W wyniku zderzenia
historii z polityką z wystawy „Polska droga do NATO" usunięto kadr z
Bronisławem Geremkiem. Przypominamy więc, jak naprawdę było 20 lat temu, kiedy
wchodziliśmy do NATO.
Stolik,
przy którym podpisywano protokół potwierdzający akcesję Polski, Czech i Węgier
do NATO, był mały. Nad większymi meblami miał jednak tę przewagę, że to przy
nim prezydent Harry Truman
podpisał dokumenty wprowadzające w życie
„doktrynę Trumana”, bez której nie wyklułoby się NATO.
Truman złożył podpis 12 marca 1947 r. Dokładnie 52 lata później
przy tym stoliku zasiadł prof. Bronisław Geremek, minister spraw
zagranicznych RP. Nic w tym wydarzeniu nie było przypadkiem, bo Amerykanie
wiedzą, jaką siłę mają symbole. I symbolika sprawiła, że zdjęcie z tego
wydarzenia zniknęło z wystawy „Polska droga do NATO”, którą przygotowano z
okazji szczytu NATO w Warszawie w lipcu 2016 r.
Show
Kuba Ostałowski do Stanów
Zjednoczonych leciał jako doświadczony fotoreporter „Rzeczpospolitej”. W
podróż wybrał się po polsku, z pętem kabanosów w torbie. Kabanosy wiózł dla
spragnionego polskości korespondenta „Rzepy". Zabrali mu je już na
lotnisku w Nowym Jorku. I nie był to jego ostatni kontakt ze stróżami prawa za
oceanem.
Rzut oka na cztery rolki filmów zrobionych w miejscowości Independence daje pojęcie o frustracji, którą musiał przeżywać na
miejscu. Płasko, pusto, trudno powiedzieć, że ładnie. Przyklejona do Kansas
City miejscowość swoją niezależność terytorialną utrzymała dzięki historycznym
zasługom. W Independence
formowano karawany osadników wyruszające na
podbój Zachodniego Wybrzeża. Pozycję miasteczka ugruntował Harry Truman, którego ojciec był handlarzem koni. Rodzina często
zmieniała miejsce zamieszkania. Kiedy przyszedł czas puścić Harry’ego do
szkoły, mieszkali akurat w Independence. Truman na tyle zżył się
z miastem, że to właśnie w nim u fundował swoją bibliotekę. A że społeczność
naznaczona była mormońską prostotą i oszczędnością, do obiektu
„przyklejono" jeszcze lokalną szkołę podstawową.
W efekcie rządowe delegacje, które przybyły do Independence 12 marca 1999 r., dostały do dyspozycji szkolne sale z
miniaturowymi krzesełkami, małymi ławeczkami i wykładzinami w misie. Mierzący 198 cm Ostałowski mebelkami
się nie przejmował, nie miał czasu, żeby usiąść. Na miejscu był jedynym
fotografem z Polski. Wiele redakcji czekało na jego zdjęcia. Musiał się
uwijać. Tym bardziej że pod względem fotograficznym wydarzenie było wyzwaniem,
bo sama uroczystość sprawiała wrażenie przygotowanej naprędce. Dziennikarska
intuicja go nie zawiodła. W pierwszej wersji podpisanie protokołu miało być
czystą formalnością, zrealizowaną na poziomie ambasadorów w zaciszu
Departamentu Stanu.
Strona polska naciskała, żeby podnieść rangę wydarzenia. Rząd AWS
potrzebował ogrzać się w świetle tego sukcesu. Amerykanom nie było to na rękę.
Administracja prezydenta Billa Clintona, osłabionego przez aferę z Moniką Lewinsky, nie chciała, żeby ktoś skradł mu show przygotowywany na
kwietniowy szczyt NATO w Waszyngtonie. Independence znalazło
się pośrodku drogi.
Klatka
Scenariusz uroczystości był
skromny. Najpierw krótko przemawiali poszczególni ministrowie spraw
zagranicznych: Polski, Czech, Węgier. Później złożyli podpisy. Ustalono, że
symboliczny moment, od którego będzie biegł czas w NATO, wyznaczy podniesienie
przez Madeleine
Albright trzech teczek z kompletem dokumentów7.
Krótko po południu Polska była już w NATO.
W Warszawie, ze względu na siedmiogodzinne przesunięcie w czasie, było
już po 19.00. W sam raz, żeby uroczyste podniesienie flagi NATO na maszcie
przed Grobem Nieznanego Żołnierza pokazać w wieczornych „Wiadomościach".
A Ostałowski musiał jeszcze wysłać zdjęcia do redakcji. Warunki były
spartańskie, czasy przed rewolucją cyfrową. Zdjęcia robiło się na kliszach.
Razem z kolegą z Czech poszli do szkolnej łazienki, żeby wywołać filmy.
Najpierw przeszkodzili im tam uczniowie ze szkoły. A krótko później policjanci
z obstawy konwoju Madeleine
Albright. W łazience zastali dwóch facetów z
suszarkami w rękach, którzy suszyli klisze. Tak ich to rozbawiło, że dali im
spokój.
Karta
Na jednej spośród 144 klatek
zrobionych 12 marca 1999 r. przez Ostałowskiego widać polskiego oficera, który
wnosi biało-czerwony sztandar. Zaszczyt symbolicznego wprowadzenia Polski do
NATO majorowi Tadeuszowi Bukowi trafił się przypadkiem. Akurat był na studiach
wojskowych w pobliskim Leavenworth w Kansas. A organizatorzy
przypomnieli sobie, że uroczystość dobrze byłoby ozdobić wojskowym gestem. Major
Buk był pod ręką. Przez kolejnych 11 lat wydawało się, że jest człowiekiem
urodzonym pod szczęśliwą gwiazdą. W 2004 r. był już generałem. Pięć lat później
dowódcą wojsklądowych. Szczęśliwa karta odwróciła się 10 marca 2010 r. nad
Smoleńskiem.
Szczyt (głupoty)
Po 20 latach Kuba Ostałowski nie ma
wątpliwości, że było to najważniejsze zdjęcie, jakie zrobił w wieloletniej
karierze. Zobaczył je w podręcznikach do historii swoich synów. Na 15. rocznicę
wstąpienia Polski do NATO historyczny kadr kupiło Ministerstwo Obrony
Narodowej. Użyło go w okazjonalnym folderze. Rok później zdjęcie zostało
powiększone do rozmiarów dwuskrzydłowych drzwi i miało być częścią wystawy
„Polska droga do NATO". Nawet zawisło na korytarzu Stadionu Narodowego w
Warszawie. Wtedy sprawą zainteresował się wiceminister obrony narodowej
Wojciech Fałkowski, odpowiedzialny w resorcie za politykę historyczną. Zgodnie
z nową linią polityczną zdjęcie z prof. Geremkiem zniknęło z wystawy.
Postanowiono je zastąpić kadrem z Lechem Kaczyńskim. Okazało się, że najmocniejszym
ogniwem łączącym byłego prezydenta z NATO był jego udział w szczycie Sojuszu w
Rydze. Trudno było jednak znaleźć zdjęcia, na których Lech Kaczyński byłby w
odpowiedniej rozdzielczości. Ostatecznie pomogli komputerowi graficy. Ich
wysiłek najbardziej docenił minister obrony narodowej Łotwy, który bardzo się
wzruszył zdjęciami z Rygi. Przypomniało mu się, że też odegrał ważną rolę w tym
szczycie. Był na nim obecny jako ochroniarz.
Krok po kroku do Sojuszu
1 lipca 1991 r. Oficjalne rozwiązanie
wojskowych i cywilnych struktur Układu Warszawskiego. Na miejsce symbolicznego pogrzebu wybrano Pragę, jedno z
dwóch miast, w których żołnierze Układu Warszawskiego pokazali „stan gotowości
do działania". Zaledwie 36-letni w dniu pogrzebu Układ Warszawski żegnany
był bez żalu.
24 sierpnia 1993 r. W czasie oficjalnej
wizyty w Warszawie prezydent Borys Jelcyn stwierdza, że Rosja nie będzie
sprzeciwiała się wstąpieniu Polski do NATO.
Dzień później strona rosyjska
próbowała wykreślić te słowa z oficjalnego dokumentu podsumowującego wizytę. Na
osobiste żądanie Jelcyna usunięty zapis miał być przywrócony. Ostatecznie
sporny fragment został ręcznie dopisany do dokumentu przez ministra spraw
zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego. Zaledwie miesiąc później Jelcyn wystosował
tajny list do prezydenta USA, w którym kategorycznie przeciwstawił się idei
rozszerzenia NATO na Wschód.
1 września 1993 r. Prezydent Lech Wałęsa w
liście do sekretarza generalnego NATO Manfreda Wórnera stwierdza, że
członkostwo w Pakcie jest jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej. List jednoznacznie ucinał różnego rodzaju pomysły na
Polską suwerenność, w tym lansowane przez samego Wałęsę (np. koncepcja NATO
bis, które miało zostać stworzone przez kraje aspirujące do NATO, ale z nim
niestowarzyszone).
17 września 1993 r. Oficjalne
pożegnanie ostatniego
transportu żołnierzy rosyjskich, którzy opuszczali bazy w Polsce po 50 latach stacjonowania na terenie naszego kraju.
Rzeczpospolita stała się militarnie suwerenna. Ale niezdolna do obrony
własnych granic. W nowej rzeczywistości, w której na obronę nie wydawano już
niemal 20 proc. PKB, armia istniała tylko dzięki temu, że redukowała stan
osobowy z 450 do 250 tys. w zaledwie kilka lat. Na dodatek polskie czołgi,
samoloty i okręty były o jedną generację starsze od sprzętu zachodniego.
Styczeń 1994 r. Do Warszawy
przyjeżdżają Madeleine
Albright, ówczesna ambasador USA przy ONZ, i
amerykański generał John Shalikashvili, przewodniczący
Kolegium Szefów Połączonych Sztabów.
Ich misja polegała na przekonaniu
Polaków do wejścia do NATO przez kuchenne drzwi, czyli do programu „Partnerstwo
dla Pokoju”. „PdP” miało być sposobem na łagodne włączanie wojsk państw
aspirujących do NATO z tymi, które juz w nim były. Polacy dobrze przygotowali
się do wizyty. Ustalili, że ojciec Shalikashviliego po rewolucji
październikowej walczył z bolszewikami w I Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego.
W archiwach odnaleziono meldunek, jaki złożył przełożonym o narodzinach
swojego syna. Amerykański generał dostał kopię tego dokumentu. Podobno był pod
wrażeniem porządku, jaki panował w dokumentach polskiej armii.
12 Stycznia 1994 r. W czasie wizyty w
Pradze Billa Clintona prezydenci Czech, Węgier i Polski oficjalnie akceptują
udział w programie „Partnerstwo dla Pokoju”. Pierwsze wspólne ćwiczenia NATO i wojsk byłego Układu Warszawskiego
odbyły się na poligonie w Biedrusku pod Poznaniem. Uznane zostały za
umiarkowany sukces. Głównie ze
względu na gigantyczną barierę językową. W 1990 r, w polskiej armii służył
jeden generał mówiący płynnie po angielsku.
Kwiecień 1994 r. Ambasadorem Polski w
USA mianowany zostaje Jerzy Koźmiński. Na
placówkę jedzie z poleceniem zbudowania dobrego klimatu wokół wejścia Polski do
NATO. Roczny budżet ambasady na promocję wynosił 30 tys. doi. Rumuni, którzy
nie byli nawet brani pod uwagę przy pierwszych przymiarkach do poszerzenia Sojuszu,
na promocję swojej obecności w Pakcie wydawali milion dolarów rocznie. Polacy
mieli jednak po swojej stronie doradcę amerykańskich prezydentów Zbigniewa
Brzezińskiego i Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Oraz niemal 10-milionową Polonię,
która w sprawie wstąpienia do NATO była wyjątkowo jednogłośna i skuteczna. W
kluczowych momentach Polonusi potrafili zarzucić biura kongresmenów 30 tys. listów
w miesiąc.
Wrzesień 1995 r. Pod wpływem działań
strony amerykańskiej NATO przyjmuje „Studium na temat rozszerzenia NATO”, zwane
później od nazwiska amerykańskiego sekretarza obrony Kryteriami Perry'ego.
Kraje kandydujące do sojuszu
musiały wykazać się postępami w reformach gospodarczych, budowaniem struktur
demokratycznych i mieć cywilną kontrolę nad armią. Musiały również wykazać
chęć wzmacniania swoich sił zbrojnych i dopasowywania ich do struktur Sojuszu.
Z tym ostatnim Polska ciągle radziła sobie średnio. Zaledwie dwa lata wcześniej
kinowym hitem był film „Samowolka" o niezrozumiałym z perspektywy
zachodnich armii zjawisku fali.
19 listopada 1995 r. W drugiej turze wyborów
prezydenckich z niemal 3,5-proc. przewagą wygrywa Aleksander Kwaśniewski. Jan Nowak-Jeziorański, który oficjalnie poparł Wałęsę, w
czasie debaty prezydenckiej zapytał kontrkandydata, czy zdaje sobie sprawę, że
„jeśli wygra wybory, to Polska nigdy nie zostanie przyjęta do NATO". Kiedy
w maju 1996 r. Kwaśniewski pojechał z oficjalną wizytą do USA, zapytał
prezydenta Billa Clintona, jak chciałby zapisać się w globalnej polityce,
skoro Reagan obalił komunizm, a Bush zjednoczył Niemcy. Podobno powiedział
Clintonowi: - Zostało panu tylko rozszerzenie NATO.
29 Stycznia 1996 r. Sekretarz generalny
NATO Javier Solana oficjalnie zaprasza polski rząd do rozpoczęcia
dialogu indywidualnego w sprawie akcesji do NATO. Solana, wywodzący się z Partii Socjalistycznej, świetnie
rozumiał, że rozszerzenie Sojuszu to szansa dla krajów aspirujących, ale i dla
„starych” członków, którzy po upadku ZSRR dywagowali, czy dalsze
funkcjonowanie Paktu ma jeszcze sens.
Maj 1996 r. Do Polski przylatuje
delegacja z Pentagonu, która ma za zadanie dokonać „rzeczywistej oceny stanu
polskiej armii”. Przylot Amerykanów zbiegł
się w czasie z materiałami prasowymi o fali zatruć w wojsku, których przyczyną
była zepsuta żywność. Analityków dziwiło również, dlaczego żołnierze owijają
nogi onucami, zamiast założyć skarpety. Wnioski z raportu zostały zastrzeżone,
jednak jego negatywny oddźwięk odbił się szerokim echem w Waszyngtonie. Polscy
negocjatorzy w ramach przekuwania porażek w sukces zorganizowali kampanię na
temat zakupów, jakich dokonają w amerykańskich koncernach zbrojeniowych. A
Kongres przyjął tzw. trzecią poprawkę Browna, przewidującą pomoc materialną dla
sił zbrojnych krajów kandydujących do NATO.
22 października 1996 r. Prezydent Bill Clinton
w przemówieniu wygłoszonym w Detroit w czasie kampanii o reelekcję
po raz pierwszy podaje konkretną datę powiększenia NATO. Oświadczył, że pierwsi nowi członkowie spośród krajów
Europy Środkowej i Wschodniej powinni być przyjęci do Sojuszu Atlantyckiego
najpóźniej w 1999 r., czyli na 50-lecie Sojuszu. Miesiąc wcześniej podobną
deklarację złożył republikański kandydat na prezydenta Bob Dole, który liczył
na głosy Polonii. Clinton zwlekał prawie miesiąc z określeniem się w tej
sprawie, bo czekał na wynik wyborów w Rosji. Nie chciał osłabiać szans Jelcyna
na wygraną. W Rosji sprawa rozszerzenia NATO wywoływała jednoznaczny sprzeciw.
27 maja 1997 r. Po latach
intensywnych zabiegów Rosjanie doprowadzają do uregulowania kwestii rozszerzenia
NATO na Wschód. W czasie specjalnego szczytu
w Paryżu, powołując się na obietnice dane Gorbaczowowi jeszcze przez prezydenta
Busha seniora, domagają się gwarancji, że na terenie nowych państw
członkowskich nie będzie rozbudowywana infrastruktura militarna Sojuszu. Nie
będzie tam też rozmieszczana i składowana broń jądrowa. Podpisany wówczas The Founding Act normował zasady współpracy pomiędzy Rosją a NATO.
8 lipca 1997 r. Szczyt szefów państw i rządów
NATO w Madrycie. Podjęto na nim decyzję o
zaproszeniu Polski, Czech i Węgier do rozmów w sprawie członkostwa w Sojuszu.
9 października 1997 r. Trzecia i chyba najtrudniejsza sesja rozmów akcesyjnych Polski z NATO. Poświęcona w całości sprawom finansowym. A konkretnie
planom finansowania polskiej armii i wysokości stawki do wojskowego i
cywilnego budżetu NATO. Ostatecznie Polska przyjęła na siebie zobowiązanie w
wysokości 2,48 proc. wpływów do Sojuszu. Mniej konkretne były rozmowy w sprawie wyjścia
z zapaści finansowej polskiej armii. W planach budżetowych na 1999 r. strona
polska deklarowała pozyskanie m.in. nowego typu samolotu myśliwskiego.
Ostatecznie udało się wygenerować na ten cel 109 min zł, czyli 38 min doi.
Kwota ta starczała wówczas na zakup jednego samolotu F/A-18.
14 listopada 1997 r. Bronisław Geremek,
minister spraw zagranicznych, przekazuje sekretarzowi generalnemu NATO list
wyrażający wolę przystąpienia Rzeczpospolitej do Traktatu
Północnoatlantyckiego. Dokument
potwierdzał gotowość przyjęcia obowiązków związanych z członkostwem. Architekci
rozszerzenia NATO na Wschód przytomnie przyjęli w pewnych dziedzinach nawet
10-letnią perspektywę czasową. Życie pokazało, że byli wielkimi optymistami.
16 grudnia 1997 r. Ministrowie spraw zagranicznych
państw NATO podpisują w Brukseli protokoły akcesyjne dla Polski, Czech i
Węgier. Protokoły te przez cały kolejny
rok stanowiły przedmiot ratyfikacji w 16 krajach Sojuszu. Kanada była pierwszym
krajem, który ratyfikował dokumenty i już 4 lutego 1998
r. przekazał je do Departamentu Stanu USA, który jest depozytariuszem Traktatu
Północnoatlantyckiego, sporządzonego 4 kwietnia 1949 r. w Waszyngtonie.
17 lutego 1999 r. Polski Sejm, a następnie tego samego dnia
Senat przyjęły ustawę o ratyfikacji.
12 marca 1999 r. W Independence, w stanie Missouri, prof. Bronisław
Geremek przekazuje na ręce sekretarz stanu USA Madeleine Albright akt
przystąpienia Polski do Traktatu Północnoatlantyckiego. Polska stała się formalnie
członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Miesiąc później kraj, w którym
formalnie zawiązany został Układ Warszawski, świętował 50-lecie NATO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz