poniedziałek, 4 marca 2019

Polowanie z nagonką



Po serii głośnych zatrzymań pod wątpliwymi zarzutami byłych prezesów spółek skarbu państwa tylko desperaci będą szukać zajęcia na państwowych stołkach

Radosław Omachel

Dzwonek do drzwi bladym świtem, efektowne za­trzymanie, przesłuchanie, prokuratorskie zarzu­ty, a wieczorem obszer­ny materiał w „Wiadomościach” TVP. Na taki przebieg dnia muszą się szy­kować byli menedżerowie spółek skar­bu państwa zwykle wtedy, gdy rząd ma wizerunkowe kłopoty. Funkcjonariu­sze odwiedzili m.in. domy byłych za­rządzających z Zakładów Chemicznych Police, PKN Orlen, Grupy Lotos, PKP Cargo, Węglokoksu, Enei, a w ubiegłym tygodniu tych z Petrobalticu, W każ­dej chwili zatrzymani mogą zostać ko­lejni szefowie spółek energetycznych, kolejowych, wydobywczych czy che­micznych. Nawet jeśli podstawy do sta­wiania zarzutów są dęte.

TRZY LATA PO AUDYCIE
Maj 2016 roku W ramach tzw, au­dytu rządów koalicji PO-PSL mini­ster infrastruktury Andrzej Adamczyk wylicza błędy i wypaczenia poprzed­niej ekipy, min. zakup przez PKP Cargo czeskiej spółki AWT przewożącej głów­nie węgiel i koks. Powód? Za 80 proc. udziałów Cargo zapłaciło 103 mln euro. Nowe władze zamówiły u pracownika szczecińskiej uczelni ekspertyzę, z któ­rej wynika, że spółka przepłaciła mniej więcej dwukrotnie. Sprawa idzie do prokuratury.
   Najpierw zajmował się nią śledczy z Warszawy, potem z Łodzi. W koń­cu trafiła w ręce Jerzego Ziarkiewicza. To prokurator z Zamościa, oddelego­wany jesienią przez prokuratora gene­ralnego Zbigniewa Ziobrę na p.o. szefa lubelskiej Prokuratury Regionalnej. To znaczący awans, ale w połowie marca zapadnie decyzja, czy delegacja zosta­nie przedłużona. Wszystko zależy od efektów pracy.
   18 lutego „Gazeta Wyborcza” publiku­je kopię dowodu wypłaty 50 tys. zł, któ­re austriacki deweloper miał przekazać wskazanemu przez Jarosława Kaczyń­skiego księdzu. Dzień później policja robi pobudkę byłemu prezesowi PKP Cargo Adamowi Purwinowi i trzem jego współpracownikom.

PLUS CZY MINUS?
Pięć lat temu PKP Cargo szukało możliwości wyjścia poza Polskę. Jedną z niewielu firm wystawionych na sprze­daż było AWT czeskich miliarderów: Zdenka Bakali i Rene Holećka. Trans­akcja była obarczona ryzykiem: gros przychodów AWT pochodziło z przewo­zu węgla z bankrutujących czeskich ko­palń OKD. Za to otwierała PKP Cargo możliwość wydłużenia łańcucha dostaw, a w tym biznesie zarabia się na długich przejazdach.
   Wycenę AWT opracował min. dom maklerski państwowego banku PKO BP. Bakala sprzedał 80 proc. udziałów za 103 mln euro. - Transakcję chwalił pub­licznie ówczesny szef BZ WBK Mateusz Morawiecki. Ekspansja zagraniczna pol­skich czempionów to zresztą jeden z fi­larów tzw. planu Morawieckiego - mówi Jakub Karnowski, były szef grupy PKP, który wprowadzał PKP Cargo na giełdę.
Czy ryzyko się opłaciło? - W ciągu czterech lat od zakupu AWT przynio­sło pół miliarda złotych zysku operacyj­nego. Wydatek na zakup już się zwrócił - mówi Karnowski. W grudniu AWT ku­piło 80 proc. akcji w słoweńskim prze­woźniku Primo Rail.
   Prokuratura wciąż jednak posiłkuje się ekspertyzą szczecińskiego naukow­ca, że szef PKP Cargo przepłacił. Nie jest tajemnicą, że organa ścigania interesu­ją się także Karnowskim, który Purwina zatrudniał. Były prezes PKP, swego czasu bliski współpracownik Leszka Balcerowicza, też może się spodziewać materiału w „Wiadomościach”. Policja nie zatrzymała go razem z Purwinem, bo... nie było go w domu. Ale został już wezwany na przesłuchanie. Wśród sze­fów spółek skarbu państwa panuje przekonanie, że przed wyborami nieza­powiedzianych wizyt o poranku może się spodziewać prawie każdy.
   Od słynnego audytu minęły przecież prawie trzy lata, a bodaj żadna z oma­wianych wtedy spraw nie znalazła fi­nału w sądzie ani nawet w formie aktu oskarżenia. Dla prokuratury to wygod­ne: w sądzie można przegrać, a przewle­kane w nieskończoność postępowania mają potencjał polityczny.

POD CELĄ
Pierwszy tekst o taśmach Kaczyń­skiego ukazał się w „GW” 29 stycznia, ale już dzień wcześniej było o nim głośno. I właśnie 29 stycznia wczesnym rankiem zatrzymany został Paweł Olechnowicz, wieloletni prezes Grupy Lotos. Rządził od czasów ekipy Leszka Millera. Rząd Beaty Szydło usunął go w 2016 roku. Nie za wyniki, bo za jego rządów suma po­datków odprowadzanych przez Lotos wzrosła z 2,5 do 13 mld zł. Ekipie PiS nie pasowało, że Olechnowicz miał popraw­ne kontakty ze wszystkimi poprzednimi rządami. No i sprzeciwiał się fuzji Loto­su z Orlenem.
   Śledczy z gdańskiej delegatury CBA zabrali go z Wadowic najpierw do domu w Bielsku-Białej, potem do lekarza do Katowic, następnie do Gdańska. Wie­czorem „Wiadomości” poinformowa­ły, że Olechnowicz był człowiekiem Tuska i sprzyjał idei sprzedania fir­my Rosjanom, choć przecież były pre­zes blokował wszelkie próby sprzedaży Lotosu. W izbie zatrzymań w Gdańsku spędził dwie doby. - Poczułem, że ktoś chce mnie upodlić. Na co w żadnej mie­rze nie zasłużyłem - mówił w wywia­dzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
- Okazuje się, że każdego człowieka to państwo może potraktować nie fair. Tak powiedziałem w sądzie. Nie fair. Choć powinienem powiedzieć, że jak szma­tę - dodał. (Z „Newsweekiem” Olech­nowicz nie mógł porozmawiać, leży w szpitalu).
   Sąd nie zgodził się na areszt. Prokura­tura zarzuca Olechnowiczowi, że podpi­sał wartą 246 tys. zł umowę na lobbing na rzecz jednego z projektów Lotosu, a umowa nie była wykonywana. Janusz Kaczmarek, minister sprawiedliwości w pierwszym rządzie PiS, dziś pełno­mocnik Olechnowicza: - Zebrany mate­riał nie potwierdza, że umowa nie była wykonywana. A nawet jeśli przyjąć tezę prokuratury, to odpowiednie komórki kontrolne w Lotosie powinny zareago­wać. Prezes firmy generującej przycho­dy liczone w miliardach złotych nie ma przecież bezpośredniego nadzoru nad wszystkimi kontraktami.
   Tak jak w przypadku PKP Cargo, sprawę Lotosu powierzono prokurato­rowi na delegacji. Bartosz Grabowski w 2016 roku trafił do Gdańska z toruń­skiej okręgówki. Z nieoficjalnych infor­macji wynika, że nie widział podstaw do aresztowania Olechnowicza. Wniosek złożył dopiero wtedy, kiedy dostał po­lecenie na piśmie. Na posiedzeniu sądu Grabowskiemu towarzyszył przełożo­ny z Prokuratury Regionalnej w Gdań­sku. - Wyglądało, jakby pilnował, żebym się nie rozmyślił. Pierwszy raz spotka­łem się z taką sytuacją - mówi Kaczma­rek. Po tym incydencie Grabowski został odesłany do Torunia.

LISTA NA WYBORY
Podobnego kalibru zarzuty są już gotowe dla kilkudziesięciu byłych me­nedżerów. 12 lutego, czyli w środku afe­ry taśmowej, CBA odwiedziło w domach byłych szefów PKN Orlen, w tym preze­sa Jacka K. Według łódzkiej Prokuratury Regionalnej nie dopilnował on właściwe­go rozliczenia wpływów ze sprzedaży bi­letów na imprezę Verva Street Racing na Stadionie Narodowym. Pieniądze trafi­ły na konto firmy organizującej wydarze­nie, a według prokuratury powinien je dostać Orlen. - Jeśli wierzyć prokuratu­rze, to doszło do ordynarnego przekrętu, który wykryłby nawet student rachunko­wości. Dość osobliwa konstrukcja logicz­na, bo Jacek K. uchodził za menedżera, który od sytuacji budzących wątpliwości trzyma się z daleka - mówi były mene­dżer PKN Orlen.
   Przygoda ze sponsoringiem spor­towym odbija się też czkawką by­łym menedżerom Węglokoksu. Kiedy w połowie ubiegłego roku media za­sugerowały związki PiS z aferą spółki windykacyjnej GetBack, Prokuratura Okręgowa w Katowicach zleciła zatrzy­manie ośmiu menedżerów Węglokoksu. Zarzucono im, że wsparli bankrutujący klub piłkarski Ruch Chorzów kwotą 1,5 mln euro i narazili firmę na straty.
   Mniej więcej w tym samym czasie prokuratorzy z Poznania postawili za­rzuty byłym szefom Enei, która kilka lat temu za 15 mln zł kupiła spółkę kon­trolującą most energetyczny z Biało­rusią. Zdaniem prokuratury na spółce nie sposób będzie w bliskiej przyszłości zarobić.
   Były prezes Giełdy Papierów Wartoś­ciowych i były minister skarbu Paweł T. oraz kilku jego współpracowników tłu­maczą się z kolei ze sprzedaży Ciechu firmie Kulczyk Investments. - Mam wrażenie, że w tym śledztwie nic się nie dzieje. Prokuratura incydentalnie przeszukuje biura, domy i dokonuje za­trzymań. Zawsze towarzyszy temu me­dialny szum - mówi osoba związana ze sprawą.
   Wnioski o areszt sądy prawie zawsze odrzucają. Z nielicznymi wyjątkami: za kratami siedzi Radosław O., były wice­prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Ale to już menedżer z nadania „dobrej zmiany” - znajomy Bartłomieja M., słynnego aptekarza z Łomianek, asy­stenta Antoniego Macierewicza.

KTO NASTĘPNY?
Prokuratura zajmuje się też za­kupem spółki wydobywczej Quadra przez KGHM za 9 mld zł. Były prezes Herbert Wirth przyznał niedawno, że bierze pod uwagę możliwość zatrzyma­nia. W grę wchodzą też pokazowe za­trzymania byłych menedżerów innych spółek - im większa, tym większy po­tencjał medialny.
   - Jestem przerażony tym, co się dzie­je - mówi menedżer państwowej spółki paliwowej, - Ta praca oznacza podejmo­wanie ryzyka. Jeśli kupię spółkę X za 10 mln, to wiadomo, że za rok wartość tej firmy będzie inna. Idąc tokiem rozumo­wania prokuratorów ministra Ziobry, po każdej tego typu transakcji ktoś po­winien trafić do więzienia: jeśli wartość spółki wzrośnie - to sprzedający a jeśli spadnie - to kupujący. To obłęd - mówi.
   - Ziobro nakręca mechanizm, któ­ry będzie trudno zatrzymać. Szefo­wie państwowych spółek zaczynają się obawiać, co będzie po zmianie władzy. Zmotywowany prokurator na każdego znajdzie przecież paragraf - mówi urzę­dujący prezes dużej państwowej spółki.
- Kto w takich warunkach weźmie pra­cę w państwowej firmie poza ludźmi bez kompetencji, którzy nie mają alternaty­wy? - pyta retorycznie.
   Premier Mateusz Morawiecki zamó­wił w spółkach skarbu raport o ich wy­datkach marketingowych. Nie otrzymał jednak satysfakcjonującej odpowie­dzi. Spółki łożą setki milionów złotych rocznie na Polską Fundację Narodową, podmiot, któremu NIK zarzuciła niego­spodarność i brak przestrzegania włas­nych zasadach i procedur.
   Na razie, poza wyjątkiem z PGZ, sze­fowie państwowych spółek z nadania PiS mogą spać spokojnie. Przykład symp­tomatyczny: stadnina koni w Janowie przez lata przynosiła zyski, nawet kil­ka milionów złotych rocznie. Rok 2017 zamknęła stratą w wysokości 1,5 min zł. Ale minister rolnictwa uznał niedawno, że to... efekt suszy. A nadzorujący stad­niny Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolni­ctwa dostał 11,78 mln zł na nagrody.

PORAŻKA PROKURATURY Z KNF
6 grudnia na wniosek Adama Gołucha z Proku­ratury Regionalnej w Szczecinie CBA zatrzymało sied­mioro urzędników KNF, w tym byłego przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka i jego zastępcę Woj­ciecha Kwaśniaka. Prokurator zarzucił im, że za późno wprowadzili zarząd komisaryczny w SKOK Wołomin. W ubiegłym tygo­dniu szczeciński sąd uznał, że zatrzyma­nie całej siódemki było bezzasadne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz