Pojawili
się znikąd i omotali lidera. Tajemniczy doradcy Pawła Kukiza rządzą trzecim co
do wielkości klubem w Sejmie.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
Paweł
Kukiz od kilku dni domaga się stworzenia w Sejmie nadzwyczajnej komisji, która
rozpocznie prace nad nową ustawą zasadniczą. W tym celu powołał
Stowarzyszenie na rzecz nowej konstytucji Kukiz’15, w którego zarządzie
zasiadają Dariusz Pitaś i Paweł Kukiz-Szczuciński.
Ten pierwszy jest dyrektorem biura klubu poselskiego Kukiz’15, a Kukiz-Szczuciński
lada moment ma zostać jego współpracownikiem. Obaj są współzałożycielami
Stowarzyszenia na rzecz nowej konstytucji Kukiz’15 i zasiadają w jego
zarządzie. - Pojawili się nie wiadomo skąd i nagle zyskali ogromny wpływ na
Pawła. W kilka miesięcy stali się jego
najbliższymi doradcami, działają w tandemie - mówi „Newsweekowi” Janusz
Sanocki, który wszedł do Sejmu z listy Kukiza, ale nie przystąpił do jego
klubu. Inny z posłów, należący do klubu, dodaje: - Podejmują najważniejsze decyzje
w klubie. Kukiz-Szczuciński jest głównym strategiem, a Pitaś wykonawcą i
organizatorem. Odpowiada za przygotowanie instrukcji, według których głosujemy
na sali sejmowej, i zarządza budżetem klubu wynoszącym ok. 70 tys. złotych
miesięcznie.
PRZESTĘPSTWA KRYMINALNE
O tajemniczych doradcach Kukiza wiadomo niewiele. Pitaś
ma 43 lata i pochodzi z Małopolski. W e-mailu
rozesłanym kilka tygodni temu do posłów przedstawił się jako były działacz
firmowanego przez Kukiza ruchu „Zmieleni” i aktywista „wspólnoty WoJOWników”.
Współpracownicy muzyka z tamtego okresu pamiętają go jednak słabo. Jeśli
działał, to w terenie i nie miał kontaktu z liderem.
Więcej można się o Pitasiu dowiedzieć z sądowych archiwów. „Newsweek”
uzyskał informacje z trzech spraw karnych, które toczyły się przeciwko niemu.
Pierwszy wyrok zapadł w sądzie rejonowym w Zakopanem w 2001 roku i
dotyczył kradzieży: „Oskarżony Dariusz Pitaś (...), działając wspólnie i w porozumieniu,
zabrał w celu przywłaszczenia pieniądze w kwocie 6.000 zł i 10.000 dolarów USA
o łącznej wartości co najmniej 40.000 zł na szkodę Adama R. (...). Uznano
oskarżonego za winnego”. Wymierzono mu karę półtora roku pozbawienia wolności
w zawieszeniu na cztery lata oraz grzywny, na poczet której zaliczono
trzytygodniowy pobyt w zakładzie karnym w Nowym Sączu.
Dwa pozostałe wyroki pochodzą z sądu rejonowego w Brzesku. Pitaś był tam
sądzony za „niealimentację” (przez kilka miesięcy nie łożył na utrzymanie
dwójki dzieci) oraz za wyłudzenie telefonów komórkowych i komputera (brał
sprzęt na raty i nie spłacał go). W obu przypadkach skazywano go na wyroki w
zawieszeniu; odpowiednio - 10 miesięcy na trzy lata i rok na trzy lata.
O kryminalnej przeszłości Pitasia w klubie Kukiza mówiło się od wielu
tygodni. Głównie za sprawą korespondencji e-mailowej Sanockiego do Kukiza, którą na początku listopada do wiadomości
dostali wszyscy zrzeszeni w klubie posłowie, a której kopię zdobył „Newsweek”:
„O Pitasiu, który ma Ciebie zastępować, mieliśmy w trakcie ustalania list
informacje, że siedział w więzieniu za przestępstwa kryminalne - oszustwa i
pobicie. Zbywałeś to uwagami o tym, że każdemu się może zdarzyć”.
Sprawa stała się na tyle głośna, że Pitaś w odpowiedzi rozesłał posłom
swoje zaświadczenie o niekaralności. Mógł je uzyskać, ponieważ ostatni z jego
wyroków zatarł się 2 czerwca 2015 roku. Do swojej przeszłości odniósł się też
w rozmowie z „Polską The Times”, w której przyznał, że „kiedyś popełnił błąd i
faktycznie siedział w więzieniu za pobicie”.
Dzwonimy do Pitasia.
- Z akt wynika, że siedział pan za kradzież, nie pobicie.
- To nieprawda.
- Co jest nieprawdą? Informacja, którą otrzymaliśmy z sądu, czy pańska
wypowiedź o odsiadce?
- Jestem niekarany.
- To, że pańskie wyroki uległy zatarciu, nie znaczy, że nie wolno pytać
o pańską przeszłość. Opowie pan o niej?
- Niech pan pisze, co chce. Do widzenia.
Kukiz w rozmowie z „Newsweekiem”
nie ukrywa, że Dariusz Pitaś jest
w jego otoczeniu osobą nową. Poznali się w maju, pod koniec kampanii prezydenckiej.
- Na przełomie lipca i sierpnia zaczęliśmy współpracować bliżej. A we
wrześniu sam, z własnej woli, wyspowiadał mi się ze swojej przeszłości -
opowiada.
- Nie przeszkadza panu, że człowiek o takiej przeszłości ma wpływ na
politykę klubu ifirmuje ideę nowej konstytucji?
- Miałem dylemat, to oczywiste. Ale zwyciężyło we mnie człowieczeństwo.
Sam w młodości popełniałem błędy i uważam, że każdemu należy się druga szansa.
Tym bardziej że jego wyroki uległy zatarciu, co oznacza, że człowiek ma dziś
czystą tablicę.
PYTANIE WERBUNKOWE
Drugi z doradców, Paweł Kukiz-Szczuciński,
nie
miał nigdy problemów z prawem. Ma 42 lata i z wykształcenia jest psychiatrą (specjalizację
ukończył w kwietniu ubiegłego roku). Oprócz tego działa w fundacji, która pomaga
osobom dotkniętym trądem w Indiach.
W otoczeniu muzyka pojawił się w tym samym czasie co Pitaś, czyli w
maju. - Od momentu śmierci jego ojca [pogrzeb odbył się 18 maja - przyp. red.]
jestem z nim w kontakcie. Wraz z rodziną staramy się go wspierać, jak umiemy
najlepiej - zapewnia. Prywatnie Kukiz-Szczuciński jest mężem kuzynki lidera.
- Dlaczego przybrał pan nazwisko Pawła Kukiza?
- Razem z żoną przyjęliśmy podwójne nazwiska. Miało to miejsce podczas
ślubu, 16 lat temu. Było to okazanie szacunku i podkreślenie więzi z
rodzinnymi korzeniami. Takie same nazwiska noszą nasze dzieci. Z uwagi na
zbieżność nazwisk z liderem odmówiłem startu w wyborach by nie budować w ten
sposób kariery.
Kukiz-Szczuciński i Pitaś zyskali
zaufanie muzyka bardzo szybko. W trakcie kampanii parlamentarnej obaj zasiadali
w komisji, która przesłuchiwała kandydatów na
posłów. Rozmowy budziły w ruchu Kukiza wiele kontrowersji: padały tam pytania
o okręgi jednomandatowe, stan majątkowy, ale też marksizm kulturowy. Wszystkie
przesłuchania były rejestrowane.
O udziale Kukiza-Szczucińskiego w komisji weryfikującej przyszłych posłów
można też przeczytać w e-mailu Sanockiego do Kukiza: „Wielu kandydatom,
których nie znał, zadawał pytanie: »Czy według pana Paweł Kukiz byłby dobrym
kandydatem na premiera?«. Jest to pytanie werbunkowe, klasyczne dla kogoś, kto ma ocenić moralną giętkość kandydata. Jeśli gość
odpowie: »Tak, Paweł Kukiz byłby świetnym premierem«, wiemy, że mamy do
czynienia z kimś gotowym kłamać dla kariery. Obaj wiemy, wie to i Szczuciński,
i inni, że nie masz żadnych kwalifikacji - ani zawodowych, ani osobowych - na
premiera. (Ciekaw jestem, czy Ty to wiesz?). Po co więc Szczuciński zadawał to
pytanie? Dziś jestem przekonany na 99 procent, że po to, by podzielić
kandydatów na tych, którymi da się manipulować i tych, którzy nie są skłonni
kłamać dla korzyści”.
Dalej Sanocki pisze o działalności obu doradców: „Stanowczo jestem także
przeciwko kontynuowaniu tej atmosfery nagonek, intryg, szpiegomanii, pisania
jakichś poniżających notatek z rozmów, którą Pitaś ze Szczucińskim próbowali
zaprowadzić na spotkaniu w Jerzmanowicach. To jakaś nowa forma stalinizmu
nieznana nawet w partiach leninowskiego typu”.
O co chodzi? W Jerzmanowicach odbyło się pierwsze wyjazdowe posiedzenie
klubu Kukiz’15. - Pitaś i Kukiz-Szczuciński roztaczali tam wokół siebie aurę
służb specjalnych - opowiada anonimowo jeden z parlamentarzystów. - Ten drugi
kazał wszystkim zostawić za drzwiami telefony i tablety. Poprosił o zamknięcie
drzwi, okien i wygłosił do posłów przemówienie
ku przestrodze. Żeby nie dać się zwerbować służbom specjalnym i nie ulegać
prowokacjom. Poprosił też, żeby posłowie raportowali w klubie o wszystkich
odbytych spotkaniach, które mogą budzić wątpliwości. Otoczka była taka, że
spodziewałem się informacji o metodach operacyjnych i werbunkowych, a
dowiedziałem się, że powinienem być czujny podczas kontaktów z ludźmi zza
wschodniej granicy.
Inny dodaje: - Wpływ doradców jest
destrukcyjny. Ludzie pozdobywali mandaty poselskie i nie chcą działać pod dyktando
ludzi cienia, którzy pojawili się znikąd, nie przeszli wyborczej weryfikacji i
nagle zyskali wielkie wpływy. Szkoda, że Paweł jest tak łatwowierny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz