Kaczyński jest
bardziej przywiązany do familijnego modelu rządzenia niż Putin, Orban, a nawet
Erdogan
Afera
powiązanej z PiS spółki Srebrna, a także ujawnienie taśm, na których Jarosław
Kaczyński przedstawia swój sposób myślenia o biznesie i państwie, dostarcza
nowych informacji o modelu ustrojowym budowanym w Polsce. Pozwala też dostrzec
podobieństwa i różnice pomiędzy państwem Kaczyńskiego a innymi
„nieliberalnymi demokracjami”, czyli mówiąc wprost, autorytaryzmami w Rosji, Turcji
i na Węgrzech.
Wszystkie te systemy cechuje silna koncentracja kapitału w rękach ludzi
władzy. Orban zbudował własną oligarchię bezpośrednio z działaczy Fideszu.
Podobnie postąpił Erdogan, chociaż z większą dbałością o tworzenie nowej klasy
średniej - wywodzącej się z islamskiej prowincji, wrogiej wobec świeckich
wielkomiejskich elit dominujących wcześniej także w tureckiej gospodarce. Putin odziedziczył swoich oligarchów po epoce Jelcyna.
Niektórych zniszczył, większość podporządkował.
Stanisław Ciosek, były członek KC PZPR, a później polski ambasador w
Rosji, w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” fascynująco opisał scenę symbolicznego
ustanowienia nowych relacji pomiędzy polityką i biznesem w Rosji. Było to
wystąpienie Putina na zjeździe Rosyjskiego Związku Przedsiębiorców tuż przed
wyborami mającymi rozpocząć drugą kadencję jego prezydentury. „Na sali wszyscy
oligarchowie, za mną siedział Michaił Prochorow, siedemnaście miliardów euro
majątku. Wchodzi Putin,
bierze mikrofon, rozgląda się po sali i mówi:
»Tu jest osiemdziesiąt procent całego bogactwa Rosji. A skoro takie
towarzystwo dziś mamy, to trzeba by jednak rozpocząć od tej podstawowej sprawy,
od początku lat dziewięćdziesiątych«. Sala wokół mnie po prostu stężała. »No,
kiedy te majątki powstały?« - ciągnie Putin. »Właściwie trzeba by tam zajrzeć głębiej, przyjrzeć się,
skąd to się wszystko wzięło«. A na sali strach. Putin tak męczy
ich przez parę minut, a w końcu mówi: »Ale chyba damy sobie spokój. Dużo czasu
minęło, tyle się zmieniło, chyba trzeba będzie darować, no, nie cieszcie się
tak za wcześnie, nawet jak puścimy w niepamięć, to będziecie się musieli z
państwem rosyjskim podzielić«. Reakcją sali była owacja na stojąco. Jak
siedzący za mną Prochorow policzył, ile mu zostanie z siedemnastu miliardów, to
odetchnął z ulgą”.
W porównaniu z Putinem, Orbanem czy Erdoganem PiS dopiero uczy się gry z
oligarchami. Polska opinia publiczna z zapartym tchem ogląda zmagania z
władzą Zygmunta Solorza i Leszka Czarneckiego. Solorz wybrał ostrożny kurs
wobec Kaczyńskiego, którego nie kocha, ale potrzebuje jego przychylności do
prowadzenia własnych interesów. Zaczęło się od konfliktu, kiedy PiS zablokowało
budowę nowej kopalni węgla brunatnego, od której zależy produkcja energii w należącym
do Solorza zespole elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Ostatecznie Solorzowi
pozostawiono elektrownie i pozwolono budować kopalnię, z kolei on zatrudnił na
kluczowych stanowiskach w telewizji Polsat prawicowych dziennikarzy cieszących
się relatywnym zaufaniem PiS. W swoim Plus Banku znalazł także miejsce dla
poleconego przez PiS Grzegorza Kowalczyka. Jednocześnie jednak swoje aktywa
medialne (Cyfrowy Polsat i okolice) Solorz przeniósł na wszelki wypadek do
funduszu inwestycyjnego, którego znaczną część sprzedał amerykańskim
inwestorom. Liczy na to, że zapewni sobie w ten sposób osłonę ze strony administracji
Donalda Trumpa i ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher.
Analogiczną do tej, jaką cieszy się telewizja TVN będąca
własnością amerykańskiej korporacji Discovery.
Leszek Czarnecki próbował na początku zaprzyjaźnić się z nową władzą,
sponsorował prawicowe inicjatywy, starał się docierać do premiera Mateusza
Morawieckiego za pośrednictwem jego ojca. Mało subtelnie przyciśnięty do ściany
przez ekipę Jarosława Kaczyńskiego ujawnił nagranie kompromitujące władzę.
Jednak nie wywrócił stolika negocjacji z PiS. Inne taśmy - zawierające ponoć zapisy jego rozmów z Glapińskim - wciąż
nie zostały upublicznione. A Jarosław Kaczyński postanowił na ostateczne
rozstrzygnięcie swojej gry z polskimi oligarchami zaczekać do drugiej
kadencji.
Wszystkie nowe wschodnie autorytaryzmy kwestionują fundamentalną dla
liberalnej demokracji zasadę „racjonalizacji” stosunków władzy. Tak Max Weber nazwał kiedyś proces, który w ciągu paru ostatnich
wieków doprowadził na Zachodzie do zastąpienia anachronicznej osobistej
charyzmy władcy przez bezosobowe, powszechne i dzięki temu odporne na kaprysy
rządzących prawa, normy, instytucje.
Putin, Erdogan, Orban, Kaczyński z taką samą determinacją starają
się ten proces odwrócić. Twierdzą, że potrafią funkcjonować bez stabilnego
prawa (które ogranicza swobodę rządzących i jest źródłem imposybilizmu), bez
wolnorynkowej gospodarki (która nie poddaje się kontroli władzy, a czasami bywa
źródłem kryzysów i niestabilności), a także bez gwarancji nienaruszalności
własności prywatnej (która czyni obywateli bardziej niezależnymi od władzy).
W rzeczywistości to autorytaryzm ma większe kłopoty z zarządzaniem państwem.
A prawdziwy problem autorytarnej władzy jest zawsze ten sam - jakimi
narzędziami zapewnić transmisję woli przywódcy do państwa, społeczeństwa i
gospodarki. Tradycyjne rozwiązanie autorytarnych przywódców to silnie scentralizowana
i maksymalnie rozrośnięta partia, której aparat jest nagradzany specjalnymi
przywilejami oraz uwłaszczany na majątku publicznym. W krajach, w których
niski poziom zaufania społecznego nie pozwala przywódcom wierzyć nawet własnej
partii, wzmocnieniem dla niej stają się więzy rodzinne.
Systemy Putina,
Erdogana, Orbana, Kaczyńskiego różnią się
jednak zarówno poziomem nepotyzmu, jak i jego faktyczną funkcją w zarządzaniu
partią i państwem. Jarosław Kaczyński, co wynika z jego charakteru (skrajna
mizantropia, brak zaufania do własnych współpracowników i ich wyjątkowo niska
ocena), a także z jego politycznych doświadczeń (wielokrotne zdrady,
odchodzenie znacznej części tworzonej przez siebie partii czy obozu
politycznego w okresie dekoniunktury), stworzył model najbardziej familiarny,
nepotyczny. Właśnie dlatego nawet najważniejszą dla przyszłości swojej partii
próbę zapewnienia jej finansowego komfortu powierzył kuzynowi Grzegorzowi Tomaszewskiemu
oraz austriackiemu powinowatemu Geraldowi Birgfellnerowi. W zarządzie spółki
Srebrna znalazł się Jacek Cieślikowski, dawny kierowca Kaczyńskiego, a inny
jego były kierowca Jacek Rudziński zasiada w radzie nadzorczej. Członkiem
zarządu Srebrnej jest też Barbara Skrzypek, długoletnia sekretarka
Kaczyńskiego. We władzach tej kluczowej dla funkcjonowania PiS spółki
znajdziemy wieloletnią „przyjaciółkę rodziny” Janinę Goss, jak też żony lub
byłe żony najbliższych współpracowników Kaczyńskiego.
Tak funkcjonowały już dawne Porozumienie Centrum i cała sieć powiązanych
z nim instytucji biznesowych (spółka Telegraf, Fundacja Prasowa Solidarność).
Na poziom rządzenia całym państwem ta zasada pierwszeństwa relacji rodzinnych
przeniosła się wraz z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Był on jedynym
człowiekiem, któremu Jarosław Kaczyński mógł w tej funkcji zaufać. Przykład
Kaczyńskiego sprawia, że w podobny sposób budowane są mniejsze konstelacje
wokół liderów i działaczy PiS w centrali oraz na prowincji. Całymi rodzinami
przenieśli się do polityki i upaństwowionego biznesu także Adam Lipiński,
Ryszard Czarnecki czy Witold Waszczykowski.
Najbliższy systemu Kaczyńskiego jest system Erdogana. Nepotyzm jest tam
oficjalnie zaakceptowanym instrumentem rządzenia, czego dowodem było
powierzenie po ostatnich wyborach przez Erdogana zięciowi Baratowi Albayrakowi
stanowiska ministra skarbu i finansów. Nepotyzm odgrywa istotną rolę w
systemie węgierskim, choć ostatecznie Orban pozostał wierny swoim towarzyszom
z Fideszu i to aparatu partyjnego używa zarówno do rządzenia państwem, jak i do
przejmowania gospodarki oraz budowania nowej klasy oligarchów powiązanych z
władzą.
Najbardziej od systemu Kaczyńskiego różni się system Putina. Najbardziej utajnione, wymagające największego zaufania
sprawy, które w systemie Kaczyńskiego są załatwiane za pośrednictwem
krewnych, powinowatych i przyjaciół rodziny, w systemie putinowskim załatwia
się dzięki przeniesieniu do polityki i biznesu dawnych relacji z armii oraz
służb.
Właśnie nepotyzm i klientelizm nadają
modelowi PiS-owskiemu tak anachroniczny i dysfunkcjonalny charakter. A
skłonność Kaczyńskiego do posługiwania się familijnymi mechanizmami rządzenia
jest przyczyną narastającego w państwie PiS chaosu. Jak to najbardziej wprost
powiedział kuzyn Jarosława Kaczyńskiego Grzegorz Tomaszewski w wywiadzie dla
„Super Expressu”: „Jeden z członków szeroko pojętej rodziny nagrał Jarka.
Dziś nie ma raczej zaufanych ludzi. Do rodziny ma się jakieś zaufanie, ale to
się po tych nagraniach zmieniło”. Ta kompromitująca Kaczyńskiego szczerość
jego krewniaka jest kolejnym dowodem, że nepotyzm jest fatalnym kryterium doboru
kadr.
Cezary Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz