sobota, 1 lutego 2014

Szczęściarz Antoni



ANNA TARCZYŃSKA

Popełniono ewidentne przestępstwo. Sprawcy są znani, ale nie ma winnych. Oto polskie „państwo prawa"...

Postanowieniem z 30 grud­nia 2013 r. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie umorzyła śledztwo w spra­wie podejrzenia popełnienia prze­stępstw niedopełnienia obowiązków oraz przekroczenia uprawnień przez Antoniego Macierewicza, byłego przewodniczącego Komisji Weryfi­kacyjnej lustrującej kadry rozwiąza­nych Wojskowych Służb Informa­cyjnych. Prokuratura badała możli­wość pociągnięcia go do odpowie­dzialności karnej za to, że w poda­nym do publicznej wiadomości Ra­porcie z likwidacji WSI: zamieścił informacje o żołnierzach i pracownikach specsłużb oraz innych osobach/instytucjach mimo braku przesłanek ustawowych upoważniających do ujawnienia tych danych, a ponadto posługiwał się nieprawdą co do okoliczności mających dla po­mówionych znaczenie prawne; mając szczególny obowiązek niedopuszczenia do zdrady tajemnic przez inne osoby, zaniechał działań zmierzających do zapobieżenia po­pełnieniu przestępstwa, a nawet je ułatwił, zamieszczając „tajne” lub „ści­śle tajne” informacje o pracownikach i współpracownikach cywilnych służb wywiadowczych państwa oraz prowa­dzonych przez nie działaniach;
zdekonspirował operację re­alizowaną poza terytorium Rzeczy­pospolitej przez polski wywiad woj­skowy przy udziale służb sojuszni­czych; naruszył prywatny interes licz­nego grona osób i działał na szkodę interesu publicznego.

  Z obszernego uzasadnienia do­wiadujemy się, że redagując dzieło swojego życia, Macierewicz dopu­ścił się wszystkich przypisywanych mu niegodziwości, ale nie popeł­nił przestępstwa, bowiem był wów­czas tylko zwykłym obywatelem spra­wującym okazjonalnie funkcję publicz­ną przewodniczącego Komisji, a nie funkcjonariuszem publicznym (w rozumieniu Kodeksu karnego), co unie­możliwia postawienie go w stan oskar­żenia. Uznano ponadto, że sam Ra­port stanowi zbiór luźnych ocen, czy­li jest dokumentem zbyt mało poważnym, aby ścigać autora, ponieważ zgodnie z orzecznictwem Sądu Naj­wyższego odpowiedzialność za prze­stępstwo „poświadczenia nieprawdy co do okoliczności mającej znaczenie prawne” dotyczy jedynie faktów, któ­re poddają się weryfikacji z punktu widzenia ich prawdziwości lub fałszu, natomiast nie obejmuje samych ocen. „Nie można przyznać Raportowi wa­loru dokumentu jednoznacznie roz­strzygającego o czyjejś winie lub nie­winności. Ponadto podkreślenia wy­maga, iż nie rodzi on skutków praw­nych poza ewentualnym naruszeniem czci lub dobrego imienia wymienio­nych w nim osób. W szczególności nie może on stanowić dowodu na okre­ślone zachowania w nim opisane. Nie można mówić, iż dany dokument po­świadcza niezgodnie z prawdą okolicz­ność mającą znaczenie prawne, jeśli sam przez się nie stanowi podstawy do jednoznacznego stwierdzenia, że dana osoba lub grupa osób dopuści­ła się określonego zachowania - stwierdziła prokuratura.
   Reasumując: z uzasadnienia postanowienia o umorzeniu śledz­twa wynika, że Macierewicz był przysłowiową małpą, której na­sze państwo pod rządami braci Kaczyńskich dało do ręki brzy­twę (ustawą z 9 czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowe­go oraz Służbie Wywiadu Wojsko­wego...” i jej nowelizacją z 14 grud­nia 2006 r.), więc nie jest jego winą, że zrobił to, co umie najlepiej. Nie ponosi on również odpowiedzialno­ści za zdradę sekretów państwa, po­nieważ Raport nakazał opublikować prezydent, znosząc tym samym klau­zulę tajności materiałów. Niebosz­czyk Lech Kaczyński także nie po­pełnił przestępstwa, bowiem wspo­mniana nowelizacja upoważniała go do ujawnienia papierów wyproduko­wanych przez Macierewicza, co „nie­wątpliwie stanowiło lex specialis (za­sada, że prawo o większym stopniu
szczegółowości pochodzące z aktów tej samej mocy i obowiązujących w tym samym czasie należy stosować przed prawem ogólniejszym - dop. red.) w stosunku do ustawy o ochro­nie informacji niejawnych”.
   Decyzja prokuratury jest niepra­womocna. Już wiemy, że część osób oraz instytucji, którym przyznano sta­tus pokrzywdzonych (w sumie 28) złoży zażalenia i postanowienie zo­stanie poddane kontroli sądu.
   Dla ścisłości dodajmy, że dru­gim wątkiem śledztwa było podejrze­nie popełnienia przestępstw w okre­sie od lipca 2006 r. do 15 lutego 2007 r. przez „szeregowych” członków Ko­misji Weryfikacyjnej. Polegały m.in. na „niedopełnieniu obowiązków rze­telnej oceny danych zebranych w to­ku postępowania weryfikacyjnego żoł­nierzy i pracowników WSI, przez co dopuszczono do zamieszczenia w ra­porcie nieprawdziwych informacji po­chodzących z niewiarygodnych źródeł, dotyczących osób fizycznych i podmio­tów gospodarczych”. Postępowanie w tym zakresie zamknięto rok wcze­śniej, bowiem prokuratura uznała, że członkowie Komisji nie ponoszą żad­nej odpowiedzialności za szaleństwa swojego niegdysiejszego szefa, zaś sa­mi mogli popełniać dowolne, bo nie działali jako funkcjonariusze publicz­ni. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zatwierdził umorzenie postę­powania w tej części postanowieniem z 20 sierpnia 2013 r.

   Śledztwo dotyczące Macierewi­cza i jego zuchów z Komisji wsz­częto 5 października 2007 r. By­ło 13 razy przedłużane jako przy­padek „szczególnie uzasadniony”. W ostatnich latach sprawę prowa­dzili prokuratorzy Katarzyna Szeska i Krzysztof Kuciński, którzy dwukrotnie (grudzień 2011 r. i ma­rzec 2012 r.) próbowali pozbawić
niedoszłego podejrzanego immuni­tetu poselskiego celem przedstawie­nia mu zarzutów. Swoje wnioski uza­sadniali następująco: „Przewodniczącemu Komisji Weryfikacyjnej, który w ramach swych kompetencji ustawowych kie­rował pracami Komisji, rozstrzygał ostatecznie o zgodności z prawdą oświadczeń składanych przez osoby weryfikowane, był też zobowiązany do sporządzenia sprawozdania z dzia­łalności Komisji, a po nowelizacji ustawy również do sporządzenia sto­sownego Raportu, przysługiwał sta­tus funkcjonariusza publicznego”;
„Realizując nałożone ustawą obowiązki, powinien był zamieścić w Raporcie jedynie informacje prze­widziane przez ustawodawcę, opar­te na rzetelnie zweryfikowanym ma­teriale dowodowym, tym bardziej że ustawodawca bardzo wyraźnie określił jego zakres. Ustawa ściśle ograniczała zakres Raportu do opi­sania zagadnień patologicznych”; „Istotnym elementem Rapor­tu powinien był być rzetelny opis określonych zachowań, wypełniają­cych znamiona określonych prze­stępstw. Ustawodawca wymagał jed­noznacznego ustalenia faktu doko­nania tych czynów. Nadto ustawo­dawca zakładał ujawnienie danych jedynie tych osób, którym można przypisać zachowania niezgodne z prawem”; „W Raporcie podanym do publicznej wiadomości 16 lu­tego 2007 r. zostały zamieszczo­ne informacje wykraczające po­za określony w ustawie zakres, a także informacje nieprawdziwe oraz niezweryfikowane”.
Prokurator Generalny Andrzej Seremet (tylko on mógł nadać wnio­skowi o uchylenie immunitetu dalszy bieg, nie mając przy tym prawa inge­rować w jego treść) konsekwentnie
zwracał akta do poprawki, ponieważ nie przekonywała go argumentacja, że Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym, a Raport stanowi doku­ment o znaczeniu tak istotnym, aby zamieszczanie w nim kłamstw było karalne.
Gdy sąd, we wspomnianym wy­żej postanowieniu z 20 sierpnia 2013 r., orzekł jednoznacznie, że: jedy­ną osobą spośród członków Komisji Weryfikacyjnej, której można przypi­sać status funkcjonariusza publicz­nego, był niewątpliwie jej przewod­niczący”, zaś „Raport był szczególnej rangi dokumentem sporządzonym przez ustawowo powołany do tego or­gan, jakim był przewodniczący Komi­sji, i przez niego podpisanym”, nic już nie stało na przeszkodzie, by trzeci wniosek o uchylenie immunitetu tra­fił wreszcie do marszałka Sejmu.
I oto nagle wycofano z zespo­łu Szeską, a wkrótce potem zre­zygnował Kuciński.
„Prokurator prowadzący śledztwo złożył 28 października 2013 r. wnio­sek o wyłączenie jego osoby od dal­szego udziału w postępowaniu. Wnio­skujący podniósł, że z uwagi na roz­bieżną od prezentowanej przez kie­rownictwo jednostki ocenę materia­łu dowodowego (...) sytuacja taka może być postrzegana jako świadczą­ca o braku obiektywizmu po stronie prowadzącego postępowanie. Proku­rator wnioskujący o wyłączenie od udziału w sprawie wskazał rów­nież, że zarzut stronniczości może być formułowany z uwagi na treśćpu- blikacji prasowych oraz kierowanych pod jego adresem skarg (przesłuchi­wanych członków Komisji i posła Kaczmarka alias agent Tomek z Pis - dop. red.), pomimo że niezasadnych, to jednak z oczywistych względów ma­jących wpływ na postrzeganie spra­wy, w którą jest osobiście zaangażo­wany, co w konsekwencji może mieć wpływ na utratę obiektywizmu przy for­mułowaniu ocen. Mając na uwadze fakt, iż z przedstawionej przez wnio­skującego argumentacji można wywo­dzić obawę formułowania zarzutu bez­stronności przez strony postępowania niezadowolone z podjętego rozstrzy­gnięcia, wniosek pana prokuratora Krzysztofa Kucińskiego należało uwzględnić” - tłumaczy Waldemar Tyl, zastępca szefa Prokuratury Ape­lacyjnej w Warszawie.
Śledztwo powierzono absolut­nie niezależnemu prokuratorowi Leszkowi Stryjewskiemu, który przez niespełna dwa miesiące zdążył starannie przeanalizować około 50 tomów akt i napisać ponad 150-stronicowe uzasadnienie twierdzenia, że wyczyny Macierewicza nie podlega­ją ściganiu...
Nie ulega już dzisiaj wątpliwości, że tylko sejmowa komisja śledcza mo­głaby wyjaśnić okoliczności tworze­nia ustawy z 9 czerwca 2006 r. wraz z nowelizacją, pokazać haniebne prak­tyki Komisji i jej przewodniczącego oraz ujawnić kulisy (bez)czynności prokuratorskich w toku sześcioletnie­go zamiatania sprawy.

FiM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz