wtorek, 12 marca 2019

Majordomus



Majordomus

Kiedyś Krzysztof Szczerski miał opinię interesującego teoretyka Unii Europejskiej. Dziś jak mówi Ludwik Dorn powie wszystko, co mu każą, bo stal się stuprocentowym oportunistą

Renata Grochal

Szefowi gabinetu prezydenta, Krzysztofowi Szczerskiemu, aż trzy dni zajęło zrozumienie, że popełnił błąd, mówiąc w radiowej Trójce o nauczycielach domagających się podwyżek, iż „nie mają obowiązku życia w celibacie” oraz że „ich także dotyczą transfery społeczne, ta­kie jak 500+”. Ta wypowiedź rozwścieczyła na­uczycielskich związkowców, którzy zapowiedzieli strajk, a także opozycję, która domaga się odwołania Szczerskiego. Jednak nie tylko ich, bo - jak przyznaje jeden z moich rozmówców w pała­cu prezydenckim - także prezydentowa Agata Kornhauser-Duda, która sama jest nauczycielką, była mocno zirytowana.
   - Pierwsza dama wie, jak słabo zarabiają nauczyciele. Poza tym Szczerski jako bezdzietny kawaler nie powinien nikomu udzielać rad na temat celibatu oraz posiadania dzieci - podkre­śla bliski współpracownik prezydenta. Dodaje, że Andrzej Duda już w weekend obsztorcował Szczerskiego za fatalną wypo­wiedź, która wywołała polityczną awanturę. Prezydent sam mu­siał się tłumaczyć za szefa gabinetu, gdy w poniedziałek gościł w Żaganiu i Bolesławcu.
   - Jestem przekonany, że pan minister nie chciał nikogo obra­zić ani urazić. Wyraził się bardzo niezręcznie, taka jest prawda - mówił prezydent. Szczerski dopiero w poniedziałek wieczo­rem, pod naciskiem Dudy, przygotował przeprosiny, które nada­ła Polska Agencja Prasowa. Jak mówią w pałacu, nie rozumiał, o co w ogóle jest cała afera.
   - On nie ma empatii. Chciał błysnąć elokwencją, a wyszło, jak wyszło - oceniaj eden z moich rozmówców. Przypomina, jak kie­dyś Szczerski o protestujących działaczach KOD powiedział, że to nie jest żaden bunt społeczny, tylko establishment, ludzie w futrach i norkach.

DRZWI LEPIEJ MIEĆ OTWARTE
Pozycja Szczerskiego w Kancelarii Prezydenta jest bardzo silna. Jako szef gabinetu ma wspólny sekretariat z prezydentem, a ich pokoje dzieli dosłownie dziesięć kroków. Szczerski pro­wadzi kalendarz głowy państwa, odpowiada też za politykę za­graniczną. W pałacu mówią, że drzwi do jego gabinetu często są otwarte, żeby mógł kontrolować, kto wchodzi do Andrzeja Dudy. Tak bardzo dba o komfort prezydenta, że złośliwi nazywają go majordomusem.
   - Gdy prezydent wyjeżdża za granicę, Szczerski pilnuje, żeby niczego mu nie brakowało, żeby miał najlepszy hotel. Andrze­jowi wizyty zagraniczne się podobają, polata po świecie, po­zwiedza, a jeszcze nic za to nie płaci - mówi osoba z pałacu.
- Tylko czy coś z tego dla Polski wynika? Nie bardzo - dodaje z przekąsem.
   Według mojego rozmówcy prezydent ufa Szczerskiemu w sprawach polityki zagranicznej, bo sam się na tym nie zna, ale powinien korzystać także z rad innych, bardziej doświad­czonych doradców. Sęk w tym, że Szczerski nie dopuszcza do niego innych osób. Gdy Andrzej Duda wymyślił, że jego dorad­cą do spraw międzynarodowych zostanie Bogusław Winid, były ambasador przy NATO i ONZ, Szczerski długo blokował jego nominację.
   - Obawiał się, że ten doświadczony dyplomata mógłby być dla niego konkurencją. Gdy w końcu Winid został doradcą, Szczer­ski wycinał go ze składu uczestników wizyt zagranicznych. A w wielu sytuacjach Andrzej mógłby dzięki niemu uniknąć wpadek - mówi mój rozmówca z pałacu.
   Jest połowa września 2018 roku. Duda po trzech latach jedzie wreszcie do Białego Domu na spotkanie z prezydentem USA Do­naldem Trumpem. Jak ogłasza w mediach Szczerski, podczas wizyty ma być podpisane porozumienie o strategicznym partner­stwie między Polską i USA. Ale w pamięci opinii publicznej zo­stanie zdjęcie, na którym widać, jak polski prezydent na stojąco podpisuje deklarację obok siedzącego przy biurku Trumpa. Opo­zycja kpi z kelnerskiej pozy Dudy. Szczerski próbuje ratować sy­tuację. Zapewnia w mediach, że to nie była oficjalna ceremonia podpisania dokumentu, tylko nieformalna część wizyty Dudy w Białym Domu. Ale w pałacu panuje przekonanie, że to Szczer­ski zawalił sprawę.
   Kilka dni później Duda jedzie na posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Winid jest już w składzie delegacji, ale znowu szczegóły dopina Szczerski. I znowu wpadka. Prezydent chce się spotkać w kuluarach z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu, ale ochrona nie wpuszcza go do sali. Polska delegacja odchodzi, a spotkanie odbywa się później.
   - Prezydent zrobił wtedy Szczerskiemu awanturę, że zamiast dopilnować sprawy, robił sobie zdjęcia z uczestnikami zgro­madzenia - opowiada osoba z pałacu.

WICEPREZYDENT U PREZESA
Część moich rozmówców uważa, że Szczerski bardziej niż na prezydenta gra na siebie. W PiS mówi się, że chciał kan­dydować do Parlamentu Europejskiego - zależało mu na drugim miejscu na liście w Warszawie lub w rodzinnym Krakowie.
Prowadził rozmowy za plecami prezyden­ta, ale zrezygnował, bo Jarosław Kaczyń­ski miał mu zaproponować drugie miejsce na Podkarpaciu i Szczerski bał się, że nie zdobędzie mandatu.
   Wcześniej chciał być ministrem spraw zagranicznych, ale nie zgodził się na to premier, który forsował na to stanowisko Jacka Czaputowicza. Dlatego Szczerski został w Kancelarii Prezydenta. W pałacu odpowiada za relacje z Nowogrodzką, więc często widu­je się z prezesem PiS. Według kilku moich rozmówców opowiada mu o wszystkim, co dzieje się u Dudy, z kim spotyka się prezydent i jakie ma plany. W pałacu panuje przekonanie, że to Szczerski stoi za decyzją Dudy o całkowitej kapitulacji wobec PiS.
   - Szczerski chce mieć dobre relacje z Jarosławem, dlatego na­mówił Dudę, by nie stawiał się prezesowi i podpisywał wszystko, jak leci - opowiada jeden z rozmówców. Dodaje, że gdy prezy­dent miał jeszcze przebłyski, żeby budować pozycję niezależną od PiS, jego inicjatywy trzymano w tajemnicy przed Szczerskim. Tak było z referendum konstytucyjnym, które chciał przepro­wadzić Duda. Szef gabinetu dowiedział się o nim na końcu, bo obawiano się, że wcześniej powie Kaczyńskiemu i prezes to za­blokuje. Do ostatniej chwili Szczerski nie wiedział także o tym, że prezydent zawetuje ustawy dotyczące sądownictwa. Ka­czyński miał do niego pretensje, że go nie ostrzegł. Po wetach Szczerski łagodził konflikt Dudy z prezesem i namówił szefa do podpisania nowych ustaw, które przygotowało PiS, chociaż były zaprzeczeniem jego koncepcji.
   - Szczerski ma wielkie ambicje i widzi się na najwyższych sta­nowiskach w państwie. Wie, że bez PiS tego nie osiągnie, dlatego robi wszystko, by zaskarbić sobie sympatię prezesa. Gdy czasem ktoś zażartuje, mówiąc do niego: panie wiceprezydencie, on na­wet nie oponuje - opowiada osoba z pałacu.

TĘSKNOTA ZA REPUBLIKA WYZNANIOWA
Rzeczywiście, czytając wprowadzenie do wywiadu rze­ki z Krzysztofem Szczerskim „Dialogi o naprawie Rzeczypo­spolitej” z 2015 roku, można odnieść wrażenie, że to on kreuje politykę głowy państwa. „Powstało potężne dzieło, w którym po­znajemy poglądy jednego z najważniejszych polityków III RP” - reklamuje Szczerskiego krakowskie wydawnictwo Biały Kruk.
   W książce Szczerski opowiada, że decyzje w UE są podejmowa­ne pod dyktando Niemiec. „Niemcy muszą być pilnowane, aby nie popaść w szaleń­stwo, co się im raz na jakiś czas zdarza­ło, a wtedy płonęła cała Europa i świat” - mówi Szczerski. Przekonuje, że polityka w Europie albo będzie chrześcijańska, albo nie będzie jej w ogóle. „Może jest to już naj­wyższy sygnał do tego, by cały Kościół w Polsce - duchowni i świeccy - zjedno­czyli się w działaniu na forum publicznym i zamiast przyklaskiwać, jak czynią to nie­którzy, tym politykom, którzy walczą z wia­rą, zacząć autentycznie walczyć za wiarę. Druga strona nie szuka z nami kompromi­su. Oni chcą nas wyeliminować” - ocenia szef gabinetu prezydenta i oskarża Parla­ment Europejski o to, że jest „w czerwonej awangardzie naszego kontynentu”.
   Tęsknota za bliskimi związkami tronu z ołtarzem pobrzmie­wała w tekstach Szczerskiego już w 2005 roku. W artykule w czasopiśmie „Pressje” pisał, że w Polsce potrzebna jest „dyk­tatura Ewangelii”, państwo powinno być „republiką wyznanio­wą”, a przedstawiciele episkopatu powinni zasiadać w Senacie. Po latach Szczerski tłumaczył, że to był tekst literacki, political fiction. Jednak ten wątek wrócił w jego książkach, gdy PiS doszło do władzy, a on został prezydenckim ministrem.
   Ludwik Dorn, były wiceprezes PiS, który dziś jest poza poli­tyką, mówi, że kiedyś Szczerski był interesującym teoretykiem Unii Europejskiej. Ale to było, zanim na dobre wszedł do poli­tyki. Był wtedy doktorem nauk humanistycznych i wykładał na UJ. Na uczelni promowała go prof. Maria Dzielska, nieżyjąca już historyk i filolog klasyczna. Szczerski bywał u niej w domu na obiadach, a ona karciła go w towarzystwie, że Rzymianin w tym wieku, czyli około trzydziestki, miał już żonę.
   Jak mówi Dorn, Szczerski wiele wtedy pisał i mówił o tym, jak tożsamości narodowe uczynić jednym z motorów integra­cji. Miał przekonanie, że może istnieje coś takiego jak tożsa­mość europejska, choć jest ona mglista. Uważał, że UE jest tożsamościowo chłodna, a tym, co może ją rozgrzać, są tożsa­mości narodowe, które należy wplatać do wspólnoty.
   - A potem się z niego zrobiło to, co się zrobiło. Powie wszyst­ko, co każą na bazie i po linii. Stał się stuprocentowym oportunistą - mówi mi Dorn. - Dwóch jest takich w PiS - jeden to Ryś Czarnecki, a drugi to Krzysztof Szczerski, choć intelektualnie i kulturowo to są dwa różne formaty. Czarnecki to jest politycz­ny wycieruch, który opiewał Leppera, a Szczerski ma jednak pewien dorobek intelektualno-akademicki - tłumaczy Dorn.
Słów krytyki nie szczędzi Szczerskiemu także znana socjolog prof. Jadwiga Staniszkis, która kiedyś widziała w nim wscho­dzącą gwiazdę polskiej prawicy. Staniszkis wspomina, że po­znała Szczerskiego pod koniec lat 90., gdy pracował na UJ, gdzie miała sporadycznie wykłady.
   - Rozumiał, jak inna była historia Europy Zachodniej i ile możemy zyskać, dystansując się od Wschodu, który ciągle nas przyciąga i którego jest w nas dużo. Był mądrym człowiekiem i powinien zostać przy nauce, a nie zajmować się polityką. Zwią­zać się z polityką to jest złe, a związać się z Dudą to jest podwój­nie złe, bo to jest nieciekawy człowiek i nieskuteczny prezydent. Może Szczerski ma nadzieję, że jakoś wpłynie na jego politykę, ale raczej to sytuacja wpływa na niego samego, i to niekorzystnie - ocenia prof. Staniszkis. Dodaje, że Andrzej Duda jest instru­mentem Jarosława Kaczyńskiego i Szczerski na pewno zdaje so­bie z tego sprawę, bo jest znacznie bystrzejszy od prezydenta.

NIE ODBIERA OD ZIOBRYSTÓW
Andrzej Duda poznał Szczerskiego w 2007 roku, gdy został on wiceministrem spraw zagranicznych w pierwszym rządzie PiS. Duda był wtedy wiceministrem sprawiedliwości u Zbignie­wa Ziobry. Obaj sympatyzowali z Ziobrą. Jednak dziś prezyden­cki minister nie ma dobrych relacji z ziobrystami. Nie mogą mu zapomnieć, że gdy został ministrem w kancelarii Dudy, przestał odbierać od nich telefony.
   - To jest cały Szczerski - egocentryk, zorientowany wyłącznie na siebie - mówi mi jeden z ziobrystów. Rok temu - już jako mi­nister w Kancelarii Prezydenta - Szczerski został profesorem. Tytuł nadał mu jego szef, Andrzej Duda.
   Krzysztof Szczerski stoi za koncepcjami dotyczącymi polityki zagranicznej prezydenta. To on wymyślił ideę Trójmorza, czy­li zacieśnienia współpracy państw Europy Środkowo-Wschod­niej położonych w pobliżu mórz Bałtyckiego, Adriatyckiego i Czarnego w dziedzinie infrastruktury transportowej, energety­ki oraz cyfryzacji. To jest jeden z priorytetów prezydenta Dudy. Jak przekonywał Szczerski, „w Europie bardzo dużo zainwesto­wano w oś wschód-zachód, a bardzo niewiele w spójność między północą a południem”.
   Jednak według byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskie­go koncepcja Trójmorza i opieranie się na jednostronnym so­juszu z Ameryką, co lansują politycy PiS oraz prezydent, jest naiwne.
   - Oczywiście relacje z Ameryką są niezwykle ważne, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że prezydent Trump zmienny jest, a Ameryka dużo bardziej egoistycznie niż kiedyś definiuje swoje cele. Dlatego ważne jest, żeby równoważyć te relacje bardzo silnymi związkami z UE oraz wewnątrz Unii. Gdyby Polska była dziś współliderem Europy, razem z Niemcami i Francuzami, to jej pozycja byłaby silniejsza niż ta, którą proponują PiS i prezydent Duda - ocenia Kwaśniewski.
   Część współpracowników prezydenta Dudy uważa, że w nad­chodzącej kampanii, w której Duda zamierza walczyć o reelekcję, sprawy międzynarodowe powinny zejść na dalszy plan. Duda powinien skupić się na kwestiach wewnętrznych, jeździć po kraju, bo to dało mu wygraną w 2015 roku.
   Szczerski będzie pewnie protestował, bo to by oznaczało osła­bienie jego wpływów. A on bardzo lubi grać pierwsze skrzypce.
   Krzysztof Szczerski nie odpowiedział na moją prośbę o roz­mowę.
http://www.newsweek.pl/plus/polska/krzysztof-szczerski-sylwetka-szefa-gabinetu-prezydenta,artykuly,436026,1,z.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz