czwartek, 13 września 2018

Bojownik o prawo i sprawiedliwość



Adam Tomczyński sądził w procesach, które rujnowały ludziom życie. I milczał, przyzwalając na jawne bezprawie. Ostatnio objawił się jako bojownik pisowskiej naprawy sądownictwa i ma szansę zostać sędzią Sądu Najwyższego.

Violetta Krasnowska

Gdy zobaczyłem go w telewizji, gdzie z zapałem popierał re­formę sądownictwa przygoto­wywaną przez rządzący obóz, od razu go poznałem. Mimo że upłynęło tyle lat - mówi w rozmowie z POLITYKĄ Dariusz Baran, właściciel fir­my CLiF, czyli Centrum Leasingu i Finan­sów. - Są pewne zdarzenia w życiu, które się pamięta, a ogłoszenie upadłości to była dla mnie trauma. Trochę więc mnie zdzi­wiło, że ten człowiek bierze udział w pró­bie reformy wymiaru sprawiedliwości. Akurat on.
   Firma CLiF była prymusem na rodzą­cym się w latach 90. wolnym rynku. Od­niosła sukces w branży leasingu samocho­dów, szybko weszła na giełdę, w jeden rok potrafiła dać 300 proc. zysku. A Dariusz Baran w dawnym budynku KC PZPR przerobionym na Giełdę Papierów Warto­ściowych odbierał statuetkę „byka i niedź­wiedzia” giełdowej gazety „Parkiet” przy­znawaną tym, którzy najlepiej zapisali się na rynku kapitałowym.

Sędzia od upadłości
I właśnie wtedy jeden bank, z dnia na dzień, bez dania racji, wycofał się z dalszego kredytowania CLiF oraz złożył wniosek o jego upadłość do wydziału sądu upadłościowego, gdzie wtedy sądził Adam Tomczyński i Dariusz Czajka, jako szef jego wydziału. - Najpierw nie przejąłem się tym wnioskiem specjalnie - przyznaje Dariusz Baran - bo po zerwaniu przez bank umów wychodziło nam, że to bank jest nam więcej winien niż my bankowi, a spór co do wierzytelności jest przesłanką nega­tywną do ogłoszenia upadłości, co sam pan sędzia Czajka wielokrotnie podkreślał w swoich licznych publikacjach.
   Mimo to trzyosobowy skład sędziow­ski - bo decyzja o upadłości przedsię­biorstwa to poważna sprawa - Dariusz Czajka, Adam Tomczyński i Urszula Wilk, 12 grudnia 2001 r. wydał postanowienie o upadłości CLiF-u.
   Orzeczenie upadłości ma zawsze rygor natychmiastowej wykonalności, wchodzi w życie od razu. Do firmy wszedł więc syn­dyk wskazany przez Czajkę jako sędziego komisarza. Na dzień dobry pijany (2 pro­mile we krwi) rozbił luksusową limuzynę Audi A8 należącą do majątku CLiF-u; trawą zarastały podwarszawskie parkingi z flotą dopiero co sprowadzonych przez Dariusza Barana z fabryki aut. Pieniądze szły na nie­botycznie wyśrubowane finansowo usługi zamawiane przez syndyka w zaprzyjaźnionych firmach. Tak że praktycznie nie zosta­ło nic, gdy dwa lata później – w 2003 r. - Sąd Najwyższy w wyniku kasacji wniesionej przez Dariusza Barana stwierdził, że sę­dziowie, ogłaszając upadłość CLiF-u, do­puścili się poważnego naruszenia prawa. I ją unieważnił. To był ewenement.

Sądowe imperium zła
Dla Dariusza Barana jest jasne, że cho­dziło po prostu o wyeliminowanie go z ryn­ku, bo stawał się coraz poważniejszą kon­kurencją w leasingowym biznesie. Do tego na jaw zaczęły wychodzić dziwne historie innych upadłości, jakie orzekano w wydzia­le, zwykle w tym samym składzie: Czajka, Tomkiewicz, Wilk. Np. upadłość Zakładów Radiowych im. Kasprzaka na Woli, których tereny były wielokrotnie więcej warte niż dług. O upadłość wystąpił sam sędzia Czajka - jako komisarz innej upadłej spółki. Tereny te, dziś centrum finansowe, kupił tanio od syndyka ten sam bank. I kupił też okazyjnie od tego samego syndyka (jak później wyszło na jaw, związanego z tym bankiem) tereny po Modzie Polskiej. Oka­zało się też, że ten sam bank udzielił na pre­ferencyjnych warunkach kredytu na zakup luksusowego jachtu „Fryderyk Chopin” dla Zrzeszenia Prawników Polskich, od­dział w Warszawie, kierowanego przez... sędziego Czajkę. Ten sam skład sędziów w 2002 r. - w wyznaczonych na wokandzie 10 minutach na rozprawę - przeprowadził upadłość spółki Newlin, wycenionej na 40 mln zł, właściciela atrakcyjnych dewelo­persko terenów na Mokotowie, którą zaraz syndyk sprzedał za 6 mln zł.
   Podobnych historii było więcej. Naj­bardziej bulwersująca wydaje się sprawa z upadłością małych Zakładów Konfek­cyjnych Leda z Pragi. Czajka jako sędzia komisarz Ledy zgodził się na sprzedaż za 600 tys. zł należącego do niej kilkukondygnacyjnego budynku firmie Centrum Informacji Prawno-Finansowej, której dziś jest wspólnikiem. Tu siedzibę zna­lazło kierowane przez niego Zrzeszenie Prawników Polskich, oddział w Warszawie. A także prywatna założona przez to zrze­szenie Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji, której Dariusz Czajka jest rektorem. Pod tym samym adresem mieści się też kancelaria Czajki.
   - Według mnie pan sędzia Czajka stwo­rzył w tym wydziale swoiste imperium zła. Przecież robił to z wykształconymi prawni­kami z nominacjami sędziowskimi. Nie wy­obrażam sobie, żeby to zło nie było widziane przez jego kolegów, którzy z nim pracowali - mówi Dariusz Baran. Pamięta, że w spra­wie upadłości CLiF-u całe postępowanie prowadził Czajka, a Tomczyński i Wilk nie zadawali żadnych pytań, milczeli. - Jeżeli sędzia Czajka ma taką siłę, że mówi, tu trze­ba ogłosić upadłość, pomimo że w książ­kach sam pisze, że nie można, i nie pada żadne votum separatum, to co, pozostali nie wiedzieli, co się dzieje? - pyta szef CLiF-u. Zresztą wiadomo, że o upadłości decydu­ją składy trzyosobowe. Wykłady Tomczyńskiego w „szkole Czajki”, jak nazywano potocznie Europejską Wyższą Szkołę Pra­wa i Administracji, oceniano w mediach, które szeroko opisywały aferę w wydziale upadłościowym, jako element panującego tam układu wzajemnych przysług. W koń­cu to on „przyklepywał” decyzje Czajki.
   Wobec Dariusza Czajki na wniosek mini­stra sprawiedliwości wszczęto postępowa­nie dyscyplinarne. Sąd Najwyższy orzekł, że dopuścił się „przewinień służbowych”, w tym przy upadłości CLiF-u. Ukarano go przeniesieniem do sądu poza stolicę. Sędzia uzasadniał wyrok tym, że pozwoli to sędziemu „uwolnić się z sieci powiązań, którą stworzył wraz z krewnymi i znajomy­mi. Słownik polski taką sieć nazywa kumo­terstwem”. Ale Dariusz Czajka już wtedy był poza sądownictwem, sam chwilę wcześniej złożył rezygnację. Wkrótce potem rezygna­cję z pełnienia zawodu sędziego złożył też Adam Tomczyński. Miało to mieć związek z aferą i z tym, że pracował na uczelni Czajki bez zgody prezesa swojego sądu. On sam tłumaczy dziś, że zaważyły względy finan­sowe. Chciał więcej zarabiać.

List do prezesa
W 2005 r. zarejestrował się jako radca prawny. Znalazł zatrudnienie w wydziale dyscypliny PZPN, potem w spółce Ekstra­klasa - do 2010 r. Miał się potem znaleźć w radzie nadzorczej Polskiej Telefonii Cy­frowej (w miejsce Aleksandra Myszki), ale sąd rejestrowy odmówił dokonania wpisu.
   Nie wiadomo, co robił przez ostatnie lata, dla kogo pracował. Nie sposób nawet z nim się skontaktować po poradę prawną. Jego zarejestrowana kancelaria radcowska, która znajduje się w prywatnym domu przy piaszczystej drodze na przedmieściach podwarszawskich Marek, nie ma nawet nu­meru telefonu. Reporterom TVN24 powie­dział, że nie udziela teraz wywiadów. Nam także nie udało się z nim skontaktować.
   Nie był aktywny w mediach społecznościowych, na Twitterze. I nagle, w styczniu 2016 r., deklarując w ten sposób swoje poparcie dla władzy w wojnie o Trybunał Konstytucyjny, Adam Tomczyński napisał wspólnie ze Stefanem Hamburą (pełno­mocnikiem rodzin ofiar katastrofy smo­leńskiej - Andrzeja Melaka i wnuka Anny Walentynowicz) list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Tekst szybko trafił do inter­netu z zapowiedzią: „dwaj prawnicy, Ste­fan Hambura i Adam Tomczyński, uwa­żają, że najgłośniejszy ostatnio wyrok TK [z 3 grudnia 2015 r. sygn. akt K 34/15, o waż­ności wyboru członków TK w poprzedniej kadencji Sejmu] został wydany z rażącym naruszeniem przepisów postępowania, co skutkować winno jego nieważnością”.
   Czy to ten list wrzucił Tomczyńskiego na orbitę PiS? W każdym razie niedługo po nim, jak wynika z rejestru Monitora Sądowego i Gospodarczego, Adam Tom­czyński został przewodniczącym rady nadzorczej Huty Stalowa Wola należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej i firmował zmianę na stanowisku prezesa. Lokalne media pisały: „»Dobra zmiana« zmiotła zarząd Huty Stalowa Wola przed upływem końca kadencji. Hutą pokierują teraz lu­dzie w większości spoza huty, nie mają­cy do tej pory z branżą zbrojeniową nic wspólnego”. Po kilku miesiącach został jednak usunięty z rady.

Wzorzec sędziego Sądu Najwyższego
Prawnikiem, który w sieci pisał w sty­lu: „Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz, Donald Tusk, Maciej Lasek, prokurato­rzy od »śledztwa« - wypad pajace” albo „O opozycji nawet szkoda gadać. Intelek­tualne tuzy typu Grześ, Borysek i Michaś to »prawdziwi« mężowie stanu - nadają się do polityki jak Ryśki”, zainteresowały się media prorządowe: TVP Info, Republika, Polskie Radio. Stał się głównym orędowni­kiem zmian w sądownictwie.
   52-letni Adam Tomczyński, który sędzią przestał być 15 lat temu, w tych mediach nazywany jest sędzią, wieloletnim sędzią, a niekiedy doktorem, choć jako obecnie współpracownik w Katedrze Prawa Prywat­nego Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji podpisywany jest skrom­nym „pr”, po prostu prawnik.
   W telewizji Republika, gdzie jest prak­tycznie stałym komentatorem, peroro­wał, jacy powinni być sędziowie Sądu Najwyższego: „Sędziowie rejonowi, zresz­tą ze mną tak samo było - jak patrzyłem w górę na sędziów Sądu Najwyższego, to ja zawsze chciałem znaleźć tam jakieś wzo­ry, żeby być taki jak ten sędzia Sądu Naj­wyższego, bo on dobrze orzeka, mądrze się zachowuje. I kłopot jest taki, że wielu sędziom sądów rejonowych było ciężko te wzorce w sędziach Sądu Najwyższego znaleźć. Dlatego, że część z nich to jesz­cze sędziowie z czasów stanu wojennego, mający na koncie różnego rodzaju nie najciekawsze orzeczenia sądowe związa­ne ze stanem wojennym, a także ludzie, którzy zrobili dość dużą karierę na prze­łomie 89/90 i często ta kariera nie była tak uzasadniona jak powinna być. Mądre orzecznictwo i wzorce osobowe - mam na­dzieję, że nowy skład Sądu Najwyższego jedno i drugie zapewni”.
   Kiedy ogłoszono nabór, Adam Tom­czyński zgłosił się jako kandydat do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Na nie­dawnym posiedzeniu KRS z ponad 50 kan­dydatur wybrano 12 przyszłych sędziów Sądu Najwyższego - w tym jego. „Zespół KRS stwierdził, że szerokie spektrum jego działalności pokazuje, że wyróżnia się wiedzą prawniczą i zarekomendował go stosunkiem głosów 3:2” - zapisano w pro­tokole posiedzenia. Poseł Stanisław Pio­trowicz uzasadniał, dlaczego Tomczyński nadaje się na tę funkcję: „Dostrzega ko­nieczność reform wymiaru sprawiedliwo­ści i jest świadom zadań, jakie stoją przed Izbą Dyscyplinarną”.
   - Cóż, dopuszczam sytuację, że taka oso­ba jak sędzia Tomczyński właśnie dzięki złym doświadczeniom życiowym może być teraz dobrym sędzią, bo będzie wiedzia­ła z autopsji, jak może wyglądać delikt dyscyplinarny - ironizuje Dariusz Baran w biurze CLiF-u. Sądy odmówiły mu od­szkodowania za błędny wyrok sędziów Czajki, Tomczyńskiego i Wilk o upadłości, co zrujnowało jego firmę. Uzasadniały to tym, że owa bezprawność „nie była ra­żąca”, a odpowiedzialność Skarbu Państwa powstaje jedynie w przypadku rażącej bez­prawności działania funkcjonariuszy pań­stwa. Szef CLiF-u skarży więc Polskę do Eu­ropejskiego Trybunału Praw Człowieka.
   Radca Tomczyński opublikował nie­dawno oświadczenie, z którego wynika, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie waha się przy tym mówić w telewizyjnym studiu: „Trzeba zrozumieć i pogodzić się z tym, że ja - sędzia - jestem kimś, kto ma służyć temu, kto przyjdzie na naszą rozprawę. A mój wyrok to nie jest świ­stek papieru, który może sobie powiesić na ścianie, tylko tam jest napisane, że jest on wydany w imieniu Rzeczypospolitej.
I to powinno każdemu sędziemu dawać coś do zrozumienia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz