Tomsz Lis
Słuchać
już się nie daje bredni o tym, że Polska nie dorobiła się żadnej mocnej,
wyjątkowej, a najlepiej rozpoznawanej w świecie marki. Otóż dorobiła się. To
„skondensowana nienawiść macie in Poland”.
Oczywiście, byłoby lepiej, gdyby „skondensowana nienawiść made in Poland” była marką nie tylko globalnie rozpoznawaną, lecz także
globalnie sprzedawaną. Z tym może być kłopot, bo na razie zainteresowanie
naszym narodowym produktem wyraziły jedynie Syria, Sudan, Afganistan i Irak.
Być może jednak ważniejsza niż globalny wymiar marki jest pewność, że produkt
nie będzie efemerydą, lecz przeciwnie - przetrwa
dziesięciolecia, a może i dłużej.
Przetrwać marka „skondensowana nienawiść
made in Poland” musi, bo podaż produktu jest tylko odpowiedzią na nieprzemijający,
a nawet rosnący popyt. U nas to już nie jest żadna nisza - to umacniająca się
gałąź przemysłu. Nadmienić trzeba, że - choć produkty tu są podobne - nie jest
to przemysł jednorodny. Prawicowe gazety i portale specjalizują się w generowaniu
nienawiści do swych wrogów - głównie polityków i dziennikarzy. Media pudlowe
skupiają się na generowaniu nienawiści do osób znanych i dotąd w miarę
łubianych, które konsekwentnie oblewane są łajnem. Tablomedia z kolei opluwają
wszystkich.
Założenie twórców przemysłu oraz
producentów omawianej tu marki jest proste. Skoro prawda was wyzwoli, to
półprawda wyzwoli w was to, co w was złe, a nieprawda wszystko, co w was
ohydne. Szczególnie twórczo rozwijają tę myśl media prawicowe. Wierne są one
chrześcijańskiej zasadzie: miłuj bliźniego jak siebie samego.
Kochają życie,
szczególnie to, którego nie widać. W szczególności dzieci nienarodzone. O
wiele mniejszą sympatię budzą w nich dzieci narodzone. A najwyższą odrazę
budzą dzieci resortowe. Dzieci resortowa to te, które zrobiły karierę dzięki
swemu talentowi, czyli nie są z naszej paczki.
Warto zwrócić uwagę, że produkty „skondensowanej nienawiści made in Poland” mają już brand managerów, którzy kompetentnie
zajmują się promocją i sprzedażą, czyli
monetyzacją marek. Prześwietlaniem resortowych życiorysów zajmuje się były
PZPR-owiec, syn PZPR-owskiego historyka. Lustrowaniem trudni się były
sekretarz KC. Piętnowaniem niecnych powiązań dziennikarzy i redaktorka oskarżona o wyłudzanie pieniędzy. Złą władzą -
PRL-owski satyryk, byty sekretarz POP. Ujawnianie przypadków dziennikarskiego
oportunizmu to z kolei działka bliźniaków niepokornych wobec wszystkiego, co
nie jest powiązane z umiłowanym prezesem i ojcem dyrektorem.
Niedawno bliźniacy wypuścili na
rynek, zapewne próbnie, nowy produkt - opluwanie
ciężko chorego tuż przed tym, gdy zapada on w śpiączkę. Prawicowym konsumentom
produkt przypadł do gustu, bo potępiani przez niektórych zgorszonych bliźniacy
nie przeprosili. Nawet wtedy, gdy opluty po jakimś czasie zmarł. Pewnie nigdy
mu nie wybaczą tego, co mu zrobili, i opluwać będą go także po śmierci. Po
swojemu. Po chrześcijańsku. Miłosiernie. Brak przeprosin jest zresztą
zrozumiały. W końcu przepraszają pokorni, a nie niepokorni.
Przy okazji tej działalności
prawicowe media dokonują swoistego uwłaszczenia się na cudzych sukcesach i na
cudzym talencie. Skoro inni osiągają sukcesy i robią kariery dzięki talentowi,
to my talentu nie mając, zrobimy kariery i
zarobimy pieniądze, opluwając utalentowanych, z których wcześniej zrobimy
resortowych. Dać upust własnym kompleksom i jeszcze zarobić kasę - to jest
dopiero fajny biznes. A prawicowy odbiorca chętnie przeczyta, że jak ktoś
zrobił karierę, to na pewno jest świnią.
Specyficzną cechą producentów
„skondensowanej nienawiści made in Poland” jest to, że nie są oni
cynikami, którym zależy wyłącznie na forsie. No, chyba nie są, skoro ich lica
rumienią się na hasło „ojczyzna” a ich buzie pełne są Polski, tradycji,
Kościoła i wartości. Mają bowiem powołanie, które ich dzieło czyni bardziej
uduchowionym, markę bardziej wartościową, a im samym dodaje humanizmu.
Mamy więc prawdziwie polską, mocną markę, która wkrótce będzie na
świecie niemal tak samo rozpoznawalna jak polska wódka. Czy może być lepszy
znak sukcesu? Marka jest polska, produkty zaś są poświęcone wodą święconą
przez kapłanów, którzy na moment oderwali się od walki z szatanem genderem, od
ujawniania inklinacji dzieci wodzących na pokuszenie księży i od uświadamiania
wiernym, jakie defekty mogą dotknąć dzieci z in vitro. Kapłani
z producentami naszej marki są od lat w dobrej komitywie, co pokazuje, że są
intelektualnie rozwinięci i nie biorą wszystkiego, na przykład słów o miłości
bliźniego, zanadto dosłownie.
Ekstrakt „skondensowanej
nienawiści made in
Poland”, ta specyficzna mieszanina jadu,
żółci, śliny i wrednych toksyn, został już opatentowany. Daje to Polsce szansę
na Nobla z chemii, który dodatkowo rozsławiłby naszą zasługującą przecież na
to ojczyznę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz