Jarosław
Kaczyński i Jarosław Gowin od dwóch lat są w
kontakcie. Przez
pośredników, osobiście, oficjalnie, poufnie. Cel jest jasny. Wspólny rząd
w 2015
roku.
Współpracownik Jarosława Gowina
mówi pewnie: - Jarek w 2015 roku będzie wicepremierem w rządzie Kaczyńskiego.
Mogę się założyć.
Do wspólnych rządów PiS i Polski
Razem droga jest jeszcze daleka - jedna partia musi najpierw wygrać wybory, a
druga dostać się do Sejmu - ale Kaczyński i Gowin mają dobre relacje już teraz.
Świadczy o tym historia ich kontaktów.
Grudzień 2011 roku. Gowin od
miesiąca jest ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. Jego pozycja w
Platformie nie jest jednak zbyt pewna, premier nie powierzył mu przecież teki
z sympatii czy uznania. Minister ma być jedynie zderzakiem - jeśli mu się uda,
to sukces pójdzie na konto Donalda Tuska, a jeśli powinie mu się noga, to
zostanie zdjęty ze stanowiska.
Zaraz po wejściu do resortu (Gowin
próbuje się zabezpieczyć na wypadek porażki. W tym celu zaczyna zabiegać o
dobre relacje z Jarosławem Kaczyńskim i jego ludźmi. Na początek prosi o
spotkanie z szefem klubu PiS Mariuszem Błaszczakiem. Błaszczak nie jest w PiS
osobą decyzyjną, więc rozmowa jest kurtuazyjna i ma charakter badawczy, ale pierwsze lody zostają przełamane.
Wrzesień 2012 roku. Ocieplanie stosunków
z PiS trwa w najlepsze. Gowin w wywiadzie dla „Super Expressu” wyznaje, że Kaczyński jest „jednym z dwóch
najwybitniejszych polityków ostatniego dwudziestolecia”. W biurze PiS przy ul.
Nowogrodzkiej słowa te zostają odnotowane z aprobatą. W efekcie dwa miesiące
później dochodzi do oficjalnego spotkania Gowina z Kaczyńskim. Podczas
konferencji obaj twierdzą, że rozmowa dotyczyła wyłącznie projektów ustaw
przygotowanych przez resort, ale w otoczeniu obu polityków mało kto da temu wiarę. Tym bardziej że
równocześnie Gowin kontaktuje się z Piotrem
Glińskim, ówczesnym kandydatem PiS
na premiera rządu technicznego.
Ich relacje są utrzymywane w
tajemnicy, bo moment jest newralgiczny. Zbliża się głosowanie w sprawie
konstruktywnego wotum nieufności, a politycy PiS cały czas rozpuszczają
plotki, że w Platformie może dojść przy tej okazji do rozłamu. Gdyby informacja
o tych kontaktach dotarła do Tuska, minister mógłby pożegnać się ze stanowiskiem.
Jakie sprawy omawiają na tych
spotkaniach Gowin i Gliński? Profesor, które
go dziś o to pytam, odpowiada
wykrętnie:
- Mieliśmy jakieś kontakty, ale
nie mogę panu powiedzieć nic więcej. Znaliśmy się wcześniej i mieliśmy
wspólnych znajomych, więc sądzę, że nie ma w tym nic dziwił ego, że
rozmawialiśmy.
Lekceważenie
Czerwiec 2013 roku. Z PiS odchodzi
poseł Przemysław Wipler. Gowin, który jest z nim po słowie, ponownie
kontaktuje się z prof.
Glińskim. Prosi o przekazanie Kaczyńskiemu
prośby o powstrzymanie ataków na Wiplera, który w przyszłości mógłby odegrać
rolę pośrednika
między oboma politykami. Wobec swoich
współpracowników prezes wyśmiewa tę propozycję, a samego Gowina nazywa
politykiem dziecinnym i niepoważnym. Mimo to prośba Gowina skutkuje:
komentując odejście Wiplera, posłowie PiS w
większości zachowują się powściągliwie.
Lipiec. Atmosfera wokół Gowina
gęstnieje. Od dwóch miesięcy jest poza rządem i właśnie zapowiedział walkę
o przywództwo w PO. Na dokładkę „Gazeta Wyborcza” podała
informację, że pod koniec czerwca doszło do osobistego spotkania Gowina z
Kaczyńskim. Były minister sprawiedliwości zarzeka się, że to nieprawda, ale
ludzie z otoczenia obu polityków zgodnie przyznają, że rozmowa się odbyła.
Rozbieżność dotyczy w zasadzie tylko jednego. Współpracownicy Gowina twierdzą,
że to Kaczyński proponował mu start z list PiS, a ludzie Kaczyńskiego - że taki
pomysł zgłosił sam Gowin.
Wrzesień. Na Forum Ekonomicznym w
Krynicy dochodzi do kolejnej rozmowy byłego ministra sprawiedliwości z prof. Glińskim. Kilka dni później Gowin opuszcza Platformę. Jego
odejście staje się tematem jednej z rozmów w gabinecie prezesa PiS. Kaczyński w
lekceważącym tonie wspomina ich ostatnie spotkanie, prawdopodobnie to z końca
czerwca. Jak opowiada swoim współpracownikom, były minister sprawiedliwości już
wtedy zadeklarował chęć opuszczenia PO. Miał też sondować go na okoliczność
przyszłej współpracy. Pytał o możliwość wspólnych rządów po 2015 r. i o wybory
do europarlamentu, w których zamierza wystartować z własnym ugrupowaniem.
Chciał gwarancji - ciągnie prezes - że w razie porażki znajdzie się w PiS
miejsce dla niego o kilku jego
współpracowników. Opowieść Kaczyńskiego kończy drwiący uśmiech: - Dałem mu do zrozumienia, że chyba zwariował. Jak taki
człowiek może chcieć kierować partią?
Mimo tych szyderstw Kaczyński posyła
do Gowina umyślnego. Człowiek wyposażony w odpowiednie pełnomocnictwa składa
byłemu ministrowi konkretną propozycję: - Proszę nie wystawiać własnego
komitetu w wyborach do europarlamentu, może pan kandydować z naszych list.
Pomysł jest sprytny, bo załatwia
prezesowi dwie sprawy. Po pierwsze, przyjęcie Gowina stanowiłoby dla PiS
symboliczne otwarcie na centrum, byłoby śluzą, którą w przyszłości mogliby
przepływać rozczarowani wyborcy Donalda Tuska. Jeśli współpracę nawiązałby z
nim jeden z niedawnych liderów PO, to znaczyłoby, że Kaczyński wcale nie jest
trędowaty. Po drugie, Gowin rozwiązałby główny problem PiS dotyczący
eurowyborów: jako lider małopolskiej listy stanowiłby silną konkurencję dla
Zbigniewa Ziobry. Rozmowa w Sejmie toczy się w życzliwej atmosferze, ale Gowin
ostatecznie nie przyjmuje oferty PiS.
Kuszenie
W tym czasie ze swoją propozycją
odzywa się Solidarna Polska. Ziobro w obawie przed wystawieniem przez Gowina
oddzielnej listy chce uciec do przodu. Wysyła do byłego ministra
sprawiedliwości dwóch emisariuszy: najpierw rzecznika klubu parlamentarnego SP
Patryka Jakiego, a potem jego szefa Arkadiusza Mularczyka, którzy proponują
wspólną listę w wyborach do europarlamentu.
- Z naszej strony to był gest,
nazwijmy to, dobrej woli - mówi dziś Mularczyk.
- Jak Gowin na to zareagował?
- Powiedział coś takiego:
„Najpierw chcemy spróbować swoich sił, więc dajmy sobie czas do
stycznia-lutego. Jeśli do tego czasu nasza inicjatywa nie chwyci, to możemy
wrócić do rozmów o wspólnej liście”.
Grudzień. Kaczyński zapytany przez
dziennikarzy o szanse Polski Razem, nowej partii byłego ministra sprawiedliwości,
odpowiada żartem: - Jarosław Gowin ma dwie zalety. Pierwsza to imię. Ładne.
Druga - to, że jest wysoki i przystojny.
Trzy tygodnie później „Fakt”
publikuje wywiad z prezesem. Kaczyński mówi, że będąc w PO, szef
Polski Razem „sporo nagrzeszył” i w związku z tym „potrzebny jest żal, a nie
pycha”. Przyznaje jednak, że mógłby „budować z nim nową Polskę”. Jak na
Kaczyńskiego znanego z obsesji na punkcie przywództwa na prawicy to deklaracja
niespotykana, wręcz pieszczotliwa.
Tymczasem Gowin i jego współpracownicy
- Przemysław Wipler i Jacek Za- lek - zarzucają w Sejmie sieci na posłów7.
Liczą, że na początku 2014 r. uda im się ściągnąć grupę kilkunastu osób i
stworzyć klub parlamentarny.
Jeszcze na początku grudnia odbywa
się jedna z takich prób. Gowin zaprasza na spodlanie w hotelu poselskim jednego
z członków Solidarnej Polski. Gość pyta, czy Polska Razem nie mogłaby połączyć
sił z partią Ziobry i wystawić jednej listy w wyborach do europarlamentu. Gowin
odpowiada, że nie. - My dopiero zaczynamy działalność, a wasze struktury są
już rozbudowane i szybko zostalibyśmy zmarginalizowani. Poza tym nie chcę, by
wizerunek naszej inicjatywy został zdominowany przez Beatę Kempę i Jacka
Kurskiego - tłumaczy. Po czym zaczyna przekonywać swojego rozmówcę do rozstania
z Ziobrą.
Poseł Solidarnej Polski, który prosi
o anonimowość, tak wspomina to spotkanie: - Dokładnie pamiętam słowa, które
padły wówczas z ust Gowina: „Rozmawiałem z
Kaczyńskim. Jak nie uda się nam dostać do europarlamentu, to nasi ludzie będą
mogli kandydować w kolejnych wyborach z list PiS”.
W tym czasie podobną rozmowę z
Zalkiem odbywa inny poseł niezwiązany z Solidarną Polską. Argumenty, które w
niej padają, brzmią jednak niemal identycznie.
- Jacek opowiadał mi o
porozumieniu z Kaczyńskim, mówił też, że sam odbywał w tej sprawie pewne rozmowy.
Wierzę mu, bo wiem, że ma bardzo dobre relacje z posłem Jarosławem Zielińskim,
bliskim współpracownikiem prezesa. Na czym miałoby polegać to porozumienie?
Oddzielna lista do europarlamentu, perspektywa wspólnej koalicji po 2015 r., a
w razie niepowodzenia miękkie lądowanie w PiS - twierdzi poseł, który
ostatecznie nie podjął jeszcze decyzji o przejściu do Polski Razem.
Wystawienie przez Gowina własnej
listy w wyborach europejskich to dla Kaczyńskiego niezła perspektywa. Polska Razem
odbierze przecież glosy partii Zbigniewa Ziobry. Poza tym - mówi mi jeden z
posłów PiS - prezes rekami Gowina chce rozebrać klub parlamentarny Solidarnej
Polski. Dzięki temu wykończy małą, ale upierdliwą konkurencję. I jeszcze nie
będzie musiał z powrotem przyjmować zdrajców, którzy dwa lata temu zostawili
go po przegranych wyborach. A czy nie obawia się Gowina? Nie. Najpierw go skusi,
potem wykorzysta, a na koniec zje. Klasyka Kaczyńskiego.
Dzielenie
To, że ten scenariusz się już
realizuje, potwierdzają politycy Solidarnej Polski. Gowiń od kilku tygodni rozwala nam klub. Propozycję
przejścia dostali miesiąc temu posłowie Górski i Szeliga, ofertę od dawna ma
też Andrzej Dera. Podchody robiono też pod innych: Andrzeja Romanka, Edwarda
Siarkę i Mieczysława Golbę - wymienia osoba z
kierownictwa Solidarnej Polski. Jak twierdzi, to efekt porozumienia Gowina z
Kaczyńskim.
Gowin zaprzecza swoim kontaktom z
prezesem PiS.
- Nie ma żadnego porozumienia
między mną a Kaczyńskim, to bzdura - mówi.
- A kiedy ostatni raz pan z nim
rozmawiał?
- Podczas oficjalnego spotkania,
gdy jeszcze byłem ministrem i odbywałem spotkania z przedstawicielami
wszystkich klubów.
W Sejmie w te zapewnienia mało kto
wierzy. Jeden ze znajomych Gowina twierdzi, że gdy kilka dni temu
„Rzeczpospolita” napisała o sondażu zamówionym przez Ziobrę, według którego
wspólna lista SP i PR mogłaby liczyć na 13 proc. poparcia, zaczepił go
zaniepokojony Jarosław Zieliński, ten sam, który miał prowadzić rozmowy z Żalkiem.
- Dopytywał mnie, czy to możliwe, że Gowin ich oszukał i wrócił do rozmów z
Ziobrą - twierdzi mój rozmówca.
O tym, że Gowin kontaktował się z
Kaczyńskim, słyszeli też posłowie, których kusili politycy Polski Razem. - To
jasne, że były jakieś rozmowy między Gowinem a otoczeniem Kaczyńskiego - mówi
poseł Siarka. - Ja też o tym słyszałem. Od kogo? Z różnych stron, także od
ludzi z Polski Razem - dodaje Golba.
Kilka dni temu, ostatnie
posiedzenie komitetu politycznego PiS.
Temat współpracy PiS z Gowinem nabrzmiał
do tego stopnia, że na ostatnim posiedzeniu komitetu politycznego PiS odniósł
się do niego sam Kaczyński. Wyraźnie dał do zrozumienia, że o ile z Gowinem
jeszcze mógłby budować nową Polskę, o tyle zjego partią już nie: - Wiem,
że zwolennicy współpracy z nimi są
nawet na tej sali, ale dla mnie to przypadkowa zbieranina. Nie chcę mieć z tą
kompromitacją nic wspólnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz