Po serii głośnych
zatrzymań pod wątpliwymi zarzutami byłych prezesów spółek skarbu państwa tylko
desperaci będą szukać zajęcia na państwowych stołkach
Radosław Omachel
Dzwonek do drzwi bladym świtem, efektowne zatrzymanie,
przesłuchanie, prokuratorskie zarzuty, a wieczorem obszerny materiał w
„Wiadomościach” TVP.
Na taki przebieg dnia muszą się szykować byli
menedżerowie spółek skarbu państwa zwykle wtedy, gdy rząd ma wizerunkowe
kłopoty. Funkcjonariusze odwiedzili m.in. domy byłych zarządzających z
Zakładów Chemicznych Police, PKN Orlen, Grupy Lotos, PKP Cargo, Węglokoksu,
Enei, a w ubiegłym tygodniu tych z Petrobalticu, W każdej chwili zatrzymani
mogą zostać kolejni szefowie spółek energetycznych, kolejowych, wydobywczych
czy chemicznych. Nawet jeśli podstawy do stawiania zarzutów są dęte.
TRZY LATA PO AUDYCIE
Maj 2016 roku W ramach tzw, audytu rządów
koalicji PO-PSL minister infrastruktury Andrzej Adamczyk wylicza błędy i
wypaczenia poprzedniej ekipy, min. zakup przez PKP Cargo czeskiej spółki AWT
przewożącej głównie węgiel i koks. Powód? Za 80 proc. udziałów Cargo zapłaciło
103 mln euro. Nowe władze zamówiły u pracownika szczecińskiej uczelni
ekspertyzę, z której wynika, że spółka przepłaciła mniej więcej dwukrotnie.
Sprawa idzie do prokuratury.
Najpierw zajmował się nią śledczy z Warszawy, potem z Łodzi. W końcu
trafiła w ręce Jerzego Ziarkiewicza. To prokurator z Zamościa, oddelegowany
jesienią przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę na p.o. szefa lubelskiej
Prokuratury Regionalnej. To znaczący awans, ale w połowie marca zapadnie
decyzja, czy delegacja zostanie przedłużona. Wszystko zależy od efektów pracy.
18 lutego „Gazeta Wyborcza” publikuje kopię dowodu wypłaty 50 tys. zł,
które austriacki deweloper miał przekazać wskazanemu przez Jarosława Kaczyńskiego
księdzu. Dzień później policja robi pobudkę byłemu prezesowi PKP Cargo Adamowi
Purwinowi i trzem jego współpracownikom.
PLUS CZY MINUS?
Pięć lat temu PKP Cargo szukało możliwości
wyjścia poza Polskę. Jedną z niewielu firm wystawionych na sprzedaż było AWT
czeskich miliarderów: Zdenka Bakali i Rene Holećka. Transakcja była obarczona
ryzykiem: gros przychodów AWT pochodziło z przewozu węgla z bankrutujących
czeskich kopalń OKD. Za to otwierała PKP Cargo możliwość wydłużenia łańcucha
dostaw, a w tym biznesie zarabia się na długich przejazdach.
Wycenę AWT opracował min. dom maklerski państwowego banku PKO BP. Bakala
sprzedał 80 proc. udziałów za 103 mln euro. - Transakcję chwalił publicznie ówczesny
szef BZ WBK Mateusz Morawiecki. Ekspansja zagraniczna polskich czempionów to
zresztą jeden z filarów tzw. planu Morawieckiego - mówi Jakub Karnowski, były
szef grupy PKP, który wprowadzał PKP Cargo na giełdę.
Czy ryzyko się opłaciło? - W ciągu
czterech lat od zakupu AWT przyniosło pół miliarda złotych zysku operacyjnego.
Wydatek na zakup już się zwrócił - mówi
Karnowski. W grudniu AWT kupiło 80 proc. akcji w słoweńskim przewoźniku Primo
Rail.
Prokuratura wciąż jednak posiłkuje się ekspertyzą szczecińskiego naukowca,
że szef PKP Cargo przepłacił. Nie jest tajemnicą, że organa ścigania interesują
się także Karnowskim, który Purwina zatrudniał. Były prezes PKP, swego czasu
bliski współpracownik Leszka Balcerowicza, też może się spodziewać materiału w „Wiadomościach”. Policja nie zatrzymała go
razem z Purwinem, bo... nie było go w domu. Ale został już wezwany na
przesłuchanie. Wśród szefów spółek skarbu państwa panuje przekonanie, że przed
wyborami niezapowiedzianych wizyt o poranku może się spodziewać prawie każdy.
Od słynnego audytu minęły przecież prawie trzy lata, a bodaj żadna z omawianych
wtedy spraw nie znalazła finału w sądzie ani nawet w formie aktu oskarżenia.
Dla prokuratury to wygodne: w sądzie można przegrać, a przewlekane w
nieskończoność postępowania mają potencjał polityczny.
POD CELĄ
Pierwszy
tekst o taśmach Kaczyńskiego ukazał się w „GW” 29 stycznia, ale już dzień wcześniej było
o nim głośno. I właśnie 29 stycznia wczesnym rankiem zatrzymany został Paweł
Olechnowicz, wieloletni prezes Grupy Lotos. Rządził od czasów ekipy Leszka
Millera. Rząd Beaty Szydło usunął go w 2016 roku. Nie za wyniki, bo za jego
rządów suma podatków odprowadzanych przez Lotos wzrosła z 2,5 do 13 mld zł.
Ekipie PiS nie pasowało, że Olechnowicz miał poprawne kontakty ze wszystkimi
poprzednimi rządami. No i sprzeciwiał się fuzji Lotosu z Orlenem.
Śledczy z gdańskiej delegatury CBA zabrali go z Wadowic najpierw do domu
w Bielsku-Białej, potem do lekarza do Katowic, następnie do Gdańska. Wieczorem
„Wiadomości” poinformowały, że Olechnowicz był człowiekiem Tuska i sprzyjał
idei sprzedania firmy Rosjanom, choć przecież były prezes blokował wszelkie
próby sprzedaży Lotosu. W izbie zatrzymań w Gdańsku spędził dwie doby. -
Poczułem, że ktoś chce mnie upodlić. Na co w żadnej mierze nie zasłużyłem -
mówił w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
- Okazuje się, że każdego
człowieka to państwo może potraktować nie fair. Tak powiedziałem w sądzie. Nie
fair. Choć powinienem powiedzieć, że jak szmatę - dodał. (Z „Newsweekiem”
Olechnowicz nie mógł porozmawiać, leży w szpitalu).
Sąd nie zgodził się na areszt. Prokuratura zarzuca Olechnowiczowi, że
podpisał wartą 246 tys. zł umowę na lobbing na rzecz jednego z projektów
Lotosu, a umowa nie była wykonywana. Janusz Kaczmarek, minister sprawiedliwości
w pierwszym rządzie PiS, dziś pełnomocnik Olechnowicza: - Zebrany materiał
nie potwierdza, że umowa nie była wykonywana. A nawet jeśli przyjąć tezę
prokuratury, to odpowiednie komórki kontrolne w Lotosie powinny zareagować.
Prezes firmy generującej przychody liczone w miliardach złotych nie ma
przecież bezpośredniego nadzoru nad wszystkimi kontraktami.
Tak jak w przypadku PKP Cargo, sprawę Lotosu powierzono prokuratorowi
na delegacji. Bartosz Grabowski w 2016 roku trafił do Gdańska z toruńskiej
okręgówki. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nie widział podstaw do
aresztowania Olechnowicza. Wniosek złożył dopiero wtedy, kiedy dostał polecenie
na piśmie. Na posiedzeniu sądu Grabowskiemu towarzyszył przełożony z
Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. - Wyglądało, jakby pilnował, żebym się nie
rozmyślił. Pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją - mówi Kaczmarek. Po
tym incydencie Grabowski został odesłany do Torunia.
LISTA NA WYBORY
Podobnego
kalibru zarzuty są już gotowe dla kilkudziesięciu byłych menedżerów. 12 lutego, czyli w
środku afery taśmowej, CBA odwiedziło w domach byłych szefów PKN Orlen, w tym
prezesa Jacka K. Według łódzkiej Prokuratury Regionalnej nie dopilnował on
właściwego rozliczenia wpływów ze sprzedaży biletów na imprezę Verva Street Racing na Stadionie Narodowym.
Pieniądze trafiły na konto firmy organizującej wydarzenie, a według
prokuratury powinien je dostać Orlen. - Jeśli wierzyć prokuraturze, to doszło
do ordynarnego przekrętu, który wykryłby nawet student rachunkowości. Dość
osobliwa konstrukcja logiczna, bo Jacek K. uchodził za menedżera, który od
sytuacji budzących wątpliwości trzyma się z daleka - mówi były menedżer PKN
Orlen.
Przygoda ze sponsoringiem sportowym odbija się też czkawką byłym menedżerom
Węglokoksu. Kiedy w połowie ubiegłego roku media zasugerowały związki PiS z
aferą spółki windykacyjnej GetBack, Prokuratura Okręgowa w Katowicach zleciła
zatrzymanie ośmiu menedżerów Węglokoksu. Zarzucono im, że wsparli bankrutujący
klub piłkarski Ruch Chorzów kwotą 1,5 mln euro i narazili firmę na straty.
Mniej więcej w tym samym czasie prokuratorzy z Poznania postawili zarzuty
byłym szefom Enei, która kilka lat temu za 15 mln zł kupiła spółkę kontrolującą
most energetyczny z Białorusią. Zdaniem prokuratury na spółce nie sposób
będzie w bliskiej przyszłości zarobić.
Były prezes Giełdy Papierów Wartościowych i były minister skarbu Paweł
T. oraz kilku jego współpracowników tłumaczą się z kolei ze sprzedaży Ciechu
firmie Kulczyk Investments.
- Mam wrażenie, że w tym śledztwie nic się nie
dzieje. Prokuratura incydentalnie przeszukuje biura, domy i dokonuje zatrzymań.
Zawsze towarzyszy temu medialny szum - mówi osoba związana ze sprawą.
Wnioski o areszt sądy prawie zawsze odrzucają. Z nielicznymi wyjątkami:
za kratami siedzi Radosław O., były wiceprezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Ale to już menedżer z nadania „dobrej zmiany” - znajomy Bartłomieja M.,
słynnego aptekarza z Łomianek, asystenta Antoniego Macierewicza.
KTO NASTĘPNY?
Prokuratura
zajmuje się też zakupem spółki wydobywczej Quadra przez KGHM za 9 mld zł. Były
prezes Herbert Wirth przyznał niedawno, że bierze pod uwagę możliwość zatrzymania.
W grę wchodzą też pokazowe zatrzymania byłych menedżerów innych spółek - im
większa, tym większy potencjał medialny.
- Jestem przerażony tym, co się dzieje - mówi menedżer państwowej
spółki paliwowej, - Ta praca oznacza podejmowanie ryzyka. Jeśli kupię spółkę X
za 10 mln, to wiadomo, że za rok wartość tej firmy będzie inna. Idąc tokiem
rozumowania prokuratorów ministra Ziobry, po każdej tego typu transakcji ktoś
powinien trafić do więzienia: jeśli wartość spółki wzrośnie - to sprzedający a
jeśli spadnie - to kupujący. To obłęd - mówi.
- Ziobro nakręca mechanizm, który
będzie trudno zatrzymać. Szefowie państwowych spółek zaczynają się obawiać, co
będzie po zmianie władzy. Zmotywowany prokurator na każdego znajdzie przecież
paragraf - mówi urzędujący prezes dużej państwowej spółki.
- Kto w takich warunkach weźmie
pracę w państwowej firmie poza ludźmi bez kompetencji, którzy nie mają
alternatywy? - pyta retorycznie.
Premier Mateusz Morawiecki zamówił w spółkach skarbu raport o ich wydatkach
marketingowych. Nie otrzymał jednak satysfakcjonującej odpowiedzi. Spółki łożą
setki milionów złotych rocznie na Polską Fundację Narodową, podmiot, któremu
NIK zarzuciła niegospodarność i brak przestrzegania własnych zasadach i
procedur.
Na razie, poza wyjątkiem z PGZ, szefowie państwowych spółek z nadania
PiS mogą spać spokojnie. Przykład symptomatyczny: stadnina koni w Janowie
przez lata przynosiła zyski, nawet kilka milionów złotych rocznie. Rok 2017
zamknęła stratą w wysokości 1,5 min zł. Ale minister rolnictwa uznał niedawno,
że to... efekt suszy. A nadzorujący stadniny Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa
dostał 11,78 mln zł na nagrody.
PORAŻKA PROKURATURY Z
KNF
6 grudnia na wniosek
Adama Gołucha z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie CBA zatrzymało siedmioro
urzędników KNF, w tym byłego przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka i jego
zastępcę Wojciecha Kwaśniaka. Prokurator zarzucił im, że za późno wprowadzili
zarząd komisaryczny w SKOK Wołomin. W ubiegłym tygodniu szczeciński sąd uznał,
że zatrzymanie całej siódemki było bezzasadne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz