Majordomus
Kiedyś Krzysztof
Szczerski miał opinię interesującego teoretyka Unii Europejskiej. Dziś jak mówi
Ludwik Dorn powie wszystko, co mu każą, bo stal się stuprocentowym oportunistą
Renata Grochal
Szefowi
gabinetu prezydenta, Krzysztofowi Szczerskiemu, aż trzy dni zajęło zrozumienie,
że popełnił błąd, mówiąc w radiowej Trójce o nauczycielach
domagających się podwyżek, iż „nie mają obowiązku życia w celibacie” oraz że
„ich także dotyczą transfery społeczne, takie jak 500+”. Ta wypowiedź
rozwścieczyła nauczycielskich związkowców, którzy zapowiedzieli strajk, a
także opozycję, która domaga się odwołania Szczerskiego. Jednak nie tylko ich,
bo - jak przyznaje jeden z moich rozmówców w pałacu prezydenckim - także prezydentowa
Agata Kornhauser-Duda, która sama jest nauczycielką, była mocno zirytowana.
- Pierwsza dama wie, jak słabo zarabiają nauczyciele. Poza
tym Szczerski jako bezdzietny kawaler nie powinien nikomu udzielać rad na temat
celibatu oraz posiadania dzieci - podkreśla bliski współpracownik prezydenta.
Dodaje, że Andrzej Duda już w weekend obsztorcował Szczerskiego za fatalną wypowiedź,
która wywołała polityczną awanturę. Prezydent sam musiał się tłumaczyć za
szefa gabinetu, gdy w poniedziałek gościł w Żaganiu i Bolesławcu.
- Jestem przekonany, że pan minister nie chciał nikogo obrazić
ani urazić. Wyraził się bardzo niezręcznie, taka jest prawda - mówił prezydent.
Szczerski dopiero w poniedziałek wieczorem, pod naciskiem Dudy, przygotował
przeprosiny, które nadała Polska Agencja Prasowa. Jak mówią w pałacu, nie
rozumiał, o co w ogóle jest cała afera.
- On nie ma empatii. Chciał błysnąć elokwencją, a wyszło, jak
wyszło - oceniaj eden z moich rozmówców. Przypomina, jak kiedyś Szczerski o
protestujących działaczach KOD powiedział, że to nie jest żaden bunt społeczny,
tylko establishment, ludzie w futrach i norkach.
DRZWI LEPIEJ MIEĆ OTWARTE
Pozycja Szczerskiego
w Kancelarii Prezydenta jest
bardzo silna. Jako szef gabinetu ma wspólny sekretariat z prezydentem, a ich
pokoje dzieli dosłownie dziesięć kroków. Szczerski prowadzi kalendarz głowy
państwa, odpowiada też za politykę zagraniczną. W pałacu mówią, że drzwi do
jego gabinetu często są otwarte, żeby mógł kontrolować, kto wchodzi do Andrzeja
Dudy. Tak bardzo dba o komfort prezydenta, że złośliwi nazywają go
majordomusem.
- Gdy prezydent wyjeżdża za granicę, Szczerski pilnuje, żeby
niczego mu nie brakowało, żeby miał najlepszy hotel. Andrzejowi wizyty
zagraniczne się podobają, polata po świecie, pozwiedza, a jeszcze nic za to
nie płaci - mówi osoba z pałacu.
- Tylko czy coś z tego dla Polski
wynika? Nie bardzo - dodaje z przekąsem.
Według mojego rozmówcy prezydent ufa Szczerskiemu w
sprawach polityki zagranicznej, bo sam się na tym nie zna, ale powinien korzystać
także z rad innych, bardziej doświadczonych doradców. Sęk w tym, że Szczerski
nie dopuszcza do niego innych osób. Gdy Andrzej Duda wymyślił, że jego doradcą
do spraw międzynarodowych zostanie Bogusław Winid, były ambasador przy NATO i
ONZ, Szczerski długo blokował jego nominację.
- Obawiał się, że ten doświadczony dyplomata mógłby być dla
niego konkurencją. Gdy w końcu Winid został doradcą, Szczerski wycinał go ze
składu uczestników wizyt zagranicznych. A w wielu sytuacjach Andrzej mógłby dzięki
niemu uniknąć wpadek - mówi mój rozmówca z pałacu.
Jest połowa września 2018 roku. Duda po trzech latach
jedzie wreszcie do Białego Domu na spotkanie z prezydentem USA Donaldem
Trumpem. Jak ogłasza w mediach Szczerski, podczas wizyty ma być podpisane
porozumienie o strategicznym partnerstwie między Polską i USA. Ale w pamięci
opinii publicznej zostanie zdjęcie, na którym widać, jak polski prezydent na
stojąco podpisuje deklarację obok siedzącego przy biurku Trumpa. Opozycja kpi
z kelnerskiej pozy Dudy. Szczerski próbuje ratować sytuację. Zapewnia w
mediach, że to nie była oficjalna ceremonia podpisania dokumentu, tylko
nieformalna część wizyty Dudy w Białym Domu. Ale w pałacu panuje przekonanie,
że to Szczerski zawalił sprawę.
Kilka dni później Duda jedzie na posiedzenie Zgromadzenia
Ogólnego ONZ. Winid jest już w składzie delegacji, ale znowu szczegóły dopina
Szczerski. I znowu wpadka. Prezydent chce się spotkać w kuluarach z premierem
Izraela Beniaminem Netanjahu, ale ochrona nie wpuszcza go do sali. Polska
delegacja odchodzi, a spotkanie odbywa się później.
- Prezydent zrobił wtedy Szczerskiemu awanturę, że zamiast
dopilnować sprawy, robił sobie zdjęcia z uczestnikami zgromadzenia - opowiada
osoba z pałacu.
WICEPREZYDENT U PREZESA
Część moich rozmówców
uważa, że Szczerski bardziej
niż na prezydenta gra na siebie. W PiS mówi się, że chciał kandydować do
Parlamentu Europejskiego - zależało mu na drugim
miejscu na liście w Warszawie lub w rodzinnym Krakowie.
Prowadził rozmowy za plecami prezydenta,
ale zrezygnował, bo Jarosław Kaczyński miał mu zaproponować drugie miejsce na
Podkarpaciu i Szczerski bał się, że nie zdobędzie mandatu.
Wcześniej chciał być ministrem spraw zagranicznych, ale nie
zgodził się na to premier, który forsował na to stanowisko Jacka Czaputowicza.
Dlatego Szczerski został w Kancelarii Prezydenta. W pałacu odpowiada za relacje
z Nowogrodzką, więc często widuje się z prezesem PiS. Według kilku moich
rozmówców opowiada mu o wszystkim, co dzieje się u Dudy, z kim spotyka się
prezydent i jakie ma plany. W pałacu panuje przekonanie, że to Szczerski stoi
za decyzją Dudy o całkowitej kapitulacji wobec PiS.
- Szczerski chce mieć dobre relacje z Jarosławem, dlatego namówił
Dudę, by nie stawiał się prezesowi i podpisywał wszystko, jak leci - opowiada
jeden z rozmówców. Dodaje, że gdy prezydent miał jeszcze przebłyski, żeby
budować pozycję niezależną od PiS, jego inicjatywy trzymano w tajemnicy przed
Szczerskim. Tak było z referendum konstytucyjnym, które chciał przeprowadzić
Duda. Szef gabinetu dowiedział się o nim na końcu, bo obawiano się, że
wcześniej powie Kaczyńskiemu i prezes to zablokuje. Do ostatniej chwili
Szczerski nie wiedział także o tym, że prezydent zawetuje ustawy dotyczące
sądownictwa. Kaczyński miał do niego pretensje, że go nie ostrzegł. Po wetach
Szczerski łagodził konflikt Dudy z prezesem i namówił szefa do podpisania
nowych ustaw, które przygotowało PiS, chociaż były zaprzeczeniem jego
koncepcji.
- Szczerski ma wielkie ambicje i widzi się na najwyższych stanowiskach
w państwie. Wie, że bez PiS tego nie osiągnie, dlatego robi wszystko, by
zaskarbić sobie sympatię prezesa. Gdy czasem ktoś zażartuje, mówiąc do niego:
panie wiceprezydencie, on nawet nie oponuje - opowiada osoba z pałacu.
TĘSKNOTA ZA REPUBLIKA WYZNANIOWA
Rzeczywiście,
czytając wprowadzenie do wywiadu rzeki z Krzysztofem Szczerskim
„Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej” z 2015 roku, można odnieść wrażenie, że
to on kreuje politykę głowy państwa. „Powstało potężne dzieło, w którym poznajemy
poglądy jednego z najważniejszych polityków III RP” - reklamuje Szczerskiego krakowskie wydawnictwo Biały Kruk.
W książce Szczerski opowiada, że decyzje w UE są podejmowane
pod dyktando Niemiec. „Niemcy muszą być pilnowane, aby nie popaść w szaleństwo,
co się im raz na jakiś czas zdarzało, a wtedy płonęła cała Europa i świat”
- mówi Szczerski. Przekonuje, że polityka w Europie
albo będzie chrześcijańska, albo nie będzie jej w ogóle. „Może jest to już najwyższy
sygnał do tego, by cały Kościół w Polsce - duchowni i świeccy - zjednoczyli
się w działaniu na forum publicznym i zamiast przyklaskiwać, jak czynią to niektórzy,
tym politykom, którzy walczą z wiarą, zacząć autentycznie walczyć za wiarę.
Druga strona nie szuka z nami kompromisu. Oni chcą nas wyeliminować” - ocenia
szef gabinetu prezydenta i oskarża Parlament Europejski o to, że jest „w
czerwonej awangardzie naszego kontynentu”.
Tęsknota za bliskimi związkami tronu z ołtarzem pobrzmiewała
w tekstach Szczerskiego już w 2005 roku. W artykule w czasopiśmie „Pressje”
pisał, że w Polsce potrzebna jest „dyktatura Ewangelii”, państwo powinno być
„republiką wyznaniową”, a przedstawiciele episkopatu powinni zasiadać w
Senacie. Po latach Szczerski tłumaczył, że to był tekst literacki, political fiction. Jednak ten wątek wrócił w jego książkach, gdy PiS doszło do
władzy, a on został prezydenckim ministrem.
Ludwik Dorn, były wiceprezes PiS, który dziś jest poza polityką,
mówi, że kiedyś Szczerski był interesującym teoretykiem Unii Europejskiej. Ale
to było, zanim na dobre wszedł do polityki. Był wtedy doktorem nauk
humanistycznych i wykładał na UJ. Na uczelni promowała go prof. Maria Dzielska, nieżyjąca już historyk i filolog klasyczna.
Szczerski bywał u niej w domu na obiadach, a ona karciła go w towarzystwie, że
Rzymianin w tym wieku, czyli około trzydziestki, miał już żonę.
Jak mówi Dorn, Szczerski wiele wtedy pisał i mówił o tym,
jak tożsamości narodowe uczynić jednym z motorów integracji. Miał przekonanie,
że może istnieje coś takiego jak tożsamość europejska, choć jest ona mglista.
Uważał, że UE jest tożsamościowo chłodna, a tym, co może ją rozgrzać, są tożsamości
narodowe, które należy wplatać do wspólnoty.
- A potem się z niego zrobiło to, co się zrobiło. Powie
wszystko, co każą na bazie i po linii. Stał się stuprocentowym oportunistą -
mówi mi Dorn. - Dwóch jest takich w PiS - jeden to Ryś Czarnecki, a drugi to
Krzysztof Szczerski, choć intelektualnie i kulturowo to są dwa różne formaty.
Czarnecki to jest polityczny wycieruch, który opiewał Leppera, a Szczerski ma
jednak pewien dorobek intelektualno-akademicki - tłumaczy Dorn.
Słów krytyki nie szczędzi
Szczerskiemu także znana socjolog prof. Jadwiga Staniszkis, która kiedyś
widziała w nim wschodzącą gwiazdę polskiej prawicy. Staniszkis wspomina, że poznała
Szczerskiego pod koniec lat 90., gdy pracował na UJ, gdzie miała sporadycznie
wykłady.
- Rozumiał, jak inna była historia Europy Zachodniej i ile
możemy zyskać, dystansując się od Wschodu, który ciągle nas przyciąga i którego
jest w nas dużo. Był mądrym człowiekiem i powinien zostać przy nauce, a nie
zajmować się polityką. Związać się z polityką to jest złe, a związać się z
Dudą to jest podwójnie złe, bo to jest nieciekawy człowiek i nieskuteczny
prezydent. Może Szczerski ma nadzieję, że jakoś wpłynie na jego politykę, ale
raczej to sytuacja wpływa na niego samego, i to niekorzystnie - ocenia prof. Staniszkis. Dodaje, że Andrzej Duda jest instrumentem
Jarosława Kaczyńskiego i Szczerski na pewno zdaje sobie z tego sprawę, bo jest
znacznie bystrzejszy od prezydenta.
NIE ODBIERA OD ZIOBRYSTÓW
Andrzej Duda poznał
Szczerskiego w 2007 roku, gdy
został on wiceministrem spraw zagranicznych w pierwszym rządzie PiS. Duda był
wtedy wiceministrem sprawiedliwości u Zbigniewa Ziobry. Obaj sympatyzowali z
Ziobrą. Jednak dziś prezydencki minister nie ma dobrych relacji z ziobrystami.
Nie mogą mu zapomnieć, że gdy został ministrem w kancelarii Dudy, przestał
odbierać od nich telefony.
- To jest cały Szczerski - egocentryk, zorientowany wyłącznie
na siebie - mówi mi jeden z ziobrystów. Rok temu - już jako minister w
Kancelarii Prezydenta - Szczerski został profesorem. Tytuł nadał mu jego szef,
Andrzej Duda.
Krzysztof Szczerski stoi za koncepcjami dotyczącymi
polityki zagranicznej prezydenta. To on wymyślił ideę Trójmorza, czyli
zacieśnienia współpracy państw Europy Środkowo-Wschodniej położonych w pobliżu
mórz Bałtyckiego, Adriatyckiego i Czarnego w dziedzinie infrastruktury
transportowej, energetyki oraz cyfryzacji. To jest jeden z priorytetów
prezydenta Dudy. Jak przekonywał Szczerski, „w Europie bardzo dużo zainwestowano
w oś wschód-zachód, a bardzo niewiele w spójność między północą a południem”.
Jednak według byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego
koncepcja Trójmorza i opieranie się na jednostronnym sojuszu z Ameryką, co
lansują politycy PiS oraz prezydent, jest naiwne.
- Oczywiście relacje z Ameryką są niezwykle ważne, ale trzeba
zdawać sobie sprawę, że prezydent Trump zmienny jest, a Ameryka dużo
bardziej egoistycznie niż kiedyś definiuje swoje cele. Dlatego ważne jest, żeby
równoważyć te relacje bardzo silnymi związkami z UE oraz wewnątrz Unii. Gdyby
Polska była dziś współliderem Europy, razem z Niemcami i Francuzami, to jej
pozycja byłaby silniejsza niż ta, którą proponują PiS i prezydent Duda - ocenia
Kwaśniewski.
Część współpracowników prezydenta Dudy uważa, że w nadchodzącej
kampanii, w której Duda zamierza walczyć o reelekcję, sprawy międzynarodowe
powinny zejść na dalszy plan. Duda powinien skupić się na kwestiach
wewnętrznych, jeździć po kraju, bo to dało mu wygraną w 2015 roku.
Szczerski będzie pewnie protestował, bo to by oznaczało
osłabienie jego wpływów. A on bardzo lubi grać pierwsze skrzypce.
Krzysztof Szczerski nie odpowiedział na moją prośbę o rozmowę.
http://www.newsweek.pl/plus/polska/krzysztof-szczerski-sylwetka-szefa-gabinetu-prezydenta,artykuly,436026,1,z.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz