piątek, 4 grudnia 2015

Zamach na śledztwo



Będzie nowe śledztwo smoleńskie i śledztwo w sprawie śledztwa, nowy raport rządowy i nowa komisja, która ma go przygotować. Tylko opowieść o zamachu smoleńskim i winnych tej zbrodni pozostaje stara.

Anna Dąbrowska

Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się dziś scena­riusz, że na gorących paskach w telewizjach informa­cyjnych przeczytamy: „Ustalenia oficjalnego raportu rządowego - 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżon­kę i 94 przedstawicieli państwa polskiego”. Pierwszy krok już za nami, bo premier Beata Szydło nakazała usunąć z rządowej strony internetowej raport z 2011 r. państwowej komisji Jerzego Millera o przyczynach katastrofy. -Po kampanijnym wyciszeniu w sprawie Smoleńska mieliśmy nadzieję, że tego nie zrobią, ale po nominacji Macierewicza wszystko było już jasne. Nowa wła­dza symbolicznie pokazała, że nie uznaje eksperckiego raportu - mówi urzędnik z KPRM. Jednak raport Millera był stworzony za pieniądze publiczne i dziś nadal każdy, w ramach dostępu do informacji publicznej, może wystąpić do KPRM o jego udo­stępnienie, z prawem do dalszej publikacji.
Zniknęła też strona faktysmolensk.gov.pl, na której eksperci od lotnictwa, współautorzy raportu, tłumaczyli zawiłości związa­ne z katastrofą i prostowali coraz to nowe zamachowe rewelacje zespołu Macierewicza. Za to strona smolenskzespol.sejm.gov.pl z bogatym „dorobkiem” smoleńskiego zespołu Macierewicza wciąż wisi w domenie sejmowej...

Znaleźć prokuratorów
Jarosław Kaczyński dwa razy w zeszłym tygodniu mówił (w TV Republika i w POLSAT News), że potrzebne są dwa nowe śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej: jedno dotyczące samej katastrofy i drugie śledztwo w sprawie dotychczasowego śledztwa.
Te „przyzwoite śledztwa” mogą przeprowadzić tylko „przyzwoici prokuratorzy”, bo według prezesa PiS, „jeżeli odpowiednie grupy prokuratorów się tym zajmą, to na pewno po niedługim czasie do prawdy dojdziemy”. Sprawę ułatwi ponowne połącze­nie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Stosowny projekt już leży na biurku ministra Zbigniewa Ziobry, a za kilkanaście dni ma trafić na szybką ścieżkę legislacyjną. Jakie będą kryteria uznania, że ktoś jest odpowiednim prokuratorem? - pytamy posła PiS Stanisława Piotrowicza (który, jak mówi prezes, dzielnie stawał w Sejmie w walce o Trybunał Konstytucyjny): - My dobrze wiemy, kto jest dobry, a kto mierny. Kto ma umiejętność prowadzenia śledztw i wykazał się sprawnością, a kto nie - od­powiada Piotrowicz.
W PiS za najbardziej przyzwoitych uchodzą prokuratorzy z Ka­towic i, jak można usłyszeć od kilku polityków tej partii, to wła­śnie katowiccy śledczy będą dochodzić „smoleńskiej prawdy”. Roman Giertych napisał niedawno o tej prokuraturze: „niechlubnie wsławiła się za czasów Zbigniewa Ziobry swoją służalczością wobec PiS”. To w Katowicach Ziobro zrobił aplikację prokurator­ską. Kilka dni temu wiceministrem w jego resorcie został Bogdan Święczkowski, który kiedyś pracował w katowickiej prokuraturze, a później za pierwszych rządów PiS awansował na szefa ABW. To katowiccy prokuratorzy zostali przydzieleni do śledztw, które miały obnażyć układy III RP (sprawa Barbary Blidy, fundacji Po­rozumienie bez Barier Jolanty Kwaśniewskiej, szwajcarskie kon­ta polityków lewicy, ostatnio sprawa Jana Burego i prezesa NIK). Zgodnie z zapowiedzią Kaczyńskiego śledztwo smoleńskie zacznie się od nowa. Drogi do jego wznowienia są dwie: z urzędu albo na wniosek każdego obywatela.
- Ale aby tak się stało, trzeba wskazać nowe i znaczące przesłanki, które mogą mieć wpływ na decyzję prokuratury-tłumaczy były mi­nister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Dodaje, że dziś, szanując procedury, nie ma możliwości odebrania prokuraturze wojskowej śledztwa smoleńskiego. Dziś może nie, ale PiS, zgodnie z zapowiedziami, zamierza zlikwidować prokuraturę wojskową, więc sprawa trafi do „odpowiednich prokuratorów” w prokuratu­rze powszechnej, najpewniej katowickiej, a główne centrum dowo­dzenia nimi będzie ulokowane w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Wszystko zakwestionować
Jeśli chodzi o śledztwo w sprawie śledztwa, to zgodnie z prawem należy dostarczyć prokuratorom dowodów, że to dotychczasowe nie było prowadzone właściwie. Premier Szydło uważa, że nie tylko było prowadzone źle, ale że „państwo polskie nie zrobiło niczego, by wyjaśnić tę katastrofę” („Kropka nad i”, TVN24).
Naczelna Prokuratura Wojskowa przedłużyła śledztwo do kwiet­nia przyszłego roku. Zgromadziła 770 tomów akt i przesłuchała ponad 1200 świadków, a także zleciła 16 ekspertyz, a w ich ramach zostało przebadanych ponad 700 szczątków samolotu, przeprowa­dziła dziewięć ekshumacji i złożyła 36 wniosków o międzynarodo­wą pomoc prawną. Do tej pory postawiła zarzuty dwóm oficerom, którzy w kwietniu 2010 r. zajmowali stanowiska w strukturze dowództwa 36. specpułku. Chodzi o niedopełnienie obowiązków służbowych związanych z organizacją lotu w zakresie wyznacze­nia i przygotowania załogi samolotu. Oficerowie nie przyznają się do winy. Są też przygotowane zarzuty dla dwóch rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska. Grozi im od 6 miesięcy do 8 lat wię­zienia. Strona rosyjska nie uznaje żadnej ich winy.
W PiS słychać, że szykuje się także śledztwo w sprawie cywilne­go wątku śledztwa smoleńskiego. Rok temu w listopadzie proku­ratura po raz trzeci uznała, że nie ma podstaw, by postawić urzęd­nikom KPRM, MSZ, MON, MSW i Kancelarii Prezydenta zarzuty w związku z organizacją lotów prezydenta i premiera do Smoleń­ska. Prokuratorzy co prawda wskazali na nieprawidłowości przy organizacji wizyty w Smoleńsku oraz brak wymiany informacji między organizatorami wyjazdów, ale wykluczyli, by urzędnicy mieli bezpośredni zamiar doprowadzenia do katastrofy. Trzykrot­ne umorzenie kończyło sprawę.
Po trzecim umorzeniu m.in. rodzina Wassermannów i Błasików przez swojego pełnomocnika (Bartosz Kownacki jest dziś wice­ministrem u Macierewicza, zawiesił działalność adwokacką i od­dał sprawy smoleńskie posłowi mec. Pszczółkowskiemu) złożyła prywatny akt oskarżenia do sądu. Tu już sami musieli wskazać, kogo i o co oskarżają. Pierwsza rozprawa dopiero po nowym roku, a w sądzie będzie się musiał stawić odwołany właśnie z ambasadorskiej placówki w Madrycie Tomasz Arabski.
Poseł Rafał Grupiński (PO) pokłada nadzieję w niezawisło­ści sędziów i sprawności adwokatów: - Wiem, że prezes marzy o tym, by zobaczyć polityków PO w kajdankach. Ale sądy rozpa­trując te liczne sprawy zapowiadane przez PiS, będą też badały odpowiedzialność urzędników prezydenta Kaczyńskiego, którzy organizowali tę tragiczną wizytę w Katyniu. Mam pismo, w którym ówczesny szef kancelarii zaprasza mnie na lot do Katynia słowami: „ wizyta organizowana przez Kancelarię Prezydenta”.
Politycy PiS już dwa lata temu, kiedy decydowała się sprawa posady dla Arabskiego, zapowiadali, jaka przyszłość go czeka po wyborach: „Pan będzie wezwany do sądu jako podejrzany, nie ma wątpliwości” (Antoni Macierewicz); „Przyjdzie czas, że w od­powiednim trybie ta sprawa zostanie wyjaśniona” (Jarosław Ka­czyński) . Na pewno nie chodzi o postawienie polityków PO przed Trybunałem Stanu. Choć rzeczniczka rządu Elżbieta Witek pry­watnie uważa, że się to Tuskowi należy, to prezes PiS szybko spro­stował w TV Republika, że jest zdecydowanym przeciwnikiem, „bo w rzeczywistości jest to instytucja abolicyjna”. Dlaczego? Jak zwraca uwagę adwokat Ryszard Kalisz, sprawy o charakterze po­litycznym PiS chce rozpatrywać w kategoriach prawno-karnych, co nie jest zgodne z doktryną: - Najpewniej prezesowi chodziło o to, że Trybunał Stanu, co do zasady, jest od egzekwowania od­powiedzialności politycznej i orzeka raczej kary w postaci zakazu zajmowania stanowisk i pozbawienia praw publicznych. A to dla prezesa PiS widocznie za mało. Postawienie przed TS wyklucza już oskarżenie przed sądem karnym, a takie też są najprawdo­podobniej oczekiwania rodzin smoleńskich wspierających PiS. Wdowa po RPO Januszu Kochanowskim mówiła ostatnio w TV Republika: „Tusk na spotkaniu z nami powiedział, że on bierze odpowiedzialność za wszystko, co się dzieje w sprawie Smoleńska. Pamiętamy o tym i będziemy się tego trzymać”.

Wrak zignorować
Sprawa smoleńska, zgodnie z zapowiedzią prezesa PiS sprzed półtora roku, miała być po przejęciu władzy wyjaśniana za po­mocą specjalnej ustawy, „która by przewidywała bardzo daleko idące możliwości”. Dziś nikt w PiS nad nią nie pracuje: - Takiej jednej ustawy najprawdopodobniej nie będzie. Marny wiele innych możliwości polityczno-prawnych, aby pokazać, jak było naprawdę - mówi Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych.
O ile nowe śledztwa są koniecznością, to już po to, by dojść do prawdy, sprowadzenie wraku konieczne dziś nie jest, choć jak mówił Kaczyński w TV Republika „trzeba cisnąć”, aby wrak wrócił. Prezes unieważnił więc to, co mówił do tej pory – on i jego otoczenie. Np. były pełnomocnik rodzin smoleńskich Bartosz Kownacki: „Nie wyobrażam sobie, że bez zwrócenia tych kluczowych dowodów będzie można zakończyć śledztwo”. Albo Andrzej Duda na wyborczej debacie: „o sprawie na po­ważnie będziemy mogli rozmawiać do­piero wtedy kiedy podstawowe dowody będą w naszych rękach”.
Ale na wszelki wypadek jest już gotowa opowieść na ewentualność, gdyby jed­nak Rosjanie zdecydowali się nam nagle oddać Tu-154, a dowodów na zamach się na nim nie znajdzie: - Na pewno przed zwrotem będzie tak wyszykowany, by za­trzeć ważne dowody na to, co się naprawdę stało - uprzedza Jarosław Zieliński. Inni dodają, że brak wraku w Polsce jest naj­lepszym dowodem na to, że Rosjanie boją się go oddać, bo mają coś strasznego na sumieniu. Ale żeby nie było, że PiS nic w sprawie wraku nie robi, to szef MSZ zapowiada: - Będziemy skarżyć śledz­two rosyjskie do Trybunału w Strasburgu za przewlekłość i skarżyć przetrzymywanie naszego mienia państwowego. Liczymy na wyrok nakazujący Rosji wydanie wraku.

Raport unieważnić
Czy Antoni Macierewicz może formalnie unieważnić raport Millera? Przypomnijmy, że opublikowane na początku listopada opinie 24 biegłych prokuratury wojskowej pokrywają się z usta­leniami komisji Millera: nie było żadnego wybuchu ani zamachu. Przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, nadmierna prędkość w trudnych warunkach pogodo­wych i braku kontaktu wzrokowego załogi z ziemią. - To jeden z najlepiej udokumentowanych wypadków sprawnego samolotu w zderzeniu z ziemią. Koledzy z zagranicznych komisji gratulowali nam wielokrotnie tego raportu - mówi Maciej Lasek.
Zdjęcie go ze stron rządowych nie oznacza, że formalnie wy­mazano z niego państwową pieczątkę. Prof. Marek Żylicz, czło­nek tamtej komisji, w rozmowie w „Gazecie Wyborczej” mówił, że prawo takiego unieważnienia, tak od ręki, nie przewiduje. Dodał, że można jednak wznowić prace Komisji Badania Wypad­ków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), gdy pojawią się znaczące fakty dla ustalenia przyczyn katastrofy. Małgorzata Wassermann nie ma wątpliwości, o czym mówiła w TV Republika, że zespół Macierewicza już pokazał, ile jest wart raport Millera, i to ustalenia zespołu smoleńskiego właśnie „będą podwaliną i podstawą dla nowej komisji, ale też dla ustaleń prokuratorów”.
Szef MON mówił podczas promocji oficerskiej w Szkole Orląt w Dęblinie, że „wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej jest najwyż­szym wyzwaniem i honorem Wojska Polskiego i państwa polskie­go”. Równie wielkie słowa padły ze strony prezydenta Dudy, który dziękował w liście do uczestników smoleńskich konferencji orga­nizowanych przez Macierewicza: „za wierność etosowi pracowni­ków nauki i wytrwałe dążenie do poznania prawdy”, uznając przy tym, że „prace trzeba kontynuować”. Będą więc pisać nowy raport w nowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Pań­stwowego, a jej skład już kompletuje Kazimierz Nowaczyk (teraz doradca w MON), który zdał test lojalności w zespole smoleńskim, stwierdzając, że na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu.
Macierewicz zapowiedział, że komisja będzie miała nowego szefa. Dotychczasowy, płk Mirosław Grochowski, były wiceprze­wodniczący rządowej komisji Millera, oczywiście zaufania god­ny nie jest. Zgodnie z ustawą o prawie lotniczym szefa komisji i pierwszego zastępcę wskazuje minister obrony a drugiego za­stępcę szef MSWiA, czyli Mariusz Błaszczak. Pozostałych członków ministrowie wybierają wspólnie, a wybrani mogą być specjaliści: z zakresu szkolenia lotniczego, techniki lotniczej, nawigacji, ru­chu lotniczego, ratownictwa lotniczego, meteorologii, łączności, prawa lotniczego oraz medycyny. Wszyscy z udokumentowaną pięcioletnią praktyką w swojej dziedzinie.
Minister Macierewicz zapowiada, że już w tym tygodniu powinny skończyć się prace nad utworzeniem komisji badania wypadków lotniczych w sprawie katastrofy smoleńskiej. Choć jego poprzednik w MON Tomasz Siemoniak przestrzega: - Zasób takich specjalistów jest ograniczony, mam nadzieję, że minister ma tego świadomość. Macierewicz prawdopodobnie jednak zmieni prawo, które otworzy drzwi do re­sortu nowym smoleńskim specjalistom.

Dobrać właściwych ludzi
Jakimi kryteriami kieruje się minister, dobierając ekspertów? - pytamy rzeczni­ka MON i szefa gabinetu politycznego Bartłomieja Misiewicza (wcześniej szefa biura zespołu smoleńskiego): - Ważne są doro­bek naukowy, doświadczenie, miejsce pracy i co bardzo istotne, to, czy do tej pory wykazali się determinacją w wyjaśnianiu tego, co Się stało w Smoleńsku. Wiadomo, że najbardziej zdeterminowani i to we właściwym kierunku byli ci z zespołu Macierewicza.
Podpisany pod smoleńską teorią zamachową, której dowodem są wybuchy około 35 m nad ziemią, prof. Włodzimierz Klonowski z Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN mówi, że jeszcze nikt z nim na temat pracy w komisji nie rozmawiał, ale wyraził gotowość: - Trzeba wymienić cały skład tej komisji, bo ja z tamtymi ludźmi współpracować nie będę. Kazimierz Nowaczyk mówił, że zaprosi do nowej komisji Franka Taylora „znanego an­gielskiego eksperta lotniczego, który podważył wiarygodność ra­portu Millera”. - Frank Taylor nigdy nie był członkiem brytyjskiej komisji badania wypadków lotniczych - to oficjalna odpowiedź z brytyjskiej komisji, jaką otrzymaliśmy. Prawdziwy ekspert nie wypowiada się bez dostępu do materiałów-mówi Maciej Lasek.
Dodaje, że w raporcie Millera, nad którym pracowało 34 eks­pertów z różnych dziedzin związanych z lotnictwem (specjaliści z zakresu ruchu lotniczego, meteorologii, medycyny lotniczej, wyszkolenia, techniki lotniczej), z których 18 było na miejscu ka­tastrofy, nie zmieniłby ani jednego zdania zapisanego na 328 stro­nach. Stanisław Piotrowicz mówi dziś, że „ludzie z Komisji Millera byli zawsze zapraszani na zespół smoleński”: - Ale ani razu nie chcieli się spotkać, więc chyba nie mają dowodów na swoje teorie. Maciej Lasek prostuje, że napisał pismo do szefa biura zespołu smoleńskiego: -Prosiłem o przekazanie materiałów z dowodami, które mogą być podstawą do rozmowy. Nie dostaliśmy nawet od­powiedzi na to oficjalne pismo.
Barbara Nowacka, córka Izabelli, która zginęła w katastrofie, ma dziś żal do poprzedniej ekipy, że za późno zareagowała na to, co robił zespół Macierewicza: - PO nie chciała jasno odpowiadać na pojawiające się wokół katastrofy smoleńskiej pytania i wątpli­wości. PO było na rękę, że PiS się zajmowało teoriami spiskowymi, wręcz chętnie je w nie wpychała. Niestety, z biegiem czasu i przy bierności i zaniechaniach PO w te teorie uwierzyła prawie jedna trzecia społeczeńtwa, a dziś PiS może uczynić z nich oficjalne sta­nowisko Polski.
Z kolei wdowa po Jerzym Szmajdzińskim liczy, że PiS też uderzy się we własne piersi za organizację tego feralnego lotu i za naci­ski wywierane na pilotów. Córka Andrzeja Sariusz-Skąpskiego też broni raportu Millera, bo choć jego wnioski są dla niej szokujące, to wie, że pisali je niezależni eksperci: - Oczekuję, że prowadzone od pięciu lat śledztwo zostanie zakończone i że władza polityczna nie będzie mieszała się do władzy sądowniczej. Ale wdowa po ge­nerale Andrzeju Błasiku nie pozostawia złudzeń: „Zawiedli rzą­dzący, zawiedli ci eksperci i teraz to oni powinni milczeć, a my będziemy działać”.
Anna Dąbrowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz