poniedziałek, 3 lutego 2014

Dzięki, przyjacielu



Rzecznika PiS Adama Hofmana i przedsiębiorcę Roberta Pietryszyna łączy wiele: finansowe zobowiązania wspólne inwestycje oraz kilka biznesowych kontaktów.
Plus oczywiście przyjaźń.


Mówi funkcjonariusz CBA: - Po odkryciu ruchów na koncie Hofmana mogliśmy rozjechać go operacyjnie. Założyć mu obserwa­cję, wystąpić o podsłuch. Facet powinien się cieszyć, że zmieniliśmy metody i nie działamy jak za czasów PiS, bo byłby skończony.
Sprawa rzecznika PiS zaczęła się nie­winnie, jeszcze w 2012 r. Podczas rutyno­wej weryfikacji oświadczeń majątkowych Hofmana funkcjonariusze Biura zwróci­li uwagę, że nie zgadza się jedna z kwot, i rozpoczęli kontrolę. Szybko okaza­ło się, że poseł nie jest skory do współ­pracy. CBA wystąpiło do niego z prośbą o wgląd w jego historię bankową, ale do­stało odmowę. Zgodę ostatecznie wydał sąd, przychylając się do zastrzeżeń Biura.
Funkcjonariusze odkryli kilkanaście zastanawiających przelewów: serię po­życzek od zaprzyjaźnionego biznesmena Roberta Pietryszyna, łącznie na 70 tys. zł, oraz 6 własnych wpłat gotówkowych na ok. 140 tysięcy. Poseł poproszony o wyjaśnienie tych ruchów zaczął się plątać. Przedstawiona przez niego wersja była nielogiczna i mijała się z faktami.
W efekcie CBA złożyło do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnie­nia przestępstwa - co ciekawe, skierował je dyrektor departamentu postępowań kontrolnych Wojciech Śmigielski, za­trudniony w Biurze jeszcze w czasach Mariusza Kamińskiego. Hofman błyska­wicznie zrezygnował z funkcji rzeczni­ka PiS i zawiesił członkostwo w partii. Do kamer oświadczył zaś, że akcja jest polityczna i ma przykryć infoaferę.
„Newsweek” przeanalizował akta pro­kuratury dotyczące tej sprawy.

Notoryczny debet
Kluczem do relacji Hofmana i Pietry­szyna są trzy słowa: przyjaźń, pomoc i pieniądze.
Z materiałów prokuratury: „Relacje między wskazanymi są przyjacielskie (...). Robert Pietryszyn nie jest w stanie przypomnieć sobie, kiedy po raz pierwszy udzielił pożyczki Adamowi Hofmanowi, nie traktował tego jako pożyczki, ale jako pomoc koledze (...). Kiedy Adam Hofman został posłem, udzielił Pietryszynowi peł­nomocnictw do rachunku bankowego”. Gdy poseł popadał w finansowe kłopo­ty, Pietryszyn zasilał jego konto własnymi oszczędnościami i sam opłacał za niego rachunki. Hofman, jak sam przyznał, traktował te wpłaty jedynie jako „wspar­cia przyjacielskie na krótki okres”. Składając wyjaś­nienia w CBA, wyraźnie zaznaczył: „Nie były to pożyczki. Zwrot nastę­pował w miarę szybko z moich rachunków, a w części zwraca­łem w gotówce. Nie zostały spisa­ne żadne umo­wy”. Zaufanie między przyja­ciółmi było tak duże, że dzię­ki dostępo­wi do konta Hofmana Pietryszyn mógł sam zwracać sobie pieniądze. Nie było to jednak ła­twe, bo poseł - jak stwierdzili funkcjo­nariusze Biura - notorycznie miał debet na kontach.
CBA skontrolowało finanse Hofmana z lat 2007-2012. W tym czasie rzecznik PiS prowadził dwa rachunki: prywatne Multikonto Aquarius i poselskie Multikonto Business Class. Pietryszyn, który miał dostęp do tego drugiego rachunku, pożyczał mu w tym okresie pieniądze kil­kakrotnie na łączną kwotę 70 tys. zł. We­dług CBA na koncie posła widnieje ślad jedynie po zwrocie 20 tys. zł. Widać za to, że Hofman nie tylko odbierał pienią­dze od przyjaciela, lecz także sam zasilał swoje konto. W latach 2007-2010 doko­nał sześciu gotówkowych wpłat na ok. 140 tys. zł.
Jak ustalił „Newsweek” wyjaśnienia, jakie Hofman złożył w CBA i prokuratu­rze, są nielogiczne i wzajemnie się wy­kluczają. Dodatkowo część z nich stoi w sprzeczności z faktami potwierdzony­mi w dokumentach.

Inwestycja w kominy
Pierwsza z niejasności dotyczy pożyczki 20 tys. zł z 8 września 2008 r. Poseł zwró­cił tę kwotę już po 11 dniach: najpierw wpłacił sobie gotówkę na konto, a potem zrobił przelew zwrotny do Pictryszyna zatytułowany „Dzięki, przyjacielu”. Skąd wziął pieniądze? Z jego zeznań złożonych w CBA wynika, że ze sprzedaży merce­desa klasy A. To jednak niemożliwe, bo auto zostało sprzedane dopiero rok póź­niej, w październiku 2009 r. W prokura­turze Hofman zmienił wersję i zeznał, że 20 tys. pochodziło z oszczędności trzymanych w domu oraz ze sprzedaży dział­ki dokonanej przez żonę w marcu 2008 r. Jednak i ta wersja nie jest logiczna. Wy­chodzi bowiem na to, że Hofman po­życzał pieniądze od przyjaciela, kiedy miał własne oszczędności, a jego żona dysponowała pokaźną sumą uzyskaną ze sprzedaży działki.
Drugi dziwny ruch to wpłata własna 13,8 tys. zł na konto biura poselskiego do­konana 24 lipca 2008 r. W CBA Hofman stwierdził, że gotówka pochodziła z do­mowych oszczędności, a w prokuraturze - że ze sprzedaży działki.
Kolejna rozbieżność dotyczy pożycz­ki 30 tys. zł, której Pietryszyn udzielił posłowi 7 lipca 2009 r. W CBA Hofman zeznał, że potrzebował pieniędzy na re­mont mieszkania we Wrocławiu, a ich zwrot pokrył z kredytu hipotecznego. Jed­nak i to jest nie do końca logiczne: ostat­nią transzę tego kredytu Hofman dostał na dziewięć miesięcy przed otrzymaniem przelewu od Pietryszyna. Po co więc po­życzał pieniądze od przyjaciela, skoro w tym czasie dysponował środkami z kre­dytu? W prokuraturze ta wersja uległa modyfikacji. Hofman wyjaśnił, że zwró­cił Pietryszynowi pieniądze w gotówce. Miał je uzyskać ze sprzedaży działki oraz z kolejnej pożyczki: tym razem z Sejmu. Na pytanie, dlaczego funkcjonariuszom biura przedstawił wersję z kredytem hipotecznym, stwierdził, że się pomylił.
Równie zastanawiająco wyglądają tłu­maczenia Hofmana dotyczące wpła­ty własnej 25 tys. zł z września 2007 r., a więc ze schyłkowego okresu rządów PiS. Wpłata nosiła tytuł „wesele” i zosta­ła szybko przelana na konto biura z do­piskiem „działalność biura”. Poseł zeznał w CBA, że pieniądze pochodziły z ko­pert otrzymanych na ślubie, na którym świadkiem był zresztą Pietryszyn. Prob­lem jednak w tym, że uroczystość odbyła się w lutym 2007 r., czyli siedem miesię­cy wcześniej. Poza tym, czy można uwie­rzyć, że poseł przeznaczył pieniądze z wesela na działalność biura opłacanego ze środków kancelarii Sejmu?
Trudno też racjonalnie wyjaśnić dwie pożyczki - obie po 10 tysięcy zło­tych - z 18 i 21 stycznia 2008 r. Hof­man zeznał, że oddał je w dwóch ratach: 22 stycznia i 8 kwietnia. Pieniądze mia­ły pochodzić z wrocławskiego komisu sa­mochodowego, w którym poseł sprzedał 10-letnie bmv 740. Tyle tylko, że na ra­chunkach polityka PiS nie ma śladu po tych zwrotach. Hofman i na to znalazł wytłumaczenie: gotówkę z komisu ode­brał jego brat i wpłacił ją prosto na konto Pietryszyna. Zastanawiające jest jednak co innego: po co w ogóle poseł pożyczał te pieniądze? Według oświadczenia ma­jątkowego jeszcze trzy tygodnie przed pożyczką miał 50 tys. zł oszczędności. Dziwne jest też to, że pożyczka nie zo­stała zwrócona za jednym razem, a - jak wynika z oświadczenia Hofmana - bmw było wówczas warte 20 tys. zł. Oznacza to, że z jego sprzedaży można było pokryć zwrot obu pożyczek naraz.
Niespójnie wyglądają też tłumacze­nia dotyczące wpłaty własnej 35 tys. zł z 13 maja 2008 r. Poseł jeszcze tego same­go dnia przeznaczył te pieniądze na za­kup akcji Wadeksu, wrocławskiej firmy zajmującej się sprzedażą kominów (w tę samą zainwestował też wtedy Pietryszyn, kupując akcje warte 55 tys. zł). W CBA Hofman stwierdził, że pieniądze na ak­cje pochodziły ze sprzedaży kolejnego sa­mochodu: audi A3 należącego do żony. Niestety w tamtym okresie samochód był wart jedynie 25 tys. zł. W prokuraturze wersja została więc uzupełniona: pozosta­ła gotówka miała pochodzić z domowych oszczędności. Co ciekawe, wspólna inwe­stycja w kominy szybko przyniosła przyjaciołom spory zysk. Na początku czerwca kurs spółki poszybował o 47,37 procent.

Adam Hofman i Robert Pietryszyn to pa­pużki nierozłączki. Razem inwestują, spędzają urlopy, jeżdżą na mecze repre­zentacji, biesiadują i skaczą ze spado­chronami. W dobrej komitywie są także ich żony. Hofman mawia, że Pietryszyn jest dla niego jak brat, a Pietryszyn - że Hofman to prawie rodzina.
Ich przyjaźń rozkwitła pod koniec lat 90. we wrocławskim akademiku Kred­ka. Chociaż Hofman i Pietryszyn studio­wali na różnych wydziałach - pierwszy na politologii, a drugi na prawie - to od razu przypadli sobie do gustu. Z wyjaś­nień złożonych w prokuraturze przez
Pietryszyna wynika, że najpierw zamiesz­kali w jednym pokoju, a na piątym roku wyprowadzili się do wspólnie wynajętego mieszkania. Do PiS też przystąpili razem, chociaż pomysłodawcą był Hofman. To zresztą znamienne: Pietryszyna zawsze ciągnęło do biznesu, a jego przyjaciela interesowała władza.
Jej namiastkę obaj dostali szybko. Hof­man został szefem młodzieżówki we Wrocławiu, a Pietryszyn - w Opolu. Tan­dem działał szybko i z rozmachem. Ró­wieśników wycinał bez litości i szukał dojścia do partyjnej starszyzny: wicepre­zesa PiS Adama Lipińskiego i Zbigniewa Ziobry, niesionego popularnością z komi­sji śledczej ds. afery Rywina.
W 2005 r. podział ról był już dokładnie rozpisany: Hofman idzie do dużej polityki - kandyduje do parlamentu i przeprowa­dza się do Warszawy, a Pietryszyn zosta­je we Wrocławiu i czeka na swoją szansę. Pierwszy sygnał do ataku dał Hofman w marcu 2006 r. Wyszedł na sejmową mównicę i przy pełnej sali puścił wiązan­kę, której nie powstydziłby się pierwszy bulterier III RP. Po nazwiskach zaatako­wał Donalda Tuska i Grzegorza Napieralskiego, mówił o układzie i pokrzykiwał. Wystąpienia w pierwszej ławie wysłuchał Jarosław Kaczyński.
W maju - jakby w nagrodę - Hofman został wybrany do bankowej komisji śled­czej, a miesiąc później partia przypomnia­ła sobie o jego wrocławskim przyjacielu. 27-letni Pietryszyn zaczął zdobywać sta­nowiska w kolejnych spółkach, takich jak PGE Obrót, Energa Elektrociepłow­nia w Kaliszu (z tego miasta pochodzi Hofman), Dolfamex, Pri-Bazalt, PGE Dystrybucja i Ruch SA. Zwieńczeniem tej błyskotliwej kariery była prezesu­ra w Zagłębiu Lubin, klubie piłkarskim sponsorowanym przez KGHM.
Wspomina jeden z polityków Platfor­my: - Robert i Adam, który pojawiał się w tamtym czasie na meczach Zagłębia, zachowywali się jak królowie życia. Byli butni i przekonani, że mogą wszystko.
Bo rzeczywiście mogli. W 2007 r. ko­lega Pietryszyna został wiceprezesem miedziowego giganta, a żona Hofma­na dostała w nim stanowisko specjali­sty (z materiałów prokuratury wynika, że jej pensja wynosiła ok. 6,5 tys. zł). Sze­rokim strumieniem płynęły też pienią­dze do Zagłębia. Trzeba przyznać, że PiS-owski prezes umiał zrobić z nich po­żytek: klub pod jego rządami zdobył mi­strzostwo Polski, otrząsnął się z korupcji i rozpoczął budowę nowego stadionu. Honorowym gościem na jego otwarciu był ówczesny premier Jarosław Kaczyń­ski, któremu Pietryszyn wręczył klubową koszulkę z nazwiskiem Kaczyński.
Gdy do władzy doszła Platforma, Pie­tryszyn zaczął jednak odbijać od PiS. Złożył partyjną legitymację i związał się z ekipą prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Dziś jest prezesem komu­nalnej spółki Wrocław 2012, zarządza­jącej tamtejszym stadionem. Przyjaźń przetrwała tę próbę. Hofmana i Pietryszy­na do dziś łączy zresztą nie tylko towarzy­ska zażyłość, lecz także kilka kontaktów biznesowych. Jednym z nich jest spółka One Million Solutions, która w ubiegłym roku wyświadczyła PiS usługi reklamo­we warte 44 tys. zł. Jej prokurentem jest Michał Wiórkiewicz, przyjaciel Hofmana i były asystent Jarosława Kaczyńskiego, a prezesem - 23-letni Artur Pietryszyn. Niestety, nie udało nam się ustalić, jakie relacje rodzinne łączą obu Pietryszynów. Na nasze pytania nie odpowiedzieli ani Michał Wiórkiewicz, ani Robert Pietry­szyn, który podobnie jak Hofman w ogóle nie chciał rozmawiać z „Newsweekiem”.

****

Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim, która badała finanse posła Hofmana, ostatecznie odmówiła wszczęcia śledztwa w jego sprawie. Sta­ło się tak dlatego, że rzecznik PiS w cza­sie trwania postępowania sprawdzającego zapłacił zaległy podatek od zaciągniętych pożyczek (zawiadomienie CBA dotyczy­ło jedynie przestępstwa skarbowego). Czy to oznacza, że sprawa jest już definityw­nie zamknięta? Niekoniecznie. Jak nieofi­cjalnie dowiedział się „Newsweek”, Biuro rozważa wszczęcie kontroli oświadczeń majątkowych Pietryszyna, w ramach któ­rej na pewno zostanie sprawdzona histo­ria jego kont. Gdyby okazało się, że któraś z pożyczek jednak nie została zwrócona, Hofman miałby poważne kłopoty. Za niewykazanie niespłaconych zobowiązań w oświadczeniach majątkowych grożą prokuratorskie zarzuty.


MICHAŁ KRZYMOWSKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz