Działacze partii
Palikota sięgają do dorobku SB. Bo w romans i nieślubne
dziecko bezpieka próbowała wrobić papieża już w latach 80. Szykowała też
prowokację przeciwko ks. Dziwiszowi.
Na początek kwietnia fundacja Ateizm Świeckość
Antyklerykalizm zapowiada kampanię billboardową z Janem Pawłem II
w roli głównej. Na plakatach Karol Wojtyła ma być pokazany
z kobietą i dzieckiem. Twórcy projektu sugerują,
że to kochanka i nieślubny syn przyszłego papieża. Fundacja
zapowiada kolejne antypapieskie plakaty. Politycznego wymiaru całej sprawie
nadaje to, że za akcją stoją działacze Twojego Ruchu, którego lider
pośrednio poparł przedsięwzięcie. – Bardzo bym się dziwił, gdyby Karol
Wojtyła nie miał nieślubnych dzieci – wypalił Janusz Palikot.
Kampania antyklerykalnej fundacji ma związek z prowokacją, którą
w latach 80. preparowali funkcjonariusze komunistycznych służb
specjalnych. Jej dzieje to jedna z najbardziej perfidnych akcji
PRL-owskiej bezpieki wymierzonych w Kościół.
Do krakowskiego mieszkania ks.
Adama Bardeckiego przy pl. Sikorskiego w lutym 1983 r. pukają dwie kobiety.
Podają się za pracownice opieki społecznej. Tak naprawdę to dwie funkcjonariuszki
SB: Barbara Szydłowska i Barbara Borowiec. Obie blisko współpracują z Grzegorzem
Piotrowskim, esbekiem, który półtora roku później zamorduje ks. Jerzego
Popiełuszkę.
Ks. Bardeckiego, wieloletniego
asystenta kościelnego „Tygodnika Powszechnego” nie ma w domu, kobietom otwiera
więc jego gosposia. Starsza pani wdaje się w rozmowę z kobietami, które
twierdzą, że przyniosły paczkę żywnościową. Opowiada im o chorobach, wymienia
leki, które zażywa. Wszystko trwa jakieś 20 minut. W tym czasie jedna z
funkcjonariuszek idzie do łazienki, otwiera okno, żeby inni esbecy mogli tam
później wejść i założyć podsłuch. Zapewne wtedy podrzuca maszynopis ze
sfabrykowanym pamiętnikiem Ireny Kinaszewskiej. Maszynopis miał zawierać
informacje o romansie rzekomej autorki z ks. Karolem Wojtyłą.
Zdaniem zmarłego rok temu
Krzysztofa Kozłowskiego, byłego wicenaczelnego „Tygodnika Powszechnego” w
prowokacji miał też uczestniczyć krakowski dziennikarz Konrad Strzelewicz.
Przyjaźnił się z Kinaszewską, a pamiętnik miał podrzucić w kapciach.
(Strzelewicz żyje do dziś, ale nie rozmawia z mediami).
o dobre imię papieża. Jedna z
wersji mówi, że pamiętnik zamierzał osobiście przekazać papieżowi gen. Wojciech
Jaruzelski. Okazją miała być zbliżająca się pielgrzymka Jana Pawła II do
Polski.
Według Grzegorza Piotrowskiego,
który w 1990 r. już w wolnej Polsce składał w tej sprawie zeznania w
prokuraturze, komuniści chcieli powiedzieć papieżowi, że wywiad PRL przechwycił
zapiski z rąk tureckich służb specjalnych. Według wersji wymyślonej przez
PRL-owskie władze Turcy chcieli ich użyć w rozmowach z Watykanem. Chodziło o wywarcie
presji na rzecz uwolnienia niedoszłego zabójcy papieża, Alego Agcy.
- Wersji z Alim Agcą nie
traktowałbym poważnie - mówi dr Marek Lasota, dyrektor krakowskiego IPN, autor
książki „Donos na Wojtyłę’.' - Z dokumentów IPN wynika, że informacje o
romansie Wojtyły i Kinaszewskiej były całkowicie zmyślone, trudno więc sobie
wyobrazić, że papież miał się ich przestraszyć. Myślę, że chodziło raczej o
zasianie zamętu
w Kurii Rzymskiej. Pokazanie:
„Sporo wiemy o waszym szefie, nie bądźcie zbyt
radykalni” - przypuszcza dr Lasota. - W obliczu zbliżającej się pielgrzymki
papieża do Polski taka prowokacja mogła się władzom wydawać całkiem sprytna.
Okazała się raczej dość nieporadna i groteskowa - dodaje historyk.
Tym bardziej że twórcy prowokacji
dosłownie wywracają się na ostatniej prostej. Po udanej akcji z podrzuceniem
pamiętnika Grzegorz Piotrowski zaprasza obie funkcjonariuszki na oblewanie
sukcesu do restauracji przy krakowskim motelu Wanda. Ambitny funkcjonariusz
najwyraźniej jest przekonany, że dokonuje właśnie akcji życia. Po imprezie po
pijanemu rozbija służbowe auto. - O wypadku huczało pół Krakowa, sam pamiętam,
że mówiono o takim zdarzeniu. W efekcie do sfingowanego włamania u ks.
Bardeckiego nie doszło, co pokrzyżowało plany bezpieki - mówi dr Lasota.
Niemal identyczny scenariusz ta
sama grupa funkcjonariuszy zrealizuje jednak dziesięć miesięcy później w
warszawskim mieszkaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Tym razem skutecznie. Do
mieszkania kapelana „Solidarności” bezpieka podrzuci nie pamiętnik, lecz
materiały wybuchowe.
W przypadku ks. Bardeckiego
prowokacja się jednak nie udaje. Dwa dni później milicja dokonuje rewizji w
jego mieszkaniu, ale nic nie znajduje. Najprawdopodobniej przytomna gosposia
powiadomiła księdza o tajemniczej wizycie dwóch kobiet. Dzięki temu ksiądz
znalazł pamiętnik i prawdopodobnie go zniszczył.
Tego, co zawierał spreparowany
pamiętnik, pewnie nigdy się więc nie dowiemy. Pozostają spekulacje.
BÓSTWO U FRYZJERA
- Nie ma wątpliwości, że Irena
Kinaszewska bardzo się w znajomość z ks. Wojtyłą zaangażowała.
Najprawdopodobniej była to nawet jakaś forma jednostronnej uczuciowej
fascynacji - ocenia dr Marek Lasota, który badał materiały SB dotyczące
kobiety.
- Bezpiece opowiadało o tym
zresztą dwóch tajnych współpracowników: dziennikarz Konrad Strzelewicz i
adiustatorka z „Tygodnika Powszechnego” Sabina Kaczmarska - dodaje.
- To, że mimo takich „tropów” nie
udało się znaleźć na Wojtyłę żadnych haków, potwierdza tylko, że cała sprawa
jest od początku do końca wymyślona - podkreśla dr Lasota.
Bliskie relacje Kinaszewskiej i
Wojtyły wzbudzają u niektórych niezdrowe zainteresowanie. W1965 r. pracownica
„Tygodnika Powszechnego” donosi funkcjonariuszowi SB, że Irena szykuje wystawne
przyjęcie na część krakowskiego arcybiskupa. „Robiła się u fryzjera na bóstwo!”
- wyłapuje sprawnym okiem koleżanki z pracy. „Kontakty Wojtyły z nią mogą
postawić go w przyszłości w trudnej sytuacji, a nawet złamać mu karierę” -
dodaje Sabina Kaczmarska.
Inny współpracownik bezpieki
Konrad Strzelewicz raportuje, że Kinaszewska jest wyraźnie oczarowana
krakowskim biskupem, a nawet że wyraża się o nim z uwielbieniem. „Jej
zachowanie i słowa świadczą o stanie, który można by nazwać »zakochaniem się« w
biskupie, tak dalece bowiem admiracja i podziw
zazwyczaj nie sięga”
Karol Wojtyła zna wtedy
Kinaszewską już od co najmniej kilku lat. Kobieta pracuje w „Tygodniku
Powszechnym”, z którym krakowski biskup jest wówczas blisko związany. Pełni
funkcję sekretarki, jest niezrównana, jeśli chodzi o tempo pisania na maszynie.
W gazecie opowiada się anegdotę, że umie jednocześnie coś pisać
czytać książkę. Jako pierwsza w
redakcji opanowuje też obsługę magnetofonu, którego możliwościami technicznymi
jest zafascynowana. Nagrywa m.in. korespondencje telefoniczne Jerzego
Turowicza, który z Rzymu relacjonuje Sobór Watykański II. Później spisane
ukazują się drukiem.
Jednak pani Irena jest też
zafascynowana ks. Karolem Wojtyłą. Postanawia, że będzie nagrywała jego
wszystkie wystąpienia, jeździ za nim po Polsce. Później spisuje przemówienia i
składa do prywatnego archiwum. Krakowscy znajomi trochę się dziwią, uważają, że
to przesada. Jednak gdy biskup zostanie papieżem, teksty okażą się rarytasem i
zostaną wydane.
Już wcześniej opiekę nad
Kinaszewską roztacza zaprzyjaźniony z papieżem ks. Andrzej Bardecki. To on
(być może zresztą na prośbę Wojtyły) załatwia jej pracę w „Tygodniku”. Kobieta
jako sekretarka biskupa budzi kontrowersje. Tym bardziej że jest po rozwodzie,
samotnie wychowuje syna, mówi się też o jej wcześniejszych kłopotach z
alkoholem.
Dla SB taka osoba to smaczny
kąsek. Jej wyjątkowa gadatliwość i emocjonalny sposób bycia zapowiadają ją jako
świetnego współpracownika. W listopadzie 1961 r. kobieta jest już pod lupą SB.
Funkcjonariusze notują: „Należy przeprowadzić analizę ostatnich materiałów dot. kontaktu figuranta [tj. Wojtyły - red. ] z ob. Ireną Kinaszewską
pod kątem ewentualnego przeprowadzenia z nią rozmowy operacyjnej”
Ponieważ bezpiece jednak nie udaje
się złamać pani Ireny, zaczyna ją inwigilować.
Już w marcu 1961 r. donos na nią
składa Konrad Strzelewicz. Według Krzysztofa Kozłowskiego niedoszły dziennikarz
„Tygodnika Powszechnego” podkochiwał się w Kinaszewskiej. A może tylko udawał,
żeby znaleźć się w jak najbliższym otoczeniu Wojtyły? „Niektóre osoby
podejrzewają [Kinaszewską] o intymne stosunki z jej bpem Wojtyłą. W sprawie tej
mówi się tylko w zaufaniu z obawy, żeby to nie stało się publiczną tajemnicą.
Mówi się, że Kinaszewska często bywa u Wojtyły, że ostatnio on jest chory i ona
cały czas się nim opiekuje, że tylko ona przepisuje Wojtyle wszelkie prace
naukowe i referaty. TW [tajny współpracownik, w tym przypadku Konrad
Strzelewicz - red.] bywa również u Kinaszewskiej. Miał możliwość - podczas jej nieobecności - przejrzeć jej korespondencję z
jakimś bliżej mi nieznanym mężczyzną podpisującym się Ojciec i Wujek. Z treści
korespondencji zorientował się, że musi to być jakiś ksiądz. (...) Treść listów
i bardzo intymnym charakterze. Naświetlając sylwetkę
Kinaszewskiej, TW powiedział, że jest to wdowa jeszcze dobrze się trzymająca
i mogąca się podobać”
Tyle że te informacje nie
przekonują SB. Strzelewicz najwyraźniej blefuje, najwyraźniej nie wie, że w
tym czasie bp Wojtyła
jest już intensywnie inwigilowany.
- SB mocno rozpracowywała otoczenie przyszłego papieża, a co najważniejsze,
kontrolowała jego korespondencję. Funkcjonariusze mieli świadomość, że
jakikolwiek romans kardynała nie mógłby umknąć ich uwadze - mówi dr Marek
Lasota.
Rzeczywiście, major, który
prowadził Strzelewicza, notuje: „To, co podał TW, byłem skłonny uznać za mało
prawdopodobne”
BABSKA PAPLANINA
Jednak legenda o romansie Wojtyły
i Kinaszewskiej zaczyna w środowisku SB żyć własnym życiem. W1978 r. u
Kinaszewskiej zostaje założony podsłuch, ale - jak po latach zeznawał gen.
Zenon Płatek - tą drogą niczego ciekawego nie udaje się pozyskać. „Informacje
nie miały szczególnej wartości, była to taka babska paplanina. Trudno mi
powiedzieć, czyja to była decyzja, aby dokumenty techniki wykorzystywać w
formie pamiętników” - opowie w 1990 r. przed prokuratorem były dyrektor IV
Departamentu MSW, zajmującego się inwigilacją kleru.
Ostateczną papierową wersję
pamiętnika prawdopodobnie przepisała sekretarka Piotrowskiego. Do podrobienia
maszynopisu wykorzystano nawet czcionkę z oryginalnej maszyny do pisania pani
Ireny. Najprawdopodobniej wykorzystano moment, gdy maszyna była w naprawie.
Sensacyjne informacje na ten temat
przekazał prokuratorom w 1990 r. Grzegorz Piotrowski. Według niego, aby
przygotować spreparowane zapiski Kinaszewskiej, bezpieka ją zwabiła i podała
środki odurzające. Liczono, że pod ich wpływem kobieta zdradzi jakieś intymne
szczegóły. Rozmowę miał przeprowadzić sam Piotrowski, całość rzekomo nagrano na
kamerę. Podobno jednak opowieści pani Ireny nie przyniosły spodziewanych
rezultatów, okazało się, że kobieta nie ma na temat Wojtyły nic
kompromitującego do powiedzenia.
Brzmi fantastycznie, wręcz
niewiarygodnie. - Ja jednak nie wykluczałbym, że bezpieka mogła się posunąć i
do tego - ocenia dr Lasota. - Zajmująca się dezintegracją Kościoła grupa „D” w
MSW, do której należał Piotrowski, stosowała bardzo drastyczne metody. Skądinąd
wiadomo, że zdarzało się także aplikowanie środków odurzających.
Irena Kinaszewska nie zdążyła się
ustosunkować do tej wersji. Zmarła w Krakowie niedługo przed tym, jak
Piotrowski złożył sensacyjne zeznania. Od sześciu lat nie żyje też jej syn
Adam, wieloletni działacz opozycji, dziennikarz i filmowiec. Na przełomie 1968
i 1969 r. bezpiece udało się go zwerbować, on jednak poinformował o tym ks. Bardeckiego, a prawdopodobnie
też bp. Wojtyłę. W tej sytuacji współpracę z nim niemal natychmiast zerwano.
Adam Kinaszewski przez lata działał później w opozycji, w stanie wojennym był
nawet internowany. - Niestety, nie zdążyłem z nim porozmawiać na ten temat,
jednak sprawa była wyjątkowo delikatna - żałuje dziś dr Lasota. - W końcu on
też był ofiarą całej sytuacji, do dziś w internecie można znaleźć insynuacje,
że jest nieślubnym dzieckiem papieża - dodaje historyk.
KSIĄDZ DZIWISZ NA PLAŻY
Po wyborze Jana Pawła II na
obyczajowym celowniku bezpieki znalazł się też papieski sekretarz Stanisław
Dziwisz. - W latach 80. ks. Dziwisz spędzał w Polsce wakacje, SB wyśledziła go
nad Rabą. W Myślenicach na plaży w Zarabiu robiono mu zdjęcia, kilka metrów
dalej opalała się obca kobieta. SB próbowała do niej dotrzeć, ustalić, kim
jest. Okazało się, że była to zupełnie przypadkowa osoba, więc sprawę z żalem
odpuszczono
- mówi dr Marek Lasota.
Kard. Dziwisz pojawia się za to w
donosach innych. M.in. Juliana Polana-Haraschina, stalinowskiego sędziego,
który w 1956 r. ożenił się z Julią Macharską, siostrą późniejszego kard.
Franciszka Macharskiego. Dzięki tym koneksjom wszedł na krakowskie salony,
także kościelne. Miał wyjątkową zdolność autopromocji, na podstawie zwykłych
spotkań towarzyskich pisał dla bezpieki barwne raporty. - Trudno w to uwierzyć,
ale znalazłem jego donos z apartamentów papieskich, gdzie opisywał kolor
mebli! Nawet tam umiał się dostać - mówi dr Lasota.
Jak to się dzieje, że esbeckie
fałszywki będące próbą skompromitowania papieża nadal żyją? Wiadomo, że
Grzegorz Piotrowski współpracował z antyklerykalnym czasopismem „Fakty i
Mity”. Trzy lata temu „Rzeczpospolita” ujawniła, że zabójca ks. Popiełuszki i
współtwórca antypapieskiej prowokacji pisze dla tygodnika pod pseudonimami Anna
Tarczyńska i Dominika Nagel, ale pieniądze za tę pracę trafiają na konto jego
żony Janiny P.
Tak się składa, że twórca i
naczelny „Faktów i Mitów” Roman Kotliński jest dziś posłem Twojego Ruchu i
bliskim współpracownikiem Janusza Palikota. Tę zbieżność faktów trudno uznać
za przypadkową.
KORZYSTAŁEM Z KSIĄŻEK: M. LASOTY „DONOS NA
WOJTYŁĘ”, KRAKÓW 2006; P. LITKI, G. GŁUSZAKA „SKOMPROMITOWAĆ
PAPIEŻA”, KRAKÓW 2011;
K. KOZŁOWSKIEGO IM.
KOMARA „HISTORIA Z KONSEKWENCJAMI”, WARSZAWA 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz