Nauczyciel religii
wielokrotnie uprawiał w szkole seks ze swoją uczennicą.
On jest księdzem, ona osobą niepełnosprawną.
Chodzi
o 44-letniego ks. Krzysztofa K. (na zdjęciach),
do niedawna proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Wojnowicach
(diecezja opolska).
Gdy sprawa wyszła na jaw, biskup Andrzej Czaja ewakuował
podwładnego - „ze względów zdrowotnych” - do innej parafii. Jego „leczeniem”
zajęła się prokuratura.
Przed sądem rejonowym w Raciborzu
rozpocznie się za kilka dni proces księdza. Jest on oskarżony o to, że „czynem ciągłym wykorzystując bezradność...
(tu personalia wychowanki Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Nie-
słyszących i Słabosłyszących w Raciborzu - red.) doprowadzał ją do
obcowania płciowego”. Przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia
wolności od 6 miesięcy do lat 8. Według prokuratury duchowny przez dwa lata
wykorzystywał upośledzoną słuchowo nastolatkę, odbywając z nią stosunki
seksualne
na terenie
ośrodka,
gdzie „dzieci gorszego Boga” w wieku
od lat 7 do 25 uczą się i mieszkają. Proboszcz dorabiał tam jako nauczyciel
religii. Szefowa raciborskiej prokuratury Danuta Kozakiewicz poinformowała
nas, że oskarżony nie przyznał się do winy i skorzystał z prawa do odmowy
składania wyjaśnień. Ze względu na dobro pokrzywdzonej śledczy nie ujawniają
żadnych innych szczegółów. W pełni respektując tę ochronę, dodajmy tylko
tyle, że prawdopodobnie w czasie pierwszego stosunku z proboszczem dziewczyna
miała więcej niż 15 lat i wielebny nie zmusił jej do seksu przemocą, co będzie
dlań okolicznością łagodzącą.
Ksiądz Krzysztof K. wpadł przez swoją nieostrożność. Komunikował się z
wychowanką m.in. za pośrednictwem Internetu. W mailach i na prywatnym kanale
portalu społecznościowego chętnie wracał wspomnieniami do randkowych doznań.
Opisywał rozkosze bez owijania w bawełnę, ze szczegółami najbardziej
intymnymi... Dostęp do tej konwersacji uzyskała jakimś sposobem koleżanka
uwiedzionej uczennicy i zawiadomiła kierownictwo placówki. Dyrektor Agata
Tańska zareagowała wzorowo. Zgłosiła sprawę prokuraturze, zapewniła
podopiecznej dodatkową pomoc psychologiczno-pedagogiczną i dyskrecję chroniącą
przed napastliwymi komentarzami innych wychowanków.
Internet nie gwarantuje anonimowości, więc zabezpieczone przez
prokuraturę dowody cyfrowe uzasadniające postawienie ks. Krzysztofowi K.
zarzutów były niepodważalne. Ale biskup Czaja przyjął jego dymisję dopiero na
finiszu śledztwa. Bo nagle ciężko biedaczyna „zachorował”. W Wojnowicach zorganizowano
nawet uroczyste pożegnanie
„ukochanego duszpasterza”,
o którym do dzisiaj pół wsi nie da
złego słowa powiedzieć. Pozostaje on też w pamięci kółka tzw. margaretek, które
niosą mu „modlitewną pomoc” z powodu „zagrożeń kapłaństwa we współczesnym świecie”.
Biskup skierował ks. Krzysztofa K. na posadę rezydenta sanktuarium św. Jacka w
Kamieniu Śląskim - z prawem do odprawiania mszy, spowiadania i udzielania komunii.
Nie wolno mu jedynie katechizować nieletnich. Cztery miesiące później
zmieniono przydział i trafił - też jako rezydent - do parafii Matki Bożej
Bolesnej w Kędzierzynie-Koźlu. Według kurii jest tam do dzisiaj, ale kędzierzyński
proboszcz ks. Ewald Kudlek twierdzi, że nie ma bladego pojęcia, gdzie
jego kolega przebywa.
Rzecznik prasowy biskupa opolskiego ks. Joachim Kobienia zapewnił
nas, że kościelne procedury kanoniczne zostaną uruchomione, jak tylko zapadnie
prawomocny wyrok skazujący. To znaczy za 2-3 lata lub jeszcze później. Zdobyliśmy
numer telefonu komórkowego ks. Krzysztofa, ale nie odbiera połączeń od
nieznajomych. Nie odpowiada też na SMS-y. Podobno leczy zszarpane nerwy na
rekolekcjach.
Mówi nauczycielka ośrodka w Raciborzu: - Ksiądz Krzysztof to był taki
brat łata i niewątpliwie dawał się lubić. Jako
mężczyzna był niespecjalnie atrakcyjny, więc może dlatego szukał towarzystwa
dziewcząt. Obejmował je, głaskał, niby w żartach przytulał, pokazywał zdjęcia
i opowiadał o swoich wojażach zagranicznych... Już po wybuchu afery koleżanka
ze Strzelec Opolskich opowiadała mi, że podrywał panienki, będąc tam
wikariuszem i nauczycielem religii w gimnazjum. Krążyły pogłoski, że wabił je
dosyć skutecznie, zwłaszcza te najbardziej nawiedzone religijnie. Nie dostał po
łapach, więc się rozzuchwalił.
Seksualne wykorzystywanie przez księży osób niepełnosprawnych jest
zjawiskiem coraz częściej spotykanym. W czerwcu 2015 roku dostał za to siedem
lat więzienia ks. Paweł K. z Wrocławia („Księża pedofile na wolności” -
„FiM” 39/2015). Wrócił już do „zdrowia” i duszpasterstwa
ks. Jacek C. z archidiecezji szczecińskiej, który osobiście onanizował
niepełnosprawnego chłopca nadając ich „wspólnej tajemnicy” rangę spowiedzi. Na
rozstrzygnięcie czeka sprawa ks. Bogdana S., byłego proboszcza parafii św. Kazimierza Królewicza w Kobyłce
(powiat wołomiński), który 19 kwietnia 2015 roku „złożył rezygnację z urzędu
ze względu na stan zdrowia”. Zaniemógł, gdy wyszło na jaw, że jego nastoletnia
partnerka jest lekko upośledzona intelektualnie.
Spotkanie z prokuratorem nie grozi na razie księdzu Dariuszowi D., wikariuszowi
parafii św. Jakuba Apostoła w Głownie (diecezja łowicka) i nauczycielowi
religii w miejscowej Szkole Podstawowej nr 1. Rodzice uczniów zarzucają
katechecie nagminne stosowanie wobec dzieci przemocy fizycznej i psychicznej. Organizował także osobliwe „zabawy”, to znaczy
grę podczas lekcji w tzw. głuchy telefon z odmienianym na różne przypadki
słowem „seks” lub we wzajemną „myjnię”. Z dotykaniem
okolic
intymnych.
Ksiądz Dariusz D. osobiście nie nadstawiał się do „mycia”, ale uważnie
obserwował, czy dzieciak jakiegoś narządu u kolegi nie pominął...
15 listopada odbyło się spotkanie rodziców z kierownictwem szkoły.
Dyrektor Adam Kubiak poinformował, że rozmawiał już z proboszczem
parafii ks. Stanisławem Banachem i ustalili, że katecheta zostanie
zwolniony za porozumieniem stron. Proboszcz wyjaśnił, że ks. Dariusz D. potwierdził
mu prowadzenie na religii „zabaw w myjnię” i wyraził ubolewanie, jeśli
zostały one „opacznie odebrane” (sic!).
Mówi nasz sympatyk, ksiądz z Łowicza: - W kurii wybuchła panika, że
jakiś rodzic może zawiadomić prokuraturę. Biskup (Andrzej Dziuba - red.)
wezwał księdza Dariusza na przesłuchanie i od razu skierował go na
„rekolekcje”. Gość jest dosyć dziwny, pochodzi z grupy tzw. spóźnionych
powołań. On chyba już wcześniej miał coś za pazurami, bo trzy lata po
wyświęceniu biskup wysłał go do pracy na Ukrainę. No i pewnie tam wróci.
Szlaki na wschód są przetarte. Między innymi przez słynnego łowickiego
pedofila ks. Wincentego P. oraz byłego dyrektora Papieskich Dzieł
Misyjnych ks. kanonika Dariusza K., „bohatera” głośnej afery związanej z
molestowaniem ministrantów i kleryków płockiego seminarium duchownego.
MARCIN KOS
Umiłowani Siostry i Bracia!
OdpowiedzUsuń- nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat (1J.4:1).
Zaprawdę powiadam Wam Najdostojniejsi Siostry i Bracia,
- godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne obnażać prawdziwe oblicza kościelnych szamanów, zbrodniarzy, oszustów, seksualnych dewiantów, społecznych pasożytów, specjalistów od interpretowania życzeń Pana Stwórcy Wszechrzeczy, znawców urojonych niepokalanych poczęć i wiecznych dziewictw, którzy na twarzach noszą od wieków faryzejską maskę pokory oraz pobożności, w ustach świętobliwie pieszczą słowa miłości, miłosierdzia i przebaczenia, ale serca zawsze mają kamienne i zimne, dusze pychą i rozpustą, zaś usta obłudą i hipokryzją wypełnione a dłonie wiecznie głodne mamony. Rzymski katolicyzm jest szkołą szalbierstwa, hipokryzji i cynizmu. Toż to ten ewangeliczny „Wielki Babilon, matka wszetecznic i obrzydliwości ziemi. Tej ziemi! Nie ma kłamstwa, na które nie byliby gotowi, gdy chodzi o zwalczanie przeciwnika; nie ma bredni, której by w swoje owieczki (i baranki) nie spodziewali się wmówić. Sprowadzają walkę do tumanienia i terroryzowania najciemniejszych w nadziei, że w ten sposób zawsze będą mieli większość.
Czyż jego wyznawcy nie słyszą „głosu z nieba mówiącego: „Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające. Bo grzechy jego narosły aż do nieba i Bóg przywołał na pamięć jego niesprawiedliwe uczynki" (Ap 18. 4).
Hej,
OdpowiedzUsuńPowyżej pojawia się imię i nazwisko Pana Ewalda Kudelka, który to dopuszczał się molestowania chłopców będąc wikarym w parafii 'Piotra i Pawła' w Opolu i pełniąc tam funkcję opiekuna ministrantów - działo się to w latach 80 XX wieku. Pozdrawiam,
"jeden z ministrantów"
czy to nie ten sam ewald - wikary paafii chrystusa króla w gliwiach? - całuśnik ministrantów za słodycze (lata siedemdziesiąte
Usuń