Z Wojciechem Smarzowskim,
reżyserem filmu „Pod Mocnym
Aniołem”, rozmawia Tomasz Kwaśniewski
Wszedłem do knajpy równo o
jedenastej. Bo tak się umówiliśmy. Siedział już przy stoliku. Przed nim
komputer, obok pusta szklanka po piwie. Powiedział, że czeka na jajecznicę. No
to ja też sobie zamówiłem.
Będziemy rozmawiać o alkoholu.
-Trudno.
Piwo na śniadanie? (Wskazałem na pustą szklankę)
-Są tacy, co mogą pić, i tacy,
którzy nie mogą. Ja mogę (śmiech). Tak się zaczyna film „Pod Mocnym
Aniołem”. A za chwilę pada zdanie: „Usta muszą przeczyć nałogowi, który przez
chwilę przeszedł przez gardło”.
Ty możesz?
-Tak, ja mogę. Znaczy się
kontroluję.
A skąd to wiesz?
-Obejrzyj film (śmiech).
Właśnie obejrzałem.
-Wszystko jest dla ludzi. Ale
chciałbym może, żeby pili mniej. Albo inaczej.
A co jest miarą?
-Myślę, że każdy musi sobie
indywidualnie - oglądając mój film czy też nie - na to odpowiedzieć. Podobno w
Polsce jest 900 tysięcy ludzi uzależnionych od alkoholu - tak mi ktoś
wyliczył. Leczy się co szósta. Do tego dochodzą osoby, które żyją z
alkoholikami. Czyli też nadają się na terapię.
-Poza tym jest to choroba
międzynarodowa. Nie tylko w Polsce się przecież pije. Bogaci, biedni, wykształceni,
niewykształceni itd. Chyba więc problem jest (śmiech).
Ty tego problemu nie masz, bo kontrolujesz.
-Tamto to był żart.
A prawda jest jaka?
-Może jest w tym filmie.
Miałeś takie przygody jak Jerzy, bohater twojego filmu?
-On w związku z alkoholem stracił
kilka lat życia. To są rzeczy, których nie dotknąłem. Ja tylko znam takich
ludzi. Rozmawiałem z nimi.
A w jakim sensie on stracił kilka lat życia?
-Wypadło mu. Zgubił.
Ale przecież żył?
-Ten film jest o nieciągłości
czasu. I to jest w nim zresztą dla mnie najciekawsze.
Zaczynam go klasycznie, linearnie,
a potem tę linearność gubię. Nie wiemy, co dzieje się naprawdę, co w głowie
bohatera. I to jest odpowiedź na pytanie: żył czy nie żył?
A ty jak uważasz?
-Ja lubię alkohol.
A co w nim lubisz?
-Daje mi izolację. Pozwala się
wyłączyć i nie myśleć o bieżących, dokuczliwych elementach życia.
Masz jakieś inne sposoby?
-Sport. Spacer po lesie. Książka.
Kino. Rodzina...
Denerwuje
mnie ta rozmowa. A konkretnie to, że ty założyłeś, że skoro dotknąłem tego
tematu, to muszę mieć problem z piciem. Że piłem lub piję wódkę cysternami.
Rozczaruję cię: lubię alkohol, ale umiem bez niego żyć.
To ja też cię rozczaruję: niczego nie zakładałem.
-A ty jesteś alkoholikiem?
Nie, ja jestem hazardzistą.
-Takie sobie ukułeś określenie...
Fajne. Bardzo fajne (śmiech).
Po prostu jestem uzależniony od hazardu. Ale nie gram od siedmiu lat.
-Aha, a ja myślałem, że to jest
jakieś określenie dotyczące kontaktów z alkoholem.
A dlaczego te twoje filmy są
takie, jak by to powiedzieć... Przygniatające?
-Może dlatego, że lubię szokować.
Prowokować
Film musi prowokować Zmuszać do
refleksji. A ten dodatkowo jest straszakiem.
Że?
-Że jak twierdzisz, że nie jesteś
alkoholikiem, to się zastanów, bo może jesteś (śmiech). Więc pij mniej.
Albo jeśli podoba ci się
zakłócenie linearności czasu, bo to właśnie młodzi ludzie z alkoholem robią, z
narkotykami, no to popatrz, jak to się może skończyć (śmiech).
A dlaczego ty się tak ciągle
śmiejesz, jak mówisz coś poważniejszego?
-To jest kwestia wyważenia
proporcji. Czy przemawiasz i uważasz, że to, co mówisz, jest jedynie słuszną
prawdą, czy też zostawiasz jakieś furtki. Ja zawsze zostawiam.
Jakbyś się bal odpowiedzialności.
-Znasz moje filmy? Naprawdę tak
myślisz?
Ta opowieść jest o Jerzym, który już na starcie jest generałem w temacie
picia. Natomiast on na swojej drodze spotyka ludzi, którzy są na różnym etapie.
Jestem więc przekonany, że widzowie jakoś się w tym odnajdą. 1 kobiety. 1
mężczyźni. 1 młodzi, i starzy. Ci, którzy nie piją, ale patrzą na partnera,
partnerkę, rodzica alkoholika. 1 być może w ich głowach się coś
przewartościuje. Czyli dotykamy tego, że kino czasem może być misją (śmiech).
Pozwól, że wrócimy do ciebie.
Do tego kontrolowania.
-Proszę bardzo.
Mnie zawsze się wydawało, aleja
jestem uzależnieniowcem, że pije się, by stracić kontrolę.
-Pewnie dużo jest takich, co
wypijają pierwsze piwo, drugie, a potem się budzą na promie do Szczecina, boli
ich zero, jest wtorek, nie wiadomo, kiedy uciekło kilka dni. Tylko że ja do
nich nie należę.
A ty masz jak?
-Ja lubię ten stan utrzymywania
się na rauszu.
Poznałem kiedyś takiego pana,
był lekarzem, codziennie wypijał ponad trzy czwarte litra wódki. W dość małych,
za to regularnych dawkach. Można więc powiedzieć,
że utrzymywał się na rauszu.
Problem w tym, że jak na nim nie był, to strasznie cierpiał.
-Rozumiem.
I był obowiązkowy. Niczego nie
zawalał.
-Ja też znałem taką osobę, która
była mistrzem świata, ale wyjechała na kontrakt do Mińska i po dwóch latach
straciła mistrzostwo.
I?
-Już nie żyje.
Ile pijesz?
-Dużo i regularnie od przedszkola.
Jak to?
-Żartuję.
A ja myślałem, że naprawdę, bo
znam takich, co pili już w przedszkolu.
-No to ja zacząłem później. A dziś
jest tak, że piję dość dużo czerwonego wina. No i czasem łychę. Kiedyś piłem
też dość dużo piwa.
Ciężko o tym rozmawiać?
-Przecież rozmawiamy.
Ale dość ciężko nam idzie. To
jest aż tak prywatne?
- Wszystko, co miałem do
powiedzenia na temat alkoholu, jest w tym filmie. Naprawdę! 1 jak umiesz
patrzeć, również dużo się o mnie dowiesz. Nie mam więc potrzeby, żeby coś tu
dopowiadać. 1 to o to chodzi, a nie, że się wstydzę. Mam to w dupie.
No to powiedz, jak pijesz.
Codziennie? Co drugi dzień?
-Oho, znowu inspektor Smetanka na
tropie. Bywa, że codziennie.
Codziennie lampkę wina?
-Pamiętam dni, w których wypijałem
dużo butelek wina, pamiętam i takie, w których nie wypijałem ani kropli. Ale
nie pamiętam dnia, w którym wypiłbym jedną lampkę.
Słuchaj, pracowałem kiedyś
fizycznie w Niemczech. To były lata 90.1 ja tam byłem uznawany za pijaka
dlatego, że pierwsze piwo piłem o dziesiątej rano.
Oni tak mówili?
-Tali, bo zaczynałem wcześnie.
A oni zaczynali ładować od
czternastej, robili z siebie zwierzęta i to ja ich potem wynosiłem, ale to ja
byłem pijakiem, bo wypijałem pierwsze piwo o dziesiątej.
No więc czasem piję piwo rano. Jak
nie mam obowiązków, nie jeżdżę samochodem.
Ten film na przykład postanowiłem
sobie zrobić na trzeźwo.
Ale w sumie czemu?
-Bo chciałem mieć inne spojrzenie
na temat. Megatrzeźwe.
Skończyłeś i się napiłeś.
-Tak, ale to też nie było tak, że
odliczałem sekundy i trzy dni wcześniej skończyłem zdjęcia, żeby dać w beret.
A co byłoby dla ciebie
dzwonkiem ostrzegawczym?
-Że zapominam. Że mi się film
urywa. I nie mówię tu o czymś takim, jak przedstawiłem w filmie, że bohaterowi
wypadło kilka lat życia. Tylko w ogóle, że się urywa.
Nie urwał ci się nigdy?
-Urwał, no bez przesady, nie
jestem przecież święty. Ale ja generalnie nie lubię i nigdy nie lubiłem takiego
chlania dla chlania. Bo ja rozróżniam picie od chlania.
A czym to się różni?
-Ilością i brakiem kontroli.
Nie lubię również tego, że po
alkoholu ludzie wywalają z siebie te wszystkie emocje, których nie są w stanie
wyrzucić, kiedy są trzeźwi.
Nie lubię też agresji po alkoholu.
Generalnie tego, że ludzie po alkoholu robią z siebie bydło. Rozumiem, że
ty, jak pijesz alkohol, to po prostu opowiadasz, normalnie, zwyczajnie...
-Nie, no oczywiście, że inaczej.
Bo alkohol właśnie temu służy, że czujesz się bezpieczniej, więc się otwierasz
i rozmowa toczy się przyjemniej.
O, już wiem, jak ci to wytłumaczę - jak mam sytuację stresową, to nie
piję. Absolutnie. Bo muszę mieć wtedy maksymalną kontrolę.
Byłeś kiedyś u terapeuty w
sprawie alkoholu?
-Jak robiłem film. Ale nie ze
sobą, tylko po prostu, żeby się dowiedzieć, jak to jest. I tak
naprawdę to interesowały mnie kwestie bardziej techniczne. Typu: ile trwa
detoks? Ile trwa atak? Na czym polega terapia?
Pilch w swojej książce to wszystko
tali mocno pozaplatał, że takich praktycznych rzeczy w zasadzie nie sposób się
dowiedzieć.
A dlaczego, pozwól, że to
pytanie zadam jeszcze raz, w ogóle się do tego tematu zabrałeś?
-Słuchaj, ja się urodziłem w 1963
roku. No, a za Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego opary alkoholu - nie powiem, że
mnie, bo po prostu nas wszystkich - otaczały nieustannie.
Czy to była wódka kartkowa, z Pewexu, bimber czy zwykła gorzałka, której też swego czasu było
mnóstwo. Czy to było pół litra, które swego czasu było środkiem płatniczym.
Zero siedem, gdy poczuliśmy się już lepiej materialnie. Albo małpka, zero
dwadzieścia pięć, bardzo dobra na spacer z psem - ja po prostu wyrosłem w oparach
alkoholu. Nie sposób więc, żebym tego nie władował w te swoje filmy. Nie
szukałbym więc jakichś traum, nie o to tutaj chodzi.
Wszyscy chlali.
Wszyscy wkoło.
Jak szedłem na ten film, to
różnych rzeczy się spodziewałem, a potem zobaczyłem, że to jest zapis jeden do
jednego tego, jak wygląda choroba alkoholowa.
I pomyślałem sobie: kurczę, my
przecież wiemy, jak wygląda nałóg.
-Myślisz, że wiemy?
A nie?
-A kiedy to jest nałóg?
Robert Więckiewicz, który
wcześniej zagrał w bardzo dobrym filmie Tomasza Wiszniewskiego „Wszystko
będzie dobrze”, przygotowując się do tamtej roli, odbył ileś tam rozmów z
terapeutami i oni go poddali testom. Jak Robert mi o tym opowiadał, to odniosłem
wrażenie, że te testy są takie, że każdy w tej knajpie mógłby się okazać
uzależniony.
Powiedz mi więc, od kiedy ktoś
jest uzależniony? Bo o tym też jest ten film.
Mam swoją definicję.
-Jaką?
Powiem ci, jak ty mi potem
powiesz swoją.
-Dawaj.
Jeżeli czujesz, że przez to, co
robisz, tracisz, a jednocześnie nie możesz tego przestać robić.
-Być może nie pijąc, realizowałbyś
życie punkt po punkcie, wzorowo, nic byś nie zawalałnie tali, jak to robiłeś
wtedy, gdy piłeś - ale byłbyś tak sfrustrowany, że którego dnia musiałbyś
porąbać rodzinę siekierą.
Generalnie sens egzystencji
ludzkiej sprowadza się do usilnych starań o poprawę samopoczucia.
A jaka jest twoja definicja?
-Kiedy tracisz kontrolę. Czyli kiedy
urywa ci się film. Przestajesz pamiętać.
Ty znowu o tej kontroli.
-Bo doświadczenia z urwaniem
filmów z mojego punktu widzenia są groźne. Natomiast z perspektywy czasu
bardzo mi się przydały podczas kręcenia tego filmu.
A dlaczego straszna jest utrata
kontroli?
-Nigdy nie miałeś lęków po
narkotykach?
Miałem, ale bez narkotyków też
mam lęki.
-Tak, ale inne.
Ale wtedy mogłem to
przynajmniej zwalić na narkotyki.
-Sprytne.
Zawaliłeś coś przez alkohol?
-Nie sądzę, choć, wiesz, może być
i tak, że o tym nie wiem.
Mnie w ogóle jest łatwiej, bo nie
pracuję w walcowni, w korporacji, tylko mam wolny zawód. Może byś sobie te testy wydrukował...
Ja je znam, ale żałuję, że ich
nie wydrukowałem, bo mógłbym tobie taki test teraz zrobić.
-Chciałem tylko powiedzieć, że jak
ktoś sobie te testy wydrukuje i sobie na te pytania odpowie, to może się
okazać, że dużo więcej jest osób uzależnionych od alkoholu, bo te kryteria są
bardzo wysokie.
Ale w tych testach chodzi
przecież o to, że ty sam sobie odpowiadasz na pytania.
-Dlatego ja nie twierdzę, że one
są niepotrzebne. Mnie chodzi tylko o to, by podkreślić to, że każdy sam musi
sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest alkoholikiem.
Wracając do twojego filmu, jak
go oglądałem, to pomyślałem, że takie coś to ja już widziałem.
-Naprawdę widziałeś taki film o
alkoholu?
„Pętla”
-Bardzo lubię „Pętlę" Hasa -
ze względu na klimat. „Żółty szalik” - ze względu na kreację Janusza Gajosa.
„Zostawić Las Vegas”,
„Pod wulkanem”... Ale wesz, po pierwsze, w
ogóle nie ma zbyt wielu takich filmów, a po drugie, to już zupełnie nie ma
takiego jak mój.
A czym on się różni?
-Bliskością. Naturalizmem.
To prawda, on jest jak
dokument.
-Bo taki jest mój język, ale też
nie jest tak, że to jest tylko i wyłącznie studium uzależnienia.
Gorzała jest tylko zewnętrzną
warstwą, natomiast tam jest też kilka innych. Na przykład... ...to, że gdy
jeden z pijaków zaczyna opowiadać swoją historię, to w głowie bohatera,
pisarza, ta opowieść zmienia się w coś pięknego. Groźnego.
Dramatycznego.
Pijacy lubią myśleć, że dzięki
alkoholowi coś zyskują. Na przykład wyobraźnię.
-Tak, myślę, że tak to właśnie
funkcjonuje. Również z narkotykami.
Ale to jest bzdura.
-A tobie w ogóle podobał się ten
film czy się nim zmęczyłeś? A może masz dość takiego świata? Potrzebujesz
więcej opowieści? Więcej koloru? Radości? Szczęścia?
Nie obrazisz się?
-Liczę na szczerość.
Ja się nim znużyłem. Bo
zobaczyłem coś, co znam. Czyli opowieść o destrukcji dokonywanej za pomocą
alkoholu.
-Tylko że w tym filmie nie wiesz,
co jest początkiem, a co końcem. Bo pierwsza scena niekoniecznie jest
chronologicznie pierwszą. I to jest dla mnie w tym filmie najciekawsze: czas! Mówisz
to już drugi raz. To ma tak wielkie znaczenie?
-Zasadnicze! Dla myśli, czy mu się
udało, czy się nie udało.
Ale przecież na końcu też nie
wiadomo, czy mu się udało.
-Dla mnie jest 70 procent, że mu
się udało, i 30, że się nie udało. Albo odwrotnie. No bo też nie chcę tak
jednoznacznie.
To, że wujek Mietek narąbał w
kombinezon narciarski, jest w tej chorobie najmniej ciekawe. To oczywiście
musi być, bo opowiadam filmy realistycznie, emocjonalnie. Intensywnie. Żeby
prowokować. Męczyć. Dać ci po głowie.
Po co?
-Żebyś się zastanowił.
Nad czym?
-Czy ta lampka wina, którą robisz
wieczorem, to już jest niebezpieczna sytuacja, czy jeszcze wszystko
kontrolujesz. A co robisz, jak tej lampki nie ma? Czy idziesz do sklepu?
Trudno sobie wyobrazić twoje
filmy bez alkoholu. On się tam leje strumieniami.
A ludzie pod jego wpływem
rzygają, bełkoczą...
-Ale też ich niesie. Jest euforia.
Tworzą.
Może gdyby Jerzy nie pił, nie
napisałby swojej książki.
„Gdybym cię wtedy nie ujrzał pod
tym bankomatem, gdybym nie był pijany”, mówi do miłości swojego życia, to
nigdy by się nie dowiedział, że ona istnieje.
Pijacki bełkot.
-Ale on mówi prawdę. Choć ty
oczywiście możesz mu nie wierzyć.
To jest dość częste, że ludzie,
którzy się uzależnili, próbują potem to doświadczenie jakoś uszlachetnić.
Uwznioślić.
-I tak też trochę jest w przypadku
książki Pilcha. Do tego stopnia, że ten alkohol jest w niej czasem wręcz
gloryfikowany.
Zrobiłem adaptację, która jest
bardziej brutalna. Właśnie po to, żeby odrzeć to picie z takiego jakby nimbu.
Albo żeby zakłócić te proporcje. Przesunąć akcent w stronę choroby.
Miałem nadzieję, że dostanę
coś, co wykracza poza nałóg.
-Moim zdaniem dostałeś, tylko nie
umiałeś skorzystać.
A mnie się wydaje, że w twoim
filmie brakuje czegoś, czego przeważnie zresztą nie ma w opowieściach o
alkoholu.
A mianowicie czegoś
konstruktywnego.
-A ja myślę, że tam coś takiego
jest. Na przykład miłość. Ale gdybym przesadził z tymi proporcjami, to bym
zrobił film dydaktyczny. A tego nie chciałem.
A co w tym filmie jest takiego
pozytywnego?
-Jest na przykład talii moment,
gdy główny bohater mówi: tym razem będzie inaczej.
Mówi to wielokrotnie.
-I w większości wypadków kłamie,
ale wiesz też, kiedy on mówi to naprawdę.
Ja nie wiem.
-To mi bardzo przykro, bo Robert
Więckiewicz to świetnie zagrał.
Może i świetnie, ale dlaczego
ja mam mu wierzyć na słowo. Przecież tyle razy mnie oszukał. Zresztą siebie
też.
-Dlatego że tylko raz w
filmie jest szczery. To wystarczający powód.
Ale wyobraź sobie, że spotykasz
kogoś takiego na swojej drodze. On wielokrotnie coś ci obiecuje, ale potem jest
znów to samo. Z jakiego powodu mam po raz kolejny mu zaufać?
-Bo on nie tylko mówi, ale też
różne rzeczy robi. Przyjeżdża na przykład sam na oddział odwykowy, a nie
przywożą go w karetce, tali jak to było do tej pory To są znaczące w filmie
sytuacje.
On zrobił jakiś pierwszy krok i
trzeba mu ufać. Trzeba wierzyć w ludzi, nie?
Tak, ale to nie wyklucza, że on
znów może cię oszukać.
-Oczywiście, bo to jest wpisane w
tę chorobę. Ale trzeba wierzyć.
A dlaczego tam nie ma o
zmianie.
-Są elementy terapii. Kroki ku
trzeźwości. Tak więc to światełko w tunelu się tam pojawia. Ta nadzieja. Tylko
podana na mój sposób. Czyli nie jest nachalna, wywalona.
Widzimy na przykład dziewczynę,
którą wyrzuciła siostra, bo, delikatnie mówiąc, zabrudziła pokój. A potem
widzimy ją przy stoliku z tą samą siostrą. Czy to nie jest komunikat, że
między nimi coś się odbudowało?
Wojtek, czy ty znasz takie
historie?
-Znam.
Takie, w których siostry
mieszkają razem i w pewnym momencie ta, co pije, przekracza miarkę. Bo nie
dość, że kradnie tej drugiej kasę, to jeszcze się tak upija, że obrzyguje i
zasrywa pokój. I wtedy ta druga wyrzuca ją z domu, tamta wchodzi w ciąg, trafia
na odwyk. Przychodzi do ciebie, przeprasza, a ty jej wierzysz. Bo to twoja
siostra. Po czym ona robi dokładnie to samo. Skąd ja więc mogę wiedzieć, na
jakim ona jest etapie, skoro ty mi nie pokazujesz, jak to się robi, że się nie
pije.
-Nigdy nie możesz wiedzieć, ale
ten film daje wiele sygnałów, które przy' pozytywnym nastawieniu do człowieka
i do świata mogą cię nakierować, tak że ten film nie jest tak dołujący.
Ty nie chcesz znaleźć tych
pozytywów. Ty tylko widzisz, że ktoś narzygał.
A gdyby tak zrobić film o
wychodzeniu. Z twoim talentem, stylem to byłoby ciekawe.
-Ale ja zrobiłem film o
wychodzeniu. Tylko ty nie potrafisz tego dostrzec. To nie moja wina, że
potrzebujesz systemu zerojedynkowego. Czarne - białe. Tymczasem życie jest w
szarościach.
Mówisz, że zrobiłeś film o
wychodzeniu.
A ja mam wrażenie wręcz
odwrotne. Bo to, co się narzuca, jak ogląda się twoje filmy, to jest to, że
ludzie są raczej źli. Raczej słabi. I
raczej ciężko im zrobić coś pozytywnego.
-Kapuściński powiedział: jeden
cham zniszczy zabawę kulturalnych ludzi, ale jeden kulturalny nie naprawi
imprezy chamów. Czyli wystarczy mała dawka zła, by zatruć wszystko.
Ludzie, bohaterowie moich filmów,
próbują być dobrzy, ale nie zawsze im się udaje. Próbują być szczęśliwi.
Nawet jak Wasyl, czyli Ruski z
„Róży", którego gra Eryk Lubos, jest bestią, to Eryk i ja robimy
wszystko, żeby w tym niewielkim zakresie tę postać bronić. W efekcie jest tali,
że Wasyl te wszystkie okropne rzeczy, które robi, robi z nieszczęśliwej
miłości do Róży. To jest oczywiście nienazwane, niedopowiedziane, bo ja nie opowiadam
kina literackiego, tylko działam ujęciami na granicy percepcji. No, ale skoro
ty odbierasz film zero-jedynkowo - przepraszam, jeśli cię obrażam - to być
może ci to ucieknie.
A co jest takiego pociągającego
w mroku?
-Nic odkrywczego tu nie powiem, to
po prostu filmowo jest ciekawsze.
Ale co ciebie w tym pociąga?
Czego ty tam szukasz?
-Jestem tylko człowiekiem i też
chcę być lepszy/. Natomiast jest tak, że jest w nas coś takiego, że to zło jest
zawrze na wyciągnięcie ręki. Każdy temu podlega. Może więc chodzi o to, że to
jest takie ludzkie.
Zło?
-Tak.
Ja naprawdę ze wszystkich sił chcę
wierzyć, że człowiek jest dobry, ale przyznaję, że jest mi z tym ciężko.
Wszystkie moje filmy opowiadają o
wartościach, o grzechach, tych głównych i powszechnych.
A te grzechy główne? Bo, wiesz,
ja nie jestem katolikiem.
-U Jerzego grzech pychy jest
najgorszy. Tak samo jaku Króla w „Drogówce”.
Czy ja jestem pyszny? Tak, ale z
tym walczę.
A jak się ta pycha u ciebie
objawia?
-Sam fakt, że wymyślam historie,
piszę scenariusze, biorę kamerę, kręcę, a potem pokazuję to, co wymyśliłem, w
kinie i wierzę, że ktoś to będzie chciał oglądać - to już cysterna pychy,
Wielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń