poniedziałek, 24 września 2018

Minister nie do obrony

  

Na posadę słabego i zmęczonego resortem Mariusza Błaszczaka ostrzy sobie zęby ambitny Michał Dworczyk. Przygotowanie do zmiany władzy w MON już się zaczęło.

Paweł Reszka

Minister Błaszczak nie radzi sobie w resorcie. Potwierdzają to źród­ła zbliżone do Ministerstwa Obro­ny Narodowej. - Jego samego i jego ekipę traktuje się jako coś przej­ściowego. Widać, że nie polubił wojska. Nie ma w nim żadnego za­pału - słyszę.
   Urzędnik w pałacu prezydenckim: - Błaszczak rozważał na­wet dymisję, ale prezydent i BBN namawiali go, żeby się nie śpieszył. Dla nas to dobry, niekonfliktowy minister.
   Polityk PiS: - Michał Dworczyk na pewno nie odmówiłby fo­tela szefa MON. Jest niezwykle ambitny. Wojsko to jego konik, był zastępcą Antoniego Macierewicza. Mierzy wyżej niż stano­wisko szefa Kancelarii Premiera, które dziś zajmuje.

I
Mariusz Błaszczak przyszedł do MON na początku tego roku. Przyszedł niechętnie. Ma naturę chłodnego urzędnika, lubi procedury, nie znosi improwizacji. Ministerstwo Spraw We­wnętrznych i Administracji było dla niego idealnym miejscem. Nie mógł jednak odmówić nominacji. Na „obronę” rzucił go sam prezes PiS. To była potrzeba chwili - przejąć po Antonim Macierewiczu resort, uspokoić sytuację, załagodzić konflikt z prezydentem i zapewnić sojuszników z NATO, że wszystko jest pod kontrolą.
   Z postawionych zadań Błaszczak wywiązał się dobrze. Z pre­zydentem dogadał się bardzo szybko.
   Źródło zbliżone do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego: - Macierewicz przyjeżdżał „z wizytą”. Pompa, ochrona, koguty. Bizantyjski styl. Błaszczak skromnie - jed­nym samochodem z kierowcą. Widać było różnicę na korzyść.
   Urzędnik w pałacu prezydenckim: - Prezydent i minister mają chemię. Są z tego samego pokolenia, dogadują się ze sobą. Gdy prezydent zawetował ustawę degradującą członków WRON, Błaszczak był wyraźnie niezadowolony. Jednak obyło się bez niepotrzebnych złośliwości i agresywnych wypowiedzi. To zostało docenione.
   Tomasz Siemoniak (PO, były szef MON): - To tak, jakby po epoce szalonego Chruszczowa, który wszystkim groził wojną i walił butem w pulpit mównicy w ONZ, nastała epoka Breżnie­wa. Spokój i stagnacja.
   Polityk PiS: - 15 sierpnia wręczono awanse generalskie. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów w podniosłej, nudnej atmosferze. Nie było żadnych okazywanych na zewnątrz na­pięć. Warto to zauważyć.

II
Ludzie związani z MON mówią, że Błaszczak miał dobre wej­ście także do resortu: - Przyszedł tu taki urzędnik. Wstawiał swoich ludzi, zmieniał nawet nazwy departamentów. Zapach­niało cywilem, ale także jakimś porządkiem i stabilizacją po okresie szaleństwa. Wszystko to zostało przyjęte neutralnie albo z sympatią.
   Jednak z czasem było coraz gorzej. Wojskowi zaczęli się za­stanawiać, o co Błaszczakowi chodzi. Ludzie z MON wspomi­nają, że nie bardzo znał się na wojsku. Gorzej, że nie bardzo chciał się go uczyć. Do tej pory do resortu trafiali zazwyczaj en­tuzjaści armii - Błaszczaka zaś do nich zaliczyć nie sposób.
   Wysokiej rangi oficer, od niedawna w rezerwie: - Macie­rewicz budził obawy, Błaszczak raczej uśmieszki. Wojsko to jest hierarchia. Tymczasem Błaszczak nie miał nawet dość sił, żeby zainstalować się w siedzibie MON przy Klonowej. Zosta­wił tam na kilka miesięcy swojego poprzednika, sam zaś urzę­dował w alei Niepodległości. Wśród żołnierzy mówiono, że uciekł.
   Źródło bliskie MON: - Błaszczak i jego ludzie zaczęli być traktowani jako ekipa przejściowa. Mało kto chciał się z nimi wiązać. Bo skoro taki mocny zawodnik jak Antoni poleciał na pysk, to jakie znaczenie ma taka „galareta”, czyli obecny mi­nister!

III
Generał Waldemar Skrzypczak podczas promocji swej książki „Jesteśmy na progu wojny” dzielił się gorzkimi uwaga­mi na temat stanu armii: „2 procent PKB wydawane na woj­sko nie przekłada się na jego wartość bojową”; „Wojska Obrony Terytorialnej nie zwiększają potencjału obronnego”; „politycy znów złamali obietnice złożone wobec żołnierzy”.
   Skrzypczak to były dowódca wojsk lądowych, były wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej i ceniony przez oficerów do­wódca. Spytałem go, jak ocenia rządy ministra Błaszczaka.
   - Wokół MON jest ciszej niż za jego poprzednika. Poza tym bez zmian - odpowiedział generał.
   To nie jest odosobniona opinia. Inny wysoki rangą dowód­ca mówi: - Jest cicho, ale psucie armii postępuje. Nieważne są kompetencje. Jeśli nie wykażesz się dostateczną lojalnoś­cią - wylatujesz. Jeśli zaskarbisz sobie zaufanie - awansujesz w przyśpieszonym tempie. To rozbija hierarchię, ale z dru­giej strony stanowi atrakcyjną ofertę dla młodszych oficerów. Oni nie chcą czekać w kolejce na awans, skoro wszystko moż­na mieć szybciej.

IV
Błaszczak nie chciał być malowanym ministrem. Nie zamie­rzał poprzestać na obsadzeniu stanowisk cywilnymi urzędni­kami. Chciał mieć „swoich” dowódców. Gdy zmieniano szefa sztabu generalnego, Błaszczak opowiadał, że kandydat powi­nien mieć dwie cechy: oficerem został dopiero po 1989 roku i nigdy nie powie „nie” ministrowi. To przekreślało ówczesne­go szefa generała Leszka Surawskiego.
   Źródło zbliżone do MON: - Dziwne, bo Surawski mentalnie pasował do PiS.
   Jednak generał - oficer z długoletnim doświadczeniem linio­wym - ostro ścinał się z urzędnikami od Błaszczaka, wytykał im brak znajomości wojska, nie chciał godzić się na kompro­misy. Minister postanowił się go pozbyć. Żeby to zrobić, musiał zawrzeć układ z pałacem prezydenckim.
   Surawski miał u Andrzeja Dudy dobre notowania, ale pre­zydent dał się Błaszczakowi przekonać. Generał do końca nie wiedział, co się święci - że jego dymisja jest już przesądzona i że poszukiwany jest następca. Wezwano go do pałacu i popro­szono o złożenie rezygnacji.
   Źródło z pałacu: - Staraliśmy się, by generał nie czuł się skrzywdzony. Prezydent dał mu przecież czwartą gwiazdkę. Zresztą formalnie Surawski sam złożył rezygnację.
Wyszło jednak nie najlepiej dla prezydenta. W armii po cichu komentowano, że Andrzej Duda sprzedał Surawskiego.
   Błaszczak wymyślił, że doskonałym następcą generała Surawskiego byłby generał Krzysztof Król. Źródło zbliżone do MON: - Lobbował za Królem, ale wyhamowano jego zapał. Król jeszcze niedawno był pułkownikiem. Fakt, że za obecnej władzy awansuje błyskawicznie, to za mało, by stać się szefem sztabu general­nego. Pałac wyjaśnił to ministrowi.
   Ostatecznie politycy - krakowskim targiem - dogadali się, że pierwszym żoł­nierzem RP zostanie generał Rajmund Andrzejczak. Błaszczak widział począt­kowo w roli zastępcy generała Króla.
   Andrzejczak ma dużo większą niż Król praktykę - dowodził 12 Szczeciń­ską Dywizją Zmechanizowaną i 17 Wiel­kopolską Brygadą Zmechanizowaną. Ma też doświadczenie dowódcze z Iraku i Afganistanu.

V
To nie koniec personalnej karuzeli. Z ręki Błaszczaka „padł” też pułkownik Arkadiusz Mikołajczyk. Stracił stano­wisko dowódcy 3 Podkarpackiej Bryga­dy Obrony Terytorialnej po tym, jak na przysięgę żołnierzy zaprosił Antonie­go Macierewicza i potraktował go, jakby
ten wciąż był ministrem. Dla Błaszczaka było już tego zbyt wie­le. Zareagował błyskawicznie.
   Ciekawe, że nowy minister nie jest w ogóle przekonany co do potrzeby wspierania i rozwijania Wojsk Obrony Terytorialnej.
   Źródło w MON: - Chciał nawet podporządkować tę forma­cję Sztabowi Generalnemu, bo dziś jest podporządkowana sa­memu ministrowi, a Błaszczak uważa, że to bez sensu. Jednak się sparzył. Zaprotestowało lobby posłów kojarzonych z Ma­cierewiczem i Radiem Maryja. Antoni Macierewicz i jego ludzie wiedzą, że gdyby oddał WOT sztabowcom, ci sprowa­dziliby je do roli czysto pomocniczej, logistycznej, a w końcu po kawałku zlikwidowali. A przecież WOT jest przedmiotem dumy Macierewicza, jednym z najważniejszych elementów jego reformy.
   Błaszczak przełknął gorzką pigułkę, ale jest coraz bardziej zniechęcony tym, co dzieje się w MON.
   Do tego doszły kolejne skandale.
   Minister w trybie natychmiastowym odwołał inspekto­ra marynarki wojennej, który publicznie wyraził żal, że „od­dala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu”. Oficjalnie powodów odsunięcia kontradmirała Miro­sława Mordela nie podano, ale Mariusz Błaszczak na czerwco­wym Święcie Marynarki Wojennej rozwiał wątpliwości. - Nie ma u mnie miejsca dla tych, co się zniechęcają i tracą nadzie­ję - oznajmił.
   Zresztą święto marynarki było smutne. Lojalne wobec rzą­du media pisały, że w Gdyni odbyła się zjawiskowa parada. Ale prawda była taka, że z 25 okrętów osiem należało do zagranicz­nych gości. Jedna z naszych jednostek pływających zepsuła się w trakcie święta, podobnie jak śmigłowiec - jeden z trzech ra­dzieckich Mi-14, które uświetniały paradę. Honorową salwę od­dawał ORP Błyskawica - przedwojenny jeszcze, najstarszy na świecie zachowa­ny niszczyciel, na co dzień zacumowa­ny w Porcie Gdynia jako okręt muzeum. Źródło w MON: - Pięknie było widać, że marynarka wojenna jest trupem.
   Po dymisji inspektora marynar­ki wojennej przyszła kolej na dymisję inspektora sił powietrznych generała Mi­rosława Jemielniaka. Mówi się, że poszło o dyplom wręczony dziennikarzowi TVN. Jednak prawda jest też taka, że w lotni­ctwie trwa zła seria. Było kilka wypadków - w tym jeden ze skutkiem śmiertelnym (6 lipca pod Pasłękiem zginął pilot miga 29). Spekuluje się, że przyczyną trage­dii był wadliwy fotel do katapultowania. Efekt? Wszystkie samoloty Mig i Su-22 zostały uziemione. Polskiego nieba bro­ni 48 F-16, ale podobno aż jedna trzecia z nich jest w remoncie.
   Źródło w MON: - Błaszczak powinien rozumieć, że to dramat. A co robi? Jedzie do Dęblina na święto lotnictwa, opowiada, że bycie pilotem to chluba i uroczyście ogłasza, że od 1 października 2018 r. Wyż­sza Szkoła Oficerska Sił Powietrznych będzie nosiła nazwę Lot­niczej Akademii Wojskowej. To jakiś żart!

VI
Wysoki rangą oficer, od niedawna w rezerwie: - Takie pu­drowanie rzeczywistości budzi śmiech. W armii nie nabiorą się na triki ministra, bo przecież to wojacy są mistrzami picu.
   Były urzędnik MON: - Gdy ogłosił, że powstała nowa 18 Dywizja w Siedlcach, wojacy umierali ze śmiechu. Wszyscy widzieli, że nie ma żadnej nowej dywizji. Błaszczak kazał poży­czyć skądinąd dwie już istniejące brygady. I mianował dowódcą generała Jarosława Gromadzińskiego, który zamieszcza takie entuzjastyczne wpisy na Twitterze: „Dziękuję Panu MON @ mblaszczak za wyznaczenie mnie na Dowódcę #18DZ #ŻelaznaDywizja w Siedlcach. Wiem, że jest ważna i trudna misja, ale celem nadrzędnym jest bezpieczeństwo Polski. Wszyst­kim którym bezpieczeństwo naszego kraju leży na sercu pro­szę o wsparcie i dobre słowo”.
    „Powstanie” nowej dywizji bezlitośnie ocenił generał Miro­sław Różański, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział, że to „populi­styczny gest przedwyborczy” - realnie w armii nie przybył prze­cież ani jeden nowy żołnierz, nie dołożono też ani złotówki.

VII
Wyjściem z impasu w marynarce miał być zakup przechodzo­nych (niektóre mają ponad 30 lat) fregat Adelaide w Australii.
   Pomysł nie wyszedł z MON, ale z pre­zydenckiego Biura Bezpieczeństwa Na­rodowego. Od miesięcy lobbowali za nim prezydenccy urzędnicy. W koń­cu minister Błaszczak też zapalił się do idei. Jego zapał zgasił skutecznie pre­mier.
   Akcja była brutalna - minister chwa­lił się porozumieniem z Australijczyka­mi w TV Trwam. W przerwie programu dostał telefon od premiera, że nie bę­dzie żadnych zakupów.
   Źródło w pałacu: - Miał tłumaczyć, że wszystko uzgodnione i wraz z prezy­dentem ruszają zaraz do Australii. Kon­trakty uzgodnione, długopisy gotowe, tak samo jak przekaz o wielkim sukce­sie. Ale premier powtórzył, że nie ma żadnych zakupów i minister ma to po­wiedzieć prezydentowi.
   Polityk PiS: - Z tymi Adelaidami to był jakiś głupi pomysł z punktu widze­nia PR. Jak wytłumaczyć wyborcom, że kupujemy okręty, które sami Au­stralijczycy zatapiają, żeby były atrakcją turystyczną dla płe­twonurków? Dlaczego nowoczesnych jednostek nie robią nasi stoczniowcy, którzy przecież „są najlepsi”?
   Andrzej Duda dowiedział się rzeczywiście o decyzji Morawieckiego od Błaszczaka. Minister powiedział prezydentowi, że w takim razie nie będzie mu towarzyszył w Australii. Jednak ostatecznie pojechał na skróconą wizytę - na osobistą prośbę Dudy, żeby nie było wrażenia kompletnej klęski. Komentowa­no, że szef MON dłużej leciał do Australii, niż w niej bawił.

VIII
Polityk Prawa i Sprawiedliwości: - Po akcji Adelaida oko Morawieckiego spoczęło na MON. Uznał, że Błaszczak sobie nie radzi. Zaczął rozważać jego dymisję. Do fotela w resorcie obrony przebiera nogami szef Kancelarii Prezesa Rady Mini­strów Michał Dworczyk.
   Dla Dworczyka to byłby awans i to w idealnym momencie. Bo PiS planuje w przyszłym roku dać żołnierzom spore podwyżki.
A to znaczy, że już na starcie będzie miał armię za sobą.
   Pozostaje pytanie o jego lojalność. Dworczyk był przecież wiceministrem u Antoniego Macierewicza. Uchodził za jego człowieka.
Polityk PiS: - Macierewicza opuścił. Relacje między nimi są chłodne. Otoczenie byłego ministra uważa Dworczyka za zdrajcę.
   Źródło w pałacu: - Zdradził, więc może zdradzić jeszcze raz. Prezydentowi najbardziej pasowałby Błaszczak. Współpracuje im się doskonale.
   Tyle że Błaszczak jest już potwornie poobijany. Jego słabość widoczna jest gołym okiem i prowokuje do ataku. Posłan­ka Anna Siarkowska (kiedyś Młodzież Wszechpolska, LPR, Ruch Narodowy Kukiz, dziś klub PiS) wezwała sejmową komisję obrony do „przeprowadzenia przeglądu i zmian w zakresie cywilnej kontroli nad armią”. Poparł ją Antoni Macierewicz, proponując, by robić to na zamkniętych posiedzeniach.

IX
Błaszczak zaczął już szukać posad dla swoich współpracowników. Podob­no sam chętnie widziałby się w fote­lu marszałka Sejmu albo może prezesa Najwyższej Izby Kontroli, ale to melodia dalekiej przyszłości. Pewne jest, że do resortu stracił serce - nawet jeśli je kie­dyś miał, co wątpliwe.
   Morawiecki nie będzie go żałował. Ale na razie ma na głowie wybory samorzą­dowe, w które osobiście się zaangażował. wysoki rangą dowódca WP Jeśli wyjdzie z nich zwycięski i wzmoc­niony, to będzie miał czas i moc na rzą­dowe rekonstrukcje. A wiadomo, że chciałby przeprowadzić jakieś zmiany jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
   A Błaszczak?
   Tu ostatnie słowo ma prezes. Jarosław Kaczyński uważa MON za jedno z kluczowych ministerstw.
   Polityk z PiS: - On się boi armii, uważa, że wojsko może się zbuntować, zrobić jakiś pucz z opozycją. Na niedawnych urodzi­nach Antoniego Macierewicza padły znamienne słowa. Prezes chwalił jego pracę w MON, szczególnie walkę z „całym układem generalsko-pułkownikowskim”.
   Dlatego prezes w resorcie obrony potrzebuje kogoś zdetermi­nowanego w tropieniu „układów” (jak Macierewicz) albo abso­lutnie lojalnego wobec siebie (jak Błaszczak).
Prezes może nie uwierzyć, że Dworczyk spełnia te ocze­kiwania. A wtedy Błaszczak zostanie - znów nie będzie miał wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz