wtorek, 11 września 2018

Bicie słuszne i zbawienne



Pobożna matka, wielbicielka historycznych przebieranek i rotmistrza Pileckiego pokazała, jak bić innych po twarzy. I została bohaterką prawicy

Wojciech Cieśla

Działaczka społeczna, matka czworga dzie­ci, z wykształcenia hi­storyczka. Przyjazna ludziom, może lek­ko nerwowa, czasem afektowana. Lubi pastelowe sukienki i korale, nie lubi przekleństw. Gorliwa katoliczka, córka przyjaciela rodziny Morawieckich. znajoma premiera. O Dominice Arendt-Wittchen we Wrocławiu można usłyszeć głównie dobre rzeczy.
   Na początku września podczas uro­czystości Dnia Weterana podchodzi do kobiety z KOD, która krzyczy do pre­zydenta: „Konstytucja, konstytucja!”. Najpierw rzuca: „Zamknij się, ty głupia babo”, a potem ją policzkuje.
   Kilka dni później dolnośląska „Gaze­ta Polska” materiał o Dominice Arendt-Wittchen opatrzy tytułem „Zachowała się jak trzeba” - parafrazą słów Danuty Siedzikówny, „Inki” z AK, skazanej na śmierć w czasach PRL.
   Anonimowa urzędniczka z Wrocła­wia stała się bohaterką prawicy.

I
Gdy kończy się komuna, Dominika Myślecka-Arendt ma 11 lat. Nie zdąży - jak inny nastolatek z Wrocławia, Ma­teusz Morawiecki - zmagać się z MO i SB. Zdąży jej ojciec, Wojciech Myślecki, doktor telekomunikacji, jeden z najbliższych kolegów Kornela Morawieckiego. Najpierw internowanie za organizowanie Solidarności na poli­technice, potem kradzieże papieru na bibułę z państwowych fabryk, zatrzymanie, odsiadka. Na czarno-białej fo­tografii z lat 80. widać, jak wianuszek działaczy Solidarności Walczącej ota­cza Kornela Morawieckiego. Wojciech Myślecki stoi najbliżej lidera.
   Jeden z dawnych działaczy z krę­gów SW (z „Newsweekiem” rozmawia po długich negocjacjach przez wspól­nych znajomych, jedynie anonimowo): - Wojtek Myślecki opiekował się rodzi­ną Kornela, gdy ten chował się przed esbecją. Dla Mateusza był jak przyszy­wany ojciec - opowiada.
   Gdy SB łapie Mateusza Morawieckie­go, wywozi go do lasu i każe sobie kopać grób, Morawiecki senior decyduje się na odwet. Ludzie z SW wyprawiają się na akcję podpalenia domku letniskowe­go pułkownika Czesława Błażejewskie­go z SB. Dopiero potem okaże się, że rzekomo legendarny kontrwywiad Soli­darności Walczącej się pomylił - w og­niu staje domek, ale nie Błażejewskiego, tylko sąsiedni. Na szczęście też należy do oficera SB, honor działaczy zostaje uratowany.

II
Po 1989 R. Środowisko Solidarności Walczącej, przeciwne Okrągłemu Stoło­wi, schodzi na margines polityki. Kornel Morawiecki z coraz słabszym popar­ciem zmienia partie w kolejnych wybo­rach, w końcu znika ze sceny na lata.
   Wojciech Myślecki, w przeciwień­stwie do kolegów z konspiry, nie jest ofiarą transformacji. Żwawo włącza się w życie gospodarcze. W Krajowym Re­jestrze Sądowym można naliczyć kilka­naście podmiotów, które nadzorował bądź którymi zarządzał przez ostatnie 30 lat (bywał w kilku spółkach skarbu państwa za różnych rządów, doradzał rządowi liberałów w latach 90.).
   Na początku lat 90. pomaga młodym w wyjazdach na stypendia Uniwersyte­tu Harwardzkiego, wśród nich młodemu Morawieckiemu. Dziś Myślecki chwa­li się, że osobiście pchnął go w stronę ekonomii, miał mu też pomagać w przy­gotowywaniu planów naprawczych dla PGR-ów.
   Znajomi Myśleckiego uważają, że dla swojej córki jest jak anioł stróż: on - rzutki, z koneksjami, z czasem coraz bardziej menedżer niż naukowiec, ona - mało przebojowa, cicha, humanistka.
   Dominika Myślecka kończy Uni­wersytet Wrocławski, na Wydziale Hi­storyczno-Pedagogicznym broni się z historii sztuki. Gdzieś po drodze po­znaje przyszłego męża, też historyka sztuki.

III
Damian Wittchen to patriota no­wych czasów: ortodoksyjny katolik, wielbiciel wyklętych, rekonstrukcji hi­storycznych i Kresów Wschodnich. Sposób spędzania wolnego czasu? Od­nawianie polskich grobów na Ukrainie.
   Mężowi Dominiki Arendt-Wittchen nie bardzo podoba się współczesny Kościół, woli ten przedsoborowy. Słu­cha kazań ks. Pawła Murzińskiego - to kapłan, który kobiety w spodniach na­zywa „obrzydliwością w oczach Pana” oraz tropi wpływy masonerii i Żydów, „których zdecydowana większość od­rzuciła Mesjasza, stając się Synagogą Szatana na ziemi”.
   Damian Wittchen narzeka w sie­ci: „Sobór ewidentnie został przejęty przez złe siły, które rozpoczęły strasz­liwe zmiany. (...) Świeccy panoszący się, komunia do ręki, byle jaki śpiew, kaza­nia, ministrantki, szafarze”.
   Dominika też nie lubi Kościoła pa­pieża Franciszka, drażnią ją rytuały: „Wszechobecna gitara, bez której nie może obyć się żadna Msza Święta na re­kolekcjach oazowych, już jest naduży­ciem. (...) Dni wspólnoty i Msze tam to jak teatr muzyczny plus obściskiwanie i całowanie ze wszystkimi podczas tzw. znaku pokoju. Koszmar”.
   Inny koszmar historyczki to homo­seksualiści. Gdy zespół Lao Che wesprze akcję Kampanii przeciw Homofobii, rozgoryczona Dominika Arendt-Wittchen napisze na ich fanpage’u: „No to się odlajkowuję”.

IV
Mąż Dominiki Arendt-Wittchen w wersji sportowej: koszulka z symbo­lem Narodowych Sił Zbrojnych (do sieci jego żona wrzuca zdjęcia w koszulkach z Pileckim, Fieldorfem-Nilem, wyklę­tymi, Polską Walczącą). Sama Domi­nika od konfekcji patriotycznej woli stylizowane fotografie, na wielu pozuje w sukienkach i fryzurach z lat 30. Swo­je starsze dzieci na rocznice wybuchu powstania warszawskiego przebiera za małych powstańców.
   Opowiada znajomy Wojciecha My­śleckiego: - Oboje są marzycielami. Ra­czej się im nie przelewało. Pamiętam, że szukali lokatorów, chcieli wynajmować stancję studentom. To Myślecki skana­lizował ich pasję. Razem założyli Inicja­tywę.
   Dolnośląska Inicjatywa Historyczna (DIH) rusza w 2006 r. Stowarzyszenie organizuje we Wrocławiu rekonstruk­cje powstania warszawskiego, przypo­mina o rotmistrzu Pileckim, urządza obchody rocznicy rzezi wołyńskiej.
   Inicjatywa przypomina rodzinny bi­znes: prezesem jest Wojciech Myślecki, sekretarzem jego zięć Damian, jego cór­ka - koordynatorką.

V
Inicjatywa staje się dla Dominiki Arendt-Wittchen treścią życia, twier­dzą jej znajomi. Gdy w katolickiej TV Rodzina opowiada o Pileckim, unosi się z emocji: - W każdym momencie swo­jego życia wypełniał jakby boski plan - mówi.
   Opowiada osoba z kręgów byłych działaczy wrocławskiej Solidarności: - W nieco naiwny sposób przejęła się rotmistrzem i wyklętymi. We Wrocła­wiu nie bez znaczenia było to, kto for­malnie zawiaduje Inicjatywą. Myślecki to Solidarność Walcząca, a to środowi­sko wspiera młody Morawiecki.
   W 2008 r. Inicjatywa na dwa mie­siące wywiesza gigantyczny baner z Pileckim na budynku banku BZ WBK, którym zarządza Morawiecki. Kolejny, w tym samym miejscu, na 11 Listopada. „Przedsięwzięcie zrealizowane zosta­ło dzięki wydatnej pomocy organiza­cyjnej i finansowej Banku Zachodniego WBK” - chwali sponsora w internecie. Sam Mateusz Morawiecki wpłaca daro­wizny na Inicjatywę.
   Kilka lat później Wojciech Myślecki w banku BZ WBK dostanie stanowisko pełnomocnika. Jeszcze później zosta­nie cichym autorem planu Morawieckiego. Głośno będzie się chwalił, że to on wymyślił program Rodzina 500+.
   Gdy Mateusz Morawiecki trafi do rzą­du, Myślecki wyląduje w radach nad­zorczych KGHM i Tauronu.

VI
Internetowa strona Dolnoślą­skiej Inicjatywy Historycznej działa na tym samym serwerze co stro­na Solidarności Walczącej. Ale właści­cielką obu domen jest prywatna firma Heleny Lazarowicz, dawnej działaczki opozycji. Dlaczego, skoro formalnie nie ma nic wspólnego z NGO Myśleckiego i Wittchenów? „Szanowny Panie, ponieważ reprezentuje Pan redakcję »Newsweeka«, odmawiam jakiejkol­wiek wypowiedzi” - napisze do mnie Helena Lazarowicz.
   W miarę jak Polska wstaje z kolan, Dominika Arendt-Wittchen dojrze­wa politycznie, wychodzi z kokonu ro­dzinnego NGO. Podpisuje listy otwarte, sprzeciwia się gender, namawia znajo­mych, żeby zdjęcia z wakacji w Chor­wacji podpisywali „sponsored by 500+” lub „Thanks to Beata Szydło”.
   Wiosną 2017 r. zostaje pełnomoc­nikiem PiS-owskiego wojewody do spraw obchodów rocznicy odzyskania niepodległości.
   Kolejna synekura to już Warsza­wa: rządowy zespół do spraw edukacji obywatelskiej.

VII
Szybko wchodzi w rolę. Pisze teks­ty o tym, że Polacy powinni wspólnie i godnie świętować setną rocznicę Nie­podległej.
   Kilka tygodni po nominacji wystę­puje w TVP w programie „Warto roz­mawiać”. Opowiada, że na konferencji w sprawie funduszy norweskich [pie­niądze rządu Norwegii na rozwój społe­czeństw obywatelskich - red.] „bardzo wiele projektów dotyczyło przyjęcia uchodźców w Polsce. To były szkolenia na przyjęcie osób z zupełnie innych krę­gów kulturowych”. Oto fragment roz­mowy w programie:
   Dominika Arendt-Wittchen: - Bar­dzo wiele też było projektów bardzo mocno nacechowanych ideologicznie.
   - Wprost! Gejowsko-feministycznych, tak?! - zachęca prowadzący program.
   - Tak, ale i takich pośrednich, jak by to powiedzieć. Oczywiście, nie można powiedzieć, że wszystkie były nacecho­wane - wycofuje się pełnomocniczka od niepodległości.
   Znajomy Dominiki Arendt-Wittchen, którego odnajduję przez Naszą Klasę, śledzi jej występy w mediach: - Wyco­fała się, zrozumiała, że Pospieszalski ją wpuszcza. Dziś wszyscy wieszają na niej psy, ale Dominika zawsze miała poczu­cie sprawiedliwości.

VIII
Czy świat pani Arendt-Wittchen jest tak czarno-biały jak świat redakto­ra z „Warto rozmawiać”?
   Demonstracje wołyńskie we Wroc­ławiu: kibice Śląska, działacze ONR, kresowiacy. Organizuje je DIH. Na jed­nej z nich Arendt-Wittchen każe usu­nąć znak falangi i transparent „Śmierć wrogom Ojczyzny”. Oenerowcy kipią: - Mam nadzieję, że pani Dominika, o której wątpliwym pochodzeniu mówi się głośno, już nigdy nie będzie organi­zowała podobnych inicjatyw - komen­tują na jednym z portali.
   Na odsiecz ruszają byli opozycjoniści. W otwartym liście do kiboli udowadnia­ją, że mimo obco brzmiącego nazwiska działaczka ma „aryjskie” papiery: „Jako że dużo było w komentarzach uwag na te­mat nazwiska Dominiki i jej męża, poni­żej link - biogramy przodków tej rodziny, żołnierzy AK, narodowców, zachęcamy do lektury i poszerzenia wiedzy”.
   Do 1 września, do Święta Weterana, Dominika Arendt-Wittchen szykuje się w dużych emocjach. Na Facebooku na­rzeka na organizatorów z rządu: „Szko­da, że kombatantom z Wrocławia nie zapewnili noclegu. Wielu zrezygno­wało. Jedziemy z piątką 92-letnich lu­dzi i wracamy tego samego dnia około 1 w nocy. Bez komentarza”.
   Krótko potem następuje słynny poli­czek, awantura na pół Polski.

IX
Dominika Arendt-Wittchen roz­syła do mediów oświadczenie. Jest świadoma konsekwencji swego czynu, ale biła przecież „w rozpaczy i uniesie­niu”. „Pozostaję jednak z nadzieją, że ta niefortunna sytuacja stanie się przy­czynkiem do ożywczej refleksji, która pozwoli nam wszystkim godnie i wspól­nie świętować nadchodzącą 100. roczni­cę odzyskania Niepodległości” - pisze.
   Dominika Arendt za bicie nie prze­prasza. Na pytania „Newsweeka” nie odpowie, wysyła tylko oświadczenie, które już wcześniej rozesłała mediom.
Część prawicy, być może z powodu staromodnej stylizacji, pochwala bicie i nazywa ją nową „Inką”.
   Część już tropi, czy papiery Arendt-Wittchen są na pewno w porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz