niedziela, 2 września 2018

Pedofile w koloratkach



Kościół katolicki w USA znów kaja się za grzech pedofilii. Śledztwo przeprowadzone w Pensylwanii wykazało, że tamtejsi hierarchowie przez dekady kryli dewiantów. Podobnie działo się w innych stanach.

Piotr Milewski

W Pittsburghu działała siatka księ­ży, którzy gwałcili dzieci i robili im pornograficzne zdjęcia. Podczas orgii używali pejczy oraz innych akcesoriów sado-maso. Ofiary mu­siały przyjmować pozy ukrzyżo­wanego Chrystusa lub wyrażające pokorę, zaś oswojone, czyli całkowicie ubezwłasnowolnione emo­cjonalnie, dostawały duże złote krzyżyki. Robione na zamówienie wisiorki przypominały prześladowcom miłe chwile oraz sugero­wały pozostałym członkom siatki właściwy wybór „partnera”.
   Według opublikowanego w połowie sierpnia przez Sąd Naj­wyższy Pensylwanii raportu ze śledztwa wielkiej ławy przy­sięgłych ponad 300 kapłanów wykorzystywało seksualnie co najmniej 1000 zidentyfikowanych z imienia i nazwiska dzieci. „Ofiar było prawdopodob­nie kilka tysięcy, jednak dokładnej liczby nie da się ustalić, bo wiele osób milczało ze stra­chu lub wstydu, a część kościelnych dokumen­tów dotyczących molestowania zaginęła bądź uległa zniszczeniu - napisali przysięgli. - Księ­ża gwałcili małych chłopców i dziewczynki, hierarchowie ukrywali zbrodnie oraz chronili sprawców, a sami awansowali”.
Członkowie ławy przysięgłych prześledzi­li historię owych praktyk od roku 1947 do dziś, badając archiwa sześciu z ośmiu pensyl­wańskich diecezji. Dwa pozostałe biskupstwa objęło wcześniej inne śledztwo, nie mniej dys­kredytujące dla kleru. Stanowa prokuratura określiła raport jako „najbardziej wszechstron­ny i wyczerpujący dokument tego typu opraco­wany dotychczas w Stanach Zjednoczonych” oraz wszczęła na jego podstawie postępowa­nia karne przeciw księżom, których przestępstwa się nie prze­dawniły. Podobne dochodzenia toczą się w stanach Waszyngton, Nowy Jork, Illinois, Maryland, Massachusetts i Nebraska.

GRZECHY OJCÓW
Aby przebrnąć przez szczegółowe opisy, trzeba mieć mocne nerwy. Ksiądz z diecezji Greensburg przekonywał uczennice niższych klas podstawówki, że „Maria po porodzie odgryzła pę­powinę małego Jezusa i wylizała go do czysta”, więc nie powinny mieć oporów przed seksem oralnym. W biskupstwie Harrisburg kapłan molestował pięć nieletnich sióstr, gromadząc jako trofea próbki włosów łonowych, moczu oraz krwi menstruacyjnej, zaś jego parafialny kolega zgwałcił siedmiolatkę leżącą w szpitalu po operacji usunięcia migdałków.
   Ojciec John G. Allen z Lancaster City najbardziej lubił chłop­ców w wieku 14-15 lat. Uprawiał z nimi seks oralny i analny, a także wspólną masturbację. Kiedyś polecił kilku ministran­tom, by onanizowali się, siedząc wokół zapalonej świecy, on stał z boku i robił to samo. Pokazywał im także pornograficzne fil­my, zaś niektórym płacił zależnie od rodzaju stosunku od 40 do 80 dolarów. Wpadł przypadkowo - zaprosił do siebie uwiedzio­nego na ulicy chłopca, który okazał się dziecinnie wyglądającym tajniakiem obyczajówki.
Duchowny zatrudniony w Erie po seksualnej sesji z siedmio­latkiem wziął go do konfesjonału i kazał się wyspowiadać z po­pełnionych właśnie grzechów. Gwałconemu od 13. roku życia przez dwa lata chłopcu ksiądz uszkodził kręgosłup. Piątoklasistka zaszła w ciążę z kapłanem z Greensburga, który potem na­kłonił ją do aborcji. Tamtejszy proboszcz ukarał 10-latka, który nie chciał wziąć do ust penisa, wpychając mu w odbyt krucy­fiks. W Scranton nękał seksualnie dzieci ksiądz od lat będący nosicielem wirusa HIV.
   Wielebny Francis A. Bach molestował 14 chłopców, których tożsamość ustalono, i nieznaną liczbę anonimowych. Najmłod­szy miał dziewięć lat. Ksiądz zabrał go na noc do motelu, kazał się rozebrać, głaskał, cało­wał, a w końcu zgwałcił analnie. Później dzie­ciak wziął prysznic i sytuacja się powtórzyła. W 2007 r. po przeanalizowaniu skarg biskup Kevin Rhoades napisał do Kongregacji Nauki Wiary, że jego podwładny „spędza czas na mod­litwie i pokucie”, więc „jeśli rozpoczęlibyśmy teraz proces czy w inny sposób nagłośnili spra­wę, wywołalibyśmy o jeden skandal za dużo, zwłaszcza że ksiądz Bach cieszy się wielkim umiłowaniem wiernych naszej diecezji”.
   Pensylwańska ława przysięgłych zwraca uwagę, że „aby uchronić się przed publicznym oburzeniem i kosztownymi roszczeniami cy­wilnymi, kardynałowie zatajali czyny księży przed wiernymi i policją”. Innymi słowy, popeł­niali przestępstwo utrudniania pracy organom ścigania, ale ryzykowali niewiele, bo w Pen­sylwanii przedawnia się ono po dwóch latach, a według prawa federalnego - po pięciu.

SOLIDARNOŚĆ BISKUPÓW
Dziecku zgwałconemu krucyfiksem diecezja Greensburg zwróciła trzy dekady później koszty ośmiu hospitalizacji, czte­rech recept i 107 sesji terapeutycznych (51 163 dol.), ale biskup Lawrence Persico podkreślił w liście do ofiary, że czyni tak „je­dynie z chrześcijańskiego miłosierdzia” i wypłata nie oznacza „przyznania się do jakiejkolwiek odpowiedzialności za nigdy niedowiedzione krzywdy”. W latach 1950-2002 76 proc. ame­rykańskich diecezji wypłaciło tego typu rekompensaty - czę­sto w zamian za podpisanie klauzuli milczenia - na łączną sumę 472 milionów dolarów.
   Kiedy wikariusz John Fisher poinformował biskupa Erie Alfreda Watsona, że katecheta Michael Barletta molestuje uczniów, usłyszał: „Odejdź, synu, w pokoju i bądź dobrym księ­dzem”. Tenże Watson przekonywał osiem ofiar niejakiego Sal­vatore Luzziego, że ojciec Sal łapał ich za genitalia, ponieważ „wykazuje gestykulacyjne podejście do powołania kapłańskiego związane z wychowaniem we włoskiej tradycji”.
   Szef diecezji Greensburg Anthony Bosco nie zdołał odwro­cie kota ogonem, bo jego podwładnego Josepha Sredzinskiego przyłapała z młodym chłopcem policja. Przeniósł księdza do in­nej parafii, by ukręcić łeb śledztwu, a jego zaniepokojoną siostrę informował: „Proszę się nie martwić. Nie rozpoczęliśmy docho­dzenia i wzburzone wody z wolna się uspokajają”. Takie postę­powanie było normą. Pedofile przez dekady wędrowali z miejsca na miejsce, a gdy zabrakło parafii, gdzie nie wywołali skanda­lu, nierzadko - w ramach „solidarności” biskupów - brali ich do swych diecezji inni hierarchowie, którzy dzięki temu mogli liczyć na rewanż.
   Wielebny Timothy Johnson z Allentown po wysłuchaniu skargi nastolatka na księży Davida Connella i Jima Grossa zbił chłopca skórzanym pasem i kazał trzymać język za zębami, grożąc, że jeśli powtórzy komuś te bzdury, do­stanie o wiele mocniej. A ponieważ dla gorli­wych katolików seks stanowi tabu, podobnie reagowało wielu rodziców.
Kiedy 14-letnia uczennica Allentown Cen­tral Catholic High School oskarżyła o mole­stowanie katechetę Francisa Fromholzera, kierownik szkoły Robert Forst zapewnił jej ojca, że dziewczyna kłamie, bo jest zdeprawo­wana. Tata spuścił dziewczynie takie lanie, że milczała przez ponad 40 lat - do chwili zło­żenia zeznań przed wielką ławą przysięgłych 12 czerwca 2016 r. Natomiast przedstawiciele kurii Pittsburgh przekonali rodziców 15-latka, że to on aktywnie wodził na pokuszenie księ­dza, aż wreszcie zdołał go zbałamucić.
   Po ogłoszeniu raportu specjalny list ogło­sił papież Franciszek. Przyznał w nim, że Koś­ciół jest odpowiedzialny za „okrucieństwa” oraz „zostawienie maleństw na pastwę losu”. „Nigdy nie będzie dość proszenia o przebaczenie i prób naprawienia wyrządzonych szkód” - napisał pa­pież i zapowiedział walkę z pedofilią w Kościele.
Jednak Anne Barrett Doyle, szefowa organizacji Bishop-Accountability.org monitorującej przestępstwa kleru, nazwała owe deklaracje „retoryką z recyklingu”, bo faktycznie to już trze­cie pismo obecnego papieża w tej sprawie. Natomiast powołana przez niego komisja mająca rozwiązać problem napotkała taki opór hierarchii, że jej członkowie po kolei rezygnowali, a trybu­nał karny dla biskupów pozostał mrzonką. Nastroje w USA traf­nie wyraził kardynał Bostonu Sean O’Malley: „Katolicy stracili do nas cierpliwość, społeczeństwo nam nie wierzy”.

BANKRUCTWO NIE TYLKO FINANSOWE
Raport przysięgłych to kolejna odsłona skandalu wokół pe­dofilii amerykańskich księży, który wybuchł na początku stule­cia i pociągnął za sobą śledztwa w krajach europejskich. Zaczęło się od wyroku bostońskiego sądu, który 21 lutego 2002 r. skazał emerytowanego księdza Johna Geoghana na 9 do 10 lat więzie­nia za dotykanie pośladków małego chłopca. Wkrótce dzienni­karze „Boston Globe” ustalili, że przez 30 lat duchowny nękał i gwałcił ponad 130 nieletnich, a krył go - przenosząc z parafii do parafii - arcybiskup miejscowej kurii Bernard Law. Idąc tym tropem, odkryli blisko 90 podobnych przypadków.
   Ofiary księży wytoczyły proces cywilny Watykanowi. „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu - mówił adwokat Jeff An­derson. - Mamy dowody, że Stolica Apostolska instruowała bi­skupów, by ukrywali przypadki molestowania nieletnich i nie oddawali winnych w ręce policji. Takie instrukcje noszą cechy zmowy przestępczej”. Ostatecznie archidiecezja bostońska mu­siała sprzedać zabytkowe nieruchomości i wypłacić ofiarom odszkodowania w łącznej wysokości 95 mln dol.
   Globalna suma rekompensat wyniosła dotychczas po­nad 3 mld dol., a 20 diecezji ogłosiło plajtę. Bynajmniej nie z braku funduszy, lecz po to, by zapewnić so­bie ochronę upadłościową. Jak stwierdził ar­cybiskup Portland John Vlazny, który jako pierwszy - już w roku 2004 - wykorzystał furtkę w postaci bankructwa: „Umożliwi ono realizację roszczeń, a jednocześnie kontynuo­wanie działalności archidiecezjalnym parafiom i szkołom”. Według adwokatów ofiar chodziło o zastopowanie kompromitujących procesów sądowych i wytargowanie korzystniejszych wa­runków. Diecezja Spokane zamiast 76 mln dol. zapłaciła tym sposobem ofiarom księży nieca­łe 40 mln.
   Abp Law musiał złożyć rezygnację, a w jego ślady poszli zarządzający diecezją St. Paul-Minneapolis John Nienstedt i biskup Kansas City Robert Finn, który za niepowiadomienie organów ścigania o przestępstwie dostał dwa lata w zawieszeniu. Biskupi Daniel Walsh (San­ta Rosa), Daniel Pilarczyk (Cincinnati), Tho­mas O’Brien (Phoenix) uniknęli kar więzienia dzięki zawarciu ugód z prokuraturą.
   Aby uspokoić żądającą prawdy społeczność katolicką, episkopat opublikował raport, z którego wynikało, że od roku 1950 do 2002 ofiarą 4750 księży padło 10 667 nieletnich, zatem skłonności pedofilskie przejawiało 4 proc. duchownych. Niestety, biskupi mają najwyraźniej problemy z matematyką. Postępowania kanoniczne o molestowanie toczyły się wobec 6696 księży i tylko w 83 przypadkach udowodniono, że zarzu­ty są fałszywe. Innymi słowy bliższa prawdy jest teza, że odsetek pedofilii w amerykańskim Kościele wynosił 6 proc.
   Co gorsza, autorzy skompilowali jedynie dane dostarczone dobrowolnie przez poszczególnych biskupów, a wśród kapła­nów, którzy otrzymali święcenia po roku 1970, dewiantem był co 10. 27 procent ofiar stanowiły nastolatki między 15. a 17. ro­kiem życia, 51 proc. - dzieci w wieku od 11 do 14 lat, a 22 proc. - poniżej lat 11 (z czego ponad jedna czwarta nie skończyła sied­miu lat).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz