Jak ekscentryczna
wolontariuszka wpędziła w poważne kłopoty jedną z najważniejszych
fundacji walczących z nowotworami.
Paulina Socha-Jakubowska
Drobna,
sympatyczna blondynka o słodkiej buzi. Nie wygląda na swoje 38 lat. Po tym jak
przyjechała do Wielkiej Brytanii, pracowała u Turka, w polskim sklepie, w
salonie spa. Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat w Londynie została prawdziwą
celebrytką. Polonijne media przeprowadzały z nią wywiady, prasa opisywała
typowy dzień z jej życia. A ona, jak twierdzą przedstawiciele fundacji Rak’n’Roll, nabierała przekonania o swojej wielkości, charytatywnym
kunszcie i o misji zbawiania świata, do której miała być natchniona przez
Magdę Prokopowicz, nieżyjącą już założycielkę fundacji.
Patka, jak wszyscy nazywali
Patrycję P., postanowiła, że będzie dokładnie taka jak jej idolka. I (podobno)
przyjaciółka, bo o zażyłości z przedwcześnie zmarłą prezeską opowiadała
wszystkim dookoła. Mimo że nigdy nie chorowała na raka - ogoliła sobie głowę.
Na zorganizowanej przez męża Magdy Prokopowicz aukcji jej rzeczy kupiła sobie
sukienkę i bluzkę byłej prezeski. Tę samą, którą Magda miała na sobie w dniu
imprezy urodzinowej jej synka, z której karetka zabrała ją do szpitala. Po raz
ostatni.
Patka, uzbrojona w ciuchy Magdy, z
łysą głową, zaczęła pracować w Londynie na rzecz fundacji Rak’n’Roll, jednej z bardziej znanych i docenianych polskich fundacji
pomagających kobietom z chorobami nowotworowymi. - Wiele osób widziało w niej
skrzyżowanie Matki Teresy z papieżem - mówią ci, którzy mieli okazję Patkę
poznać.
KULA ENERGII
Dziś działalność Patrycji oceniają
jako szkodliwą dla fundacji. Do fundacji Rak’n’Roll, która
ma siedzibę w Warszawie, od pewnego czasu zgłaszają się Polacy mieszkający w
Londynie, zaniepokojeni tym, w jaki sposób kobieta wykorzystuje wizerunek Magdy
Prokopowicz. Z korespondencji napływającej z Wielkiej Brytanii wynika, że
Patce bardziej niż na pomocy kobietom chorym na raka zależało na autopromocji.
- Lubiła być w centrum uwagi. Uwielbiała, gdy o niej pisano - mówią. Byli
znajomi podkreślają też, że Patka starała się zbijać kapitał na
niewyprowadzaniu z błędu ludzi, którzy byli przekonani, że ona, ogolona na łyso
młoda kobieta, także jest chora na raka.
Sama Patka poproszona przez
redakcję Elondyn.co.uk
o tekst opisujący jej życie napisała, że
inspiracją do działania na rzecz chorych są dla niej jej osobiste doświadczenia
z rakiem. Osobiste - w tym przypadku - oznaczają
tyle, że jej mama wyszła z raka.
- Ludzie użalali się nad nią,
chwalili, że jest wspaniała, bo mimo choroby pomaga innym - mówią byli znajomi.
Gdy plan się nie powiódł, Patka,
która do niedawna szczyciła się wizytówką fundacji Rak’n’Roll i w zasadzie była jej jedyną przedstawicielką na Wyspach
Brytyjskich, w swoim blogu i na portalach społecznościowych zaczęła się bardzo
negatywnie wypowiadać o działaniach Rak’n’Roll. Zamiast o fundacji pisała
więc o FUJdacji, odradzała przekazywanie jej
1 proc. podatku. Przekonuje, że nie mogła liczyć na
fundacyjne wsparcie, że inwestowała w przedsięwzięcia z własnych środków,
organizowała imprezy w czasie, gdy inni wyjeżdżali na wakacje. Ujawniała
rzekome metody współpracy fundacji z podopiecznymi, a w zasadzie to, w jak
obcesowy sposób przedstawiciele fundacji traktują osoby chore paliatywnie. W
końcu w swoim blogu Rakowa Patka napisała:
„Gęba wygadana do telewizji, a od
kuchni takie chamstwo! (...) I jak to się mówi po Waszemu... POKAŻ FAKA dla
raka! Więc pokazuję, bo nie zamierzam go otrzymać od Was na »goodbye«”. - Gdy
zaczęło jej brakować argumentów, a cały zarząd fundacji przestał wierzyć w jej
szczere intencje, w internetowych wpisach zaczęła w sposób pogardliwy, bez empatii
pisać nawet o mojej chorobie. Ujawniła prywatne informacje dotyczące mojego
stanu zdrowia, naruszyła moje prawo do ochrony danych osobowych. Zaczęliśmy
odbierać od niej wiadomości z groźbami. Cała sytuacja zaczęła nas przerażać -
skarży się Kapsyda Kobro.
SPRAWA W PROKURATURZE
Po tych wpisach zarząd fundacji Rak’n’Roll postanowił o sprawie poinformować organy ścigania. Do
prokuratury rejonowej Warszawa-Mokotów wpłynął wniosek - wszczęcie postępowania przeciwko Patrycji P., która miała działać na szkodę fundacji Rak’n’Roll poprzez „szerzenie nieprawdziwych i niemających oparcia w
stanie rzeczywistym informacji oraz publikowanie ich w internecie”. - Nie
możemy sobie pozwolić na to, że ktoś w tak ohydny sposób nas zniesławia
i mówi Kobro, obecna prezeska fundacji. Dodaje, że
ani rodzina Magdy Prokopowicz, z którą Rak’n’Roll w tej
sprawie ściśle współpracuje, ani fundacja nie życzą sobie, by ktoś żerował na
wizerunku zmarłej.
W sprawie prowadzone są czynności
sprawdzające - potwierdza prokurator Paweł Wierzchołowski.
Co do jednego i zwolennicy, i przeciwnicy
Patki są zgodni. Dziewczyna ma niezwykłą siłę przebicia i umiejętność
zjednywania ludzi. Nawet jeśli niektórych zjednywała na krótko.
Do fundacji trafiła w 2012 r.,
kilka miesięcy po śmierci Magdy Prokopowicz. Oznajmiła, że przyjaźniła się z
Magdą - zaoferowała, że o przyjaciółce napisze
książkę. Miała to zrobić tym
sprawniej, że - jak mówi - na swoim koncie ma już dwie, nieopublikowane, ale
jednak książki. Chciała też na zasadzie wolontariatu współpracować z fundacją
w Londynie. Jacek Maciejewski, poprzednik Kobro, a następca Prokopowicz, na
ofertę współpracy przystał, sądząc, że dzięki Patrycji uda się dotrzeć do
Polek, które zmagają się z rakiem na emigracji. Informacji o rzekomej
przyjaźni wolontariuszki z Magdą Prokopowicz na początku nie można było
zweryfikować. Tym bardziej że kobieta opowiadała, że twórczynię fundacji poznała
dawno temu, jeszcze wtedy, gdy obie mieszkały w Łodzi. - Robiła świetne
wrażenie. Pełna energii, empatii, zaangażowana, z pomysłami - tak wtedy
widzieli ją ludzie z Rak’n’Roll.
Takich wolontariuszy było im wtedy trzeba.
W ciągu kilku miesięcy Patka w
błyskawicznym tempie zbudowała w Londynie siatkę koneksji. Zaczęła się
pojawiać na polonijnych eventach, bo jak opowiadała, musi
bywać, gdyż pisze książkę o Magdzie, a znajomości zdobyte na salonach
przydadzą jej się do promocji. - Po kilku tygodniach wszyscy i wszędzie ją
znali, tylko nikt nie wiedział dlaczego - mówi była koleżanka.
Równolegle ze zdobywaniem znajomości
w świecie realnym Patrycja zaczęła kompletować załogę współpracowników dzięki
portalom społecznościowym. Na Facebooku poznała Monikę Jakubowską, fotografkę
mieszkającą i pracującą w Londynie. - Mówiła, że jako jedyna osoba nadaję się
do tego, by portretować rozmówców do jej książki. Że podziwia sposób, w jaki
patrzę na ludzi. Rzuciła haczyk, że Magda była osobą medialną i że projekt
będzie serią wywiadów ze znanymi ludźmi, przyjaciółmi Magdy, osobami
publicznymi. Zapewniała, że sukces murowany - wspomina fotografka.
Już kilka tygodni później razem
wybrały się do Polski. Jakubowska dała się nawet namówić na udział w
organizowanej przez wdowca po Magdzie Prokopowicz, Bartka, aukcji rzeczy
należących do Magdy. To wtedy po raz pierwszy wyszło na jaw, że opowieści o
przyjaźni Patrycji z rodziną Prokopowiczów nie są prawdziwe. Zdaniem
Jakubowskiej cała sytuacja była chora. To, że Patrycja kupiła rzeczy należące
do Magdy, mimo że jej tak naprawdę nie znała, wydało jej się wręcz niesmaczne.
Powiedziałam jej, że nie na
miejscu jest kupowanie sukienki zmarłej i jej noszenie.
A ona stwierdziła, że oprawi ją w
ramkę - opowiada Jakubowska.
Po dwóch tygodniach panie ponownie
wybrały się do Polski. Artystka robiła zdjęcia rozmówców Patrycji, którzy mieli
w książce opowiadać o Magdzie. A wypowiadały się postaci z pierwszej ligi
polskich artystów, ludzi mediów, lekarzy. Wśród nich Agnieszka Grochowska, Bartek
Topa, dr Jerzy Giermek, Jaga Hupało, Monika Jaruzelska, Olivier Janiak i Reni Jusis. - Wyszło wtedy na jaw, że Patka nie
wie o Magdzie podstawowych rzeczy. Rozmówcy ją nieustannie zaskakiwali -
wspomina Jakubowska. Po jakimś czasie Jakubowska
postanowiła zrezygnować ze współpracy z Patką.
A wtedy ona zaczęła się
kontaktować z moimi przyjaciółmi, rodziną, z pracodawcami, z ludźmi mediów.
Opowiadała o mnie niestworzone historie. Traciłam wiarygodność - żali się dziś
Jakubowska.
O sprawie uporczywego nękania
poinformowała policję.
KSIĄŻKA O MAGDZIE
Drugą Polką, która dziś chce
wspierać fundację Rak’n’Roll
w jej działaniach prawnych przeciwko Patrycji,
jest Gosia Szwed, dziennikarka, założycielka „Lejdiz Magazine”. - Stwierdziłam, że jej energię zamiast na pisanie, które
nie wychodziło jej najlepiej, trzeba spożytkować na realne działanie na rzecz
chorych. Poprosiłam ją więc o wsparcie, bo fizycznie, mając trójkę dzieci, nie
byłam w stanie wiele zrobić. Chciałam pomóc Polkom walczącym z rakiem, które
często nie znają języka angielskiego, przez co ich leczenie jest utrudnione -
mówi Szwed. Wkrótce jednak doszło do konfliktu. W efekcie na Szwed spadła
lawina oszczerstw umieszczanych w internecie. - Wtedy zaczęłam ostrzegać ludzi
przed współpracą z tą kobietą, bo ona z moralnością ma tyle wspólnego, ile
ksiądz pedofil z ochroną dzieci. Jej nigdy nie chodziło o pomoc ludziom, tylko
o zdobycie popularności i wykorzystanie tego
do własnych celów - ocenia dziś Szwed.
Mimo że ludzie powoli zaczęli się
od Patki odwracać, kobieta specjalnie się tym nie zrażała. Zajęła się
organizacją londyńskiej akcji „Daj włos”, polegającej na tym, że zdrowe
kobiety skracały swoje włosy na tyle, by ścięte pukle mogły służyć do wykonania
darmowych peruk dla pań po chemioterapii. - Na każdym kroku podkreślała, że
jest przez nią namaszczona - mówi jedna z byłych koleżanek P.
Siła przekonywania Patki była tak
ogromna, że uczestniczki londyńskiego happeningu w ramach fundacyjnej akcji
zdecydowały się iść w jej ślady i ogolić głowę na łyso. Zarząd uznał, że to
działania zbyt radykalne. W założeniu akcji chodziło bowiem o to, by nie
marnować włosów i tak obcinanych przez kobiety. Nikt nie rozumiał, po co zdrowe
osoby mają udawać, że są po chemioterapii.
Bartek Prokopowicz, mąż zmarłej założycielki
fundacji Rak’n’Roll,
nie ma dziś wątpliwości: - Pani Patrycja P.
nie znała Magdy ani nie była z żaden sposób przez nią namaszczona. Manipuluje
faktami, co jest głęboko zasmucające.
SUKIENKA JAK TALIZMAN
- Ktoś powie, że sprawa jest
błaha, że chodzi tylko o zniesławienie. Ale fundacja wizerunkowo bardzo
ucierpiała na współpracy z panią P. Chcemy, by ta kobieta nie była już z nami
kojarzona i żeby definitywnie przestała działać pod naszym szyldem. Dziś nie
możemy bowiem być pewni jej intencji. Ostatnio doszliśmy nawet do wniosku, że
ta kobieta stała się swego rodzaju psychofanką, w chorobliwy sposób
zaczęła żyć życiem fundacji i - co gorsza - utożsamiać się z Magdą Prokopowicz.
To wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli - mówi przedstawiciel Rak’n’Roll.
Sama zainteresowana podkreśla, że
nie ma sobie nic do zarzucenia. - Sukienka i bluzka, które kupiłam na aukcji,
to dla mnie talizmany. Nie noszę ich - tłumaczy. Po czym przyznaje, że sukienkę
włożyła tylko raz, na akcję „Daj włos”, którą koordynowała w lipcu 2013 r. -
Pomyślałam, że mam wreszcie okazję, by włożyć tę sukienkę, a jednocześnie oddać
hołd zmarłej Magdale - nie. Bartek Prokopowicz i przyjaciele Magdy na tej
aukcji mówili, że Magda cieszyłaby się, gdyby dziewczyny w jej rzeczach
chodziły i z nich korzystały - podkreśla.
Patrycja przyznaje, że nie znała
Magdy Prokopowicz. Twierdzi jednak, że wszyscy o tym wiedzą. I że tak naprawdę
to ona padła ofiarą fundacji. Szczegółów ujawniać nie chce, bo nie jest na to
gotowa. Dodaje za to, że w związku z zamieszaniem wokół jej współpracy z
fundacją ucierpiało jej zdrowie. Jedna z ostatnich wiadomości wysłanych przez
Patrycję P. do fundacji brzmiała: „Właśnie wróciłam od lekarza. Mam zmiany w
płucach i silny antybiotyk. Taki »prezent« otrzymałam od was (FUJ) Dacjo. Za
ten cały stres, który mi zaaplikowaliście, i całe piekło, które zgotowaliście
mi i mojemu dziecku - odpowiecie za to. Odpowiecie za to, jak Kapsyda NIEhumanitarnie
postępuje z ludźmi. Z kaszlącymi pozdrowieniami PP”.
Bartek Prokopowicz w swoim oświadczeniu
na kolejne ataki P. zareagował, pisząc: „Prosimy ze względu na pamięć o Magdzie
i uszanowanie jej woli o natychmiastowe zaprzestanie szkalowania dobrego
imienia Fundacji i pracujących tam ludzi”.
Moim zdaniem z jej głową jest mocno nie OK! Kreuje się na Matkę Teresę, a nie daj Boże, ktoś tak jak ja, skomentuje jej głupkowate posty o tym jaka to ona jest cudowna i rozchwytywana - zostaje zablokowany, a komentarze są kasowane!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że lubi być w centrum i chyba jej marzeniem jest bycie celebrytką - życzę jej tego bo celebryci nie słyną z lotności myśli! :) Nie ma tam nic z pomocy innym, a jeśli już, to po to aby ktoś ją pochwalił!
Moją dobrą znajomą również potraktowała podobnie jak mnie.
Moim zdaniem ktoś powinien jej pomóc! :)
dokładnie
UsuńYes !!!
OdpowiedzUsuńNiestety ta Pani ma jakąs obsesje jest niemila i niezyczliwa mi tez sie oberwalo
OdpowiedzUsuń... Wiele negatywnej energii pod przykrywką dobra...zimno, fałsz, uprzedzenia. Ot...
OdpowiedzUsuńTen wpis jest manipulacją z ramienia tej śmierdzącej fundacji. Stara sprawa! I Patka nie miała żadnych problemów z tego tytułu. Tekst został napisany przez koleżankę pani prezes (wtedy jeszcze Kapsyda Kobro, która w 2015 roku w tajemniczych okolicznościach opuściła swoje stanowisko) i tylko po to, by zniszczył drugiego człowieka, a przede wszystkim jego wiarygodność. To się nie udało, bo fundacja w tamtym czasie uczciwa nie była, dlatego też Patka to Patka. A chory jak to chory. Uwierzy w to co przeczyta, bo chce wierzyć, że onkobiznes jego nie dotyczy. Myślcie trochę ludziska! Myślcie! Ten wpis warto przeczytać:
OdpowiedzUsuńhttp://rakowapatka.blogspot.co.uk/2014/12/santa-i-can-explain.html?m=1
Tragiczne są kobiety dla kobiet! Patka dobrze dziś napisałaś na swojej stronie na fb! Te chore jeszcze bardziej zawistne i podłe. Zostaw je w gabinetach lekarskich, one świetnie sobie radzą i to one szukają zainteresowania na fb. Przecież to one są chore. I wszystko w temacie! Olej tę sprawę, blokuj pasożyty, nie wpuszczaj do swojego życia! Do pięt Tobie nie siegają. O dyplomacji, inteligencji i sposobie komunikowania nawet nie trzeba wspominać. Masakra i tam tyle wykrzykników. Biedne kobiety! A ten tekst tutaj jest żałosny, dziwię się, że on tutaj jeszcze wisi. Jesteś za dobra i zbyt tolerancyjna! Pozdrawiamy i jesteśmy z Tobą. Niszczenie człowieka to paskudna sprawa, a je zniszczył rak. Don't worry!
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno poznałam Psychop Patkę, bo tak o niej rodzina się wyraża! Masakra , ta pani to pasożyt społeczny!
OdpowiedzUsuńTeraz sie nastawila na ukraine i narkomanow
OdpowiedzUsuń