ANNA TARCZYŃSKA
Popełniono ewidentne
przestępstwo. Sprawcy są znani, ale nie ma winnych. Oto polskie „państwo
prawa"...
Postanowieniem z 30 grudnia
2013 r. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie
podejrzenia popełnienia przestępstw niedopełnienia obowiązków oraz
przekroczenia uprawnień przez Antoniego Macierewicza, byłego przewodniczącego
Komisji Weryfikacyjnej lustrującej kadry rozwiązanych Wojskowych Służb
Informacyjnych. Prokuratura badała możliwość pociągnięcia go do odpowiedzialności
karnej za to, że w podanym do publicznej wiadomości Raporcie z likwidacji
WSI: zamieścił informacje o żołnierzach i
pracownikach specsłużb oraz innych osobach/instytucjach mimo braku przesłanek
ustawowych upoważniających do ujawnienia tych danych, a ponadto posługiwał się
nieprawdą co do okoliczności mających dla pomówionych znaczenie prawne;
mając szczególny obowiązek niedopuszczenia do
zdrady tajemnic przez inne osoby, zaniechał działań zmierzających do
zapobieżenia popełnieniu przestępstwa, a nawet je ułatwił, zamieszczając
„tajne” lub „ściśle tajne” informacje o pracownikach i współpracownikach
cywilnych służb wywiadowczych państwa oraz prowadzonych przez nie działaniach;
zdekonspirował operację realizowaną
poza terytorium Rzeczypospolitej przez polski wywiad wojskowy przy udziale
służb sojuszniczych; naruszył prywatny
interes licznego grona osób i działał na szkodę interesu publicznego.
Reasumując:
z uzasadnienia postanowienia o umorzeniu śledztwa wynika, że Macierewicz był
przysłowiową małpą, której nasze państwo pod rządami braci Kaczyńskich dało do
ręki brzytwę (ustawą z 9 czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę
o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie
Wywiadu Wojskowego...” i jej nowelizacją z 14 grudnia 2006 r.), więc nie jest
jego winą, że zrobił to, co umie najlepiej. Nie ponosi on również
odpowiedzialności za zdradę sekretów państwa, ponieważ Raport nakazał
opublikować prezydent, znosząc tym samym klauzulę tajności materiałów. Nieboszczyk
Lech Kaczyński także nie popełnił przestępstwa, bowiem wspomniana nowelizacja
upoważniała go do ujawnienia papierów wyprodukowanych przez Macierewicza, co „niewątpliwie
stanowiło lex
specialis
(zasada, że prawo o większym stopniu
szczegółowości pochodzące z
aktów tej samej mocy i obowiązujących w tym samym czasie należy stosować przed
prawem ogólniejszym - dop. red.) w stosunku do ustawy o ochronie
informacji niejawnych”.
Decyzja prokuratury jest nieprawomocna. Już wiemy, że
część osób oraz instytucji, którym przyznano status
pokrzywdzonych (w sumie 28) złoży zażalenia i postanowienie zostanie poddane
kontroli sądu.
Dla ścisłości dodajmy, że drugim wątkiem śledztwa było
podejrzenie popełnienia przestępstw w okresie od lipca 2006 r. do 15 lutego
2007 r. przez „szeregowych” członków Komisji Weryfikacyjnej. Polegały m.in. na
„niedopełnieniu obowiązków rzetelnej oceny danych zebranych w toku
postępowania weryfikacyjnego żołnierzy i pracowników WSI, przez co dopuszczono
do zamieszczenia w raporcie nieprawdziwych informacji pochodzących z
niewiarygodnych źródeł, dotyczących osób fizycznych i podmiotów
gospodarczych”. Postępowanie w tym zakresie zamknięto rok wcześniej,
bowiem prokuratura uznała, że członkowie Komisji nie ponoszą żadnej
odpowiedzialności za szaleństwa swojego niegdysiejszego szefa, zaś sami mogli popełniać dowolne, bo nie działali jako
funkcjonariusze publiczni. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zatwierdził
umorzenie postępowania w tej części postanowieniem z 20 sierpnia 2013 r.
Śledztwo
dotyczące Macierewicza i jego zuchów z Komisji wszczęto 5 października 2007
r. Było 13 razy przedłużane jako przypadek „szczególnie uzasadniony”. W
ostatnich latach sprawę prowadzili prokuratorzy Katarzyna Szeska i Krzysztof Kuciński, którzy dwukrotnie (grudzień
2011 r. i marzec 2012 r.) próbowali pozbawić
niedoszłego podejrzanego immunitetu
poselskiego celem przedstawienia mu zarzutów. Swoje wnioski uzasadniali
następująco: „Przewodniczącemu Komisji
Weryfikacyjnej, który w ramach swych kompetencji ustawowych kierował pracami
Komisji, rozstrzygał ostatecznie o zgodności z prawdą oświadczeń składanych
przez osoby weryfikowane, był też zobowiązany do sporządzenia sprawozdania z
działalności Komisji, a po nowelizacji ustawy również do sporządzenia stosownego
Raportu, przysługiwał status funkcjonariusza publicznego”;
„Realizując nałożone ustawą
obowiązki, powinien był zamieścić w Raporcie jedynie informacje przewidziane
przez ustawodawcę, oparte na rzetelnie zweryfikowanym materiale dowodowym,
tym bardziej że ustawodawca bardzo wyraźnie określił jego zakres. Ustawa ściśle
ograniczała zakres Raportu do opisania zagadnień patologicznych”; „Istotnym elementem Raportu powinien był być rzetelny
opis określonych zachowań, wypełniających znamiona określonych przestępstw.
Ustawodawca wymagał jednoznacznego ustalenia faktu dokonania tych czynów.
Nadto ustawodawca zakładał ujawnienie danych jedynie tych osób, którym można
przypisać zachowania niezgodne z prawem”; „W
Raporcie podanym do publicznej wiadomości 16 lutego 2007 r. zostały zamieszczone
informacje wykraczające poza określony w ustawie zakres, a także informacje
nieprawdziwe oraz niezweryfikowane”.
Prokurator Generalny Andrzej
Seremet (tylko on mógł nadać wnioskowi o uchylenie immunitetu dalszy bieg, nie
mając przy tym prawa ingerować w jego treść) konsekwentnie
zwracał akta do poprawki,
ponieważ nie przekonywała go argumentacja, że Macierewicz był funkcjonariuszem
publicznym, a Raport stanowi dokument o znaczeniu tak istotnym, aby
zamieszczanie w nim kłamstw było karalne.
Gdy sąd, we wspomnianym wyżej
postanowieniu z 20 sierpnia 2013 r., orzekł jednoznacznie, że: jedyną
osobą spośród członków Komisji Weryfikacyjnej, której można przypisać status
funkcjonariusza publicznego, był niewątpliwie jej przewodniczący”,
zaś „Raport był szczególnej rangi dokumentem sporządzonym
przez ustawowo powołany do tego organ, jakim był przewodniczący Komisji, i
przez niego podpisanym”, nic już nie stało na przeszkodzie, by trzeci
wniosek o uchylenie immunitetu trafił wreszcie do marszałka Sejmu.
I oto nagle wycofano z zespołu
Szeską, a wkrótce potem zrezygnował Kuciński.
„Prokurator prowadzący
śledztwo złożył 28 października 2013 r. wniosek o wyłączenie jego osoby od dalszego
udziału w postępowaniu. Wnioskujący podniósł, że z uwagi na rozbieżną od
prezentowanej przez kierownictwo jednostki ocenę materiału dowodowego (...)
sytuacja taka może być postrzegana jako świadcząca o braku obiektywizmu po
stronie prowadzącego postępowanie. Prokurator wnioskujący o wyłączenie od
udziału w sprawie wskazał również, że zarzut stronniczości może być
formułowany z uwagi na treśćpu- blikacji prasowych oraz kierowanych pod jego
adresem skarg (przesłuchiwanych
członków Komisji i posła Kaczmarka alias agent Tomek z Pis - dop. red.), pomimo że niezasadnych, to jednak z
oczywistych względów mających wpływ na postrzeganie sprawy, w którą jest
osobiście zaangażowany, co w konsekwencji może mieć wpływ na utratę
obiektywizmu przy formułowaniu ocen. Mając na uwadze fakt, iż z przedstawionej
przez wnioskującego argumentacji można wywodzić obawę formułowania zarzutu
bezstronności przez strony postępowania niezadowolone z podjętego rozstrzygnięcia,
wniosek pana prokuratora Krzysztofa Kucińskiego należało uwzględnić” - tłumaczy Waldemar Tyl, zastępca szefa Prokuratury Apelacyjnej
w Warszawie.
Śledztwo powierzono absolutnie
niezależnemu prokuratorowi Leszkowi Stryjewskiemu, który przez niespełna dwa
miesiące zdążył starannie przeanalizować około 50 tomów akt i napisać ponad
150-stronicowe uzasadnienie twierdzenia, że wyczyny Macierewicza nie podlegają
ściganiu...
Nie ulega już dzisiaj
wątpliwości, że tylko sejmowa komisja śledcza mogłaby wyjaśnić okoliczności
tworzenia ustawy z 9 czerwca 2006 r. wraz z nowelizacją, pokazać haniebne praktyki
Komisji i jej przewodniczącego oraz ujawnić kulisy (bez)czynności
prokuratorskich w toku sześcioletniego zamiatania sprawy.
FiM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz