poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wszystkie wojny Owsiaka



Showman wyróżniony Nagrodą Szczytu Laureatów Pokojowej Nagrody Nobla idzie drogą Adama Michnika. Stara się zyskać status nietykalnego
Wszystkie wojny Owsiaka
Wojciech Wybranowski

Kolejny, już XXII finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy organizowanej przez Jerzego Owsiaka ruszy w najbliższą niedzielę 12 stycznia. Tysiące młodych ludzi wyjdą na ulice, zbierając do puszek pieniądze „na zakup specjalistycznego sprzętu dla dziecięcej medycyny ratunkowej i godnej opieki medycznej seniorów". Pieniądze zebrane podczas finałów WOŚP robią wrażenie. W 2011 r. było to ponad 47 min zł, w 2012 r. - podobnie jak i w 2013 r. - ponad 50 min zł.
Jednak okoliczności, jakie towarzyszą całej imprezie - telewizyjne i radiowe re­klamy czy transmisje w telewizji publicznej finansowane z pieniędzy abonentów - budzą wiele wątpliwości. W telewizyjnych zbliżeniach na pierwszy plan wybija się postać podstarzałego showmana w kolo­rowych okularach. Dzięki zręcznemu PR, bliskim związkom z lewicowo-liberalnym salonem i intensywnej medialnej promo­cji stał się w Polsce osobą stojącą niemal ponad krytyką i społeczną kontrolą. Jerzy Owsiak bardzo efektywnie walczy o swoje interesy i nie toleruje trudnych pytań oraz krytyki, zamykając przeciwnikom usta procesami.

- Można odnieść wrażenie, że Owsiak odleciał. Nastąpił u niego proces dość częsty u celebrytów, którzy zaczynają uważać się za święte krowy. Owsiak też uznaje, że jakakolwiek krytyka jego osoby jest nie­dopuszczalna - ocenia w rozmowie z „Do Rzeczy" Łukasz Warzecha, publicysta m.in. dziennika „Fakt".

Doskonałą pałką do tłumienia kryty­ki okazuje się być dla Jerzego Owsiaka niesławny PRL-owski paragraf 212 kk. To przepis, który pozwala na ściganie z oskar­żenia prywatnego za rzekome zniesławie­nie. Zdaniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka art. 212 kk ma charakter cenzuro twórczy. Jednak szef WOŚP, odpowiadając na pytania tygodnikowi „Do Rzeczy", przeko­nuje, że zarzutów o tłumienie krytyki się nie obawia.
- Przedziwne pytanie, bo obrona dobrego imienia przed zniesławianiem i znieważaniem nie ma nic wspólnego z pozwami w sprawie krytyki. Ta cały czas w różnych miejscach się ukazuje i na tym polega wolność słowa - każdy ma prawo do swoich opinii. Mówimy tu jednak - i powta­rzam to bardzo wyraźnie - o zniesławianiu oraz oskarżaniu mnie oraz innych człon­ków fundacji o działania nielegalne - mówi Owsiak.
Na ostre reakcje mogą natknąć się też dziennikarze. „Całą naszą koresponden­cję przekazujemy prawnikom, by dobre imię Fundacji nie zostało naruszone przez demagogię i insynuacje, które od samego początku odczuwam w Twoich pytaniach.
Jurek” - e-mail o takiej treści otrzymał niedawno Michał Majewski, dziennikarz śledczy tygodnika „Wprost”, który praco­wał nad materiałem dotyczącym finansów firmy Złoty Melon. Spółka należąca do fundacji WOŚP jest współproducentem Przystanku Woodstock.
- Owsiak zachowuje się dziwnie.
Kiedy słyszy niewygodne pytania, staje się potwornie napastliwy - mówi Michał Majewski w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy". - Strasznie się nastroszył, gdy pytałem o finanse fundacji WOŚP. Uważał, że nie mam prawa go o to pytać - stwierdza dziennikarz.
   Procesów przeciw redakcjom, które krytycznie recenzowały poczynania Owsiaka w przeszłości, nie brakowało. Fundacja WOŚP i jej szef pozwali m.in.
„Nasz Dziennik” za to, że w 2004 r., relacjonując organizowany przez Owsia­ka Przystanek Woodstock, gazeta pisała o łatwo dostępnych na imprezie alkoholu i narkotykach. W 2007 r. sąd umorzył postępowanie, ponieważ uznał, że opinie gazety to oceny „dopuszczalne w ramach krytyki i wolności słowa". Wymiar sprawiedliwości był mniej łaskawy dla fundacji Lux Veritatis, właściciela telewizji Trwam, którą Owsiak pozwał za film „Przystanek Woodstock - przemilczana prawda", nakazując przeproszenie szefa WOŚP na antenie telewizji.

LEPIEJ NIE KRYTYKOWAĆ
Sierpień 2002 r. W niewielkich Żarach koło Zielonej Góry trwa ósmy Przystanek Woodstock, festiwal rockowy organizowa­ny przez Jerzego Owsiaka. Przyjeżdżają dziesiątki tysięcy młodych ludzi. Na polu namiotowym są też dziennikarze „Naszego Dziennika". Piszą o tym, co widzą: młodych dziewczynach sprzedających się za butelkę wina, marihuanie i cięższych narkotykach, łowach sekty Hare Kriszna, przemocy i za­dymach. Krytyka wywołuje furię Owsiaka. Na specjalnie zorganizowanej następnego dnia konferencji prasowej Owsiak krzyczy, by ci dziennikarze „wypierd... z jego imprezy".
   Szybko okazało się też wówczas, że problemy z prezentowaniem własnych opinii mają także księża świadczący posługę kapłańską na Przystanku Jezus towarzyszącym Woodstockowi. Pewnie z powodu krytyki i współpracy z nega­tywnie oceniającymi poczynania Owsiaka mediami. W kolejnym roku, tuż przed startem Przystanku Woodstock, showman ogłosił, że na jego imprezie miejsca dla Przystanku Jezus nie ma.
„Wcale się nie obrażam! Po prostu nie chcę mieć konfliktu, więc dmucham na zimne i mówię wam »do widzenia«. Bo przecież to nie jest tylko jeden film, ale zmasowany atak: gazety, filmy, rekolek­cje" - tłumaczył w 2013 r. w wywiadzie opublikowanym przez „Tygodnik Powszechny".
   Katolicki Przystanek Jezus wrócił jako impreza towarzysząca Woodstockowi, ale już na warunkach podyktowanych przez lidera WOŚP. W 2013 r. kapłani obecni na polu namiotowym w Kostrzynie nad Odrą nosili plakietki: „Zakaz rozmów z mediami".
Rok później Owsiak ostentacyjnie wyrzucił z Przystanku Woodstock dzien­nikarzy życzliwie relacjonującej imprezę stacji TVN. Dlaczego? Ponieważ jeden z nich zobaczył i ujawnił, jak za sceną, w zamknię­tej dla publiczności strefie, ochroniarze bili młodego mężczyznę. Dziennikarz interwe­niował i sam oberwał.
   Idol pokolenia III RP boi się nie tylko krytyki, ale także pytań. Przed kilkoma tygodniami, podczas zorganizowanej przez siebie konferencji prasowej, na której prezentował plany Wielkiej Orkiestry Świą­tecznej Pomocy, brutalnie zareagował na dociekania reportera telewizji Republika, który pytał o wydatki fundacji i dokumen­tujące je faktury. Reporterowi stacji wyrwano kabel od mikrofonu, uniemożliwiając dalsze nagrywanie. Jednak na tym się nie skończyło. Jerzy Owsiak nagrał na swoim wideoblogu specjalne przesłanie do swoich sympatyków.
„Jeżeli gdziekolwiek spotkacie telewizję Republikę, gońcie dziadygów. To zła tele­wizja, kolejna, która sączy tylko nienawiść" - nawoływał szef WOŚP.

NA RZECZ WŁASNEGO EGO
- Nigdy nie czułem się pupilem jakiej­kolwiek władzy, bo proszę pamiętać, że Orkiestra gra 22 lata i w tym czasie w Pol­sce rządziły już wszystkie opcje i nigdy żadna ani specjalnie nie przeszkadzała, ani specjalnie nie faworyzowała. Pierwsze finały miały w telewizji siedem godzin emi­sji. Dzisiaj jest to pięć godzin programu na żywo i od kilku lat fundacja „przyprowadza” reklamodawców, w ten sposób pokrywając wszystkie wydatki Telewizji Polskiej zwią­zane z finałem - mówi Jerzy Owsiak.
   W rzeczywistości jednak równie mocno i skutecznie co z krytyką szef WOŚP potrafi walczyć w obronie własnych interesów. Za­wsze na szali obok siebie stawia „ja” i „dobro dzieci". Ten argument to straszak dla tych, którzy życzeń szefa WOŚP nie spełniają.
   O tym, jak skutecznie i bezwzględnie, wykorzystując poparcie społeczne, które zdobył dzięki WOŚP, potrafi zabiegać Jerzy Owsiak, niejednokrotnie przekonały się właśnie władze telewizji publicznej.
W 2009 r. zdecydowały, że transmisja XVII finału WOŚP w TVP2 zostanie ograniczona
O 42 minuty.
- Moim zdaniem czas transmisji WOŚP był nieracjonalny, zbyt długi, sama transmi­sja była zaś nużąca, na czym WOŚP traciła, a nie zyskiwała. Zaproponowałem panu Owsiakowi, by trochę tę relację sforma­tować i uatrakcyjnić za cenę niewielkiego skrótu transmisji, a on potraktował to jako atak na siebie - opowiada w rozmowie z „Do Rzeczy" Wojciech Pawlak, były dyrek­tor TVP2.
   W odpowiedzi TVP otrzymała od Owsiaka mocne uderzenie. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej szef WOŚP zaprezentował niemal histeryczny atak furii. Krzyczał, że niszczy się piękne dzieło, że jest szykanowany. Wygrał. Pod presją opinii publicznej władze TVP poinformo­wały, że wydłużają czas transmisji finału na antenie TVP2 o około 40 minut.
Do podobnej sytuacji doszło w lipcu następnego roku, gdy telewizja publiczna prowadząca wspólnie z Caritasem SMS- -ową akcję na rzecz powodzian nie od­powiedziała na żądanie wypromowania akcji Owsiaka „Stop powodzi". W odpo­wiedzi rozwścieczony showman wy­stosował apel do Polaków, by nie płacili abonamentu na rzecz telewizji, bo ta - jak argumentował - nie realizuje swoich podstawowych działań.
- TVP nie jest telewizją pana Owsia­ka, tylko publiczną, która włożyła w jego imprezę dziesiątki milionów złotych. Taką agresją, wymuszaniem pan Owsiak tylko szkodzi sprawie - uważa Wojciech Pawlak.
   Sprawie wsparcia dla potrzebujących zapewne Owsiak awanturami i tłumie­niem krytyki się nie przysługuje, ale daje czytelny dowód na to, że umiejętnie wykorzystując presję podburzonej przez siebie opinii publicznej, potrafi być pie­kielnie groźnym i niewygodnym przeciw­nikiem. A to dobry straszak. Na początku 2013 r. doszło do tragedii. Zaledwie 2,5-letnia dziewczynka ze wsi Kurabka zmarła na OIOM-ie szpitala w Łodzi po tym, jak rodzicom dziecka kolejni pracownicy służby zdrowia z placówek w Skierniewicach odmawiali udzielenia pomocy. Wówczas Owsiak wydał utrzy­mane w dramatycznym tonie oświad­czenie, informując, że on i jego fundacja wycofają się ze zbiórek na rzecz szpitali pediatrycznych. Społeczeństwo zawrzało. Na reakcję resortu nie trzeba było długo czekać. Już 6 marca 2013 r. Owsiak na konferencji prasowej triumfalnie ogło­sił, że powołano grupę roboczą złożoną z pracowników fundacji WOŚP i mini­sterstwa mających przygotować program szkoleń dla dyspozytorów karetek.

NADMINISTER
Przed kilkoma dniami Owsiak znów alarmował, że przygotowany przez jego fundację „Podręcznik WOŚP z instrukcjami dla dyspozytorów pogotowia" nie został jeszcze wdrożony jako obowiązkowy wydany przez resort. „Piszmy e-maile do ministra” - nawoływał. I znów podziałało.
- Patrzymy na ten problem z optymi­zmem. Jesteśmy po wielu spotkaniach
trzeba przyznać, że Ministerstwo Zdrowia znalazło na to czas, a także oddelegowało profesjonalistów, a następnie opracowało rozporządzenie w sprawie nowych zasad pracy dyspozytorów medycznych. Wraz ze środowiskiem ratowników medycznych w dniu 16 grudnia wypracowano ostatecz­ny tekst rozporządzenia - poinformował nas Jerzy Owsiak.
   Wygląda na to, że oczekiwania szefa fundacji WOŚP zostały spełnione, bo jeden z punktów rozporządzenia mówi o tym, że dyspozytorzy medyczni mają obowią­zek posiłkowania się algorytmem, czyli zbiorem pytań wspomagających podjęcie decyzji o wysłaniu lub odmowie wysłania karetki. Taki podręcznik z algorytmem pytań pod auspicjami fundacji został przy­gotowany przez wydawnictwo Medycyna Praktyczna z Krakowa i ma – bezpłatnie trafić do stacji pogotowia ratunkowego. Nowe zasady będą obowiązywały od 1 lipca, wcześniej fundacja WOŚP zor­ganizuje cykl konferencji i szkoleń dla dyspozytorów.
   Nie sposób nie zauważyć, że mocnym atutem w wojnach toczonych przez Owsia­ka stała się jego użyteczność dla polityków lewicowo-liberalnego skrzydła. Jego ataki i filipiki wsparte pozycją „autorytetu spo­łecznego" czynią go silnym sojusznikiem.
- Nie mogę słuchać tej trucizny niena­wiści, która jest z tych komunikatów pana Macierewicza i jego ekipy [...]. Niech mnie pan Macierewicz nie łapie za łeb i nie każe machać, tak jak chce. [...] Po raz kolejny przegraliśmy z idiotyzmem, z nienawiścią, z taką manią, żeby nas wszystkich zatruć. Panie Macierewicz, zostaw nas pan wszyst­kich k...a w spokoju! - krzyczy Jerzy Owsiak w nagraniu, które w październiku zamie­ścił na swoim blogu. Mocne słowa zostały szybko podchwycone przez media. Przez trzy kolejne dni lider WOŚP był w centrum zainteresowania mediów.

IDOL POŻYTECZNY DLA WŁADZY
Mocne słowa twórcy Przystanku Woodstock padły w chwili, gdy rząd Tuska kolejny raz borykał się z poważnym kryzysem zwią­zanym z „aferą zegarkową" i coraz szybciej postępującą utratą zaufania publicznego.
- Wypowiedź Owsiaka nie pojawiła się tak znienacka, trwał przecież wielodniowy spektakl obraźliwych wypowiedzi róż­nych osób, celebrytów deprecjonujących naukowców uczestniczących w konferencji smoleńskiej. Owsiak wpisał się w ten atak - mówi tygodnikowi „Do Rzeczy" Małgorzata Wassermann.
   Szef WOŚP dołączył też do grona cele­brytów i polityków centrolewu, połączo­nych w akcie gniewu z powodu „krycia przez  Kościół pedofilii". Gdy w październiku rozpaczliwie próbujący dać odpór atakom na Kościół abp Józef Michalik powiedział, że jedną z przyczyn zachowań pedofilskich obok rozpadu małżeństw i braku miłości w rodzinach może być promocja ideologii gender, Owsiak zareagował natychmiast.
- Jeśli ktoś mówi coś takiego wy­kształconym Polakom w XXI w., to leży to w sferze guseł lub kompletnej niewiedzy. Bardzo niebezpieczne jest takie mówienie, bo to zamyka drogę wiarygodności, a tego Kościół bardzo potrzebuje - stwierdził autorytatywnie lider fundacji WOŚP.
W 2007 r. w wywiadzie dla tygodnika „Przekrój" ostro skrytykował prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nazywając go „prezy­dentem, który uciekł od narodu".
   Dwa lata później Owsiak wystąpił w obronie Lecha Wałęsy. „Jakby co, mogę przyłożyć z baśki, czyli trzy razy mocno po pysku" - mówił po ukazaniu się książek Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Jakby tego było mało, w wywiadzie dla TVN24 wzywał do spalenia teczek SB. „Jeśli te sprawy się nie wyjaśniły przez 20 lat, to nie wyjaśnią się przez kolejne 200" - mówił lider WOŚP.
   A lewicowo-liberalna polityka szeroką falą wlała się na pole namiotowe organi­zowanego przez Owsiaka Przystanku Wo­odstock w Kostrzynie, gdzie na spotkania z młodzieżą w ostatnich latach zaproszono m.in. Kubę Wojewódzkiego, Tomasza Lisa,
Piotra Najsztuba, Monikę Olejnik, Tadeusza Mazowieckiego, Lecha Wałęsę, Jerzego Buzka, Leszka Balcerowicza i Marka Belkę.
Coraz bardziej spada maska sztucznie budowanej apolityczności Jurka Owsiaka. Widać, że jest zaangażowany po jednej ze stron konfliktu politycznego, świato­poglądowego. Dobrze, że to złudzenie apolityczności się rozwiewa, ale to może być koniec Owsiaka - konkluduje Łukasz Warzecha..

DoRzeczy

2 komentarze:

  1. Szykję się nowa wojna Owsiakowo- TVP.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co będzie, jak dyspozytor zastosuje procedury określone przez Owsiaka zamiast obowiązującej procedury ustalonej przez resort zdrowia i coś pójdzie nie tak.

    Prokurator będzie musiał wyciągnąć wobec dyspozytora konsekwencje karne.

    Może jednak lepiej niech Owsiak zbiera pieniądze, a Minister Zdrowia ustala procedury ratownicze...

    Życie ludzkie jest wartością nadrzędną i wszelkie zasady postępowania winny być skonsultowane, dogłębnie przemyślane i wprowadzane wyłącznie przez wysoko kwalifikowanych, posiadających duże doświadczenie specjalistów medycyny ratunkowej i organizacji akcji ratunkowych.

    To nie ta prywatna fundacja powinna regulować i wprowadzać procedury postępowania ratownictwa medycznego (zwłaszcza, że organizacja akcji ratunkowych nie jest przedmiotem jej codziennej działalności), lecz Minister Zdrowia. Nieodpowiedzialne i nieprzemyślane w pełni, pochopne działanie może, w tej dziedzinie, spowodować wręcz tragiczne skutki.

    OdpowiedzUsuń