W PiS Liczą na to, że
straszenie osobami LGBT pomoże partii wygrać wybory, tak jak straszenie
uchodźcami pomogło w 2015 roku. Ale słychać też obawy, że Jarosław Kaczyński jednak
przelicytował
Renata Grochal
Spór
światopoglądowy ma być jednym z głównych elementów kampanii PiS przed wyborami
do Parlamentu Europejskiego. Tak miał postanowić sam prezes Kaczyński, choć -
jak dowiaduje się „Newsweek” - w sztabie PiS nie wszystkim ten pomysł się
spodobał.
Bliski doradca Kaczyńskiego mówi,
że przeciwny temu był prof. Waldemar Paruch, szef Centrum
Analiz Strategicznych w Kancelarii Premiera, politolog, który w sztabie zajmuje
się sondażami i obmyślaniem strategii. Paruch uważał, że PiS nie powinno w
kampanii ani mnożyć obietnic socjalnych, ani iść w ostry spór światopoglądowy.
Powinno raczej prezentować łagodne oblicze i pozytywny program, bo to
przysporzyło mu centrowych wyborców w 2015 roku. Jednak Kaczyński uznał, że
dziś sytuacja jest inna. PiS ma poważne kłopoty wizerunkowe spowodowane
licznymi aferami i na pozyskanie głosów centrum nie ma co liczyć. Dlatego
postanowił w kampanii „pójść na ostro”.
Podpisana przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego deklaracja
LGBT+ idealnie nadawała się na cel ataku. To pierwszy taki dokument, który
określa politykę miejską wobec mniejszości seksualnych. Główne jego punkty to:
edukacja seksualna w szkołach oraz walka z homofobią i dyskryminacją.
- Gdybyśmy nie zareagowali na deklarację LGBT+, świadczyłoby to o braku
instynktu politycznego, bo temat grzeje - przyznaje bliski doradca
Kaczyńskiego. Podkreśla, że dla elektoratu PiS sprawa jest bardzo ważna, i bo
ludzie boją się o dzieci i uważają, że mogą stracić
kontrolę nad tym, czego uczy w szkołach. Te obawy - dodaje mój rozmówca - widać
we wpisach w mediach społecznościowych.
Sztabowcy PiS wnikliwie analizują, jakie tematy budzą największe emocje w sieci,
i takie sprawy pojawiają się potem w przemówieniach polityków PiS.
SEKSUALIZACJA DZIECI
Konwencję w Jasionce
na Podkarpaciu Kaczyński wybrał nieprzypadkowo, by właśnie tutaj
opowiadać, jak to opozycja zaczyna atak na instytucję rodziny. Podkarpacie to
region, w którym PiS od lat ma najwyższe poparcie. Według Polskiego Sondażu
Uprzedzeń, badania wykonywanego co roku przez pracowników Centrum Badań nad
Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, to też jeden z tych regionów, w
których poziom niechęci wobec mniejszości seksualnych jest najwyższy.
- Ma być zastosowana, a w niektórych miejscach już jest stosowana,
pewna specyficzna socjotechnika mająca zmienić człowieka. W jej centrum jest
bardzo wczesna seksualizacja dzieci. To jest nie do uwierzenia, ja sam póki nie
przeczytałem [deklaracji LGBT+ - red.], nie mogłem w to uwierzyć, ale to się
ma zacząć w okresie 0-4, czyli od urodzenia do czwartego roku życia. Później
są kolejne okresy. Im dalej się to czyta, tym bardziej włosy dęba na głowie
stają - mówił Kaczyński, stojąc na scenie w Jasionce i przy okazji mijając się
z prawdą, bo według deklaracji edukacja seksualna ma być wprowadzana w
szkołach, a nie w żłobkach czy przedszkolach.
- Podczas tego procesu ma być też kwestionowana, podważana naturalna
tożsamość chłopców i dziewczynek - kontynuował prezes. I choć nie zaatakował
wprost środowisk LGBT, to aluzja była czytelna. - PiS jest za tolerancją.
Tolerancja to jest zgoda na odmienność i szacunek dla odmienności. Ten
szacunek jest z naszej strony, ale nie można mylić tolerancji z afirmacją -
przekonywał Kaczyński. Dzień później wiceminister Patryk Jaki straszył w TVN24, że chłopcy będą przebierani w przedszkolach za dziewczynki,
a Paweł Kukiz, lider Kukiz’15, oświadczył, że dzieci w przedszkolach, zamiast
leżakować, będą się masturbować.
Ostro zareagował na to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, pisząc w
specjalnym oświadczeniu, że PiS „opowiada bzdury o rzekomych planach deprawowania dzieci”. „W rzeczywistości
chodzi o rozmowę o tolerancji, by chronić naszych współobywateli przed mową
nienawiści, zastraszeniem i linczem (...), zaś wszystkie rewelacje o »lekcjach
masturbacji« są zwykłym cynicznym oszczerstwem” - podkreślał Trzaskowski.
PiS zyskało za to wsparcie episkopatu. Biskupi oświadczyli m.in.:
„Można się obawiać, że Karta wprowadzi do szkół program wychowania seksualnego
w duchu ideologii gender,
adresowany już do małych dzieci”. Ich zdaniem
takie wychowanie ma na celu „oswojenie dzieci z różnymi formami relacji
płciowych, a więc nie tylko rodzicielskim związkiem mężczyzny i kobiety, ale
także z zachowaniami samotniczo-ipsacyjnymi [tak biskupi określają masturbację],
biseksualnymi, homoseksualnymi, dezaprobaty płci w postaci różnych postaci
transseksualizmu”.
KACZYŃSKI O GEJACH NA PRAWICY
Wieloletni przyjaciel
Kaczyńskiego mówi, że sam prezes nie ma nic przeciwko osobom homoseksualnym, a
kwestie mniejszości seksualnych traktuje instrumentalnie. Mój rozmówca
przypomina, jak w 2006 roku Kaczyński jako premier zapewniał dziennikarzy w
Brukseli, że homoseksualistom nie dzieje się w Polsce żadna krzywda, co więcej,
są oni także wśród prawicowych polityków.
- W Polsce ludzie tej opcji zajmują wysokie stanowiska w życiu
publicznym, i żeby było jasne, to są ludzie także prawej strony, nie tylko
lewej - mówił wtedy Kaczyński.
Adam Lipiński, druh prezesa
jeszcze z czasów Porozumienia Centrum, a dziś pełnomocnik ds. równego
traktowania w rządzie PiS, zapewnia mnie, że jego partia nie jest przeciwko
środowiskom LGBT, choć nie popiera parad gejowskich i „obnoszenia się z
orientacją seksualną”.
Ważny polityk PiS mówi, że prezes nie miał wyjścia i musiał zareagować
na deklarację LGBT+, bo PiS było podszczypywane przez prawicowe media za brak
twardej reakcji, a poza tym wie, że nie może pozwolić na to, by narodowcy,
którzy chcą wystawić własną listę do Parlamentu Europejskiego, rośli w siłę.
- Mocne wystąpienie Kaczyńskiego w obronie polskiej rodziny zabierze
trochę tlenu skrajnej prawicy. Przy okazji udało się wbić klin w Koalicji
Europejskiej, bo PSL odcięło się od deklaracji LGBT+ - mówi strateg PiS.
Rzeczywiście, szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz przyznaje, że on
by takiej deklaracji nie podpisał.
- Szczególnie przed wyborami, bo PiS na kanwie tego rozpętuje wojnę
światopoglądową - mówi mi Kosiniak-Kamysz, ale zapewnia, że deklaracja nie
zagraża jedności Koalicji. - PiS robi wszystko, by zohydzić PSL na wsi. Rządowa
TVP Info trąbi od rana do nocy, że PSL nie jest zielone, tylko
tęczowe i z czasem to może stać się problemem - przyznaje szef ludowców.
Przypomina, że w kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku
Polacy też początkowo byli za przyjmowaniem uchodźców, jednak agresywna
kampania antyuchodźcza w wykonaniu polityków PiS i rządowej telewizji odwróciła
tę tendencję.
Teraz PiS próbuje powtórzyć ten manewr i stworzyć nowego wroga, bo
strach przed uchodźcami już nie działa. A geja z
uchodźcą łączy to, że większość Polaków nie miała z nim kontaktu. Z Polskiego
Sondażu Uprzedzeń wynika, że zaledwie 25 proc. Polaków zna jedną osobę homoseksualną,
a z gejem lub lesbijką przyjaźni się zaledwie 10 procent z nas.
SOCJAL NIE DZIAŁA
Jarosław Kaczyński
liczył, że kolejne obietnice socjalne przykryją kłopoty partii wywołane aferami i podreperują jej notowania. Prezes obiecał 500+ już
na pierwsze dziecko i trzynastą emeryturę, bo z badań, które PiS przeprowadziło
niedawno, wyszło, że Polacy oczekują przede wszystkim poprawy statusu
materialnego, chcą żyć tak jak ich sąsiedzi w Niemczech czy innych państwach
UE. Dlatego wątek finansowy tak często powraca w wystąpieniach premiera Morawieckiego. Jednak to nie podniosło
notowań PiS. Ważny polityk Zjednoczonej Prawicy mówi, że w wewnętrznych
sondażach, regularnie zamawianych przez partię. PiS Wyprzedza Koalicję
Europejską zaledwie o 2-3 punkty procentowe, a to różnica w granicach błędu
statystycznego. Na dodatek spadają notowania rządu i premiera, który miał Być
główną twarzą kampanii do PE. Stąd pomysł, by w kampanii bardziej eksponować
byłą premier Beatę Szydło, wciąż bardzo popularną wśród elektoratu PiS.
W ostatnim sondażu Kantar Millward Brown dla „Gazety Wyborczej”
Koalicja Europejska po raz pierwszy wygrywa eurowybory z PiS - 35 do 33 proc.
Na trzecim miejscu jest Wiosna Biedronia z wynikiem 11 proc., a na czwartym
Kukiz’15 z poparciem 7 proc. Ten sondaż przynosi jeszcze jedną złą wiadomość
dla PiS. Poparcie dla partii rządzącej w miastach powyżej 500 tysięcy - a to
głównie miasta głosują w eurowyborach - spadło od września ubiegłego roku z 27
do 16 proc. PiS przegrywa tam nie tylko z Koalicją Europejską, lecz także z
Wiosną Biedronia, która ma 21 proc. Wśród wyborców w wieku 18-34 lat spadek
poparcia dla PiS jest równie duży: z 23 do 13 proc.
Badanie przeprowadzono już po konwencji, na której PiS ogłosiło tzw.
piątkę Kaczyńskiego. Jednak bliski współpracownik prezesa przekonuje, że
poparcie dla Koalicji Europejskiej wcale nie jest takie wysokie, bo wszystkie
partie, które weszły w
jej skład, zdobyły w ostatnich eurowyborach w
sumie 52.2 procent głosów, a PiS 38,9 procent, więc koalicja na razie ma w
sondażach mniejsze poparcie, niż należące do niej ugrupowania uzyskały w głosowaniu pięć lat temu.
- Przed nami dwa miesiące niezwykle ostrej kampanii. PO oddała bardzo
dużo koalicyjnym partnerami frustracja tam jest ogromna. Jeśli przegrają w
eurowyborach, choćby jednym punktem, to będzie koniec Schetyny i tego projektu
- przewiduje czołowy polityk obozu Zjednoczonej Prawicy. Przyznaje, że PiS
sięgnęło po sprawy światopoglądowe, żeby podgrzać emocje i zmobilizować swój
twardy elektorat.
Według politologa Aleksandra Smolara, prezesa Fundacji Batorego, może
to być skuteczna taktyka. - PiS będzie kreowało taki podział w kampanii, że z
jednej strony mamy partię popierającą redystrybucję, która broni rodziny,
narodu i Kościoła, a z drugiej - liberalną Koalicję Europejską. I to może być
problem, bo polskie społeczeństwo jest wciąż bardzo konserwatywne, a Kościół
ma duży wpływ na Polaków - uważa Smolar. Dodaje, że Polska stała się w
ostatnich latach krajem bardziej tolerancyjnym, ale często są to zmiany
naskórkowe. Wynikają w dużej mierze z poprawności politycznej, a nie z
rzeczywistej zmiany nastawienia.
- Ta naskórkowość może się ujawnić w momentach, w których najmniej by
się tego chciało. Fakt, że ludzie deklarują, że są za równymi prawami gejów,
wcale nie oznacza, że tak zagłosują. Na dodatek PiS spycha Koalicję Europejską
w stronę mówienia głównie o problemie gejów, lesbijek, a to nie jest w
interesie KE, Bo mniej się mówi o problemach PiS, o aferach, o Europie i
problemie z praworządnością, o niszczeniu instytucji - wylicza Smolar. Jego
zdaniem podpisywanie w tym momencie deklaracji LGBT+ było decyzją ryzykowna. -
Oczywiście trzeba walczyć o równość praw. o to, by homoseksualiści nie byli
dyskryminowani, ale trzeba uważać z timingiem. Obawiam się, że w roku
wyborczym podjęcie tego tematu przez Rafała Trzaskowskiego może słabiej
mobilizować wyborców opozycji niż elektorat PiS - podkresla Smolar.
Z Polskiego Sondażu Uprzedzeń z 2017 roku wynika, że najbardziej
niechętne homoseksualistom są elektoraty PiS, Kukiza’15 i Korwina. Wyborcy
pozostałych ugrupowań: PO, Nowoczesnej, Zjednoczonej Lewicy, Razem, a nawet
konserwatywnego PSL, nie mają nic przeciwko gejom i lesbijkom. Dlatego według
dr. hab. Michała Bilewicza, szefa Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW,
straszenie środowiskami LGBT może odnieść skutek przeciwny do zamierzonego i
zmobilizować mieszkańców wielkich miast przeciwko PiS.
- Atak na środowiska LGBT będzie mobilizował elektorat wielkomiejski, bo
ujawnił on ekstremizm PiS - mówi Bilewicz.
- Jeżeli celem Trzaskowskiego było
podpuszczenie PiS, to było bardzo udane i widzę w tym potencjał, szczególnie
dla młodych wyborców z wielkich miast, którzy nie są gejami, ale uważają ten
rodzaj straszenia osobami LGBT czy wypowiedzi episkopatu o „zachowaniach
samotniczo-ipsacyjnych” za skrajnie zaściankowy, obrzydliwy język, który
będzie mobilizował ich do tego, by pójść do urn - ocenia Bilewicz.
Także w PiS słychać obawy, że
podkręcając spór światopoglądowy i strasząc środowiskami LGBT, Jarosław
Kaczyński może przelicytować.
- Może być tak jak w wyborach samorządowych, kiedy na koniec kampanii
wypuściliśmy bardzo ostry spot straszący uchodźcami. Chcieliśmy zmobilizować
swój elektorat, a wkurzyliśmy , mieszkańców dużych miast, którzy uznali, że to już
jest gruba przesada, i poszli tłumnie zaprotestować przy urnach - mówi jeden ze
sztabowców PiS.
Bliski doradca Kaczyńskiego przyznaje, że istnieje takie ryzyko, ale
jeśli badania pokażą, że atak na gejów nie służy PiS, to wątek wojny
światopoglądowej i obrony polskiej rodziny zniknie z kampanii tak szybko, jak
się pojawił.
Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
OdpowiedzUsuń(1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.