wtorek, 18 lutego 2014

Pan poseł jest dżentelmenem



Poseł Piotr Szeliga umie dziewczynę komplementować. I to powoduje jego polityczne kłopoty.

Aneta pamięta, że wyróżniał się z tłumu pasażerów na lot­nisku Rzeszów Jesionka. Od razu było widać, że to ktoś ważny: ładny garnitur, eleganckie buty i przez cały czas, gdy obsługiwała gości w kawiarni, nie odrywał od niej wzroku.
- Obserwował każdy mój ruch - wspo­mina Aneta, która była kelnerką w jednym z lotniskowych barów. - A gdy wychodził, wręczył mi zapisaną karteczkę. Był na niej numer telefonu i imię Tomek.
Aneta nie bardzo potrafi wytłuma­czyć, dlaczego do niego zadzwoniła.
Może dlatego, że Tomek był z innego świata: zawsze taki elegancki, latał tylko samolotami, ciągle zmieniał numery telefonów i bardzo ciekawie opowiadał.
- I mówił takie miłe rzeczy, bo umiał dziewczynę komplementować - wspomina Aneta.
Że jest kimś ważnym, okazało się już podczas pierwszego spotkania, kiedy pomachał Anecie jakąś tabliczką i powie­dział, że dzięki niej wjeżdża na teren Sejmu w Warszawie i nikt go nie może zatrzymać. Powiedział jeszcze, że jest z Biłgoraja. Dzięki temu Aneta szybko znalazła więcej informacji w internecie. Tam przeczyta­ła, że Tomek ma 37 lat, jest niedoszłym księdzem, nauczycielem niemieckiego, ojcem rocznego Piotrusia, mężem Angeliny i naprawdę nazywa się Piotr Szeliga, fest konserwatywnym posłem Solidarnej Polski, wcześniej PiS i dlatego dość często bywa na lotnisku w Jesionce.
Gdy jest w Rzeszowie, zawsze próbuje się umówić z poznaną na lotnisku kelnerką. Podjeżdża swoim granatowym oplem i wy­wozi w ustronne miejsce do lasu. Albo do luksusowego hotelu Rzeszów (doba kosztuje tam prawie 400 zł, ale za wszystko przecież płaci Kancelaria Sejmu).
- Potem zwykle odwoził mnie do domu - wspomina Aneta.

BĄDŹ MĄDRA
Jak na członka Parlamentarnego Zespołu na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej
poseł Szeliga zacho­wuje najwyższe standardy bezpieczeństwa. E-maile do Anety wysyła z adresu Tomasz Dziss, a SMS-y z osobnego numeru telefonu, który ma tylko dla niej. Tłumaczy, że to dla bezpieczeństwa.
Romans trwa do listopada ubiegłego roku. Aneta zrywa kontakty. Prosi, by Szeliga dał jej spokój, bo chce zostać ze swoim chłopakiem. Prosi, by poseł do niej nie dzwonił, nie pisał, nie szukał kontaktu, bo chłopak coś podejrzewa.
Szeliga błyskawicznie odpisuje: „Po­kasuj SMS -y i nic mu nie mów. Bo mam ochronę i żeby nie miał kłopotów. Powiem ci, jak się spotkamy. Bądź mądra”. Przez telefon mówi jeszcze, że jak chłopak Anety będzie się zbyt mocno nim interesował, to może się nim zająć ABW.
I milknie. W grudniu ma już inny kłopot. Wybucha bomba. Lubelska prostytutka oskarża posła Szeligę, że nie zapłacił jej za usługę. On zaś twierdzi, że do niczego nie doszło, tylko grupa szantażystów doma­gała się od niego pieniędzy, bo nagrali jego rozmowę z kobietą, która potem okazała się prostytutką. Szantażystów ujęto dzięki informacjom posła.
Po ujawnieniu skandalu Szeliga zawiesił swoje członkostwo w klubie Solidarnej Polski i napisał oświadczenie dla prasy: „Jestem osobą, wobec której grupa przestępcza przygotowała zorganizowaną prowokację. Nie uległem tej prowokacji ani próbie szantażu. Natychmiast poinformowałem o wszystkim policję”.
Nawet posłom z klubu Solidarnej Polski trudno było uwierzyć w informacje o Szelidze i prostytutce. - Jesteśmy małym klubem, znamy się i panuje u nas rodzinna atmosfera - mówi jedna z osób związanych z Solidarną Polską. - Nikt go nie podej­rzewał. Ma fajną żonę, zdjęcia synka nam często rozsyła na komórki, więc nikt go nie podejrzewał.
Kolegom w klubie często powtarzał, że bardzo kocha żonę i nigdy by jej nie zdradził. Ale gdy takie zdanie ukazało się w publikacji „Super Expressu” w której opisano przygody posła z prostytutką, miał do kolegów duże pretensje, że o tym publicznie wspomnieli.

LUBISZ MNIE
Polityczna kariera 37-letniego Piotra Szeligi jest dość krótka. Cztery lata temu został radnym PiS w Biłgoraju, a rok później trafił na listy wyborcze PiS. Jego wygrana nawet dla PiS była dużym zaskoczeniem, bo w partii nikt go bliżej nie znał.
Zaraz po wyborach, gdy PiS zaczęło trzeszczeć, przeszedł do Solidarnej Polski, ugrupowania tworzonego przez Zbigniewa Ziobrę. W Sejmie był pracowity i sumienny, ale kilka tygodni temu, jeszcze przed wybu­chem afery, powiedział kolegom, że swoje polityczne życie widzi poza Solidarną Polską. Próbował przejść do Polski Razem Jarosława Gowina, ale gdy ten odmówił mu pierwszego miejsca na liście w Lublinie, został w SP.
- Dziwne było, że unikał wizyt w tele­wizji, jakby się bał zbyt wielkiego rozgłosu - mówi osoba związana z SP.
Dziś ludzie z SP mówią, że jego politycz­na kariera wywróciła się na prostytutce. Dla konserwatywnego posła, który na sztan­darach nosi Pana Boga, takie kontakty są zabójcze: - Nie został wyrzucony z klubu tylko dlatego, że klub poselski mógłby się rozlecieć - mówią jego znajomi. - Nie ma też dokąd odejść, bo nikt go teraz nie weźmie.
Aneta ma ciemne włosy, czerwone pa­znokcie i chodzi ubrana na sportowo. Na umówione spotkanie przychodzi ze swoim chłopakiem. Mówi, że zdecydowała się o wszystkim opowiedzieć, bo poseł wciąż nie daje jej spokoju. Wysyła SMS -y, dzwoni, a ona chciałaby o wszystkim zapomnieć.
- Trudno zerwać z nim kontakt - przy­znaje Aneta i wbija oczy w podłogę.
Piotrek wciąż jest wpisany w jej telefonie pod hasłem „poseł”. Ale pewnie nie do wszystkich wyborców wysyła takie SMS -y jak do Anety. Zresztą nie wiadomo, jak po tym wszystkim miałaby odpowiadać na nadesłane pytanie posła: „Lubisz mnie?”.
- On się czuje bezkarny i poluje na młodsze dziewczyny - dodaje J., chłopak Anety, który przyszedł z nią na spotkanie. - Gdyby przestał się do nas odzywać, to dalibyśmy spokój, bo chcemy o wszystkim zapomnieć. Tylko że on cały czas atakuje.


W OBRONIE HONORU
Dlaczego poseł Szeliga nie daje Anecie spokoju? Tego nie wia­domo, bo do telefonu mówi, że nigdy o kimś takim nie słyszał. Nie zna, nie umawiał się, nie spotykał ani w ogóle nie wie, o co tu chodzi. - Że niby ja ją ten tego? - dopytuje. - To jest w ogóle niemożliwe. Ale zanim odłoży słuchawkę, mówi, że chciałby się spotkać i nie­porozumienie wyjaśnić.
Za kilka minut alarmuje mnie chłopak Anety: „Nie wiem, co pan zrobił temu gościowi, ale on dzwoni i pisze SMS-y, a moja dziewczyna jest załamana i się boi”.
Poseł Szeliga, który przed chwilą twier­dził, że Anety nie kojarzy, teraz atakuje ją propozycjami: „Pogadajmy chwilę. Ja też mam twoje SMS-y. Tego nie oszukasz ani nie zmyślisz historii, bo sama chciałaś się spotykać i namawiałaś mnie”.
Następnego dnia spotykamy się z parla­mentarzystą w galerii handlowej w Warszwie. Przed chwilą klub Solidarnej Polski ogłosił, że rozstał się z Szeligą. To ruch, który miał wyprzedzić kolejną publikację o nim. - Oficjalnie to sam zrezygnował - informuje osoba związana z SP.
Podczas spotkania posłowi trochę pa­mięć wraca. Twierdzi, że początkowo Anety nie kojarzył. Ale teraz już bardziej kojarzy. Ma ją zapisaną nawet w swoim telefonie poselskim jako „LotniskoAneta”. Pokazuje, że to „LotniskoAneta” przysyłało mu wul­garne SMS -y, ale o szczegółach nie będzie wspominał. Ani o bliższych relacjach, ani o hotelu Rzeszów, ani o spotkaniach w sa­mochodzie. Bo to, co robią dwie dorosłe osoby, to przecież sfera prywatna.
Potwierdza to nawet mec. Bogdan Borkowski, którego poseł przyprowadził na spotkanie ze mną do galerii.
- W obronie honoru tej kobiety pan poseł nic nie będzie panu opowiadał, bo pan poseł jest dżentelmenem - tłumaczy.

IMIĘ BOHATERKI NA JEJ PROŚBĘ ZOSTAŁO ZMIENIONE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz