Żeby zebrać pieniądze
na największy pomnik Jana Pawła II, kardynał Dziwisz angażuje firmy państwowe,
wydaje książki, a nawet wykorzystuje fiolki z krwią papieża. Gigantyczny
majątek krakowskiego Kościoła pozostaje nietknięty.
Ulicę
Totus Tuus w krakowskich Łagiewnikach kończy wielki plac budowy. Na pierwszym
planie dzwonnica, obok ciężka bizantyjska bryła kościoła i dwa mniejsze
budynki. Za nimi powstaje trzeci, o wiele większy. Ponad 17 tys. metrów
kwadratowych multimedialnego muzeum pontyfikatu papieża Polaka, część Centrum
Jana Pawia II „Nie lękajcie się”. - Wielki człowiek, to i muzeum musi być
wielkie - kwituje przy papierosie jeden z budowlańców.
Koszty budowy przekroczyły już 120
milionów złotych, na dokończenie trzeba jeszcze co najmniej drugie tyle.
To muzeum nigdy by nie powstało,
gdyby nie kardynał Stanisław Dziwisz. „Byłem przy nim prawie 40 lat” - pisał w
książce „Świadectwo”. „Zawsze przy nim. Zawsze u jego boku. A teraz, w chwili
śmierci, poszedł sam. (...) Po tamtej stronie, kto mu towarzyszy?”. Od śmierci
Jana Pawła II krakowski metropolita przy każdej okazji podkreśla, że nigdy nie
przestał towarzyszyć papieżowi z Polski. Dlatego - jak nie bez złośliwości
notuje w książce „Personalnik osobisty” ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski - jest
„jedynym biskupem katolickim, któremu za życia wystawiono pomniki w jego
własnej diecezji”. Najnowszy, w rodzinnej Rabie Wyżnej, kardynał poświęcił
osobiście. Klęczy na nim przed Janem Pawłem II.
Teraz powstaje pomnik w Łagiewnikach.
Dzięki zaangażowaniu oraz uporowi kardynała. I jego pieniądzom. Sam Dziwisz
jest największym sponsorem budowy. W oficjalnych bilansach centrum wpłaty od
krakowskiego metropolity nie są podane, z nieoficjalnych informacji „Newsweeka”
wynika, że mogło to być nawet 40 min zł. Skąd katolicki duchowny miał tyle
pieniędzy? To wpływy ze sprzedaży książki „Świadectwo”. Wspomnienia Dziwisza z
lat sekretarzowania Karolowi Wojtyle były międzynarodowym hitem. Tylko w
Polsce sprzedano milion egzemplarzy.
Budowę wesprze także publikacja
prywatnych zapisków Jana Pawła II w krakowskim Znaku. Kardynał udostępnił je
wydawnictwu, które w zamian ma przekazać datek na budowę Centrum Jana Pawła
II. Kiedy? Nie wiadomo. Ile dokładnie? Znak zdradza jedynie, że kwota zależeć
będzie od sprzedaży. Zgodnie z ostatnią wolą papieża jego osobiste notatki
miały zostać zniszczone, ale kardynał postanowił zachować je dla potomności.
Niechętni mu duchowni i mówią, że Dziwisz bez skrupułów zawłaszcza wszystko,
co ma związek z papieżem Polakiem.
Kuria krakowska stała się np.
źródłem papieskich relikwii, choć szafarzem tak ważnych dla katolików dóbr
powinna być zwyczajowo Stolica Apostolska. Choć sam kardynał w wywiadzie z 2011
r. podkreślał, że „zasada nasza będzie taka, by za bardzo nie rozszerzać czci
krwi Jana Pawła II”, to szybko rośnie liczba kościołów, którym przekazuje
takie relikwie. Jedna fiolka krwi trafiła nawet do Roberta Kubicy! Kuria w
Krakowie ma w zanadrzu jeszcze ząb Jana Pawła II, który lekarze musieli mu
usunąć w maju 1981 r., gdy walczyli o jego życie po zamachu, oraz spory zapas
watykańskich różańców, którymi zwykł obdarowywać uczestników prywatnych
audiencji.
- Ktoś w kurii wpadł też na
pomysł, żeby urządzić w ciężarówce mobilne muzeum Jana Pawła II. Za kilka
tysięcy złotych można je zamówić do parafii, jeździ więc po Polsce i zarabia
na budowę centrum. Ale czy to ma jeszcze coś wspólnego z nauczaniem naszego
papieża? - rozkłada ręce ksiądz Tomasz, proboszcz jednej z podkrakowskich parafii.
Część księży nie ma wątpliwości. -
Cel jest oczywiście szczytny. Szkoda tylko, że coraz częściej uświęca środki -
ksiądz Piotr, wikary malej krakowskiej parafii, zafrasowany trze policzek.
W czerwcu 2012 roku w Buenos Aires
otwarto wystawę „Relikwie Jana Pawia II. Droga do świętości - nie lękajcie
się”. Wśród eksponatów była m.in. fiolka z krwią zmarłego papieża oraz jego
przedmioty osobiste wypożyczone z muzeum archidiecezjalnego w Krakowie.
Argentyńskie media odnotowały, że dyrektor tej placówki, ksiądz doktor Andrzej
Nowobilski, obecny podczas ceremonii otwarcia wystawy jako jej kurator, pozdrowił
nawet zwiedzających w imieniu kardynała Dziwisza. Wybuchł jednak skandal, gdy
okazało się, że za dostęp do relikwii organizatorzy życzą sobie po 50 pesos od głowy - jakieś 25 zł. Sprawa trafiła w? końcu na biurko
biskupa Buenos Aires, który ogłosił, że „powiązanie kultu relikwii z działalnością
komercyjną jest skandaliczne” i wyprosił wystawę ze swojej diecezji. Organizatorzy
ekspozycji i tak mieli zaplanowane następne przystanki w Brazylii oraz w
Chile, na odchodne poinformowali więc jedynie, że mają błogosławieństwo metropolity
krakowskiego i że wnieśli znaczący wkład w budowę Centrum Jana Pawła II.
Księża w Krakowie plotkowali, że
ów wkład to milion dolarów, ale kuria zaprzeczyła jakiemukolwiek związkowi z
argentyńską eskapadą. - I na tym się skończyło, Roma locuta, causa filii ta.
Żadnych wyjaśnień, dochodzeń - wzdycha ksiądz Tomasz, proboszcz spod Krakowa.
- Pytali mnie o to parafianie. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Biskup Buenos Aires, który
przegnał wystawę, to kardynał Jorge Bergoglio - od
niespełna roku papież Franciszek. 27 kwietnia kanonizuje w Rzymie Jana
Pa wda II. Natomiast w Polsce główne uroczystości kanonizacyjne odbędą się w
łagiewnickim sanktuarium. Tego samego dnia kard. Stanisław Dziwisz skończy 75
lat i zgodnie z prawem kanonicznym złoży na ręce papieża rezygnację z funkcji
metropolity krakowskiego. Wielu księży w archidiecezji liczy, że Franciszek ją
przyjmie. Na liście potencjalnych następców za pewniaka uchodzi 69-letni kardynał
Stanisław Ryłko, szef Papieskiej Rady do spraw Świeckich. - Ale zna pan powiedzenie,
że kto na konklawe wchodzi jako papież, ten wychodzi jako kardynał? - pyta ksiądz Piotr. - Z wyborem biskupów bywa podobnie.
Beton i darczyńcy
Kompleksu w Łagiewnikach z pewnością
nie uda się ukończyć na kwietniową kanonizację Jana Pawła II, ale kardynał
Dziwisz obstaje, że musi być gotowy na Światowe Dni Młodzieży - wielki religijny
festiwal, który za dwa lata odbędzie się w Krakowie.
W niestabilnym gruncie białych
mórz - grząskich osadów poeksploatacyjnych po
dawnych krakowskich zakładach Solvay, w których podczas wojny kruszył
wapień młody Karol Wojtyła - trzeba było zatopić na prawie 30 metrów kilkadziesiąt
potężnych betonowych wsporników, by posadowić fundamenty. Wykończenie w stylu
nawiązującym do rzymskich i krakowskich wzorców architektonicznych (kamień i
cegła) pochłania majątek.
- Nie mamy ani budżetu w świeckim
rozumieniu, ani kredytu - tłumaczy znad planów budowy kustosz łagiewnickiego
centrum, ksiądz prałat Jan Kabziński.
- Budujemy metodą gospodarczą. Kiedy
są pieniądze, zlecamy to, co możemy sfinansować. Marzy mi się tutaj również dom
pielgrzyma, może nawet hotel, ale z tym na razie musimy zaczekać.
