piątek, 29 marca 2019

Bury wybielany



Komunikat IPN o tym, że oskarżony o ludobójstwo wyklęty żołnierz kpt. Romuald Rajs „Bury" jednak jest niewinny, wywołał zdziwienie nawet w samym IPN. Bo nowego śledztwa nie było i nie będzie.

To był Czysty Poniedziałek - pierwszy dzień Wielkiego Po­stu w prawosławnym Kościele. Dzień skupienia i wyciszenia. Ale trudno się było wyciszyć, bo gruchnęło z samego rana. Bury jed­nak jest niewinny - ustalili w toku naj­nowszych badań historycy z Instytutu Pamięci Narodowej. Aby to obwieścić, 11 marca br. zamieścili komunikat na stronie internetowej.
Znalazły się w nim stwierdzenia, że według znawców tematu zabójstwo 79 osób, w tym 30 furmanów, mieszkań­ców białoruskich wsi Zaleszany, Wólka Wygonowska, Zanie, Świrydy i Szpaki, dokonane w 1946 r. przez 3. Wileńską Brygadę NZW dowodzoną przez kpt. Romualda Rajsa „Burego”, to tak naprawdę jedynie tragiczne zdarzenia, które nie miały motywu religijno-narodowościowego. Dowodem jest m.in. to, że Bury miał możliwość „puścić z dymem nie pięć, ale znacznie więcej wiosek białoruskich”, a jednak tego nie zrobił.
   Poza tym tragiczne wydarzenia miały przyczynę - było nią poparcie lokalnej ludności dla reżimu komunistycznego. No i w związku z tym ustalenia zakończonego w 2005 r. śledztwa IPN, stwierdzającego, że zbrodnie Burego należy nazwać ludo­bójstwem, „w wielu obszarach są wadliwe”. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Jan Pospieszalski w swoim programie na żywo w TVP „Warto rozmawiać” z radością mó­wił o przełomie. Zaś zaproszeni do roz­mowy historycy z IPN jeszcze raz na wizji zbijali argumenty „utrwalaczy czarnej legendy” Burego. Zaś syn kpt. Rajsa, również Romuald Rajs, dziękował im za odkłamywanie historii.
   Tymczasem polski ambasador zo­stał pilnie wezwany do białoruskiego MSZ w celu złożenia wyjaśnień, co źle wróżyło ostatnim próbom ocieplenia relacji Mińsk-Warszawa. Późniejsza reakcja białoruskiego MSZ była ostra.
- Przestępca, który osobiście wydawał rozkazy i uczestniczył w zabójstwach cywilnych mieszkańców białoruskich wsi na Podlasiu, nie może być wybie­lany - ani w oczach Białorusinów, ani w pamięci historycznej innych racjo­nalnie myślących ludzi - powiedział rzecznik MSZ Białorusi Anatol Hłaz.
   Polskie MSZ na razie oficjalnie się w tej sprawie nie wypowiedziało. Spo­tkanie polskiego ambasadora z dyrek­torem białoruskiego Departamentu Ameryki i Europy trwało podobno za­ledwie pół godziny.

IPN się wije
Tymczasem biuro prasowe IPN przez kilka dni wiło się w odpowiedziach, czym właściwie jest komunikat, kto jest jego autorem i jak ma się on do zupełnie prze­ciwstawnych wniosków z przeprowa­dzonego wcześniej przez IPN śledztwa.
   Najbardziej zdziwiony był białostocki oddział IPN. Prok. Janusz Romańczuk, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (w ramach której prowadzone było dro­biazgowe dochodzenie w sprawie Bu­rego), z wyczuwalnym zakłopotaniem tłumaczył, że centrala opublikowała komunikat bez ich wiedzy i dla nich wciąż obowiązujące pozostają wyniki ich śledztwa oraz orzeczenie Sądu Okręgo­wego w Białymstoku.
   Inni pracownicy, już mniej dyploma­tycznie i anonimowo, nie kryli irytacji.
Dla nich sprawa komunikatu to kolejna odsłona tego, z czym borykają się od 2016 r. To wtedy rządy w IPN przejął nowy prezes Jarosław Szarek, a wraz z nim na­stąpiła faza - jak mówią - nieustannego ścierania się w tej instytucji różnych frakcji, a też zderzania się polityki, rozgrywanej w centrali, z tą małą, toczącą się w lokalnych oddziałach. - Duży wpływ na Szarka od razu zaczęła mieć tzw. frak­cja narodowa, czyli m.in. dr Wojciech Mu­szyński, dr Mariusz Bechta i dr Kazimierz Krajewski. Szarek nigdy wcześniej niczym nie kierował, dlatego tak łatwo daje sobą manipulować - mówi były już pracownik warszawskiego oddziału IPN.
   Wszyscy wymienieni doktorzy są auto­rami publikacji - książek oraz artykułów o Burym oraz Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym - które wspomniane są w ko­munikacie IPN. I to one jako najnowsze ba­dania naukowe mają zadawać kłam dotych­czasowym ustaleniom prokuratorskim.
   Z kolei w mikroskali wygląda to tak, jak relacjonują pracownicy białostockie­go IPN, że ich oddział padł ofiarą wła­snej delegatury w Olsztynie. To stamtąd w 2017 r. przyszedł nowy, mianowany już przez prezesa Szarka, dyrektor oddziału dr hab. Piotr Kardela, a niedługo po nim jego bliski współpracownik dr Marcin Warot, obecnie naczelnik biura eduka­cji narodowej. Od tamtej pory z oddziału zwolniło się siedem osób, a na ich miejsce zatrudnieni zostali nowi, m.in. Bogusław Szczepan Łabędzki (działacz Solidarności, radny PiS z Hajnówki, który od lat zabie­ga o wybielenie czynów kpt. Rajsa). No i w końcu to do Olsztyna na rok pojechały z archiwum akta śledztwa w sprawie Bu­rego z 2005 r.
   W lutym tego roku ukazała się biogra­fia kpt. Romualda Rajsa pt. „Komendant Bury”, autorstwa Michała Ostapiuka, pra­cownika olsztyńskiego IPN. To właśnie on oraz dr Kazimierz Krajewski, według infor­macji uzyskanej z biura prasowego IPN, są autorami komunikatu stwierdzającego niewinność kpt. Rajsa. Jednocześnie biuro prasowe wyjaśnia, że „komunikat” nie ma na celu unieważnienia śledztwa z 2005 r. ani też nie ma w tej chwili w IPN planów, aby takie śledztwo wznawiać.

Ofiary
Jednym słowem sytuacja jest dziwna. Najpierw IPN publikuje wyniki śledztwa (Rajs winny), potem komunikat (śledztwo było wadliwe), a następnie tłumaczy, że no­wego śledztwa nie będzie. - Tak wygląda, odbijanie narracji historycznej w drugą stronę - puentuje były pracownik warszaw­skiego oddziału IPN, i dodaje, że to zale­dwie jeden z wielu smutnych przykładów wybielania polskiej historii przez IPN w ostatnim czasie.
   A wydawało się, że wszystko w spra­wie Burego i mordów na cywilach jest już jasne. Po latach poszukiwań w 1997 r. z ukrytej w lesie mogiły koło Puchał Starych ostatecznie wydobyto wszyst­kie szczątki zamordowanych przez lu­dzi Rajsa furmanów i przeniesiono je
do wspólnego grobu na cmentarzu woj­skowym w Bielsku Podlaskim. Każdy został wymieniony z imienia i nazwiska, a obok stanęły tablice upamiętniające pozostałe ofiary oddziału Burego z pięciu białoruskich wsi.
   Rodziny ofiar z trudem, ale w końcu pogodziły się jakoś, że na odszkodowa­nia za śmierć bliskich nie mają szans. Przedawnienie, śmierć sprawcy - słysza­ły. Było to tym trudniejsze, że za sprawą wyroku Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego z 1995 r., unieważniającego wyrok kary śmierci oraz wszystkie zarzuty wobec Burego, jego syn otrzymał od pań­stwa zadośćuczynienie.
   Samo śledztwo IPN zostało zakończo­ne dopiero w 2005 r. Prok. Dariusz Ol­szewski z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku przez trzy lata przeanali­zował zeznania 169 świadków wydarzeń z 1946 r. - członków rodzin ofiar, byłych żołnierzy oddziału Burego - oraz doku­menty urzędowe z czasów ustroju komu­nistycznego. W końcowych ustaleniach śledztwa stwierdził jasno: zbrodnia nosiła znamiona ludobójstwa. Było to niezwy­kle ważne dla rodzin ofiar. W tym samym roku wnioski prokuratury potwierdził Sąd Okręgowy w Białymstoku.

Prawą marsz
Tymczasem w 2016 r., dokładnie w 70. rocznicę pacyfikacji wsi, Bury niespo­dziewanie na Podlasie powrócił. A do­kładnie do Hajnówki, gdzie - w związku z rozkręcającą się coraz bardziej w całej Polsce tradycją czczenia żołnierzy wy­klętych - ONR Białystok, Narodowa Haj­nówka oraz stowarzyszenie im. Danuty Siedzikówny „Inki” postanowiły zorga­nizować I Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych. Czyli pochód przez miasto z wizerunkiem Burego na sztandarach. Okoliczne wsie zadrżały, rady Bielska Podlaskiego, powiatu hajnowskiego i Hajnówki wydały specjalne oświad­czenia upamiętniające ofiary wydarzeń z 1946 r., a dzięki listowi wysłanemu przez lokalnych aktywistów do kurii i prymasa Wojciecha Polaka udało się nie dopuścić do organizacji mszy świętej w kościele na koniec marszu wyklętych. Mimo to marsz w Hajnówce się odbył i w kolejnych latach co roku był organizo­wany, a gościnnie, dla podniesienia rangi wydarzenia, wpadały nań znane postaci ruchu narodowego, jak Artur Zawisza czy Piotr Rybak.
   Dbali o to lokalni działacze narodo­wi, wśród nich najbardziej znane ro­dzeństwo Dawida i Basi Poleszuków z Hajnówki, ale przede wszystkim wspo­mniany Bogusław Szczepan Łabędzki, były katecheta, który już od wielu lat propagował postać Burego (dziś pra­cownik IPN).

Pamięć
Jednak ostatnie cztery lata, od kiedy marsz wyklętych chodzi przez Hajnów­kę, to nie tylko triumfalny pochód oenerowców i wszechpolaków, pościąganych z całej Polski przez lokalne stowarzysze­nia do tego na co dzień sennego, 20-tysięcznego miasteczka. Przez ten czas wykrystalizowała się w sprzeciwie wobec marszu dość silna lokalna opozycja, która w miarę możliwości stara się przeciwdzia­łać temu, co robią narodowcy, i budować swoją narrację.
   Od 2018 r., równolegle do marszu, swoje wydarzenie o nazwie „Wieczna pamięć” organizuje w Hajnówce grupa kobiet, lo­kalnych działaczek obywatelskich. Spoty­kają się na skwerze, przy pomniku ofiar wojen, przemocy i represji, odczytują na głos nazwiska ofiar Burego, zapalają znicze. Również w zeszłym roku do od­prawienia w intencji ofiar panichidy, czyli nabożeństwa za pokój duszy zmarłych, namówiły hajnowskiego proboszcza pa­rafii Narodzenia św. Jana Chrzciciela, Jana Romańczuka. Mimo upartego milczenia hierarchów Cerkwi prawosławnej w Pol­sce na temat Burego i marszu narodow­ców duchowny w tym roku nabożeństwo również odprawił.
   - Na. początku namawiałyśmy ludzi, żeby na czas marszu zostawali w domach, nie robili narodowcom publiczności, ale w końcu stwierdziłyśmy, że nie możemy tak siedzieć i tylko słuchać ich okrzyków. Musimy pokazać, że bohaterami są dla nas ofiary, nie bandyci. Musimy mówić w ich imieniu - opowiadają Alina Krutel, Ewa Moroz-Keczyńska i Joanna Łapińska, współorganizatorki Wiecznej Pamięci, i dodają, że w tym roku razem z nimi pod pomnikiem stało już ponad sto osób, czyli niewiele mniej niż po drugiej stronie było narodowców. Nieformalnie pomaga im również Tomasz Sulima, który od 2011 r. prowadzi na Facebooku profil o nazwie „Bury - nie mój bohater” (profil polubi­ło już ponad 6 tys. osób - dla porównania założony analogiczny profil „Bury - mój bohater” polubień ma niecałe 3 tys.).
   Sulima, wiceprzewodniczący Rady Mia­sta Bielsk Podlaski, od lat działa na rzecz pamięci o pacyfikacji białoruskich wsi przez oddział Burego. Codziennie patrzy na grób 30 furmanów - widzi go z okien rodzinnej restauracji, leżącej naprzeciwko wojskowego cmentarza w Bielsku Podla­skim. - Kiedy się dowiedziałem o nowym komunikacie IPN, pomyślałem, że po raz kolejny w ciągu, ostatnich lat ktoś odmawia tym kościom spokoju.
Marta Mazuś

1 komentarz:

  1. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
    (1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.

    OdpowiedzUsuń