czwartek, 28 marca 2019

Żmijowisko



Mówi polityk PiS: „Paczka i Pałka dołączyli do zarządu, a Kura walczy z nimi brudnymi metodami. Ma zielone światło od szefa wszystkich szefów i zachowa złoty głos”. Brzmi jak gangsterska rozgrywka, a dzieje się to na szczytach publicznej telewizji.

Wszystko rozegrało się w ciągu tygodnia. Andrzej Duda dostał do podpisania ustawę, która pozwala na zasilenie TVP i Polskiego Radia kwotą 1,2 mld zł jako tzw. rekompen­satę za ulgi w płaceniu abonamentu. Kurski - jak relacjonują lu­dzie z TVP - był pewny że prezydent szybko ją podpisze. Ale Duda wcale się nie spieszył, tylko - jak mu się wydawało - wykorzystał okazję, aby zadbać o swoje wpływy przy Woronicza, wprowadza­jąc bliskich sobie ludzi do kierownictwa telewizji. Powodem było choćby to, jak TVP traktuje głowę państwa: w ostatniej „Szopce noworocznej” prezydenta przedstawiono jako Adriana. Dopiero po interwencji Pałacu na antenę poszła nieco wygładzona wer­sja, ale i tak przebijała groteskowy wizerunek jego postaci z „Ucha Prezesa”.
   Bez tych pieniędzy nad którymi przez chwilę wła­dzę miał Duda, telewizja popadłaby w poważne tarapaty finansowe, na co przed wyborami partia nie może sobie pozwolić. Andrzej Duda chciał odwołania Jacka Kurskiego (zwanego Kurą), co dla prezesa PiS było jednak żądaniem zbyt zuchwałym. Trzy dni przed ter­minem na podpisanie ustawy Rada Mediów Narodowych (RMN) powołała do zarządu TVP Marzenę Paczuską (zwaną Paczką), byłą szefową „Wiadomości”, a także Piotra Pałkę, który wcześniej rozwiązał umowę na doradzanie prezydentowi. - Wprowadzenie Paczki do zarządu kosztowało nas 1,2 mld zł, ale prezydent się upierał - mówi nasz rozmówca w PiS. Jak twierdzą nasi infor­matorzy, na wiadomość o awansie dla Paczuskiej pobladł wice­premier Piotr Gliński. Zapamiętał jej, że kiedy kierowała „Wia­domościami”, wyemitowała materiał ze słynnymi strzałkami opisującymi rzekome „niejasne” powiązania NGO, w tym tych, w których pracuje żona wicepremiera. Gliński miał nawet zagro­zić dymisją, ale Kaczyński zbytnio się nie przejął i miał do niego rzucić: „To składaj dymisję”. Aby załagodzić sytuację, zgodził się na dołączenie do zarządu trzeciej osoby, Piotra Pałki.

Swoi i bardziej swoi
RMN odwołała za to Macieja Staneckiego, nieformalnego przedstawiciela Kukiza we władzach TVP. Ten jednak szybko stracił poparcie Ruchu, bo muzyk doszedł do wniosku, że Stanecki bezwarunkowo ulega Kurskiemu. Kukiz zgodził się, aby od teraz Piotra Pałkę uznawać za swojego człowieka przy Woroni­cza. PiS świadczy drobne usługi na rzecz rockmana, bo Jarosław Kaczyński sądzi, że muzyk jesienią znów dostanie się do Sejmu. Dlatego dba o dobre relacje z ewentualnym przyszłym koalicjan­tem. W konstruowanie nowych władz TVP był też zaangażowany premier i przyjął je z zadowoleniem. Choć Mateusz Morawiecki publicznie nigdy nie odważył się recenzować poczynań Kurskie­go, to był mocno poirytowany stylem prowadzenia przez niego publicznej telewizji. Ostatnio szczególnie, kiedy „Wiadomości”, stając w obronie pensji szefa NBP i jego dwóch współpracowni­czek, chciały pokazać, ile zarabiają szefowe prywatnych banków.
- I „przypadkiem”  chcieli pokazać sowite zarobki byłego prezesa banku Mateusza Morawieckiego. Interwencja premiera była w tej sprawie skuteczna - mówi osoba z TVP
   Kontrolowana przez PiS Rada Mediów Narodowych to jedyne ciało, które może powoływać i odwoływać prezesów. Na pięcioro członków troje to posłowie PiS: szef Rady Jacek Czabański, Jo­anna Lichocka i Elżbieta Kruk. Są jeszcze Juliusz Braun (z reko­mendacji PO, były prezes TVP) i Grzegorz Podżorny (z nadania Kukiz’ 15). - Przy tym. układzie sił to oczywiste, że bez pozwolenia z najważniejszego gabinetu przy Nowogrodzkiej żadne zmiany w zarządzie nie mogą być przeforsowane - słyszymy z centrali partii. Lichocka i Czabański też zgłaszają do Kurskiego liczne zastrzeżenia, a ponad dwa lata temu zagłosowali za odwołaniem go. Tyle że jeszcze tego samego dnia najważniejszy widz TVP - Jarosław Kaczyński - kazał im tę decyzję odwołać.
   Poszerzenie zarządu TVP było symbolicznym, choć - jak się okazało w kilka dni - chwilowym osłabieniem władzy Jacka Kurskiego. Do współrządzenia telewizją dano mu byłą szefo­wą „Wiadomości”, którą usunął ze stanowiska, i wyrzuconego przez niego w atmosferze konfliktu dziennikarza i dyrektora. Podwójna potwarz dla prezesa TVP. Przy Woronicza zawrza­ło. Komentatorzy pisali: „Kurski słabnie w TVP”, bo faktycz­nie stracił swój złoty, decydujący głos. Dwoje świeżo powoła­nych członków zarządu dostało moc przegłosowania go dwa do jednego. Wiadomo było, że Kurski tak tego nie zostawi. W powietrzu wisiało też pytanie, jak na to wymuszenie przez prezydenta zmian w TVP ostatecznie zareaguje Jarosław Ka­czyński? - Andrzej Duda powinien się liczyć z konsekwencjami, kiedy wymusza coś na Jarosławie. Wiadomo, że kiedy jedną. ręką. podpisywał ustawę o kasie dla TVP, to za chwilę druga, którą, dosięgną zarządu telewizji, zostanie mu obcięta - słyszymy z okolic PiS.

Czołganie
Kurski natychmiast przystąpił do czołgania dokooptowanych wiceprezesów. Relacjonuje osoba znająca kulisy pierwszego, za­raz po ich powołaniu, zarządu TVP: - Leciały mocne teksty. Kurski chciał im pokazać swoją siłę, zrobić z nich awanturników i ha­mulcowych dobrej zmiany w TVP. Szukał argumentów, z którymi może pobiec do Jarosława, aby któreś z nich odwołać i broń Boże nie dawać Paczce do zarządzania Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Zresztą podobno Kaczyński już wcześniej dał Kurskiemu gwaran­cję, że informacje zostają pod jego kontrolą. To czołganie wygląda­ło tak, że na kilka godzin przed posiedzeniem zarządu zasypywał ich tysiącami stron dokumentów i liczył na szybkie głosowanie, bez dyskusji, pod jego dyktando. Kiedy zgłaszali jakieś uwagi, Kurski się obrażał, w końcu przegłosowali go w sprawie przełożenia jakiegoś punktu posiedzenia na kolejny zarząd, który miał się odbyć za dwa dni robocze. Pierwszy raz w historii swojej prezesury Kurski prze­grał w głosowaniu. - Ostentacyjnie zerwał posiedzenie i wyszedł, lojalni wobec niego dyrektorzy namawiali nowych wiceprezesów, aby poszli do niego, przeprosili i zgodzili się na reasumpcję głoso­wania. Istny absurd - relacjonuje osoba z Woronicza.
   Paczuska i Pałka uznali, że albo teraz, na starcie, zacznie się z nimi liczyć, albo zrobi z nich atrapę. W poniedziałek wieczorem ludzie Kurskiego wysłali informację o kolejnym zarządzie naza­jutrz, mimo że było już zaplanowane dokończenie poprzedniego. W dodatku nie przysłali wszystkich potrzebnych materiałów. Pa­czuska i Pałka zaprotestowali przeciwko zwołaniu tego zarządu, uznając, że nie ma podstaw prawnych do jego zwołania. We wtorek 19 marca Kurski sztuczkami formalnymi doprowadził do zwołania posiedzenia, które było wcześniej oprotestowane przez wicepre­zesów. Z tego powodu Paczuska i Pałka zaczęli wstrzymywać się od głosów i tak Kurski znów przegrywał, a zarazem zbierał argu­menty, że „z tą dwójką nie da się pracować”. Oni nie chcieli iść na totalne zwarcie, więc w pilnych głosowaniach, których odłoże­nie mogłoby narazić spółkę na straty, podnieśli razem z Kurskim rękę. Tak zgodnie we trójkę przegłosowali zakup praw na niedziel­ny wyścig Roberta Kubicy i zgodę na otwarcie TVP Wilno. Pod­pisaniem umowy o współpracy MSZ i TVP w sprawie rozwijania tego kanału Kurski chwalił się przed kamerami w czwartek. Kilka godzin później rada nadzorcza telewizji zawiesiła Piotra Pałkę.
   W trzyosobowej radzie są ludzie, którzy swój ośrodek lojalności ulokowali przy Nowogrodzkiej: jej szef Maciej Łopiński, wierny druh Kaczyńskiego, który od czasów gdańskich sympatyzuje z Kur­skim, Radosław Włoszek, były współpracownik poseł Beaty Szydło, oraz Przemysław Tejkowski, przyjaciel z podstawówki Joachima Brudzińskiego. Kurski argumentował przed RN, że Pałka wytoczył TVP proces. Od kilku miesięcy sądzi się z Telewizją i żąda odszko­dowania (trzymiesięcznej pensji) za zwolnienie dyscyplinarne. Pałka do czerwca 2018 r. pracował w biurze programowym TVP był komentatorem politycznym w mediach, prowadził program w TVP Info. Został zwolniony po tym, jak w zeszłym roku do konkursu Debiuty na festiwalu w Opolu dopuszczono piosenkę „Siła kobiet” zespołu Girls on Fire, która w dodatku wygrała konkurs. Proble­mem jest to, że w jej klipie nawiązywano do czarnych marszów kobiet. Tylko że - jak ujawnił „Fakt” - Pałka nawet nie wybrał tego zespołu do konkursu. Piosenki bronił za to reżyser i szef rady arty­stycznej festiwalu Konrad Smuga. Ale to Pałka stał się kozłem ofiar­nym złożonym na ołtarzu dobrych relacji Kurskiego z częścią PiS.
   Smuga ma mocną pozycję w TVP Kurski mówi o nim „mistrz polskiej rozrywki”, a lista jego zleceń dla telewizji wciąż się wy­dłuża (m.in. sylwester TVP „Rolnik szuka żony”). Co nie bez zna­czenia, jest też bliskim znajomym Joanny Klimek, żony prezesa. Jak twierdzi nasz informator obecny na tamtym posiedzeniu rady nadzorczej, Czabański, który stoi za powołaniem Pałki do zarzą­du, miał tłumaczyć, że o tym procesie nic nie wiedział. Brzmi to jednak mało wiarygodnie, najwidoczniej uznał, że skoro Kurski przeprowadza atak w tak bezceremonialny sposób, ma na to przyzwolenie z Nowogrodzkiej. Smaczku sprawie dodaje fakt, że podobno Pałka deklarował na posiedzeniu RN, że jest gotów na szybkie, w tym polubowne, zakończenie procesu, ale - jak widać - nie to było dla RN najważniejsze.

Szukanie haków
Kurski, który wnioskował też o odwołanie z zarządu Marzeny Paczuskiej, wyciągnął kolejną amunicję. Wyposażony w stenogra­my z posiedzenia zarządu, których zresztą nie chciał udostępnić nowym wiceprezesom, przekonywał radę nadzorczą, że Paczuska i Pałka wstrzymali się od głosu, bo chcieli zablokować zakup scenografii do serialu „Ludzie i bogowie” opowiadającego losy tzw. oddziału likwidacyjnego Kedywu Armii Krajowej. Oni z kolei - że Kurski przeprowadził to głosowanie z rażącym naruszeniem regulaminu, według którego działa zarząd.
   Jak podał Wojciech Wybranowski w „Do Rzeczy”, „czarę gory­czy przelał fakt, iż na tym samym posiedzeniu zarząd głosami Pałki i Paczuskiej nie wyraził zgody na emisje tzw. billboar­dów sponsorskich przed, po, w przerwie i w związku z meczami reprezentacji polskiej w piłce nożnej. Telewizja musiała zdjąć przewidziane do emisji billboardy sponsorskie kilku firm, co może ją kosztować utratę około siedmiu milionów złotych”.
   Jednak nasze źródło twierdzi, że nowym wiceprezesom oczywi­ście chodziło o pokazanie Kurskiemu, że nie będą jego paprotkami, ale też o ich odpowiedzialność prawną za wydatki TVP - Oni mieli wątpliwości co do umowy na zakup tej scenografii, ale w narracji Kurskiego, która przemawia do serca PiS, byli przeciwko patriotycz­nemu serialowi. Tłumaczyli radzie, że nie może być tak, że dostają papiery chwilę przed zarządem i muszą glosować, nie wiedząc nad czym., a Kurski na to, że działają na finansową, szkodę firmy, czyli wizerunkową. PiS - mówi osoba znająca kulisy rady nadzorczej. Jacek Kurski natychmiast zadbał o odpowiedni przekaz w tej sprawie. Podał do zaprzyjaźnionego „Super Expressu”: „Nawet siedem milio­nów złotych może stracić Telewizja Polska z powodu konfliktu w za­rządzie” - i dalej: „Nowi członkowie zarządu blokowali bez powodu kolejne decyzje”. Trudno się w tym połapać: Pałka poleciał za proces z telewizją czy za blokowanie finansowych decyzji? A jeśli to drugie, to dlaczego tylko on, skoro Marzena Paczuska głosowała dokładnie tak samo? Brak w tym logiki, ale nie o nią tu chodzi, tylko o politykę.
   Na drugi dzień po poszerzeniu zarządu nowym szefem TVP Info został, już oficjalnie, Krystian Kuczkowski, który do tej pory był tylko p.o. wiceszefa TAI ds. TVP Info. Zaraz po zawieszeniu Pałki jego asystent dostał propozycję nie do odrzucenia, aby przejść do biura prasowego TVP Drugim wiceszefem Agencji jest dwudziestoparolatek Paweł Gajewski, szef młodzieżówki Solidarnej Polski. Mówią o nim „Misiewicz TVP”. Zasłynął zdjęciem z festiwalu w Opolu, na którym trzymał parasol nad prezesem i jego ukochaną. Wier­ną w poglądach sprzyjających PiS Marzenę Paczuską (czemu daje wyraz na Twitterze) - kiedy opuściła fotel szefowej „Wiadomości”, bo nie chciała podgryzać prezydenta, gdy ten był z partią rządzącą na wojennej ścieżce po wetach do ustaw sądowych - zastąpił Ja­rosław Olechowski. On, dawny dziennikarz ekonomiczny „Newsweeka”, pracował w TVP już za czasów PO, ale nie zdradzał swoich przekonań. Kurski uznał, że awansując Olechowskiego z reportera „Wiadomości” na szefa, w dowód wdzięczności, zapewni sobie pil­nowanie partyjnej linii. Miał rację.
   Po restrukturyzacji, kiedy Kurski zlikwidował oddzielne ante­ny, zrobił dyrektorem programowym Agnieszkę Dejnekę. Choć od lat uchodziła za sprawną dyrektor od finansów TVP to według naszych rozmówców nie ma kompetencji, by decydować o pro­gramie. Jej awans był po to, aby kto inny, czyli ludzie, którzy przy­szli z Kurskim, mieli nad wszystkim kontrolę. - Prezes wybiera firmę, jego człowiek przygotowuje umowę, inny decyduje o kasie na projekt, a jak ktoś ma wątpliwości, to audyt też przeprowadza dyrektor Kury, i tak się to wszystko kręci - mówi nasz informator z mediów publicznych. A jak coś komuś nie pasuje, to - jak mówią pracownicy TVP - jest wzywany na przesłuchania do dyrektora ds. korporacyjnych Stanisława Bortkiewicza (dawnego dyrekto­ra Ursusa, znajomego Kurskiego jeszcze z lat 90.) albo - co też się zdarzało - skontroluje mu się pracowniczą skrzynkę mailową.
- Nawet Marzenę Paczuską i Piotra Pałkę Bortkiewicz podobno za­straszał tym., że ma władzę nad. komunikatem, który wyjdzie z po­siedzenia zarządu, i żeby sobie uważali - słyszymy. Po TVP krążą też dwie wersje wydarzeń zaraz po odwołaniu nowego wiceprezesa. Pierwsza mówi, że ludzie Kurskiego naciskali, aby wyprowadziła go ochrona, druga - że chcieli go wyprowadzić najbardziej ekspono­wanym hallem na Woronicza. - To miał być pokaz siły Kurskiego, upokorzenie na oczach wszystkich, ale Pałka był stanowczy i nie zgodził się na takie metody - słyszymy.

Pole walki
Najważniejsze jest teraz pytanie, co to wszystko oznacza dla widzów. Idą podwójne wybory, więc twardy kurs wydaje się natu­ralny. Jeden ze stronników Paczuskiej i Pałki ma nadzieję, że pre­zydent i premier stworzą dla nich osłonę. Dodaje, że może pre­zesowi PiS nie podoba się to, że Kurski tak wszystkich rozgrywa. Ale ktoś inny, dobrze umocowany przy Nowogrodzkiej, kreśli trzy wnioski z ostatniego tygodnia. Po pierwsze, Jarosław dał przyzwo­lenie, aby Jacek koncertowo rozegrał prezydenta i chyba ma z tego trochę satysfakcji. Po drugie, Piotr Pałka zostanie odwołany przez Radę Mediów Narodowych z zarządu TVP lub sam zrezygnuje.
I po trzecie, Marzena Paczuska zostanie, może zawalczy o lepszy wizerunek Dudy w „Wiadomościach”, ale Kurski będzie ją mógł we wszystkim przegłosować w zarządzie.
   Osoba z kręgu władz PiS: - Jacek ma. wrogów nie tylko w opo­zycji. W PiS większość też go nienawidzi, bo dba tylko o interesy Ziobry i prezesa. Jego wrogowie przynoszą. Kaczyńskiemu badania, z których wynika, że nawet w bastionach PiS „Wiadomości” nie cieszą się dobrą, sławą, a oglądalność spada. Ale Kurski, singiel otoczony wilkami, uwieszony na prezesie, jest najwygodniejszy i skuteczny. Nawet niektórzy w partii uznają za bezczelność użycie w piątkowych „Wiadomościach” wypowiedzi nauczycielki o za­dowoleniu z podwyżki pensji. Kobieta twierdzi, że jej słowa po­chodziły sprzed roku. „Jest to manipulacja i propaganda ze strony telewizji” - oburzyła się na Facebooku bohaterka materiału TVP i zapewniła, że też bierze udział w strajku nauczycieli.
   Kurski podbija ogólne wyniki oglądalności imprezami muzycz­nymi czy sportowymi, na których zresztą promuje się z żoną. Przy każdym materiale o sportowych sukcesach skoczków czy piłka­rzy jest wypowiedź Kurskiego (!), jakby nawet te małe zwycięstwa były jego zasługą. Zresztą przy Nowogrodzkiej, tak jak na kolegiach w TVP nie wyniki oglądalności, ale te sondażowe PiS są najważniej­szym argumentem. Kaczyński uważa nawet tę toporną propagan­dę za coś skutecznego i dla siebie pożytecznego. Wie, że TVP ma moc wpływania na starszą grupę widzów, którzy wiedzę o świecie czerpią głównie z „Wiadomości”. To jego najwierniejszy elektorat. Według prezesa PiS powodem propagandowego kursu TVP jest antypisowski kurs prywatnych mediów - co Kurski ochoczo za nim powtarza. Zresztą Jarosław Kaczyński za rządów PO wyjaśnił, jaką rolę ma TVP w jego koncepcji rządzenia. Mówił, że jeśli rząd kontro­luje przekaz telewizyjny między godz. 19 i 20, a jednocześnie utrzy­muje się wzrost gospodarczy, to opozycja skazana jest na walenie głową w mur. Ma nadzieję, że w najbliższych podwójnych wyborach opozycja rozbije sobie na tym murze głowę. Z drugiej strony kłótnie i walki w obozie władzy, jak te w TVP pokazują, że rosną napięcia i nikt już nie jest pewny swego. A jeszcze premier Morawiecki po­wiedział ostatnio, że „my nie mamy mediów” i pewnie najbardziej nad tym dziwnym stwierdzeniem zastanawia się sam prezes Kurski.
Anna Dąbrowska

1 komentarz:

  1. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
    (1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.

    OdpowiedzUsuń