czwartek, 7 lutego 2019

Pierwszy Patriota



Przypadek Piotra Rybaka pokazuje, że skrajna prawica, która popierała ten rząd i chętnie sama korzystała z poparcia, już nie potrzebuje protektora

Małgorzata Święchowicz

Piotr Rybak wita się uprzej­mie, całuje w rękę. - Może herbaty? - pyta. Dziwi się, że udało mi się ustalić, gdzie mieszka. Jakby za­pomniał, że kiedyś, gdy na płocie domu powiesił tablicę: „Zakaz wstępu Żydom, komuchom oraz wszystkim złodzie­jom i zdrajcom Polski”, to miejsce trafi­ło na Google Street View z oznaczeniem: „House of NAZI”.
   Teraz nie ma już zakazu wstępu, tylko duży napis: „Dom Polski Niepodległej”, na płocie ostrzeżenie: „Uwaga zły pies” i wszędzie kamery.
   Przede mną była u niego policja. Też się zdziwił. Do niego? W związku z mar­szem w Oświęcimiu? Przecież jak poje­chał do Oświęcimia, jak stanął na czele marszu, to policja puściła wozy przed nim i wręcz mu ten marsz prowadziła. Ochraniała narodowców tak pięknie, że na koniec Rybak im serdecznie podzię­kował. A teraz jakieś pretensje?
   W ogóle wielu teraz jakby zdziwionych tym, że Rybak, który wcześniej został skazany za to, że na wrocławskim rynku spalił kukłę Żyda, pojechał do Oświęci­mia. Przecież uprzedzał, że pojedzie. Na wiele dni przed wyjazdem usiadł z dwo­ma kolegami w swoim pokoju, w którym ściana jest jak polska flaga: u góry biała, na dole czerwona, w środku wielki orzeł, przy nim krzyż, a do tego jeszcze Szczerbiec - symbol polskich nacjonalistów, oraz Falanga - znak Ruchu Narodowo-Radykalnego. Włączyli kamerę i zaczęli opowiadać, że Żydzi przywłaszczyli sobie Auschwitz, że wchodzą tam jak do siebie i że dyrektorem jest Żydek, trzeba  byłoby dać polskiego patriotę.
   I ogólnie trzeba by było coś zrobić, żeby ratować polskość w Polsce, bo wszyst­ko idzie w złym kierunku. Każdy kolejny prezydent RP to degenerat, zdrajca. Ten obecny? Anty-Polak. Poprzedni? Nie za­służył sobie na Wawel i pomniki, bo ściąg­nął do Polski wpływową żydowską sektę, która wierzy, że dusza zmarłego Żyda szu­ka sobie miejsca w żywym człowieku, a skoro na terenie Polski zginęło ich tak wielu, to dusze nie miały szans wejść w żyjących Żydów. Zaczęły więc wchodzić w żyjących Polaków.
   W dniu uroczystości upamiętniają­cych wyzwolenie Auschwitz-Birkenau Rybak jedzie z narodowcami do Oświęci­mia, krzyczy: „Czas powstać z kolan i po­wiedzieć tym najeźdźcom żydowskim: dosyć tego wszystkiego!”. Informację o marszu podają największe agencje pra­sowe: Reuters, Associated Press, Ansa. A za nimi „New York Times”, „Washing­ton Post”, „Die Welt”, „La Repubblica”. Zwracają uwagę, że to się stało w takim miejscu w dzień pamięci o Holokauście.

NIE ZAUWAŻYŁEM
- Tam nie zdarzyło się nic tragicz­nego, na Boga! Wypowiadaliśmy się w sposób patriotyczny - twierdzi Piotr Rybak, lat 60, elektromonter, po rozwo­dzie, pięcioro dzieci. Pokazuje esemesy, jakie dostaje od ludzi: Brawo panie Pio­trze! Niech się pan nie poddaje!
   W listopadzie 2015 roku, gdy na wroc­ławskim rynku spalił kukłę Żyda, też wielu mu gratulowało. Kukła miała 120 centymetrów, sporą głowę zrobioną z pił­ki do koszykówki, czarne oczy, duży nos, pejsy, kapelusz, chałat, a w lewej ręce fla­gę Unii Europejskiej. Żeby dobrze się pa­liła, trzeba ją było obficie polać benzyną. Tłum krzyczał: „Polska dla Polaków!”. Patrzyło na to 28 policjantów. Żaden nie interweniował. Później tłumaczy­li: „Nie widziałem momentu stawiania tej kukły”; „Nie wiem, jak wyglądała”; „Skandowano jakieś hasła, ale jakiej były treści, nie pamiętam”. Do prokuratury wpłynęło wówczas wiele zawiadomień od ludzi oburzonych i tą manifestacją, i brakiem reakcji policji. Oczekiwali, że prokuratura szybko zbada sprawę, były nagrania, zdjęcia. Pierwszy tom akt to głównie zawiadomienia, załączniki do zawiadomień i ponaglające pytania do prokuratury, czy podjęła działania. Pyta rzecznik praw obywatelskich, Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Pełnomocnik ocalałych z Holokaustu i ich potomków kilka razy prosi o informację i nic. Skła­da pismo procesowe. Nic. Składa zażale­nie. Odrzucone. Składa więc zażalenie na odrzucenie zażalenia.
   Choć osoby pochodzenia żydowskiego, które cudem przeżyły II wojnę światową, boją się ewentualnej zemsty narodow­ców, to jednak decydują się wystąpić w tej sprawie, opowiedzieć, jak bardzo zranił i przeraził je widok płonącej kukły.
Pani Elżbieta (jeden dziadek zgi­nął w Katyniu od strzału w tył głowy, drugi spalony w synagodze) mówi, że polewanie benzyną i podpalanie nasu­nęło jej najgorsze skojarzenia z Zagła­dą. - Dla nas spalenie czyjejś podobizny jest równoznaczne z wykonaniem kary śmierci - mówi. I wyjaśnia, jak bardzo ci wszyscy, których zna, boją się, co bę­dzie dalej. Jak będą wyglądać następne akty agresji. Pobicie na ulicy? Spalenie mieszkania?
   Pani Joanna (urodziła się tuż przed II wojną) działa w stowarzyszeniu Dzieci Holocaustu, mówi, że wielu tam odebra­ło to spalenie kukły jako przypomnienie tego, co stało się z ich najbliższymi, i że oni sami cudem zostali przy życiu. - Je­steśmy wychowani przez polskie rodziny i sprawca tego czynu obraża właśnie tych, którzy nas uratowali i dla których zacho­wujemy wdzięczność do końca życia.
Pan Artur: - Taki czyn w Polsce, gdzie spalono wiele milionów europejskich i polskich Żydów, podpalenie kukły Żyda jest jednoznacznie karygodne, bulwer­sujące, wręcz perwersyjne.
   Gdy w końcu, po wielu miesiącach, sprawa trafia do sądu i zapada wyrok: 10 miesięcy pozbawienia wolności, Ry­bak jest zdumiony jego koledzy krzyczą: skandal! Pytają, ile sędzia dostał za ten wyrok? Po rozprawie na sędziego Marka Górnego spływa hejt, nazywany jest ban­dytą, oprawcą, żydokomuną. I choć przy­gotuje uzasadnienie na 21 stron, wyrok się nie utrzyma.
   - Najpierw prokuratura przeciąga­ła sprawę, a gdy zapadł wyrok, robiła wszystko, by go złagodzić. To kuriozal­ne - mówi Konrad Dulkowski, prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Ra­sistowskich i Ksenofobicznych, który śledzi poczynania Rybaka. Oczywiście monitorował też tamtą sprawę. Prokura­tura złożyła apelację szybciej, niż zrobił to obrońca Rybaka. Domaga się dla nie­go - zamiast więzienia - prac społecz­nych. Gdy ostatecznie sąd obniża karę do trzech miesięcy pozbawienia wolności, i tak jest niezadowolenie. Koledzy Ryba­ka krzyczą: sędzia kalosz. A on sam pisze do ministra sprawiedliwości Zbignie­wa Ziobry, żeby przedstawił jego sprawę prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Ocze­kuje ułaskawienia. Trzy dni później - na prośbę Prokuratury Krajowej - sąd śle akta sprawy do Warszawy.

ODBIJANIE
Akta krążą, wyrok pozbawienia wolności zamienia się w dozór elek­troniczny. Rybak ma bransoletkę i na­kaz przebywania w domu od godziny 19 do 9 rano. Zwycięstwo! Świętują z by­łym księdzem Jackiem Międlarem. Roz­siadają się zadowoleni na dziedzińcu przed wrocławską synagogą Pod Białym Bocianem. Nagrywają filmik, w którym Międlar chwali reformy Ziobry i Jakiego.
- Widzicie - mówi - ja do więzienia nie idę, Piotr do więzienia nie idzie.
   Później wypłynie nagranie z kon­wencji Solidarnej Polski zorganizowa­nej w 2014 roku, na której Rybak macha chorągiewką, śpiewając z Ziobrą i Jakim: „Żeby Polska była Polską”. Pojawia się na zdjęciach nie tylko obok nich, ale i obok Andrzeja Dery Beaty Kempy.
   Gdy pytam go o tamte czasy, wspo­mina: - Byłem wtedy przewodniczą­cym Ruchu Oburzonych, zawarliśmy z Solidarną Polską taką cichą umowę o współpracy, ci sami ludzie, którzy byli u Rybaka, byli w Solidarnej Polsce. Mia­łem nawet propozycję ze strony pani Kempy, żebym startował na posła.
   Znajomy Rybaka (siwy 80-latek), któ­ry ostatnio często w czasie manifesta­cji stoi przy nim, przysłuchuje się naszej rozmowie i narzeka, że zahacza o sprawy sprzed kilku lat i o palenie kukły, a co to ma teraz do rzeczy?
   Tymczasem przyglądając się jednej sprawie Piotra Rybaka, można prześle­dzić, jak politycy, którzy są teraz u wła­dzy, zbliżali się do skrajnej prawicy. Po tym jak Rybak przechodzi z narodowca­mi przez Oświęcim, Paweł Rabiej z No­woczesnej pyta na Twitterze: „Jak długo jeszcze? Jak długo i czego jeszcze trze­ba, żeby zareagować?”. Szef MSWiA Joachim Brudziński odpisuje: „Zareago­wać na co? Na to, że ktoś ma nie po kolei w głowie i za całe zło tego świata i swo­je frustracje wini taki czy inny naród?”. Dziwił się, że ktoś próbuje obarczać winą rząd za antysemityzm w głowach „szur­niętych zdrowo głupków”.
   Rybak natychmiast zapowiedział, że pozwie Brudzińskiego.
   Do tego rządu już od jakiegoś czasu nie ma przekonania. - Stracili nasze poparcie i już go nie odzyskają. Przynajmniej jeśli chodzi o moich narodowców, moich pa­triotów. A proszę zauważyć, że coraz wię­cej osób idzie w kierunku Rybaka - mówi.
   - Na całej prawicy jest nagły odwrót od PiS. Poczuli się silni, już nie potrzebują jakiegoś protektora. Widząc, że w Mar­szu Niepodległości w Warszawie idzie ich 200-250 tysięcy, uznali, że dosta­tecznie dużo znaczą - tłumaczy Konrad Dulkowski.
Rybak zauważył to nawet w więzieniu, bo sąd penitencjarny - za łamanie wa­runków odbywania kary w dozorze elek­tronicznym - zdecydował jednak, żeby część kary odbył w celi.
   - Od strażników więziennych po osa­dzonych - wyłącznie wyrazy sympatii. Każdy w więzieniu ma szkiełko, czyli te­lewizor, rozpoznali mnie. Mówili: „Boże, jak ja cię szanuję za to, co robisz dla Pol­ski”.
   Dzięki temu, że jestem, kim jestem, te­lefon miałem bez kłopotów. Kolejka sta­ła, ale jak podchodziłem, było: odsunąć się, Pierwszy Patriota chce zadzwonić.
Mogłem chodzić w koszulce z orłem i mieć w celi biało-czerwoną flagę, choć ogólnie jest zakaz. Powiedziałem: niech ktoś spróbuje ściągnąć. Na pamiątkę ko­ledzy z celi zrobili mi za darmo dziarę na przedramieniu: wielki krzyż i napis: „Bóg, honor, ojczyzna”.
   - Po tym marszu w Oświęcimiu w sie­ci jest wysyp antyżydowskich komenta­rzy - mówi Konrad Dulkowski. - Ci ludzie szczerze wierzą, że jest jakiś spisek ży­dowski, również w rządzie. Gdy patrzę na ich twarze i na to, co wypisują, widzę, że dziś pogromy mogłyby się powtórzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz