Prokuratura w
Szczecinie wznowiła śledztwo w sprawie okrutnego podwójnego morderstwa
Waldemara S. i jego narzeczonej. Do zabójstwa doszło dziesięć lat temu. W tej
sprawie przesłuchano niedawno redaktora naczelnego tygodnika „Wprost"
Sylwestra Latkowskiego. Dlaczego?
W ubiegłym numerze „wSieci”
ujawniliśmy część owianej tajemnicą przeszłości Sylwestra Latkowskiego,
redaktora naczelnego tygodnika „Wprost". Okazało się, że mimo jego
powszechnie wygłaszanych twierdzeń: „zostałem wrobiony’', „siedziałem za niewinność"
i „miałem tylko jeden wyrok”, jest jednak inaczej. Skazano go trzykrotnie. Raz
w aż trzech sprawach sąd orzeka łącznie 2 lata i 3 miesiące za: wymuszenie
rozbójnicze połączone z groźbą uszkodzenia ciała i zabójstwa, fabrykowanie
dokumentów oraz fałszywe oskarżenia przed organami ścigania. Drugi wyrok miał
miejsce w Sądzie Rejonowym w Kwidzynie za wyłudzenia i wyniósł tym razem 1 rok
i 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Ponad rok później elbląski sąd
uznał go ponownie za winnego zarzucanych mu czynów, skazując go na 1 rok i s
miesięcy w zawieszeniu. Nie wiadomo, na jakiej podstawie Sąd Rejonowy w Elblągu
wymierzył Latkowskiemu wyrok w zawieszeniu. Skazywał go za ten sam rodzaj
przestępstwa co Kwidzyn (sprawa z art. 205 - oszustwo i wyłudzenie) i powinien wiedzieć z rejestru
skazanych o poprzednim wyroku w zawieszeniu.
Przypadek ten przywodzi na myśl
sprawę Amber Gold - Marcin Plichta był ciągle skazywany, a sądy wymierzały
kolejne wyroki w zawieszeniu. Podobnie dziwne wydaje się umorzenie
postępowania w Szczecinie w sprawie o wyłudzenia zaliczek na kredyty w niemieckiej
firmie krzak - „Novum’',
w której kolega Latkowskiego i współsprawca
Gracjan Sz. został skazany na 2 lata pozbawienia wolności. Według zeznań
świadków robił to samo, co Latkowski, lecz temu ostatniemu wznowioną po latach
sprawę prokuratura umorzyła już po n dniach. Niewyjaśnionych historii z przeszłości
redaktora naczelnego jest więcej. Ale najpoważniejsza z nich - podwójne zabójstwo
-nie doczekała się jeszcze sądowego finału.
Organizatorem całego procederu
transferu samochodów na Wschód miał być Latkowski. W każdym razie zdaniem
sądów. W uzasadnieniu wyroku przeciwko kurierowi Gracjanowi Sz. czytamy: „Sąd
miał na względzie fakt, że to nie oskarżony, lecz Latkowski pełnił
pierwszoplanową rolę w przestępczej akcji".
Po zakupie Volkswagena Golfa „Gruby Jasio” posadził za kółkiem Gracjana Sz. i
kazał mu jechać na Litwę. Niestety na granicy ustalono, że samochód został
skradziony w Niemczech, i kuriera aresztowano. „Gruby Jasio” zwrócił się do
gorzowian, by zwrócili mu pieniądze za Golfa i dodali jeszcze 1000 dol. jako
zwrot kosztów adwokackich, co pechowi sprzedawcy niezwłocznie uczynili. Po miesiącu
odsiadki, w październiku 1993 r., Gracjan Sz. został zwolniony z aresztu. Z
zeznań świadków wynika, że to Latkowski wynajął adwokata i wpłacił poręczenie
majątkowe. „Po opuszczeniu aresztu Sz. pojechał do Elbląga, gdzie mieszkał
Latkowski. Latkowski poinformował go, że zamierzał odzyskać utracone w związku
z jego sprawą pieniądze od Waldemara S., ten jednak
zajął stanowisko, że powinien zwrócić się poprzez Artura N. do mieszkańców
Gorzowa”.
Na początku listopada Latkowski
wraz z trzema Litwinami i szwagrem Jackiem G. pojawia się w gorzowskim hotelu
Mieszko. Dojeżdża do nich kurier Gracjan Sz. Odnajdują importerów Golfa
Mirosława T. oraz Sławomira Sz. i żądają zwrotu gotówki. Latkowski wycenił
zadłużenie gorzowian na 18 tys. marek. Ich tłumaczenia, że już oddali
pieniądze „Grubemu Jasiowi” wraz z nawiązką na koszty adwokackie, nie przekonały
Latkowskiego, uruchomił Litwinów. Maltretowani brutalnie przez osiłków Latkowskiego
Mirosław T. i Sławomir Sz. zostają zmuszeni do zmiany zdania i podpisania
weksli,
podrobionej umowy sprzedaży
samochodów oraz papierów in blanco. Latkowski zabezpieczał się
w ten sposób przed zawiadomieniem organów ścigania przez pokrzywdzonych. Jak
się później okazało, na pewien czas skutecznie. Po odjeździe ekipy Latkowskiego
Mirosław T. i Sławomir Sz. natychmiast składają doniesienie o przestępstwie do
gorzowskiej prokuratury. Równolegle w organach ścigania melduje się Latkowski z
kwitami, których podpisanie wymusił na obu
handlarzach samochodami. Stwierdza, że Mirosław T. i Sławomir Sz. są mu winni
pieniądze i grożą mu śmiercią w razie ich nieoddania. Policja ma dylemat. W tym
samym czasie gangster Waldemar S. zostaje zastrzelony. Następnego dnia po
morderstwie zostają aresztowani Gracjan Sz. i Latkowski „jako podejrzani do
sprawy podwójnego zabójstwa”.
Ponieważ materiał dowodowy
przeciwko Latkowskiemu nie jest jeszcze zbyt mocny, Szczecin wysyła do Gorzowa
zapytanie, czy tamtejsza prokuratura wystawi nakaz aresztowania Latkowskiego
za delikty, których dopuścił się na handlarzach autami. Policja nie chce
wypuścić z rąk Latkowskiego, ponieważ obawia się, że ten ucieknie. Potrzebuje
czasu na zebranie wystarczających dowodów winy. Gorzowska prokuratura jest w
posiadaniu dwóch przeciwstawnych zawiadomień o przestępstwie
i zanim wyjaśni sprawę, nie może postawić Latkowskiemu ani zarzutów, ani go
zatrzymać. W notatce z listopada 1993 r„ sporządzonej przez prowadzącego
dochodzenie w sprawie gorzowskiej podkomisarza Krzysztofa Trautmana, czytamy,
że odwiedzili go policjanci ze Szczecina „[. ..] i od nich dowiaduje się, że
Gracjana Sz. zwolniono z aresztu 10.11.93 r., a Latkowskiego 11.11.93 r. o
8.oo”. Po wyjściu zza krat Latkowski ucieka za granicę. W Polsce pojawia się
dopiero po ponad czterech latach.
Czy Sylwester Latkowski był
zamieszany w zbrodnie? Akta Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, która w 2013 r.
wznowiła śledztwo w tej sprawie, są niedostępne. Zabójstwo Waldemara S. pojawia
się natomiast w zeznaniach świadków sprawy gorzowskiej Latkowskiego, m.in.
Mirosława T., które złożył tuż po zabójstwie „Grubego Jasia” 11 listopada 1993
r. przed podkomisarzem Trautmanem: „Nadmieniam, że zanim poszliśmy na górę do
pokoju hotelowego, siedząc przy stoliku w restauracji, N. z Jackiem G.
prowadzili rozmowę.
W trakcie tej rozmowy Jacek
powiedział, że obecnie czekają na drugą ekipę, która będzie gorsza niż ta
obecna i że jadą do Szczecina, bo mają tam do załatwienia sprawę. Mówiąc
o tej drugiej ekipie, powiedział,
że będzie ona ze snajperami, że mają w Szczecinie załatwić jakąś sprawę.
Słyszał to Artur N., ja i Sławomir Sz.”. Kilka dni później na kolejnym przesłuchaniu
dodał: „W rozmowie z żoną Artura N. Mirellą dowiedziałem się, że mężczyzna,
który został zabity w Szczecinie, to ten, który kupił samochód Golf III za pośrednictwem
N. od Ryśka mieszkającego w Niemczech”.
Druga gorzowska ofiara wymuszeń
Latkowskiego, Sławomir Sz., zeznała w grudniu 1993 r., że „Latkowski, Gracjan
Sz. i Jacek G. rozmawiali ze sobą, że nie mają czasu i muszą wracać do
Szczecina, bo ma przyjechać druga grupa »Ruskich«, a ta obecna wraca do siebie.
Cały czas chwalili się głośno, jakich to »Ruskich« mają do dyspozycji. Mówili,
że w tej następnej ekipie ma przyjechać jakiś
snajper [...]. Latkowski wypowiedział się, że nie będą czekać do poniedziałku.
Powodem było to, że musieli odebrać inną ekipę ze snajperem z ruskiej granicy,
dodając, że mają do załatwienia sprawy w Szczecinie”. Innym razem stwierdził
przed wymiarem sprawiedliwości: „Podczas wcześniejszej wizyty w Gorzowie u
Latkowskiego [...] Latkowski powiedział, że w Gorzowie to w ogóle jest burdel,
brak jest jakiejkolwiek organizacji i że trzeba będzie przyjechać i jeden łeb
odstrzelić dla przykładu i zaprowadzić porządek”. Zresztą sam Latkowski w
rozmowie z właścicielem salonu samochodowego Volkswagena w Szczecinie przyznaje, że są jakieś niezałatwione
rozliczenia z Waldemarem S. i ma zamiar je
egzekwować: „Pograłeś sobie w sposób bezczelny, rozumiesz [...], łącznie z tym,
że powinieneś spłacać ty Jasia [Waldemara S. - przyp. red.] tak samo, a nie
tylko ja w tym momencie. [.. ] Trzeba było być i odebrać pieniądze. A ja po
prostu, rozumiesz, chrzanię. Każdego rozliczam od Gorzowa, wszędzie przyjadę,
po Szczecin”.
Z protokołu rozprawy głównej
przeciwko Gracjanowi Sz. przed Sądem Rejonowym w Gorzowie dowiadujemy się:
,,[...] byłem przestraszony tym, co się dzieje, ale Latkowski powiedział,
żebym się nie wtrącał, a widząc jego postawę, obawiałem się, że sam mogę zostać
jego ofiarą. Tym bardziej że Latkowski mówił o egzekwowaniu długu w Szczecinie
i że będzie musiał zadziałać ostrzej. [„.] Ja, widząc, co się dzieje, miałem
ochotę zostawić Latkowskiego i wyjechać, ale ze strachu nie zrobiłem tego”.
Gorzowski sąd przychylił się do
zeznań świadków i w uzasadnieniu wyroku wydanego w grudniu 1994 r. w sprawie
Kestutisa Norejki (Litwin i egzekutor domniemanych długów Latkowskiego) oraz
szwagra Latkowskiego Jacka G. stwierdził: „Z wyjaśnień oskarżonego Norejki
wynika, że Latkowski planował dokonać rozliczeń finansowych przy pomocy
Litwinów nie tylko w Gorzowie, lecz również w Szczecinie. Zasadne jest
przyjęcie, że w Szczecinie Latkowski zamierzał dokonać rozliczeń finansowych w
taki sam sposób jak w Gorzowie z Waldemarem S. Gracjan Sz. nabył samochód od S.”.
Zdaniem sądu sprawa rozliczeń
Latkowskiego z „Grubym Jasiem” o „trefnego” Golfa mogła być powodem sporu
pomiędzy gangsterami. Motyw rozliczeń jako powodu zbrodni pojawia się również
w artykule Ewy Ornackiej „Fatalne zauroczenie”, opublikowanym w dawnym
„Wprost”: „Waldemar S. wkrótce przed śmiercią zgłosił się na policję w
Szczecinie, twierdząc, że ktoś mu grozi. Przyznaje, że oszukał wspólników, nie
płacąc im za BMW” W końcu Prokuratura Rejonowa Szczecin Zachód i Komenda
Wojewódzka Policji umarzają śledztwo prowadzone pod sygnaturą 4DS/4085/93 30
sierpnia 1994 r. przeciwko Latkowskiemu z uwagi na ukrywanie się podejrzewanego
przed organami wymiaru sprawiedliwości. Choć Latkowski zgłosił się na policję po
powrocie do Polski cztery lata później, czynności w sprawie zabójstwa
Waldemara S. zostały podjęte dopiero w 2013 r. przez Prokuraturę Okręgową w
Szczecinie. Dlaczego tak późno - nie wiadomo.
bardziej że były naczelnik Wydziału Kryminalnego TKW w Szczecinie
komisarz Eugeniusz Dering tuż po powrocie Latkowskiego powiedział: „To bardzo
niebezpieczny, manipulujący ludźmi przestępca, który wszystkich nabiera na swoją
powierzchowność. Miał motyw, groził S. i był w tym czasie w Szczecinie.
Zarzuty nie zostały postawione, ale sprawa nie jest zamknięta. Wciąż nie
wykluczamy sprawstwa kierowniczego w sprawie podwójnego zabójstwa".
Dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński opowiada o spotkaniu z oficerem
policji,byłą szefową grupy „Generał” (powołaną do wyjaśnienia śmierci gen.
Marka Papały) Małgorzatą Wierchowicz. Miało ono miejsce wczesną wiosną 2008
r.„- A tak na marginesie - zaczęła Wierchowicz, wprowadzając nowy wątek
rozmowy - słyszałam od pana A., że pan zna Sylwestra Latkowskiego? -Znam.
-Panwie, że był ścigany za podwójne zabójstwo w Szczecinie i że dotąd ta sprawa
nie została zamknięta. - Z tego, co wiem, formalnie udowodniono mu ściąganie
haraczy z rosyjskimi rekieterami, ale podejrzenie o zabójstwo się nie
potwierdziło. - Powiedziałam tylko, że sprawa nie jest zamknięta. Jeżeli będzie
pan miał ochotę, chciałabym z panem jeszcze kiedyś o tym wątku porozmawiać. To
mogłabybyć interesująca rozmowa”.
- Nie rozumiałem tej wizyty ani
poruszanego w niej wątku Sylwestra Latkowskiego - wspomina Sumliński. -
Sylwester odsiedział w więzieniu blisko dwa lata, a następnie zaczął nowe
życie. Dlaczego szefowa grupy „Generał” wróciła do tej historii akurat teraz?
Co się za tym kryje? Pytań w tej sprawie, podobnie jak w kilku innych, miałem
więcej niż odpowiedzi.
Próbowaliśmy się skontaktować z
Małgorzatą Wierchowicz, ale niestety nie wyraziła zgody na rozmowę z nami.
Nadzorujący wznowioną w 2013 r.
sprawę zabójstwa Waldemara S. prokurator Krzysztof Gienas na razie nie chce
udzielać żadnych wyjaśnień. Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w
Szczecinie stwierdziła tylko, że „Pan Latkowski został już przesłuchany w
charakterze świadka i nie postawiono jeszcze nikomu zarzutów”.
Z Sylwestrem Latkowskim, mimo
licznych prób, nie udało nam się skontaktować. Nie odpowiedział także na nasze
pytania przesłane drogą mejlową.
WSIECI
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń