Proces, który PZU
wytoczył właśnie firmie MDI, będzie precedensem, bo ujawni brudne metody,
jakie stosują niektóre agencje PR: anonimy, pomówienia, kłamstwa.
CEZARY ŁAZAREWICZ
Prezes
Adam Góral, szef Asseco, największego w Europie Środkowej koncernu informatycznego,
oniemiał, gdy się dowiedział, że jego firma przegrała wart miliard złotych
przetarg na informatyzację PZU. Nie wypił nawet kawy, tylko wstał i bez słowa
opuścił gabinet szefa PZU Andrzeja Klesyka, mieszczący się na 25. piętrze wieżowca
w centrum Warszawy.
Kilka dni później napisał
emocjonalny list do premiera Donalda Tuska. Przypominał o zasługach firmy dla
rozwoju Polski i ogromnych podatkach, które płaci państwu (3,5 mld zł rocznie).
Ubolewał, że mimo tego wielkiego poświęcenia Asseco przegrywa kolejny przetarg
z firmą z udziałem Skarbu Państwa.
„Bez fałszywej skromności mogę
stwierdzić, że zbudowałem narodowego czempiona w dziedzinie informatyki” -
pisał prezes Adam Góral i skarżył się premierowi: „Jesteśmy dyskryminowani przez
podmioty z udziałem Skarbu Państwa. W ten sposób sami sobie odbieramy szansę
na budowę polskiego Microsoftu, o którym marzymy od lat”. Po przegranym
przetargu „Puls Biznesu” napisał o prezesie Asseco: „Kto zna Górala, ten wie,
że nie w smak mu obchodzić się smakiem”. I zasugerował, że prezes w takich
momentach nie składa broni.
SENSACYJNA PORAŻKA
Rozstrzygnięty pod koniec czerwca
2012 r. przetarg na informatyzację PZU był największą w ostatnich latach tego
typu transakcją na rynku ubezpieczeniowym. Faworytem od początku był polski
potentat Asseco. Nie tylko dlatego, że ten gigant informatyczny zatrudnia ponad
15 tys. pracowników, lecz także dlatego, że już wcześniej obsługiwał polskiego
ubezpieczyciela. Asseco powstało z połączenia kilku krajowych firm - Comp
Rzeszów, Softbanku, ABG i Prokomu. To właśnie Prokom dostarczał przez wiele lat
rozwiązania informatyczne dla PZU. Przegrana Asseco była wielką sensacją,
której nikt się nie spodziewał. Dlatego natychmiast spadły akcje spółki na GPW.
Zaskoczenie było tym większe, że
polskiego potentata pokonała mało znana amerykańska firma Guidewire, specjalizująca
się w ubezpieczeniowych systemach informatycznych.
Że to nie koniec walki, PZU
dowiedział się kilka dni po ogłoszeniu zwycięzcy, gdy
zaczęły docierać do zarządu
wieści, że ktoś zbiera informacje o rozstrzygniętym przetargu. I nie są to
dziennikarze, ale ciesząca się złą sławą firma PR - MDI Strategie Solutions,
należąca do Macieja Gorzelińskiego i Rafała Kasprowa (to im „Gazeta Wyborcza”
kilka lat wcześniej poświęciła tekst „Czarne pióra do wynajęcia”).
4 lipca, już po przegranej Asseco,
Janusz Leszczyński z MDI wysłał do Guidewire’a e-mail ze szczegółowymi
pytaniami dotyczącymi przetargu. Pytał m.in., czy wartość kontraktu wynosi 1
mld zł i czy podwykonawcą projektu będzie firma Sollers (te same kwestie
pojawią się później w szkalującym PZU anonimie kolportowanym wśród dziennikarzy).
Amerykanie o dziwnym e- mailu z MDI natychmiast poinformowali PZU.
- To pierwszy z dwóch śladów, że
za tymi działaniami stoi MDI - mówi Michał Witkowski, rzecznik PZU.
Akcja e-mailowa MDI zbiegła się w
czasie z anonimami, które oczerniają PZU, prezesa i zarząd spółki. Nieznani
autorzy pięciostronicowego opracowania „Informacja dotycząca nowego systemu
informatycznego w PZU SA” przekonują, że przetarg był ustawiony i od samego
początku preferował Amerykanów zamiast polskiej spółki Asseco. Twierdzą, że
system proponowany przez Guidewire’a jest za drogi i w ogóle
niepotrzebny PZU, a ponadto amerykańska firma jest niewiarygodna. Cel tych
zabiegów był jasny: zmusić PZU do unieważnienia rozstrzygniętego już przetargu.
Tylko w wypadku powtórzenia przetargu Asseco miało szansę na zwycięstwo.
O krążących wśród ekonomicznych
dziennikarzy kwitach dowiaduje się rzecznik PZU Michał Witkowski, gdy jeden z
anonimów trafia na jego biurko. Dziennikarz, który przekazał mu opracowanie,
twierdzi, że dokumenty oczerniające PZU wręczyli mu właściciele MDI. Wtedy
prawnik Łukasz Syldatk w imieniu ubezpieczyciela pisze list ostrzegawczy do
Gorzelińskiego i Kasprowa. Informuje, że jeśli dalej będą kolportować
nieprawdziwe informacje, sprawa skończy się w sądzie.
„Oświadczam z upoważnienia PZU, że
każdy z zarzutów jest fałszywy i bezpodstawny” - pisał Syldatk.
Ani Gorzeliński, ani Kasprów na
list nie odpowiedzieli. Dlaczego? Ich pełnomocnik
Jacek Dubois tłumaczył później, że
ze względu na absurdalność podniesionej argumentacji i niepoparcie jej
jakimkolwiek wiarygodnym źródłem.
Maciej Gorzeliński przekonywał
mnie, że to tylko bezpodstawne pomówienia. - To my jesteśmy ofiarami w tej
sprawie - denerwował się.
Andrzej Klesyk uważał inaczej i
gdy nie doczekał się odpowiedzi, poinformował o krążących
anonimach ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego. „Spółka, zarząd i ja osobiście jesteśmy przedmiotem działań mających na celu
podważenie naszych kompetencji i wiarygodności - pisał do ministra. - W związku
z tym, że materiały mają charakter anonimów, uniemożliwia nam to podjęcie
kroków prawnych w celu obrony naszego dobrego imienia”.
Ale wskazywał domniemanego winowajcę:
„Otrzymaliśmy informację, że dystrybuowaniem anonimowego materiału szkalującego
dobre imię PZU rzekomo zajmuje się firma MDI Strategie Solutions"
Dlaczego rzekomego? Bo nie było
jeszcze wtedy przesądzającego dowodu. W tym czasie zagadkę czarnego PR wokół
PZU próbował rozwikłać minister Mikołaj Budzanowski, ale sam stał się ofiarą
ataku. Niepodpisane kwity zawierające szkalujące ministra skarbu nieprawdziwe
informacje zaczęły krążyć wśród dziennikarzy. - Chodzi o osłabienie mojej
osoby - tłumaczył znajomym. - Szukają haków na mnie i próbują dowieść, że
współpracuję z podejrzanymi osobami.
Jednocześnie całkiem jawnie
Gorzeliński i Kasprów zwalczali Budzanowskiego na swoim blogu, pisząc o nim
m.in., że nie ma kompetencji, by zajmować to stanowisko, jest tylko archeologiem,
byłym asystentem europosła i urzędnikiem średniego szczebla bez doświadczenia
w biznesie. Gdy w kwietniu 2013 r. premier odwołał ministra skarbu, Gorzeliński
i Kasprów ogłosili radośnie: „Koniec balu. Nasze oceny okazały się trafne”.
NERWY MDI
„Do dziś nie udało się z całą
pewnością dowieść, że to MDI stało za rozpowszechnianiem nieprawdziwych
informacji wokół przetargu w PZU” - pisałem pół roku temu. Rzeczywiście miałem
poszlaki, ale bez przesądzającego dowodu. Kompromitującej współpracy z MDI
wypierał się informatyczny potentat: „Asseco nie przekazywało żadnych
dokumentów i nie współpracowało z firmą MDI” - zapewniał Artur Wiza, rzecznik
firmy.
Gorzeliński i Kasprów na każdą
sugestię, że to oni kolportowali anonimy, reagowali nerwowo. Wbrew temu, co
twierdził rzecznik Asseco, przyznawali, że koncern przekazał im mnóstwo
dokumentów w sprawie przetargu, pracowali nad nimi, ale ostatecznie do żadnej
współpracy nie doszło. O krążących wśród dziennikarzy anonimach nic nie wiedzą
- zapewniali.
„Nie znamy tych »kwitów«, nie
wiemy, jaka jest ich treść. Jedno jest pewne, nie mieliśmy nic wspólnego z
dystrybuowaniem tych informacji” - pisali na swoim blogu. Na spotkaniu ze mną
zdenerwowany Maciej Gorzeliński wszystkiemu zaprzeczył, a Rafał Kasprów
straszył mnie procesem sądowym za każdą sugestię, że to oni stoją za akcją
oszczerstw pod adresem PZU.
I słowa dotrzymali. Gdy w lipcu
2013 r. zapytałem Artura Wizę, rzecznika Asseco, czy to na polecenie jego firmy
MDI kolportowało wśród dziennikarzy anonimowe kwity o PZU, ten zdecydowanie
zaprzeczył. Jednocześnie przekazał skierowany do siebie e-mail Gorzelińskiemu
i Kasprowowi. Ci błyskawicznie oskarżyli mnie o pomówienia z artykułu 212
Kodeksu karnego. W grudniu 2013 r. sąd umorzył postępowanie, nie dopatrując się
przestępstwa.
Skąd ta nerwowa reakcja MDI? Dla
firmy Gorzelińskiego i Kasprowa każda sugestia
preparowaniu anonimów, szkalowaniu
potężnej firmy, jaką jest PZU, i posługiwaniu się kłamstwami mogła być zabój
cza. Na dodatek współpraca z MDI mogła zniszczyć wizerunek Asseco, koncernu
kreującego się na ważnego gracza światowego
rynku producentów IT.
ŚWIADEK KORONNY
Dziś jednak okazuje się, że proces
właścicielom MDI - Maciejowi Gorzelińskiemu i Rafałowi Kasprowowi - wytoczył
prezes PZU. W grudniu wpłynął przeciwko nim pozew do sądu o ochronę dóbr
osobistych i żądanie zapłaty. Andrzej Klesyk
domaga się od obu PR-owców przeprosin za to, że powtarzali kłamstwa na jego
temat: o rzekomych manipulacjach, wprowadzaniu ministra skarbu w błąd i
inspirowaniu publikacji, które w niekorzystnym świetle przedstawiają
działalność MDI Strategie Solutions.
„Oświadczamy, że wszystkie
powyższe zarzuty są fałszywe i bezpodstawne. Ubolewamy, że w wyniku naszych
bezprawnych działań podważone zostało dobre imię PZU. Maciej Gorzeliński i
Rafał Kasprów” - publikacji takiego oświadczenia domaga się prezes Klesyk.
Że to PZU ma w tym sporze rację,
ma potwierdzić w czasie procesu główny świadek D. [inicjał zmieniony], znany
dziennikarz ekonomiczny, który przez wiele lat współpracował blisko z
Gorzelińskim i Kasprowem. To właśnie jemu
właściciele MDI po rozstrzygnięciu przetargu wręczyli anonimowy dokument
oczerniający PZU. W tej sprawie redaktor D. napisał oświadczenie, które
dołączone jest do akt sprawy: „Zostałem (...) poproszony do siedziby MDI.
Zaproszono mnie jako dziennikarza. Udałem się tam, a podczas spotkania Kasprów
i Gorzeliński opowiadali mi o tym, że ich zdaniem w PZU w procesie przetargowym
na utworzenie systemu informatycznego doszło do nieprawidłowości. Wręczyli mi
pisemne opracowanie jako potwierdzenie rzekomych nieprawidłowości
przetargowych.
Przyjąłem materiały. (...) W ramach
ich sprawdzania skontaktowałem się z rzecznikiem PZU, któremu przedstawiłem, w
celu komentarza, zarzuty zawarte przez przedstawicieli MDI w opracowaniu.
Po pewnym czasie skontaktował się
ze mną Kasprów. Na spotkaniu, okazując zdenerwowanie faktem, że działania MDI
zostały ujawnione w piśmie do ministra Skarbu Państwa, zachowywał się w sposób,
który odebrałem jako presję wywieraną na mnie, bym powstrzymał się od
ujawniania działań MDI” - napisał w oświadczeniu redaktor D.
CO TO JEST MDI
MDI to założona przez byłych dziennikarzy agencja PR, w której pierwsze
skrzypce grają dziś Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów.
Przez lata wokół firmy narosło wiele kontrowersji. Gdy w 2001 r. MDI
starało się o kontrakt na obsługę Państwowych Portów Lotniczych, ich dyrektor
ujawnił, że agencja manipulowała poufnymi informacjami o przetargu na budowę
terminalu Okęcie. Prokuratura jednak umorzyła śledztwo.
uderzała w interesy spółki Orzeł Biały. MDI, podszywając się pod
ekologów, wykorzystując dziennikarzy i polityków, doprowadziło do takich zmian
zapisów, które stały się akceptowalne dla ich klienta. Opisaliśmy też, w jaki
sposób MDI wpływa na dziennikarzy, jak manipuluje informacjami, jak zastrasza i
szantażuje.
Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów wytoczyli wówczas mnie i redaktorowi
naczelnemu „Wprost” Sylwestrowi Latkowskiemu procesy karne. Sąd jednak umorzył
postępowania.
MDI zajmowało się doradzaniem wielkim spółkom z udziałem Skarbu
Państwa: Orlenowi, KGHM, PZU i TP SA, inkasując horrendalne honoraria. Już na
początku XXI w. spółka za usługi doradcze dla PZU wynegocjowała kontrakt na 4,2
min zł. W KGHM MDI inkasowało ok. 1 mln zł rocznie
plus wynagrodzenie za dodatkowe usługi. Podobne honorarium płacił też Orlen.
W ubiegłym roku opisałem, jak MDI za pieniądze podjęło się zmienić
ustawę o akumulatorach, która uderzała w interesy spółki Orzeł Biały. MDI,
podszywając się pod ekologów, wykorzystując dziennikarzy i polityków,
doprowadziło do takich zmian zapisów, które stały się akceptowalne dla ich
klienta. Opisaliśmy też, w jaki sposób MDI wpływa na dziennikarzy, jak
manipuluje informacjami, jak zastrasza i szantażuje.
Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprów wytoczyli wówczas mnie i redaktorowi
naczelnemu „Wprost” Sylwestrowi Latkowskiemu procesy karne. Sąd jednak umorzył
postępowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz