wtorek, 25 lutego 2014

Postulantka prezesa



Jadwigi Wiśniewskiej nikt w PiS nie traktował poważnie. Do czasu. Dziś jest Jedną z osób będących najbliżej ucha prezesa. i właśnie została nową twarzą partii.

Anna Gilewska


Sala plenarna Sejmu, wokół prezesa Jarosława Kaczyńskiego ustawia się wianuszek posłanek PiS. Skład ten sam co zwykle, kilka pań wiodących prym z Ja­dwigą Wiśniewską na czele. Takim scenom regularnie się przygląda jeden z polityków PiS: - Po partii krąży nawet powiedzenie, że prezesowi wcale nie jest potrzebna ochrona byłych GROM-owców. One go tak szczelnie otaczają, tylko dać im kamizelki kuloodporne - ironizuje. O te ironiczne żarty pytam jeszcze kilkoro polityków PiS: - Żarty? Ależ to zupełnie serio. Panie z wianuszka nie przebierają w metodach; a to łokciem, a to torebką, byle tylko bliżej prezesa - zapewnia mnie jeden z moich rozmówców.

KOBIECE OBLICZE PIS
Kilka miesięcy temu, jedno z wyjazdowych posiedzeń PiS. Sala wypełniona po brzegi oczekuje na prezesa. Działacze przyje­chali dużo wcześniej, żeby zająć miejsca jak najbliżej Jarosława Kaczyńskiego. Prezes wchodzi, spotkanie się zaczyna. Po chwili pojawia się Wiśniewska. Staje przy pierwszym rzędzie. - Widzisz, Jarku, nie ma wolnych miejsc - uśmiecha się nieśmiało. Natychmiast podrywa się kilku działaczy. Posłanka zadowolona siada tuż obok Kaczyńskiego.
- To jej stary numer. Dobrze wie, jakie podejście do kobiet ma prezes. Gdyby wszyscy się nie poderwali, byłoby po nich. W takich sytuacjach nie ma wyjścia - utyskuje jeden z polityków PiS.
Jarosław Kaczyński słynie z kinder­sztuby wobec kobiet. W tym z gestów dziś uchodzących wręcz za staroświeckie, jak pocałunek w rękę. Kto chce się liczyć w PiS, musi postępować tak samo. Posłanka Wiśniewska, jak przekonują mnie politycy jej partii, nie od dziś doskonale zdaje sobie z tego sprawę. - Ona i panie z wianuszka umieją to wykorzystać, dzięki temu po­trafią wejść prezesowi na głowę - nie ma wątpliwości jeden z naszych rozmówców. Wśród samych pań krążą zresztą opowieści: a to jak Beata Kempa (dziś Solidarna Polska) i Beata Mazurek podcinały prezesowi brwi, a to jak Beata Szydło przywiozła mu psa, który wcześniej Kaczyńskiego „rozczulił”. Wiśniewska zaś jest jednym z nielicznych polityków PiS, któremu zdarza się jeździć z prezesem samochodem.
Rozmowa w wąskim gronie polityków PiS. Pojawiają się żarty dotyczące zakonu PC. - Widzisz, Jarku, ja z tobą zawsze, chociaż nie byłam nigdy w zakonie PC - podkreśla Wiśniewska. - Ja wiem, Jadziu. Ty nawet nie byłaś postulantką zakonu - śmieje się na to Kaczyński.
Do dużej polityki Wiśniewska trafiła w 2005 r., kiedy dostała się do Sejmu z czę­stochowskiej listy PiS. Kilkanaście miesięcy później stanęła na czele nadzwyczajnej ko­misji do zmian w konstytucji, powołanej, by wpisać do ustawy zasadniczej ochronę życia poczętego. Ta sprawa była politycznym priorytetem Marka Jurka i kilkorga związa­nych z nim polityków PiS. Jedną z tych osób była posłanka Wiśniewska, ale nie Jadwiga, lecz Lucyna. Wspomina jeden z byłych polityków PiS: - Marek Jurek przez wiele dni namawiał Kaczyńskiego, żeby to ona
szefowała komisji. W końcu wydawało mu się, że sprawa jest uzgodniona i Wiśniew­ska będzie ją prowadzić. Jakież było jego zdumienie, gdy do komisji weszła Jadwiga Wiśniewska i została przewodniczącą...
Ale nie był to przypadek ani pomyłka. Powołanie, a potem prace komisji wzbu­dzały wówczas ogromne emocje, Jadwidze Wiśniewskiej raczej odległe. Miała tylko jedno zadanie: tak prowadzić prace komisji, by trwały jak najdłużej. - To nieprawdziwe zarzuty, Marek Jurek miał wtedy swój pro - jekt polityczny, nie czekał na ekspertyzy -  przekonuje Wiśniewska.
Skończyło się na tym, że wniosek o od­wołanie Wiśniewskiej złożyła związana

z Radiem Maryja Anna Sobecka (wówczas LPR, dziś PiS). Ostatecznie ochrony życia Jurkowi nie udało się wpisać do konstytucji i sam odszedł z partii. Panie zaś do dziś, delikatnie mówiąc, za sobą nie przepadają. Opowiada jedna z posłanek: - Dogryzają sobie na każdym kroku. Ostatnio Sobecka znalazła nagranie sprzed jakichś dwóch lat, na którym Wiśniewska śpiewa kolędy.
-  Jak nie umiesz śpiewać, to się do tego nie bierz - wyparowała w sejmowych ławach.
Co ciekawe, kiepskie relacje z Sobecką nijak się nie przekładają na zaproszenia do Radia Maryja, w którym Wiśniewska pojawia się często. Udało jej się nawet wyprzeć z toruńskiej rozgłośni dawnego polityka PC Szymona Giżyńskiego. Po­dobnie zresztą jak z pierwszego miejsca na liście PiS w Częstochowie. Poseł Giżyński o swoich relacjach z posłanką Wiśniewską rozmawiać nie chce. - W tych sprawach mam literalnie i par excellence takie samo zdanie jak pan prezes Jarosław Kaczyński -  podkreśla i moje pytania kwituje cytatem z Gombrowicza: - Nie takim ja szalonym, by o pani poseł cokolwiek mniemać i nie mniemać.

WIŚNIEWSKA NA ZDROWIE
Kilka dni temu, kongres PiS w warszawskiej Arenie Ursynów. Na scenę wchodzi ele­gancka Wiśniewska i przedstawia program partii dotyczący ochrony zdrowia. W tyl­nych rzędach szmery. Wielu polityków PiS dopiero teraz się dowiaduje, że posłanka z Częstochowy została nowym aniołkiem prezesa i występuje w partyjnym spocie razem z Andrzejem Dudą i Beatą Szydło. Z pierwszej wersji spotu prezes miał być zresztą niespecjalnie zadowolony. - Cho­dziło o to, że pani Wiśniewska jest źle ucze - sana. Prezes nie mógł tego sam wymyślić, musiała u niego interweniować - twierdzi jeden z naszych rozmówców, który zna kulisy przygotowania reklamówki.
Skąd pomysł, by to Wiśniewska wy­stąpiła w spocie? Ona sama mówi tylko, że takie decyzje podejmuje kierownictwo.
Na tę chwilę musiała czekać kilka lat. W PiS czasów Joanny Kluzik-Rostkow- skiej, Grażyny Gęsickiej czy Aleksandry Natalii-Świat zawsze pozostawała w tyle. Opowiada jedna z byłych posłanek tej partii: - Krytykowała Kluzię. Nie mogła przełknąć tego poprzedniego słynnego spotu z kobietami i kampanii aniołków. A już najbardziej tego, że partia kupiła im wtedy garsonki.
Były polityk PiS: - Rozpętała się wte­dy dzika awantura. Grupa kobiet poszła
do Kaczyńskiego z pretensjami. Największe miała Wiśniewska, nawet nie kryła swojej niechęci do Kluzik. Prezes jest w takich sy­tuacjach nieporadny, a ona potrafi krzyczeć, płakać, ma tupet.
Kaczyński, żeby uspokoić sytuację, powołał wówczas nawet specjalną komisję, która miała wyjaśniać, kto z posłów infor­mował „Dziennik” o kulisach szykowanej kampanii.
Teraz jednak to ona staje się medialną gwiazdą i - obok Beaty Szydło - jedną z najważniejszych kobiet w PiS. Ku nie­zadowoleniu innych posłanek, na czele z Anną Zalewską, która też uchodzi za „jedną z wianuszka”. - Zalewska jest zdruzgotana, że to Wiśniewska została twarzą PiS od zdrowia - przyznaje jedna z naszych rozmówczyń. Zalewska zasiada w sejmowej komisji zdrowia, zebrała dobre noty po wystąpieniu w czasie debaty nad wotum nieufności wobec ministra Bartosza Arłukowicza. Po kongresie w rozmowach z innymi politykami PiS nie kryła rozgo­ryczenia. Miało nawet dojść do otwartej kłótni między posłankami, większość stanęła po stronie Zalewskiej. - Było ostro, sprawa trafiła do szefa klubu Mariusza Błaszczaka, a potem do samego prezesa. Ten wsparł jednak Wiśniewską i prosił, żeby dać już Jadzi spokój - twierdzą nasze źródła w PiS. Zalewska odmówiła rozmowy z nami.
Wiśniewska zaś pytana, dlaczego zdro­wie, tłumaczy: - To przecież dotyczy każ­dego z nas. Jak składamy sobie życzenia, to zawsze życzymy zdrowia. Każdy wcześniej czy później będzie pacjentem. Trzy czwarte spraw zgłaszanych do mnie przez obywateli dotyczy fatalnej sytuacji w służbie zdrowia.
Spot poprzedza kampanię do europarla- mentu. Miał być emitowany przynajmniej przez tydzień na większości telewizyjnych anten. PSL poskarżyło się nawet do PKW, że PiS robi już kampanię. Plany pokrzy­żował prezydent Bronisław Komorowski, ogłaszając termin wyborów na 25 maja. Od tej chwili wszystkie wydatki muszą być rozliczane z funduszu wyborczego.
- Inaczej, niż planowaliśmy - przyznaje polityk z władz partii.
Polityków, którzy myślą o wyjeździe do Brukseli, nurtuje jednak co innego. Od kongresu w PiS huczy od plotek, według których Wiśniewska ma wystartować do europarlamentu ze Śląska. - To byłby z kolei cios dla Izy Kloc - mówi nam jeden ze śląskich polityków PiS.

