebrna, podobnie jak więk­szościowe udziały w spółce Geranium, wydawcy „Gazety Polskiej Codziennie”.
   Dziesięć minut spacerem i trafiamy do byłej drukarni na Nowogrodzkiej. W pię­trowym budynku mieści się główna sie­dziba PiS, w której urzęduje prezes. Krok stąd stoi biurowiec po „Expressie Wie­czornym”. Rzut beretem w stronę Woli - trafiamy na podniszczony budynek spółki Srebrna. Teraz długi spacer na Wolę - przy Ordona w dawnych magazy­nach RSW Prasa-Książka-Ruch mieści się spółka Celsa. Znów daleki spacer - na Kossaka mieści się spółka Air Link. Żoli­borz, Mickiewicza 51, siedziba Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego - to willa wyku­piona po sąsiedzku z prywatnym domem prezesa.
   Mówi były działacz opozycji z Woli: - Teraz, gdy o Kaczyńskim dewelope­rze jest głośno, złośliwi mówią, że Jarek wszystko odziedziczył po komunie: ma­jątek Srebrnej, willę na Żoliborzu, pro­gram partii i metody rządzenia.

VII
Zanim Jarosław Kaczyński zetknie się z Austriakiem Geraldem Birgfellnerem, tylko raz trafia na człowieka, który rozumie model biznesowy PiS i może mu popsuć interesy.
   To Marcin Dubieniecki, drugi w pocz­cie mężów Marty Kaczyńskiej, ojciec jej dzieci. Ma lewicowe korzenie, dryg do interesów, a jego związki z PiS są trudne. Jarosław Kaczyński go ignoruje, część aparatu nie cierpi.
   Według rozmówców „Newsweeka”, jeszcze przed rozwodem z Kaczyńską Dubieniecki opowiada, że z Martą łą­czą go relacje czysto biznesowe. - Była kluczem do majątku PiS, do jego nie­ruchomości. Po Smoleńsku wszystkie przeszły pod kontrolę Instytutu im. Le­cha Kaczyńskiego. Marcin miał plan: In­stytutem będzie zarządzać Marta, on sprzeda nieruchomości, a partię wy­prowadzi do jakiegoś taniego lokalu - opowiadał „Newsweekowi” jeden ze znajomych Dubienieckiego.
   Czekając na okazję, Dubieniecki już w 2011 r. zakłada na słupa spółkę Srebr­na Tower. Ma zająć się zbudowaniem wieżowca w miejscu budynku PiS przy ulicy Srebrnej - w tym samym, w którym prezes kilka lat później zaplanuje włas­ne dwie wieże.
   Ale po drodze Dubieniecki zalicza rozwód z Martą, a potem areszt za prze­kręty w PFRON. I wypada z gry. Jego plan w 2017 r. zaczyna realizować osobi­ście Jarosław Kaczyński z Austriakami. Resztę historii znamy z taśm ujawnio­nych przez „Gazetę Wyborczą”: dzięki nim po raz pierwszy wiadomo, jaką rolę w biznesach partii pełni szeregowy po­seł z Żoliborza - jest nadzorcą, negocja­torem i głównym rozgrywającym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz