Wybitny znawca Unii,
ceniony ekspert, naukowiec. Człowiek, który wprowadzał Polskę do Europy, w
słusznym wieku postanowił pokazać wreszcie własną wielkość. Skoczył na główkę
Wojciech Cieśla
W latach 90. był
jednym z niewielu, którzy rozróżniali Radę Europy od Rady Europejskiej. Znał
angielski, francuski, włoski i rosyjski, wiedział, jak poruszać się w Brukseli.
Autorytet, twardy negocjator. Pracował dla kilku rządów, europoseł od
piętnastu lat.
W 2017 r. PiS ogłasza, że zamiast Donalda Tuska popiera Jacka Saryusza-Wolskiego
na przewodniczącego Rady Europejskiej. - Jego ogromne kompetencje i
przywiązanie do idei jedności Europy, ale także szczery patriotyzm mogą się
Europie i Polsce przydać - stwierdza Jarosław Kaczyński.
Zarząd Platformy wyrzuca Saryusza z
partii. Na drzwiach jego biura w Łodzi ktoś wiesza kalosz wypchany słomą i
kartkę: „Raz się skur..., kur... zostaniesz”. Obok - przekreślone logo Prawa i
Sprawiedliwości.
I
- Typ szlachcica -
opisuje go znajomy z euro parlamentu. - Przekonany o swojej racji,
taki, co w razie czego chwyci za szablę i załatwi, czego nie mógł w dyskusji.
Mniej mądrymi od siebie gardzi i tego nie kryje. Jest jak z anegdoty o Francu
Fiszerze - gdy zajeżdża, to w dwie dorożki, bo w drugiej wiezie ego.
Wbrew tradycji heraldycznej Sariusz, to nie herb, ale przydomek.
Przybrali, go niektórzy Wolscy herbu Jelita, żeby wyróżnić się od pozostałych
rodzin. Legenda mówi, że pod Płowcami król Łokietek dostrzegł rycerza Floriana
Szaryusza, który ciężko ranny „jelita swe własną ręką w wnętrzności tłoczył”.
Za męstwo nagrodził majątkiem i herbem.
W PRL i w robotniczej Łodzi herb nie pomaga, ale Jacek pnie się na
uniwersytecie. Kończy ekonomię, robi doktorat. Zapisuje się do
Socjalistycznego Związku Studentów Polskich.
II
Za wczesnego Gierka
wyjeżdża na dwa lata na podyplomowe studia do Centre Europeen Universitaire w Nancy. Zajmuje się wspólnotami europejskimi, działa w
Studenckim Stowarzyszeniu Przyjaciół ONZ,
które krzewiło „dążenie do utrwalenia międzynarodowego pokoju oraz rozwoju
braterstwa ludów świata”.
Wygląda to na typową karierę studenckiego działacza. Ale gdy wraca z
Francji, SB na wiele lat wstrzymuje mu paszport, poddaje obserwacji. Powód:
„brak jakiegokolwiek obowiązku patriotycznego i obywatelskiego”. Akta IPN mówią też o utrzymywaniu
w latach 80. „kontaktów z osobami znanymi z szeregu negatywnych inicjatyw
politycznych”. Saryusz-Wolski ma dziś status pokrzywdzonego.
Były kolega z ekonomii: - SSPONZ był względnie neutralny. Działali w nim
ludzie, którzy po latach weszli do dużej polityki, choćby Marek Belka czy Bron
sław Geremek.
Ale według prof.
Wojciecha Sadurskiego, Saryusz-Wolski nie był
tylko szeregowym działaczem: „W latach 70-tych jeździłeś po świecie, jako działacz
SSPONZ [...] ale i Socjalistycznego Związku Studentów, z którego przeszedłeś
do PZPR. Pamiętasz; jak towarzysze forsowali Cię na prezesa SSPONZ przeciw
bezpartyjnemu W. Sadurskiemu?” - napisze na
Twitterze.
III
Do PZPR wstępuje w 1980 r. (wcześniej przez rok
jest kandydatem). W tym samym roku zapisuje się do Solidarności, jest zastępcą
rzecznika Zarządu Regionu Ziemi Łódzkiej. „Zdecydowałem się na członkostwo w
PZPR, by móc kontynuować pracę naukową nad integracją europejską oraz by
uniemożliwić służbom nękanie mnie w związku z moimi zagranicznymi kontaktami
naukowymi” - napisze w sprostowaniu do „Gazety
Wyborczej”, która zarzuciła mu aktywność w partii po stanie wojennym.
Do Warszawy trafia wraz z tzw. desantem łódzkim - politykami i naukowcami,
którzy pracują nad wejściem Polski do UE. Od lat 90. jest pełnomocnikiem rządu
do spraw integracji. Ma opinię skutecznego w zawiłych rozmowach, kuluarowych
grach. Mówi: - Wszystko jest negocjowalne. Negocjacje to nie kurtuazja, to
twarda męska rozmowa.
Dziennikarze mówią o nim „rzadki przykład ministra fachowca”. Unijni biurokraci
szanują go jako partnera. - Potrafi być urokliwy, jeśli mu zależy - uważa były
europoseł PiS.
Za AWS jest
szefem Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. - W końcówce rządów Buzka
prowadził negocjacje. Udało mu się naprawić część spraw zabagnionych po Rysiu
Czarneckim - opowiada były polityk AWS. - Zresztą po Czarneckim każdy by
wypadł rewelacyjnie.
Choć nie
jest liberałem, wiąże się z PO. Przekonuje Tuska, że w europarlamencie lepiej
przystąpić do chadeków niż do liberałów. To on wprowadzi PO do Europejskiej
Partii Ludowej (EPP).
Rok 2009,
konwencja PO. - Platforma nie klaszcze Unii jak lewica, ale też nie gwiżdże jak
PiS. PO wychodzi na boisko jak równy z równym, znając reguły gry - mówi Saryusz-Wolski.
To dzięki
Platformie trzy razy zostanie europosłem.
IV
W PE reprezentował
PO, a właściwie to samego siebie. Nigdy nie był i nie będzie
politykiem - mówi europoseł PiS. - Gdy w 2012 r. Tusk pozbawił go szefostwa
delegacji PO w EPP na rzecz Jacka Protasiewicza, niby był wiceszefem PO z
Łodzi, ale nikt się z nim w partii nie liczył. Zresztą on sam traktował ich jak
psy. Gonił do roboty, kazał głosować, politycznie i publicznie gwałcił. Przylatywał
z Brukseli do Łodzi, a tam działacze zawracali mu gitarę sprawą jakiegoś
wodociągu. Uważał, że jest ponad to, ponad użeranie się z ludźmi o połowę głupszymi
od niego.
Były
europoseł PiS: - Ma kompleks ministra. Bardzo lubi, gdy się go tak tytułuje,
choć formalnie ministrem nigdy nie był. Stażyści zabijali się, żeby dostać się
do niego na praktyki. Strasznie ich cisnął, ale dla nich lepiej było odrobić
harówkę u Saryusza, niż popijać z Tadziem Cymańskim. Potrafi być niedelikatny.
Brak mu wyczucia. Pisowcy w Brukseli go nie lubili. Ci z PO zresztą też.
- Nieustannie
poucza - wspomina były bliski współpracownik. - Słynna jest scena z Portugalii,
gdzie przed akcesją Polaków przyjął go premier, rozmowa dotyczyła rolnictwa.
Saryusz-Wolski zaczął nagle go przepytywać o kwoty mleka z lat 80. Facet ich
nie znał, więc Jacek rzucał je z pamięci i patrzył, jak tamten dostaje szału.
V
O jego zamiłowaniu do
dobrej kuchni i kolacjach w brukselskiej
restauracji Dal Padrino przy Rue Archimede krążą legendy. Tym, których bardziej
cenił, na skinienie głowy europosła kelner polewał lepsze barolo.
Latami po
cichu rywalizuje z Tuskiem - gdy w kampanii
prezydenckiej w 2005 roku Tusk leci do Strasburga na rozmowę z szefem Rady
Europy Terrym Davisem, Saryusz spóźnia się na spotkanie, a gdy wchodzi,
zachowuje jak szef delegacji. Tusk jest wściekły. Dwa lata później Saryusz
wbrew decyzji Tuska forsuje samego siebie na stanowisko szefa komisji spraw
zagranicznych i wygrywa. Ale to oznacza porażkę zaprzyjaźnionego z Tuskiem
Janusza Lewandowskiego, który stara się o fotel szefa komisji budżetu.
Saryusz już nie może liczyć na żadne
poważne stanowisko. Po wyrzuceniu z Platformy wypomni Tuskowi, że to on poznał
go z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
VI
W 2003 r. „Wyborcza”
opisuje sprawę trzech fundacji, które jako minister zasilił 50
mln zł z funduszy unijnych NIK twierdzi, że to pieniądze, które powinny były
trafić do rolników.
Saryusz
pisze sprostowanie: „Oświadczam, że nie podejmowałem żadnych czynności
niezgodnych z prawem, a także na niekorzyść skarbu państwa”.
Sprawa
wraca w 2007 r. NIK wyciąga zlecenia z 2002 roku. Saryusz-Wolski jako
sekretarz Komitetu Integracji Europejskiej - przekazał Centrum Europejskiemu Natolin,
któremu szefował, 900 tys. zł. A rada fundacji zobowiązała zarząd (w którym był
Wolski) do zawarcia z Wolskim umów-zleceń. Na zleceniach Jacek Saryusz-Wolski
miał zarobić ponad 400 tys. zł.
- Zarzuty
są bezpodstawne, bo moje zatrudnienie w Centrum Europejskim Natolin było zgodne
z prawem - mówi wściekły Saryusz-Wolski. W dniu nominacji na szefa komisji ds.
zagranicznych, która miała być jego triumfem, musi się tłumaczyć z konfliktu
interesów.
VII
Wiosną 2017 roku
przyjmuje propozycję PiS. Decyzja o jego
kandydaturze na szefa Rady Europejskiej zapada w mieszkaniu europosła
Czarneckiego w obecności prezesa Kaczyńskiego.
Głosowanie
kończy się klęską. Ale od tej pory Saryusz-Wolski walczy w pierwszym szeregu
PiS. Zawsze aktywny na Facebooku i Twitterze, teraz biczuje głównie byłych
kolegów z PO.
- Rosła w
nim frustracja - opowiada znajomy z Łodzi. - Nie można komuś odmówić prawa do
zmiany poglądów, ale przecież mógł po pros tu pójść do PiS i już. Po co te
ataki? Według mnie zagłusza sumienie głośnym krzykiem. Styl tego jest
straszny, zęby bolą, to mu odbiera powagę.
- To się
nie mogło inaczej skończyć - mówi były współpracownik. - To, co dziś mówi i
pisze, nie wynika jednak z miłości do PiS. Nie spłaca też długu Kaczyńskiemu.
On się dziś z nimi właśnie, z ludźmi PiS, czuje najlepiej. Psychologicznie,
odnalazł wartości. Walczy o Polskę, Z gorliwością neofity wchodzi w rolę
zagończyka, którym nie jest. Jest mi go naprawdę żal. Jest po siedemdziesiątce,
to być może jego ostatnia odsłona w polityce.
VIII
Były współpracownik: - Zerwał
relacje ze wszystkimi z dawnej partii. Widziałem, jak Rafałowi
Trzaskowskiemu, który był jego asystentem, chłodno odpowiedział „dzień dobry”
i nawet nie przystanął. Jeśli udziela wywiadów, to tylko w prorządowych
mediach, popiera Jakiego, choć nie musi. Twittuje o dziwnych porach, czasem
nad ranem. Trochę na zasadzie:
ale dzisiaj pokażę tym łachmytom od Schetyny! Jakby się codziennie musiał
upewniać, że ma rację. Nawet jego bliższa czy dalsza rodzina pyta, czy coś się
z nim dzieje.
Zaraz po
zaręczynach z PiS pisze: „Wysiadam z Platformy na przystanku Polska” - choć
nie wysiadł, został wyrzucony. Porównuje Tuska do Putina. Oddaje
hołd Rajsowi-Buremu, który odpowiadał za wymordowanie cywilów w wiosce na
Podlasiu w 1946 roku.
Oddając
hołd zmarłemu premierowi, pisze: „To Premier Jan Olszewski podjął w 1991 roku
decyzję o podpisaniu stowarzyszenia Polski z Unią, byłem na tym posiedzeniu
Rady Ministrów”. Sęk w tym, że nie było takiego spotkania, Olszewski
dowiedział się o akcie już po jego podpisaniu.
W marcu
pisze: „To zaszczyt być na konwencji patriotów z PiS, po dwóch latach
kwarantanny, i wielka ulga nie być już w obozie Targowicy”. A potem: „Opuściłem
PO, która zdradziła siebie i PL z postkomuną i
TW”.
Jeden z
byłych współpracowników: - Mógł się zestarzeć
z godnością. Być nestorem i mentorem europejskim. Wyszło, że jest
koniunkturalistą - był z PO, gdy ta triumfowała, odszedł, gdy straciła władzę.
Ale odnajdzie się w PiS, zresztą zrobiłby to w każdej innej partii. Jak
powiedział kiedyś Jarosław Kaczyński: to partia mercedesów i cygar rządzi od
1989 roku.
Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
OdpowiedzUsuń(1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.