HOFMAN W SPÓDNICY
Posłanki PiS niespecjalnie lubią Wiśniew­ską. W klubie nazywają ją nawet „Hofma­nem w spódnicy”. Jest medialna, czuła na punkcie wyglądu. - Ona potrafi wypalić prezesowi: „Jarku, jaką masz fajną koszulę” Chyba nikt oprócz niej w PiS nie pozwoliłby sobie na takie teksty wobec prezesa - uważa jeden z naszych rozmówców.
Inny podkreśla: - Wie pani, wszyscy się śmialiśmy, jak Wiśniewska mówiła prezesowi, że ma ładną koszulę, ale jak się okazało, że to tak działa, to miny nam zrzedły. Nikt jej nie doceniał.
Dwa razy miała już nawet zostać rzecznikiem PiS. Pierwszy, gdy Mariusz Błaszczak został szefem klubu PiS. Drugi - kilka miesięcy temu, po tym jak funkcji zrzekł się właśnie Adam Hofman w związku z podejrzeniami dotyczącymi pożyczek od kolegi biznesmena. Jak jednak wynika z nieoficjalnych informacji, do prezesa udała się wówczas delegacja posłanek, które zdecydowanie sprzeciwiały się jej kandydaturze.
Sama Wiśniewska twierdzi, że w ogóle o funkcję rzecznika nie zabiegała, bo trzy­mała kciuki za Adama Hofmana.
Podobnie jak Hofmanowi byli koledzy wytykają jej arogancję: - Jej prawdziwą twarz odkryłem już w Solidarnej Polsce. Przez cały rok nam dogadywała, na sali sejmowej wyzywała od zdrajców i kłamców. Przypuszczam, że mówiła to tak głośno, by się wkraść w łaski prezesa - opowiada Arkadiusz Mularczyk, który w sejmowych rzędach siedzi przed Wiśniewską.
To niejedna taka opowieść. Lipiec 2010, Grzegorz Schetyna zostaje marszałkiem Sejmu. Większość PiS głosuje przeciw, ale kilkanaście osób się wstrzymuje. Prezes bierze kartkę z nazwiskami, obok siedzi Wiśniewska. - Wskazywała kolejne na­zwiska Kaczyńskiemu. I ten? I ten? I ta? To było klasyczne podsycanie emocji - uważa jeden ze świadków tamtej sceny. Wygląda na to, że emocje to jej główny oręż.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz