poniedziałek, 18 marca 2019

Lepienie nowego wroga




W PiS Liczą na to, że straszenie osobami LGBT pomoże partii wygrać wybory, tak jak straszenie uchodźcami pomogło w 2015 roku. Ale słychać też obawy, że Jarosław Kaczyński jednak przelicytował

Renata Grochal

Spór światopoglądowy ma być jednym z głów­nych elementów kampanii PiS przed wybo­rami do Parlamentu Europejskiego. Tak miał postanowić sam prezes Kaczyński, choć - jak dowiaduje się „Newsweek” - w sztabie PiS nie wszystkim ten pomysł się spodobał.
Bliski doradca Kaczyńskiego mówi, że prze­ciwny temu był prof. Waldemar Paruch, szef Centrum Analiz Strategicznych w Kancelarii Premiera, politolog, który w sztabie zajmuje się sondażami i obmyślaniem strategii. Paruch uważał, że PiS nie powinno w kampanii ani mnożyć obietnic socjalnych, ani iść w ostry spór światopoglądowy. Powinno raczej prezen­tować łagodne oblicze i pozytywny program, bo to przysporzy­ło mu centrowych wyborców w 2015 roku. Jednak Kaczyński uznał, że dziś sytuacja jest inna. PiS ma poważne kłopoty wize­runkowe spowodowane licznymi aferami i na pozyskanie głosów centrum nie ma co liczyć. Dlatego postanowił w kampanii „pójść na ostro”.
   Podpisana przez prezydenta Warszawy Ra­fała Trzaskowskiego deklaracja LGBT+ ide­alnie nadawała się na cel ataku. To pierwszy taki dokument, który określa politykę miej­ską wobec mniejszości seksualnych. Główne jego punkty to: edukacja seksualna w szko­łach oraz walka z homofobią i dyskryminacją.
   - Gdybyśmy nie zareagowali na deklara­cję LGBT+, świadczyłoby to o braku instynk­tu politycznego, bo temat grzeje - przyznaje bliski doradca Kaczyńskiego. Podkreśla, że dla elektoratu PiS sprawa jest bardzo ważna, i bo ludzie boją się o dzieci i uważają, że mogą stracić kontrolę nad tym, czego uczy w szkołach. Te obawy - dodaje mój rozmówca - widać we wpisach w mediach społecznościowych. Sztabowcy PiS wnikliwie analizują, jakie tematy budzą największe emocje w sieci, i takie sprawy pojawiają się potem w przemówieniach polityków PiS.

SEKSUALIZACJA DZIECI
Konwencję w Jasionce na Podkarpaciu Kaczyński wybrał nieprzypadkowo, by właśnie tutaj opowiadać, jak to opozy­cja zaczyna atak na instytucję rodziny. Podkarpacie to region, w którym PiS od lat ma najwyższe poparcie. Według Polskiego Sondażu Uprzedzeń, badania wykonywanego co roku przez pra­cowników Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, to też jeden z tych regionów, w których poziom niechęci wobec mniejszości seksualnych jest najwyższy.
   - Ma być zastosowana, a w niektórych miejscach już jest sto­sowana, pewna specyficzna socjotechnika mająca zmienić czło­wieka. W jej centrum jest bardzo wczesna seksualizacja dzieci. To jest nie do uwierzenia, ja sam póki nie przeczytałem [dekla­racji LGBT+ - red.], nie mogłem w to uwierzyć, ale to się ma za­cząć w okresie 0-4, czyli od urodzenia do czwartego roku życia. Później są kolejne okresy. Im dalej się to czyta, tym bardziej włosy dęba na głowie stają - mówił Kaczyński, stojąc na scenie w Jasionce i przy okazji mijając się z prawdą, bo według dekla­racji edukacja seksualna ma być wprowadzana w szkołach, a nie w żłobkach czy przedszkolach.
   - Podczas tego procesu ma być też kwestionowana, podważa­na naturalna tożsamość chłopców i dziewczynek - kontynuował prezes. I choć nie zaatakował wprost środowisk LGBT, to alu­zja była czytelna. - PiS jest za tolerancją. Tolerancja to jest zgo­da na odmienność i szacunek dla odmienności. Ten szacunek jest z naszej strony, ale nie można mylić tolerancji z afirmacją - prze­konywał Kaczyński. Dzień później wiceminister Patryk Jaki stra­szył w TVN24, że chłopcy będą przebierani w przedszkolach za dziewczynki, a Paweł Kukiz, lider Kukiz’15, oświadczył, że dzieci w przedszkolach, zamiast leżakować, będą się masturbować.
   Ostro zareagował na to prezydent Warszawy Rafał Trzaskow­ski, pisząc w specjalnym oświadczeniu, że PiS „opowiada bzdury o rzekomych planach deprawowania dzieci”. „W rzeczywistości chodzi o rozmowę o tolerancji, by chronić na­szych współobywateli przed mową nienawi­ści, zastraszeniem i linczem (...), zaś wszystkie rewelacje o »lekcjach masturbacji« są zwy­kłym cynicznym oszczerstwem” - podkreślał Trzaskowski.
   PiS zyskało za to wsparcie episkopatu. Bi­skupi oświadczyli m.in.: „Można się obawiać, że Karta wprowadzi do szkół program wycho­wania seksualnego w duchu ideologii gender, adresowany już do małych dzieci”. Ich zda­niem takie wychowanie ma na celu „oswojenie dzieci z różnymi formami relacji płciowych, a więc nie tylko rodzicielskim związkiem męż­czyzny i kobiety, ale także z zachowaniami samotniczo-ipsacyjnymi [tak biskupi określają masturbację], biseksualnymi, homoseksualnymi, dezaprobaty płci w postaci różnych postaci transseksualizmu”.

KACZYŃSKI O GEJACH NA PRAWICY
Wieloletni przyjaciel Kaczyńskiego mówi, że sam prezes nie ma nic przeciwko osobom homoseksualnym, a kwestie mniejszości seksualnych traktuje instrumentalnie. Mój roz­mówca przypomina, jak w 2006 roku Kaczyński jako premier zapewniał dziennikarzy w Brukseli, że homoseksualistom nie dzieje się w Polsce żadna krzywda, co więcej, są oni także wśród prawicowych polityków.
   - W Polsce ludzie tej opcji zajmują wysokie stanowiska w ży­ciu publicznym, i żeby było jasne, to są ludzie także prawej stro­ny, nie tylko lewej - mówił wtedy Kaczyński.
Adam Lipiński, druh prezesa jeszcze z czasów Porozumienia Centrum, a dziś pełnomocnik ds. równego traktowania w rzą­dzie PiS, zapewnia mnie, że jego partia nie jest przeciwko środo­wiskom LGBT, choć nie popiera parad gejowskich i „obnoszenia się z orientacją seksualną”.
   Ważny polityk PiS mówi, że prezes nie miał wyjścia i musiał zareagować na deklarację LGBT+, bo PiS było podszczypywane przez prawicowe media za brak twardej reakcji, a poza tym wie, że nie może pozwolić na to, by narodowcy, którzy chcą wystawić własną listę do Parlamentu Europejskiego, rośli w siłę.
   - Mocne wystąpienie Kaczyńskiego w obronie polskiej rodzi­ny zabierze trochę tlenu skrajnej prawicy. Przy okazji udało się wbić klin w Koalicji Europejskiej, bo PSL odcięło się od deklara­cji LGBT+ - mówi strateg PiS.
   Rzeczywiście, szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz przyznaje, że on by takiej deklaracji nie podpisał.
   - Szczególnie przed wyborami, bo PiS na kanwie tego rozpę­tuje wojnę światopoglądową - mówi mi Kosiniak-Kamysz, ale zapewnia, że deklaracja nie zagraża jedności Koalicji. - PiS robi wszystko, by zohydzić PSL na wsi. Rządowa TVP Info trąbi od rana do nocy, że PSL nie jest zielone, tylko tęczowe i z czasem to może stać się problemem - przyznaje szef ludowców.
   Przypomina, że w kampanii przed wyborami parlamentar­nymi w 2015 roku Polacy też początkowo byli za przyjmowa­niem uchodźców, jednak agresywna kampania antyuchodźcza w wykonaniu polityków PiS i rządowej telewizji odwróciła tę tendencję.
   Teraz PiS próbuje powtórzyć ten manewr i stworzyć nowe­go wroga, bo strach przed uchodźcami już nie działa. A geja z uchodźcą łączy to, że większość Polaków nie miała z nim kon­taktu. Z Polskiego Sondażu Uprzedzeń wynika, że zaledwie 25 proc. Polaków zna jedną osobę homoseksualną, a z gejem lub lesbijką przyjaźni się zaledwie 10 procent z nas.

SOCJAL NIE DZIAŁA
Jarosław Kaczyński liczył, że kolejne obietnice socjal­ne przykryją kłopoty partii wywołane aferami i podreperu­ją jej notowania. Prezes obiecał 500+ już na pierwsze dziecko i trzynastą emeryturę, bo z badań, które PiS przeprowadziło niedawno, wyszło, że Polacy oczekują przede wszystkim popra­wy statusu materialnego, chcą żyć tak jak ich sąsiedzi w Niem­czech czy innych państwach UE. Dlatego wątek finansowy tak często powraca w wystąpieniach premiera Morawieckiego. Jed­nak to nie podniosło notowań PiS. Ważny polityk Zjednoczonej Prawicy mówi, że w wewnętrznych sondażach, regularnie zama­wianych przez partię. PiS Wyprzedza Koalicję Europejską zale­dwie o 2-3 punkty procentowe, a to różnica w granicach błędu statystycznego. Na dodatek spadają notowania rządu i premie­ra, który miał Być główną twarzą kampanii do PE. Stąd pomysł, by w kampanii bardziej eksponować byłą premier Beatę Szydło, wciąż bardzo popularną wśród elektoratu PiS.
   W ostatnim sondażu Kantar Millward Brown dla „Gazety Wy­borczej” Koalicja Europejska po raz pierwszy wygrywa eurowybory z PiS - 35 do 33 proc. Na trzecim miejscu jest Wiosna Biedronia z wynikiem 11 proc., a na czwartym Kukiz’15 z popar­ciem 7 proc. Ten sondaż przynosi jeszcze jedną złą wiadomość dla PiS. Poparcie dla partii rządzącej w miastach powyżej 500 ty­sięcy - a to głównie miasta głosują w eurowyborach - spadło od września ubiegłego roku z 27 do 16 proc. PiS przegrywa tam nie tylko z Koalicją Europejską, lecz także z Wiosną Biedronia, któ­ra ma 21 proc. Wśród wyborców w wieku 18-34 lat spadek popar­cia dla PiS jest równie duży: z 23 do 13 proc.
   Badanie przeprowadzono już po konwencji, na której PiS ogło­siło tzw. piątkę Kaczyńskiego. Jednak bliski współpracownik prezesa przekonuje, że poparcie dla Koalicji Europejskiej wcale nie jest takie wysokie, bo wszystkie partie, które weszły w jej skład, zdobyły w ostatnich eurowyborach w sumie 52.2 procent głosów, a PiS 38,9 procent, więc koalicja na razie ma w sonda­żach mniejsze poparcie, niż należące do niej ugrupowania uzy­skały w głosowaniu pięć lat temu.
   - Przed nami dwa miesiące niezwykle ostrej kampanii. PO od­dała bardzo dużo koalicyjnym partnerami frustracja tam jest ogromna. Jeśli przegrają w eurowyborach, choćby jednym punk­tem, to będzie koniec Schetyny i tego projektu - przewi­duje czołowy polityk obozu Zjednoczonej Prawicy. Przyznaje, że PiS sięgnęło po sprawy światopoglądowe, żeby podgrzać emocje i zmobilizować swój twardy elektorat.
   Według politologa Aleksandra Smolara, prezesa Fundacji Ba­torego, może to być skuteczna taktyka. - PiS będzie kreowało taki podział w kampanii, że z jednej strony mamy partię popie­rającą redystrybucję, która broni rodziny, narodu i Kościoła, a z drugiej - liberalną Koalicję Europejską. I to może być prob­lem, bo polskie społeczeństwo jest wciąż bardzo konserwa­tywne, a Kościół ma duży wpływ na Polaków - uważa Smolar. Dodaje, że Polska stała się w ostatnich latach krajem bardziej tolerancyjnym, ale często są to zmiany naskórkowe. Wynikają w dużej mierze z poprawności politycznej, a nie z rzeczywistej zmiany nastawienia.
   - Ta naskórkowość może się ujawnić w momentach, w któ­rych najmniej by się tego chciało. Fakt, że ludzie deklarują, że są za równymi prawami gejów, wcale nie oznacza, że tak zagłosu­ją. Na dodatek PiS spycha Koalicję Europejską w stronę mówie­nia głównie o problemie gejów, lesbijek, a to nie jest w interesie KE, Bo mniej się mówi o problemach PiS, o aferach, o Europie i problemie z praworządnością, o niszczeniu instytucji - wylicza Smolar. Jego zdaniem podpisywanie w tym momencie deklara­cji LGBT+ było decyzją ryzykowna. - Oczywiście trzeba walczyć o równość praw. o to, by homoseksualiści nie byli dyskrymino­wani, ale trzeba uważać z timingiem. Obawiam się, że w roku wyborczym podjęcie tego tematu przez Rafała Trzaskowskiego może słabiej mobilizować wyborców opozycji niż elektorat PiS - podkresla Smolar.
   Z Polskiego Sondażu Uprzedzeń z 2017 roku wynika, że naj­bardziej niechętne homoseksualistom są elektoraty PiS, Kukiza’15 i Korwina. Wyborcy pozostałych ugrupowań: PO, Nowoczesnej, Zjednoczonej Lewicy, Razem, a nawet konserwa­tywnego PSL, nie mają nic przeciwko gejom i lesbijkom. Dlate­go według dr. hab. Michała Bilewicza, szefa Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, straszenie środowiskami LGBT może od­nieść skutek przeciwny do zamierzonego i zmobilizować miesz­kańców wielkich miast przeciwko PiS.
   - Atak na środowiska LGBT będzie mobilizował elektorat wielkomiejski, bo ujawnił on ekstremizm PiS - mówi Bilewicz.
- Jeżeli celem Trzaskowskiego było podpuszczenie PiS, to było bardzo udane i widzę w tym potencjał, szczególnie dla młodych wyborców z wielkich miast, którzy nie są gejami, ale uważają ten rodzaj straszenia osobami LGBT czy wypowiedzi episkopatu o „zachowaniach samotniczo-ipsacyjnych” za skrajnie zaścian­kowy, obrzydliwy język, który będzie mobilizował ich do tego, by pójść do urn - ocenia Bilewicz.
Także w PiS słychać obawy, że podkręcając spór światopoglą­dowy i strasząc środowiskami LGBT, Jarosław Kaczyński może przelicytować.
   - Może być tak jak w wyborach samorządowych, kiedy na ko­niec kampanii wypuściliśmy bardzo ostry spot straszący uchodź­cami. Chcieliśmy zmobilizować swój elektorat, a wkurzyliśmy , mieszkańców dużych miast, którzy uznali, że to już jest gruba przesada, i poszli tłumnie zaprotestować przy urnach - mówi jeden ze sztabowców PiS.
   Bliski doradca Kaczyńskiego przyznaje, że istnieje takie ryzyko, ale jeśli badania pokażą, że atak na gejów nie służy PiS, to wątek wojny światopoglądowej i obrony polskiej rodziny zniknie z kampanii tak szybko, jak się pojawił.

1 komentarz:

  1. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
    (1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.

    OdpowiedzUsuń