- Kościelne budowanie często
niestety tak wygląda; zaczynamy od pięknej idei, a po dwóch-trzech latach
okazuje się, że nikt nie panuje nad kosztami, bo np. o wyborze technologii
izolacji fundamentów zdecydował nie inżynier budownictwa, tylko doktor teologii
trynitarnej, który jest zausznikiem biskupa - rozkłada ręce ksiądz Kazimierz,
były proboszcz jednej z krakowskich parafii.
Budowa idzie szybko, ale kosztuje
coraz więcej. Pieniądze wpłacają pielgrzymi, księża i możni sponsorzy.
Niektórzy darczyńcy chętnie przyznają się do hojności na rzecz centrum - jak
np. zmarły w zeszłym roku Czesław Sawko, przedsiębiorca z Chicago, który dal na budowę 100
tysięcy dolarów, czy Fundacja Polska Miedź koncernu KGHM, która sfinansowała
pokrycie kościelnego dachu.
Inni wolą jednak pozostać w
cieniu. Na przykład władze Krakowa, które sprzedały Centrum Jana Pawła II
działki wycenione łącznie na ponad 4,6 miliona złotych za nieco ponad 93 tys.
zł. Miasto - jedna z najbardziej zadłużonych
polskich metropolii - udzieliło kupującemu aż 98 proc. rabatu w pełni
legalnie, ale jakoś nie chwali się tym przed mieszkańcami, którym podnosi ceny
biletów komunikacji miejskiej. A ekonom archidiecezji (i kustosz centrum), ks.
Jan Kabziński, w wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” twierdzi, że kuria
zapłaciła za miejskie grunty rynkową cenę.
Swoją szczodrością nie chwali się
także Kompania Węglowa, która sfinansowała budowę głównego ołtarza kościoła
Jana Pawia II. „Newsweek” ustalił, że zarząd państwowej spółki - która w
zeszłym roku miała miliard złotych straty i właśnie szykuje się do zwolnienia
blisko 900 osób - przekazał centrum milion złotych. Rzecznik Kompanii Węglowej
Zbigniew Madej odmawia komentarza, podsuwa zamiast tego informację, że ofiarę
na budowę Centrum Jana Pawia II złożyły także inne spółki węglowe ze Śląska.
- Antyszambrowanie w krakowskiej
kurii wielu menedżerów spółek skarbu państwa traktuje jako formę
ubezpieczenia przed bezrobociem - uśmiecha się ksiądz Kazimierz, były proboszcz
z Krakowa.
Na swój sposób antyszambrują również
krakowscy księża. Każdy proboszcz w archidiecezji co miesiąc dostaje „Biuletyn
Duszpasterski”, a z nim listę księży, którzy wpłacili na budowę Centrum Jana
Pawła II. Nazwisko i wysokość wpłaty. Z wiejskich parafii idą datki po 100 zł,
duże ośrodki miejskie wpłacają i po kilka tysięcy. - Oficjalnie ofiary są
dobrowolne, ale każdy wie, że trzeba zapłacić przynajmniej raz w roku, jeśli
chce się załatwić jakąś sprawę w kurii albo po prostu liczy się na awans -
mówi ksiądz Tomasz.
Najbogatsza diecezja
Czy centrum upamiętniające Jana
Pawła II to wydatek rzeczywiście przekraczający możliwości krakowskiego
Kościoła? Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć jedynie kuria, ale nie zamierza.
Ksiądz Jan Kabziński chętnie dzieli się szczegółami inwestycji w Łagiewnikach,
ale o szerzej pojętych finansach diecezji ani słowa. Rzecznik krakowskiej
kurii ksiądz Robert Nęcek zbywa milczeniem prośbę o spotkanie w tej sprawie,
zaś szeregowi księża zasłaniają się zakazem zwierzchników. Każdą próbę zerknięcia
za mur, jaki polski Kościół wzniósł wokół swoich finansów, hierarchowie
traktują jak atak na swoją suwerenność.
Ale archidiecezja krakowska jest
prawdopodobnie najbogatsza w Polsce. W odróżnieniu od biskupstw w innych
częściach kraju udało jej się przejść przez dziejowe zawieruchy ze stosunkowo
niewielkimi stratami materialnymi. Przede wszystkim zaś przetrwały miejskie
archiwa i księgi wieczyste, dzięki którym po 1989 r. Kościół mógł precyzyjnie
udokumentować żądania wobec Krakowa i skarbu państwa. To przyniosło efekty.
Same grunty oddane krakowskim parafiom oraz kurii to jakieś 192 hektary rozsiane po
całym mieście.
Jeszcze więcej odzyskały - i nadal
odzyskują - zakony, które nie podlegają kurii krakowskiej. Księża Misjonarze
na Stradomiu są właścicielami kilkudziesięciu hektarów gruntów między Plantami
a Wawelem. Jezuici rządzą przy ul. Kopernika, również praktycznie w centrum.
Dominikanie mają kilkanaście hektarów w Nowej Hucie, a augustianie
kilkadziesiąt hektarów na wschodzie miasta. Kościół walczy o swoje często dość brutalnie. Augustianie domagają się np.
od skarbu państwa i Agencji Nieruchomości Rolnych
odszkodowania za teren użytkowany przez szpital dziecięcy w Prokocimiu.
Majątek odzyskany od państwa nie
jest jednali na sprzedaż. Jeszcze parę lat temu można by o tym pomyśleć. Gdy
działała Komisja Majątkowa i ziemię lub odszkodowania strona kościelna
dostawała w zasadzie od reki, krakowski Kościół chętnie spieniężał nowe
nabytki. Zmieniło się to po rozwiązaniu Komisji i kolejnych skandalach ze
sprzedażą oddanych nieruchomości po niskich cenach albo sprzecznie z prawem. A
już w ogóle nie do ruszenia są tzw. dobra martwej ręki, czyli majątek
kościelny, który zapewnia utrzymanie parafiom.
- Wiele z nich żyje głównie z
najmu kamienic i dzierżawy gruntów - tłumaczy ksiądz Piotr. - Gdyby kardynał
zaczął sprzedawać i to, żeby sfinansować budowę centrum, miałby już przeciw
sobie całą diecezję.
Sporą część kosztów dokończenia
budo - wy mogłaby pewnie wyłożyć sama parafia mariacka. Przez lata proboszczem
kościoła Mariackiego był ksiądz Bronisław Fidelus, obecnie odpowiedzialny za
finanse diecezji jej wikariusz generalny - de facto zastępca kardynała
Dziwisza, z którym dobrze się zna jeszcze z seminarium. Odzyskał (przy pomocy
kręcącego się przy Komisji Majątkowej byłego ubeka Marka P.) wiele cennych
nieruchomości. Dziś parafia mariacka ma kilka kamienic w pobliżu Rynku
Głównego, hotel Wit Stwosz i kilkadziesiąt hektarów ziemi w mieście.
A podobnych parafii można by pewnie
znaleźć więcej. Prof.
Andrzej Oklejak, nieżyjący już pełnomocnik
prezydenta Krakowa, szacował w 2009 roku wartość gruntów i nieruchomości
przekazanych tutejszemu Kościołowi na około 600 milionów złotych!
Czy archidiecezja nie mogłaby z
tego sfinansować budowy Centrum Jana Pawła II? Ksiądz Piotr mówi, że w diecezji
pewnie nie zabrakłoby księży gotowych na sprzedaż części parafialnego majątku
na taki cel. Wielu z nich Karol Wojtyła wyświęcił przecież osobiście. Tyle że
kardynał Dziwisz daje im odczuć, że ich dni „z Karolem” nie mają tego samego
ciężaru gatunkowego, co jego czas z papieżem.
- W rezultacie - uśmiecha się
smutno ksiądz Piotr - papieża, który wprowadził Kościół w XXI wiek,
archidiecezja krakowska czci w stylu raczej średniowiecznym.
Ksiądz Kazimierz: - Kardynał
Dziwisz nie zauważył wielkiej zmiany. W1978 roku wyjechał z Polski, w której
słowo prymasa Wyszyńskiego było świętością, a wrócił do kraju, w którym wierni
wymusili zmianę metropolity warszawskiego, gdy okazał się współpracownikiem
SB. Kościół w Polsce też powoli się zmienia, wierni nie chcą być traktowani
jak nieme owieczki, a księża - jak narzędzia w ręku biskupów.
Imiona księży cytowanych w artykule zostały zmienione na
ich prośbę
MAREK RABU
Łacinę to trzeba umieć cytować...
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wiktionary.org/wiki/Roma_locuta,_causa_finita
A poza tym - Nihil novi...