środa, 19 marca 2014

Czesław Śpiewa


Od tej płyty można liczyć historię polskiego rocka. „Dziwny jest ten świat..." Czesława Niemena znów w sklepach, w pieczołowicie przygotowanej reedycji.

SEBASTIAN ŁUPAK

Autokar Pagartu stał w kolejce na granicy polsko-niemieckiej. A ściślej PRL-NRD. Celnicy mie­li uważnie skontrolować pasażerów, zwłasz­cza że ci - Czesław Niemen, jego zespół Akwarele, a także Alibabki - jechali na kon­cert do Kolonii w RFN, czyli części Niemiec znajdującej się po niewłaściwej stronie że­laznej kurtyny. - Za moimi plecami słyszę nagle chrobot - wspomina Paweł Brodow­ski, wtedy 19-letni basista Akwareli. - Obra­cam się, a tam Czesław odkręca śrubki w fotelu i chowa nielegalnie wywożone dewizy. Miał plan większych zakupów .
I jak w takich warunkach nie myśleć, że „dziwny jest ten świat”? Niemen, uro­dzony w 1939 roku na Białorusi, znają­cy sowieckie porządki, próbujący robić karierę w Polsce Ludowej, ale mający za sobą również występy w Paryżu, w roku 1967 dobrze wiedział, że przyszło mu żyć w dziwnym świecie, czy może kilku światach równoległych.


Zdążyć na Stonesów
Na początku lat 60. Niemen, jeszcze jako Czesław Wydrzycki, śpiewał w zespo­le Niebiesko-Czarni. Była to grupa ze zmieniającymi się wokalistami. - Siedział w garderobie i nudził się, bo musiał czekać dwie godziny, aż wreszcie wyjdzie na sce­nę i zaśpiewa swoje trzy piosenki - wspo­mina Brodowski, dzisiaj redaktor naczelny „Jazz Forum”. - Brzdąkał sobie coś na gitarce w kąciku i narastała w nim frustracja. Chciał mieć własny zespół.
Z Niebiesko-Czarnymi śpiewa wówczas m.in. utwór „Nie bądź taki Bitels” wycho­wawczą piosenkę z apelem: „Zetnij bracie kudły i nie rób na złość mamie”. Ciągnie go jednak do grania mniej infantylnego: po latach wykonywania muzyki latynoskiej, po hiszpańsku i portugalsku, i terminowa­nia w Niebiesko-Czarnych chce zaśpiewać coś znaczącego, od siebie. W 1967 roku szuka więc swoich muzyków i znajduje ich w zespole Chochoły, który przekształ­ca w Akwarele. - Była moda na zespoły kolorowe - mówi Brodowski. - Niebiesko­-Czarni, Czerwono-Czarni, Akwarele.
Niemen, który w 1965 i 1966 roku kon­certuje we Francji, połyka tam hipisowskiego bakcyla. Akwarele mają zatem być kolorowe i krzykliwe. A to wszystko w kra­ju, w którym, jak powiedział reżyser Ma­rek Piwowski, „jeśli ktoś dostał talon na żółtą ładę, to wolał poczekać pól roku na szarą”. Muzycy idą do sklepu po bele kolo­rowego materiału, z którego szyją pstroka­te stroje. Nagrywają swój pierwszy album jako Niemen & Akwarele. Pracują przez 10 kwietniowych dni 1967 roku w stu­diu Polskich Nagrań pod okiem reżysera dźwięku Wojciecha Piętowskiego, który wcześniej pracował m.in. nad „Astigmatic” Krzysztofa Komedy.
Płyta nagrana jest w wersji mono, bo stereo było rezerwowane dla orkiestr symfonicznych. Dodatkową inspiracją pra­cujących muzyków był koncert Rolling Sto­nesów w Sali Kongresowej z 13 kwietnia. Wychodzą wcześniej ze studia, by zdążyć. Organista Akwarel Marian Zimiński zdą­ży jeszcze zarobić przed koncertem pałą od ORMO-owca. Później, w czasie sesji, pokaże kolegom ślady pobicia na plecach.
Niemen, który skomponował 10 z 12 piosenek, dba o bogate instrumentarium. Inspirowany i Beatlesami, i czarnym soulem szuka nowych rozwiązań: sekcja dęta, fagot, smyczki, chórki Alibabek. Płyta jest różnorodna: z jednej strony liryczne „Wspomnienie” do słów Tuwima, z dru­giej bigbitowe „Gdzie to jest?” czy słodkie, popowe „Nie dla mnie taka dziewczyna” z głosem Niemena przechodzącym w fal­set. Okładka to dosyć enigmatyczne zbli­żenie na oczy Niemena. - Po raz pierwszy w Polsce piosenkarz z kręgu muzyki mło­dzieżowej nagrał cały longplay, w dodatku sam komponował sobie repertuar, a także pisał niektóre teksty, no i akompaniowała mu własna grupa - mów Wiesław Króli­kowski z pisma „Tylko Rock”. - Wcześniej ukazało się tylko kilka dużych płyt rodzi­mych zespołów młodzieżowych, a na każ­dej z nich śpiewało po kilku wokalistów.

Krzyk wietnamskich matek
Kulminacją longplaya jest utwór siódmy, pierwszy na stronie B, czyli tytułowy „Dziw­ny jest ten świat”. Na tle delikatnych głosi­ków Alibabek Niemen drze się wniebogłosy „Nieee! Nieee!” i śpiewa o tym, że wciąż „człowiekiem gardzi człowiek”. - Wskaźniki wychyliły się na czerwone pole - mówi Bro­dowski. - Kiedy Niemen skończył, w reży­serce zapadła cisza. Wbiło nas w ziemię.
Jeszcze przed premierą płyty Niemen występuje z Akwarelami w Opolu. Prezen­tuje tam dwie piosenki: pierwszy jest „Sen o Warszawę”, który powstał w 1966 roku, kiedy Niemen nagrywał we Francji dla wy­twórni A-Z. (Tekst tej piosenki dyktował mu przez telefon z Poczty Polskiej Marek Gaszyński, przyjaciel muzyka i autor teks­tów. Niemen prosił go z Francji o napisanie tekstu o Warszawę).
W przerwie opolskiego koncertu Nie­men mów znamienne zdanie do dźwię­kowca: „Panie inżynierze, sam się będę miksował”. To deklaracja niezależności.
I zaczyna śpiewać „Dziwny jest ten świat”, ubrany w kolorowe spodnie i marynar­kę w prążki. Potem z tą samą piosenką jedzie do Sopotu, gdzie występuje w ludo­wej koszuli. Publiczność festiwalowa była przyzwyczajona do kapiącego złotem stro­ju Bułgarów czy grzecznych marynarek. A tutaj Niemen w jakiejś lnianej koszu­li, uczesany na pazia krzyczy, że świat jest dziwny? W PRL, który dąży ku świetlanej przyszłości?
Piosenka zainspirowana przez „It’s a Man’s World” Jamesa Browna (chociaż to nie plagiat), wykonana z niespotykaną brawurą, jest manifestem wolności: komu­nistyczne władze zaczynają rozumieć, że trudno będzie w Polsce kontrolować wol­ną ekspresję. Najgorsze, że podoba się to ludziom, zwłaszcza młodym, zmęczonym już Połomskim i Santor. Na razie prezes Radiokomitetu Włodzimierz Sokorski daje Niemenów nagrodę za „treści ideowe”.
Tekst jest wieloznaczny. W PRL powsta­wały już wcześniej protest songi, jak ten przeciwko wojnie w Wietnamie, wyśpie­wany w 1966 roku przez Stana Borysa oraz Blackout: „Wietnamskich matek słyszę krzyk/
pszenica pali się i ryż/
i napalm już ogarnia nas/
i nie wiem, gdzie się schronić mam”.
 A Niemen? O kim właściwie śpie­wa? Na okładce płyty wyjaśnił, że „używa­my wielkich słów protestu przeciw wojnie, nie zastanawiając się, co dzieje się wśród nas na co dzień - nie zdajemy sobie spra­wy, że nieraz ludzie zabijają się nawzajem słowami”. W wywiadzie dla pisma „Nowa Wieś” mówił coś o tym, że na białoruskiej wsi życie było prostsze niż w mieście. Traf­niejsza interpretacja: doznał krzywd i bez­interesownej zawiści od kolegów z branży
muzycznej, nazywali go przecież prze śmiewczo „łabędź”, kpili z akcentu. Króli­kowski: - Niemen powiedział mi kiedyś, że „Dziwiy jest ten świat” może nie powitał­by, gdyby nie ordynarne i niewybredne docinki pod jego adresem. Chodziło prze­de wszystkim o reakcje na jego ówczesny image. Mówił: „Byłem ekstrawagancki, po powrocie z Paryża nosiłem koszule w kwia­ty, co wówczas szokowało otoczenie, tym bardziej że taki strój nie był tylko moim rekwizytem estradowym”.
Czy piosenka była w ogóle polityczna? Marek Gaszyński uważa, że tak, bo Nie­men szczerze opisał zakłamanie, które widział w kraju.
Z kolei Brodowski mówi, że byli wte­dy młodymi chłopakami, którzy żyli obok polityki, interesowali się raczej muzyką, Radiem Luksemburg: - Nie myśleliśmy w kategoriach politycznych, wal ki z PRL, mieszkaliśmy w Polsce i tyle.

Vespy i Hammondy
We wrześniu ukazuje się wreszcie pły­ta „Dziwny jest ten świat”. Sprzedaje się w 150 tysiącach egzemplarzy. - I co z tego? - mówi Brodowski. - Nam zapłacono raz, tysiąc złotych, za udział w sesji, a ze sprze­daży nic nie dostaliśmy. Stawka za kon­certy też była jednakowa, czy przyszło 300, czy 3000 osób. Niemen, wiedząc, jak napędza koniunkturę, zwykł przychodzić do Polskiej Federacji Jazzowej, organizato­ra koncertów, i mawiać: „Witam państwa w mojej instytucji!”.
Na co szły pieniądze zarobione przez młodych ludzi? Marek Gaszyński wspomi­na, że marzeniem była wtedy zielona vespa czy czerwona lambretta, skutery włoskiej produkcji. Oczywiście zespoły inwesto­wały' także w sprzęt. - Marzyłem o gitarze, jaką na okładce płyt}’ zespołu The Shadows zobaczyłem w rękach muzyków - wspomi­na Brodowski. - Ba, co tam bas, marzyłem o strunach do gitary!
Każdy wyjazd na Zachód to szansa przy­wiezienia wzmacniaczy, gitar, organów Hammonda. Z nowym sprzętem Nie­men szuka nowych dróg wypowiedzi. Jest już idolem, jego pojawienie się na scenie wt punktowym świetle witane jest szaleń­stwem godnym beatlemanii. Jednak Bro­dowski wspomina, że już kilka miesięcy po nagraniu utworu „Dziwny jest ten świat” Niemen miał dosyć tej piosenki: - Nie chciał być jej niewolnikiem, śpiewać co koncert do końca życia. Szukał dalej.
Jest o tyle trudno, że władza po marcu 1968 roku bierze nowy kurs: tępimy sztukę antysocjalistyczną i zachodnią zgniliznę, śpiewamy patriotycznie. Szef Wydziału Kultury KC PZPR twierdzi, że „nie będzie­my lansować niemenków”. Władza lepiej czuje takie piosenki, jak ta zespołu ABC na 25-lecie PRL, w której Wojciech Gąs­sowski dziarsko śpiewa w Kołobrzegu, że
„chłopcy i dziewczęta chodzą ulicami/
my­ślą o żołnierzach, co walczyli za nich/
ro­ześmiane oczy liczą nowe piętra/
gruzów i rumowisk nikt już nie pamięta”.
Tymczasem Niemen, znając „Sgt Pepper’s Lonely Hearts Club Band” Beat-
lesów, już kombinuje z psychodelią. Skoro władza uznaje jego teksty za „bajoro poe­tyckie”, to może da się zaśpiewać Norwida i Asnyka?

Sława to bzdura
W 1968 roku do kin trafia 13-minutowy „Sukces”, zapis próby zespołu Akware­le i rozmowy z Niemenem. Dokument Marka Piwowskiego („Rejs”) miał podob­no wzbudzić wściekłość Niemena. Uznał on, że reżyser ośmieszył go, przedstawia­jąc jako gwiazdora, któremu sodówka ude­rzyła do głowy, wypowiadającego kwestie w stylu: „Jestem zbyt świadom w ogóle sensu istnienia”. Po latach - gdy Piwowski przyznał, że współpracował z SB - za­stanawiano się, czy film nie był esbecką prowokacją. Piwowski tłumaczy, że żad­nego zlecenia nie miał, chciał po prostu zrozumieć, kim jest Niemen poza estra­dą, nie idol, ale człowiek: - Jedni uznali, że go ośmieszyłem, inni - że za mało obnaży­łem. On sam miał wgląd w film przed emi­sją. Zadawałem mu pytania, na które się zgodził. Wszystko zależy od interpretacji: kiedy kręciłem dokument o turnieju fry­zjerów państw socjalistycznych i pokaza­łem wiszący tam plakat „40 lat współpracy na polu fryzjerstwa”, cenzura kazała mi to wyciąć, choć plakat był autentyczny.
Mimo wszystko film rzuca jakieś świat­ło na Niemena. O prasowym sporze wokół jego nazwiska muzyk mówi ze swadą: „Jest spór powszechny na temat odmiany moje­go nazwiska: Niemena czy Niemna. Moje zdanie jest krótkie: w obydwu przypad­kach jest poprawnie”.
Jego „papuzie” stroje? Niemen: „Zwra­cają uwagę na długowłosą młodzież, a nie zwracają na facetów przystrzyżonych krót­ko, stojących pod kioskiem z piwem, pijanych absolutnie: białe nylonowe ko­szule i krawaty na gumkach. Mnie to się nie podoba. Ja się ładnie ubieram, wszyscy powinni się tak ubierać”.
I wreszcie: „Sława to jest dla mnie bzdura kompletna. Wielu młodych lu­dzi do mnie pisze, że chcieliby być sławni i i podziwiani. Po co?”.

Korzystałem z książki Marii Szabłowskiej i Krzysztofa Szewczyka „Ludzkie gadanie”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz