Telewizja Polska i
media wspierające PiS coraz bardziej przypominają kremlowskie tuby propagandowe
Najważniejsza
była sprawiedliwość społeczna” - poinformował
o nowym programie rządu Dmitrij Kisielów, prowadzący główny program
informacyjny „Wiesti niedieli” w państwowej telewizji Rossija 1. Emeryci
dostaną podwyżki, a rodziny z trójką i więcej dzieci mogą liczyć na pomoc
państwa w spłacie kredytów hipotecznych i będą płacić niższe podatki. „Zasada
ma być następująca: więcej dzieci, niższe podatki” - tłumaczył w materiale filmowym prezydent Władimir Putin. „Słychać było szelest banknotów, Putin operował trylionami” - prowadzący „Wiesti niedieli”
komentował obietnice prezydenta.
Rosjanie są wdzięczni prezydentowi za pomoc. Kobieta z
Primorskiego Kraju, która spodziewa się czwartego dziecka, cieszy się, że do
spłacenia kredytu zostało jej dokładnie tyle, ile państwo dopłaci jej na ten
cel - 900 tys. rubli (ok. 53 tys. zł). Inna kobieta, którą zostawił mąż i brakowało
jej na życie, teraz będzie mogła trochę odetchnąć.
Włączając „Wiadomości” TVP1, można mieć
podobne wrażenia. Prezes Prawa i Sprawiedliwości przedstawia pakiet obietnic,
nazwany „piątką Kaczyńskiego”. W głównym wydaniu „Wiadomości” wypowiada się
pani Karolina: „Wydatki są ogromne, już nie mówiąc o przedszkolu, to jeszcze
ubranie, zabawki”. Autor materiału Marcin Szypszak zwraca uwagę, że wprowadzony
trzy lata temu program 500+ pomaga jej zbilansować budżet domowy. „500+ to są
w sumie też duże pieniądze” - przyznaje pani
Karolina. Dziennikarz podkreśla, że PiS wywiązało się ze swojej obietnicy
wyborczej i dlatego teraz „pani Karolina z dużą uwagą przysłuchiwała się
wczorajszej konwencji i nowym propozycjom programowym PiS”.
WSTAWANIE Z KOLAN
Kremlowska propaganda wcisnęła gaz pod koniec 2013
roku, gdy na Ukrainie wybuchła Rewolucja Godności. Potem Rosja anektowała Krym i wybuchła wojna w Donbasie.
Media zależne od Kremla przekonywały, że po drugiej
stronie są szkoleni w Polsce i na Litwie faszyści, ukraińskie wojsko na
wschodzie kraju ukrzyżowało dziecko, a Amerykanie chcą zniszczyć Rosję, bo nie
podoba się im, że odzyskała siłę. Jewgienij Łukianow, zastępca sekretarza Rady
Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, w lipcu 2014 roku przekazał nawet agencji
Ria Novosti oświadczenie, w którym domagał się zwołania
kongresu mocarstw i uzgodnienia „nowych zasad gry”, czyli podziału wpływów na
świecie. Argumentował, że na międzynarodowej arenie pojawili się nowi gracze z
Azji, a „Rosja wreszcie podniosła się z kolan”.
„Wstawanie z kolan”
jest też ulubionym zwrotem autorów pracujących w mediach sympatyzujących z
PiS. Na przykład Marzena Nykiel w serwisie wPolityce.pl już w
tytule swojego tekstu o Polsce wybiła: „UE nie
może znieść, że kolonia wstała z kolan”.
„Wiadomości” TVP1 przekonują, że inne kraje UE wykorzystują Polskę, która
„padła ofiarą ekonomicznego neokolonializmu”.
PIEKIELNA UNIA
Z TVP, serwisów internetowych gazet obsługujących
medialnie PiS wylewa się nie mniej pogardy do Unii Europejskiej niż z
rosyjskich mediów propagandowych. UE trzeszczy, bo rozdzierają ją konflikty i
niszczy biurokracja. Imigranci terroryzują mieszkańców starej UE. Korespondent
TVP w Niemczech Cezary Gmyz niedawno
informował, że Żydzi nie mogą bezpiecznie chodzić po ulicach Berlina, taki tam
antysemityzm.
Rosyjska telewizja z upodobaniem przekonuje natomiast, że
przez kontynent przetaczają się protesty, bo ludzie mają dość biedy, jaką
zafundowali im europejscy przywódcy. „Piekielny konflikt” - tak kanał Rossija 1
zatytułował w lutym jeden z materiałów o UE. Mowa w nim była o tym, że sam
przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker określił
swoją pracę jako „piekło”. Następnie przypomniano słowa szefa Rady
Europejskiej Donalda Tuska, że zwolennicy twardego brexitu będą mieć specjalne miejsce w piekle. Rosyjska telewizja
nazwała Tuska euromaniakiem. Prawie tak samo jak w TVP Info, gdzie powołano się na słowa anonimowego północnoirlandzkiego
polityka, który miał powiedzieć o byłym polskim premierze: „piekielny
euromaniak”.
Rosyjska telewizja przypomniała też, że Unia miała być
wspaniałym projektem, miały znikać granice, a tymczasem najważniejsze kraje są
ze sobą skonfliktowane. Gdy w lutym Paryż odwołał na konsultacje swojego
ambasadora w Rzymie, Rossija 1 przedstawiała to jako największy konflikt między
Francją a Włochami od drugiej wojny światowej.
ODPÓR WROGOM
TVP przekonuje, że Niemcy zawsze zagrażali Polsce i przypomina zabory
oraz II wojnę światową. Rosjanie dowiadują się natomiast, że USA to kraj, w którym
można dokonywać aborcji nawet na minutę przed urodzeniem dziecka. I że Rosja
jest w stanie zamienić Stany w „atomowy pył” - pokazywane są nawet grafiki,
na których rosyjskie superrakiety osiągają wyznaczone cele w USA.
Pisowskie media propagandowe rzadziej uderzają w Rosję niż
kremlowskie w Polskę. Robią to zwykle wtedy, gdy trzeba zdyskredytować
opozycję. Na przykład w materiałach o przekopie Mierzei Wiślanej akcentowano,
że tej inwestycji sprzeciwia się Rosja i opozycja, co miało sugerować, że
opozycja działa w interesie Rosji.
W obu przypadkach w materiałach informacyjnych z pozoru
odległe sprawy się łączą. Państwowy kanał informacyjny Rossija 24 też
informował o przekopie Mierzei Wiślanej, ale inwestycja skojarzyła się z
Piotrem Skwiecińskim, do niedawna publicystą tygodnika „Sieci”, obejmującym
stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego w Moskwie. Przekopywanie Mierzei i
wysłanie Skwiecińskiego do Rosji oceniono jako przejaw chronicznej rusofobii Polaków.
ROZWÓJ I DOBROBYT
Zarówno stacja kierowana przez Jacka Kurskiego, jak i
kanały służące kremlowskiej propagandzie
kolejność materiałów w programach informacyjnych układają nie pod względem
wagi tematów, ale odpowiedniej narracji, która ma wywołać u widzów emocje. Gdy
oglądamy, jak straszne rzeczy dzieją się za granicą, za chwilę podawane są
przykłady, jak dobrze się żyje w naszym kraju - oczywiście dzięki obecnej
władzy. W Polsce gospodarka się rozwija, w Rosji też jest z nią coraz lepiej.
Jeszcze niedawno rosyjscy naukowcy nie mieli z czego żyć, ale to już
przeszłość. Gdy Putin
spotkał się na Kremlu z naukowcami, państwowa
telewizja zapewniła, że czuć było przełom. Prezydent obiecał otwarcie nowych
centrów badawczych. Naukowiec po angielsku zapewniał, że nigdzie na świecie
nie przeprowadza się tak śmiałych eksperymentów w fizyce jak w Rosji.
W Polsce naukę miała rozruszać „Konstytucja dla nauki”,
dzięki której „ma być też więcej pieniędzy” - zapewniały programy informacyjne
TVP.
W obydwu krajach rządzący rozwiązują problemy
mieszkaniowe. Z tą różnicą, że w TVP rząd pomaga głównie mniej zamożnym
obywatelom, a w rosyjskiej telewizji można oglądać, jak klucze do swoich
wymarzonych mieszkań odbierają przedstawiciele kolejnych grup zawodowych i
społecznych - nauczyciele na prowincji,
wojskowi, ale też weterani wojny ojczyźnianej.
DEMONY ZŁA
Polska i Rosja mogłyby rozwijać się szybciej, a
władze jeszcze bardziej pomagać obywatelom, gdyby nie przeszkadzający
władzy w uszczęśliwianiu obywateli. W TVP jest to
głównie opozycja parlamentarna, ale też ci, którzy krytykują PiS i protestują przeciwko porządkom wprowadzanym przez tę partię
(dla TVP to np. „obrońcy pedofilów i alimenciarzy”). W Rosji trudno
mówić o prawdziwej opozycji, gdyż obecne w parlamencie ugrupowania są
uzależnione od Kremla i wypełniają wyznaczoną im rolę. Ale szkodników nie
brakuje, a tych trzeba napiętnować.
Gdy w latach 2011-2012 odbywały się masowe antyputinowskie
demonstracje, zależna od Gazpromu, a więc od Kremla telewizja NTV wyemitowała dwa odcinki filmu dokumentalnego „Anatomia
protestu”. Wynikało z niego, że protesty są inspirowane i finansowane z
zagranicy, a ich organizatorzy biorą za to pieniądze. Trzeci odcinek miał
dyskredytować znanego opozycjonistę Borysa Niemcowa, którego już wcześniej
atakowały rosyjskie media. Emisja była zaplanowana na 1 marca 2015 roku.
Została odwołana, gdy jak 27 lutego Niemcowa zastrzelono w centrum Moskwy.
Teraz propaganda wzięła na cel Aleksieja Nawalnego, jednego
z nielicznych już opozycjonistów, zdolnego zorganizować protesty w wielu
miastach Rosji. W telewizji oskarża się go o korupcję i narażanie życia oraz zdrowia protestujących dla własnych
celów.
TVP nie poświęca jeszcze opozycji filmów dokumentalnych, ale
organizuje nagonki na jej przedstawicieli. Były prezydent Gdańska Paweł
Adamowicz był negatywnym bohaterem kilkunastu wydań „Wiadomości” TVP1. Oskarżano go m.in. o korupcję i próbowano powiązać z tzw.
aferą Amber Gold.
TVP dała Adamowiczowi spokój dopiero w
styczniu, gdy został zamordowany przez 27-latka krzyczącego, że Platforma
Obywatelska go torturowała.
W Polsce i Rosji wrogami są też
organizacje pozarządowe, których władze nie kontrolują. Pod koniec 2016 roku TVP sugerowała, że organizacje te są finansowane dzięki powiązaniom
rodzinnym, znajomościom i sympatiom politycznym. Kremlowska propaganda oskarża
NGO-sy o działania w interesie wrogów Rosji i - zgodnie z wprowadzonym prawem
- jeżeli otrzymują jakiekolwiek pieniądze z zagranicy, nazywa je zagranicznymi
agentami (prawo to zostało rozszerzone na media).
W polskich i rosyjskich mediach propagandowych demonem zła
jest amerykański inwestor giełdowy węgierskiego pochodzenia George Soros, fundator Open Society Foundations i wielu innych
fundacji. W TVP to „najsłynniejszy spekulant giełdowy świata”, który
„finansuje zwalczanie tożsamości narodowej i religii”. W rosyjskiej telewizji
Sorosa nazywa się amerykańskim magnatem, którego Open Society Foundations niszczy obowiązujące na świecie wartości i steruje
zbrojnymi przewrotami.
USŁUŻNA PUBLICYSTYKA
Do utrwalania w głowach odbiorców „prawd”
przekazywanych w programach, udających
serwisy informacyjne, służą przedstawienia na żywo, udające publicystykę.
Prowadzący główne wydania „Wiadomości” TVP1
po ich zakończeniu rozpoczynają rozmowy w programie „Gość Wiadomości”. Zwykle
występują tam prominentni politycy PiS. Nikt nie zadaje im niewygodnych pytań,
z niczego nie rozlicza, z niczym nie konfrontuje, czyli nie zajmuje się tym, co
dziennikarze powinni robić w imieniu swoich odbiorców. Zamiast tego prowadzący
naprowadzają swoich gości na tematy i tezy, które
politycy PiS w danym momencie chcą wygłaszać. Na przykład, gdy PiS ogłosił
„piątkę Kaczyńskiego”, Michała Adamczyka w rozmowie z byłą premier Beatą Szydło
interesowało, jak odbiera ona „ataki ze strony Platformy Obywatelskiej na
prospołeczne programy”.
Rosyjscy propagandyści na utrwalanie przekazów władzy mają
inny sposób. W wieczornym paśmie kanału Rossija 1 nadawany jest program „Wieczór
z Władimirem Sołowiowem”. Prowadzący gości w studiu ludzi związanych z władzą
- polityków, ale też ludzi kultury lub innych publicystów. Do tego grona
dołączany jest człowiek kojarzący się z przeciwnikami putinizmu - np. ktoś nieukrywający liberalnych poglądów, ale może być
też Ukrainiec lub Amerykanin, gdy temat programu związany jest z tymi krajami.
Władimir Sołowiow tak prowadzi rozmowę, by ten gość wyszedł w najlepszym razie
na idiotę, ale też np. szkodnika, przedstawiciela obcych, wrogich Rosji interesów.
Potem reszcie gości pozwala go zakrzyczeć i obrażać.
Inne programy, nazywane publicystycznymi, w rosyjskiej
telewizji wyglądają podobnie - dużo emocji, krzyku, inwektyw, czasami nawet rękoczyny,
mało merytorycznych argumentów. Widz ma siedzieć przykuty emocjami do ekranu i
przy okazji chłonąć, co jest dobre, a co paskudne. Władimir Sołowiow prowadzi
też program „Moskwa, Kreml, Putin” nadawany w niedziele po głównym wydaniu programu
informacyjnego „Wiesti niedieli”. Tu pod pretekstem ujawniania ciekawostek zza
kulis Kremla (np. jak przygotowuje się trybunę i scenę przed wystąpieniami Putina) rozmawia się z ludźmi władzy w formule podobnej do rozmowy
Adamczyka z Szydło, czyli „na kolanach”, bez dociekliwości i trudnych pytań.
PROPAGANDOWY PLURALIZM
„My przedstawiamy alternatywny punkt widzenia” -
tłumaczyła w 2013 roku w wywiadzie dla serwisu Lenta.ru szefowa szerzącego
rosyjską propagandę w wielu językach kanału Russia Today
(obecnie RT). Kiedy indziej twierdziła, że jej telewizja pokazuje to, czego mainstreamowe
media na świecie nie pokażą, bo są skrępowane poprawnością polityczną i
lewicowo-liberalną ideologią.
Prezes Jacek Kurski: „TVP jest przechylona w kierunku
relacjonowania spraw państwowych z pozycji władzy, ale to wynika z kontekstu,
jaki wytwarzają telewizje komercyjne. To one tak zbudowały, tak zdefiniowały
pluralizm. Żeby on w ogóle istniał, musi być przeciwwaga” - mówił Kurski w
„Rzeczpospolitej”.
Simonian i Kurski zapominają, że szanujące się medium nie
robi tego, co rosyjska telewizja i TVP nie z powodu poprawności
politycznej, tylko dawno wypracowanych standardów profesjonalnego
dziennikarstwa. Nie obejmują one wysługiwania się władzy.
Propagandyści w Polsce i Rosji w podobny sposób są
nagradzani za swoje wysiłki. Michaił Leontiew był jednym z głównych
propagandystów kremlowskich telewizji. W 2014 roku został szefem departamentu
informacji i reklamy w państwowym koncernie paliwowym Rosnieft.
Klaudiusz Pobudzin, były szef Telewizyjnej Agencji
Informacyjnej (nadzoruje treści informacyjne w TVP), w styczniu
objął posadę dyrektora biura prasowego państwowego koncernu Energa.
KREMLOWSKIE PLANY W POLSCE
W Rosji jeszcze w 2009 roku państwowa propaganda
wyglądała jak kiepski żart.
Władimir Putin odwiedził
sklep spożywczy w Moskwie. - A to co? Kiełbaski aż po 240 rubli? - dziwił się,
że sklep narzucił 50-procentową marżę na wędlinę. - Na chlebie mamy minimalny
zysk. Czasem nawet wychodzimy na minus - tłumaczył się właściciel sieci
handlowej. A Putin na to: - Wy jak coś powiecie... Na minus.
Wizytę w sklepie ówczesnego premiera relacjonowały
największe media w Rosji. Znajomi z Nowosybirska, z którymi oglądałem Putina w sklepie, uśmiechali się i dziwili, że poważna telewizja
państwowa pokazuje takie ustawki.
Gdy kilka lat później znów byłem w Nowosybirsku, nikt z
państwowej telewizji już się nie śmiał, choć propaganda stawała się coraz
bardziej kuriozalna i agresywna. Niektórzy
zaczęli mówić jej językiem.
W Polsce przekaz prorządowych mediów kierowany jest głównie
do twardego elektoratu PiS. Trudno objąć nim innych, bo nadal ważną rolę
odgrywają niezależne, prywatne media.
Jednak PiS ma zakusy, by upodobnić Polskę do Rosji również
w tym względzie. Pod hasłami repolonizacji i dekoncentracji mediów kryją się kremlowskie
wzorce, a nie francuskie czy niemieckie. To w Rosji po objęciu władzy przez Putina ludzie z nim związani i państwowe koncerny przejmowały
media. Aby to przyspieszyć, zagranicznemu kapitałowi zabroniono posiadać
więcej niż 20 proc. udziałów. Wiele międzynarodowych koncernów wycofało się, a
ich media trafiły w ręce ludzi związanych z Kremlem. Miejsc, z których nie wylewa
się propaganda, jest niewiele.
Coś podobnego jest możliwe w Polsce? W Rosji też kiedyś
nie wierzono, że w mediach może dominować prymitywna i agresywna propaganda. I
do tego być skuteczna.
Mariusz Kowalczyk
Autor jest
dziennikarzem magazynu „PRESS”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz