poniedziałek, 31 marca 2014

Chłód na linii Toruń - PiS



KAMILA  BARANOWSKA

Brak polityków sympatyzujących z o. Tadeuszem Rydzykiem na „jedynkach” list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości to dość czytelny sygnał wysłany przez Jarosława Kaczyńskiego. „Poradzimy sobie bez was” - zdaje się mówić prezes

Parę dni temu posłowie Joachim Brudziński i Mariusz Błaszczak udali się do Drohiczyna. Tam z wizytą u zaprzyjaźnionego bp. Antoniego Dydycza przebywał o. Tadeusz Rydzyk. Posłowie byli umó­wieni z nim na spotkanie. Mieli rozma­wiać z duchownym o współpracy przy kampanii wyborczej. Kiedy dojechali na miejsce, okazało się, że żadnego spotka­nia nie będzie. Usłyszeli, że o. Tadeusz do nich nie zejdzie, ponieważ... boli go głowa. Podróż posłów odbyła się już po zatwierdzeniu przez komitet polityczny PiS list do Parlamentu Europejskiego.
List, na których zabrakło biorących „jedy­nek" dla kandydatów rekomendowanych przez toruńskiego redemptorystę.
Brudziński zapytany o tę wizytę zaczy­na rozwodzić się nad pięknem Podlasia i ziemi drohiczyńskiej. I choć nie zaprzecza, że ostatnio tam był, ucieka od odpowiedzi na pytanie, w jakim celu. - Często bywam w Drohiczynie z potrzeby duszy i serca.
Jeśli zabiegałbym o spotkanie z o. Tade­uszem, pojechałbym do Torunia, bo tam ma siedzibę. Reszta to plotki - zarzeka się.
Opowieść o nieudanej wizycie posłów u ojca redemptorysty od kilku dni elek­tryzuje sporą część polityków PiS. I krąży także w alternatywnej wersji - że poca­łowali klamkę właśnie w Toruniu. W obu wersjach jednak dobrze oddaje zmianę w relacjach Torunia z partią Jarosława Kaczyńskiego. - Dawno nie wiało aż takim chłodem - przyznają ci, z którymi rozma­wialiśmy.

WIELKIE ROZCZAROWANIE
- Związek środowiska Radia Maryja z PiS przeżywał różne zakręty, ale teraz to już wygląda na decyzję o rozwodzie - mówi polityk tej partii. Wbrew zabiegom Torunia posłowie wspierani przez o. Rydzyka nie dostali od kierownictwa ugrupowania ani | jednej „jedynki". Pewniak - europoseł Mirosław Piotrowski (wykładowca KUL, stały J bywalec w mediach o. Rydzyka) - dostał I 32 w Lublinie drugie miejsce na liście, za mało rozpoznawalnym prof. Waldemarem Paruchem. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości komentują, że wystawienie Parucha, czło­wieka szerzej nieznanego i bez zaplecza, to prezent dla Michała Kamińskiego (ten były polityk PiS jest „jedynką" PO). - Piotrowski ze wsparciem Radia Maryja, zdobędzie swój mandat i z dwójki. Za to Paruch pew­nie polegnie - mówi jeden z posłów PiS.
Ojciec Rydzyk chciał także „jedynki" dla Urszuli Krupy. I to się nie udało. Krupa dostała drugą pozycję na łódzkiej liście.
Jej sytuację komplikuje to, że i przed nią, i za nią są mocne nazwiska. Z „jedynki" kandyduje Janusz Wojciechowski, z „trójki" - Witold Waszczykowski.
Wreszcie rozczarowaniem jest lista kujawsko-pomorska. Tutaj Toruń liczył na „jedynkę" dla posła Andrzeja Jaworskiego, organizatora marszów w obronie telewizji Trwam i inicjatora powstania parlamen­tarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski. Tymczasem pierwsze miejsce na liście dostał tu Kosma Złotow­ski, a drugie prof. Andrzej Zybertowicz. Ja­worskiemu zaproponowano „trójkę", ale... w Wielkopolsce. Poseł propozycję odrzucił i trudno mu się dziwić. PiS w Wielkopolsce może liczyć na jeden mandat, największe szanse ma kandydujący z „jedynki" europoseł Ryszard Czarnecki.

„NIE” DLA ZDRAJCÓW
- Nie ma żadnego konfliktu, to wymysły dziennikarzy. Naszą koncepcją było stwo­rzenie list merytorycznych kandydatów, za których Polska nie będzie musiała się w Parlamencie Europejskim wstydzić - zapewnia Brudziński.
Wygląda jednak na to, że głównym czyn­nikiem branym pod uwagę przy układaniu list wyborczych PiS była lojalność kandyda­tów. Po doświadczeniach z PJN i Solidarną Polską prezes nie chce ryzykować kolejnej utraty europosłów. Mirosław Piotrowski jest przez niego uważany za zdrajcę. Pomi­mo tego, że w wyborach do europarlamentu w 2009 r. Kaczyński wstawił go na swoje listy, ten nie chciał wstąpić do partii. Mało tego, w 2012 r. opuścił delegację PiS do europarlamentu. Wtedy zaczął dryfować w stronę Solidarnej Polski, od zawsze ma zresztą dobre relacje ze Zbigniewem Ziobrą. W Lublinie pojawiły się już tegoroczne wyborcze billboardy Mirosława Piotrow­skiego, na których, co skrzętnie odnoto­wała „Gazeta Wyborcza", dziwnym trafem europoseł nie umieścił logo PiS.
Także Urszula Krupa nie jest wyma­rzoną kandydatką. Kojarzona jest raczej z Ligą Polskich Rodzin - to z jej list dostała się w 2004 r. do PE. Kiedy z poparciem o.
Tadeusza startowała w 2009 r. z listy PiS („jedynka" w Łodzi), nie wykorzystała szan­sy. Podobnie jak dwa lata później w wybo­rach krajowych. Najmniej zastrzeżeń, jeśli chodzi o lojalność, było wobec Jaworskiego, choć jego ostatnia aktywność związana z walką o koncesję cyfrową dla telewizji Trwam nie wszystkim się w PiS podoba.
- Mówienie o złamaniu przez nas ja­kichś wcześniejszych tajnych ustaleń z o. Tadeuszem Rydzykiem to bzdura. Żad­nych takich ustaleń nie było - przekonuje Brudziński.
-                       
W KROPCE
Z naszych informacji wynika jednak, że decyzja komitetu politycznego PiS była dla o. Tadeusza Rydzyka niemiłą niespodzian­ką. Dlatego większość posłów tej partii jed­noznacznie odczytuje publikację „Naszego Dziennika", kwestionującą ustalenia prof. Chrisa Cieszewskiego, jednego z eks­pertów zespołu Macierewicza ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Artykuł „To nie brzoza, to płot", w którym czytamy, że „zdjęcia satelitarne z 5 kwietnia 2010 r. nie dowodzą, że brzoza w Smoleńsku była już wtedy złamana", a także że „to, co Chris Cieszewski uznał za brzozę, jest w rzeczy­wistości stertą desek, pozostałością płotu", ukazał się w sobotę 22 marca, czyli w dniu konwencji Prawa i Sprawiedliwości, na której partia oficjalnie prezentowała listy wyborcze. Przypadek? Posłowie PiS na taką sugestię reagują śmiechem.
Środowisko skupione wokół o. Tade­usza Rydzyka jest dziś mocno rozżalone. Czarę goryczy miały przelać prasowe wy­powiedzi anonimowych polityków z władz partii mówiących, że „Radio Maryja jest pod ścianą", „Rydzyk jest po raz pierwszy od lat naszym zakładnikiem" i że „to PiS dzisiaj dyktuje Toruniowi warunki".
Jednak wiele wskazuje na to, że o. Rydzyk chwilowo rzeczywiście jest w kropce. Do wyborów zostało za mało czasu, by całkiem przeorientować się na Solidarną Polskę i tam skierować swoich kandydatów oraz poparcie. - Ojciec dy­rektor musi zacisnąć zęby i zadbać o to, by mandat zdobył chociaż Piotrowski. Pewnie
nie zechce wykonywać teraz gwałtow­nych ruchów - mówi polityk PiS proszący o anonimowość.
- PiS wyszedł z założenia, że ten kon­serwatywny, przywiązany do Radia Maryja elektorat nie ma wyjścia i zawsze będzie na niego głosował. Jak widać, władze partii uznały, że w związku z tym można nim bezkarnie pomiatać, upokarzać go, bo i tak jest nasz i nie zagłosuje na nikogo innego. Jednak konserwatywny elektorat ma wy­bór, jest nim Solidarna Polska - przekonu­je w rozmowie z „Do Rzeczy" Beata Kempa z SP. Z kierownictwa Solidarnej Polski płyną zresztą sygnały, że chętnie obdaro­wałoby ono zawiedzionych kandydatów
z PiS swoimi „jedynkami". Mało prawdopo­dobne jednak, by ci na to poszli.

1:0 DLA PREZESA
- Jarosław Kaczyński dobrze to sobie przemyślał i sprawnie rozegrał - podkreśla polityk PiS. Dbając o poprawne relacje z o. Tadeuszem, obserwował, jak po prawej stronie powstają inne media („Gazeta Polska Codziennie" i telewizja Republika, które, chcąc nie chcąc, stały się konkurencją dla „Naszego Dziennika" i telewizji Trwam). Doczekał momentu, kiedy media o. Rydzy­ka nie są mu tak niezbędne jak jeszcze parę lat temu i postanowił przewartościować wzajemne relacje. Nieprawdą jest przecież, że całkiem mu na nich nie zależy. Ojciec Ry­dzyk jest ważnym punktem odniesienia dla elektoratu prawicowego, tego najbardziej konserwatywnego, najbardziej zmobilizo­wanego i głosującego. Partii Kaczyńskiego nie opłaca się z niego rezygnować.
Niemniej dzisiaj prezes i cały PiS czują się pewniej niż kiedykolwiek. W partii wciąż panuje nastrój triumfalizmu. - Prezes uwierzył, że jest w stanie wygrać wybory i nikt nie jest mu do pomocy potrzebny - słyszymy w partii.
Pytanie, czy ten triumfalizm nie jest trochę przedwczesny. Konflikt na Ukrainie mocno wyhamował dobrą passę PiS w son­dażach. Różnica między partią Kaczyń­skiego a Platformą się kurczy i nie jest już tak wielka jak dwa czy trzy miesiące temu.
Z naszych informacji wynika, że wewnętrz­ne sondaże Prawa i Sprawiedliwości poka­zują już wyrównane poparcie dla obu partii, a są i takie, w których Platforma prowadzi.
- Na razie w rozgrywce Kaczyński - o. Ry­dzyk jest 1:0 dla prezesa, ale czy ostatecznie utrzyma ten wynik, zobaczymy. Eurowybory to pierwsze głosowanie w rozpoczynającym się cyklu wyborczym. Kto wie, czy poparcie środowiska Radia Maryja nie będzie nam jeszcze potrzebne? Po co było je tak zrażać? zastanawia się nasz rozmówca z PiS.

DORZECZY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz