środa, 8 stycznia 2014

Ten film zrobiłem na trzeźwo



Z Wojciechem Smarzowskim,
reżyserem filmu „Pod Mocnym Aniołem”, rozmawia Tomasz Kwaśniewski

Wszedłem do knajpy równo o jedenastej. Bo tak się umówiliśmy. Siedział już przy stoliku. Przed nim komputer, obok pusta szklanka po piwie. Po­wiedział, że czeka na jajecznicę. No to ja też sobie zamówiłem.
Będziemy rozmawiać o alkoholu.
-Trudno.
Piwo na śniadanie? (Wskazałem na pustą szklankę)
-Są tacy, co mogą pić, i tacy, którzy nie mogą. Ja mogę (śmiech). Tak się zaczyna film „Pod Moc­nym Aniołem”. A za chwilę pada zdanie: „Usta muszą przeczyć nałogowi, który przez chwilę przeszedł przez gardło”.
Ty możesz?
-Tak, ja mogę. Znaczy się kontroluję.
A skąd to wiesz?
-Obejrzyj film (śmiech).
Właśnie obejrzałem.
-Wszystko jest dla ludzi. Ale chciałbym może, że­by pili mniej. Albo inaczej.
A co jest miarą?
-Myślę, że każdy musi sobie indywidualnie - oglą­dając mój film czy też nie - na to odpowiedzieć. Podobno w Polsce jest 900 tysięcy ludzi uzależ­nionych od alkoholu - tak mi ktoś wyliczył. Leczy się co szósta. Do tego dochodzą osoby, które żyją z alkoholikami. Czyli też nadają się na terapię.
900 tysięcy razy ojciec, matka, partnerka, partner, brat, siostra, syn, córka... W sumie, lekko licząc, około pięciu milionów ludzi.
-Poza tym jest to choroba międzynarodowa. Nie tylko w Polsce się przecież pije. Bogaci, biedni, wy­kształceni, niewykształceni itd. Chyba więc pro­blem jest (śmiech).
Ty tego problemu nie masz, bo kontrolujesz.
-Tamto to był żart.
A prawda jest jaka?
-Może jest w tym filmie.
Miałeś takie przygody jak Jerzy, bohater twojego filmu?
-On w związku z alkoholem stracił kilka lat życia. To są rzeczy, których nie dotknąłem. Ja tylko znam takich ludzi. Rozmawiałem z nimi.
A w jakim sensie on stracił kilka lat życia?
-Wypadło mu. Zgubił.
Ale przecież żył?
-Ten film jest o nieciągłości czasu. I to jest w nim zresztą dla mnie najciekawsze.
Zaczynam go klasycznie, linearnie, a potem tę linearność gubię. Nie wiemy, co dzieje się na­prawdę, co w głowie bohatera. I to jest odpowiedź na pytanie: żył czy nie żył?
A ty jak uważasz?
-Ja lubię alkohol.
A co w nim lubisz?
-Daje mi izolację. Pozwala się wyłączyć i nie my­śleć o bieżących, dokuczliwych elementach życia.
Masz jakieś inne sposoby?
-Sport. Spacer po lesie. Książka. Kino. Rodzina...
   Denerwuje mnie ta rozmowa. A konkretnie to, że ty założyłeś, że skoro dotknąłem tego tematu, to muszę mieć problem z piciem. Że piłem lub pi­ję wódkę cysternami. Rozczaruję cię: lubię alko­hol, ale umiem bez niego żyć.
To ja też cię rozczaruję: niczego nie zakładałem.
-A ty jesteś alkoholikiem?
Nie, ja jestem hazardzistą.
-Takie sobie ukułeś określenie... Fajne. Bardzo fajne (śmiech).
Po prostu jestem uzależniony od hazardu. Ale nie gram od siedmiu lat.
-Aha, a ja myślałem, że to jest jakieś określenie dotyczące kontaktów z alkoholem.
A dlaczego te twoje filmy są takie, jak by to powiedzieć... Przygniatające?
-Może dlatego, że lubię szokować. Prowokować
Film musi prowokować Zmuszać do refleksji. A ten dodatkowo jest straszakiem.
Że?
-Że jak twierdzisz, że nie jesteś alkoholikiem, to się zastanów, bo może jesteś (śmiech). Więc pij mniej.
Albo jeśli podoba ci się zakłócenie linearności czasu, bo to właśnie młodzi ludzie z alkoholem ro­bią, z narkotykami, no to popatrz, jak to się może skończyć (śmiech).
A dlaczego ty się tak ciągle śmiejesz, jak mówisz coś poważniejszego?
-To jest kwestia wyważenia proporcji. Czy prze­mawiasz i uważasz, że to, co mówisz, jest jedynie słuszną prawdą, czy też zostawiasz jakieś furtki. Ja zawsze zostawiam.
Jakbyś się bal odpowiedzialności.
-Znasz moje filmy? Naprawdę tak myślisz?
   Ta opowieść jest o Jerzym, który już na starcie jest generałem w temacie picia. Natomiast on na swojej drodze spotyka ludzi, którzy są na różnym etapie. Jestem więc przekonany, że widzowie jakoś się w tym odnajdą. 1 kobiety. 1 mężczyźni. 1 młodzi, i starzy. Ci, którzy nie piją, ale patrzą na partnera, partnerkę, rodzica alkoholika. 1 być może w ich głowach się coś przewartościuje. Czyli dotykamy tego, że kino czasem może być misją (śmiech).
Pozwól, że wrócimy do ciebie. Do tego kontrolowania.
-Proszę bardzo.
Mnie zawsze się wydawało, aleja jestem uzależnieniowcem, że pije się, by stracić kontrolę.
-Pewnie dużo jest takich, co wypijają pierwsze pi­wo, drugie, a potem się budzą na promie do Szcze­cina, boli ich zero, jest wtorek, nie wiadomo, kie­dy uciekło kilka dni. Tylko że ja do nich nie należę.
A ty masz jak?
-Ja lubię ten stan utrzymywania się na rauszu.
Poznałem kiedyś takiego pana, był lekarzem, codziennie wypijał ponad trzy czwarte litra wódki. W dość małych, za to regularnych dawkach. Można więc powiedzieć,
że utrzymywał się na rauszu. Problem w tym, że jak na nim nie był, to strasznie cierpiał.
-Rozumiem.
I był obowiązkowy. Niczego nie zawalał.
-Ja też znałem taką osobę, która była mistrzem świata, ale wyjechała na kontrakt do Mińska i po dwóch latach straciła mistrzostwo.
I?
-Już nie żyje.
Ile pijesz?
-Dużo i regularnie od przedszkola.
Jak to?
-Żartuję.
A ja myślałem, że naprawdę, bo znam takich, co pili już w przedszkolu.
-No to ja zacząłem później. A dziś jest tak, że piję dość dużo czerwonego wina. No i czasem łychę. Kiedyś piłem też dość dużo piwa.
Ciężko o tym rozmawiać?
-Przecież rozmawiamy.
Ale dość ciężko nam idzie. To jest aż tak prywatne?
- Wszystko, co miałem do powiedzenia na temat alkoholu, jest w tym filmie. Naprawdę! 1 jak umiesz patrzeć, również dużo się o mnie dowiesz. Nie mam więc potrzeby, żeby coś tu dopowiadać. 1 to o to chodzi, a nie, że się wstydzę. Mam to w dupie.
No to powiedz, jak pijesz. Codziennie? Co drugi dzień?
-Oho, znowu inspektor Smetanka na tropie. Bywa, że codziennie.
Codziennie lampkę wina?
-Pamiętam dni, w których wypijałem dużo bute­lek wina, pamiętam i takie, w których nie wypija­łem ani kropli. Ale nie pamiętam dnia, w którym wypiłbym jedną lampkę.
Słuchaj, pracowałem kiedyś fizycznie w Niem­czech. To były lata 90.1 ja tam byłem uznawany za pijaka dlatego, że pierwsze piwo piłem o dzie­siątej rano.
Oni tak mówili?
-Tali, bo zaczynałem wcześnie.
A oni zaczynali ładować od czternastej, robili z siebie zwierzęta i to ja ich potem wynosiłem, ale to ja byłem pijakiem, bo wypijałem pierwsze piwo o dziesiątej.
No więc czasem piję piwo rano. Jak nie mam obowiązków, nie jeżdżę samochodem.
Ten film na przykład postanowiłem sobie zro­bić na trzeźwo.
Ale w sumie czemu?
-Bo chciałem mieć inne spojrzenie na temat. Megatrzeźwe.
Skończyłeś i się napiłeś.
-Tak, ale to też nie było tak, że odliczałem se­kundy i trzy dni wcześniej skończyłem zdjęcia, żeby dać w beret.
A co byłoby dla ciebie dzwonkiem ostrzegawczym?
-Że zapominam. Że mi się film urywa. I nie mówię tu o czymś takim, jak przedstawiłem w filmie, że bohaterowi wypadło kilka lat życia. Tylko w ogóle, że się urywa.
Nie urwał ci się nigdy?
-Urwał, no bez przesady, nie jestem przecież święty. Ale ja generalnie nie lubię i nigdy nie lubiłem takiego chlania dla chlania. Bo ja roz­różniam picie od chlania.
A czym to się różni?
-Ilością i brakiem kontroli.
Nie lubię również tego, że po alkoholu lu­dzie wywalają z siebie te wszystkie emocje, których nie są w stanie wyrzucić, kiedy są trzeźwi.
Nie lubię też agresji po alkoholu. Generalnie tego, że ludzie po alkoholu robią z siebie bydło. Rozumiem, że ty, jak pijesz alkohol, to po prostu opowiadasz, normalnie, zwyczajnie...
-Nie, no oczywiście, że inaczej. Bo alkohol wła­śnie temu służy, że czujesz się bezpieczniej, więc się otwierasz i rozmowa toczy się przyjemniej.
   O, już wiem, jak ci to wytłumaczę - jak mam sytuację stresową, to nie piję. Absolutnie. Bo muszę mieć wtedy maksymalną kontrolę.
Byłeś kiedyś u terapeuty w sprawie alkoholu?
-Jak robiłem film. Ale nie ze sobą, tylko po prostu, żeby się dowiedzieć, jak to jest. I tak naprawdę to interesowały mnie kwestie bar­dziej techniczne. Typu: ile trwa detoks? Ile trwa atak? Na czym polega terapia?
Pilch w swojej książce to wszystko tali moc­no pozaplatał, że takich praktycznych rzeczy w zasadzie nie sposób się dowiedzieć.
A dlaczego, pozwól, że to pytanie zadam jeszcze raz, w ogóle się do tego tematu zabrałeś?
-Słuchaj, ja się urodziłem w 1963 roku. No, a za Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego opary alko­holu - nie powiem, że mnie, bo po prostu nas wszystkich - otaczały nieustannie.
Czy to była wódka kartkowa, z Pewexu, bim­ber czy zwykła gorzałka, której też swego czasu było mnóstwo. Czy to było pół litra, które swego czasu było środkiem płatniczym. Zero siedem, gdy poczuliśmy się już lepiej materialnie. Albo małpka, zero dwadzieścia pięć, bardzo dobra na spacer z psem - ja po prostu wyrosłem w opa­rach alkoholu. Nie sposób więc, żebym tego nie władował w te swoje filmy. Nie szukałbym więc jakichś traum, nie o to tutaj chodzi.
Wszyscy chlali.
Wszyscy wkoło.
Jak szedłem na ten film, to różnych rzeczy się spodziewałem, a potem zobaczyłem, że to jest zapis jeden do jednego tego, jak wygląda choroba alkoholowa.
I pomyślałem sobie: kurczę, my przecież wiemy, jak wygląda nałóg.
-Myślisz, że wiemy?
A nie?
-A kiedy to jest nałóg?
Robert Więckiewicz, który wcześniej zagrał w bardzo dobrym filmie Tomasza Wiszniew­skiego „Wszystko będzie dobrze”, przygoto­wując się do tamtej roli, odbył ileś tam roz­mów z terapeutami i oni go poddali testom. Jak Robert mi o tym opowiadał, to odniosłem wrażenie, że te testy są takie, że każdy w tej knajpie mógłby się okazać uzależniony.
Powiedz mi więc, od kiedy ktoś jest uzależ­niony? Bo o tym też jest ten film.
Mam swoją definicję.
-Jaką?
Powiem ci, jak ty mi potem powiesz swoją.
-Dawaj.
Jeżeli czujesz, że przez to, co robisz, tracisz, a jednocześnie nie możesz tego przestać robić.
-Być może nie pijąc, realizowałbyś życie punkt po punkcie, wzorowo, nic byś nie zawa­lałnie tali, jak to robiłeś wtedy, gdy piłeś - ale byłbyś tak sfrustrowany, że którego dnia musiałbyś porąbać rodzinę siekierą.
Generalnie sens egzystencji ludzkiej spro­wadza się do usilnych starań o poprawę samo­poczucia.
A jaka jest twoja definicja?
-Kiedy tracisz kontrolę. Czyli kiedy urywa ci się film. Przestajesz pamiętać.
Ty znowu o tej kontroli.
-Bo doświadczenia z urwaniem filmów z mo­jego punktu widzenia są groźne. Natomiast z perspektywy czasu bardzo mi się przydały podczas kręcenia tego filmu.
A dlaczego straszna jest utrata kontroli?
-Nigdy nie miałeś lęków po narkotykach?
Miałem, ale bez narkotyków też mam lęki.
-Tak, ale inne.
Ale wtedy mogłem to przynajmniej zwalić na narkotyki.
-Sprytne.
Zawaliłeś coś przez alkohol?
-Nie sądzę, choć, wiesz, może być i tak, że o tym nie wiem.
Mnie w ogóle jest łatwiej, bo nie pracuję w walcowni, w korporacji, tylko mam wolny zawód. Może byś sobie te testy wydrukował...
Ja je znam, ale żałuję, że ich nie wydrukowałem, bo mógłbym tobie taki test teraz zrobić.
-Chciałem tylko powiedzieć, że jak ktoś sobie te testy wydrukuje i sobie na te pytania odpo­wie, to może się okazać, że dużo więcej jest osób uzależnionych od alkoholu, bo te kryte­ria są bardzo wysokie.
Ale w tych testach chodzi przecież o to, że ty sam sobie odpowiadasz na pytania.
-Dlatego ja nie twierdzę, że one są niepo­trzebne. Mnie chodzi tylko o to, by podkreślić to, że każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest alkoholikiem.
Wracając do twojego filmu, jak go oglądałem, to pomyślałem, że takie coś to ja już widziałem.
-Naprawdę widziałeś taki film o alkoholu?
„Pętla”
-Bardzo lubię „Pętlę" Hasa - ze względu na kli­mat. „Żółty szalik” - ze względu na kreację Ja­nusza Gajosa. „Zostawić Las Vegas”, „Pod wul­kanem”... Ale wesz, po pierwsze, w ogóle nie ma zbyt wielu takich filmów, a po drugie, to już zupełnie nie ma takiego jak mój.
A czym on się różni?
-Bliskością. Naturalizmem.
To prawda, on jest jak dokument.
-Bo taki jest mój język, ale też nie jest tak, że to jest tylko i wyłącznie studium uzależnienia.
Gorzała jest tylko zewnętrzną warstwą, nato­miast tam jest też kilka innych. Na przykład... ...to, że gdy jeden z pijaków zaczyna opowiadać swoją historię, to w głowie bohatera, pisarza, ta opowieść zmienia się w coś pięknego. Groźnego.
Dramatycznego.
Pijacy lubią myśleć, że dzięki alkoholowi coś zyskują. Na przykład wyobraźnię.
-Tak, myślę, że tak to właśnie funkcjonuje. Również z narkotykami.
Ale to jest bzdura.
-A tobie w ogóle podobał się ten film czy się nim zmęczyłeś? A może masz dość takiego świata? Potrzebujesz więcej opowieści? Więcej koloru? Radości? Szczęścia?
Nie obrazisz się?
-Liczę na szczerość.
Ja się nim znużyłem. Bo zobaczyłem coś, co znam. Czyli opowieść o destrukcji dokonywanej za pomocą alkoholu.
-Tylko że w tym filmie nie wiesz, co jest po­czątkiem, a co końcem. Bo pierwsza scena nie­koniecznie jest chronologicznie pierwszą. I to jest dla mnie w tym filmie najciekawsze: czas! Mówisz to już drugi raz. To ma tak wielkie znaczenie?
-Zasadnicze! Dla myśli, czy mu się udało, czy się nie udało.
Ale przecież na końcu też nie wiadomo, czy mu się udało.
-Dla mnie jest 70 procent, że mu się udało, i 30, że się nie udało. Albo odwrotnie. No bo też nie chcę tak jednoznacznie.
To, że wujek Mietek narąbał w kombinezon narciarski, jest w tej chorobie najmniej cieka­we. To oczywiście musi być, bo opowiadam fil­my realistycznie, emocjonalnie. Intensywnie. Żeby prowokować. Męczyć. Dać ci po głowie.
Po co?
-Żebyś się zastanowił.
Nad czym?
-Czy ta lampka wina, którą robisz wieczorem, to już jest niebezpieczna sytuacja, czy jeszcze wszystko kontrolujesz. A co robisz, jak tej lampki nie ma? Czy idziesz do sklepu?
Trudno sobie wyobrazić twoje filmy bez alkoholu. On się tam leje strumieniami.
A ludzie pod jego wpływem rzygają, bełkoczą...
-Ale też ich niesie. Jest euforia. Tworzą.
Może gdyby Jerzy nie pił, nie napisałby swojej książki.
„Gdybym cię wtedy nie ujrzał pod tym ban­komatem, gdybym nie był pijany”, mówi do miłości swojego życia, to nigdy by się nie do­wiedział, że ona istnieje.
Pijacki bełkot.
-Ale on mówi prawdę. Choć ty oczywiście mo­żesz mu nie wierzyć.
To jest dość częste, że ludzie, którzy się uzależnili, próbują potem to doświadczenie jakoś uszlachetnić. Uwznioślić.
-I tak też trochę jest w przypadku książki Pil­cha. Do tego stopnia, że ten alkohol jest w niej czasem wręcz gloryfikowany.
Zrobiłem adaptację, która jest bardziej brutalna. Właśnie po to, żeby odrzeć to picie z takiego jakby nimbu. Albo żeby zakłócić te proporcje. Przesunąć akcent w stronę choro­by.
Miałem nadzieję, że dostanę coś, co wykracza poza nałóg.
-Moim zdaniem dostałeś, tylko nie umiałeś skorzystać.
A mnie się wydaje, że w twoim filmie brakuje czegoś, czego przeważnie zresztą nie ma w opowieściach o alkoholu.
A mianowicie czegoś konstruktywnego.
-A ja myślę, że tam coś takiego jest. Na przy­kład miłość. Ale gdybym przesadził z tymi pro­porcjami, to bym zrobił film dydaktyczny. A te­go nie chciałem.
A co w tym filmie jest takiego pozytywnego?
-Jest na przykład talii moment, gdy główny bohater mówi: tym razem będzie inaczej.
Mówi to wielokrotnie.
-I w większości wypadków kłamie, ale wiesz też, kiedy on mówi to naprawdę.
Ja nie wiem.
-To mi bardzo przykro, bo Robert Więckie­wicz to świetnie zagrał.
Może i świetnie, ale dlaczego ja mam mu wierzyć na słowo. Przecież tyle razy mnie oszukał. Zresztą siebie też.
-Dlatego że tylko raz w filmie jest szczery. To wystarczający powód.
Ale wyobraź sobie, że spotykasz kogoś takiego na swojej drodze. On wielokrotnie coś ci obiecuje, ale potem jest znów to samo. Z jakiego powodu mam po raz kolejny mu zaufać?
-Bo on nie tylko mówi, ale też różne rzeczy robi. Przyjeżdża na przykład sam na oddział odwyko­wy, a nie przywożą go w karetce, tali jak to było do tej pory To są znaczące w filmie sytuacje.
On zrobił jakiś pierwszy krok i trzeba mu ufać. Trzeba wierzyć w ludzi, nie?
Tak, ale to nie wyklucza, że on znów może cię oszukać.
-Oczywiście, bo to jest wpisane w tę chorobę. Ale trzeba wierzyć.
A dlaczego tam nie ma o zmianie.
-Są elementy terapii. Kroki ku trzeźwości. Tak więc to światełko w tunelu się tam pojawia. Ta nadzieja. Tylko podana na mój sposób. Czyli nie jest nachalna, wywalona.
Widzimy na przykład dziewczynę, którą wyrzuciła siostra, bo, delikatnie mówiąc, za­brudziła pokój. A potem widzimy ją przy stoli­ku z tą samą siostrą. Czy to nie jest komuni­kat, że między nimi coś się odbudowało?
Wojtek, czy ty znasz takie historie?
-Znam.
Takie, w których siostry mieszkają razem i w pewnym momencie ta, co pije, przekracza miarkę. Bo nie dość, że kradnie tej drugiej kasę, to jeszcze się tak upija, że obrzyguje i zasrywa pokój. I wtedy ta druga wyrzuca ją z domu, tamta wchodzi w ciąg, trafia na odwyk. Przychodzi do ciebie, przeprasza, a ty jej wierzysz. Bo to twoja siostra. Po czym ona robi dokładnie to samo. Skąd ja więc mogę wiedzieć, na jakim ona jest etapie, skoro ty mi nie pokazujesz, jak to się robi, że się nie pije.
-Nigdy nie możesz wiedzieć, ale ten film daje wiele sygnałów, które przy' pozytywnym nasta­wieniu do człowieka i do świata mogą cię na­kierować, tak że ten film nie jest tak dołujący.
Ty nie chcesz znaleźć tych pozytywów. Ty tylko widzisz, że ktoś narzygał.
A gdyby tak zrobić film o wychodzeniu. Z twoim talentem, stylem to byłoby ciekawe.
-Ale ja zrobiłem film o wychodzeniu. Tylko ty nie potrafisz tego dostrzec. To nie moja wina, że potrzebujesz systemu zerojedynkowego. Czar­ne - białe. Tymczasem życie jest w szarościach.
Mówisz, że zrobiłeś film o wychodzeniu.
A ja mam wrażenie wręcz odwrotne. Bo to, co się narzuca, jak ogląda się twoje filmy, to jest to, że ludzie są raczej źli. Raczej słabi. I raczej ciężko im zrobić coś pozytywnego.
-Kapuściński powiedział: jeden cham zniszczy zabawę kulturalnych ludzi, ale jeden kultural­ny nie naprawi imprezy chamów. Czyli wystar­czy mała dawka zła, by zatruć wszystko.
Ludzie, bohaterowie moich filmów, próbują być dobrzy, ale nie zawsze im się udaje. Próbują być szczęśliwi.
Nawet jak Wasyl, czyli Ruski z „Róży", które­go gra Eryk Lubos, jest bestią, to Eryk i ja robi­my wszystko, żeby w tym niewielkim zakresie tę postać bronić. W efekcie jest tali, że Wasyl te wszystkie okropne rzeczy, które robi, robi z nie­szczęśliwej miłości do Róży. To jest oczywiście nienazwane, niedopowiedziane, bo ja nie opo­wiadam kina literackiego, tylko działam ujęcia­mi na granicy percepcji. No, ale skoro ty odbie­rasz film zero-jedynkowo - przepraszam, jeśli cię obrażam - to być może ci to ucieknie.
A co jest takiego pociągającego w mroku?
-Nic odkrywczego tu nie powiem, to po pro­stu filmowo jest ciekawsze.
Ale co ciebie w tym pociąga? Czego ty tam szukasz?
-Jestem tylko człowiekiem i też chcę być lepszy/. Natomiast jest tak, że jest w nas coś takiego, że to zło jest zawrze na wyciągnięcie ręki. Każdy te­mu podlega. Może więc chodzi o to, że to jest takie ludzkie.
Zło?
-Tak.
Ja naprawdę ze wszystkich sił chcę wierzyć, że człowiek jest dobry, ale przyznaję, że jest mi z tym ciężko.
Wszystkie moje filmy opowiadają o warto­ściach, o grzechach, tych głównych i powszech­nych.
A te grzechy główne? Bo, wiesz, ja nie jestem katolikiem.
-U Jerzego grzech pychy jest najgorszy. Tak samo jaku Króla w „Drogówce”.
Czy ja jestem pyszny? Tak, ale z tym walczę.
A jak się ta pycha u ciebie objawia?
-Sam fakt, że wymyślam historie, piszę sce­nariusze, biorę kamerę, kręcę, a potem poka­zuję to, co wymyśliłem, w kinie i wierzę, że ktoś to będzie chciał oglądać - to już cysterna pychy,

2 komentarze:

  1. Wielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń