czwartek, 16 stycznia 2014

KANIALIA i INNI



Tomsz Lis

Słuchać już się nie daje bred­ni o tym, że Polska nie dorobiła się żadnej mocnej, wyjątkowej, a najlepiej rozpoznawanej w świecie mar­ki. Otóż dorobiła się. To „skondensowana nienawiść macie in Poland”.
   Oczywiście, byłoby lepiej, gdyby „skon­densowana nienawiść made in Poland” była marką nie tylko globalnie rozpozna­waną, lecz także globalnie sprzedawaną. Z tym może być kłopot, bo na razie zainte­resowanie naszym narodowym produktem wyraziły jedynie Syria, Sudan, Afganistan i Irak. Być może jednak ważniejsza niż glo­balny wymiar marki jest pewność, że pro­dukt nie będzie efemerydą, lecz przeciwnie - przetrwa dziesięciolecia, a może i dłużej.
Przetrwać marka „skondensowana nie­nawiść made in Poland” musi, bo podaż produktu jest tylko odpowiedzią na nie­przemijający, a nawet rosnący popyt. U nas to już nie jest żadna nisza - to umacniają­ca się gałąź przemysłu. Nadmienić trzeba, że - choć produkty tu są podobne - nie jest to przemysł jednorodny. Prawicowe gaze­ty i portale specjalizują się w generowa­niu nienawiści do swych wrogów - głównie polityków i dziennikarzy. Media pudlowe skupiają się na generowaniu nienawiści do osób znanych i dotąd w miarę łubianych, które konsekwentnie oblewane są łajnem. Tablomedia z kolei opluwają wszystkich.
Założenie twórców przemysłu oraz pro­ducentów omawianej tu marki jest proste. Skoro prawda was wyzwoli, to półprawda wyzwoli w was to, co w was złe, a niepraw­da wszystko, co w was ohydne. Szczególnie twórczo rozwijają tę myśl media prawico­we. Wierne są one chrześcijańskiej zasa­dzie: miłuj bliźniego jak siebie samego.
Kochają życie, szczególnie to, którego nie widać. W szczególności dzieci nienaro­dzone. O wiele mniejszą sympatię budzą w nich dzieci narodzone. A najwyższą od­razę budzą dzieci resortowe. Dzieci resorto­wa to te, które zrobiły karierę dzięki swemu talentowi, czyli nie są z naszej paczki.
   Warto zwrócić uwagę, że produkty „skondensowanej nienawiści made in Po­land” mają już brand managerów, któ­rzy kompetentnie zajmują się promocją i sprzedażą, czyli monetyzacją marek. Prześwietlaniem resortowych życiory­sów zajmuje się były PZPR-owiec, syn PZPR-owskiego historyka. Lustrowa­niem trudni się były sekretarz KC. Piętno­waniem niecnych powiązań dziennikarzy i redaktorka oskarżona o wyłudzanie pie­niędzy. Złą władzą - PRL-owski satyryk, byty sekretarz POP. Ujaw­nianie przypadków dzien­nikarskiego oportunizmu to z kolei działka bliźnia­ków niepokornych wobec wszystkiego, co nie jest po­wiązane z umiłowanym pre­zesem i ojcem dyrektorem.
Niedawno bliźniacy wy­puścili na rynek, zapew­ne próbnie, nowy produkt - opluwanie ciężko chorego tuż przed tym, gdy zapada on w śpiączkę. Prawicowym konsumentom produkt przypadł do gustu, bo potępia­ni przez niektórych zgorszonych bliźniacy nie przeprosili. Nawet wtedy, gdy opluty po jakimś czasie zmarł. Pewnie nigdy mu nie wybaczą tego, co mu zrobili, i opluwać będą go także po śmierci. Po swojemu. Po chrześcijańsku. Miłosiernie. Brak prze­prosin jest zresztą zrozumiały. W końcu przepraszają pokorni, a nie niepokorni.
Przy okazji tej działalności prawicowe media dokonują swoistego uwłaszczenia się na cudzych sukcesach i na cudzym ta­lencie. Skoro inni osiągają sukcesy i robią kariery dzięki talentowi, to my talentu nie mając, zrobimy kariery i zarobimy pienią­dze, opluwając utalentowanych, z których wcześniej zrobimy resortowych. Dać upust własnym kompleksom i jeszcze zarobić kasę - to jest dopiero fajny biznes. A pra­wicowy odbiorca chętnie przeczyta, że jak ktoś zrobił karierę, to na pewno jest świnią.
Specyficzną cechą producentów „skon­densowanej nienawiści made in Poland” jest to, że nie są oni cynikami, którym za­leży wyłącznie na forsie. No, chyba nie są, skoro ich lica rumienią się na hasło „oj­czyzna” a ich buzie pełne są Polski, tra­dycji, Kościoła i wartości. Mają bowiem powołanie, które ich dzieło czyni bar­dziej uduchowionym, markę bar­dziej wartościową, a im samym dodaje humanizmu.
   Mamy więc prawdziwie pol­ską, mocną markę, która wkrót­ce będzie na świecie niemal tak samo rozpoznawalna jak pol­ska wódka. Czy może być lepszy znak sukcesu? Marka jest pol­ska, produkty zaś są poświęcone wodą święconą przez kapłanów, którzy na moment oderwali się od walki z szatanem genderem, od ujawniania inklinacji dzieci wodzących na pokuszenie księ­ży i od uświadamiania wiernym, jakie defekty mogą dotknąć dzieci z in vi­tro. Kapłani z producentami naszej marki są od lat w dobrej komitywie, co pokazu­je, że są intelektualnie rozwinięci i nie bio­rą wszystkiego, na przykład słów o miłości bliźniego, zanadto dosłownie.
Ekstrakt „skondensowanej nienawiści made in Poland”, ta specyficzna miesza­nina jadu, żółci, śliny i wrednych toksyn, został już opatentowany. Daje to Polsce szansę na Nobla z chemii, który dodatko­wo rozsławiłby naszą zasługującą przecież na to ojczyznę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz