Będzie
nowe śledztwo smoleńskie i śledztwo w sprawie śledztwa, nowy raport rządowy i
nowa komisja, która ma go przygotować. Tylko opowieść o zamachu smoleńskim i
winnych tej zbrodni pozostaje stara.
Anna Dąbrowska
Coraz
bardziej prawdopodobny wydaje się dziś scenariusz, że na gorących paskach w
telewizjach informacyjnych przeczytamy: „Ustalenia oficjalnego raportu
rządowego - 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu na prezydenta
Lecha Kaczyńskiego, jego małżonkę i 94 przedstawicieli państwa polskiego”.
Pierwszy krok już za nami, bo premier Beata Szydło nakazała usunąć z rządowej
strony internetowej raport z 2011 r. państwowej komisji Jerzego Millera o
przyczynach katastrofy. -Po kampanijnym wyciszeniu w sprawie Smoleńska mieliśmy
nadzieję, że tego nie zrobią, ale po nominacji Macierewicza wszystko było już
jasne. Nowa władza symbolicznie pokazała, że nie uznaje eksperckiego raportu
- mówi urzędnik z KPRM. Jednak raport Millera był
stworzony za pieniądze publiczne i dziś nadal każdy, w ramach dostępu do
informacji publicznej, może wystąpić do KPRM o jego udostępnienie, z prawem do
dalszej publikacji.
Zniknęła też strona faktysmolensk.gov.pl, na której eksperci od lotnictwa, współautorzy raportu,
tłumaczyli zawiłości związane z katastrofą i prostowali coraz to nowe
zamachowe rewelacje zespołu Macierewicza. Za to strona smolenskzespol.sejm.gov.pl z bogatym „dorobkiem” smoleńskiego zespołu Macierewicza
wciąż wisi w domenie sejmowej...
Znaleźć prokuratorów
Jarosław Kaczyński dwa razy w
zeszłym tygodniu mówił (w TV Republika i w POLSAT News), że
potrzebne są dwa nowe śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej: jedno dotyczące
samej katastrofy i drugie śledztwo w sprawie dotychczasowego śledztwa.
Te „przyzwoite śledztwa” mogą
przeprowadzić tylko „przyzwoici prokuratorzy”, bo według prezesa PiS, „jeżeli
odpowiednie grupy prokuratorów się tym zajmą, to na pewno po niedługim czasie
do prawdy dojdziemy”. Sprawę ułatwi ponowne połączenie funkcji ministra
sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Stosowny projekt już leży na biurku
ministra Zbigniewa Ziobry, a za kilkanaście dni ma trafić na szybką ścieżkę
legislacyjną. Jakie będą kryteria uznania, że ktoś jest odpowiednim
prokuratorem? - pytamy posła PiS Stanisława
Piotrowicza (który, jak mówi prezes, dzielnie stawał w Sejmie w walce o
Trybunał Konstytucyjny): - My dobrze wiemy, kto jest dobry, a kto mierny.
Kto ma umiejętność prowadzenia śledztw i wykazał się sprawnością, a kto nie
- odpowiada Piotrowicz.
W PiS za najbardziej przyzwoitych
uchodzą prokuratorzy z Katowic i, jak można usłyszeć od kilku polityków tej
partii, to właśnie katowiccy śledczy będą dochodzić „smoleńskiej prawdy”.
Roman Giertych napisał niedawno o tej prokuraturze: „niechlubnie wsławiła się
za czasów Zbigniewa Ziobry swoją służalczością wobec PiS”. To w Katowicach
Ziobro zrobił aplikację prokuratorską. Kilka dni temu wiceministrem w jego
resorcie został Bogdan Święczkowski, który kiedyś pracował w katowickiej
prokuraturze, a później za pierwszych rządów PiS awansował na szefa ABW. To
katowiccy prokuratorzy zostali przydzieleni do śledztw, które miały obnażyć
układy III RP (sprawa Barbary Blidy, fundacji Porozumienie bez Barier Jolanty
Kwaśniewskiej, szwajcarskie konta polityków lewicy, ostatnio sprawa Jana
Burego i prezesa NIK). Zgodnie z zapowiedzią Kaczyńskiego śledztwo smoleńskie
zacznie się od nowa. Drogi do jego wznowienia są dwie: z urzędu albo na wniosek
każdego obywatela.
- Ale aby tak się stało, trzeba wskazać nowe i znaczące przesłanki, które mogą mieć wpływ
na decyzję prokuratury-tłumaczy były minister
sprawiedliwości prof.
Zbigniew Ćwiąkalski. Dodaje, że dziś, szanując
procedury, nie ma możliwości odebrania prokuraturze wojskowej śledztwa
smoleńskiego. Dziś może nie, ale PiS, zgodnie z zapowiedziami, zamierza
zlikwidować prokuraturę wojskową, więc sprawa trafi do „odpowiednich
prokuratorów” w prokuraturze powszechnej, najpewniej katowickiej, a główne
centrum dowodzenia nimi będzie ulokowane w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Wszystko zakwestionować
Jeśli chodzi o śledztwo w sprawie
śledztwa, to zgodnie z prawem należy dostarczyć prokuratorom dowodów, że to
dotychczasowe nie było prowadzone właściwie. Premier Szydło uważa, że nie tylko
było prowadzone źle, ale że „państwo polskie nie zrobiło niczego, by wyjaśnić
tę katastrofę” („Kropka nad i”, TVN24).
Naczelna Prokuratura Wojskowa
przedłużyła śledztwo do kwietnia przyszłego roku. Zgromadziła 770 tomów akt i
przesłuchała ponad 1200 świadków, a także zleciła 16 ekspertyz, a w ich ramach
zostało przebadanych ponad 700 szczątków samolotu, przeprowadziła dziewięć
ekshumacji i złożyła 36 wniosków o międzynarodową pomoc prawną. Do tej pory
postawiła zarzuty dwóm oficerom, którzy w kwietniu 2010 r. zajmowali stanowiska
w strukturze dowództwa 36. specpułku. Chodzi o niedopełnienie obowiązków
służbowych związanych z organizacją lotu w zakresie wyznaczenia i
przygotowania załogi samolotu. Oficerowie nie przyznają się do winy. Są też
przygotowane zarzuty dla dwóch rosyjskich kontrolerów ze Smoleńska. Grozi im od
6 miesięcy do 8 lat więzienia. Strona rosyjska nie uznaje żadnej ich winy.
W PiS słychać, że szykuje się
także śledztwo w sprawie cywilnego wątku śledztwa smoleńskiego. Rok temu w
listopadzie prokuratura po raz trzeci uznała, że nie ma podstaw, by postawić
urzędnikom KPRM, MSZ, MON, MSW i Kancelarii Prezydenta zarzuty w związku z
organizacją lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. Prokuratorzy co prawda
wskazali na nieprawidłowości przy organizacji wizyty w Smoleńsku oraz brak
wymiany informacji między organizatorami wyjazdów, ale wykluczyli, by urzędnicy
mieli bezpośredni zamiar doprowadzenia do katastrofy. Trzykrotne umorzenie
kończyło sprawę.
Po trzecim umorzeniu m.in. rodzina
Wassermannów i Błasików przez swojego pełnomocnika (Bartosz Kownacki jest dziś
wiceministrem u Macierewicza, zawiesił działalność adwokacką i oddał sprawy
smoleńskie posłowi mec. Pszczółkowskiemu) złożyła prywatny akt oskarżenia do
sądu. Tu już sami musieli wskazać, kogo i o co oskarżają. Pierwsza rozprawa
dopiero po nowym roku, a w sądzie będzie się musiał stawić odwołany właśnie z
ambasadorskiej placówki w Madrycie Tomasz Arabski.
Poseł Rafał Grupiński (PO) pokłada
nadzieję w niezawisłości sędziów i sprawności adwokatów: - Wiem, że prezes
marzy o tym, by zobaczyć polityków PO w kajdankach. Ale sądy rozpatrując te
liczne sprawy zapowiadane przez PiS, będą też badały odpowiedzialność
urzędników prezydenta Kaczyńskiego, którzy organizowali tę tragiczną wizytę w
Katyniu. Mam pismo, w którym ówczesny szef kancelarii zaprasza mnie na lot do
Katynia słowami: „ wizyta organizowana przez
Kancelarię Prezydenta”.
Politycy PiS już dwa lata temu,
kiedy decydowała się sprawa posady dla Arabskiego, zapowiadali, jaka przyszłość
go czeka po wyborach: „Pan będzie wezwany do sądu jako podejrzany, nie ma
wątpliwości” (Antoni Macierewicz); „Przyjdzie czas, że w odpowiednim trybie ta
sprawa zostanie wyjaśniona” (Jarosław Kaczyński) . Na pewno nie chodzi o
postawienie polityków PO przed Trybunałem Stanu. Choć rzeczniczka rządu
Elżbieta Witek prywatnie uważa, że się to Tuskowi należy, to prezes PiS szybko
sprostował w TV Republika, że jest zdecydowanym przeciwnikiem, „bo w rzeczywistości jest to instytucja abolicyjna”.
Dlaczego? Jak zwraca uwagę adwokat Ryszard Kalisz, sprawy o charakterze politycznym
PiS chce rozpatrywać w kategoriach prawno-karnych, co nie jest zgodne z
doktryną: - Najpewniej prezesowi chodziło o to, że Trybunał Stanu, co do
zasady, jest od egzekwowania odpowiedzialności politycznej i orzeka raczej
kary w postaci zakazu zajmowania stanowisk i pozbawienia praw publicznych. A to
dla prezesa PiS widocznie za mało. Postawienie przed TS wyklucza już
oskarżenie przed sądem karnym, a takie też są najprawdopodobniej oczekiwania
rodzin smoleńskich wspierających PiS. Wdowa po RPO Januszu Kochanowskim mówiła
ostatnio w TV Republika: „Tusk na spotkaniu z nami powiedział, że on
bierze odpowiedzialność za wszystko, co się dzieje w sprawie Smoleńska.
Pamiętamy o tym i będziemy się tego trzymać”.
Wrak zignorować
Sprawa smoleńska, zgodnie z
zapowiedzią prezesa PiS sprzed półtora roku, miała być po przejęciu władzy
wyjaśniana za pomocą specjalnej ustawy, „która by przewidywała bardzo daleko
idące możliwości”. Dziś nikt w PiS nad nią nie pracuje: - Takiej jednej ustawy
najprawdopodobniej nie będzie. Marny wiele innych możliwości
polityczno-prawnych, aby pokazać, jak było naprawdę - mówi Jarosław
Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych.
O ile nowe śledztwa są
koniecznością, to już po to, by dojść do prawdy, sprowadzenie wraku konieczne
dziś nie jest, choć jak mówił Kaczyński w TV Republika
„trzeba cisnąć”, aby wrak wrócił. Prezes unieważnił więc to, co mówił do tej
pory – on i jego otoczenie. Np. były pełnomocnik rodzin smoleńskich Bartosz
Kownacki: „Nie wyobrażam sobie, że bez
zwrócenia tych kluczowych dowodów będzie można zakończyć śledztwo”. Albo
Andrzej Duda na wyborczej debacie: „o sprawie na poważnie będziemy mogli
rozmawiać dopiero wtedy kiedy podstawowe dowody będą w naszych rękach”.
Ale na wszelki wypadek jest już
gotowa opowieść na ewentualność, gdyby jednak Rosjanie zdecydowali się nam
nagle oddać Tu-154, a
dowodów na zamach się na nim nie znajdzie: - Na pewno przed zwrotem będzie
tak wyszykowany, by zatrzeć ważne dowody na to, co się naprawdę stało - uprzedza
Jarosław Zieliński. Inni dodają, że brak wraku w Polsce jest najlepszym
dowodem na to, że Rosjanie boją się go oddać, bo mają coś strasznego na
sumieniu. Ale żeby nie było, że PiS nic w sprawie wraku nie robi, to szef MSZ
zapowiada: - Będziemy skarżyć śledztwo rosyjskie do Trybunału w Strasburgu
za przewlekłość i skarżyć przetrzymywanie naszego mienia państwowego. Liczymy na wyrok nakazujący Rosji wydanie wraku.
Raport unieważnić
Czy Antoni Macierewicz może
formalnie unieważnić raport Millera? Przypomnijmy, że opublikowane na początku
listopada opinie 24 biegłych prokuratury wojskowej pokrywają się z ustaleniami
komisji Millera: nie było żadnego wybuchu ani zamachu. Przyczyną katastrofy
było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, nadmierna prędkość w
trudnych warunkach pogodowych i braku kontaktu wzrokowego załogi z ziemią. - To
jeden z najlepiej udokumentowanych wypadków sprawnego samolotu w zderzeniu z
ziemią. Koledzy z zagranicznych komisji gratulowali nam wielokrotnie tego
raportu - mówi Maciej Lasek.
Zdjęcie go ze stron rządowych nie
oznacza, że formalnie wymazano z niego państwową pieczątkę. Prof. Marek Żylicz, członek tamtej komisji, w rozmowie w
„Gazecie Wyborczej” mówił, że prawo takiego unieważnienia, tak od ręki, nie
przewiduje. Dodał, że można jednak wznowić prace Komisji Badania Wypadków
Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), gdy pojawią się znaczące fakty dla
ustalenia przyczyn katastrofy. Małgorzata Wassermann nie ma wątpliwości, o czym
mówiła w TV Republika, że zespół Macierewicza już pokazał, ile jest
wart raport Millera, i to ustalenia zespołu smoleńskiego właśnie „będą
podwaliną i podstawą dla nowej komisji, ale też dla ustaleń prokuratorów”.
Szef MON mówił podczas promocji
oficerskiej w Szkole Orląt w Dęblinie, że „wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej
jest najwyższym wyzwaniem i honorem Wojska Polskiego i państwa polskiego”.
Równie wielkie słowa padły ze strony prezydenta Dudy, który dziękował w liście
do uczestników smoleńskich konferencji organizowanych przez Macierewicza: „za
wierność etosowi pracowników nauki i wytrwałe dążenie do poznania prawdy”,
uznając przy tym, że „prace trzeba kontynuować”. Będą więc pisać nowy raport w
nowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, a jej skład
już kompletuje Kazimierz Nowaczyk (teraz doradca w MON), który zdał test
lojalności w zespole smoleńskim, stwierdzając, że na pokładzie tupolewa doszło
do wybuchu.
Macierewicz zapowiedział, że
komisja będzie miała nowego szefa. Dotychczasowy, płk Mirosław Grochowski, były
wiceprzewodniczący rządowej komisji Millera, oczywiście zaufania godny nie
jest. Zgodnie z ustawą o prawie lotniczym szefa komisji i pierwszego zastępcę
wskazuje minister obrony a drugiego zastępcę szef MSWiA, czyli Mariusz
Błaszczak. Pozostałych członków ministrowie wybierają wspólnie, a wybrani mogą
być specjaliści: z zakresu szkolenia lotniczego, techniki lotniczej, nawigacji,
ruchu lotniczego, ratownictwa lotniczego, meteorologii, łączności, prawa lotniczego oraz medycyny. Wszyscy z udokumentowaną
pięcioletnią praktyką w swojej dziedzinie.
Minister Macierewicz zapowiada, że
już w tym tygodniu powinny skończyć się prace nad utworzeniem komisji badania
wypadków lotniczych w sprawie katastrofy smoleńskiej. Choć jego poprzednik w
MON Tomasz Siemoniak przestrzega: - Zasób takich specjalistów jest
ograniczony, mam nadzieję, że minister ma tego świadomość. Macierewicz
prawdopodobnie jednak zmieni prawo, które otworzy drzwi do resortu nowym
smoleńskim specjalistom.
Dobrać właściwych ludzi
Jakimi kryteriami kieruje się
minister, dobierając ekspertów? - pytamy rzecznika MON i szefa gabinetu
politycznego Bartłomieja Misiewicza (wcześniej szefa biura zespołu
smoleńskiego): - Ważne są dorobek naukowy, doświadczenie, miejsce pracy i co bardzo istotne, to, czy do tej pory wykazali się determinacją w wyjaśnianiu
tego, co Się stało w Smoleńsku. Wiadomo, że najbardziej zdeterminowani i to
we właściwym kierunku byli ci z zespołu Macierewicza.
Podpisany pod smoleńską teorią
zamachową, której dowodem są wybuchy około 35 m nad ziemią, prof. Włodzimierz
Klonowski z Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN mówi, że
jeszcze nikt z nim na temat pracy w komisji nie rozmawiał, ale wyraził
gotowość: - Trzeba wymienić cały skład tej komisji, bo ja z tamtymi ludźmi
współpracować nie będę. Kazimierz Nowaczyk mówił, że zaprosi do nowej
komisji Franka Taylora „znanego angielskiego eksperta lotniczego, który
podważył wiarygodność raportu Millera”. - Frank Taylor nigdy nie był
członkiem brytyjskiej komisji badania wypadków lotniczych - to oficjalna
odpowiedź z brytyjskiej komisji, jaką otrzymaliśmy. Prawdziwy ekspert nie
wypowiada się bez dostępu do materiałów-mówi Maciej Lasek.
Dodaje, że w raporcie Millera, nad
którym pracowało 34 ekspertów z różnych dziedzin związanych z lotnictwem
(specjaliści z zakresu ruchu lotniczego, meteorologii, medycyny lotniczej,
wyszkolenia, techniki lotniczej), z których 18 było na miejscu katastrofy, nie
zmieniłby ani jednego zdania zapisanego na 328 stronach. Stanisław Piotrowicz
mówi dziś, że „ludzie z Komisji Millera byli zawsze zapraszani na zespół
smoleński”: - Ale ani razu nie chcieli się spotkać, więc chyba nie mają
dowodów na swoje teorie. Maciej Lasek prostuje, że napisał pismo do szefa
biura zespołu smoleńskiego: -Prosiłem o przekazanie materiałów z dowodami,
które mogą być podstawą do rozmowy. Nie dostaliśmy nawet odpowiedzi na to
oficjalne pismo.
Barbara Nowacka, córka Izabelli,
która zginęła w katastrofie, ma dziś żal do poprzedniej ekipy, że za późno
zareagowała na to, co robił zespół Macierewicza: - PO nie chciała jasno
odpowiadać na pojawiające się wokół katastrofy smoleńskiej
pytania i wątpliwości. PO było na rękę, że PiS się zajmowało teoriami
spiskowymi, wręcz chętnie je w nie wpychała. Niestety, z biegiem czasu i przy
bierności i zaniechaniach PO w te teorie uwierzyła prawie jedna trzecia
społeczeńtwa, a dziś PiS może uczynić z nich oficjalne stanowisko Polski.
Z kolei wdowa po Jerzym
Szmajdzińskim liczy, że PiS też uderzy się we własne piersi za organizację tego
feralnego lotu i za naciski wywierane na pilotów. Córka Andrzeja
Sariusz-Skąpskiego też broni raportu Millera, bo choć jego wnioski są dla niej
szokujące, to wie, że pisali je niezależni eksperci: - Oczekuję, że
prowadzone od pięciu lat śledztwo zostanie zakończone i że władza polityczna
nie będzie mieszała się do władzy sądowniczej. Ale wdowa po generale
Andrzeju Błasiku nie pozostawia złudzeń: „Zawiedli rządzący, zawiedli ci
eksperci i teraz to oni powinni milczeć, a my będziemy działać”.
Anna Dąbrowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz