Jadwigi Wiśniewskiej nikt w PiS nie traktował poważnie. Do
czasu. Dziś jest Jedną z osób będących najbliżej ucha prezesa. i właśnie
została nową twarzą partii.
Anna Gilewska
Sala plenarna Sejmu, wokół prezesa
Jarosława Kaczyńskiego ustawia się wianuszek posłanek PiS. Skład ten sam co
zwykle, kilka pań wiodących prym z Jadwigą Wiśniewską na czele. Takim scenom
regularnie się przygląda jeden z polityków PiS: - Po partii krąży nawet
powiedzenie, że prezesowi wcale nie jest potrzebna ochrona byłych GROM-owców.
One go tak szczelnie otaczają, tylko dać im kamizelki kuloodporne - ironizuje.
O te ironiczne żarty pytam jeszcze kilkoro polityków PiS: - Żarty? Ależ to
zupełnie serio. Panie z wianuszka nie przebierają w metodach; a to łokciem, a
to torebką, byle tylko bliżej prezesa - zapewnia mnie jeden z moich rozmówców.
Kilka miesięcy temu, jedno z
wyjazdowych posiedzeń PiS. Sala wypełniona po brzegi oczekuje na prezesa.
Działacze przyjechali dużo wcześniej, żeby zająć miejsca jak najbliżej
Jarosława Kaczyńskiego. Prezes wchodzi, spotkanie się zaczyna. Po chwili
pojawia się Wiśniewska. Staje przy pierwszym rzędzie. - Widzisz, Jarku, nie ma
wolnych miejsc - uśmiecha się nieśmiało. Natychmiast podrywa się kilku
działaczy. Posłanka zadowolona siada tuż obok Kaczyńskiego.
- To jej stary numer. Dobrze wie,
jakie podejście do kobiet ma prezes. Gdyby wszyscy się nie poderwali, byłoby po
nich. W takich sytuacjach nie ma wyjścia - utyskuje jeden z polityków PiS.
Jarosław Kaczyński słynie z kindersztuby
wobec kobiet. W tym z gestów dziś uchodzących wręcz za staroświeckie, jak
pocałunek w rękę. Kto chce się liczyć w PiS, musi postępować tak samo. Posłanka
Wiśniewska, jak przekonują mnie politycy jej partii, nie od dziś doskonale zdaje
sobie z tego sprawę. - Ona i panie z wianuszka umieją to wykorzystać, dzięki
temu potrafią wejść prezesowi na głowę - nie ma wątpliwości jeden z naszych
rozmówców. Wśród samych pań krążą zresztą opowieści: a to jak Beata Kempa (dziś
Solidarna Polska) i Beata Mazurek podcinały prezesowi brwi, a to jak Beata
Szydło przywiozła mu psa, który wcześniej Kaczyńskiego „rozczulił”. Wiśniewska
zaś jest jednym z nielicznych polityków PiS, któremu zdarza się jeździć z
prezesem samochodem.
Rozmowa w wąskim gronie polityków
PiS. Pojawiają się żarty dotyczące zakonu PC. - Widzisz, Jarku, ja z tobą
zawsze, chociaż nie byłam nigdy w zakonie PC - podkreśla
Wiśniewska. - Ja wiem, Jadziu. Ty nawet nie byłaś postulantką zakonu - śmieje się na to Kaczyński.
Do dużej polityki Wiśniewska
trafiła w 2005 r., kiedy dostała się do Sejmu z częstochowskiej listy PiS.
Kilkanaście miesięcy później stanęła na czele nadzwyczajnej komisji do zmian w
konstytucji, powołanej, by wpisać do ustawy zasadniczej ochronę życia
poczętego. Ta sprawa była politycznym priorytetem Marka Jurka i kilkorga związanych
z nim polityków PiS. Jedną z tych osób była posłanka Wiśniewska, ale nie
Jadwiga, lecz Lucyna. Wspomina jeden z byłych polityków PiS: - Marek Jurek
przez wiele dni namawiał Kaczyńskiego, żeby to ona
szefowała komisji. W końcu
wydawało mu się, że sprawa jest uzgodniona i Wiśniewska będzie ją prowadzić.
Jakież było jego zdumienie, gdy do komisji weszła Jadwiga Wiśniewska i została
przewodniczącą...
Ale nie był to przypadek ani
pomyłka. Powołanie, a potem prace komisji wzbudzały wówczas ogromne emocje,
Jadwidze Wiśniewskiej raczej odległe. Miała tylko jedno zadanie: tak prowadzić
prace komisji, by trwały jak najdłużej. - To nieprawdziwe zarzuty, Marek Jurek
miał wtedy swój pro - jekt polityczny, nie czekał na ekspertyzy -
przekonuje Wiśniewska.
Skończyło się na tym, że wniosek o
odwołanie Wiśniewskiej złożyła związana
z Radiem Maryja Anna Sobecka
(wówczas LPR, dziś PiS). Ostatecznie ochrony życia Jurkowi nie udało się wpisać
do konstytucji i sam odszedł z partii. Panie zaś do dziś, delikatnie mówiąc, za
sobą nie przepadają. Opowiada jedna z posłanek: - Dogryzają sobie na każdym
kroku. Ostatnio Sobecka znalazła nagranie sprzed jakichś dwóch lat, na którym
Wiśniewska śpiewa kolędy.
-
Jak nie umiesz śpiewać,
to się do tego nie bierz - wyparowała w sejmowych ławach.
Co ciekawe, kiepskie relacje z
Sobecką nijak się nie przekładają na zaproszenia do Radia Maryja, w którym
Wiśniewska pojawia się często. Udało jej się nawet wyprzeć z toruńskiej
rozgłośni dawnego polityka PC Szymona Giżyńskiego. Podobnie zresztą jak z
pierwszego miejsca na liście PiS w Częstochowie. Poseł Giżyński o swoich relacjach z
posłanką Wiśniewską rozmawiać nie chce. - W tych sprawach mam literalnie i par excellence takie samo zdanie jak pan prezes Jarosław Kaczyński -
podkreśla i moje
pytania kwituje cytatem z Gombrowicza: - Nie takim ja szalonym, by o pani poseł
cokolwiek mniemać i nie mniemać.
WIŚNIEWSKA NA ZDROWIE
Kilka dni temu, kongres PiS w
warszawskiej Arenie Ursynów. Na scenę wchodzi elegancka Wiśniewska i
przedstawia program partii dotyczący ochrony zdrowia. W tylnych rzędach
szmery. Wielu polityków PiS dopiero teraz się dowiaduje, że posłanka z
Częstochowy została nowym aniołkiem prezesa i występuje w partyjnym spocie
razem z Andrzejem Dudą i Beatą Szydło. Z pierwszej wersji spotu prezes miał być
zresztą niespecjalnie zadowolony. - Chodziło o to, że pani Wiśniewska jest źle
ucze - sana. Prezes nie mógł tego sam wymyślić, musiała u niego interweniować -
twierdzi jeden z naszych rozmówców, który zna kulisy przygotowania reklamówki.
Skąd pomysł, by to Wiśniewska wystąpiła
w spocie? Ona sama mówi tylko, że takie decyzje podejmuje kierownictwo.
Na tę chwilę musiała czekać kilka
lat. W PiS czasów Joanny Kluzik-Rostkow- skiej, Grażyny Gęsickiej czy
Aleksandry Natalii-Świat zawsze pozostawała w tyle. Opowiada jedna z byłych
posłanek tej partii: - Krytykowała Kluzię. Nie mogła przełknąć tego
poprzedniego słynnego spotu z kobietami i kampanii aniołków. A już najbardziej
tego, że partia kupiła im wtedy garsonki.
Były polityk PiS: - Rozpętała się
wtedy dzika awantura. Grupa kobiet poszła
do Kaczyńskiego z pretensjami.
Największe miała Wiśniewska, nawet nie kryła swojej niechęci do Kluzik. Prezes
jest w takich sytuacjach nieporadny, a ona potrafi krzyczeć, płakać, ma tupet.
Kaczyński, żeby uspokoić sytuację,
powołał wówczas nawet specjalną komisję, która miała wyjaśniać, kto z posłów
informował „Dziennik” o kulisach szykowanej kampanii.
Teraz jednak to ona staje się
medialną gwiazdą i - obok Beaty Szydło - jedną z najważniejszych kobiet w PiS.
Ku niezadowoleniu innych posłanek, na czele z Anną Zalewską, która też uchodzi
za „jedną z wianuszka”. - Zalewska jest zdruzgotana, że to Wiśniewska została
twarzą PiS od zdrowia - przyznaje jedna z naszych rozmówczyń. Zalewska zasiada
w sejmowej komisji zdrowia, zebrała dobre noty po wystąpieniu w czasie debaty
nad wotum nieufności wobec ministra Bartosza Arłukowicza. Po kongresie w rozmowach
z innymi politykami PiS nie kryła rozgoryczenia. Miało nawet dojść do otwartej
kłótni między posłankami, większość stanęła po stronie Zalewskiej. - Było
ostro, sprawa trafiła do szefa klubu Mariusza Błaszczaka, a potem do samego
prezesa. Ten wsparł jednak Wiśniewską i prosił, żeby dać już Jadzi spokój -
twierdzą nasze źródła w PiS. Zalewska odmówiła rozmowy z nami.
Wiśniewska zaś pytana, dlaczego
zdrowie, tłumaczy: - To przecież dotyczy każdego z nas. Jak składamy sobie
życzenia, to zawsze życzymy zdrowia. Każdy wcześniej czy później będzie
pacjentem. Trzy czwarte spraw zgłaszanych do mnie przez obywateli dotyczy
fatalnej sytuacji w służbie zdrowia.
Spot poprzedza kampanię do
europarla- mentu. Miał być emitowany przynajmniej przez tydzień na większości
telewizyjnych anten. PSL poskarżyło się nawet do PKW, że PiS robi już kampanię.
Plany pokrzyżował prezydent Bronisław Komorowski, ogłaszając termin wyborów na
25 maja. Od tej chwili wszystkie wydatki muszą być
rozliczane z funduszu wyborczego.
- Inaczej, niż planowaliśmy -
przyznaje polityk z władz partii.
Polityków, którzy myślą o
wyjeździe do Brukseli, nurtuje jednak co innego. Od kongresu w PiS huczy od
plotek, według których Wiśniewska ma wystartować do europarlamentu ze Śląska. -
To byłby z kolei cios dla Izy Kloc - mówi nam jeden ze śląskich polityków PiS.
HOFMAN W SPÓDNICY
Posłanki PiS niespecjalnie lubią
Wiśniewską. W klubie nazywają ją nawet „Hofmanem w spódnicy”. Jest medialna,
czuła na punkcie wyglądu. - Ona potrafi wypalić prezesowi: „Jarku, jaką masz
fajną koszulę” Chyba nikt oprócz niej w PiS nie pozwoliłby sobie na takie
teksty wobec prezesa - uważa jeden z naszych rozmówców.
Inny podkreśla: - Wie pani,
wszyscy się śmialiśmy, jak Wiśniewska mówiła prezesowi, że ma ładną koszulę,
ale jak się okazało, że to tak działa, to miny nam zrzedły. Nikt jej nie
doceniał.
Dwa razy miała już nawet zostać
rzecznikiem PiS. Pierwszy, gdy Mariusz Błaszczak został szefem klubu PiS. Drugi
- kilka miesięcy temu, po tym jak funkcji zrzekł się
właśnie Adam Hofman w związku z podejrzeniami dotyczącymi pożyczek od kolegi
biznesmena. Jak jednak wynika z nieoficjalnych informacji, do prezesa udała się
wówczas delegacja posłanek, które zdecydowanie sprzeciwiały się jej
kandydaturze.
Sama Wiśniewska twierdzi, że w
ogóle o funkcję rzecznika nie zabiegała, bo trzymała kciuki za Adama Hofmana.
Podobnie jak Hofmanowi byli
koledzy wytykają jej arogancję: - Jej prawdziwą twarz odkryłem już w Solidarnej
Polsce. Przez cały rok nam dogadywała, na sali sejmowej wyzywała od zdrajców i
kłamców. Przypuszczam, że mówiła to tak głośno, by się wkraść w łaski prezesa -
opowiada Arkadiusz Mularczyk, który w sejmowych rzędach siedzi przed
Wiśniewską.
To niejedna taka opowieść. Lipiec
2010, Grzegorz Schetyna zostaje marszałkiem Sejmu. Większość PiS głosuje
przeciw, ale kilkanaście osób się wstrzymuje. Prezes bierze kartkę z
nazwiskami, obok siedzi Wiśniewska. - Wskazywała kolejne nazwiska
Kaczyńskiemu. I
ten? I ten? I ta? To było klasyczne podsycanie
emocji - uważa jeden ze świadków tamtej sceny. Wygląda na to, że emocje to jej
główny oręż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz