wtorek, 19 marca 2019

Ostatni skok



Wybitny znawca Unii, ceniony ekspert, naukowiec. Człowiek, który wprowadzał Polskę do Europy, w słusznym wieku postanowił pokazać wreszcie własną wielkość. Skoczył na główkę

Wojciech Cieśla

W latach 90. był jed­nym z niewielu, któ­rzy rozróżniali Radę Europy od Rady Europejskiej. Znał angielski, francuski, włoski i rosyjski, wiedział, jak poruszać się w Brukseli. Au­torytet, twardy negocjator. Pracował dla kilku rządów, europoseł od piętnastu lat.
   W 2017 r. PiS ogłasza, że zamiast Do­nalda Tuska popiera Jacka Saryusza-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej. - Jego ogromne kompe­tencje i przywiązanie do idei jednoś­ci Europy, ale także szczery patriotyzm mogą się Europie i Polsce przydać - stwierdza Jarosław Kaczyński.
   Zarząd Platformy wyrzuca Saryusza z partii. Na drzwiach jego biura w Ło­dzi ktoś wiesza kalosz wypchany słomą i kartkę: „Raz się skur..., kur... zosta­niesz”. Obok - przekreślone logo Prawa i Sprawiedliwości.

I
- Typ szlachcica - opisuje go zna­jomy z euro parlamentu. - Przekona­ny o swojej racji, taki, co w razie czego chwyci za szablę i załatwi, czego nie mógł w dyskusji. Mniej mądrymi od siebie gardzi i tego nie kryje. Jest jak z anegdo­ty o Francu Fiszerze - gdy zajeżdża, to w dwie dorożki, bo w drugiej wiezie ego.
   Wbrew tradycji heraldycznej Sariusz, to nie herb, ale przydomek. Przybrali, go niektórzy Wolscy herbu Jelita, żeby wy­różnić się od pozostałych rodzin. Legen­da mówi, że pod Płowcami król Łokietek dostrzegł rycerza Floriana Szaryusza, który ciężko ranny „jelita swe własną ręką w wnętrzności tłoczył”. Za męstwo nagrodził majątkiem i herbem.
   W PRL i w robotniczej Łodzi herb nie pomaga, ale Jacek pnie się na uniwersy­tecie. Kończy ekonomię, robi doktorat. Zapisuje się do Socjalistycznego Związ­ku Studentów Polskich.

II
Za wczesnego Gierka wyjeżdża na dwa lata na podyplomowe studia do Centre Europeen Universitaire w Nan­cy. Zajmuje się wspólnotami europejski­mi, działa w Studenckim Stowarzyszeniu Przyjaciół ONZ, które krzewiło „dążenie do utrwalenia międzynarodowego poko­ju oraz rozwoju braterstwa ludów świata”.
   Wygląda to na typową karierę studen­ckiego działacza. Ale gdy wraca z Francji, SB na wiele lat wstrzymuje mu paszport, poddaje obserwacji. Powód: „brak jakie­gokolwiek obowiązku patriotycznego i obywatelskiego”. Akta IPN mówią też o utrzymywaniu w latach 80. „kontaktów z osobami znanymi z szeregu negatyw­nych inicjatyw politycznych”. Saryusz-Wolski ma dziś status pokrzywdzonego.
   Były kolega z ekonomii: - SSPONZ był względnie neutralny. Działali w nim lu­dzie, którzy po latach weszli do dużej polityki, choćby Marek Belka czy Bron sław Geremek.
   Ale według prof. Wojciecha Sadurskiego, Saryusz-Wolski nie był tylko szeregowym działaczem: „W latach 70-tych jeździłeś po świecie, jako dzia­łacz SSPONZ [...] ale i Socjalistycznego Związku Studentów, z którego przeszed­łeś do PZPR. Pamiętasz; jak towarzysze forsowali Cię na prezesa SSPONZ prze­ciw bezpartyjnemu W. Sadurskiemu?” - napisze na Twitterze.

III
Do PZPR  wstępuje w 1980 r. (wcześniej przez rok jest kandydatem). W tym samym roku zapisuje się do Solidarno­ści, jest zastępcą rzecznika Zarządu Re­gionu Ziemi Łódzkiej. „Zdecydowałem się na członkostwo w PZPR, by móc kon­tynuować pracę naukową nad integracją europejską oraz by uniemożliwić służ­bom nękanie mnie w związku z moimi zagranicznymi kontaktami naukowymi” - napisze w sprostowaniu do „Gazety Wyborczej”, która zarzuciła mu aktyw­ność w partii po stanie wojennym.
   Do Warszawy trafia wraz z tzw. desan­tem łódzkim - politykami i naukowca­mi, którzy pracują nad wejściem Polski do UE. Od lat 90. jest pełnomocnikiem rządu do spraw integracji. Ma opinię skutecznego w zawiłych rozmowach, ku­luarowych grach. Mówi: - Wszystko jest negocjowalne. Negocjacje to nie kurtua­zja, to twarda męska rozmowa.
   Dziennikarze mówią o nim „rzadki przykład ministra fachowca”. Unijni biu­rokraci szanują go jako partnera. - Potrafi być urokliwy, jeśli mu zależy - uważa były europoseł PiS.
   Za AWS jest szefem Urzędu Komite­tu Integracji Europejskiej. - W końcówce rządów Buzka prowadził negocjacje. Uda­ło mu się naprawić część spraw zabagnionych po Rysiu Czarneckim - opowiada były polityk AWS. - Zresztą po Czarne­ckim każdy by wypadł rewelacyjnie.
   Choć nie jest liberałem, wiąże się z PO. Przekonuje Tuska, że w europarlamencie lepiej przystąpić do chadeków niż do liberałów. To on wprowadzi PO do Euro­pejskiej Partii Ludowej (EPP).
   Rok 2009, konwencja PO. - Platforma nie klaszcze Unii jak lewica, ale też nie gwiżdże jak PiS. PO wychodzi na boisko jak równy z równym, znając reguły gry - mówi Saryusz-Wolski.
   To dzięki Platformie trzy razy zostanie europosłem.

IV
W PE reprezentował PO, a właś­ciwie to samego siebie. Nigdy nie był i nie będzie politykiem - mówi europo­seł PiS. - Gdy w 2012 r. Tusk pozbawił go szefostwa delegacji PO w EPP na rzecz Jacka Protasiewicza, niby był wicesze­fem PO z Łodzi, ale nikt się z nim w partii nie liczył. Zresztą on sam traktował ich jak psy. Gonił do roboty, kazał głosować, politycznie i publicznie gwałcił. Przyla­tywał z Brukseli do Łodzi, a tam działa­cze zawracali mu gitarę sprawą jakiegoś wodociągu. Uważał, że jest ponad to, po­nad użeranie się z ludźmi o połowę głup­szymi od niego.
   Były europoseł PiS: - Ma kompleks ministra. Bardzo lubi, gdy się go tak tytu­łuje, choć formalnie ministrem nigdy nie był. Stażyści zabijali się, żeby dostać się do niego na praktyki. Strasznie ich cis­nął, ale dla nich lepiej było odrobić ha­rówkę u Saryusza, niż popijać z Tadziem Cymańskim. Potrafi być niedelikatny. Brak mu wyczucia. Pisowcy w Brukseli go nie lubili. Ci z PO zresztą też.
   - Nieustannie poucza - wspomina były bliski współpracownik. - Słynna jest scena z Portugalii, gdzie przed akce­sją Polaków przyjął go premier, rozmo­wa dotyczyła rolnictwa. Saryusz-Wolski zaczął nagle go przepytywać o kwoty mleka z lat 80. Facet ich nie znał, więc Ja­cek rzucał je z pamięci i patrzył, jak tam­ten dostaje szału.

V
O jego zamiłowaniu do dobrej kuch­ni i kolacjach w brukselskiej restauracji Dal Padrino przy Rue Archimede krążą legendy. Tym, których bardziej cenił, na skinienie głowy europosła kelner pole­wał lepsze barolo.
   Latami po cichu rywalizuje z Tuskiem - gdy w kampanii prezydenckiej w 2005 roku Tusk leci do Strasburga na rozmo­wę z szefem Rady Europy Terrym Davisem, Saryusz spóźnia się na spotkanie, a gdy wchodzi, zachowuje jak szef delega­cji. Tusk jest wściekły. Dwa lata później Saryusz wbrew decyzji Tuska forsuje sa­mego siebie na stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych i wygrywa. Ale to oznacza porażkę zaprzyjaźnionego z Tu­skiem Janusza Lewandowskiego, który stara się o fotel szefa komisji budżetu.
Saryusz już nie może liczyć na żad­ne poważne stanowisko. Po wyrzuce­niu z Platformy wypomni Tuskowi, że to on poznał go z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

VI
W 2003 r. „Wyborcza” opisuje sprawę trzech fundacji, które jako minister zasilił 50 mln zł z funduszy unijnych NIK twierdzi, że to pieniądze, które po­winny były trafić do rolników.
   Saryusz pisze sprostowanie: „Oświad­czam, że nie podejmowałem żadnych czynności niezgodnych z prawem, a tak­że na niekorzyść skarbu państwa”.
   Sprawa wraca w 2007 r. NIK wycią­ga zlecenia z 2002 roku. Saryusz-Wol­ski jako sekretarz Komitetu Integracji Europejskiej - przekazał Centrum Eu­ropejskiemu Natolin, któremu szefował, 900 tys. zł. A rada fundacji zobowiązała zarząd (w którym był Wolski) do zawar­cia z Wolskim umów-zleceń. Na zlece­niach Jacek Saryusz-Wolski miał zarobić ponad 400 tys. zł.
   - Zarzuty są bezpodstawne, bo moje zatrudnienie w Centrum Europejskim Natolin było zgodne z prawem - mówi wściekły Saryusz-Wolski. W dniu nomi­nacji na szefa komisji ds. zagranicznych, która miała być jego triumfem, musi się tłumaczyć z konfliktu interesów.

VII
Wiosną 2017 roku przyjmuje propo­zycję PiS. Decyzja o jego kandydatu­rze na szefa Rady Europejskiej zapada w mieszkaniu europosła Czarneckiego w obecności prezesa Kaczyńskiego.
   Głosowanie kończy się klęską. Ale od tej pory Saryusz-Wolski walczy w pierw­szym szeregu PiS. Zawsze aktywny na Facebooku i Twitterze, teraz biczuje głównie byłych kolegów z PO.
   - Rosła w nim frustracja - opowia­da znajomy z Łodzi. - Nie można komuś odmówić prawa do zmiany poglądów, ale przecież mógł po pros tu pójść do PiS i już. Po co te ataki? Według mnie zagłu­sza sumienie głośnym krzykiem. Styl tego jest straszny, zęby bolą, to mu od­biera powagę.
   - To się nie mogło inaczej skończyć - mówi były współpracownik. - To, co dziś mówi i pisze, nie wynika jednak z miłości do PiS. Nie spłaca też długu Kaczyńskiemu. On się dziś z nimi właś­nie, z ludźmi PiS, czuje najlepiej. Psy­chologicznie, odnalazł wartości. Walczy o Polskę, Z gorliwością neofity wchodzi w rolę zagończyka, którym nie jest. Jest mi go naprawdę żal. Jest po siedemdzie­siątce, to być może jego ostatnia odsłona w polityce.

VIII
Były współpracownik: - Zerwał re­lacje ze wszystkimi z dawnej partii. Wi­działem, jak Rafałowi Trzaskowskiemu, który był jego asystentem, chłodno od­powiedział „dzień dobry” i nawet nie przystanął. Jeśli udziela wywiadów, to tylko w prorządowych mediach, popiera Jakiego, choć nie musi. Twittuje o dziw­nych porach, czasem nad ranem. Trochę na zasadzie: ale dzisiaj pokażę tym łachmytom od Schetyny! Jakby się codzien­nie musiał upewniać, że ma rację. Nawet jego bliższa czy dalsza rodzina pyta, czy coś się z nim dzieje.
   Zaraz po zaręczynach z PiS pisze: „Wysiadam z Platformy na przystan­ku Polska” - choć nie wysiadł, został wyrzucony. Porównuje Tuska do Puti­na. Oddaje hołd Rajsowi-Buremu, który odpowiadał za wymordowanie cywilów w wiosce na Podlasiu w 1946 roku.
   Oddając hołd zmarłemu premierowi, pisze: „To Premier Jan Olszewski pod­jął w 1991 roku decyzję o podpisaniu stowarzyszenia Polski z Unią, byłem na tym posiedzeniu Rady Ministrów”. Sęk w tym, że nie było takiego spotkania, Ol­szewski dowiedział się o akcie już po jego podpisaniu.
   W marcu pisze: „To zaszczyt być na konwencji patriotów z PiS, po dwóch latach kwarantanny, i wielka ulga nie być już w obozie Targowicy”. A potem: „Opuściłem PO, która zdradziła siebie i PL z postkomuną i TW”.
   Jeden z byłych współpracowników: - Mógł się zestarzeć z godnością. Być nestorem i mentorem europejskim. Wy­szło, że jest koniunkturalistą - był z PO, gdy ta triumfowała, odszedł, gdy straci­ła władzę. Ale odnajdzie się w PiS, zresz­tą zrobiłby to w każdej innej partii. Jak powiedział kiedyś Jarosław Kaczyński: to partia mercedesów i cygar rządzi od 1989 roku.

1 komentarz:

  1. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
    (1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.

    OdpowiedzUsuń