środa, 5 lutego 2014

Pomnik papieża i jego sekretarza



Żeby zebrać pieniądze na największy pomnik Jana Pawła II, kardynał Dziwisz angażuje firmy państwowe, wydaje książki, a nawet wykorzystuje fiolki z krwią papieża. Gigantyczny majątek krakowskiego Kościoła pozostaje nietknięty.

Ulicę Totus Tuus w krakowskich Łagiewnikach kończy wielki plac budowy. Na pierwszym planie dzwonnica, obok ciężka bizantyjska bryła kościoła i dwa mniejsze budynki. Za nimi powstaje trzeci, o wiele większy. Ponad 17 tys. metrów kwadratowych multime­dialnego muzeum pontyfikatu papie­ża Polaka, część Centrum Jana Pawia II „Nie lękajcie się”. - Wielki człowiek, to i muzeum musi być wielkie - kwituje przy papierosie jeden z budowlańców.
Koszty budowy przekroczyły już 120 milionów złotych, na dokończenie trzeba jeszcze co najmniej drugie tyle.

Bilety na relikwie
To muzeum nigdy by nie powstało, gdy­by nie kardynał Stanisław Dziwisz. „Byłem przy nim prawie 40 lat” - pisał w książce „Świadectwo”. „Zawsze przy nim. Zawsze u jego boku. A teraz, w chwili śmierci, po­szedł sam. (...) Po tamtej stronie, kto mu towarzyszy?”. Od śmierci Jana Pawła II krakowski metropolita przy każdej okazji podkreśla, że nigdy nie przestał towarzy­szyć papieżowi z Polski. Dlatego - jak nie bez złośliwości notuje w książce „Personalnik osobisty” ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski - jest „jedynym biskupem katolickim, któremu za życia wystawiono po­mniki w jego własnej diecezji”. Najnowszy, w rodzinnej Rabie Wyżnej, kardynał po­święcił osobiście. Klęczy na nim przed Janem Pawłem II.
Teraz powstaje pomnik w Łagiewni­kach. Dzięki zaangażowaniu oraz upo­rowi kardynała. I jego pieniądzom. Sam Dziwisz jest największym sponsorem bu­dowy. W oficjalnych bilansach centrum wpłaty od krakowskiego metropolity nie są podane, z nieoficjalnych informacji „Newsweeka” wynika, że mogło to być na­wet 40 min zł. Skąd katolicki duchowny miał tyle pieniędzy? To wpływy ze sprzedaży książki „Świadectwo”. Wspomnienia Dziwisza z lat sekretarzowania Karolowi Woj­tyle były międzynarodowym hitem. Tylko w Polsce sprzedano milion egzemplarzy.
Budowę wesprze także publikacja pry­watnych zapisków Jana Pawła II w kra­kowskim Znaku. Kardynał udostępnił je wydawnictwu, które w zamian ma prze­kazać datek na budowę Centrum Jana Pawła II. Kiedy? Nie wiadomo. Ile do­kładnie? Znak zdradza jedynie, że kwo­ta zależeć będzie od sprzedaży. Zgodnie z ostatnią wolą papieża jego osobiste no­tatki miały zostać zniszczone, ale kardynał postanowił zachować je dla potomności. Niechętni mu duchowni i mówią, że Dzi­wisz bez skrupułów zawłaszcza wszystko, co ma związek z papieżem Polakiem.
Kuria krakowska stała się np. źródłem papieskich relikwii, choć szafarzem tak ważnych dla katolików dóbr powinna być zwyczajowo Stolica Apostolska. Choć sam kardynał w wywiadzie z 2011 r. podkreślał, że „zasada nasza będzie taka, by za bar­dzo nie rozszerzać czci krwi Jana Pawła II”, to szybko rośnie liczba kościołów, któ­rym przekazuje takie relikwie. Jedna fiol­ka krwi trafiła nawet do Roberta Kubicy! Kuria w Krakowie ma w zanadrzu jeszcze ząb Jana Pawła II, który lekarze musieli mu usunąć w maju 1981 r., gdy walczyli o jego życie po zamachu, oraz spory zapas waty­kańskich różańców, którymi zwykł obdaro­wywać uczestników prywatnych audiencji.
- Ktoś w kurii wpadł też na pomysł, żeby urządzić w ciężarówce mobilne mu­zeum Jana Pawła II. Za kilka tysięcy zło­tych można je zamówić do parafii, jeździ więc po Polsce i zarabia na budowę cen­trum. Ale czy to ma jeszcze coś wspólnego z nauczaniem naszego papieża? - rozkła­da ręce ksiądz Tomasz, proboszcz jednej z podkrakowskich parafii.    
Część księży nie ma wątpliwości. - Cel jest oczywiście szczytny. Szkoda tylko, że coraz częściej uświęca środki - ksiądz Piotr, wikary malej krakowskiej parafii, zafrasowany trze policzek.
W czerwcu 2012 roku w Buenos Aires otwarto wystawę „Relikwie Jana Pa­wia II. Droga do świętości - nie lękajcie się”. Wśród eksponatów była m.in. fiol­ka z krwią zmarłego papieża oraz jego przedmioty osobiste wypożyczone z mu­zeum archidiecezjalnego w Krakowie. Argentyńskie media odnotowały, że dy­rektor tej placówki, ksiądz doktor Andrzej Nowobilski, obecny podczas cere­monii otwarcia wystawy jako jej kurator, pozdro­wił nawet zwiedzających w imieniu kardynała Dziwisza. Wybuchł jed­nak skandal, gdy okazało się, że za dostęp do relik­wii organizatorzy życzą sobie po 50 pesos od gło­wy - jakieś 25 zł. Sprawa trafiła w? końcu na biurko biskupa Buenos Aires, który ogło­sił, że „powiązanie kultu relikwii z dzia­łalnością komercyjną jest skandaliczne” i wyprosił wystawę ze swojej diecezji. Or­ganizatorzy ekspozycji i tak mieli zaplano­wane następne przystanki w Brazylii oraz w Chile, na odchodne poinformowali więc jedynie, że mają błogosławieństwo metro­polity krakowskiego i że wnieśli znaczący wkład w budowę Centrum Jana Pawła II.
Księża w Krakowie plotkowali, że ów wkład to milion dolarów, ale kuria zaprze­czyła jakiemukolwiek związkowi z argen­tyńską eskapadą. - I na tym się skończyło, Roma locuta, causa filii ta. Żadnych wy­jaśnień, dochodzeń - wzdycha ksiądz Tomasz, proboszcz spod Krakowa. - Pyta­li mnie o to parafianie. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Biskup Buenos Aires, który przegnał wystawę, to kardynał Jorge Bergoglio - od niespełna roku papież Franciszek. 27 kwietnia kanonizuje w Rzymie Jana Pa wda II. Natomiast w Polsce główne uroczystości kanonizacyjne odbędą się w łagiewnickim sanktuarium. Tego same­go dnia kard. Stanisław Dziwisz skończy 75 lat i zgodnie z prawem kanonicznym złoży na ręce papieża rezygnację z funk­cji metropolity krakowskiego. Wielu księży w archidiecezji liczy, że Franciszek ją przyjmie. Na liście potencjalnych następ­ców za pewniaka uchodzi 69-letni kardy­nał Stanisław Ryłko, szef Papieskiej Rady do spraw Świeckich. - Ale zna pan po­wiedzenie, że kto na konklawe wchodzi jako papież, ten wychodzi jako kardynał? - pyta ksiądz Piotr. - Z wyborem biskupów bywa podobnie.

Beton i darczyńcy
Kompleksu w Łagiewnikach z pewnoś­cią nie uda się ukończyć na kwietniową kanonizację Jana Pawła II, ale kardynał Dziwisz obstaje, że musi być gotowy na Światowe Dni Młodzieży - wielki religij­ny festiwal, który za dwa lata odbędzie się w Krakowie.
W niestabilnym gruncie białych mórz - grząskich osadów poeksploatacyjnych po dawnych krakowskich zakładach Solvay, w których podczas wojny kruszył wapień młody Karol Wojtyła - trzeba było zatopić na prawie 30 metrów kilkadzie­siąt potężnych betonowych wsporników, by posadowić fundamenty. Wykończenie w stylu nawiązującym do rzymskich i kra­kowskich wzorców architektonicznych (kamień i cegła) pochłania majątek.
- Nie mamy ani budżetu w świeckim rozumieniu, ani kredytu - tłumaczy znad planów budowy kustosz łagiewnickie­go centrum, ksiądz prałat Jan Kabziński.
- Budujemy metodą gospodarczą. Kie­dy są pieniądze, zlecamy to, co możemy sfinansować. Marzy mi się tutaj również dom pielgrzyma, może nawet hotel, ale z tym na razie musimy zaczekać.
- Kościelne budowanie często niestety tak wygląda; zaczynamy od pięknej idei, a po dwóch-trzech latach okazuje się, że nikt nie panuje nad kosztami, bo np. o wy­borze technologii izolacji fundamentów zdecydował nie inżynier budownictwa, tylko doktor teologii trynitarnej, który jest zausznikiem biskupa - rozkłada ręce ksiądz Kazimierz, były proboszcz jednej z krakowskich parafii.
Budowa idzie szybko, ale kosztuje co­raz więcej. Pieniądze wpłacają pielgrzy­mi, księża i możni sponsorzy. Niektórzy darczyńcy chętnie przyznają się do hoj­ności na rzecz centrum - jak np. zmarły w zeszłym roku Czesław Sawko, przed­siębiorca z Chicago, który dal na budowę 100 tysięcy dolarów, czy Fundacja Polska Miedź koncernu KGHM, która sfinansowała pokrycie kościelnego dachu.
Inni wolą jednak pozostać w cieniu. Na przykład władze Krakowa, które sprze­dały Centrum Jana Pawła II działki wy­cenione łącznie na ponad 4,6 miliona złotych za nieco ponad 93 tys. zł. Miasto - jedna z najbardziej zadłużonych pol­skich metropolii - udzieliło kupującemu aż 98 proc. rabatu w pełni legalnie, ale jakoś nie chwali się tym przed mieszkańcami, którym podnosi ceny biletów komunikacji miejskiej. A ekonom archidiecezji (i ku­stosz centrum), ks. Jan Kabziński, w wy­wiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” twierdzi, że kuria zapłaciła za miejskie grunty rynkową cenę.
Swoją szczodrością nie chwali się tak­że Kompania Węglowa, która sfinanso­wała budowę głównego ołtarza kościoła Jana Pawia II. „Newsweek” ustalił, że za­rząd państwowej spółki - która w zeszłym roku miała miliard złotych straty i właśnie szykuje się do zwolnienia blisko 900 osób - przekazał centrum milion zło­tych. Rzecznik Kompanii Węglowej Zbi­gniew Madej odmawia komentarza, podsuwa zamiast tego informację, że ofia­rę na budowę Centrum Jana Pawia II zło­żyły także inne spółki węglowe ze Śląska.
- Antyszambrowanie w krakowskiej ku­rii wielu menedżerów spółek skarbu pań­stwa traktuje jako formę ubezpieczenia przed bezrobociem - uśmiecha się ksiądz Kazimierz, były proboszcz z Krakowa.
Na swój sposób antyszambrują rów­nież krakowscy księża. Każdy proboszcz w archidiecezji co miesiąc dostaje „Biu­letyn Duszpasterski”, a z nim listę księ­ży, którzy wpłacili na budowę Centrum Jana Pawła II. Nazwisko i wysokość wpła­ty. Z wiejskich parafii idą datki po 100 zł, duże ośrodki miejskie wpłacają i po kilka tysięcy. - Oficjalnie ofiary są dobrowolne, ale każdy wie, że trzeba zapłacić przynaj­mniej raz w roku, jeśli chce się załatwić ja­kąś sprawę w kurii albo po prostu liczy się na awans - mówi ksiądz Tomasz.

Najbogatsza diecezja
Czy centrum upamiętniające Jana Pawła II to wydatek rzeczywiście przekraczają­cy możliwości krakowskiego Kościoła? Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć je­dynie kuria, ale nie zamierza. Ksiądz Jan Kabziński chętnie dzieli się szczegóła­mi inwestycji w Łagiewnikach, ale o sze­rzej pojętych finansach diecezji ani słowa. Rzecznik krakowskiej kurii ksiądz Robert Nęcek zbywa milczeniem prośbę o spot­kanie w tej sprawie, zaś szeregowi księ­ża zasłaniają się zakazem zwierzchników. Każdą próbę zerknięcia za mur, jaki polski Kościół wzniósł wokół swoich finansów, hierarchowie traktują jak atak na swoją suwerenność.
Ale archidiecezja krakowska jest praw­dopodobnie najbogatsza w Polsce. W odróżnieniu od biskupstw w innych częściach kraju udało jej się przejść przez dziejowe zawieruchy ze stosunkowo nie­wielkimi stratami materialnymi. Przede wszystkim zaś przetrwały miejskie archi­wa i księgi wieczyste, dzięki którym po 1989 r. Kościół mógł precyzyjnie udokumentować żądania wobec Krakowa i skar­bu państwa. To przyniosło efekty. Same grunty oddane krakowskim parafiom oraz kurii to jakieś 192 hektary rozsiane po całym mieście.
Jeszcze więcej odzyskały - i nadal odzy­skują - zakony, które nie podlegają kurii krakowskiej. Księża Misjonarze na Stradomiu są właścicielami kilkudziesięciu hektarów gruntów między Plantami a Wa­welem. Jezuici rządzą przy ul. Kopernika, również praktycznie w centrum. Domini­kanie mają kilkanaście hektarów w Nowej Hucie, a augustianie kilkadziesiąt hekta­rów na wschodzie miasta. Kościół walczy o swoje często dość brutalnie. Augustia­nie domagają się np. od skarbu państwa i Agencji Nieruchomości Rolnych odszkodowania za teren użytkowany przez szpital dziecięcy w Prokocimiu.
Majątek odzyskany od państwa nie jest jednali na sprzedaż. Jeszcze parę lat temu można by o tym pomyśleć. Gdy działała Komisja Majątkowa i ziemię lub odszko­dowania strona kościelna dostawała w za­sadzie od reki, krakowski Kościół chętnie spieniężał nowe nabytki. Zmieniło się to po rozwiązaniu Komisji i kolejnych skan­dalach ze sprzedażą oddanych nierucho­mości po niskich cenach albo sprzecznie z prawem. A już w ogóle nie do ruszenia są tzw. dobra martwej ręki, czyli mają­tek kościelny, który zapewnia utrzymanie parafiom.
- Wiele z nich żyje głównie z najmu kamienic i dzierżawy gruntów - tłuma­czy ksiądz Piotr. - Gdyby kardynał zaczął sprzedawać i to, żeby sfinansować bu­dowę centrum, miałby już przeciw sobie całą diecezję.
Sporą część kosztów dokończenia budo - wy mogłaby pewnie wyłożyć sama parafia mariacka. Przez lata proboszczem koś­cioła Mariackiego był ksiądz Bronisław Fidelus, obecnie odpowiedzialny za fi­nanse diecezji jej wikariusz generalny - de facto zastępca kardynała Dziwisza, z którym dobrze się zna jeszcze z semina­rium. Odzyskał (przy pomocy kręcącego się przy Komisji Majątkowej byłego ubeka Marka P.) wiele cennych nieruchomo­ści. Dziś parafia mariacka ma kilka ka­mienic w pobliżu Rynku Głównego, hotel Wit Stwosz i kilkadziesiąt hektarów ziemi w mieście.
A podobnych parafii można by pew­nie znaleźć więcej. Prof. Andrzej Oklejak, nieżyjący już pełnomocnik prezydenta Krakowa, szacował w 2009 roku wartość gruntów i nieruchomości przekazanych tutejszemu Kościołowi na około 600 mi­lionów złotych!
Czy archidiecezja nie mogłaby z tego sfinansować budowy Centrum Jana Pawła II? Ksiądz Piotr mówi, że w die­cezji pewnie nie zabrakłoby księży go­towych na sprzedaż części parafialnego majątku na taki cel. Wielu z nich Karol Wojtyła wyświęcił przecież osobiście. Tyle że kardynał Dziwisz daje im odczuć, że ich dni „z Karolem” nie mają tego sa­mego ciężaru gatunkowego, co jego czas z papieżem.
- W rezultacie - uśmiecha się smutno ksiądz Piotr - papieża, który wprowadził Kościół w XXI wiek, archidiecezja krakow­ska czci w stylu raczej średniowiecznym.
Ksiądz Kazimierz: - Kardynał Dziwisz nie zauważył wielkiej zmiany. W1978 roku wyjechał z Polski, w której słowo pryma­sa Wyszyńskiego było świętością, a wrócił do kraju, w którym wierni wymusili zmia­nę metropolity warszawskiego, gdy okazał się współpracownikiem SB. Kościół w Pol­sce też powoli się zmienia, wierni nie chcą być traktowani jak nieme owieczki, a księ­ża - jak narzędzia w ręku biskupów.

Imiona księży cytowanych w artykule zostały zmienione na ich prośbę

MAREK RABU

1 komentarz:

  1. Łacinę to trzeba umieć cytować...
    http://pl.wiktionary.org/wiki/Roma_locuta,_causa_finita
    A poza tym - Nihil novi...

    OdpowiedzUsuń